Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Piękno pośród pól

Któż nie zna widoku łanów zboża malowanych czerwienią maków i ciemnym błękitem bławatków? Po te krajobrazy sięgali twórcy polskiej kultury i sztuki – pisarze, poeci, kompozytorzy i malarze. Na trwałe wpisały się w historię kraju i narodu. O czerwonych makach śpiewali żołnierze – weterani walk o Monte Cassino, o czerwonych makach pod polskim niebem nucił naród w okupowanym kraju. Młodsze pokolenia śpiewały w kołobrzeskim amfiteatrze „Chabry z poligonów”...


Fot. Przemysław Wylegała

Mało kto wie, że owe maki polne i chabry bławatki w naszej rodzimej florze są gatunkami obcego pochodzenia. Należą do roślin synantropijnych (z greckiego syn = z, anthropos = człowiek), zasiedlających tereny silnie zmienione przez człowieka, na których została całkowicie zniszczona roślinność naturalna. Na takich obszarach tylko niektóre rodzime gatunki roślin, zwane apofitami, zdołały się dostosować do nowych warunków. Pozostałe zostały zastąpione przez obcych przybyszów – tzw. antropofity. Wśród tych ostatnich wyróżnia się archeofity, które przywędrowały w czasach neolitu i w średniowieczu, oraz kenofity, których pojawienie zainicjowały wielkie odkrycia geograficzne, począwszy od XV wieku. Ze względu na miejsce, w jakim żyją, rośliny synantropijne dzielimy na ruderalne, zasiedlające przypłocia, śmietniki, rumowiska, szlaki komunikacyjne i tereny przemysłowe (np. cykoria podróżnik, nostrzyki – żółty i biały, wiechlina roczna, pieprzyca gruzowa, wiesiołek dwuletni, ślaz zaniedbany, żmijowiec zwyczajny, jasnota biała i rumianek bezpromieniowy), oraz segetalne, związane z uprawami i ogródkami (np. miotła zbożowa, komosa biała, szarłat szorstki, powój polny i ostróżeczka polna).

Wróćmy do naszych bohaterów. Zarówno chaber bławatek, jak i mak polny, są segetalnymi archeofitami. Rosną jako jednoroczne lub dwuletnie chwasty w zasiewach zbóż ozimych i jarych (głównie żyta) oraz na miedzach. Ostatnio dość powszechnie można je spotkać także na poboczach dróg i nasypach kolejowych. Zwłaszcza mak polny wykazuje tu znaczną ekspansywność, czemu niewątpliwie sprzyja jego wysoka odporność na zanieczyszczenie powietrza, m.in. spalinami.

Kwiatostan typu koszyczek chabra bławatka

Kwiatostan typu koszyczek chabra bławatka
Fot. Zbigniew Śliwiński

Chaber bławatek (Centaurea cyanus), zwany także modrakiem, wasilkiem, chabrem zbożowym lub chabrem polnym, wytwarza rurkowate kwiaty zebrane w duże, pojedyncze koszyczki. Środkową część koszyczka zajmują zabarwione na fi oletowo, małe, obupłciowe i płodne kwiaty, zaś jego obrzeża – duże, niebieskie kwiaty służące wyłącznie do przywabiania owadów. Bławatek kwitnie od maja do października. Jest rośliną miododajną, chętnie odwiedzaną przez pszczoły. Bławatek należy do rodziny astrowatych (złożonych) Asteraceae (Compositae). Na świecie występuje ok. 500 gatunków chabrów, zasiedlających głównie obszar śródziemnomorski, zwłaszcza Półwysep Bałkański, Północną Afrykę i Bliski Wschód. Łacińska nazwa Centaurea wywodzi się od greckiego kentaureion i nawiązuje do mitycznych centaurów, plemienia dzikich istot o końskich ciałach, z ludzkim torsem i głową. Najsłynniejszym z nich był Chiron, który sokiem z chabra miał leczyć ranę zadaną zatrutą strzałą przez Heraklesa. Ten światły centaur był znawcą roślin leczniczych. Starożytni Grecy przypisywali mu zasługę zapoznania boga Asklepiosa (odpowiednik rzymskiego Eskulapa, opiekuna sztuki lekarskiej) z właściwościami leczniczymi ziół. Drugi człon nazwy – cyanus – nawiązuje bezpośrednio do koloru kwiatów, bowiem po grecku kyanos oznacza niebieski.

Taki krajobraz można zobaczyć jeszcze m.in. na Mazurach

Taki krajobraz można zobaczyć jeszcze m.in. na Mazurach
Fot. Monika Kotewicz

Pomimo że czasy nam współczesne od hellenistycznej Grecji dzieli przeszło 2300 lat, nie zmalało znaczenie użytkowe chabrów. Kwiaty bławatków (Flos Cyani) mają zastosowanie jako środki moczopędne i przeciwzapalne. Stosuje się je doustnie w przewlekłych stanach zapalnych nerek. Zewnętrznie używa się ich w postaci naparu kwiatowego w leczeniu stanów zapalnych spojówek oraz w nadwrażliwości na promienie słoneczne. Zawarty w kwiatach niebieski barwnik – cyjanina, po dodaniu ałunu daje piękną i trwałą niebieską farbę. Sok uzyskany z kwiatów barwi ocet, syropy i alkohole na kolor purpurowy, a nasze ogródki przydomowe zdobią odmiany hodowlane bławatka, charakteryzujące się dużymi, pięknymi kwiatami.


Mak polny

Mak polny
Fot. Tomisław Kamyszek

Mak polny (Papaver rhoeas) posiada duże, pojedyncze, wzniesione lub zwisające kwiaty, osadzone na długich szypułkach, wyrastających z kątów liści. Szczeciniasto owłosiony, zielony kielich odpada tuż po rozwinięciu się czerwonych lub purpurowych płatków korony, naznaczonych zazwyczaj u nasady czarną plamą. Czarne są również bardzo liczne pręciki. Kwitnie od maja do sierpnia. Jest rośliną chętnie odwiedzaną przez pszczoły, trzmiele, muchy i chrząszcze. Mak polny należy do rodziny makowatych (Papaveraceae). W umiarkowanych i zimnych obszarach Europy występuje ok. 100 gatunków maków. Jednak nasz bohater zawleczony został także do Ameryki, Australii i na Nową Zelandię. Pochodzenie łacińskiej nazwy jest trudne do ustalenia. Papaver to nazwa maków używana już przez rzymskich autorów: Pliniusza Starszego, Kolumela i Plauta. Drugi człon – rhoeas – pochodzi zapewne od jednego z greckich wyrazów: rhéo – płynąć, czyli być nietrwałym (ze względu na łatwo i szybko odpadające płatki) lub wydzielać sok, albo rhoiá, czyli owoc granatu (być może w nawiązaniu do barwy płatków). Jako roślina ozdobna mak polny znany był już w starożytnym Egipcie. Istnieje przypuszczenie, że już w neolicie zbierany był również jako pokarm. Kwiaty maku polnego (Flos Rhoeados) stanowią surowiec zielarski wykorzystywany w leczeniu schorzeń dróg oddechowych. Zawarty w soku alkaloid – readyna, odznacza się działaniem narkotycznym i przeciwskurczowym. Mak polny łatwo pomylić z rosnącymi pospolicie: makiem wątpliwym (P. dubium) i makiem piaskowym (P. argemone). Najłatwiej rozróżnić wymienione gatunki po budowie i kształcie torebek nasiennych. U maku polnego są one kuliste lub jajowate, nagie, u dołu zaokrąglone, do 2 cm długie; u maku piaskowego torebka jest kilkukrotnie dłuższa niż szeroka, w nasadzie klinowata, szczeciniasto owłosiona, natomiast u maku wątpliwego torebka ma podobny kształt jak u piaskowego, ale jest naga.

Polne odłogi porośnięte łanami chabrów bławatków

Polne odłogi porośnięte łanami chabrów bławatków
Fot. Andrzej Kepel

Bławatki i maki do niedawna należały do roślin pospolitych. Niestety – intensyfikacja rolnictwa przyczynia się do ich zanikania. Zmiana terminów siewów, uproszczone zmianowanie, kombajnowy sprzęt zbóż, stosowanie chemicznych środków chwastobójczych, nadmierne nawożenie oraz zmniejszanie powierzchni miedz powodują stopniową eliminację gatunków segetalnych z naszego kulturowego krajobrazu. Warto o tym pamiętać podczas letnich spacerów pośród czerwono-modrych łanów zbóż...





