Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Z rzęskami na brzuchu

Opanowały niemal cały świat. Z powodu mikroskopijnych rozmiarów o ich istnieniu wiedzą zazwyczaj tylko biolodzy, a nieliczni na świecie specjaliści potrafią zgłębiać tajniki ich życia. Tą wielką niewiadomą są brzuchorzęski (Gastrotricha) – drobne wolnożyjące bezkręgowce. Informacje na ich temat są bardzo niejednoznaczne i brak jest jakichkolwiek kompleksowych opracowań o charakterze faunistyczno-ekologicznym. Powoduje to, że w tej części zoologii wciąż pojawiają się ślepe uliczki, a brak badań uniemożliwia odpowiedź na wiele pytań.

Przedstawiciel słodkowodnych brzuchorzęsków po wykluciu z jaja

Przedstawiciel słodkowodnych brzuchorzęsków po wykluciu z jaja
Fot. Małgorzata Kolicka
(Zdjęcie zostało wykonane za pomocą kontrastowo fazowego mikroskopu świetlnego)

Te tajemnicze zwierzęta rozmiarami ciała nie przekraczają 3500 μm – w tym wypadku 3 mm są objawem gigantyzmu. Występują głównie na dnie zbiorników wodnych, a część gatunków morskich żyje na plaży w strefie przypływu. Nieliczne gatunki przystosowały się do przebywania w warstwie wody nad osadami, jeszcze inne do życia wśród roślinności wodnej. Typowymi dla nich środowiskami są również torfowiska (wysokie, przejściowe, niskie), olsy i turzycowiska, a także wilgotna gleba. Specyficznym środowiskiem brzuchorzęsków w południowoamerykańskich lasach deszczowych, są astatyczne mikrozbiorniki wodne1, tworzące się w kątach liści roślin z rodziny bromeliowatych (Bromeliaceae). Brzuchorzęski występują tam wraz z wrotkami (Rotifera), niesporczakami (Tardigrada), widłonogami (Copepoda), roztoczami (Acari) i larwami owadów.

Gastrotricha to typ zwierząt podzielonych na dwa bardzo zróżnicowane morfologicznie rzędy – Chaetonotida (około 480 gatunków) i Macrodasyida (około 280 gatunków). Około 70% gatunków należących do Chaetonotida to gatunki słodkowodne, natomiast rząd Macrodasyida jest reprezentowany przez brzuchorzęski morskie (poza dwoma słodkowodnymi wyjątkami Marinella flagellata i Redudasys forneris).

Osobnik dorosły z rozwijającym się jajem

Osobnik dorosły z rozwijającym się jajem
Fot. Małgorzata Kolicka
(Zdjęcie zostało wykonane za pomocą kontrastowo fazowego mikroskopu świetlnego)

W trakcie procesu ewolucyjnego układ rozrodczy brzuchorzęsków uległ daleko posuniętemu uproszczeniu. Znaczna większość gatunków jest hermafrodytyczna, co oznacza, że każdy osobnik posiada zarówno organy rozrodcze męskie, jak i żeńskie. Zapłodnienie u tych niewielkich zwierząt jest zawsze wewnętrzne i krzyżowe. Większość spośród gatunków słodkowodnych jest partenogenetyczna, czyli może rozmnażać się bez udziału samców. Rozwój wszystkich brzuchorzęsków jest prosty, z pominięciem jakiejkolwiek larwy czy stadium pośredniego, różniącego się planem budowy od postaci dorosłej. Młody brzuchorzęsek po wykluciu się z jaja przypomina swoim wyglądem formę dorosłą. Ma on wykształcone wszystkie struktury kutykularne (rzęski, wici, tarczki), jest tylko mniejszy (nie więcej niż 50%) od osobnika dorosłego i posiada nieproporcjonalnie dużą głowę w stosunku do wielkości ciała i długą gardziel. Głowa i gardziel to struktury, które podczas rozwoju rosną najwolniej.

