Metalowe słupy domem dla ptaków. Nad ruchliwym skrzyżowaniem aż 3 spośród 4 konstrukcji, na których zawieszono sygnalizację, zostały zamieszkane przez szpaki.
Ciekawostki przyrodnicze można spotkać w zaskakujących miejscach - na zdjęciu para szpaków karmiąca pisklęta nad ruchliwym skrzyżowaniem
Fot. Andrzej Kepel
Druga niedziela maja, 5 rano. Słońce niedawno wzeszło. Podjeżdżam rowerem do pustego skrzyżowania ul. Serbskiej i Rakoczego. Dźwięk klaksonu momentalnie przepędza resztki zaspania. Rozglądam się zaskoczony... pusto. Niespodzianie rozlega się warkot silnika na wysokich obrotach, tyle że słychać go od strony sygnalizacji świetlnej!
Rzut oka do góry wszystko wyjaśnia. Na wiszącej nad jezdnią lampie siedzi niedościgły imitator głosów, a zarazem jeden z pospolitszych ptaków – szpak (Sturnus vulgaris). Po serii dźwięków motoryzacyjnych gwizdnął jak wilga (Oriolus oriolus), następnie wydał serię całkiem szpaczych treli, poderwał się i... dał nura w otwór metalowego słupa.
Zwykle ptaki te gniazdują w dziuplach, jednak w miastach zamieszkują także inne kryjówki, stworzone przez człowieka. Dłuższa obserwacja tego skrzyżowania wykazała, że tej wiosny aż trzy spośród czterech konstrukcji, na których zawieszono sygnalizację, zostały zamieszkane przez szpaki. Co chwilę w jednym z otworów znika troskliwy rodzic, niosąc pęczek smakowitych pędraków. Wita go radosny szczebiot piskląt. Po kilkunastu sekundach dorosły szpak wylatuje, trzymając w dziobie śluzową torebkę z odchodami jednej z pociech. Swój bagaż upuszcza kilka metrów od otworu i odlatuje szukać kolejnej porcji smakołyków.
W jednym z 3 gniazd dzieje się jednak coś niepokojącego. Dorosły szpak pojawia się tam rzadziej niż w pozostałych. Być może jeden z rodziców padł ofiarą drapieżnika. Bardziej prawdopodobne jest jednak inne wyjaśnienie. Czasami samiec szpak zajmuje dwie sąsiednie dziuple i wabi do nich różne samice. Później pomaga obu wysiadywać jajka, jednak gdy w pierwszym z gniazd wylęgną się pisklęta, przejęty ojciec zupełnie zapomina o drugiej małżonce. Samotna samica stara się jak może, ale zwykle udaje się jej wykarmić jedynie ok. 3, zamiast 4–5 młodych.
Zapewne do połowy maja młode szpaki wyfruną z metalowych dziupli i już do nich nie wrócą. O ich niedawnej obecności przez jakiś czas będą jeszcze świadczyć białe smugi odchodów na czarnych lampach sygnalizacji.
Andrzej Kepel
„Rosła kalina z liściem szerokim, nad modrym w gaju rosła potokiem (...) korale miała czerwone, w cienkie z gałązek włosy wplecione.” Wiersz Teofila Lenartowicza doskonale ilustruje kalinę koralową, jeden z naszych najpiękniejszych rodzimych krzewów.
Charakterystyczne kwiaty i owoce kaliny koralowej można rozpoznać już z daleka
Fot. Adriana Bogdanowska
Viburnum opulus (taka jest naukowa nazwa kaliny) rośnie zwykle nad rzekami, na mokrych łąkach i w wilgotnych lasach. Pierwszy człon nazwy pochodzi prawdopodobnie od łacińskiego słowa oznaczającego wiotką gałązkę, witkę. Opulus to rzymska nazwa klonu. Nadano ją kalinie ze względu na kształt jej liści do złudzenia przypominających liście klonu.
Wiosną uwagę przyciągają płaskie kwiatostany kaliny złożone z drobniutkich bladożółtawych obupłciowych kwiatków, otoczonych wianuszkiem dużo większych śnieżnobiałych, pełniących jedynie funkcję wabiącą. Słodkim odurzającym zapachem kuszą rozliczne owady zapylające. Ogrodowa odmiana kaliny koralowej ma kuliste kwiatostany, dużo bardziej atrakcyjne dla ludzkiego oka niż u formy dzikiej. Wszystkie kwiaty pełnią jedynie funkcję wabiącą. Nie wydzielają one nektaru i są bezzapachowe.
Od późnego lata do początku zimy podziwiać możemy czerwone szkliste jagody, mocno kontrastujące początkowo z soczystą zielenią liści. Zawierają one trujące związki oraz garbniki, powodujące ich gorzki smak. Mimo to są chętnie zjadane przez niektóre gatunki ptaków. Z owoców, kory i pędów kaliny korzystają też inne zwierzęta, np. bobry czy kuny leśne. Po pierwszych przymrozkach owoce tracą goryczkę, co dawniej wykorzystywano do sporządzania z nich konfitur o działaniu przeczyszczającym.
Obecnie kalina koralowa znajduje się pod ochroną częściową. Oznacza to, że można ją zbierać na cele farmaceutyczne po uzyskaniu zgody wojewody. Cała roślina (owoce, kora i kwiaty) ma właściwości lecznicze i stosowana jest jako środek przeciwkrwotoczny oraz rozkurczowy.