Michał Falkowski
Zakład Botaniki
Akademia Podlaska w Siedlcach


Była sobie łąka...

Użytki ekologiczne są popularną formą prawnej ochrony przyrody. Tworzy się je łatwo, zwłaszcza jeśli uda się nam do tego przekonać miejscową Radę Gminy, zaś teren, który ma zostać w ten sposób wyróżniony, nie musi być unikatowy, bezcenny w skali kraju, nie musi też obejmować dużej powierzchni. Nie trzeba wykonywać kosztownej dokumentacji projektowej. Wydawałoby się, że jest to idealny sposób na zachowanie lokalnych przyrodniczych perełek czy różnorodności biologicznej w przekształconym, pofragmentowanym przez człowieka krajobrazie...

Hałda piasku zasypująca teren użytku ekologicznego na gdyńskim osiedlu Dąbrowa. Pech chciał, że wszystkie storczyki rosły właśnie w tej części łąki.

Hałda piasku zasypująca teren użytku ekologicznego na gdyńskim osiedlu Dąbrowa. Pech chciał, że wszystkie storczyki rosły właśnie w tej części łąki.
Fot. Paweł Jędryczak

Mała, kilkuarowa łączka z chronionymi, pięknie kwitnącymi roślinami, śródpolne torfowisko, stawek, w którym odbywają gody ropuchy, położony wśród domów skrawek skarpy ze starymi, dziuplastymi drzewami, bunkier, w którym zimują nietoperze... Centralny Rejestr Form Ochrony Przyrody1 zawiera obecnie informacje o 1759 użytkach ekologicznych. W rzeczywistości jest ich prawdopodobnie więcej, ponieważ część gmin powołujących użytki nie zgłosiła ich do Rejestru. Czy moment formalnego powołania użytku ekologicznego to „kamień z serca” przyrodnika zatroskanego o los pięknego i interesującego zakątka? A może trzeba potem chodzić wokół niego z karabinem maszynowym i naręczem granatów ręcznych? Przypatrzmy się losowi jednego z takich obiektów na terenie Gdyni.

Gdyńska dzielnica Dąbrowa jeszcze 20 lat temu była terenem rozproszonej, wiejskiej zabudowy wśród pól, mokradeł i zalesionych wzgórz Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Dziś znalazła się w strefie szalonego wprost rozwoju nowych osiedli mieszkaniowych – podobnie jak całe zaplecze sąsiedniego Gdańska. Mimo to, zachowały się tu cenne przyrodniczo miejsca i stanowiska gatunków, jakich trudno szukać w granicach wielkich miast. 26 maja 1999 r. Rada Miasta Gdyni objęła kilka z nich ochroną prawną, powołując 7 użytków ekologicznych. Trzy z nich chronić mają torfowiska przejściowe, m.in. ze stanowiskami owadożernej rośliny – rosiczki okrągłolistnej (Drosera rotundifolia), dwa – roślinność wodną, szuwary i zarośla wierzbowe, zaś dwa kolejne – wilgotne i mokre łąki ze stanowiskami ściśle chronionych storczyków. Użytki zostały nawet oznakowane w terenie odpowiednimi tablicami. Być może o obiektach tych wszyscy później zapomnieli (były już bezpieczne!), choć wokół rozwijała się zwarta zabudowa nowych osiedli i kolejne domy jednorodzinne z „uwielbianymi” przez przyrodników strzyżonymi trawnikami oraz szpalerami tui i srebrnych świerków.

Ściśle chroniony storczyk – stoplamek szerokolistny

Ściśle chroniony storczyk – stoplamek szeroko- listny
Fot. Paweł Jędryczak

Nadszedł słoneczny czerwiec 2006 r. Paweł Jędryczak – gdyński miłośnik przyrody – udał się pewnego pięknego dnia na „bezkrwawe łowy” z aparatem fotograficznym w okolice osiedla Dąbrowa. Odwiedził znaną mu podmokłą łączkę, aby sfotografować pięknie kwitnące na jej skraju storczyki – stoplamki szerokolistne (Dactylorhiza majalis). Co znamienne, nie wiedział, że licząca zaledwie 0,4 ha łąka jest chroniona jako użytek ekologiczny – tablica informacyjna, którą tam niegdyś postawiono, od dawna nie istniała. Zadowolony z plonów wyprawy po kilku dniach odwiedził to miejsce ponownie. Ujrzał wówczas osobliwy widok – nad łąką wznosiła się gigantyczna hałda piasku, ewidentnie usypana tam w celu niwelacji sąsiadującej z użytkiem działki pod zabudowę. Stok tej hałdy znajdował się już na terenie użytku, zaś deszcze i siła grawitacji powodowały dalsze zasypywanie chronionego obiektu. Wszystkie storczyki zostały pogrzebane pod zwałami piasku, zaś warunki siedliskowe prawdopodobnie bezpowrotnie zmienione. Tyleż zirytowany, co bezradny przyrodnik zwrócił się o interwencję do gdańskiego koła „Salamandry”. Odwiedziliśmy to miejsce z odbiornikiem GPS. Naniesienie uzyskanych w ten sposób współrzędnych zdewastowanego miejsca na cyfrową mapę obszarów chronionych potwierdziło jednoznacznie, że zniszczeniu uległ jeden z siedmiu użytków ekologicznych na gdyńskim osiedlu Dąbrowa. Niewątpliwie też zniszczono stanowisko chronionego gatunku roślin. Złożyliśmy więc zawiadomienie o przestępstwie2 do Prokuratury Rejonowej w Gdyni oraz na miejscowy komisariat policji. Powiadomiliśmy również o zdarzeniu Urząd Miasta Gdyni. Świadkowie (w tym niżej podpisany) zostali szczegółowo przesłuchani, po czym 28 grudnia 2006 r. otrzymaliśmy z prokuratury pismo zawiadamiające o... umorzeniu dochodzenia „wobec braku znamion czynu zabronionego”. Nie dowiemy się zapewne, czym kierował się sygnujący pismo prokurator (postanowienia o umorzeniu dochodzenia nie wymagają uzasadnienia!), jednak odstępowanie od karania niefrasobliwych właścicieli działek sąsiadujących z terenami chronionymi może zachęcać innych potencjalnych sprawców tego rodzaju czynów. W naszym kraju zasypaniu ulegają rokrocznie liczne drobne zbiorniki wodne i mokradła – w tym również obiekty objęte ochroną prawną.

Dobrze zachowane torfowisko przejściowe jest ostoją mchów torfowców i żurawiny błotnej
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Nasuwa się refleksja: czy do dewastacji storczykowej łąki doszłoby, gdyby granice użytku ekologicznego, a przynajmniej jego położenie, były odpowiednio oznakowane – to znaczy, gdyby ktoś kompetentny kontrolował stan umieszczanych przy użytkach tablic? Tego rodzaju wydarzenia mogą też zniechęcać lokalnych działaczy ochrony przyrody. Niedawno, w sąsiedniej dzielnicy Wielki Kack, odszukałem znakomicie zachowane torfowisko przejściowe o powierzchni kilkudziesięciu arów, porośnięte kobiercem chronionych mchów – torfowca kończystego (Sphagnum fallax) i torfowca magellańskiego (S. magellanicum), oraz będące ostoją bogatej populacji żurawiny błotnej (Vaccinium oxycoccos). W sumie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (na Pomorzu takich torfowisk są jeszcze setki), gdyby nie fakt, że obiekt wciśnięty jest między domy nowych osiedli, ruchliwe ulice i Obwodnicę Trójmiasta. Jako wprost wymarzone miejsce edukacji przyrodniczej, z pewnością zasługuje na objęcie ochroną – właśnie w formie użytku ekologicznego. Kto jednak zagwarantuje, że po utworzeniu użytku komukolwiek zadrży ręka, gdy trzeba będzie pozbyć się gdzieś gruzu albo ziemi z pobliskiej budowy? Wielu zastanowi się teraz, czy czas poświęcony na dokumentację cennego miejsca i napisanie wniosku do rady miasta nie będzie stracony. Na tle bardzo restrykcyjnych przepisów dotyczących ochrony zabytków kultury materialnej, ustawodawstwo zabezpieczające równie cenne obiekty przyrodnicze wydaje się wciąż słabe, a na dokładkę w krytycznych momentach często nikt nie chce go egzekwować. Mimo wszystko chciałbym zachęcić wszystkich, którzy są świadkami bezprawnego niszczenia obszarów chronionych bądź stanowisk ściśle chronionych gatunków, do każdorazowego zgłaszania takich incydentów organom ścigania. Za kolejnym razem może się okazać, że czyny zabronione wreszcie „nabiorą znamion”, dzięki czemu zahamujemy rozpanoszony w naszym kraju zwyczaj traktowania przyrody jak własności niczyjej.

