Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Kolorowi tancerze

Trytony, mityczni półludzie-półwęże, groteskowe postaci z orszaku boga morza - Posejdona, żyją nie tylko w mitologii starożytnych Greków. Taką bowiem nazwą (po łacinie Triturus) naukowcy określają cały rodzaj płazów - traszki. Co prawda, z makabrycznych stworów o cechach ludzkich i wężowych trytony stały się pięknymi i często bajecznie kolorowymi zwierzętami, ale ciągle towarzyszy im nimb tajemniczości i nadal pobudzają ludzką ciekawość.

Samiec traszki karpackiej

Samiec traszki karpackiej
Fot. Andrzej Kepel

Na terenie naszego kraju spotkać możemy czterech przedstawicieli tej grupy płazów: traszkę grzebieniastą (Triturus cristatus) - największą z naszych traszek, traszkę górską (Triturus alpestris), traszkę karpacką (Triturus montandoni) i traszkę zwyczajną (Triturus vulgaris). Zwierzęta te biolodzy - systematycy zaliczają do gromady płazów (Amphibia), rzędu płazów ogoniastych (Caudata), podrzędu Salamandroidea, rodziny salamandrowatych (Salamandridae), do której należy także salamandra plamista (Salamandra salamandra) oraz rodzaju traszka (Triturus).

Traszki, podobnie jak większość płazów, prowadzą podwójny tryb życia - wodny i lądowy. Od tej ich właściwości pochodzi zresztą naukowa nazwa tej gromady zwierząt: Amphibia, od greckiego amphis bios, co oznacza właśnie „podwójne życie”. Jako larwy żyją w wodzie aż do momentu przeobrażenia, zwykle przez jeden sezon wegetacyjny. W górach, ze względu na niskie temperatury wody, przeobrażenie może nastąpić później. Larwy zimują wtedy w zbiorniku wodnym i przeobrażają się w następnym roku. Przeobrażone młode traszki opuszczają środowisko wodne i wracają do niego dopiero na gody, po osiągnięciu dojrzałości płciowej, zwykle po dwóch - czterech latach. Wyjątkiem jest tu traszka grzebieniasta, gdyż wiosną, w okresie godów, w wodzie pojawiają się oprócz osobników dorosłych również młodociane o różnym stopniu dojrzałości płciowej. Po zakończeniu godów traszki opuszczają zbiorniki wodne, co następuje, w zależności od gatunku, późną wiosną lub latem. Jednak część osobników najbardziej „wodnego” gatunku, traszki grzebieniastej, przebywa w wodzie aż do późnej jesieni. Pozostałą część roku traszki spędzają na lądzie, gdzie również zimują.

Samica traszki górskiej

Samica traszki górskiej
Fot. Andrzej Kepel

Trudno dokładnie określić, jak długo żyją nasze traszki, jednak Triturus palustris, ich krew-niak, dożywa ponoć wieku 28 lat. Wymiary ciała dorosłych osobników żyjących w Polsce gatunków traszek zawierają się w przedziale od ok. 10 (np. traszka zwyczajna, karpacka, górska) do ponad 17 centymetrów (traszka grzebieniasta).

W okresie życia wodnego traszki spotkać można w różnego typu niewielkich zbiornikach wodnych: stawach, gliniankach, torfiankach, rozlewiskach, czasem wręcz większych kałużach. Gatunki górskie, a więc traszka karpacka i traszka górska, żyją także w górskich jeziorach, a czasem nawet strumieniach , gdyż w górach często trudno znaleźć dogodne zbiorniki wody stojącej. Najbardziej synantropijne (żyjące w pobliżu człowieka) traszki zwyczajne spotkać można w stawach przeciw-pożarowych czy nawet odkrytych basenach kąpielowych. W trakcie godów traszki aktywne są zarówno w dzień jak i w nocy, natomiast w okresie życia lądowego wyłącznie po zmierzchu.

W okresie życia lądowego płazy te przebywają w środowiskach o wilgotnym podłożu i zacienionych, zwykle w lasach liściastych lub mieszanych, parkach, sadach, czasem w lasach iglastych, na łąkach i skwerach. Podczas dnia chowają się w różnego typu zagłębieniach gruntu, opuszczonych norach gryzoni, pod kłodami, w mchu czy w gęstej darni. Żyjące w mieście traszki zwyczajne ukrywają się także w piwnicach domów, w szparach pomiędzy betonowymi płytami i podobnych miejscach.

Samica traszki grzebieniastej

Samica traszki grzebieniastej
Fot. Andrzej Kepel

Traszki są zwierzętami drapieżnymi. Na ich pokarm składają się przede wszystkim larwy oraz dorosłe owady, drobne skorupiaki wodne, pierścienice, ślimaki, a także jaja i larwy płazów. Oczywiście, w zależności od tego czy przebywają w wodzie, czy na lądzie - ich menu składa się ze zwierząt wodnych lub lądowych. Godny podkreślenia jest fakt zjadania przez te zwierzęta larw tak uciążliwych dla ludzi komarów. Największymi wrogami traszek są na lądzie jeże, łasice, szczury i żmije, w wodzie natomiast rozmaite ptaki wodne, zaskrońce i żaby zielone. Larwom traszek grozi pożarcie przez larwy owadów wodnych, dorosłe, drapieżne chrząszcze wodne, np. pływaki żółtobrzeżki, pluskwiaki wodne, niektóre ryby, a także kumaki, żaby zielone oraz... dorosłe traszki.