Gigantyczne jaja

Brzuchorzęski mogą składać bardzo duże jaja w stosunku do swojej wielkości. U przedstawicieli rzędu Chaetonotida mogą one osiągać wielkość równą aż połowie długości osobnika rodzicielskiego. Ze względu na ogromne rozmiary jaja nie istnieje przewód wyprowadzający je z organizmu brzuchorzęska, jest ono składane przez pęknięcie grzbietowych powłok ciała. Co ciekawe, po złożeniu jaja powłoki ciała zrastają się i brzuchorzęsek może ponownie przystąpić do rozmnażania. Rozwój takiego ogromnego jaja trwa krótko – zazwyczaj jest to ok. 1,5 doby dla gatunków słodkowodnych i ok. 3–4 doby dla gatunków morskich.

Bardzo ważną cechą ewolucyjną słodkowodnych brzuchorzęsków jest zdolność do wytwarzania dwóch typów jaj. Pierwsze, to jaja rozwijające się od razu po złożeniu (tzw. tachyblastyczne), drugie, to jaja trwałe (tzw. opsiblastyczne), odporne na niesprzyjające warunki środowiska takie, jak: przesuszenie, zbyt niska lub zbyt wysoka temperatura, czynniki chemiczne itp. Prawdopodobnie, to dzięki zdolności do składania jaj opsiblastycznych udało się brzuchorzęskom zasiedlić i utrzymać w tak niestabilnych siedliskach, jak zbiorniki astatyczne czy ulegające przesuszeniu torfowiska. Przypuszcza się także, że to właśnie ze względu na możliwość składania dwóch typów jaj brzuchorzęski są w wielu ekosystemach najliczniejszymi przedstawicielami mejobentosu2.

Brzuchorzęski są konsumentami pierwszego i drugiego rzędu. Odżywiają się glonami i detrytusem3, z którego trawione są bakterie. Poznano jednak wyjątki od tej reguły – wyspecjalizowany podrodzaj Captochaetus poluje na poruszającą się zdobycz o rozmiarach do połowy długości własnego ciała, np. na brzuchorzęski innego gatunku. Pokarm naganiany jest w kierunku otworu gębowego skondensowanymi ruchami rzęsek i wysysany nagłym skurczem umięśnionej gardzieli. Same natomiast stanowią pokarm dla większych bezkręgowców wodnych czy ryb szukających pożywienia w mule lub na dnie zbiornika.

Z dotychczasowych badań nad tą grupą zwierząt wynika, że większość z nich wykazuje dużą tolerancję ekologiczną. Znoszą duży zakres temperatur, ale gwałtowne zmiany temperatury i właściwości chemicznych wody zawsze wywołują spadek ich liczebności w środowisku. Większość gatunków występuje w dużym zakresie pH (od 4,0 do 10,0) i jest mało wrażliwa na deficyt tlenu, o czym świadczyć może fakt, iż zamieszkują strefę organicznych osadów dennych aż do 17 cm w głąb od ich powierzchni.

Brzuchorzęski w liczbach

Obecnie na świecie jest niewielu specjalistów zajmujących się brzuchorzęskami, przez co badania nad tą grupą są ograniczone w porównaniu z innymi grupami zwierząt. Dla przykładu, z wód śródlądowych Europy znane są 224 gatunki, z całej Ameryki Południowej – 92, z Ameryki Północnej – 71, Azji – 60, Australii i Afryki po dziesięć gatunków, a z Antarktydy tylko jeden gatunek morski.

Przedstawione na zdjęciu gatunki dobrze obrazują, jak bardzo różne mogą być struktury u tak małych zwierząt

Przedstawione na zdjęciu gatunki dobrze obrazują, jak bardzo różne mogą być struktury u tak małych zwierząt
Fot. Małgorzata Kolicka
(Zdjęcie zostało wykonane za pomocą kontrastowo fazowego mikroskopu świetlnego)

W wodach śródlądowych Polski stwierdzono występowanie aż 95 gatunków brzuchorzęsków należących do trzech rodzin: Chaetonotidae (85 gatunków), Neogosseidae (2 gatunki) i Dasydytidae (8 gatunków). Być może w porównaniu z innymi grupami zwierząt (np. 554 gatunki wrotków) liczba ta nie wydaje się oszałamiająca, ale czyni Polskę krajem o najlepiej zbadanej faunie brzuchorzęsków na świecie. Najprawdopodobniej dotychczas stwierdzone gatunki to tylko połowa z występujących w naszym kraju taksonów, pozostałe nadal czekają na odkrycie i opisanie. Brak jest jakiegokolwiek kompleksowego opracowania na temat brzuchorzęsków morskich. Do dziś z polskiego wybrzeża poznano 23 gatunki typowo morskie: 11 gatunków należących do rzędu Chaetonotida i 12 gatunków należących do rzędu Macrodasyida. Do tej liczby należy dodać jeszcze trzy gatunki słodkowodne, które penetrują areał estuaryjny4, przedostając się do niego z rzek.

