Lato i wczesna jesień to czas na kolejne wycieczki w poszukiwaniu grzybów, których stanowiska warto otoczyć ochroną. Zapraszam na kontynuację mikologicznych poszukiwań.
Zakwita dziki bez czarny, na polanach leśnych pachnie dojrzewającymi poziomkami, w powietrzu unosi się zapach robinii akacjowej, w szkołach uczniowie i nauczyciele bardziej myślą o szumiącym morzu niż o skracaniu ułamków. A w lasach? W lasach zaczynają się pojawiać owocniki kolejnych chronionych gatunków. Już w czerwcu można spotkać owocniki grzybowych osobliwości – gwiazdoszy (Geastrum sp.). Wszystkie 17 gatunków z tego rodzaju, stwierdzonych w Polsce, podlega ochronie. Niektóre z gwiazdoszy są bardzo rzadkie, spotykane na pojedynczych stanowiskach, np. gwiazdosz angielski (G. berkeleyi), węgierski (G. hungaricum), brodawkowy (G. corollinum), kwiatuszkowaty (G. floriforme) czy jeden z najokazalszych – gwiazdosz wzniesiony (G. fornicatum). Inne są częściej spotykane. W lasach i parkach możemy wypatrzyć charakterystyczne owocniki gwiazdosza potrójnego (G. triplex), rudawego (G. rufescens), prążkowanego (G. striatum) czy frędzelkowanego (G. fimbriatum). W borach może uda nam się zobaczyć niewielkie gwiazdosze czteropromienne (G. quadrifidum), a na wydmach śródlądowych i suchych murawach – gwiazdosza najmniejszego (G. minimum) lub karzełkowatego (G. schmidelii). Wszystkie one, choć różnią się wielkością, mają bardzo charakterystyczną cechę – ich początkowo kuliste owocniki rozwijają się tuż pod powierzchnią ziemi, a dojrzewając ukazują na powierzchni podłoża i rozchylają gwiazdkowato ramiona pękającej osłony zewnętrznej, która otula kulistą osłonę wewnętrzną, zawierającą zarodniki. Podobnym do gwiazdoszy gatunkiem jest włosogwiazd czarnogłowy (Trichaster melanocephalus), którego otwierające się ramiona osłony zewnętrznej ukazują masę nieosłoniętych już niczym zarodników. Bliskim krewnym gwiazdoszy jest też gwiazda wieloporowa (Myriostoma coliforme), charakteryzująca się kilkoma szyjkami u podstawy kulistej osłony wewnętrznej i kilkoma otworami, którymi wysypują się dojrzałe zarodniki. Bardzo podobny pokrojem do gwiazdoszy jest też chroniony promieniak wilgociomierz (Astraeus hygomericus), zwany leśnym barometrem, bo reaguje na zmiany wilgotności otoczenia. W czasie suszy jego ramiona stulają się i okrywają kulistą osłonę wewnętrzną, a gdy zwiększa się wilgotność powietrza, ramiona rozpościerają się, przyjmując charakterystyczny „gwiazdoszowaty” wygląd.
Leśny „barometr” – promieniak wilgociomierz – chociaż wyglądem przypomina gwiazdosze, jest bardziej spokrewniony z tęgoskórami |
Gwiazdosz potrójny tworzy duże owocniki. Pod kulistą osłoną skrywającą zarodniki najczęściej tworzy się charakterystyczny, mięsisty kołnierz. |
Zaczynają się wakacje, w powietrzu unosi się słodki zapach kwitnącej lipy, na polanach dojrzewają maliny, a w sadach pierwsze, wczesne odmiany jabłek i gruszek. W lasach pojawia się coraz więcej gatunków grzybów. Zaczynają ukazywać się też pierwsze owocniki grzybów borowikowatych.
Borowik korzeniasty ma jasny kapelusz, żółte pory i trzon oraz gorzki smak miąższu. Rośnie na glebach zasobnych w wapń. W Polsce znany jest z bardzo nielicznych stanowisk.