Adriana Bogdanowska
Przedstawiciele rodziny krukowatych nie należą do ptaków powszechnie lubianych przez ludzi. Często uważane są za szkodniki, które należy tępić. Tymczasem mało kto wie, jakie gatunki należą do tej rodziny. Kruki, wrony i kawki znają chyba wszyscy, ale o sójce złowrogiej czy wieszczku słyszało już niewielu.
Łupem kruka padają również małe drapieżniki
Fot. Rafał Gawełda
Ptaki krukowate (Corvidae) należą do największych przedstawicieli rzędu wróblowych (Passeriformes). Najbardziej okazałym z nich jest kruk (Corvus corax). Ten znacznie większy od wrony lub gawrona ptak jest szeroko rozpowszechniony na półkuli północnej. Zamieszkuje prawie całą Europę, północną Afrykę, Azję oraz całą Amerykę Północną. W Europie jego losy były bardzo zmienne. Prześladowanie ptaków dorosłych, niszczenie gniazd oraz wycinanie starych lasów przyczyniły się do znacznego spadku jego liczebności w XIX w. W Polsce w tym czasie ptaki te znikły niemal z całej zachodniej części kraju i gniazdowały tylko w rozległych kompleksach leśnych na wschodzie. Od lat 30. XX w. nastąpił wzrost liczebności w północno-wschodniej Polsce, a w latach 50. kruk zaczął ponownie zasiedlać tereny, na których wcześniej wyginął – Wielkopolskę, Ziemię Lubuską i Śląsk. Obecnie występuje na terenie całego kraju, choć najliczniej wciąż na północnym wschodzie. W latach 80. w Wielkopolsce gniazdowało już około 475 par, a w roku 1992 około 520. W połowie lat 90. jego liczebność oszacowano w tym regionie na około 750 par. Niektóre badania wskazują jednak, że jest znacznie liczniejszy. Taki wzrost liczebności kruków był możliwy dzięki ochronie gatunkowej oraz ich zdolnościom przystosowawczym.
Kawka, pierwotnie związana ze starymi lasami, najczęściej zamieszkuje siedziby ludzkie
Fot. Andrzej Kepel
Niegdyś ptaki te gniazdowały tylko w rozległych i spokojnych kompleksach leśnych, a obecnie licznie występują także w krajobrazie rolniczym, nawet zupełnie pozbawionym zadrzewień. Swoje gniazda budują najczęściej na starych sosnach rosnących na skraju lasu, a w górach czasami na półkach skalnych. Kiedy brakuje starych drzew, zdarza się, że wykorzystują maszty linii energetycznych. W niektórych regionach kraju, np. w Wielkopolsce, w takich miejscach usytuowanych jest nawet 30% gniazd.
Wśród naszych ptaków kruki należą do najwcześniej przystępujących do lęgów. Najczęściej na początku marca, a czasami już pod koniec lutego w gnieździe pojawia się 4–6 jaj. Po trzech tygodniach wykluwają się pisklęta, które po dalszych 5–6 tygodniach stają się lotne. Jeszcze przez wiele tygodni rodzina trzyma się jednak razem.
Kruki są wszystkożerne – ich pokarm jest bardzo różnorodny. Są to m.in. nasiona roślin, owady, dżdżownice, drobne gryzonie, chore i osłabione zwierzęta. Duży udział w pokarmie kruków stanowi też padlina i odpadki wyrzucane przez człowieka. To właśnie niezabezpieczone wysypiska śmieci i odpady wyrzucane w pobliżu dużych gospodarstw rolnych przyczyniły się m.in. do wzrostu liczebności tych ptaków. W pobliżu takich „stołówek” gromadzą się czasami stada kruków liczące nawet kilkaset osobników. Są to zazwyczaj młode, niedojrzałe płciowo ptaki. Kruk jest gatunkiem osiadłym i w zasadzie tylko młode ptaki pędzą życie koczownicze, wędrując na niewielkie odległości.
Wrona (Corvus corone) jest gatunkiem liczniejszym od kruka. W Europie spotkać można jej dwa podgatunki, różniące się w zasadzie tylko ubarwieniem. Polskę i kraje położone na wschód od niej zamieszkuje powszechnie u nas znana wrona siwa (C. c. cornix), a na zachód od Polski spotkamy czarnowrona (C. c. corone). Niektórzy naukowcy proponują traktować te formy geograficzne jako różne gatunki. W strefie łącznego występowania wrony siwej i czarnowrona ptaki te krzyżują się między sobą, tworząc formy pośrednie. Czarnowrony tylko wyjątkowo gniazdują na terenie naszego kraju. Z ostatniego stulecia znany jest tylko jeden taki przypadek z okolic Wolsztyna w Wielkopolsce. Częściej dochodzi do lęgów mieszanych z wroną siwą.
Wrony z reguły unikają gniazdowania wewnątrz większych kompleksów leśnych. Spotkamy je raczej na skrajach lasów lub w otwartym krajobrazie rolniczym. Najliczniej występują w rozległych dolinach rzecznych. W Wielkopolsce bardzo liczne są np. w dolinie Noteci i dolnej Warty. Ostatnio coraz częściej zamieszkują także duże miasta, nawet w pobliżu ich centrów.