Okazuje się, że skład ilościowy oraz gatunkowy tych zwierząt ulega w ciągu lat znacznym zmianom, co zostało wykazane w badaniach brzuchorzęsków morskich. Wyniki badań przeprowadzonych w 1939 oraz w 1975 roku wykazują całkowity brak podobieństwa w faunie Gastrotricha Bałtyku. Żaden z gatunków stwierdzonych podczas badań nie powtórzył się w kolejnej serii analiz. Całkowicie odmienne są także proporcje pomiędzy liczbą gatunków należących do poszczególnych rzędów. Różnice te mogą wskazywać na znaczną wrażliwość tych zwierząt na zmiany zachodzące w środowisku ich życia. Istnieją powody, by sądzić, że tego samego typu zmiany zachodzą w siedliskach śródlądowych, szczególnie, że są to ekosystemy znacznie czulsze na wpływy czynników zewnętrznych.

Mali wojownicy

Brzuchorzęski nie pozostają bierne w stosunku do zmieniających się warunków otoczenia, wykazują dodatnią tigmotaksję i ujemną reotaksję, czyli utrzymują kontakt dotykowy z podłożem lub innymi ciałami stałymi oraz unikają silnych prądów wody. Najpospolitszą reakcją na bodźce zewnętrzne jest u większości brzuchorzęsków przyczepianie się do podłoża za pomocą kleistej substancji wydzielanej przez rurki lepowe (produkowana jest w nich również substancja rozpuszczająca klej). Przytwierdzeniem się do podłoża reagują przede wszystkim na silny ruch wody, ale także na bodźce chemiczne. Ale to nie jedyny odruch obronny tych miniatur. W razie kontaktu z wrogiem potrafią opróżnić jelito z trawionego pokarmu, a także zwinąć się w kulkę i stroszyć szczeciny. Co ciekawe, spotykana jest także aktywna obrona u niektórych przedstawicieli z rodzaju Polymerurus, gdy podrażnione wykonują gwałtowne ruchy rurkami lepowymi (które są u nich szczególnie długie i członowane).

Problematyczny materiał badawczy

Ze względu na duże trudności w konserwowaniu brzuchorzęsków, związane ze zniekształceniem miękkich części ciała, niszczeniem struktur kutykularnych (tarczek, szczecin itp.) i brak możliwości zakonserwowania aparatu ruchowego, badania nad tymi zwierzętami należy prowadzić przyżyciowo. Stanowi to poważne utrudnienie dla badaczy, ponieważ nie istnieje możliwość pobrania materiału do późniejszych analiz, np. z odległych zakątków świata, a także deponowania w ośrodkach naukowych nowo opisanych dla nauki gatunków. Także sam czas analizowania pobranego ze środowiska materiału jest bardzo krótki: z prób zawierających osady organiczne wynosi 5 dni, z prób naroślinnych – 2 dni, a dla prób psammonu5 (zarówno słodkowodnego, jak i morskiego) – 10 dni. Po tym czasie skład gatunkowy i stosunki ilościowe pomiędzy poszczególnymi gatunkami ulegają zmianom istotnym statystycznie i nie stanowią już dobrego odzwierciedlenia panującego stanu środowiska w momencie poboru próbki. Także sama metoda poboru próbek, warunki ich transportu i przechowywania wpływają na reprezentatywność materiału. Należy także wspomnieć o krótkim czasie, w jakim znaleziony i umieszczony na szkiełku mikroskopowym brzuchorzęsek zdatny jest do obserwacji. W przypadku gatunków zamieszkujących wody śródlądowe jest to zazwyczaj 15 minut, a u gatunków morskich około 40 minut. Prowadzenie dłuższej analizy jest niemiarodajne, gdyż obserwowany osobnik po prostu zwija się w kulkę lub w najgorszym wypadku powłoki jego ciała ulegają pęknięciu i nie ma możliwości wykonania dokumentacji fotograficznej i pomiarów. Ze względu na te i inne trudności metodyczne stan poznania brzuchorzęsków jest niski, a informacje podawane przez różnych autorów są bardzo niejednorodne. Dlatego więc nie powinien dziwić fakt, że rzeczywista liczba gatunków Gastrotricha występujących zarówno na świecie, jak i w poszczególnych krajach, jest wciąż nieznana i proporcjonalna do liczby zaangażowanych w badania specjalistów.