Wiosną traszki rozpoczynają okres godowy. W zależności od gatunku, środowiska życia oraz warunków atmosferycznych może to nastąpić od drugiej połowy lutego do połowy kwietnia. Okres godowy trwać może do końca lipca. Po przebudzeniu ze snu zimowego traszki zaczynają wędrówkę do zbiorników wodnych. Czasami trwa ona nawet kilkanaście dni. Następuje to zwykle po dłuższym, trwającym kilka dni ociepleniu. Wędrują najczęściej w nocy, podczas wilgotnej pogody, zwykle w czasie obfitego deszczu. Już wtedy u samców zaczynają pojawiać się znamiona szaty godowej. Są to początki grzebieni na grzbiecie oraz jaskrawe barwy godowe. Po dotarciu do stawu traszki linieją, to znaczy zrzucają zewnętrzną warstwę skóry. Już w wodzie w pełni rozwija się szata godowa u samców - jaskrawe ubarwienie i grzebienie na grzbiecie, największe u traszki zwyczajnej i grzebieniastej. Jak barwne są samce naszych traszek , zobaczyć można na zamieszczonych zdjęciach.

Samiec traszki górskiej

Samiec traszki górskiej
Fot. Andrzej Kepel

Niezwykle interesujący jest przebieg godów tych zwierząt. Podstawowym bodźcem powodującym zachowania godowe u obu płci, z zwłaszcza u samców, jest zapach. Traszki posiadają w skórze gruczoły zapachowe, które produkują substancje wabiące osobniki płci przeciwnej i wywołujące u nich zachowania godowe. Ich działanie jest tak silne, że samce umieszczone w akwarium, w którym jakiś czas przebywały samice, zaczynają tokować. Nic podobnego nie dzieje się, gdy zostaną umieszczone w akwarium z czystą wodą. Kolejnym czynnikiem jest widok partnera, stąd tak atrakcyjny wygląd samców podczas pory godowej. W trakcie godów traszki wykonują coś w rodzaju rytualnego, podwodnego tańca. Jego przebieg jest podobny u wszystkich występujących w Polsce gatunków i składa się z kilku faz. Samiec, który wyczuje zapach samicy, podpływa do niej i zagradza jej drogę. Samica zatrzymuje się i nieruchomieje. Samiec rozpoczyna wówczas energiczne wachlowanie ogonem, zagiętym w kierunku samicy, opływając ją przy tym z różnych stron. Przypomina wtedy tancerza, który chce zwrócić uwagę swojej wybranki. W końcu, cały czas wachlując ogonem, zbliża się do samicy i obwąchuje ją. Samica z kolei obwąchuje samca. Następnie samiec zaczyna powoli iść przed samicą, zagina w górę ogon, drży i składa tak zwane spermatofory. Są to pakiety plemników zlepione galaretowatą wydzieliną gruczołów kloakalnych samca. Jeden spermatofor, w zależności od gatunku, zawiera od dziesiątków do setek tysięcy plemników. Samica, krocząc za samcem, zgarnia wargami kloakalnymi złożone przez niego spermatofory. Plemniki, uwolnione ze spermatoforów, magazynowane są w tak zwanym zbiorniku nasiennym (receptaculum seminis) znajdującym się w grzbietowej ścianie kloaki samicy. Do zapłodnienia jaj dochodzi podczas ich składania, kiedy to przesuwają się one przez kloakę w pobliżu zbiornika nasiennego. Po podjęciu spermatoforów samica przestaje interesować się samcem, aż do czasu złożenia porcji od kilkunastu do kilkudziesięciu jaj. Wówczas na powrót przystępuje do godów. Gody definitywnie kończą się po zaniknięciu szaty godowej, co zwykle następuje po około miesiącu. Samice traszek w trakcie składania jaj starają się je zawijać w liście roślin wodnych. Podczas wysuwania się jaja z kloaki, tylnymi kończynami zaginają liść i przyklejają w powstałym zagięciu jajo. W wyjątkowych sytuacjach (brak roślin) jaja mogą być także przyklejane do dna lub do innych przedmiotów znajdujących się w wodzie.

Długość rozwoju zarodków, aż do „wylęgnięcia” się larw, jest uzależniona od gatunku oraz temperatury wody i może wynosić od 7 (przy 24 °C) do 60 dni (7,5 °C). Czas życia larwalnego również uzależniony jest od gatunku i temperatury otoczenia. Na przykład u traszek grzebieniastych żyjących na nizinach trwa zwykle 60 - 70 dni. U gatunków górskich może się on znacznie przedłużyć, czasem, jak już wspomniałem wyżej, dochodzi nawet do zimowania larw w zbiorniku wodnym.

Samiec traszki zwyczajnej w szacie godowej

Samiec traszki zwyczajnej w szacie godowej
Fot. Andrzej Kepel

W wyniku działalności człowieka traszki, jak wiele innych zwierząt, narażone są na stopniowe wyniszczanie. Do szczególnie zagrożonych należą populacje żyjące w bezpośrednim sąsiedztwie ludzkich siedzib. W wyniku zasypywania zbiorników wodnych na gruntach rolniczych czy też w miastach, niszczone są godowiska tych płazów. Ponieważ wszystkie nasze gatunki traszek przywiązują się do zbiorników wodnych, w których godują, po ich zniszczeniu populacja skazana jest na stopniowe wymarcie. Nie bez znaczenia jest także zabijanie tych płazów przez ludzi, często nieświadome. Na osiedlach mieszkaniowych lub w parkach traszki są często zadeptywane przez przechodniów lub rozjeżdżane przez pojazdy. Wędrujące nocą do zbiorników wodnych niewielkie zwierzęta nie są po prostu przez ludzi zauważane. Na przykład na jednym z poznańskich osiedli mieszkaniowych znajduję co roku od kilkunastu do dwudziestu rozdeptanych osobników traszki zwyczajnej. Przez chodnik prowadzący do przystanku tramwajowego wiedzie bowiem ich droga do pobliskiego stawu, w którym odbywają gody. Na szczęście znaczną część wędrujących płazów udaje mi się zebrać i zanieść do wody. W 1994r. przeniosłem w ten sposób kilkadziesiąt traszek, ratując im być może życie. Istotnym zagrożeniem dla populacji żyjących w miastach są również zapędy hodowlane dzieci. Odławiają one ze stawów traszki, czasem w dużych ilościach, w wyniku czego nie dochodzi często do złożenia jaj w zbiorniku i nie „wylęga” się potomstwo. Zdaje się, że ulubionym obiektem hodowli są samce, zapewne ze względu na ich atrakcyjna szatę godową, gdyż w jednym zbiorniku wodnym zauważyłem tak znaczną przewagę samic nad samcami, iż nie mogła być ona wynikiem czynników naturalnych. Sprawa wyjaśniła się, kiedy zaobserwowałem kilkoro dzieci, zapamiętale odławiających właśnie samce. Trudno przewidzieć w jakich warunkach schwytane traszki są przechowywane w domach i ile z nich wraca do stawów. Warto jednak pamiętać, że zwierzęta te są w Polsce prawnie chronione, więc ich odławianie oraz przetrzymywanie w akwariach bez odpowiedniego zezwolenia jest zabronione.