Mateusz Ciechanowski
Akademickie Koło Chiropterologiczne PTOP „Salamandra” w Gdańsku

Od Redakcji

Jednym z powodów umorzenia dochodzenia mogły być różnice w interpretacji pojęć „znaczne rozmiary zniszczeń” i „istotna szkoda”. Pisaliśmy o tym wielokrotnie na naszych łamach (np. „Istotna szkoda”przyrodnicza, Definicja „znacznych rozmiarów” szkody przyrodniczej i „Spowodowanie zniszczenia w świecie zwierzęcym lub roślinnym w znacznych rozmiarach”). W przypadku nieuznania czynu za przestępstwo, pozostaje jeszcze możliwość wykorzystania przepisów karnych ustawy o ochronie przyrody, kwalifikujących łamanie przepisów dotyczących gatunków i obszarów chronionych jako wykroczenie (także w wypadku, gdy nie powoduje to „istotnej szkody”).

  1. Dostępny na stronie internetowej rop.mos.gov.pl.
  2. Przestępstwa określone w art. 181 (§ 1 – powodowanie zniszczenia w świecie roślinnym w znacznych rozmiarach, § 2 – wbrew przepisom obowiązującym na terenie objętym ochroną, powodowanie istotnej szkody poprzez niszczenie albo uszkadzanie roślin, § 3 – powodowanie istotnej szkody poprzez niszczenie albo uszkadzanie roślin pozostających pod ochroną gatunkową, niezależnie od miejsca czynu) oraz art. 187 Kodeksu karnego (niszczenie, poważne uszkadzanie lub istotne zmniejszanie wartości przyrodniczej prawnie chronionego terenu lub obiektu, powodujące istotną szkodę).


Mroczny świat mroczków

W Polsce występują trzy gatunki mroczków. Jeszcze kilkanaście lat temu uważano, że jeden z nich jest bardzo częsty, a dwa pozostałe bardzo rzadkie. Okazuje się jednak, że nie do końca tak jest...

Mroczek późny

Mroczek późny
Fot. Andrzej Kepel

Mroczki są przedstawicielami najliczniejszej (liczącej ponad 350 gatunków) rodziny nietoperzy – mroczkowatych (Vespertilionidae). Trudno podać ich ogólną charakterystykę, ponieważ pod względem systematycznym należą do dwóch rodzajów (Eptesicus i Vespertilio), a każdy z nich wyróżnia się innymi cechami i zwyczajami. Dziwnym zbiegiem okoliczności barwy futerka naszych mroczków można porównać do kolorów medali olimpijskich: brązowego, srebrnego i złotego.

Przegląd krajowych mroczków rozpoczniemy od największego, a zarazem najpospolitszego – mroczka późnego (Eptesicus serotinus). To rzeczywiście spory nietoperz. Spośród gatunków regularnie spotykanych w Polsce rozmiarami ustępuje tylko borowcowi wielkiemu i nockowi dużemu. Ma masywny (oczywiście jak na nietoperza) pysk, szerokie, niezbyt długie uszy, a jego koziołki (wyrostki skórne występujące w uszach u wielu gatunków nietoperzy) mają kształt rogalikowaty. O ile pyszczek i uszy są prawie zawsze bardzo ciemne, wręcz czarniawe, to barwa gęstego futerka może być różna. Generalnie mroczki późne są brązowe, ale czasami jest to brąz ciemny i matowy, a czasem jasny, niekiedy z pięknym złotawym połyskiem. Strona brzuszna jest tylko nieznacznie jaśniejsza od grzbietowej.

Mroczek późny jest gatunkiem silnie związanym z człowiekiem. Można powiedzieć, że jest to najbardziej „miejski” nietoperz. Letnie kryjówki kolonii rozrodczych (zazwyczaj niezbyt licznych, choć niektóre mogą gromadzić ponad 100 samic) znajdują się prawie wyłącznie na strychach, poddaszach i w innych zakamarkach – najczęściej starych domów, ale mroczki nie gardzą także blokami z wielkiej płyty. Pojedyncze osobniki spotykane są też za okiennicami, a wyjątkowo również w szczelinach skalnych, budkach dla ptaków i nietoperzy oraz dziuplach.

Wbrew swojej nazwie, mroczek późny wylatuje na łowy jako jeden z pierwszych nietoperzy – często jeszcze przed zapadnięciem nocnych ciemności. Dlatego bardziej pasuje do niego wdzięczna, dawniejsza nazwa – wieczornik. Mroczki późne polują w urozmaiconym terenie: w pobliżu zabudowań, pojedynczych drzew, przy latarniach, skrajach lasów czy nad polanami. Unikają natomiast wnętrza dużych, zwartych kompleksów leśnych. Nie oddalają się zbytnio od kryjówki i, jeżeli mają taką możliwość, łowią owady w jej bezpośrednim sąsiedztwie.

Biały mroczek

Albinotyczny mroczek późny – rzadkość na skalę światową

Albinotyczny mroczek późny – rzadkość na skalę światową
Fot. Radosław Jaros

Dużą sensacją było znalezienie przed kilku laty, na jednym ze strychów w Wielkopolsce, całkowicie albinotycznego mroczka późnego (Eptesicus serotinus), o śnieżnobiałym futerku, różowych błonach skrzydłowych i czerwonych oczach. Stuprocentowy albinotyzm to zjawisko niezwykle rzadkie u nietoperzy.









Czy taki gatunek – pospolity, a jednocześnie związany z człowiekiem, może mieć przed nami jakieś tajemnice? Okazuje się, że tak, i to dość zaskakujące – bardzo mało wiemy o hibernacji mroczków późnych. Są one nietoperzami raczej osiadłymi – nie stwierdzono u nich wędrówek sezonowych. Muszą więc zimować gdzieś u nas, i to bardzo licznie, zważywszy na to, jak częste są latem. Jednak do tej pory nie znaleziono w Polsce żadnego miejsca, gdzie by masowo hibernowały. W okresie zimowym spotykane są rzadko i prawie zawsze pojedynczo. Nawet w najbardziej „zamroczkowionych” obiektach odnotowywano zaledwie kilka – kilkanaście osobników. Przypuszcza się, że większość krajowej populacji zimuje w niedostępnych częściach budynków (być może tych samych, które zajmują latem) – w szczelinach ścian, dachów, w zakamarkach strychów. Wiadomo, że mroczki późne unikają podziemi. Preferują miejsca suche i chłodne, słabo izolowane od warunków zewnętrznych. Te mroczki, które widuje się podczas zimowych liczeń, znajdowane są najczęściej w nadziemnych częściach schronów i fortów, rzadziej w innych miejscach (dużą niespodzianką było np. znalezienie przed kilku laty mroczka późnego w jednej z jaskiń tatrzańskich).

Mimo że jest to jeden z najpospolitszych nietoperzy i wydawać by się mogło, że w jego przypadku nie można mówić o jakimkolwiek zagrożeniu, przyszłość mroczków późnych wcale nie musi wyglądać różowo. Ich najczęstsze kryjówki – stare budynki – stopniowo znikają z krajobrazu lub stają się, np. w wyniku remontów, niedostępne dla nietoperzy. Nowoczesne budynki, jak dotąd, są zasiedlane przez mroczki rzadko. Czy nietoperze te zmienią swoje przyzwyczajenia, czy też staną się wkrótce gatunkiem rzadkim? Na to pytanie trudno dziś jednoznacznie odpowiedzieć.