Fot. Lukáš Faturík
Gdy w 2004 roku pojawiła się nowa lista chronionych gatunków, w mediach zawrzało: „Nie będzie wolno zbierać prawdziwków? Maślaki też chcą chronić – przesada!!!”. Okazało się, że pod ochronnym parasolem prawa znalazły się bardzo rzadko spotykane, niewykorzystywane kulinarnie gatunki borowików. Pierwszym z nich jest borowik korzeniasty (Boletus radicans), jeden z najrzadziej spotykanych, mający w Polsce zaledwie kilka współcześnie znanych stanowisk. Jego okazałe owocniki o jasnych, białawoszarych kapeluszach, wyraźnie żółtych rurkach i żółtym, zwężonym u podstawy trzonie, wyrastają w lasach liściastych pod dębami, bukami i lipami, najczęściej na wapiennych glebach. Cechą charakterystyczną tego borowika są jasne barwy owocnika, brak czerwonych i brązowych elementów oraz delikatna siateczka na górnej połowie trzonu. Bardziej barwny, ale jeszcze rzadziej spotykany jest borowik królewski (B. regius). Jego czerwony kapelusz kontrastuje z jaskrawożółtymi porami i trzonem, który również w górnej połowie ma delikatną siateczkę. Spotkać go można latem i jesienią, przede wszystkim w lasach dębowych lub bukowych.
Ten skrajnie rzadki w Polsce, okazały borowik królewski, w pełni zasługuje na ochronę
Fot. Vladimír Kunca
Bardzo charakterystyczny jest, stosunkowo często spotykany, borowik pasożytniczy (podgrzybek tęgoskórowy, podgrzybek pasożytniczy) (Boletus parasiticus = Xerocomus parasiticus). Jego grzybnia rozwija się wewnątrz żywych owocników tęgoskóra cytrynowego (pospolitego) (Scleroderma citrinum), więc występowanie borowika pasożytniczego jest ściśle uzależnione od obecności tego gatunku. Zazwyczaj z jednego tęgoskóra wyrasta kilka niewielkich, brązowożółtawych owocników borowika o kapeluszach osiągających średnicę kilku centymetrów.
A maślaki? Z maślakami jest podobnie jak z borowikami. Owszem, są chronione, ale wyłącznie trzy gatunki, które są gatunkami rzadkimi lub jedynie lokalnie występującymi stosunkowo często. Dwa związane są symbiozą mikoryzową1 z modrzewiem. Pierwszy to maślak (borowiec) dęty (Suillus (Boletinus) cavipes), rosnący głównie na terenach górskich. Jego żółtobrązowy do czerwonobrązowego, kosmkowaty kapelusz, duże, żółte pory zbiegające na trzon i występowanie na nim wyraźnego pierścienia, powinny być wystarczającymi cechami pozwalającymi jednoznacznie zidentyfikować ten gatunek. Drugi to bardzo rzadki maślak trydencki (S. tridentinus), znany z Tatr i Sudetów. Jego żółty do pomarańczowordzawego kapelusz pokryty jest włóknistymi łuseczkami przylegającymi do lekko śluzowatej powierzchni skórki kapelusza. Początkowo żółte pory szybko stają się pomarańczowoczerwone, a nad błoniastym pierścieniem na trzonie widać siateczkę o wydłużonych oczkach.
Szyszkowiec nazywany „starym człowiekiem z lasu”, ma bardzo charakterystyczny wygląd. Zamieszkuje najczęściej pod bukami.
Fot. Grażyna Domian
Trzeci gatunek – maślak błotny (żółtawy) (S. fl avidus) – wyrasta najczęściej na torfowiskach. Jego egzystencja jest uzależniona od zachowania wilgotnych torfowych ekosystemów z sosną, z którą związany jest mikoryzą. Maślak błotny ma barwy bardziej stonowane, raczej żółtawe do żółtawobrązowawych. Powierzchnia kapelusza jest gładka, śliska, z bardzo nielicznymi włókienkami. Żółtobrązowe rurki kontrastują z żółtawym kapeluszem i żółtawym trzonem. Delikatny pierścień na trzonie szybko zamienia się w słabo widoczną pierścieniowatą strefę.