Małgorzata Kolicka
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Krzysztof Zawierucha
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Zakład Taksonomii i Ekologii Zwierząt
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

  1. Zbiornik astatyczny – zbiornik wodny charakteryzujący się nieregularnymi i często bardzo znacznymi zmianami poziomu wody, mogący również całkowicie wysychać.
  2. Mejobentos – zespół zwierzęcych organizmów o wielkości poniżej 2 mm, związanych z dnem zbiornika wodnego.
  3. Detrytus – drobnocząsteczkowa martwa materia organiczna.
  4. Estuarium – półzamknięta strefa kontaktu między wodami słodkimi i morskimi, w której obrębie występują mierzalne ilości soli morskich.
  5. Psammon – zbiorowisko organizmów zamieszkujących przestrzenie między ziarnkami przybrzeżnego piasku, zarówno zanurzonego w wodzie, jak i wynurzonego, ale zraszanego falami, a także pozostającego poza zasięgiem fal, lecz zraszanego podsiąkającą wodą z przyległego zbiornika wodnego.


Błękitna czerwień

Starożytni Grecy nazwali je Czerwonym, choć w istocie jest bezkresnym błękitem. Otoczone surowymi pustyniami przypomina tętniącą życiem oazę ozdobioną zjawiskowymi rafami koralowymi. To tutaj przyjeżdżają tłumy nurków, chcących na własne oczy doświadczyć bogactwa jednego z najpiękniejszych mórz na świecie. To kultowe dla każdego nurka miejsce znajduje się w odległości zaledwie kilku godzin lotu z Polski i przez wielu uznawane jest za podwodny raj. Zapraszam na nurkową i fotograficzną podróż w bezkresną otchłań wód Morza Czerwonego.

Dugong (Dugong dugon) – przedstawiciel ssaków morskich zaliczany do rzędu syren. Potężne zwierzę osiągające długość 3,3 metra i wagę około 400 kilogramów. Jest bardzo przyjazny człowiekowi, żywi się trawą, pasąc się na podwodnych łąkach. Intensywność turystyki podwodnej sprawia, że ssaki te zmieniają miejsca, w których żyją i niestety coraz trudniej spotkać je pod wodą.

Dugong (Dugong dugon) – przedstawiciel ssaków morskich zaliczany do rzędu syren. Potężne zwierzę osiągające długość 3,3 metra i wagę około 400 kilogramów. Jest bardzo przyjazny człowiekowi, żywi się trawą, pasąc się na podwodnych łąkach. Intensywność turystyki podwodnej sprawia, że ssaki te zmieniają miejsca, w których żyją i niestety coraz trudniej spotkać je pod wodą.

Morze Czerwone jest zbiornikiem śródlądowym leżącym na styku Afryki i Półwyspu Arabskiego i bardzo ważnym szlakiem żeglugowym pomiędzy Europą i Azją. Największymi państwami położonymi nad nim są Egipt, Arabia Saudyjska i Sudan. Mimo że wszystkie te kraje mają dostęp do jego unikatowych zasobów przyrodniczych, tylko Egipt zdołał wykorzystać swoje położenie dla celów turystycznych, zapewniając pełną, bezpieczną i niezbyt drogą infrastrukturę nurkową. Wbrew powszechnym wyobrażeniom o tym kraju najbardziej rozwijającą się gałęzią gospodarczą jest turystyka związana z morzem, włączając w to nurkowanie.

W Egipcie organizuje się dwa rodzaje wypraw nurkowych, tzw. nurkowanie z lądu oraz nurkowanie na otwartych wodach, czyli z jednostki pływającej. To drugie może przyjąć różne formy, od niezbyt odległych rejsów pontonem, do wielodniowych safari po całym morzu.