Na zakończenie pragnę wyrazić nadzieję, iż artykuł niniejszy w jakimś stopniu przyczyni się do ochrony pięknych płazów, jakimi są traszki i zwróci uwagę Czytelników na zagrożenia, które czyhają na te zwierzęta ze strony ludzi.

Albin Pawłowski


Fascynujący świat ważek

U przeciętnego człowieka wiedza o ważkach ogranicza się do zauważenia związku tych owadów z wodą. Nierzadko daje się też słyszeć zdanie o „małych helikopterkach siadających na czubku wędki”. Bardziej zainteresowani miłośnicy natury wspomną o dużych i małych ważkach, o drapieżnym trybie życia, szybkim locie.

Samiec pióronoga (Platycnemis pennipes). Ta ważka równoskrzydła występuje licznie nad czystszymi jeziorami i wolniej płynącymi rzekami.

Samiec pióronoga (Platycnemis pennipes). Ta ważka równoskrzydła występuje licznie nad czystszymi jeziorami i wolniej płynącymi rzekami.
Fot. Andrzej Kepel

Niewiele to jednak w porównaniu z bogactwem i złożonością świata ważek oraz z ogromem wrażeń i przeżyć, jakie przynosi bliższy kontakt z tą niezwykle interesującą grupą owadów. Zasługują one na miano owadzich „dinozaurów”, bowiem współczesne gatunki zachowały wiele pierwotnych cech (m.in. gęste użyłkowanie skrzydeł) i niewiele różnią się od praprzodków, z których najstarsi pojawili się w karbonie, 300 milionów lat temu.

Larwy ważek - typowych zwierząt dwuśrodowiskowych - żyją w środowisku wodnym, a owady dorosłe (imagines) - w lądowym. W naszej strefie klimatycznej istnieje dysproporcja długości fazy larwalnej, trwającej od kilku miesięcy do 3, 4 lat, i dorosłej - od kilkunastu do kilkudziesięciu dni. Zarówno larwy, jak i imagines należą do wybitnych drapieżników, pełniąc znaczącą rolę w utrzymaniu równowagi biologicznej. Pierwsze polują czatując lub powoli podkradając się. Do łapania zdobyczy służy im maska - specyficzny łyżkowaty narząd wyrzucany z wielką prędkością, będący przekształconą częścią aparatu gębowego.

Owady dorosłe polujące aktywnie to niezrównani lotnicy o olbrzymich oczach mieniących się głębokimi barwami, szczególnie czerwienią, zielenią i błękitem. Barwy ich ciała należą do najpiękniejszych w całym świecie przyrody. A najwspanialsze jest to, że w pełnej krasie objawiają się jedynie u żywych owadów. Nawet najwymyślniejsze sposoby preparacji nie zapobiegną blednięciu kolorów, a ważki nie preparowane szybko szarzeją i niszczeją. Dzięki temu niewielu jest kolekcjonerów ważek, i najwartościowsze stają się obserwacje przyżyciowe. A jest co obserwować! Szczególnie efektowne są tu zachowania terytorialne oraz rozrodcze - loty w tandemach, kopulacja w pozycji koła, rozmaite sposoby składania jaj.

Współczesne ważki należą prawie bez wyjątku do dwóch grup: równoskrzydłych i różnoskrzydłych. Przednie i tylne skrzydła pierwszych są jednakowej wielkości i kształtu, w czasie spoczynku składane nad ciałem lub kielichowato rozchylone. Larwy oddychają za pomocą listkowatych płatków na końcu odwłoka - skrzelotchawek. W drugiej grupie kształt i wielkość skrzydeł są zróżnicowane, w czasie spoczynku ważka rozkłada je na boki. Larwy ważek z tej grupy oddychają za pośrednictwem końcowego odcinka jelita.

Spośród około 5 tysięcy gatunków ważek, w Polsce znaleziono dotąd 72, a wykrycie każdego następnego byłoby dziś wielką niespodzianką. Tak stało się 3 lata temu, gdy odkryłem po raz pierwszy w Polsce, na Pojezierzu Międzychodzko-Sierakowskim, drobną błękitno-czarną łątkę Cercion lindenii. Bytuje ona na jeziorach w strefie roślinności zanurzonej okresowo dorastającej do powierzchni (wywłócznik, rogatek).