Prawo rozpościera swój parasol ochronny również nad charakterystycznym i łatwym do rozpoznania poroblaszkiem żółtoczerwonym (Phylloporus pelletieri), który rośnie w lasach liściastych i mieszanych, głównie pod bukami, grabami, dębami oraz sosnami i świerkami. Na pierwszy rzut oka owocnik poroblaszka wydaje się być podgrzybkiem o zamszowym, brązowoczerwonym kapeluszu, jednak złocistożółte blaszki na spodzie kapelusza rozwiewają wątpliwości diagnostyczne. Blaszki często są połączone ze sobą poprzecznymi przegrodami – ta cecha odzwierciedlona jest w nazwie rodzajowej. Jeszcze bardziej charakterystyczne owocniki tworzy szyszkowiec łuskowaty (Strobilomyces strobilaceus). Szarobrązowy kapelusz i trzon pokryte są dużymi, jedwabistymi kosmkami tworzącymi grube łuski. Rurki na spodzie kapelusza, początkowo białawe, w miarę rozwoju owocnika stają się szarobrązowe, po uszkodzeniu czerwieniejące i czerniejące. Młode owocniki mają rurki przesłonięte watowatą, szarawą osłoną, której resztki często zwisają z brzegów starszych kapeluszy. Szyszkowca najczęściej spotkać można pod bukami, rzadziej pod jodłami i świerkami.
Na leśnych przydrożach fioletowieją kwiaty wrzosu, w borach czerwienieją borówki brusznice, uczniowie znowu zasiadają w szkolnych ławkach – zaczyna się jesień. Jeśli jest wilgotno, w lasach roi się od... grzybiarzy. Oprócz wielu pospolitych i jadalnych gatunków grzybów można też wtedy znaleźć sporo gatunków chronionych.
Jaskrawe, językowate owocniki płomykowca galaretowatego wyrastają najczęściej kępkami na brzegach dróg. W Polce jest rzadko spotykany.
Fot. Vladimír Kunca
W borach może uda nam się spotkać bardzo rzadkiego szaraczka sosnowego (Boletopsis grisea), związanego mikoryzowo z sosną, i jego bliskiego krewnego związanego ze świerkiem – szaraczka świerkowego (B. leucomelaena). Obydwa gatunki są do siebie podobne i czasem łączone w jeden. Tworzą przysadziste, krępe owocniki o szarobrązowawym kapeluszu i kontrastującymi z nim białawymi porami, wyraźnie odcinającymi się od ciemnego trzonu. Początkowo gładki kapelusz z wiekiem staje się łuseczkowaty z powodu pękającej powierzchni. Jasny miąższ po uszkodzeniu przebarwia się początkowo na różowofioletowo, a z czasem szarzeje. Jednym z najrzadziej spotykanych gatunków wczesnojesiennych jest też dwupierścieniak cesarski (Catathelasma imperiale), znany z zaledwie kilku stanowisk w Polsce. Jest to grzyb o okazałych, stosunkowo łatwych do rozpoznania owocnikach o brązowoorzechowym, nieco zamszowatym kapeluszu i blaszkach zbiegających na trzon. Bardzo charakterystyczną cechą jest podwójny pierścień na trzonie. Gatunek ten można znaleźć w górskich borach świerkowych, na wapiennych glebach. Nieco podobna do dwupierścieniaka jest, tworząca podobnie okazałe owocniki, gąska olbrzymia (Tricholoma colossus). Średnica jej brązowych kapeluszy dochodzić może do 20–25 centymetrów. Na trzonie znajduje się, wyraźny u młodych owocników, pierścień. Jasne blaszki, w miarę rozwoju stają się różowawe i pokryte rdzawymi plamami, biały miąższ po uszkodzeniu różowieje, a później staje się rdzawy. Gąskę olbrzymią znaleźć można w suchych chrobotkowych2 borach sosnowych, na piaszczystym podłożu. Zupełnie inne owocniki, galaretowate, językowate, jaskrawo czerwonoróżowe, osiągające około 10 centymetrów wysokości, tworzy płomykowiec galaretowaty (Tremiscus helvelloides). Nie ma chyba możliwości pomylenia tego gatunku z innym. Spotkamy go głównie w górskich borach świerkowych, gdzie wyrasta na zmurszałych resztkach drewna. Wyjątkowo wyrasta też na drewnie drzew liściastych. Często widywany jest na wilgotnych poboczach górskich dróg. Jeśli z górskiego boru wyjdziemy na łąkę, mamy szansę spotkać jeden z niewielu łąkowych chronionych gatunków – wilgotnicę czapeczkowatą (Hygrocybe calyptriformis). Mimo żywo zabarwionego, okazałego owocnika o różowym, stożkowatym kapeluszu i kontrastującym z nim białym trzonie, trudno ją wypatrzyć w trawie.