Przedstawiciele krukowatych to bardzo spostrzegawcze ptaki, zwłaszcza jeśli chodzi o zdobywanie pokarmu. Wrony potrafią np. bacznie śledzić ornitologa szukającego gniazd ptaków, a potem odwiedzać je kolejno i rabować jaja lub pisklęta. Kruki czasami wcześniej od myśliwych odnajdują postrzeloną zwierzynę lub towarzyszą watahom wilków i korzystają z resztek upolowanych przez nie zwierząt. Ptaki te coraz częściej pożywiają się także wzdłuż dróg, zjadając zwierzęta zabite przez samochody.
Za zachodnią granicą naszego kraju miejsce wrony siwej zajmuje czarnowron
Fot. Herve Michel
Ptaki te gniazda zakładają najczęściej na wysokich drzewach, a czasami również na masztach linii wysokiego napięcia. Populacja wron składa się z dwóch frakcji – ptaków lęgowych i młodych ptaków nie przystępujących do lęgów. Niektóre badania wykazały, że większość wron przystępuje do lęgów dopiero w 4 roku życia, choć płodność uzyskują już po dwóch latach. Najczęściej dzieje się tak w miejscach, gdzie występuje duże zagęszczenie tych ptaków i trudno jest im znaleźć własne terytorium. Okazało się także, że główną przyczyną strat w lęgach tych ptaków było rabowanie gniazd przez nielęgowe wrony, a czasami także pary gniazdujące w sąsiedztwie.
Pokarm wron, podobnie jak kruka, jest bardzo urozmaicony. Czasami przyczyniają się do niszczenia lęgów innych ptaków, zwłaszcza w dolinach rzecznych, gdzie ich ofiarą padają jaja i pisklęta ptaków siewkowatych oraz kaczek i łysek.
Wieszczek jest wspaniałym lotnikiem i potrafi wykonywać nawet powietrzne akrobacje
Fot. Waldemar Kawiński
Wrony siwe należą do ptaków częściowo wędrownych. Te gniazdujące u nas, zwłaszcza w miastach, są zazwyczaj osiadłe lub wędrują na nieduże odległości. Populacje północne, gniazdujące w Skandynawii i Rosji, są w dużej mierze wędrowne i spędzają zimę w cieplejszych rejonach, m.in. w Polsce.
W okresach jesienno-zimowych pojawia się u nas, zwłaszcza w miastach, bardzo dużo czarnych ptaków żerujących na trawnikach oraz śmietniskach. Są to gawrony (Corvus frugilegus). Ptaki te w większości pochodzą z północnych rejonów Europy. Niezwykle widowiskowe są ich zbiorowe noclegowiska. Zimowe stada gawronów, zbierające się by wspólnie przenocować, liczą czasami po kilkaset tysięcy osobników!
Badania wykazały, że ptaki zlatują się na nie z odległości nawet 30 km. W marcu większość gawronów odlatuje na północ. Gawrony gniazdujące u nas, zwłaszcza poza miastami, także są ptakami częściowo wędrownymi i odlatują na zimę do zachodniej i południowej Europy.
Gawrony często nie tylko nocują, ale również żerują wspólnie z kawkami
Fot. Andrzej Kepel
W Polsce gawrony gniazdują zazwyczaj w pobliżu siedzib
ludzkich. Zdecydowana większość z nich zamieszkuje krajobraz rolniczy,
zakładając kolonie w skupiskach starych drzew, np. w parkach czy na
cmentarzach. Ptaki te gniazdują także w dużych miastach, często w samym centrum.
Żerują na miejskich trawnikach lub latają na pola poza miasto. Na jednym
drzewie może znajdować się nawet kilkadziesiąt gniazd. Kolonie takie liczą
czasami 2–3 tys., a w XIX w. w zachodniej Polsce spotykano kolonie liczące aż
do 20 tys. par.
Jesienią ulubionym pokarmem gawrona są orzechy włoskie. Mimo że ptak ten ma solidny dziób, służy on głównie do wydobywania z ziemi larw owadów i trudno nim rozłupać twardą skorupę. Gawron jednak potrafi rozwiązać ten problem. Chwyta orzech i leci z nim na wysokie drzewo lub słup, a następnie zrzuca go na ziemię. Zazwyczaj kończy się to jego pęknięciem. Co ciekawe, gawrony wiedzą, że do tego celu należy wykorzystywać twarde podłoże – np. asfalt lub beton – a nie miękką ziemię. Niektóre ptaki udoskonaliły tę metodę. Siadając na słupach sygnalizacji świetlnej upuszczają orzechy pod koła jadących samochodów. Gdy czerwone światło zatrzymuje ruch, zlatują na jezdnię i spokojnie wybierają spomiędzy rozgniecionych łupin smakowite wnętrze. Podobny sposób rozłupywania orzechów zaobserwowano także u kawek i wron.
W pokarmie gawronów znacznie większy udział niż u kruka i wrony mają nasiona, zwłaszcza kiełkujące ziarna zbóż. Poza tym zjadają drobne bezkręgowce żyjące w glebie, a w miastach również odpadki ze śmietnisk.
Z miastami najsilniej jest związany nieco mniejszy przedstawiciel krukowatych – kawka (Corvus monedula). Ten ptak wielkości niedużego gołębia pierwotnie związany był przede wszystkim ze starymi lasami, a gniazda zakładał w obszernych dziuplach lub szczelinach skalnych. Obecnie zdecydowana większość kawek gniazduje w osiedlach ludzkich, a tylko niewielka część decyduje się na życie z dala od człowieka. Ich ulubionym miejscem do budowy gniazda są otwory wentylacyjne, wszelkie szczeliny w murach, a przede wszystkim kominy. Z tego powodu nie są one lubiane przez kominiarzy. Kawki często gniazdują w niedużych, luźnych koloniach. Wyjątkowo duża kolonia tych ptaków, licząca około 1000 par, istniała w latach przedwojennych w Gogolinie na Śląsku.