Jeziorowa fauna ważek nie jest jednak zbyt bogata i niewielu liczy typowych przedstawicieli. Trzeba tu wspomnieć niezwykłą przenielę Epitheca bimaculata o pełnym energii, pięknym locie. Także rzeki i rzeczki zamieszkują w naszych szerokościach geograficznych nieliczne gatunki, jednakże bardzo charakterystyczne dla tych środowisk. Należy tu wymienić metalicznie granatowe samce i zielone samice świtezianek Calopteryx, czarno-żółto-zielone gadziogłówki Gomphidae oraz związane z czystymi rzeczkami i potokami czarno-żółte duże szklarniki Cordulegaster. Również torfowiska wysokie i niskie skupiają charakterystyczne gatunki ważek. Wśród nich są finezyjne, latające wiosną i wczesnym latem, zalotki Leucorrhinia o „niespokojnym” locie, gatunki miedziopiersi Somatochlora arctica, S. alpestris, S. flavomaculata, jak i wielkie późnoletnie żagnice np. Aeshna subarctica. Bogatą faunę ważek gromadzą wody stojące o zróżnicowanej i obfitej roślinności, takie jak małe zarastające jeziorka czy drobne zbiorniki wodne. Nadają się one najlepiej do późnowiosennych obserwacji „chmur” błękitnych łątek Coenagrion oraz letnich spotkań z plamistymi żagnicami Aeshna i czerwonymi szablakami Sympetrum. Na stawach i gliniankach podziwiać można w czerwcu i lipcu największą krajową ważkę - majestatycznego błękitno-zielonego husarza władcę Anax imperator. Także nad rowami i stawkami śródpolnymi, również wysychającymi, spotkać można interesujące gatunki, jak np. nieco podobną do szerszenia (samice i niedojrzałe samce, starsze bowiem są błękitne) ważkę płaskobrzuchą Libellula depressa. W tych silnie nasłonecznionych środowiskach często występują gatunki południowego pochodzenia, a wśród nich metalicznie zielona z rdzawym połyskiem pałątka Lestes barbarus, kredowoniebieska lecicha Orthetrum brunneum, błękitnoplama żagnica Aeshna affinis czy drobna tężnica Ischnura pumilio o ognistopomarańczowym ubarwieniu młodych samic. Ważki, głównie w okresie poprzedzającym rozród, prze-bywają często z dala od wody, także w środowiskach suchych i nagrzanych np. na polach, drogach, uprawach leśnych. Najłat-wiej tu o spotkanie z szablakami Sympetrum czy lecichą Orthetrum cancellatum.

Wiele gatunków ważek jest stosunkowo odpornych na zmiany w środowisku powodowane działalnością człowieka, takie jak szybka eutrofizacja (wzrost żyzności) wód czy ich zanieczyszczenie, oczywiście w pewnych granicach. Kopane przez człowieka rowy, żwirownie i glinianki przyczyniają się nawet do rozprzestrzeniania niektórych, szczególnie południowych, gatunków. Natomiast do najbardziej zagrożonych należą dziś ważki środowisk rzecznych (głównie małych rzeczek) i torfowiskowych. Spowodowane jest to dużym zanieczyszczeniem i degradacją rzek oraz zanikiem torfowisk.

Polscy odonatolodzy (specjaliści w zakresie ważek) przystępują w bieżącym roku do realizacji programu NEHALENNIA, opracowanego przez autora tego artykułu. Program ten, prowadzony pod auspicjami PTOP „Salamandra”, służyć ma ochronie bardzo rzadkiego, najmniejszego w Polsce (długość ciała 2-2,5 cm) gatunku - iglicy Nehalennia speciosa. Ta oryginalna ważka zamieszkuje mokradła turzycowe na siedliskach torfowisk przejściowych i niskich. W odróżnieniu od innych ważek bytuje wśród roślinności, wyjątkowo wylatując na otwartą przestrzeń. W ramach programu przeprowadzona zostanie inwentaryzacja stanowisk gatunku, szczegółowe rozpoznanie zajmowanej niszy siedliskowej i zagrożeń związanych z zanikiem torfowisk i zanikaniem tej ważki na torfowiskach. Na tej podstawie zostaną opracowane wytyczne ochrony iglicy, a w przyszłości przeprowadzi się być może próby jej reintrodukcji,tzn. osiedlenia w miejscach, w których występowała w przeszłości.

Wszystkich, którzy chcieliby zgłębić tajniki fascynującego świata ważek, zapraszamy, skontaktujcie się z nami. Pamiętajcie - najpiękniejsze są ważki żywe!!!

Rafał Bernard


Widziane, lecz nie dostrzegane

Co to są porosty? Na to pytanie umiemy odpowiedzieć prawie wszyscy. Pamiętamy z lekcji biologii dziwną grupę „roślin” składających się z dwóch żyjących w symbiozie organizmów - grzybów i glonów. Niektórzy z nas pamiętają także, że są to „typowe organizmy pionierskie”. Czy jednak wiemy, jak one wyglądają? Czy mamy okazję oglądać je na co dzień?

Wiele porostów naskalnych może rosnąć też na cegłach lub betonie

Wiele porostów naskalnych może rosnąć też na cegłach lub betonie
Fot. Andrzej Kepel

Wydaje się, że jakkolwiek ciągle je widzimy, to wcale ich nie dostrzegamy. Wystarczy jednak podejść do betonowego słupa latarni ulicznej bądź do drzewa przy wiejskiej drodze i przyjrzeć się im dokładnie z odległości 20-30 cm, aby dojrzeć całe bogactwo drobnych organizmów. Żółty lub niebieski „proszek”, zielonkawe maleńkie „miseczki”, szarobiałe lub jaskrawopomarańczowe „rozetki” - to właśnie porosty. Różnorodność kształtów i barw tych organizmów jest ogromna.

Na ziemi, wśród mchów zobaczyć można wielką rozmaitość chrobotków (Cladonia). Niektóre tworzą całe murawki gęsto porozgałęzianych krzaczków, inne wytwarzają tak zwane podecja w kształcie kieliszków - czasami wyrastających jeden z drugiego.