Liście na drzewach zaczynają zmieniać kolory, to znak, że nadchodzi kolejna fenologiczna3 pora roku – jesień właściwa. Na jesienne i zimowe wędrówki w poszukiwaniu gatunków chronionych zapraszam w kolejnym numerze SALAMANDRY.
Anna Kujawa
Stacja Badawcza Zakładu Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN w Turwi
Jednym z najbardziej atrakcyjnie ubarwionych chrząszczy z rodziny kózkowatych (Cerambycidae) występujących na naszym kontynencie jest bez wątpienia purpurówka Kaehlera (Purpuricenus kaehleri). Górna strona ciała postaci doskonałych* tego gatunku odznacza się barwą częściowo czerwoną, a częściowo czarną. Na czerwonych pokrywach znajduje się czarna, różnej wielkości eliptyczna plama, która niekiedy całkowicie zanika. Przedplecze jest całe czarne, z czerwoną przednią krawędzią lub czerwoną plamką z każdej strony. Długość ciała chrząszczy wynosi od 9 do 21 mm. Czułki u samicy są równe lub nieznacznie dłuższe od ciała, natomiast u samca 1,5 do 2 razy przekraczają jego długość.
Purpurówka Kaehlera rozsiedlona jest w Europie, na Kaukazie, Zakaukaziu, w tureckiej Armenii i północnym Iranie. W naszym kraju ten południowy gatunek osiąga północną granicę zasięgu i jest wielką rzadkością faunistyczną. Niegdyś notowany był na Nizinie Wielkopolsko-Kujawskiej, Nizinie Mazowieckiej, Podlasiu, Dolnym Śląsku, Wyżynie Krakowsko-Wieluńskiej, Wyżynie Lubelskiej, w Sudetach Zachodnich i Pieninach. Od 1949 roku brak jednak w pełni udokumentowanych informacji dotyczących występowania tej kózki na terenie Polski, potwierdzonych fotografią lub okazem dowodowym.
Jest to gatunek ciepłolubny, preferujący stanowiska nasłonecznione. Związany jest ze zboczami kserotermicznymi oraz ciepłymi terenami o charakterze lasostepu. Spotykany jest również w sadach, ogrodach owocowych, lasach liściastych i winnicach. Dorosłe osobniki spotkać można od maja do sierpnia. Występują głównie na drzewach lęgowych, a także na kwiatach roślin zielnych i krzewów oraz nadgniłych, fermentujących owocach. W przypadku zagrożenia lub zdenerwowania wydają charakterystyczne dobrze słyszalne dźwięki, przypominające skrzypienie, co jest typowym zachowaniem dla większości kózkowatych.
