Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Nie taki wilk straszny

„Nigdy nie atakowały tak blisko zabudowań”, „Wilki podchodzą pod domy”, „Wataha wilków atakuje na Pomorzu!”, „Wilki nękają mieszkańców i pożerają psy, dzieci boją się wychodzić”, „Wilki podchodzą coraz bliżej ludzi”, „Wilk atakuje w biały dzień”, „Wilków jest coraz więcej, obserwują mieszkańców”, „Rośnie liczba ataków wilków”, „Wilki znów zaatakowały we wsi” – to tylko próbka nagłówków internetowych. „Nie wiem, jak się obronić przed tymi bestiami” – popularna gazeta cytuje zachodniopomorskiego hodowcę krów. „Ludzie się boją, przestali do lasu chodzić, lepiej pilnują małych dzieci” – relacjonuje sołtys jednej z bieszczadzkich wsi. Obraz, który się wyłania z prasy, może mrozić krew w żyłach – czyżby wilków w Polsce rzeczywiście było aż tak dużo? Czy rzeczywiście zagrażają ludziom? Wskazywać na to mogą również niektóre komentarze pod artykułami. Z badań naukowców wynika coś zupełnie innego, jednak opinia publiczna nie zawsze chce przyjąć do wiadomości płynące z nich wnioski. Czy rzeczywiście wilk jawi nam się jako krwiożercza bestia, szkodnik, którego trzeba jak najszybciej wytępić? Czy taki obraz przekazujemy naszym dzieciom?

Fot. Pixabay

Żeby to sprawdzić, postanowiłam... znów zajrzeć do Internetu, a dokładniej – przeprowadzić ankietę internetową. Oczywiście trudno w ten sposób zebrać pełne dane na temat społecznego odbioru wilków, dlatego skupiłam się tylko na części populacji. W ankiecie wzięli udział rodzice dzieci w wieku szkolnym – głównie kobiety (90%) w wieku 25–50 lat, wykształcone, z dużych miast, korzystające na co dzień z Internetu, w tym mediów społecznościowych. Większość z nich widziała wilka tylko w ogrodzie zoologicznym, a do lasu chodzi raz na kilka tygodni lub rzadziej (tylko 34% bywa w lesie raz w tygodniu lub częściej). Jaki obraz wilka przekazuje swoim dzieciom pokolenie rodziców z Facebooka?

Prawie 50% respondentów było przekonanych, że w ich okolicy wilków nie ma, kolejne 21% uznało, że nie ma na ten temat wiedzy. Bo wilków, wbrew alarmującym doniesieniom mediów, rzeczywiście w Polsce jest niewiele – około 1300 osobników. Oznacza to, że na jednego wilka przypada prawie 30 tysięcy ludzi – tyle mieszkańców ma średnie miasteczko. Jeśli spojrzymy na mapę występowania wilka w Polsce, stworzoną w 2016 roku przez Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”, to zobaczymy mozaikę mniejszych i większych plam. Wilki występują w całych Karpatach i Górach Świętokrzyskich, ale w Sudetach wciąż pojawiają się sporadycznie. Są obecne w większości kompleksów leśnych we wschodniej Polsce (Puszcza Solska, Sandomierska, Białowieska, Knyszyńska, Augustowska, Piska). Są w Kampinosie i w dużej części doliny Wisły. Jest ich już sporo w Polsce północnej i zachodniej, szczególnie na ziemi lubuskiej i Pomorzu Zachodnim. Ale wciąż na mapie rozmieszczenia wilka w Polsce jest wiele białych plam – niemal cała Polska południowo-zachodnia, środkowa, większość Wielkopolski czy Mazowsza to miejsca, gdzie wilków się nie spotyka. Oczywiście, sytuacja szarego drapieżnika jest dziś dużo lepsza niż pięćdziesiąt lat temu, kiedy wskutek masowego tępienia przez odstrzał, trucie czy zabijanie szczeniąt liczba wilków w Polsce spadła poniżej stu, czy nawet kilkanaście lat temu, kiedy w ogólnopolskiej inwentaryzacji stwierdzono ich około pięciuset. Jeszcze w latach 70. XX wieku za zabijanie wilków, w tym również trucie i wybieranie szczeniąt z nor, wypłacano wysokie nagrody. Dziś nikt legalnie wilków nie zabija, ale często padają one ofiarą kłusowników. W listopadzie 2017 roku w Węgorzewie przy granicy Polski i Obwodu Kaliningradzkiego straż graniczna znalazła we wnykach samca wilka złapanego w pętlę z drutu. Na szczęście „Pogranicznika” udało się uratować. Wilki bywają też nielegalnie strzelane, czasem „przez pomyłkę” – w ostatnich latach kilkukrotnie myśliwi tłumaczyli śmierć wilków na polowaniu... pomyleniem go z dzikiem czy jenotem. Poważnym zagrożeniem dla wilków jest rozbudowana sieć drogowa – zwierzęta giną pod kołami samochodów. Tymczasem śmierć nawet jednego wilka z pary rodzicielskiej może mieć zgubny wpływ na całą grupę rodzinną, szczególnie na pozostawione bez opieki młode