Rozwój turystyki, rozbudowa infrastruktury, przystosowanie linii brzegowej do celów hotelarskich oraz znacząco rosnąca liczba turystów odwiedzających wybrzeże Morza Czerwonego nie pozostają bez wpływu na środowisko naturalne tego akwenu. (Niejednokrotnie odwiedzałem miejsca, gdzie cumowało w tym samym czasie kilkanaście łodzi. Przyjmując, że każda z nich przywozi zwykle grupę kilkunastu nurków, można sobie wyobrazić, jakie spustoszenie na rafach niesie taka intensywna eksploracja). Starsi nurkowie, którzy mieli szczęście nurkować w tym morzu 30 lat temu, są przerażeni postępującymi negatywnymi zmianami, umierającymi rafami, znacznym spadkiem intensywności życia morskiego. I chociaż nadal dość powszechnie można spotkać bogate ławice małych kolorowych rybek, to niestety większość najciekawszych gatunków albo migruje coraz dalej na południe, aby żyć jak najdalej od człowieka, albo ich liczebność dramatycznie spada. Mimo to, nadal dla osoby, która pierwszy raz zanurza się w Morzu Czerwonym i widzi kolorowe rafy z tysiącami ryb, jest to namiastka raju, choć to tylko pozostałość tego, co było dawniej.


Meduzy dryfujące w otchłani morza – powolne, majestatyczne i przepięknie ubarwione

Żółw zielony (Chelonia mydas) spożywający trawę na jednej z morskich łąk podwodnych

Ostatnio mówi się, że fotograf podwodny i jego prace, to już nie tylko sztuka czy też forma dzielenia się z innymi podwodnymi impresjami, a coraz bardziej działalność dokumentacyjna, archiwistyczna. Przed fotografami stoi więc nowe ważne zadanie: stają się odpowiedzialni za przekazanie następnym pokoleniom obrazu podwodnego świata – żyjących w nim gatunków roślin i zwierząt.

Morze Czerwone dostarcza bardzo różnorodnych atrakcji. Każda z nich posiada swoisty urok i przy odrobinie szczęścia może stać się interesującym obiektem fotograficznym. Katalogi systematyzujące żyjące w nim grupy zwierząt to bardzo obszerne opracowania. Różnorodność gatunkowa ryb jest imponująca, niestety coraz rzadziej możliwa do obserwacji pod wodą.

Jak fotografować pod wodą?

Fotografia podwodna to bardzo specyficzna dziedzina fotografii. Wykorzystuje ona te same techniki, które są używane na lądzie. Środowisko wodne sprawia jednak, że jest ona dużo bardziej skomplikowana i wymagająca. Upraszczając, można powiedzieć, że fotografując po wodą, korzystamy z takich samych aparatów fotograficznych jak na powierzchni. Aparat umieszczony jest w wodoodpornej obudowie, której konstrukcja umożliwia pełną kontrolę nad ustawieniami. W fotografii lądowej zwykle nie używamy lampy błyskowej, w podwodnej – prawie zawsze korzystamy z podwodnych lamp. Stosujemy dwie podstawowe techniki fotograficzne, fotografię szerokokątną oraz makro. W praktyce obie mogą się przenikać, dając bardzo interesujące efekty.

Aby fotografować pod wodą, w większości przypadków trzeba się w niej zanurzyć. Tak więc konieczna jest umiejętność nurkowania i co ważne, na solidnym poziomie. Jest to konieczne, aby móc w 100% skoncentrować się na fotografii, redukując zbędne czynności do minimum i wykonując wszystkie procedury nurkowe w sposób automatyczny, nieabsorbujący zbędnie uwagi. Tak więc, aby myśleć o fotografii podwodnej, najpierw trzeba przejść cykl długich, drogich i wyczerpujących szkoleń i nabrać odpowiedniego doświadczenia. Oczywiście nurkowanie z akwalungiem wymaga specjalistycznego sprzętu, między innymi butli z powietrzem, kamizelki wypornościowej, automatu oddechowego, odpowiedniego skafandra, maski i płetw. Jako ciekawostkę podam, że cały sprzęt nurkowy i fotograficzny, który zwykle zabieram ze sobą pod wodę, waży około 40 kilogramów.