Obrączkowanie nietoperzy pomaga zdobyć dane na temat ich wędrówek i długości życia. Na zdjęciu zaobrączkowany mroczek pozłocisty.

Obrączkowanie nietoperzy pomaga zdobyć dane na temat ich wędrówek i długości życia. Na zdjęciu zaobrączkowany mroczek pozłocisty.
Fot. Michał Stopczyński

Drugi przedstawiciel krajowych mroczków – mroczek pozłocisty (Eptesicus nilssonii) – to z kolei jeden z najrzadszych, a jednocześnie najbardziej wyjątkowych naszych nietoperzy. Jest podobny do mroczka późnego, ale w porównaniu z nim wygląda jak prawdziwy arystokrata. Przede wszystkim jest znacznie mniejszy (dorosłe osobniki ważą najczęściej kilkanaście gramów i osiągają rozpiętość skrzydeł 24–28 cm, podczas gdy waga mroczków późnych niekiedy przekracza 35 g, a rozpiętość skrzydeł dochodzi do 38 cm). Futerko mroczków pozłocistych jest długie, gęste i zasadniczo brązowe, ale końcówki włosów na grzbiecie są żółtawe. Właśnie z powodu połyskującej żółci nietoperze te sprawiają wrażenie przysypanych złotym pyłkiem lub przyozdobionych złotymi nićmi. Strona brzuszna jest znacznie jaśniejsza (kontrast między grzbietem a brzuchem jest o wiele większy niż u mroczka późnego!), jednak także ma kolor żółtawy ze złocistymi akcentami.

Wyjątkowość mroczków pozłocistych wiąże się nie tylko z efektownym wyglądem, ale także z ich biologią. To prawdziwi Eskimosi wśród nietoperzy. Zasięg ich występowania obejmuje głównie strefę tajgi (od Norwegii po Kamczatkę), ale w wielu rejonach wykracza poza nią. Spotyka się je nawet na północnych obrzeżach Płw. Skandynawskiego. Na ogromnych obszarach północnej Europy i Azji są jedynymi nietoperzami i jako jedyne rozmnażają się na północ od kręgu polarnego. Nawet w środkowej i zachodniej Europie zwykle wybierają chłodniejsze obszary górskie (głównie Alpy, Karpaty i Góry Dynarskie). Na nizinach Europy (z wyjątkiem części północnej i wschodniej) prawie się ich nie spotyka.

Przeloty nad morzem?

Niewyjaśnionymi do końca zagadkami są pojedyncze stwierdzenia mroczków pozłocistych (Eptesicus nilssonii) daleko poza granicą zasięgu, np. w Wielkiej Brytanii, na Wyspach Owczych, a nawet na platformach wiertniczych na Morzu Północnym. Być może świadczy to o tym, że mroczki są zdolne do dalekich przelotów, również nad otwartym morzem. Byłoby to bardzo ciekawe odkrycie, ponieważ gatunek ten uważany jest za osiadły, a najdłuższe odnotowane migracje (zresztą wyjątkowe) to zaledwie 450 i 250 km. Możliwe jednak, że stwierdzenia „nilssonów” tak daleko od ich ciągłego zasięgu wiążą się z ich przypadkowym zawleczeniem przez człowieka, np. jako „pasażerów na gapę” na statkach.

Na zimowiska mroczki pozłociste wybierają miejsca suche, zimne i słabo izolowane. Najczęściej są to jaskinie (często szczeliny blisko wyjścia), sztolnie, piwniczki oraz naziemne części obiektów fortyfikacyjnych. Zupełnie nie przeszkadza im stała temperatura w okolicach 0°C, a także jej kilkudniowe spadki do minus 5–6 stopni. Stwierdzono także, że gatunek ten może przetrwać krótkotrwałe, niemal dwudziestopięciostopniowe mrozy! Żaden inny nietoperz nie ma szans na przeżycie w takich warunkach.

Mroczek pozłocisty – jeden z najładniej ubarwionych nietoperzy europejskich

Mroczek pozłocisty – jeden z najładniej ubarwionych nietoperzy europejskich
Fot. Andrzej Kepel

Mroczki pozłociste w naszych warunkach klimatycznych wybudzają się z hibernacji w marcu lub kwietniu. Ich letnimi kryjówkami są głównie budynki (od kościołów przez domy mieszkalne po szopy i szałasy pasterskie). Czasami spotykane są w dziuplach drzew, skrzynkach lęgowych oraz szczelinach skalnych. Terenami łowieckimi tych nietoperzy są głównie lasy (nawet gęste bory górskie) i ich obrzeża, ale obserwuje się je również, gdy polują w pobliżu zabudowań, np. przy latarniach. Choć zwykle latają na kilkumetrowej wysokości, potrafią w pogoni za owadem „zanurkować” niemal do poziomu gruntu.

Mroczka pozłocistego nie można uznać za zagrożonego, mimo że w Polsce jest jednym z najrzadziej spotykanych gatunków nietoperzy. Musimy jednak pamiętać, że Europa Środkowa to zaledwie peryferie jego zasięgu. W Skandynawii, krajach nadbałtyckich czy północnej Rosji jest najczęstszym nietoperzem. Trudno oczekiwać, że jego liczebność w naszym kraju będzie się zwiększała, gdyż tereny nizinne o niezbyt ostrym klimacie po prostu mu nie odpowiadają. Pułapką dla tego gatunku może być przywiązanie do starych budynków. Wraz z ich zanikiem mroczki pozłociste, podobnie jak późne, będą musiały przestawić się na inny rodzaj kryjówek. Miejmy jednak nadzieję, że tradycyjna zabudowa, zwłaszcza w górach, przetrwa jeszcze wiele lat, a wraz z nią także nietoperze.

Trzeci z naszych bohaterów różni się od dwóch pozostałych zarówno wyglądem, jak i zwyczajami. Należy nawet do odrębnego rodzaju, i według niektórych naukowców również po polsku powinien nazywać się inaczej – np. zmroczek.

Mowa o mroczku posrebrzanym (Vespertilio murinus). Jest on dość łatwy do rozpoznania, choć w zimowisku mniej doświadczony obserwator może pomylić go z mroczkiem pozłocistym, zwłaszcza gdy patrzy z większej odległości lub gdy nietoperz pokryty jest kropelkami wody. Kształt pyszczka i uszu upodabnia mroczka posrebrzanego do pozostałych mroczków, jednak koziołki są grzybkowate, jak u borowców. Mroczek posrebrzany jest nieco większy od pozłocistego, ale wyraźnie mniejszy od późnego. O ile mroczek pozłocisty sprawia wrażenie przyozdobionego złotem, o tyle dla mroczka posrebrzanego natura nie była aż tak łaskawa, i potraktowała go barwą mniej szlachetnego kruszcu. Końcówki ciemnych włosów na grzbietowej stronie nietoperza są srebrzyste i połyskujące. Futerko na brzuchu jest natomiast bardzo jasne, prawie białe i wyraźnie kontrastuje z grzbietem.

Mroczek posrebrzany hibernujący w naturalnej jaskini to dziś już rzadki widok, większość „posrebrzańców” wybiera budynki

Mroczek posrebrzany hibernujący w naturalnej jaskini to dziś już rzadki widok, większość „posrebrzańców” wybiera budynki
Fot. Andrzej Kepel

Mroczek posrebrzany jeszcze do niedawna uważany był za gatunek bardzo rzadki (do dziś figuruje w Polskiej czerwonej księdze zwierząt). Rzeczywiście – zarówno podczas badań letnich, jak i zimowych liczeń nietoperzy jest on prawdziwym rarytasem, jednak może to wynikać nie tyle z jego rzadkości, co ze specyficznej biologii. Mroczki posrebrzane latają najczęściej (zarówno podczas polowania, jak i przelotów na żerowiska) na znacznej wysokości, przekraczającej niekiedy 40 m. Unikają również wszelkich przeszkód. Ich ulubione tereny łowieckie to rozległe, otwarte przestrzenie w dolinach rzecznych, nad zbiornikami wodnymi, polami uprawnymi i lasami. Dlatego bardzo możliwe, że gdy chiropterolog (badacz nietoperzy) podczas nocnych odłowów wyciąga z sieci 20. czy 30. nocka rudego lub borowca, uznając go za najczęstszy gatunek na danym terenie, wysoko nad nim równie dużo mroczków posrebrzanych ugania się za muchówkami czy nocnymi motylami.