Małe wilczki otwierają oczy po 12–15 dniach
Fot. Cezary Korkosz

Maluchy w pierwszych tygodniach życia żywią się mlekiem mamy, potem dostają również przeżute i częściowo strawione przez dorosłe osobniki mięso. Aby skłonić matkę do zwymiotowania posiłku, liżą ją po pysku
Fot. Cezary Korkosz

Jaki jest wilk? Dziki, piękny, inteligentny, silny i wolny. Takie określenia najczęściej wybierali respondenci ankiety, zapytani o cechy, z jakimi kojarzą im się te drapieżniki. Wygląda na to, że mimo baśni o Czerwonym Kapturku czy mrożącej krew w żyłach historii z „Akademii Pana Kleksa”, która nawet miłośnikom wilków może śnić się po nocach, zwierzę to nie ma już aż tak złej sławy – przynajmniej w miejskiej, wykształconej części społeczeństwa. Wilk jest też rodzinny, opiekuńczy, niezależny, dumny, odważny i drapieżny – takie określenia wybierano w drugiej kolejności. Oznacza to, że wzrasta wiedza na temat biologii wilków – zwierząt stadnych, żyjących w grupach rodzinnych, opiekujących się troskliwie swoimi szczeniętami. Zdecydowanie w mniejszości znalazły się określenia pejoratywne, takie jak zły, tchórzliwy, szkodliwy czy okrutny. Nikt nie zaznaczył, że wilk jest brzydki. Może dlatego, że wiedzę na temat wyglądu tych zwierząt czerpiemy już nie z przerysowanych wizerunków w książkach dla dzieci, nie z wyobraźni podsycanej krwawymi opowieściami, ale z powszechnie dostępnych fotografii?

Bo wilk naprawdę jest piękny – trudno temu zaprzeczyć. Choć jego pełna polska nazwa brzmi wilk szary, wilcza sierść może przybierać różne barwy – od białej, przez różne odcienie szarości, często z domieszką brązów czy rudości, aż po niemal czarną, choć w populacji europejskiej zróżnicowanie umaszczenia nie jest aż tak duże. Różne mogą być też kolory wilczych oczu, w odcieniach szarego, żółtego, pomarańczowego, brązowego czy zielonego, jednak w odróżnieniu od psich nie bywają niebieskie. Nie zdarza się też u wilków heterochromia, czyli różne zabarwienie tęczówek. Wilk jest dużym zwierzęciem – samce mogą osiągać długość 100–130 cm i ważyć 30–60 kg. Tropy wilka są również duże, ich długość wynosi od 10 do 13,7 cm, a szerokość 8–10 cm. I choć zdarzają się psy większe od wilków, to zaawansowany tropiciel potrafi rozpoznać charakterystyczny układ wilczych tropów. Wilki poruszają się stępa, kłusem i galopem, a prędkość, jaką potrafią rozwinąć na krótkim dystansie, to 60 km/h. Zwykle jednak wędrują niespiesznie w tempie szybkiego marszu, przechodząc dziennie około 20 km, choć odnotowano przypadki, kiedy zwierzęta te pokonywały nawet 160 km na dobę. W kwietniu 2009 roku w okolicy Mużakowa (Bad Muskau) w Niemczech oznakowano telemetrycznie trzy młode wilki, z których jeden – nazwany przez naukowców Alan – przez pół roku przewędrował ponad 1500 km, odwiedzając Polskę, Litwę i Białoruś, przepływając przez Wisłę, przechodząc w kilku miejscach nad autostradami... Ślad po Alanie zaginął, ale jego wędrówka pokazuje, że wilki mogą przemieszczać się na naprawdę duże odległości, szukając odpowiednich miejsc do życia. Sporo po drodze ryzykują...


Wilki poruszają się stępem, kłusem lub galopem
Fot. Tomasz Ogrodowczyk

Przy identyfikowaniu tropów ważne są nie tylko ich wielkość i kształt, ale też odległość między nimi i rozmieszczenie
Fot. Antoni Kasprzak