Rafy Morza Czerwonego to zapierające dech w piersiach formacje twardych i miękkich koralowców, występujące w płytkich, łatwo dostępnych miejscach, ale także na dużych głębokościach, w strefach silnych prądów, porastające strome podwodne ściany skalne. Niekończące się tereny piaszczyste lub porośnięte morską trawą, udekorowane przemyślnymi formacjami skalnymi, porośniętymi koralowcami, to dość typowy krajobraz denny. Morze Czerwone bogate jest również w jaskinie, systemy korytarzy oraz groty.

Fotograf podwodny większość swojego czasu pod wodą spędza w pobliżu rafy, na stosunkowo niewielkich głębokościach, tropiąc większe okazy ryb lub po prostu koncentrując się na fotografowaniu najmniejszych, prawie niedostrzegalnych gołym okiem form życia. Ściany skalne obmywane przez silne prądy morskie to miejsca, gdzie, szczególnie wczesnym rankiem, można spotkać większe okazy ryb, żółwie, ławice barakud czy rekinów. Żyją tu również ssaki wodne. Do najbardziej znanych należą dugongi i delfiny – fascynujące każdego nurka stworzenia. Ze względu na rolę, jaką morze to pełni dla żeglugi, na jego dnie można znaleźć sporo bardzo interesujących szczątków zatopionych statków. Wraki w sposób naturalny przyciągają nurków chcących penetrować ich wnętrza. Ponadto jednak stają się sztuczną rafą, domem dla wielu gatunków ryb oraz platformą dla rozwoju koralowców.


Ryba zwana Napoleonem (Cheilinus undulatus), podczas sesji fotograficznej. Osiąga ona długość dwóch metrów i masę 180 kg. Niestety ludzie nadal polują na te przepiękne i bardzo przyjazne ryby, co redukuje ich populację i powoduje, że młode osobniki coraz częściej unikają człowieka, obawiając się o swoje życie.

Kultowy przedstawiciel Morza Czerwonego, błazenek dwupręgi (Amphiprion bicinctus), ukryty w ukwiale.

Dzień nurkowy na safari nurkowym, według mnie najciekawszej formie zwiedzania wód tego akwenu, składa się zwykle z czterech nurkowań, o łącznym czasie pod wodą około 3,5 do 4 godzin. Pierwsze nurkowanie rozpoczyna się bardzo wcześnie, bo około godziny szóstej rano, podczas wschodu słońca. Jest to zazwyczaj najważniejsze nurkowanie pod względem fotograficznym, gdyż o tej porze światło jest bardzo ciepłe i miękkie, woda bardzo przejrzysta, niezmącona, a najciekawsze obiekty fotograficzne mogą znajdować się w pobliżu rafy. Drugie nurkowanie odbywa się około godziny dziesiątej rano, a trzecie, w zależności od dystansu, który trzeba pokonać, aby dopłynąć do kolejnego miejsca nurkowego, około szesnastej. Czwarte nurkowanie to typowe nurkowanie nocne, specyficzne w kontekście fotografii, ale zwykle bardzo owocne – niektóre gatunki ryb są wtedy zdecydowanie mniej płochliwe, a czasem nawet natarczywe. To umożliwia bliższe podpłynięcie do obiektu i zrobienie lepszego zdjęcia. W języku potocznym funkcjonuje określenie „egipskie ciemności”, co doskonale oddaje to, z czym mamy do czynienia w nocy na morzu. Jest zupełnie czarno, nie widać nic. Bez sztucznego światła trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek aktywność na powierzchni, a co dopiero pod wodą. Kiedy tam jestem i czasem wyłączam latarkę, robi się zupełnie czarno.

Morze Czerwone, choć jest niemal rajem, bywa dość niebezpieczne. Ryzyko związane z tym akwenem wynika właśnie z jego piękna. Bezkresny błękit, burza kolorów, ciepła woda i bardzo dobra przejrzystość sprawiają, że nurek może poczuć się jak w basenie, a to pierwszy krok do nieszczęścia. Pozorna dostępność tych wód usypia w ludziach czujność, zaczynają oni ignorować zasady bezpieczeństwa, myśląc, że w takiej wodzie nie może stać się nic złego. W niektórych przypadkach płacą za to najwyższą cenę.