Niezwykle rzadko odnajdywane są także kryjówki „posrebrzańców”. Nietoperze te zapewne zimują u nas licznie, jednak w miejscach niedostępnych dla badaczy, np. w ścianach i szczelinach bloków czy przewodach wentylacyjnych budynków, nawet tych całkiem nowoczesnych. Podobnie jak mroczki późne, unikają one podziemi.

Naturalnymi kryjówkami letnimi mroczków posrebrzanych były szczeliny skalne (niekiedy są zasiedlane także obecnie). Nietoperze te zachowały upodobanie do szczelin, ale nauczyły się wyszukiwać je również w sztucznych obiektach. Bywają znajdowane za okiennicami, w ścianach i dachach budynków, czasami także na strychach, w dziuplach i skrzynkach dla ptaków.

Bardzo jasny, niemal biały brzuch mroczka posrebrzanego tworzy wyraźny kontrast z ciemniejszym grzbietem

Bardzo jasny, niemal biały brzuch mroczka posrebrzanego tworzy wyraźny kontrast z ciemniejszym grzbietem
Fot. Andrzej Kepel

O mroczkach posrebrzanych byłoby wiadomo o wiele mniej, gdyby nie ich jesienne zachowania godowe. Na terenach zurbanizowanych samce zajmują stanowiska godowe w wyższych partiach wysokich budynków, często w centrach miast. Obiekty takie są dla nietoperzy zapewne odpowiednikiem samotnych, górujących nad otoczeniem skał. Samce nocami oblatują swoje rewiry, przeganiając konkurentów. Taka aktywność pochłania mnóstwo energii, dlatego wyczerpane, odpoczywające mroczki posrebrzane znajdowane są w okresie jesiennym na ścianach bloków lub balkonach. Jesień to także czas wędrówek tych nietoperzy. Całe ich grupy przelatują, niekiedy ponad tysiąc kilometrów, w kierunku południowo-zachodnim. Po drodze odpoczywają, również w wyższych partiach budynków, i trafiają w ręce ludzi. Podczas kilkuletniej działalności szpitalika dla nietoperzy w poznańskiej „Salamandrze”, mroczek posrebrzany był drugim co do częstości gościem po mroczku późnym.

Z trzygatunkowego rodzimego teamu mroczków właśnie „posrebrzaniec” wydaje się najmniej zagrożony. Świetnie radzi sobie w nowoczesnym budownictwie, jest także bardzo plastyczny jeśli chodzi o tereny żerowiskowe i pokarm. Należy się spodziewać, że w kolejnym wydaniu Polskiej czerwonej księgi zwierząt tego gatunku już nie znajdziemy. Za to być może za kilkadziesiąt lat badacze nietoperzy będą sobie z przejęciem opowiadać o znalezieniu niezwykle rzadkiego mroczka późnego? Obecnie możemy jedynie przewidywać, jak będą rozwijały się losy poszczególnych gatunków nietoperzy. Miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości sytuacja żadnego z mroczków się nie pogorszy. Jednak nadzieja ta może okazać się złudna, jeśli człowiek nie będzie pamiętał o dzikich zwierzętach, które często mieszkają z nim pod wspólnym dachem – jak chociażby nasze mroczki.

Radosław Jaros


Grzyby – problemy ochrony

W Polsce pod ochroną jest blisko sto gatunków grzybów. Co o nich wiemy? Co najbardziej zagraża ich istnieniu? Jak można je chronić? Co o ich ochronie mówią przepisy? Co możemy zrobić, znajdując okaz chronionego gatunku?

Odkrywcy na start

Wiedza o liczbie gatunków grzybów występujących w Polsce, ich rozmieszczeniu i stopniu zagrożenia jest jeszcze bardzo niekompletna. W roku 2003 wydana została „Krytyczna lista grzybów podstawkowych Polski”, zawierająca wykaz wszystkich wielkoowocnikowych podstawczaków stwierdzonych u nas od końca XIX w. do czasów współczesnych. Jest na niej około 2600 gatunków, a i tak szacuje się, że jeszcze około 1000 nie zostało znalezionych (przypuszcza się, że występują w naszym kraju, ponieważ zostały odnotowane w sąsiednich państwach). Obecnie przygotowywana jest podobna lista dotycząca jeszcze słabiej zbadanych wielkoowocnikowych workowców. Szacuje się, że na terenie Polski występuje 4000–4500 gatunków grzybów wielkoowocnikowych. Co roku mikolodzy odkrywają nowe – zarówno takie, których jeszcze nie notowano w Polsce, jak i takie, które w ogóle nie były znane nauce (zobacz też: Wiosenne grzybobranie - SALAMANDRA 1/2003 i Grzyby o nietypowych kształtach - SALAMANDRA 1/2004).

Podstawczaki (Basidiomycetes) to klasa grzybów wytwarzających zarodniki na szczytach komórek zwanych podstawkami, a workowce (Ascomycetes) – wewnątrz specjalnych komórek, zwanych workami. Grzyby wielkoowocnikowe to podstawczaki i workowce, wytwarzające owocniki dostrzegalne gołym okiem. Za dolną granicę wielkości ich owocników przyjmuje się 1 lub 5 mm.

Wymarłe, zagrożone i rzadkie

Od kilkudziesięciu lat obserwuje się w Europie zanikanie lub zmniejszanie zasięgu wielu gatunków grzybów. Dzieje się tak głównie z powodu zanikania całych ekosystemów (np. torfowisk, muraw i naturalnych zbiorowisk leśnych), drastycznego ograniczania ich powierzchni oraz zmian wywołanych działalnością człowieka. Do ważnych czynników ograniczających rozwój wielu gatunków należy też zanieczyszczenie środowiska. Niektóre grzyby, wrażliwe na zmiany w środowisku, od tak dawna nie zostały znalezione w Polsce, że uznano je za wymarłe. Od dwudziestu lat próbuje się określić precyzyjnie, które taksony są najbardziej narażone na wyginięcie i wiadomo już, że niemal 1000 gatunków wymaga szczególnej uwagi ze względu na ich zanikanie bądź rzadkość występowania. Są one umieszczone na tzw. czerwonej liście, która jest co kilka lat uaktualniana.

Pod parasolem prawa

Smardz jadalny (Morchella esculenta), przedstawiciel rodziny, w której ochronie podlegają wszystkie gatunki

Smardz jadalny (Morchella esculenta), przedstawiciel rodziny, w której ochronie podlegają wszystkie gatunki
Fot. Adriana Bogdanowska

Polska ma już kilkudziesięcioletnie doświadczenie w ochronie grzybów. W roku 1983, jako pierwszy kraj europejski, objęła ochroną ścisłą około 20 gatunków. W roku 2004 lista ta została poszerzona do około 90 kolejnych gatunków*. Według prawa, chronionych grzybów nie wolno zrywać, niszczyć i uszkadzać. Nie wolno też niszczyć ich siedlisk i ostoi, a także dokonywać w nich zmian stosunków wodnych, stosować środków chemicznych oraz niszczyć ściółki leśnej i gleby. W odniesieniu do całych grzybów, ich części i produktów pochodnych obowiązuje również zakaz pozyskiwania, zbioru, przetrzymywania, posiadania, preparowania, przetwarzania, sprzedawania, kupowania, darowania i wymiany, a także przywożenia i wywożenia przez granicę. Objęte zakazami czynności można wykonywać jedynie po uzyskaniu zezwolenia ministra środowiska. Mogłoby się więc wydawać, że prawo bardzo dobrze chroni te organizmy.