Ponad 70% ankietowanych poszłoby z dzieckiem na spacer do lasu, w którym żyją wilki, choć tylko niecałe 40% chciałoby je na spacerze spotkać. Gdyby podobną ankietę przeprowadzić wśród wilków, zapewne miałyby one jeszcze mniejszą chęć na spotkanie z ludźmi. Wilki, przez setki, a może tysiące lat tępione, zabijane i straszone, panicznie boją się ludzi i unikają ich, jak tylko mogą. Doskonale wyostrzone zmysły pozwalają im w porę nas usłyszeć, zauważyć, a przede wszystkim wyczuć – i oddalić się czym prędzej... To dlatego nawet w lasach, w których wilki występują, spotkania z nimi zdarzają się tak rzadko – czasem pewnie przechodzimy całkiem blisko zwierzęcia, które przyczaja się i tkwi nieruchomo w leśnym gąszczu, byle nie zauważył go odwieczny prześladowca. Zdarza się jednak, że wilki atakują zwierzęta gospodarskie – według danych Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” rocznie drapieżniki te zabijają w Polsce około 600 zwierząt gospodarskich, najczęściej owce, kozy, bydło, rzadziej konie i psy, zdarzają się też ataki na hodowane daniele, muflony czy jelenie. Jest to zaledwie 0,002% stanu krów i 0,06% stanu owiec w Polsce. Najczęściej ataki te są skutkiem niewłaściwej ochrony zwierząt i braku odpowiednich zabezpieczeń przed wilkami, takich jak specjalne ogrodzenia, fladry czy psy pasterskie. Zdarza się, że w atakach na zwierzęta gospodarskie specjalizują się konkretne osobniki. Na przyzwyczajenie zwierząt dzikich do zapachu i smaku zwierząt gospodarskich może wpływać m.in. wykładanie padliny krów czy owiec przy ambonach i czatowniach. Wilki nie są jednak zagrożeniem dla ludzi ani nie przyczyniają się do realnych strat gospodarczych. Ich naturalnym pożywieniem są jelenie, sarny, dziki i łosie, a także drobne zwierzęta, takie jak: gryzonie, zające, borsuki, bobry, ptaki i bezkręgowce. Dietę uzupełniają owocami i ziołami.


Futro wilków doskonale chroni je przed zimnem i wilgocią
Fot. Antoni Kasprzak

U wilków, podobnie jak u ludzi, emocje malują się na „twarzy”. Zadowolony wilk ma otwarty pysk z luźno wiszącym językiem i uszami ustawionymi do przodu
Fot. Tomasz Ogrodowczyk

Tymczasem w ostatnich latach, a szczególnie gorąco w ostatnich miesiącach powraca w Polsce dyskusja nad wprowadzeniem legalnych polowań na te piękne drapieżniki... Niektórzy myśliwi uzasadniają tezę „wilków jest za dużo” tym, że... zmniejsza się liczba saren i jeleni, a przez to trzeba ograniczyć polowania na nie lub nawet je wstrzymać. A po co właściwie polować na sarny i jelenie? No cóż, jednym z argumentów jest założenie, że ich także jest „za dużo” i przyczyniają się do szkód w uprawach rolnych i leśnych. To, w jaki sposób dziś patrzymy na dynamikę liczebności drapieżników i kopytnych, jest więc zależne również od tego, jak widzimy rolę łowiectwa. Jeśli myśliwi tylko zastępują w przekształconym ekosystemie drapieżniki, których jest za mało, to przywrócenie regulacyjnej i selekcyjnej roli wilków powinno być postrzegane jako zjawisko pozytywne, pozwalające na ograniczenie polowań – trzeba tylko dokonać odpowiednich modyfikacji w planach pozyskania zwierzyny. Jeżeli jednak wciąż będziemy postrzegać wilka jako konkurencję dla człowieka, który chce zabijać dla zysku, dla sportu, dla tradycji – bo przecież nie z głodu – wtedy rzeczywiście może się wydawać, że wilków jest dużo i zagrażają „naszym” zasobom saren, dzików czy jeleni, które nam się należą jako panom stworzenia... Ale czy wtedy nie będzie hipokryzją opowiadanie o łowiectwie jako działalności niezbędnej, koniecznej i pożytecznej?


Wilcze dzieci spędzają mnóstwo czasu na wspólnej zabawie
Fot. Lech Jędras

Młode wilki zaczynają polować z rodzicami po zmianie zębów na stałe
Fot. Antoni Kasprzak

Tak, są w Polsce miejsca, gdzie ludzie boją się wilków. Lęk podsycany jest przez media, przez lokalnych hodowców, którzy chcą uniknąć strat i chętnie pozbyliby się drapieżników jak za starych dobrych czasów, przez niektórych myśliwych, którzy widzą w wilkach wrogów i konkurencję. Atmosferę dodatkowo podgrzewają krążące po Internecie filmiki dużych grup wilków nagranych rzekomo niedawno przez fotopułapkę pod Zieloną Górą czy na Pomorzu, które w rzeczywistości okazują się materiałami sprzed lat, z Białowieży czy nawet z innego kontynentu... Człowiek wciąż jest wrogiem wilków, a wilki słusznie się ludzi boją. Jednak nawet wobec dyskusji o wprowadzeniu odstrzału, który – miejmy nadzieję – nigdy nie dojdzie do skutku, sytuacja jest przecież dużo korzystniejsza dla wilków niż jeszcze kilkadziesiąt czy kilkanaście lat temu. Wilków przybywa, ale przybywa też ich przyjaciół. Na spotkaniach promujących książkę Adama Wajraka „Wilki” sale pękały w szwach i to wcale nie od oburzonych hodowców z widłami, ale od dzieciaków zafascynowanych tymi pięknymi zwierzętami i dziką przyrodą. Coraz więcej ludzi kocha wilki i marzy o spotkaniu z nimi. Ja również.

Możliwe jednak, że rośnie nowy mit. Wśród najmniej popularnych zwierząt, które respondenci chcieliby spotkać na spacerze z dzieckiem, obok dyżurnej już na podium żmii oraz dzika znalazł się... szakal.

Marta Jermaczek-Sitak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Klub Przyrodników

Wybór numeru