Para muren (Gymnothorax javanicus) w zmysłowym tańcu głów podczas nocnych zabaw

Ławica sułtanek czerwonomorskich (Parupeneus forsskali) rozpływających się w ucieczce na widok pojawiającego się zza skały nurka

Mojżesz, przeprowadzając lud izraelski przez Morze Czerwone, zapewne nawet się nie domyślał, jak pięknym, bogatym i intrygującym jest ono zbiornikiem. Wydaje się jednak, że jesteśmy bezsilni w obliczu jego powolnej śmierci. Czy rzeczywiście nie ma szans na zachowanie tego wyjątkowego piękna dla następnych pokoleń? Uwarunkowania geopolityczne tego rejonu oraz procesy społeczne zachodzące na świecie nie pozostawiają złudzeń. Walczyć jednak trzeba, chociażby przez budowanie świadomości, wiedzy i wrażliwości. Miejmy nadzieję, że pomoże to choć trochę spowolnić degradację tego niewątpliwego cudu przyrodniczego, jakim jest Morze Czerwone. Wierzę, że ten artykuł też może się do tego przyczynić.

Ponieważ będziemy się spotykać cyklicznie, odwiedzając najdalsze i najbardziej ekstremalne wody świata, więc już dzisiaj zapraszam wszystkich na kolejną wyprawę nurkową.

Tekst i zdjęcia: Bartosz Stróżyński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.fimufo.com


Salamanderka

rys. Sławomir Kiełbus



Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...




Ten artykuł został dofinansowany ze środków
Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej

Przed wylotem...

Żurawie* od wielu lat były moim wymarzonym tematem fotograficznym. Szczęście jednak mi nie sprzyjało. Szczególnie marzyło mi się jesienne noclegowisko, na którym wczesnym rankiem, we mgle, będzie można fotografować przygotowujące się do wylotu na żerowiska ptaki. Poszukiwania takiego fotogenicznego miejsca kończyły się jednak zawsze niepowodzeniem. Na szczęście – do czasu. Z Polski Wschodniej przeniosłem się do jej części zachodniej i to był dobry kierunek. Po kilku dniach rekonesansu udało mi się wreszcie znaleźć kilka ciekawych terenów, z których jeden wydawał się najbardziej atrakcyjny pod względem fotograficznym. Żurawie nocowały na niewielkim wypłyconym jeziorze, na którym czuły się wyjątkowo bezpiecznie, znajdując się poza zasięgiem lądowych drapieżników. Brzeg jeziora był zarośnięty wysokim szuwarem trzcinowym i przez to zupełnie niedostępny.

Grupa żurawi na noclegowisku przed porannym wylotem

Grupa żurawi na noclegowisku przed porannym wylotem
Nikon D300 + AFS Nikkor 200–400/4 VR; f 4; 1/60 s; +0,3EV; ISO 2500

Wytypowanie odpowiedniego miejsca na czatownię nie było trudne, ale dotarcie tam początkowo wydało mi się zupełnie niemożliwe. Dużo czasu musiałem spędzić, poruszając się po omacku w trzcinach i gdyby nie GPS, chyba musiałbym się poddać. Ostatecznie czatownię udało się postawić, a dzięki wysokim trzcinom była ona bardzo dobrze zamaskowana. Ptaki szybko ją też zaakceptowały – podchodziły bardzo blisko, nie wykazując żadnych oznak zaniepokojenia. W czatowni spędziłem wiele poranków i wieczorów, a wrażenia były niezapomniane. Jesienne zlotowiska żurawi to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych spektakli przyrodniczych w Polsce, jakie miałem okazję obserwować i fotografować z bliska.

Po kilku dniach spędzonych w czatowni czekała na mnie jeszcze dodatkowa nagroda. Okazało się bowiem, że w szuwarze otaczającym jezioro bardzo aktywne były jelenie, które właśnie odbywały rykowisko. Czuły się tu bezpieczne, gdyż na okolicznych łąkach czyhali na nie myśliwi. Ponadto byki w pogoni za łaniami często wybiegały na płycizny i płoszyły gromadzące się tam żurawie. Gdy zobaczyłem taką scenę po raz pierwszy, od razu wiedziałem, co będzie głównym celem moich zasiadek – sfotografować oba gatunki razem. Nie było to łatwe, gdyż takie sytuacje zdarzały się zazwyczaj w bardzo słabych warunkach oświetleniowych. Efekty mogą Państwo ocenić sami.