W okresie jesienno-zimowym przylatuje do nas wiele kawek z północy i wschodu. Te, które gniazdują u nas, są osiadłe lub podejmują niedalekie wędrówki. Podobnie jak gawrony, kawki również mają zwyczaj zbiorowego nocowania, przy czym zazwyczaj robią to wspólnie z gawronami. Na jednym noclegowisku może się zgromadzić nawet kilka tysięcy kawek.
Wiele szczegółów z życia kawek opisał przed laty znakomity znawca zachowań zwierząt, laureat nagrody Nobla, Konrad Lorenz. Z jego obserwacji wynika, że niewiele ptaków żyje w tak zgodnych parach jak kawki. Trzymają się razem nawet wówczas, jeśli przez wiele sezonów nie mogą się dochować potomstwa.
Ciekawskie sroki towarzyszą człowiekowi na każdym niemalże kroku
Fot. Adriana Bogdanowska
Stosunkowo niedawno osiedla ludzkie zaczęła zasiedlać inna przedstawicielka krukowatych – sroka (Pica pica). Pierwotnie związana była z zaroślami w dolinach rzek oraz ze skrajami lasów. Obecnie licznie występuje także w krajobrazie rolniczym, zwłaszcza w pasach głogów i tarnin rosnących na miedzach, a także w zieleni miejskiej. Na przełomie XIX i XX wieku, na skutek tępienia, sroka stała się ptakiem rzadkim, a miejscami nawet bardzo rzadkim. Dopiero zaniechanie prześladowania oraz postępujący proces synurbizacji (przystosowywania się gatunku do życia w warunkach miejskich) spowodowały, że liczebność tych ptaków wzrosła w całej Polsce. Jeszcze w latach powojennych widok sroki w mieście był czymś niezwykłym, tymczasem obecnie np. w Warszawie jej liczbę szacuje się już na około 4 tys. par!
Nie tylko sroki, ale i inne ptaki z rodziny krukowatych zbierają niekiedy przedmioty wyróżniające się z otoczenia, a następnie chowają w różnych miejscach. Czasem po pewnym czasie je odnajdują i umieszczają gdzieś indziej. Ponieważ zwykle z otoczenia najbardziej wyróżniają się przedmioty błyszczące – jak biżuteria – one też padają ofiarą kolekcjonerskiej pasji tych ptaków. Przypuszcza się, że to chowanie błyskotek jest rodzajem treningu umiejętności robienia zapasów i zapamiętywania ich lokalizacji. Jeśli ptak nauczy się skutecznie chować przed konkurencją widoczne z daleka przedmioty o jaskrawych barwach, tym łatwiej schowa żołędzia lub orzecha. Czasami jednak ptaki znoszą znalezione błyskotki do gniazda. Co wówczas trenują?
Bystre spojrzenie sroki zdradza jej inteligentną naturę
Fot. Rafał Gawełda
Sroki zakładają gniazdo nisko nad ziemią – w gęstych, najczęściej kolczastych krzewach, lub wysoko w koronach drzew. Konstrukcją różni się ono od gniazd innych ptaków krukowatych. Ma ono najczęściej formę kulistą z daszkiem oraz bocznym wejściem. Wewnątrz wyłożone jest ziemią i gliną oraz wysłane suchymi trawami i korzonkami. Ostatnio coraz częściej widuje się jednak gniazda srok pozbawione owego charakterystycznego daszka. Na początku kwietnia, a czasami już pod koniec marca, samica składa 4–7 jaj.
Często można się spotkać z opinią, że sroki wyrządzają olbrzymie szkody wśród drobnych ptaków śpiewających, zjadając ich jaja i pisklęta. Poza miastami, gdzie sroki gniazdują zwykle w rozproszeniu, nie ma to większego znaczenia. W miastach jednak jej wpływ na sukces lęgowy mniejszych ptaków bywa rzeczywiście spory.
Sójka (Garrulus glandarius) jest najbardziej kolorowym z rodzimych ptaków krukowatych. Związana jest przede wszystkim z lasami. Spotkamy ją zarówno w starych lasach liściastych, jak i w młodych drągowinach sosnowych. Od około 30 lat obserwuje się wkraczanie tego gatunku do miast, ale mimo to nadal jest tam ptakiem bardzo nielicznym, zamieszkującym głównie większe parki i obrzeża lasów, rzadko docierającym aż do zabudowanych centrów. Gniazdo sójki jest stosunkowo nieduże, umiejscowione najczęściej przy pniu na wysokości 2–7 m.
Na przełomie XIX i XX wieku sójki były masowo tępione, gdyż posądzano je o olbrzymie szkody: zjadanie jaj i piskląt. Sójki niszczą czasami lęgi innych ptaków, jednak straty przez nie powodowane są niewielkie. Duży udział w ich pokarmie mają też owady, w tym gatunki uważane za szkodniki. Może się więc okazać, że jedna rodzina tych ptaków zje więcej owadów, niż zrobiłyby to sikory, gdyby nie zostały zjedzone przez sójki. Zależności zachodzące w przyrodzie nie są tak proste, jak się czasami wydaje.