Posiadające nitkowatą plechę brodaczki (Usnea) są bardzo wrażliwe na zanieczyszczenie powietrza

Posiadające nitkowatą plechę brodaczki (Usnea) są bardzo wrażliwe na zanieczyszczenie powietrza
Fot. Andrzej Kepel

Na brzegach tych tworów często zobaczymy brązowe lub szczególnie efektowne, krwistoczerwone owocniki. Na korze drzew, oprócz niepozornych form skorupiastych, zobaczyć można czasem drobne krzaczki odnożyc (Ramalina) przypominające miniaturowe rogi łosia lub gęste kępy brodaczek (Usnea), których długość u brodaczki najdłuższej (U. longissima) może dochodzić do paru metrów! Mieszkańcy miast często nie zdają sobie sprawy, że np. dziwne, żółte zabarwienie fragmentów murów oraz różnobarwne, mniej lub bardziej koliste „plamy” na starym tynku to właśnie porosty, których naturalnym siedliskiem są skały wapienne.

Jakkolwiek występują niemal wszędzie, najwięcej spośród ok. 2000 znalezionych w Polsce gatunków porostów spotykamy w górach. To im zawdzięczają swą nazwę Żółta Turnia czy Siwe Skały. Tu właśnie możemy najłatwiej zaobserwować jedną z typowych cech porostów. Te, zdawałoby się, tak wytrzymałe, pionierskie organizmy, mają zazwyczaj bardzo ściśle określone wymagania ekologiczne w odniesieniu do warunków środowiska, w którym mogą występować. Różnią się między sobą nie tylko gatunki spotykane na drewnie od tych, które pokrywają skały, ale wręcz zupełnie odmienne spotykamy na skałach wapiennych, inne na granitach, jeszcze inne przywiązane są do piaskowców.

Misecznicę murową (Lecanora muralis) spotkamy nawet w centrum dużego miasta

Misecznicę murową (Lecanora muralis) spotkamy nawet w centrum dużego miasta
Fot. Andrzej Kepel

Wielu porostów rosnących na gładkiej korze niektórych drzew liściastych, np. literaka właściwego (graphis scripta), nie spotykamy na spękanej korze innych drzew. Rzadko spotykany pismaczek cisowy (Opegrapha taxicola) rośnie wyłącznie na korze cisów (Taxus baccata). Jego krewniak - pismaczek brzozowy (Opegrapha betulina) ma dwie odmiany. Jedną, varietas betulina, spotykamy na korze drzew liściastych, drugą, var. herbarum, na pędach trzciny (Phragmites communis) i innych traw. Występowanie niektórych gatunków porostów ograniczone może być nie tylko do konkretnego gatunku drzewa, lecz wręcz do jednej jego partii będącej w okreś-lonym wieku. Przykładowo: promianek kruchy (Bactrospora dryina) rośnie jedynie w cienistych lasach u nasady pni starych dębów.

Aby dany gatunek mógł występować, wszystkie wymagania w stosunku do rodzaju podłoża, jego składu chemicznego, dostępu wody, nasłonecznienia itp. muszą być ściśle spełnione. Tylko ogromna różnorodność owych wymagań, występująca u różnych gatunków porostów powoduje, że są one tak wszędobylskie. Właściwość ta przyczynia się do tego, że organizmy te są doskonałymi bioindykatorami, czyli wskaźnikami stanu środowiska, szczególnie przydatnymi do oceny stopnia zanieczyszczenia atmosfery. Znając wymagania i tolerancję poszczególnych gatunków, na podstawie analizy flory porostów na danym terenie możemy wnioskować np. o średnim stężeniu SO2 w powietrzu, czy też np. o zakwaszeniu podłoża przez kwaśne deszcze.

Kresecznica (Xylographa), rytek (Litogtapha), liternica (Phaeographis), czartopis (Melaspilea), pismaczek (Opergrapha), rysek (Enterographa), literak (Graphis) - powyginane, kreskowane owocniki wszystkich tych rodzajów porostów tworzą różne wzory i rysunki

Kresecznica (Xylographa), rytek (Litogtapha), liternica (Phaeographis), czartopis (Melaspilea), pismaczek (Opergrapha), rysek (Enterographa), literak (Graphis) - powyginane, kreskowane owocniki wszystkich tych rodzajów porostów tworzą różne wzory i rysunki
Fot. Andrzej Kepel

Poddając plechy analizie chemicznej, zbadać można zawartość w nich metali ciężkich, które organizmy te wchłaniają i akumulują nieraz w ogromnych stężeniach.

Przechadzając się ostatnio po Poznaniu, mogli Państwo zauważyć w różnych jego punktach niewielkie płytki z kawałkami porośniętej porostami kory. Zawieszone są one na drzewach na wysokość ok. 3,5-4 m. Porost ten to pustułka pęcherzykowata (Hypogymnia physodes), powszechnie stosowana do tak zwanego „testu płytkowego”. Próbki pobrane z miejsca o małym stopniu zanieczyszczenia atmosfery porozmieszczałem na terenie całego miasta. Analizując następnie tempo zamierania plech, zawartości chlorofilu czy ilość zakumulowanych metali ciężkich, będę mógł wnioskować o stanie atmosfery w poszczególnych miejscach Poznania. Powtarzając te badania o różnej porze roku można się dowiedzieć, jak stopień zanieczyszczenia rozkłada się w czasie.

Metody bioindykacji mają dwie podstawowe zalety, decydujące o ich przewadze nad badaniami chemicznymi i elektronicznymi. Po pierwsze - są od nich dużo tańsze, po drugie - przy ich pomocy poznajemy nie tylko skład chemiczny atmosfery, ale jej rzeczywiste oddziaływanie na organizmy żywe. A to przecież uzależnione jest od wielu innych czynników, jak nasłonecznienie, wiatry itp..