Niestety, grzyby są zdolne do przeżycia prawie wyłącznie w miejscach ich spontanicznego występowania. W przeciwieństwie do wielu gatunków roślin i zwierząt, których populacje można utrzymywać w ogrodach zoologicznych czy botanicznych, większość gatunków grzybów nie może przetrwać poza ich naturalnymi ekosystemami. Tymczasem, mimo że od kilkudziesięciu lat zdajemy sobie sprawę z konieczności ochrony grzybów, nie utworzono dla nich do tej pory w Polsce ani jednego rezerwatu lub innej formy ochrony obszarowej, poza jednym pomnikiem przyrody – stanowiskiem trufli rzepiastej (Tuber rapaeodorum). Obecnie siedliska grzybów są chronione praktycznie wyłącznie „przy okazji”, w parkach narodowych i rezerwatach, zachowujących ekosystemy cenne także dla grzybów. Ostojami grzybów w Polsce są też wszelkie obszary leśne poza parkami narodowymi i rezerwatami, zwłaszcza te mające charakter naturalny, a także naturalne i półnaturalne zbiorowiska nieleśne (np. torfowiska, turzycowiska, murawy kserotermiczne, pastwiska, łąki). Część gatunków może przetrwać na siedliskach zastępczych, którymi są parki, skwery, ogrody działkowe, cmentarze, miedze i zadrzewienia śródpolne, żwirownie, wyrobiska piaskowe, aleje przydrożne itp. Jednak wiedza o tym, które gatunki są w stanie bytować także w ekosystemach zmienionych przez człowieka, jest jeszcze bardzo uboga.

Poznać, by chronić

Gwiazdosz koronowaty (Geastrum coronatum) – jeden z chronionych gatunków, których identyfikacja jest trudna i wymaga dużej umiejętności obserwacji cech

Gwiazdosz koronowaty (Geastrum coronatum) – jeden z chronionych gatunków, których identyfikacja jest trudna i wymaga dużej umiejętności obserwacji cech
Fot. Krzysztof Kujawa

Aby ustalić skuteczne sposoby ochrony gatunków trzeba najpierw poznać ich rzeczywiste rozmieszczenie oraz stopień i powody zagrożenia. Niestety, w przypadku grzybów stan naszej wiedzy na ten temat jest niewystarczający. Wynika to przede wszystkim ze specyfiki tych organizmów – badania prowadzi się głównie na podstawie obserwacji krótkotrwałych owocników, więc możliwość wykrycia danego gatunku w terenie wymaga albo bardzo żmudnego, wielokrotnego przeszukiwania danej powierzchni, albo... szczęścia. Ograniczeniem jest też brak jednolitego, ogólnopolskiego systemu zbierania danych oraz mała liczba specjalistów. Dlatego, aby wypełnić luki w naszej wiedzy ważne jest, aby włączyły się w to wszystkie osoby, które potrafią rozpoznać chronione gatunki – także amatorzy.

Ochrona grzybów jest trudna w realizacji także z powodu niedostatecznej edukacji w tym zakresie. Chodzi nie tylko o to, które gatunki podlegają ochronie (nie mówiąc o ich rozpoznawaniu), ale przede wszystkim o znajomość roli tych organizmów w ekosystemach i zrozumienie potrzeby ich ochrony. Co gorsze, niski poziom wiedzy dotyczy nie tylko ogółu społeczeństwa, ale także osób odpowiedzialnych za ochronę przyrody i jej monitorowanie w parkach narodowych i krajobrazowych. Do niedawna problemem był brak dostępu do fotografii, atlasów i osób potrafiących identyfikować grzyby. Jednak wraz z rozwojem Internetu sytuacja ta się poprawia. Istnieje już wiele stron i atlasów internetowych poświęconych grzybom. Spośród stron polskojęzycznych warto polecić serwis www.grzyby.pl. Znajduje się tam internetowy atlas grzybów oraz forum dyskusyjne, na którym można pokazać sfotografowany gatunek i dowiedzieć się, jaka jest jego nazwa, czy jest rzadki, czy jadalny... Pod adresem www.bio-forum.pl znajdziemy bazę danych, do której można zgłaszać znalezione stanowiska rzadkich lub chronionych gatunków. Warto także odwiedzić Internetowy Klub „Darz Grzyb” (www.nagrzyby.pl).

Co robić, by pomóc chronić zagrożone grzyby?
1. Poznaj gatunki, które są pod ochroną.
2. Jeśli spotkasz chroniony gatunek – nie ruszaj go.
3. Zgłoś stanowisko zarządcy terenu.
4. Jeśli możesz – zrób fotografię i prześlij informację o stanowisku do rejestru znajdującego się pod adresem: www.bio-forum.pl.
5. Jeśli wiesz o zagrożeniu stanowiska chronionego gatunku – poinformuj odpowiednie organy ochrony przyrody oraz organizacje przyrodnicze.

Zbyt restrykcyjne zakazy?

Niektóre zakazy dotyczące chronionych grzybów utrudniają ich badanie, a przez to także skuteczną ochronę. Do identyfikacji niektórych gatunków potrzebna jest laboratoryjna analiza ich owocników. Stąd zakaz ich zbioru ogranicza możliwości poznania rozmieszczenia gatunków i dokumentację stanowisk. Tymczasem zebranie kilku owocników nie wpływa ujemnie na kondycję grzybni, a to od jej obecności zależy trwałość stanowiska.

Również zakaz przechowywania, przewożenia, a szczególnie przywożenia do kraju owocników pozyskanych za naszymi granicami jest niezrozumiały w kontekście ochrony gatunku. Przywóz owocników może jedynie sprzyjać rozsiewaniu się zarodników chronionych grzybów, a nie oddziałuje negatywnie na liczbę stanowisk danego gatunku na terenie kraju.

Oba te zakazy powinny być zmienione właśnie po to, by można było sprawnie identyfikować stanowiska chronionych grzybów i otaczać je opieką. Zakaz zbioru i przechowywania owocników gatunków chronionych powinien dotyczyć wyłącznie gatunków o znanych, skrajnie nielicznych stanowiskach w kraju – np. pniarka lekarskiego (Fomitopsis officinalis). Skoro przepisy i niedobór specjalistów hamują rozpoznanie lokalizacji stanowisk chronionych gatunków, prawie niewykonalne wydają się znajdujące się w Rozporządzeniu zalecenia dotyczące zabezpieczania ostoi i stanowisk grzybów przed zagrożeniami zewnętrznymi, zapewnienia obecności i ochrony różnego rodzaju podłoża, na którym rozwijają się chronione gatunki, a także wykonywania zabiegów ochronnych, utrzymujących właściwy stan siedlisk.

Anna Kujawa
Stacja Badawcza Zakładu Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN – Turew

Od Redakcji:

Osoby prowadzące badania mogą ubiegać się o zezwolenie ministra środowiska na zrywanie pojedynczych okazów. Jeśli więc dla jakiegoś gatunku zagrożeniem jest nadmierne zrywanie owocników – może raczej należałoby postulować usprawnienie procedur uzyskiwania zezwoleń, a nie zniesienie zakazów? Jeśli zagrożeniem jest tylko masowe, komercyjne pozyskiwanie, może wystarczy zakazać handlu, a dopuścić zbiór na własne potrzeby? Ale jeśli dla jakiegoś gatunku zbiór owocników nie jest jakimkolwiek zagrożeniem – oczywiście nie ma sensu go zakazywać. Jednak jeżeli już wprowadza się całkowity zakaz zbioru, posiadania i sprzedaży owocników danego gatunku, zakaz ich przywożenia (bez zezwolenia) z zagranicy wydaje się logiczny i konieczny. Bez niego egzekwowanie zakazów dotyczących owocników pozyskanych w kraju byłoby niemożliwe, gdyż każdy mógłby twierdzić, że dane grzyby przywiózł z zagranicy i udowodnienie kłamstwa byłoby bardzo trudne.

PTOP „Salamandra” popiera postulat racjonalnego zróżnicowania zakazów w zależności od tego, jakie czynniki stanowią zagrożenie dla poszczególnych gatunków. Jeśli już jednak jakieś zakazy się wprowadza – powinny być one ze sobą spójne i konsekwentnie egzekwowane.

*) Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 9 lipca 2004 r. w sprawie gatunków dziko występujących grzybów objętych ochroną (Dz.U. z 2004 r. Nr 168, poz. 1765).


Inwazja fretek

czyli dlaczego łasicowate w Polsce muszą mieć paszporty

Europę i Stany Zjednoczone ogarnęła prawdziwa „fretkomania”. Fretka jest tam trzecim pod względem liczby hodowanych osobników – po kocie i psie – przyjacielem rodziny. Zgodnie z przepisami dotyczącymi przewozu zwierząt domowych na terenie krajów Unii Europejskiej, podróżująca fretka musi posiadać elektroniczny identyfikator, w postaci wszczepianego pod skórę mikroczipu, oraz paszport weterynaryjny ze świadectwem szczepienia przeciwko wściekliźnie.