Na śpiew ptaków reagują w zasadzie tylko przedstawiciele tego samego gatunku. Głosy zaniepokojenia są natomiast uniwersalne. Są one zrozumiałe dla ptaków i innych zwierząt. Najlepszym przykładem jest sójka. Gdy dostrzega niebezpieczeństwo, np. zbliżającego się człowieka, wydaje głośne, skrzeczące głosy. Ich znaczenie rozumieją doskonale wszystkie leśne zwierzęta, a także myśliwi, dla których nieraz były one przyczyną nieudanego polowania.
Sójka syberyjska do niedawna nazywana była złowrogą, nie odzwierciedlało to jednak jej charakteru
Fot. Bo-Göran Lillandt
Jesienią i zimą sójki żywią się głównie dużymi nasionami drzew i roślin zielnych. Przed nadejściem chłodów robią zapasy, chowając duże ilości żołędzi w ziemi, pod korzeniami i liśćmi. Wielu takich kryjówek później nie odnajdują, przyczyniając się do rozsiewania dębów.
Przysłowie: „wybiera się jak sójka za morze” stosuje się do osób, które mimo intensywnych przygotowań nie mogą się ostatecznie wybrać w podróż. I rzeczywiście, sójki żyjące w naszym kraju wędrują tylko na niewielkie odległości lub są osiadłe. Jednak osobniki gniazdujące na północ i wschód od Polski są ptakami migrującymi. Jesienią można czasami obserwować duże ich stada – liczące kilkaset, a wyjątkowo nawet ponad tysiąc osobników. Najintensywniejszy przelot ma miejsce wzdłuż naszego wybrzeża. W październiku 1964 roku pod Gdańskiem podczas zaledwie czterech godzin zanotowano przelot 35 tys. sójek.
Nazwa wywodzi się od ich ulubionego pożywienia – orzechów laskowych. Aby dobrać się do jadalnego wnętrza, ptak przytrzymuje orzech łapą, ustawiając go spłaszczoną częścią ku górze, i paroma silnymi, nieomylnie celnymi uderzeniami mocnego dzioba rozbija skorupę. Orzechówki zjadają także z apetytem inne nasiona – np. wydłubując je z szyszek drzew iglastych. Do sprawnego rozchylania łusek szyszek lepiej nadaje się cieńszy dziób podgatunku wschodniego, zamieszkującego m.in. tajgę.
W Polsce gniazduje jeszcze jeden, dość mało znany ptak należący do rodziny krukowatych. Spotkamy go przede wszystkim w pasie gór i pogórza oraz w północno-wschodnich regionach kraju. Czasami gniazduje też w innych miejscach, zwłaszcza na Pomorzu. Jest to orzechówka (Nucifraga caryocatactes). Większość jej ciała ma upierzenie ciemnobrązowe, z licznymi białymi plamkami. Najłatwiej spotkać ją można w borach świerkowych, świerkowo-sosnowych bądź jodłowych. Czasami występuje też w lasach liściastych, np. w buczynach lub grądach. Jednak prawie zawsze są to lasy z domieszką świerka.
W Polsce gniazduje podgatunek zwany orzechówką krótkodziobą (N. c. caryocatactes). Tylko w czasie wędrówek pojawia się czasami wschodni podgatunek – orzechówka długodzioba (N. c. macrorhynchos). Od naszej orzechówki różni się nieznacznie. Ma nieco dłuższy i smuklejszy dziób oraz węższy biały pasek na końcach sterówek. Ptaki przelotne są z reguły mało płochliwe, dają się obserwować z niewielkiej odległości i często pojawiają się w pobliżu osad ludzkich. Podobnie jak sójki, także orzechówki robią zapasy na zimę. Ich przysmakiem są orzechy laskowe, nasiona limby, bukiew i jagody. Latem pokarm wzbogacają owadami i innymi drobnymi bezkręgowcami.
Gniazdo umieszczają najczęściej na młodych drzewach iglastych, gdzie jest bardzo dobrze ukryte. Samica składa do niego 3–5 jaj już w marcu, gdy gałęzie drzewa często przykryte są jeszcze śniegową czapą.
Charakterystycznym elementem okresu godowego kruków są podniebne akrobacje. W lutym i marcu tokujące ptaki wykonują loty z gwałtownym pikowaniem w dół i obrotami wokół własnej osi. Potrafią nawet przelecieć kilka metrów plecami do dołu. Takie powietrzne ewolucje w wykonaniu kruków można czasem zobaczyć także w innych porach roku.
Wieszczki zamieszkują wyłącznie wysokie góry
Fot. Jose Viana
Ptakami z rodziny krukowatych, które pojawiają się w Polsce tylko wyjątkowo, są sójka syberyjska (Perisoreus infaustus) i wieszczek (Pyrrhocorax graculus). Pierwszy z nich to gatunek typowy dla gęstej tajgi, o trybie życia podobnym do naszej rodzimej sójki. Są to ptaki w zasadzie osiadłe, lecz czasami ostre zimy wypędzają je w bardziej południowe rejony Europy i Azji. W Polsce obecność tych ptaków odnotowano w sposób nie budzący wątpliwości zaledwie 5 razy, w tym 3 razy w XIX w., a 2 razy w ubiegłym stuleciu: w 1946 roku pod Czarnkowem w Wielkopolsce oraz w 1980 roku również niedaleko tej miejscowości. Wieszczek natomiast to ptak związany z wysokimi górami. Występuje najczęściej powyżej granicy lasu. Z Polski pochodzi także tylko 5 pewnych obserwacji tego gatunku. Wszystkich dokonano w Tatrach. W 1850 roku znaleziono nawet kolonię lęgową tych ptaków w pobliżu Morskiego Oka. Ostatni raz widziano wieszczki w 1991 roku w Dolinie Białego.