Niestety, wszystkie opisane wyżej metody mogą być wykorzystywane jedynie przez dysponujących fachowym sprzętem i wiedzą specjalistów. Nawet zwykłe oznaczenie gatunku znalezionego porostu, wymaga w wielu przypadkach specjalnych odczynników i mikroskopu.

U większości gatunków pawężnicy (Peltigera) komponent glonowy plechy stanowią prymitywne sinice (Cyanophyta)

U większości gatunków pawężnicy (Peltigera) komponent glonowy plechy stanowią prymitywne sinice (Cyanophyta)
Fot. Andrzej Kepel

Czy przeciętny miłośnik przyrody, umiejący nie tylko „patrzeć”, ale i „dostrzegać”, może na podstawie obserwacji porostów wyciągnąć jakieś wnioski na temat stanu środowiska? Otóż może i to z dość dużą dokładnością. Służy temu np. tak zwana „skala porostowa”. Jest to specjalna tablica zawierająca zdjęcia kilku pospolitych, łatwo rozróżnialnych porostów, których obecność bądź jej brak mogą świadczyć o stężeniu SO2 w powietrzu. W Polsce popularna jest obecnie taka skala opracowana przez biologów z Wrocławia. Jednak nawet bez niej można sobie nieźle poradzić. Przyjrzyjmy się pobliskim drzewom liściastym. Jeśli na ich korze występują wszystkie formy porostów, łącznie z tak bogato rozgałęzionymi formami krzaczkowatymi jak brodaczka (Usnea) - możemy oddychać pełną piersią. Powietrze jest tutaj niemal idealnie czyste. Im większe stężenie toksyn, tym więcej form porostów znika z naszych drzew. Z dużym przybliżeniem można powiedzieć, że podatność porostów na toksyny uzależniona jest od stosunku ich masy do powierzchni wystawionej na działanie powietrza. W pierwszej kolejności giną więc porosty krzaczkowate, później krzaczkowato-listkowate i listkowate. Na skraju dużych miast można spotkać jeszcze najbardziej odporne formy listkowate oraz łuseczkowate. Przeważają jednak porosty skorupiaste, ściśle przylegające do kory. W centrum, drzewa pozbawione są zwykle nawet tych ostatnich. Obszary takie nazywamy „pustynią porostową”. Nawet tu jednak można często spotkać te organizmy rosnące na tynku i betonie. Zawierające wapń podłoże w pewnym stopniu neutralizuje działanie kwaśnych deszczy. Szczególnie odporne są formy o naprawdę znikomej plesze jak misecznica pospolita (Lecanora dispersa) lub tak zwane endolityczne, żyjące pod powierzchnią skały (czy betonu), na zewnątrz wystawiające jedynie owocniki, jak różni przedstawiciele rodzaju brodawnica (Verrucaria).

Wiele górskich skał jest „pomalowanych” porostami

Wiele górskich skał jest „pomalowanych” porostami
Fot. Andrzej Kepel

Wykorzystując porosty do oceny stanu środowiska musimy jednak pamiętać, że nie ma prostej zależności między danym czynnikiem szkodliwym a występowaniem porostów. Na obecność i kondycję tych organizmów ma wpływ pełen kompleks czynników zewnętrznych, a więc zarówno zanieczyszczenie gazami lub pyłami, jak i np. brak wody, światła czy odpowiedniego podłoża.

Czy oprócz bioindykacji, porosty mogą przydać się do czegoś człowiekowi? Przede wszystkim mogą stanowić one bogaty w węglowodany dodatek do pożywienia ludzi i zwierząt a czasem wręcz ich jedyny pokarm. Znanym przykładem są tutaj chrobotki (Cladonia) i inne porosty naziemne, rosnące daleko na północy w tundrze. Na całym świecie różne gatunki porostów wykorzystywane są do celów kulinarnych. Nie wykluczone że biblijną „manną” była roznoszona przez wiatr misecznica jadalna (Lecanora esculenta), która do dziś spożywana jest przez ludy zamieszkujące półpustynne tereny Azji i północnej Afryki. Również z wielu występujących w Polsce gatunków można sporządzić smaczne potrawy. Pamiętajmy jednak, że najczęściej używana do tego celu płucnica islandzka (Cetraria islandica) jest w naszym kraju objęta ochroną prawną. Specyficzne „spożywcze” znaczenie miała niegdyś jaskrota wilcza (Letharia vulpina). Jej sproszkowaną plechą posypywano padlinę, którą wykładano dla lisów i wilków. W ten sposób truto te biedne zwierzęta. W czasie II wojny światowej, aby zaradzić brakom żywności, uczeni radzieccy opracowali metodę otrzymywania z porostów glukozy i niezwykle strategicznego surowca - spirytusu. Sproszkowaną mąklę tarniową (Evernia prunasti) dodawano niegdyś do chleba, aby przydać mu aromatu. Obecnie przemysł kosmetyczny wykorzystuje ją dla utrwalania zapachów.

Od najdawniejszych czasów wykorzystywano porosty w medycynie ludowej. Świadczą o tym już choćby same ich nazwy, jak np. płucnica islandzka (Cetraria islandica) czy granicznik płucnik (Lobaria pulmonaria). Obecnie po odkryciu antybiotycznych właściwości niektórych kwasów porostowych - substancji wytwarzanych wyłącznie przez te organizmy, zainteresowanie medycyny porostami ponownie wzrosło.

Naziemne chrobotki (Cladonia) tworzą często gęste kępy lub murawy

Naziemne chrobotki (Cladonia) tworzą często gęste kępy lub murawy
Fot. Andrzej Kepel

Obrost modry (Physcia caesia) jest przykładem porostu listkowatego

Obrost modry (Physcia caesia) jest przykładem porostu listkowatego
Fot. Andrzej Kepel

Barwniki odpowiedzialne za różnorodne kolory plech porostowych również wykorzystywane były przemysłowo. Jakkolwiek w większości zostały one obecnie wyparte przez przemysł chemiczny, to jednak do dziś, znany wszystkim z lekcji chemii lakmus otrzymuje się z porostów, np. z ochrostów - grubego i spękanego (Ochrolechia parella, O. tartarea).