Larwy purpurówki rozwijają się w różnych gatunkach drzew oraz krzewów liściastych (osłabionych, zamierających lub obumarłych na pniu) – z reguły są to cieńsze gałęzie w koronach. Larwy żerują początkowo pod korą, wgryzając się następnie dosyć głęboko do drewna. Chodnik larwalny ma przeważnie przebieg podłużny i kończy się kolebką poczwarkową. Przepoczwarczenie odbywa się wiosną, a otwór wyjściowy młodego chrząszcza ma kształt owalny. Generacja jest 2- lub 3-letnia. Jeśli chodzi o dane dotyczące biologii i ekologii gatunku w naszym kraju to są one skąpe, m.in. nie ma dokładnych informacji dotyczących rośliny żywicielskiej larw oraz siedlisk, gdzie występował.
Purpurówkę Kaehlera bez większego trudu spotkać można na południu Europy, gdzie zamieszkuje np. sady brzoskwiniowe. Ostatnio wskutek szerokiego stosowania insektycydów obserwuje się stopniowe zanikanie tej kózki w wielu krajach europejskich. W naszym kraju mamy zapewne do czynienia z całym zespołem czynników niekorzystnych dla jej bytowania, do których zaliczyć można m.in. zmiany kultury sadowniczej po II wojnie światowej czy powszechne stosowanie insektycydów w sadownictwie. Obecnie przy procesie ocieplania się klimatu gatunek ten powinien znaleźć bardziej korzystne warunki do rozwoju w Polsce. Należy wspomnieć, że purpurówka jakiś czas temu znajdowała się u nas pod ochroną gatunkową, a obecnie umieszczona jest na Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce.
Wszystkich czytelników zachęcamy, aby przebywając w przyszłości np. w starym zaniedbanym sadzie, zwracali baczną uwagę na występujące w nim owady. Być może napotkanym tam długoczułkim czerwono-czarnym chrząszczem, okaże się akurat bohater tego artykułu...
Jakub Michalcewicz
Katedra Entomologii Leśnej
Uniwersytet Rolniczy w Krakowie
Krzysztof Łoś
*) Postać doskonała owada – końcowe stadium w jego
rozwoju osobniczym.
W czerwcu br. PTOP „Salamandra” wydała raport podsumowujący roczny monitoring handlu chronionymi gatunkami zwierząt, prowadzonego w sklepach i za pomocą Internetu, w 7 krajach Europy Środkowej i Wschodniej.
Monitoring był prowadzony przez organizacje wchodzące w skład Grupy Roboczej CITES, działającej w ramach sieci organizacji CEEWEB. Eksperci z „Salamandry” opracowali metodykę i koordynowali monitoring prowadzony w tych krajach w Internecie, a rumuńska organizacja Milvus Group koordynowała badania obejmujące sklepy. Działania te były wspierane przez międzynarodową organizację IFAW.
Z Raportu wynika, że nielegalny handel zagrożonymi gatunkami nie tylko wciąż kwitnie w krajach naszej części Europy, ale szybko się rozwija. Najszybszy rozwój obserwuje się w handlu internetowym. W przypadku niektórych rodzajów okazów ich sprzedaż prowadzona drogą elektroniczną zaczyna przewyższać handel tradycyjny. Działania państw objętych badaniami w celu powstrzymania tego zjawiska są zdecydowanie niewystarczające. Jednym z głównych problemów jest brak odpowiednich azyli, które mogłyby przejmować zwierzęta na przechowanie. Sprawia to, że ograny ścigania boją się podejmować walkę z nielegalnymi handlarzami „żywym towarem”, gdyż nie wiedzą, co miałyby robić z zatrzymanymi okazami.
Niestety, monitoring wykazał, że najgorzej sytuacja wygląda w Polsce – zwłaszcza w przypadku Internetu. Aż 60% spośród wszystkich internetowych ofert sprzedaży chronionych zwierząt lub ich części, znalezionych podczas monitoringu, było zamieszczonych na stronach polskojęzycznych, przy czym zdecydowana większość z nich była nielegalna.
Raport (w wersji anglojęzycznej) jest dostępny w Internecie pod adresem www.salamandra.org.pl/publikacje.