Wrończyk jako jedyny z krukowatych żyjących w Europie prawdopodobnie w ogóle nie pojawia się w naszym kraju
Fot. Christian Kerihuel
W Europie żyje jeszcze jeden gatunek z tej rodziny – wrończyk
(Pyrrhocorax pyrrhocorax). Kilka zgłoszeń jego obecności na terenie
Polski uznano za niepewne. Jest to ptak podobny do wieszczka, od którego różni
się przede wszystkim dłuższym, lekko zakrzywionym, czerwonym dziobem (dzioby
wieszczków są żółte). Spotkać go można w wysokich partiach Alp, ale także na
niżu, tam gdzie występują skały, np. na klifach nadmorskich w Irlandii i
Anglii, a miejscami także we Francji oraz w Hiszpanii. Podobnie jak wieszczek,
jest wspaniałym lotnikiem. Potrafi wykonywać grupowe akrobacje powietrzne wśród
skał.
Przemysław Wylegała
Od maja do połowy sierpnia nasze miasta rozbrzmiewają przenikliwym ptasim nawoływaniem – ziii, ziii! Wystarczy spojrzeć ku niebu, by przekonać się, co jest źródłem tych intrygujących dźwięków. Wysoko nad dachami zobaczymy szybko uwijające się czarne ptaki.
Młodego jerzyka można poznać po jaśniejszej głowie i białawych końcówkach niektórych piór
Fot. Adriana Bogdanowska
Głośne świsty jerzyków (Apus apus) towarzyszą nam od świtu do późnego wieczoru. Często ptaki te uganiają się jeszcze za owadami, gdy na łowy ruszyły już nietoperze. Z uwagi na sprawny lot oraz podobną sylwetkę, jerzyki bywają mylone z jaskółkami. Tymczasem nie są z nimi nawet spokrewnione – bystry obserwator zauważy, że znacznie różnią się od nich wyglądem. Jerzyki nie mają typowej dla jaskółek białej barwy brzucha i piersi. Jedynym jasnym elementem ich upierzenia jest plama pod dziobem. Skrzydła jerzyków są zdecydowanie dłuższe niż jaskółek i sierpowato zgięte. Cechą charakterystyczną tych ptaków są silne nogi, które są tak krótkie, że praktycznie uniemożliwiają im chodzenie, stanie, a nawet przysiadanie na gałęzi. Gdy chcą wylądować, chwytają się nierówności skały lub muru. Ich umiejętność lotu jest tak perfekcyjna, że poza okresem lęgów rzadko lądują. Nawet śpią nie przerywając swej podniebnej wędrówki.
Jerzyki pierwotnie gnieździły się na skałach. Obecnie przystosowały się też do życia w miastach i zakładają gniazda w otworach budynków. Niestety, z powodu remontów (w wielu polskich miastach dotyczy to głównie ocieplania budynków), maleje liczba odpowiadających im schronień. W dodatku, gdy prace prowadzone są w okresie lęgów, dochodzi do tragedii. Nasi skrzydlaci sąsiedzi, a częściej ich pisklęta lub jaja, giną zamurowane w szczelinach między płytami bloków. Działania takie są niezgodne z prawem ochrony przyrody. Należy więc apelować, by terminy ociepleń były planowane na czas, gdy ptaki te opuściły już swoje lęgowiska, czyli po 15 sierpnia! Można też poprzedniego roku zatkać szczeliny pianką, aby jerzyki nie zagnieździły się w przeznaczonej do remontu ścianie. W innych krajach często pod tynkiem montuje się specjalne budki dla tych sympatycznych ptaków.
Ewa Olejnik
Choć wiosna nie kojarzy się z grzybobraniem, wiele grzybów spotykamy tylko o tej porze roku. Są wśród nich gatunki rzadkie i chronione. Niektóre z nich zostały nawet umieszczone na „Czerwonej liście grzybów wielkoowocnikowych zagrożonych wyginięciem w Polsce”. Wybierając się na spacer do lasu spróbujmy poszukać tych zwiastunów wiosny. Taka wyprawa nie musi się wcale wiązać z pełnym koszem. Można przecież czerpać przyjemność także z samego odnajdywania miejsc, w których rosną ciekawe i rzadko spotykane gatunki. Choć zdarza się, że wiosenne grzyby pojawiają się w mieście, także o tej porze roku częściej spotkamy je w lesie.