Fretki królów

Dla zwinnych fretek nie ma miejsc niedostępnych

Dla zwinnych fretek nie ma miejsc niedostępnych
Fot. Ewa Zgrabczyńska

Przeciętnemu Polakowi fretki wciąż jeszcze kojarzą się z fermą zwierząt futerkowych i kołnierzami do kobiecych garsonek. Na Zachodzie już wiele lat temu weszły do kręgu pets – ulubionych zwierząt domowych. Tchórzofretki (najczęściej nazywane właśnie fretkami) są przedstawicielami rodziny łasicowatych (Mustelidae), więc ich najbliżsi krewniacy to tchórze (Mustela spp.), łasice (M. nivalis) i gronostaje (M. erminea).

Fretkę (Mustela putorius furo lub Mustela furo) uznaje się najczęściej za udomowioną formę tchórza, którego szczątki kostne są prawie nieodróżnialne od szczątków fretek. Czaszka fretki jest podobna do czaszki tchórza zwyczajnego (M. putorius), a morfologiczne cechy zbliżają ją bardziej do tchórza stepowego (M. eversmanni). Przeprowadzona w 1936 r. rewizja systematyczna1 postuluje, by wszyscy przedstawiciele podrodzaju putorius zostali potraktowani jako jeden gatunek. Genetyczne zróżnicowanie współczesnych tchórzy wydaje się związane ze zlodowaceniami w okresie plejstocenu, które zepchnęły część populacji do południowych refugiów (ostoi). Uważa się, że proces udomowienia rozegrał się około 2500 lat temu w basenie Morza Śródziemnego lub w Afryce Północnej. Brak jednak przekonujących dowodów na potwierdzenie którejkolwiek z tych teorii. W Egipcie suchy i gorący klimat był barierą dla występowania tchórza zwyczajnego czy nawet stepowego, które uznaje się za prawdopodobnych przodków fretki. Sądzi się, że bliższą prawdy jest wersja udomowienia ich przez Fenicjan bądź Greków. Już w Starym Testamencie pojawia się wzmianka o zwierzęciu, które mogło być fretką. W dziełach Arystofanesa, Arystotelesa czy Pliniusza także pojawiają się informacje o fretkach, które wykorzystywano do tępienia gryzoni i polowań na króliki. Cesarze rzymscy doceniali ich talent łowiecki i wysyłali statkami do kolonii rzymskich celem ochrony spichlerzy z zapasami zbóż. W średniowieczu mieszkały na europejskich dworach królewskich, aż po wiek XIX i początek XX (ulubienice królowej Wiktorii). Słynna „Dama z łasiczką” trzyma w swych ramionach najprawdopodobniej fretkę. Przypuszcza się, że do Ameryki Północnej zwierzęta te przypłynęły z Hiszpanii w 1875 roku, wraz z kuśnierzami, bądź na statkach brytyjskich, gdzie miały być używane do tępienia myszy.

Postrzeganie świata

Oczy fretek reagują na najdłuższy i najkrótszy zakres fal widzialnego spektrum, choć niektórzy badacze uważają, że jedynie barwa czerwona jest przez nie dostrzegana. Widzenie czerwieni jest typowe dla drapieżników polujących nocą, a żywiołem fretek są ciemne nory gryzoni i królików. W takich warunkach ostre widzenie przydaje się jedynie na krótki dystans, a najlepiej rozwiniętym zmysłem jest węch. Fretki posługują się też dobrym słuchem.

Fretka – drapieżca

Domowe fretki przetrzymywane są najczęściej w klatkach, ale trzeba pamiętać o tym, żeby codziennie wypuszczać je choć na kilka godzin

Domowe fretki przetrzymywane są najczęściej w klatkach, ale trzeba pamiętać o tym, żeby codziennie wypuszczać je choć na kilka godzin
Fot. Ewa Zgrabczyńska

Fretki są drapieżnikami o diecie wysokobiałkowej i wysokotłuszczowej. Charakterystyczny, bardzo krótki przewód pokarmowy umożliwia szybkie trawienie pokarmu zwierzęcego. Górny trzeci ząb przedtrzonowy i dolny pierwszy trzonowiec umożliwiają rozcinanie ofiar na kęsy. Fretki są niezwykle sprawnymi myśliwymi: znakomicie rozwinięty węch pomaga im lokalizować ofiary w podziemnych korytarzach i norach. Polują na króliki i gryzonie, nie gardzą bezkręgowcami. Pokarm roślinny (jagody, orzechy) jest wykorzystywany w niewielkim stopniu ze względu na brak enzymów rozkładających celulozę oraz struktur w przewodzie pokarmowym umożliwiających przedłużenie procesu trawienia. Fretki mogą wprawdzie żyć na diecie odbiegającej od optymalnej (zawierającej węglowodany), ale w kiepskim zdrowiu i wyraźnie krócej.

Fretka a równouprawnienie płci

Ważące 0,9–3 kg i mierzące 48–65 cm (z ogonem) samce bywają dwa razy większe i trzy razy cięższe od samic. Tak silny dymorfizm płciowy część badaczy wiąże ze zróżnicowaniem zajmowanych nisz ekologicznych: większe samce polują na większe ofiary – np. króliki, podczas gdy małe samice z łatwością wchodzą do nor mysich i mogą zaspokoić swe mniejsze potrzeby pokarmowe takim rodzajem ofiar. Stąd występowanie silnej konkurencji w obrębie każdej z płci: i samice, i samce są terytorialne, przy czym samice aktywnie przeganiają inne samice, a samce walczą z innymi samcami. Przeciętna wielkość areału samca i samicy podczas eksperymentów prowadzonych w sztucznych zagrodach była porównywalna. Przy dużym zagęszczeniu i wysokiej zasobności pokarmowej obserwowano zwiększenie stopnia nakładania się areałów i osłabienie tendencji terytorialnych. Antagonizmy i zachowania agresywne nasilają się szczególnie w sezonie rozrodczym, gdy samice konkurują o pokarm i schronienia dla młodych, a samce – o dostęp do samic. Badania prowadzone w warunkach zamkniętych wykazały, że wśród samców występuje hierarchia dominacyjna i areał dominanta nachodzi na areały kilku atrakcyjnych rozrodczo samic, a więc fretkę można uznać za gatunek poligyniczny2. Fretki mogą wydawać na świat do trzech miotów w ciągu roku. Sezon rozrodczy przypada w okresie od marca do września. Owulacja jest prowokowana przez silne ugryzienie samicy w kark, a kopulacja trwa wiele godzin. Po około 40–50 dniowej ciąży (jej długość zależy od wielkości miotu) przychodzą na świat młode (3–15 w miocie), które zaczynają słyszeć i widzieć w wieku trzydziestu kilku dni, ale aktywność eksploracyjną3 wykazują znacznie wcześniej. Dojrzałość płciową uzyskują w wieku 6–12 miesięcy. Oznaką dojrzałości samców jest zbielały podszerstek4, który jaśnieje pod wpływem wydzieliny gruczołów skórnych. Średnia długość życia fretki to ok. 6 lat, ale zdarzają się osobniki dożywające nawet 13. Zarówno u samic, jak i u samców charakterystyczne są sezonowe zmiany masy ciała: zwiększanie jej przed zimą oraz utrata z nadejściem sezonu rozrodczego.