Andrzej Kepel
Kiedy lód na mokradłach staje się coraz cieńszy i okowy zimy powoli zaczynają puszczać, wśród pól, jezior i lasów ponownie rozlega się donośny trąbiący głos, który ostatni raz słychać było jesienią. Powróciły żurawie, które w charakterystyczny dla siebie sposób oznajmiają bliskie nadejście wiosny. Choć to zaledwie jej zwiastun, wiadomo już, że nie ma odwrotu.
Pierwsze pary żurawi (Grus grus) pojawiają się na polach i mokradłach już w połowie lutego, a nawet pod koniec stycznia. To jednak tylko forpoczty, bo większość żurawi przylatuje do naszego kraju na przełomie lutego i marca. Pary zazwyczaj od razu zajmują swoje terytoria i manifestują to donośnym krzykiem, nazywanym klangorem, oraz charakterystycznymi tańcami. Taniec żurawi jest niezwykle ciekawym widowiskiem i nie zawsze się wiąże z okresem godowym. Wystarczy, że ptaki są czymś szczególnie podekscytowane, aby w zabawnych podskokach, przysiadach i skłonach dać upust swoim emocjom.
Zwykle pod koniec marca (a niekiedy już na początku tego miesiąca), w niedostępnym podmokłym miejscu, budują gniazdo w postaci niewielkiego kopczyka. Niegdyś żurawie można było spotkać wyłącznie w leśnych ostępach i na rozległych bagnach. Obecnie coraz częściej znajdują dogodne miejsca na śródpolnych oczkach, czasami o wielkości zaledwie kilkuset metrów kwadratowych. Gniazdo prawie zawsze otoczone jest wodą tak, by drapieżniki miały do niego utrudniony dostęp. Lęg żurawia zazwyczaj składa się z dwóch jaj, które oboje rodzice wysiadują przez 28–31 dni. Młode pozostają pod opieką swoich rodziców przez całe lato i jesień, a rozdzielają się najczęściej dopiero na zimowiskach.
Tańczące żurawie to jeden ze zwiastunów wiosny. Ich taniec jest szczególnie widowiskowy, składają się na niego ukłony, podskoki, trzepotanie skrzydłami, podlatywanie. Podrzucają przy tym kępki trawy, patyki lub inne elementy, które znajdą na swej drodze. |
Żurawie często tańczą jedynie dla rozrywki. Jeśli jeden z ptaków rozpocznie taniec w miejscu, gdzie zebranych jest więcej osobników, natychmiast przyłączają się do niego pozostałe ptaki. |
Żurawie poruszają się z gracją i elegancją. Najbardziej charakterystycznym elementem w wyglądzie żurawia są pióra zdobiące kuper ptaka, często mylone z jego ogonem. W rzeczywistości są to wydłużone lotki trzeciego rzędu, które zakrywają właściwy ogon. |
Po uzyskaniu przez młode ptaki zdolności do lotu, czyli już w lipcu, rodziny żurawi łączą się w większe stada i gromadzą w stałych miejscach. We wrześniu i październiku dołączają do nich żurawie ze wschodu, głównie z krajów nadbałtyckich. Jesienią zbiorowo nocują na płyciznach stawów i jezior, na jeziornych wyspach lub podmokłych łąkach, a w dzień żerują na okolicznych polach. Najłatwiej spotkać je wówczas na ścierniskach po kukurydzy, gdzie zjadają niezebrane resztki ziarna. Na takich wspólnych noclegowiskach może przebywać nawet pięć tysięcy żurawi, jak ma to miejsce na Nietlickich Bagnach na Mazurach czy w dolinie Dolnej Odry pod Szczecinem. Także w Wielkopolsce istnieje kilka dużych zlotowisk tych ptaków. Największe znajduje się w dolinie Noteci koło Lipiej Góry, gdzie w 2007 roku naliczono prawie 2500 żurawi, a na pobliskich Stawach Smogulec kolejny 1000 ptaków. Duże stada (po około 1000 osobników) gromadzą się też na Jeziorze Zgierzynieckim, Stawach Kiszkowskich i jeziorze Gopło.