Poszukiwania najlepiej zacząć od wilgotnych lasów liściastych, tzw. łęgów. Właśnie tutaj rośnie bardzo rzadka czarka szkarłatna (Sarcoscypha coccinea). Pojawia się już w grudniu, jednak dopiero po ustąpieniu pokrywy śnieżnej ukazuje się w pełnej krasie. Jest jednym z najpiękniejszych grzybów miseczkokształtnych – żywoczerwony kolor oraz niezwykły wygląd mogą stanowić bodziec do specjalnej wyprawy. Jej owocniki przypominają miseczki wielkości pięciozłotowej monety (ich średnica może osiągać 7 cm, choć na ogół nie przekracza 5 cm). Zwykle znajduje się je na obumarłych, leżących na ziemi gałązkach drzew liściastych, najczęściej olszy lub bzu czarnego. Mimo jaskrawej barwy niełatwo czarkę wypatrzyć. Jest to szczególnie trudne w ostrym słońcu, gdy promienie przedzierające się przez jeszcze nieulistnione gałązki tworzą na leśnej ściółce mnóstwo świetlnych plam. Czasami jej obecność zdradza obłoczek zarodników wysypujących się pod wpływem drgań wywołanych stąpaniem. Ze względu na swoją urodę jest u naszych sąsiadów zza zachodniej i południowej granicy ceniona jako niejadalna ozdoba sałatek.
Zanim rozwiną się pierwsze wiosenne kwiaty, na dnie lasu liściastego pojawia się twardnica bulwiasta (Sclerotinia tuberosa), pasożytująca na kłączach zawilca gajowego. Jej owocniki przypominają miniaturowe, brązowe naparstki, które wyrastają z wytworzonego jesienią organu przetrwalnikowego (skleroty).
Czasem już w marcu można spotkać grzyby należące do rodziny smardzowatych (Morchellaceae). Niekiedy pojawiają się nawet w dużych miastach, w ogródkach działkowych lub przydomowych (najczęściej rosną tam na ziemi przywiezionej z innych miejsc). Najpospolitszymi przedstawicielami tej rodziny są smardze: jadalny (Morchella esculenta), stożkowaty (M. conica) i wyniosły (M. elata). Z powodu wspaniałego smaku uważa się je za grzybich arystokratów. Jednak ze względu na rzadkość występowania są w naszym kraju objęte ścisłą ochroną prawną i nie wolno ich zbierać. Najbardziej znany jest pierwszy z tych gatunków, o nieregularnie wygiętym, pomarszczonym trzonie i najczęściej jasnobrązowej, żeberkowanej główce. Przy sporej dozie szczęścia natkniemy się na jego krewniaczkę – smardzówkę czeską (Ptychoverpa bohemica). Jest ona grzybem chimerycznym, który co roku wyrasta w innych miejscach. Jeszcze rzadsza jest mitrówka półwolna (Mitrophora semilibera), kryjąca się wśród gęstej trawy i roślin runa – głównie przy leśnych drogach i ścieżkach.
Do rodziny smardzowatych należy także rzadka krążkownica żyłkowana (Disciotis venosa), której wyrastające z ziemi (na siedliskach typowych dla smardzów) owocniki wydzielają zapach chloru. Na murszejącym drewnie świerka, w miejscach dobrze nagrzanych, wyrasta na pierwszy rzut oka bardzo do niej podobna krążkownica wrębiasta (Discina perlata). Jej owocniki mogą osiągać wielkość ludzkiej dłoni i w miarę rozwoju przybierają kształt miseczki. Uważana jest za smaczny grzyb jadalny.
Ze smardzami bywa mylona trująca piestrzenica kasztanowata (Gyromitra esculenta), zwana też babimi uszami. Jednak jej pofałdowana główka przypomina raczej zwoje mózgowe niż żeberka. Pojawia się w kwietniu i maju w lasach iglastych. Warto wiedzieć, że jej owocniki zawierają lotną substancję trującą – gyromitrynę, która wprawdzie ulatnia się podczas gotowania czy suszenia, ale w jakim stopniu, można to stwierdzić jedynie laboratoryjnie. Mimo że w Polsce handel nią jest zakazany, to już za naszą wschodnią granicą natkniemy się na przydrożnych sprzedawców z koszami pełnymi tych grzybów. W łęgu natomiast, przy pniach drzew, rośnie piestrzenica wielka (G. gigas). Jest ona dużo rzadsza od poprzedniej i prawdopodobnie również trująca, dlatego nie należy jej jeść.
W różnych typach lasów spotka się czarnobiałki (Melanoleuca spp.), zwane też czarnogłówkami, które są smacznymi grzybami jadalnymi. Kiedy już na nie trafimy, mamy szansę uzbierać pełen kosz i to każdego roku! Pojawiają się bowiem regularnie w tych samych miejscach i na ogół w dużych ilościach. W całej Europie występuje ok. 30 gatunków tego grzyba – każdy o nieco innych wymaganiach siedliskowych.
Tuż po stopnieniu śniegu w lasach iglastych pojawiają się trzy gatunki szyszkówek: świerkowa (Strobilurus esculentus), tęporozwierkowa (S. stephanocystis) i gorzkawa (S. tenacellus). Wszystkie wyrastają na zagrzebanych w leśnej ściółce szyszkach. Pierwsza – jak sama nazwa wskazuje – na szyszkach świerkowych, dwie pozostałe – na sosnowych. Szyszkówki to bardzo drobne grzyby. Mimo że ich kapelusiki osiągają zaledwie wielkość paznokcia, to właśnie one uchodzą za przysmak.
Od końca kwietnia do czerwca w różnego typu lasach możemy spotkać grzyby o bardzo oryginalnym kształcie, rosnące zazwyczaj pojedynczo lub w małych grupach. Ich owocniki przypominają kałamarze (naczynia służące do przechowywania atramentu), nazywane są więc czasem kałamarzówkami. Mowa o pucharnicy zwyczajnej (Paxina acetabulum), która po ugotowaniu jest grzybem jadalnym.