Wnikliwemu obserwatorowi przyrody porosty mogą dostarczyć wielu informacji o zachodzących na danym terenie zjawiskach. Mówiliśmy już o rodzaju podłoża czy zanieczyszczeniu atmosfery. Obecność ptasich gniazd mogą zdradzać azotolubne porosty, rosnące w miejscach „użyźnianych” ptasimi odchodami. Jeśli przyjrzymy się w górach rumowisku skalnemu, na podstawie wielkości plech niektórych bardzo powoli i równomiernie rosnących porostów skorupiastych, możemy stwierdzić, ile lat temu zeszła tędy lawina.

Odnożyca jesionowa (Ramalina faxinea) - typowy porost krzaczkowaty

Odnożyca jesionowa (Ramalina faxinea) - typowy porost krzaczkowaty
Fot. Andrzej Kepel

Ile jeszcze tajemnic i niespodzianek kryją te arcyciekawe organizmy? Niestety, niektórych nie odkryjemy już nigdy. Wiele porostów, jak np. brodaczka najdłuższa (Usnea longissima) prawdopodobnie wyginęło w Polsce całkowicie. Bardzo liczne są na wymarciu. Ochroną prawną zostały objęte tylko te, którym grozi bezpośrednie niszczenie przez człowieka, np. ze względu na okazałą, ozdobną plechę jak brodaczka (Usnea) oraz właściwości spożywcze lub lecznicze jak płucnica islandzka (Cetraria islandica) czy granicznik płucnik (Lobaria pulmonaria). Większości porostów ginących z powodu ogólnej degradacji środowiska, a zwłaszcza zanieczyszczenia atmosfery, ochrona taka nie na wiele by się zdała. Zastanówmy się więc, czy wybierając się na wycieczkę za miasto, aby tam przyjrzeć się tajemniczemu światu porostów pokrywających korę przydrożnych drzew, nie warto, zamiast samochodem, pojechać rowerem?

Andrzej Kepel


Nietoperze w... studniach

Spośród wielu miejsc, w których zimują nietoperze, takich jak bunkry, sztolnie, piwnice czy jaskinie, studnie są jednym z najdziwniejszych. Początkowo wydawało się to nam mało prawdopodobne, by można było spotkać tam większą liczbę tych zwierząt. Dopomógł nam przypadek.

„Ja mam tam zejść?!”

„Ja mam tam zejść?!”
Fot. Andrzej Kepel

Od dawna mieszkańcy wsi Rzecin, leżącej na skraju kompleksów leśnych Puszczy Noteckiej mówili, że wyciągali utopione „gacoperze” ze studni. Nikt jednak nie traktował tych informacji zbyt poważnie. Kiedyś znajoma opowiedziała mi, jak pewnego jesiennego wieczoru obserwowała nietoperze wylatujące ze studni. Sprawdziłem to, i rzeczywiście, w szczelinach między betonowymi kręgami zimowały nocki rude i gacek.

„Kończ fotografować i schodź na dół!”

„Kończ fotografować i schodź na dół!”
Fot. Andrzej Kepel

Początkowo nikt nie dawał wiary mojej obserwacji, jednak udało mi się nakłonić chiropterologa (tak nazywa się fachowo badacz nietoperzy) Rafała Bernarda do wyjazdu. Podczas pierwszej kontroli znaleźliśmy nietoperze zimujące również w innych studniach.

Opublikowaliśmy nasze dane w wydanym w Wielkiej Brytani czasopiśmie „Bat News”. Sprawa zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Było to pierwsze polskie doniesienie o hibernacji nietoperzy w takim miejscu.

Podczas ostatniej konferencji zorganizowanej przez badaczy nietoperzy w Toruniu, Marek Kowalski przedstawił dane Mazowieckiej Grupy Badaczy Nietoperzy z kontroli prowadzonych na terenie Kujaw (Lidzbarsko-Warmiński Park Krajobrazowy). Oni również znaleźli nietoperze licznie zimujące w studniach.

Najwięcej nietoperzy zimowało w obfitujących w szczeliny studniach ceglanych

Najwięcej nietoperzy zimowało w obfitujących w szczeliny studniach ceglanych
Fot. Andrzej Kepel

„Salamandra” postanowiła prowadzić dalsze badania i wraz z Rafałem Bernardem, Andrzejem Kepelem oraz Sławkiem Michalakiem zaczęliśmy regularne poszukiwania we wszystkich studniach na terenie „naszej” wsi. Zorganizowaliśmy, jak dotąd, trzy takie kontrole. Dzięki nim udało nam się ustalić, że studnie są dla nietoperzy jednym z atrakcyjniejszych miejsc na przetrwanie zimy na terenie wiejskim. Zwierzęta te zdają się wręcz przedkładać studnie nad inne kryjówki i nie sprawia im większej różnicy czy studnia jest używana, czy nie.

Jakkolwiek początkowo grupa biologów wędrująca po wsi z długą drabiną i wchodząca do wszystkich studni budziła sporą sensację, teraz, w wyniku wielu przeprowadzonych przy okazji badań rozmów z gospodarzami, nietoperze mogą spotkać w tamtej okolicy licznych przyjaciół. Nikogo też już nie zdziwią „gacki” zimujące w studni.

Andrzej Gawlak


Prawo (nie)doskonałe

Zarejestrować nierejestrowalne?