Żurawie co roku zakładają gniazda w tym samym miejscu. Samica składa najczęściej dwa jaja i wraz z samcem wysiaduje je około miesiąca. |
Na przełomie października i listopada większość żurawi opuszcza nasz kraj, choć coraz częściej nawet spore stadka tych ptaków pozostają u nas na zimę. Przypuszcza się, że przez Polskę przebiega granica dzieląca europejską populację żurawi na dwie części. Żurawie z części zachodniej lecą na zimowiska do hiszpańskiej Extramadury i Andaluzji, a te z subpopulacji wschodniej wędrują przez Węgry do Izraela i północnej Afryki.
Żuraw wciąż kojarzy się z ptakiem bardzo rzadkim i ginącym. W ostatnich dziesięcioleciach jego sytuacja jednak znacznie się poprawiła. Jeszcze pod koniec lat 70. ubiegłego wieku jego liczebność w Polsce ornitolodzy szacowali na ok. 900 par. Dzisiaj jest ich prawdopodobnie ok. 10 tysięcy. Skąd taki nagły wzrost? Wynika on z kilku przyczyn. Przede wszystkim ptaki te nauczyły się gniazdować nawet na niewielkich śródpolnych i śródłąkowych oczkach, a nie tylko w rozległych bagiennych lasach. Ponadto w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat żurawie przestały panicznie bać się człowieka i coraz częściej można je spotkać w pobliżu ludzkich siedzib. Żuraw, obok takich ptaków, jak łabędź niemy, gęgawa czy kruk, należy do grupy gatunków, w przypadku których zmiany w psychice i wymaganiach środowiskowych pozwoliły na przetrwanie, a nawet wzrost liczebności. Niestety nie wszystkie ptaki potrafią się tak doskonale przystosować do nowych warunków i dlatego wiele z nich, np. część ptaków drapieżnych, stała się skrajnie nieliczna, a niektóre, jak np. drop, całkowicie zniknęły z naszego krajobrazu.
Przemysław Wylegała
Tego lata, z sieciami do łapania nietoperzy i detektorami ultradźwięków, postanowiliśmy odwiedzić Mierzeję Wiślaną. Pobyt od samego początku pełen był niespodzianek. Bazę, której dzielnie strzegły dwa czarne nowofundlandy naszej koleżanki, założyliśmy w Kątach Rybackich, w bliskim sąsiedztwie słynnej kolonii kormoranów (11 tys. par lęgowych). Rzeczywiście, spotkać je można wszędzie, a w powietrzu panuje nieustanny ruch. W sieci, które rozstawiliśmy przy samym obozie, jako pierwszy wpadł nocek rudy. Niby nic, dość pospolity nietoperz, ale na Mierzei schwytany po raz pierwszy. Później do grona nowych gatunków dołączył jeszcze karlik drobny. Udało nam się też skontrolować rozwieszone tu ponad 10 lat temu skrzynki dla nietoperzy. W jednej z nich mieszkała cała kolonia nocków Natterera. Pewnego dnia najmłodsi uczestnicy naszego obozu – nasze dzieci (jak ten czas leci) – przyniosły nam „fajnego” pająka. Był to tygrzyk paskowany, nigdy dotąd na Mierzei nie notowany. Miło zaskoczyły nas lasy rosnące wzdłuż całego półwyspu. Lasy na wydmach wszystkim kojarzą się z sosnami, a tu proszę: torfowiska, inne mokradła, stare buki i dęby – jak w baśni. Mieliśmy też gości: Marinę z Charkowa, której dobry humor i zapał do pracy nie opuszczały nawet w najgorszą pogodę, oraz... biskupa z Olsztyna, który pomimo padającego nieustannie deszczu, przyjechał do nas porozmawiać o losach zimowiska nietoperzy we Fromborku. I można by tak jeszcze długo pisać, bo tegoroczny obóz był naprawdę bardzo udany i pełen wrażeń.
Agnieszka Przesmycka