Czernidłak kołpakowaty ma silnie łuskowaty kapelusz, co odróżnia go od czernidłaka pospolitego
Fot. Adriana Bogdanowska
Grzybami, które od maja do listopada owocują pospolicie również w środowisku miejskim, są niektóre gatunki z rodzaju czernidłak (Coprinus spp.). Najczęściej spotkać je można na łąkach, w ogrodach i pasach zieleni przyulicznej. Popularny w Polsce czernidłak pospolity (Coprinus atramentarius), zwany też bedłką atramentową lub po prostu czernidłakiem atramentowym, jest wyśmienitym grzybem jadalnym. Konsumować można jednak tylko jego młode owocniki, które nie zdążyły się jeszcze otworzyć. Później, w miarę rozwoju, pod wpływem własnych enzymów zmieniają się one w czarną maź. W ten sposób uwalniają się jego zarodniki i skapują na powierzchnię ziemi. Bardzo podobnym i również jadalnym gatunkiem, różniącym się od poprzednika filcowatymi łuskami na kapeluszu, jest czernidłak kołpakowaty (Coprinus comatus). Mimo iż czernidłaki mają właściwości obniżające poziom cukru we krwi, należy uważać, aby po ich zjedzeniu (nawet do trzech dni) nie spożywać alkoholu w jakiejkolwiek postaci. Zawarta w tych grzybach toksyna – kopryna – blokuje jego rozkład na etapie aldehydu octowego, co prowadzi do bardzo gwałtownych objawów zatrucia, łącznie z zaburzeniami pracy serca, drętwieniem kończyn i utratą przytomności (jest to tzw. zespół antabusowy). Wybierając się na grzyby warto się więc uzbroić w odpowiednią literaturę, co pomoże nam zabezpieczyć się przed przykrymi konsekwencjami własnej niewiedzy.
Młode owocniki żółciaka siarkowego są całkiem smaczne po odpowiednim przygotowaniu
Fot. Adriana Bogdanowska
Pod koniec wiosny – w maju i czerwcu – pojawia się też wiele innych gatunków grzybów, które czasami aż do późnej jesieni będą nam umilać spacery po lasach i łąkach. Na pniach drzew rosną piękne huby. Niektóre z nich za młodu są całkiem smaczne, choć wymagają długiego gotowania. Jadalnym gatunkiem jest choćby żółciak siarkowy (Laetiporus sulphureus), którego owocniki rosną poziomo jeden nad drugim, tworząc czasami bardzo duże kolonie (nawet do 400 sztuk). Równie ciekawy jest ozorek dębowy (Fistulina hepatica), który do złudzenia przypomina olbrzymi język i rośnie prawie wyłącznie na pniach starych dorodnych dębów. Właśnie dlatego jest już coraz rzadszy. Nadal jednak znajduje amatorów, którzy przyrządzają smakowite ozorkowe kotlety (zobacz: Dąb pokazuje język - Biuletyn 2/2001).
Wiele grzybów zasiedla jedynie ściśle określone gatunki drzew lub krzewów. Dąb ma swój ozorek, a bez czarny – ucho. Tak, tak, to wcale nie żart. Na żywych bądź martwych okazach tego krzewu owocuje ucho bzowe (Auricularia auricula-judae), zwane też uchem judaszowym. Nie jest to typowo wiosenny grzyb, bo wytwarza owocniki przez cały rok. Swoim kształtem przypomina nieco ludzkie ucho. Ma cienki, prześwitujący miąższ i galaretowatą (chrząstkowatą) konsystencję. Ponieważ swoim smakiem przypomina chińskie grzybki mun (Auricularia polytricha), wykorzystuje się go do przyrządzania potraw kuchni wschodnioazjatyckiej. W innych krajach suszone uszy bzowe stosuje się też jako dodatek do sosów i mięs.
Żywe, choć najczęściej stare i słabe pnie drzew liściastych (głównie buka, wierzby, topoli, klonu, lipy, jesionu oraz kasztanowca) upodobała sobie żagiew łuskowata (Polyporus squamosus), której owocniki osiągają pokaźne rozmiary (nawet powyżej 50 cm średnicy). Możemy ją też znaleźć na zwalonych pniach, ponieważ po opanowaniu drzewa rozwija się w nim jeszcze przez wiele lat po jego obumarciu. Większość hub powoduje chorobę zwaną zgnilizną drzew, prowadzącą do rozkładu drewna i pośrednio do zasiedlenia go przez inne żywiące się nim organizmy, a następnie przez te, które wykorzystują powstające stopniowo dziuple.
Wiele z owocujących wiosną grzybów zalicza się do klasy workowców, podczas gdy większość gatunków dostrzeganych jesienią należy do podstawczaków. To właśnie dlatego na ogół tak różnią się od znanych wszystkim prawdziwków. Zamiast trzonu i kapelusza mają bowiem często bardzo oryginalne kształty. Warto więc także podczas kwietniowych i majowych spacerów do lasu uważnie patrzeć pod nogi.
Adriana Bogdanowska
Uwaga! Od sierpnia 2004 r. ze względu na swoją rzadkość ozorek dębowy został objęty w Polsce ochroną gatunkową. Obecnie jego zbieranie i spożywanie jest zakazane i stanowi wykroczenie.