Introdukcje fretek, czyli populacje dziko żyjące

Portret tchórza zwyczajnego

Portret tchórza zwyczajnego
Fot. Renata i Marek Kosińscy

W latach 80. XIX wieku introdukowano fretki na obszarze Australii i Nowej Zelandii celem ograniczenia liczebności populacji dzikich królików. Okazało się, że introdukcja spowodowała presję drapieżniczą (której skutki są nadal badane i dyskutowane) na gatunki rodzimej fauny, a prawdopodobnie przyczyniła się także do przenoszenia gruźlicy bydlęcej. Obecnie na Nowej Zelandii populacja fretek ustabilizowała się, choć niektórzy badacze twierdzą, że nie jest to populacja „czystych” fretek, lecz hybrydów (mieszańców) z wprowadzonym tam również tchórzem. W Australii fretki nie utworzyły stabilnych dziko żyjących populacji (być może z powodu ograniczonej bazy pokarmowej i braku alternatywnych ofiar, gdy zabrakło królików, a prawdopodobnie także na skutek konkurencji z dziko żyjącymi kotami i psami dingo). Na Nowej Zelandii fretki osiągają zagęszczenie 6 osobników na km2. Areały osobnicze „dzikich” fretek zajmują powierzchnię wielu hektarów. Zwierzęta przebywają najczęściej w pobliżu gniazda, tylko 20% ich życiowej aktywności zajmuje eksploracja innych fragmentów areału osobniczego. Zimą aktywność zwierząt znacznie maleje. Unikają środowisk otwartych, chętnie przebywają w pobliżu cieków wodnych. Przeżywalność osobników młodocianych zależy od zagęszczenia dorosłych drapieżników – zarówno fretek, jak i innych gatunków ssaków drapieżnych. Stwierdzono, że fretki ze zdziczałych populacji wykazują wyższy stopień socjalności niż tchórze: pewien procent badanych zwierząt zajmował wspólne gniazda oraz użytkował gniazda, które były wcześniej zamieszkiwane przez inne fretki.

Tchórz czy fretka?

Fretki różnią się od tchórzy pewnymi szczegółami w uzębieniu, detalami w budowie wewnętrznej oka oraz innym kolorem i teksturą okrywy włosowej. Są też bardziej socjalne (towarzyskie) od tchórzy, prowadzących samotniczy tryb życia. Nie wiadomo, czy różnice te są efektem procesu specjacji (formowania nowego gatunku), czy też udomowienia. Fretki mogą się krzyżować z tchórzami, a mieszańce są żywotne i płodne.

Fretka – domowy pupil i królik doświadczalny

Fretki w domach bywają hodowane coraz chętniej i częściej. Skrzyżowanie cech lubiącego zabawę kota z psem szukającym kontaktu z człowiekiem, stworzyło fascynującą mieszankę dla miłośników żywiołowego temperamentu wszędobylskich łasicowatych. Hodowcy rozpoczęli krzyżówki w celu uzyskania ciekawych odmian barwnych futra. Typowa dla fretki okrywa włosowa występuje w czterech najczęściej spotykanych barwach: czarno-brązowej, cynamonowej, czarno-białej i białej (albinotycznej). Futro namaszczane jest substancjami o zapachu piżma, produkowanymi przez gruczoły skórne, a w sezonie rozrodczym u samców dodatkowo ich moczem. Zapach nasila się w okresie rozrodu. Aby skutecznie się go pozbyć, fretki się sterylizuje, zapobiegając też w ten sposób ich rozmnażaniu. Domowe fretki przetrzymywane są najczęściej w klatkach, ale trzeba pamiętać o tym, żeby codziennie wypuszczać je choć na kilka godzin. Karmione wysokiej jakości pokarmem kocim oraz specjalistycznymi karmami, dożywają wielu lat w zdrowiu. Nieodporne na przegrzanie (udar cieplny następuje w temperaturze powyżej 30°C) i silne wyziębienie, znakomicie czują się w domowych hodowlach w temperaturze pokojowej, przy zapewnieniu stałego kontaktu z człowiekiem lub inną fretką. Stopień ich socjalności jest na tyle wysoki, że sterylizowane zwierzęta mogą tworzyć małe grupy oparte na przyjacielskich więziach i wspólnej zabawie. Zabawy fretek są typowe dla łasicowatych: związane z trenowaniem polowania i bardzo intensywnym badaniem terenu. Wysoka aktywność ruchowa obejmuje zwykle kilka godzin w ciągu dnia, pozostałą część doby zwierzęta te przesypiają.

Jak inne drapieżniki, fretki nie są odporne na wirusy wywołujące wściekliznę i nosówkę, stąd konieczność szczepień ochronnych. Śmiertelna jest dla nich również ludzka grypa, zakażają się też drogą kropelkową katarem i innymi schorzeniami dróg oddechowych. Adaptują się do wspólnego życia z domowymi konkurentami o łaski właściciela: psami i kotami, ale drobniejsze zwierzęta traktują... konsumpcyjnie. Wykorzystują całą przestrzeń domu, znakomicie się wspinając. Wbrew krążącym opiniom, rzadko zdarzają się osobniki kąśliwe, choć młode fretki w zabawach z rodzeństwem często używają ostrych zębów (skóra fretek jest stosunkowo gruba, więc nie przeszkadzają im ugryzienia, które dla ludzi są bolesne). Znakomicie się edukują – szybko przyswajają wiedzę na temat praw i obowiązków fretki w domu, łącznie z korzystaniem z kuwety i bezbłędnym rozpoznawaniem głosu, jak i zapachu właściciela. Różnice w zachowaniu poszczególnych osobników są znaczne, tak że miłośnicy fretek uznają, że nie ma dwóch takich samych osobników i każda fretka ma niepowtarzalny zespół cech fizycznych i psychicznych. W kontaktach z innymi fretkami oraz z ludźmi posługują się sygnałami fretkowego języka: wokalizacjami (szereg pisków, odgłosów przypominających gdakanie, szczekanie i syczenie), postawą ciała (machanie ogonem, taniec złożony z gwałtownych podskoków, wycofywanie się tyłem z najeżonym ogonem, zapasy itp.) oraz sygnałami chemicznymi (zapach).

Młode fretki z ciekawością badają otaczający je świat

Młode fretki z ciekawością badają otaczający je świat
Fot. Ewa Zgrabczyńska

Niestety, wraz z popularnością fretek w naszych domach, wzrosła też ich liczba w schroniskach oraz na wolności, gdzie uciekinierzy przeżywają tylko krótki czas. Problem ten został rozwiązany np. w Australii, przez wydawanie licencji hodowcom i nakaz stosowania się do zaleceń hodowlanych Animal Welfare Advisory Committee pod karą wysokiej grzywny lub nawet więzienia. Trudno oszacować liczebność fretek w Polsce, ale ich miłośnicy mają swoje strony internetowe, a sklepy zoologiczne sprzedają szczenięta. Warunki hodowli i sprzedaży pozostawiają wiele do życzenia i powinny być kontrolowane. Fretki stały się również zwierzętami laboratoryjnymi i doświadczalnymi: olbrzymia liczba tych zwierząt oddaje życie w imię nauki i jest poddawana licznym cierpieniom. Służą do testowania procedur medycznych, są infekowane wirusami ludzkiej grypy typu A i B, stały się modelami w badaniach nad antyrakowym działaniem beta-karotenu oraz nad udarami mózgu.

Fretki status quo

Fretki są nadal okazjonalnie używane do polowań na króliki w Europie (tzw. ferreting) oraz do... przeciągania podziemnych kabli telefonicznych (ze względu na skłonność do penetrowania tuneli)! Z ekonomicznego punktu widzenia „fretkowy przemysł” jest bardzo prężnie rozwijającą się dziedziną. Akcesoria dla fretek: zabawki, pokarm, klatki i domki, są godziwym źródłem dochodu dla ich producentów i sklepów zoologicznych. Z biologicznego punktu widzenia, ze względu na zależność od człowieka i udomowienie, nie wydaje się, by poza Nową Zelandią fretki mogły mieć znaczący wpływ na działanie ekosystemów naturalnych. Zagrożenie z ich strony dla rodzimej fauny i silna presja drapieżnicza tego gatunku byłyby realne jedynie w wypadku masowej introdukcji, bo pojedyncze zbiegłe osobniki nie mają raczej większych szans na przeżycie w środowisku naturalnym. Przyszłość pokaże, czy i w Polsce fretki zajmą w domach miejsce należne dotąd psom i kotom.

Ewa Zgrabczyńska

  1. Rewizja systematyczna polega na ustaleniu poprawnej informacji o systematyce grupy organizmów (jej przynależności systematycznej, pokrewieństwie z innymi organizmami).
  2. Poligynia jest jedną z form poligamii: jeden samiec może się łączyć z kilkoma samicami.
  3. Ogół zachowań związanych z badaniem, poznawaniem i użytkowaniem terenu, na którym zwierzę się znajduje.
  4. Podszerstek to gęste, krótkie i miękkie włosy znajdujące się pod dłuższymi, sztywnymi włosami okrywowymi.

Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023