Podczas 15. Konferencji Stron Konwencji o Międzynarodowym Handlu Dzikimi Zwierzętami i Roślinami Gatunków Zagrożonych Wyginięciem (CITES) włączono do jej Załącznika II kilka kolejnych gatunków zwierząt. Oznacza to, że wkrótce zostaną one objęte obowiązkiem zgłaszania do rejestrów prowadzonych przez starostów. Do wniosku o wpis do rejestru należy załączyć dokumenty potwierdzające legalne pochodzenie posiadanych osobników. Skąd jednak właściciele tych zwierząt mają wziąć takie dokumenty, skoro do tej pory nie podlegały one ograniczeniom w handlu i żadnych dokumentów dla nich nikt nie wystawiał?

Jednym z gatunków zwierząt objętych w tym roku po raz pierwszy ochroną CITES jest nadrzewna żabka - chwytnica czerwonooka (Agalychnis callidryas). Podobnie jak pozostałe nowo objęte ochroną gatunki chwytnic (Agalychnis spp.), traszka Kaisera (Neurergus kaiseri) czy cztery gatunki legwanów z rodzaju Ctenosaura - C. bakeri, C. oedirhina , C. melanosterna i C. palearis, zostanie ona wkrótce dodana do Aneksu B rozporządzenia Rady (WE) nr 338/97 w sprawie ochrony gatunków dzikiej fauny i flory w drodze regulacji handlu nimi. Z tą chwilą zacznie w całej Unii Europejskiej podlegać ograniczeniom w obrocie komercyjnym, a w Polsce - obowiązkowi zgłoszenia do rejestru prowadzonego przez starostę (na podstawie art. 64 ustawy o ochronie przyrody). Oznacza to, że w przypadku posiadania (żywych) czy sprzedaży okazów chwytnicy, trzeba będzie dysponować dokumentami potwierdzającymi jej legalne pochodzenie. Jednym z rodzajów legalnego pochodzenia jest tzw. pochodzenie przedkonwencyjne, czyli sprzed objęcia gatunku ograniczeniami. Jak je jednak udokumentować? W niektórych krajach właściciele mogą zwrócić się do odpowiednich władz o wystawienie świadectwa pochodzenia przedkonwencyjnego. W Polsce takim dokumentem mogłoby być zaświadczenie o wpisie do rejestru przed datą objęcia ochroną. Niestety - nie ma podstaw prawnych, by przed objęciem gatunku ochroną wpisać do rejestru jego okaz. Co więc należałoby zrobić?

Chwytnica czerwonooka

Chwytnica czerwonooka
Fot. Borys Kala



Ministerstwo Środowiska od kilku lat dysponuje projektem nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, przygotowanym przy współpracy „Salamandry”, przewidującym m.in. wprowadzenie okresu przejściowego, w którym po dodaniu gatunku do listy taksonów chronionych, można by zarejestrować należące do niego zwierzę bez dokumentów. Ostatnio pojawiła się szansa, że zapis ten zostanie zaproponowany do wprowadzenia do ustawy.

Nie ma jednak pewności, czy zmianę tę uda się wprowadzić na czas. Jeśli nie - po wpisaniu nowych gatunków do Aneksu B posiadacze ich okazów będą musieli radzić sobie w ramach obowiązującego prawa. Lista dowodów, które mogą świadczyć o legalnym (w tym wypadku - przedkonwencyjnym) pochodzeniu okazu nie jest ograniczona. Może to być każdy dokument, który przekonująco zaświadcza o posiadaniu okazu przed datą wejścia w życie przepisu nowelizującego Aneks.

Nie polecam fotografowania okazów na tle aktualnej gazety. W ten sposób nawet bez uciekania się do fotomontażu łatwo można próbować „udowodnić” posiadanie w niemal dowolnym dniu od czasu upowszechnienia się druku, pożyczając stare czasopismo z biblioteki. Nie byłby to więc przekonujący dowód. Najlepsze (w pełni zgodne z przepisami) wydają się dwa rozwiązania. Już teraz można zwrócić się do urzędowego (powiatowego) lekarza weterynarii o wydanie zaświadczenia, iż danego dnia posiada się zwierzę z konkretnego gatunku. Jako że potrzebę takiego zaświadczenia posiadacz zwierzęcia może wykazać, powinno być ono, po przeprowadzeniu kontroli, wydane. Rozwiązaniem alternatywnym jest zgłoszenie wniosku o wpisanie do rejestru niezwłocznie po opublikowaniu rozporządzenia o nowelizacji Aneksu, ale przed jego wejściem w życie (w tym wypadku dowodem świadczącym o posiadaniu okazu przed wejściem w życie ograniczeń byłaby data złożenia wniosku). Jest to jednak rozwiązanie nieco ryzykowne i wymaga stałego śledzenia stanu przepisów. Termin wejścia w życie może być bardzo krótki po opublikowaniu (np. 3 dni).

W przypadku zwierząt posiadanych już w chwili objęcia gatunku ochroną, teoretycznie wniosek o wpis do rejestru (wraz z dokumentami świadczącymi o legalnym pochodzeniu) należy złożyć w ciągu 14 dni od wejścia w życie tej nowelizacji. Przy składaniu wniosku w tym terminie wnioskodawca możne też jako dowód legalnego pochodzenia spróbować przedstawić oświadczenie, że zwierzę było już w jego posiadaniu w chwili objęcia go ochroną. W pierwszych dniach obowiązywania nowej listy oświadczenia takie powinny być traktowane jako bardzo wiarygodne i mogą być uznawane przez starostów za wystarczające.

Należy mieć nadzieję, że prędzej czy później uda się jednak doprowadzić do takiej zmiany w ustawie o ochronie przyrody, by przewidywała sytuacje regularnych zmian w załącznikach CITES, i właściciele zwierząt świeżo objętych ochroną nie będą musieli stosować „wyjść awaryjnych”.

Andrzej Kepel

Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023