Młody byczek wpatruje się z zainteresowaniem w moją czatownię
Nikon D300 + AFS Nikkor 200–400/4 VR; f 5; 1/60 s; -0,7EV: ISO 800

Wypłycone jezioro to bardzo atrakcyjne miejsce na noclegowisko
Nikon D300 + AFS Nikkor 200–400/4 VR; f 16; 1/100 s; -1EV; ISO 200


Grupka łań najwyraźniej zwietrzyła moją obecność i ucieka w popłochu, płosząc przy okazji niektóre żurawie
Nikon D7000 + AFS Nikkor 200–400/4 VR; f 5; 1/80 s; ISO 1600

Młody bielik wykonuje lot patrolowy tuż nad głowami żurawi
Nikon D300 + AFS Nikkor 200–400/4 VR; f 5.6; 1/1000 s; ISO 800

Żurawie (Grus grus) przystępują do lęgów już w marcu, a po odchowaniu piskląt opuszczają tereny lęgowe i rozpoczynają migrację. Późnym latem łączą się stopniowo w większe stada, razem się przemieszczają, wspólnie żerują i nocują. Na noclegowiska wybierają miejsca, które muszą je chronić przed ewentualnym atakiem drapieżników lądowych. Najczęściej są to wypłycone zbiorniki wodne, zatoki jezior czy śródleśne bagienka. W grupie może przebywać nawet kilka tysięcy ptaków, a zgromadzenia te są wyjątkowo hałaśliwe. Wcześnie rano, zazwyczaj jeszcze przed wschodem słońca żurawie wylatują na żerowiska, aby wieczorem ponownie powrócić w to samo miejsce na nocleg. Taki rytuał trwa zazwyczaj do października, kiedy ptaki te opuszczają nasz kraj na dłużej i udają się na zimowiska w południowo-zachodniej Europie lub północnej Afryce.

Tekst i zdjęcia: Marek Kosiński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.kosinscy.pl

*) Zobacz: Tancerze wiosny – SALAMANDRA 1/2008.


Ten artykuł został dofinansowany ze środków
Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej

Chłopcy radarowcy

W upalny lipcowy dzień na strychu kościoła panuje temperatura, przy której trzydziestostopniowy skwar na zewnątrz jest fraszką. Oczy zalewa mi pot i myślę głównie o zejściu na dół i pokrzepieniu się zimnym pienistym napojem. Jednak nagle zmęczenie i pragnienie schodzą na dalszy plan. Wśród drewnianych belek dostrzegam jakiś ruch. Po chwili patrzę na nietoperze przypominające miniaturowe zajączki – najpierw w oczy rzucają się ich wielkie uszy, a dopiero potem pyszczki i reszta. Rząd bystrych oczek wpatruje się we mnie z góry. W takim momencie trudno się nie uśmiechnąć radośnie. Znalazłem kolejną kryjówkę gacków.

Gacki brunatne odpoczywające w ciągu dnia na jednym ze strychów

Gacki brunatne odpoczywające w ciągu dnia na jednym ze strychów
Fot. Marcin Południewski/Cezary Korkosz
(zezwolenie RDOŚ-32-WOPN-6631/z/D/13/2010/mk)

Jeśli gdzieś przeczytamy o gacku wielkouchu, to – o ile tekst nie pochodzi sprzed kilkudziesięciu lat – oznacza, że jego autor powinien zdecydowanie uaktualnić swoją wiedzę o nietoperzach. Rzeczywiście – jeszcze pół wieku temu wszystkie europejskie gacki zaliczano do jednego gatunku Plecotus auritus, którego polska nazwa brzmiała gacek wielkouch. Jednak pod koniec lat 50. XX wieku uznano, że niektóre gacki tak bardzo różnią się od innych, że należy utworzyć dla nich osobną jednostkę systematyczną. W efekcie, zamiast jednego gatunku uzyskaliśmy dwa: gacka brunatnego (który nazwę łacińską odziedziczył po wielkouchu) oraz gacka szarego (Plecotus austriacus). Systematycy i genetycy oczywiście na tym nie poprzestali i obecnie mamy w Europie już sześć gatunków gacków1, jednak w krajowej faunie są jak dotąd wciąż tylko wymienione wyżej dwa i na nich się skoncentrujemy.

Rozróżnienie naszych gacków jest dość trudne, choć dla doświadczonego badacza nietoperzy zazwyczaj nie stanowi problemu. Dość istotną cechą przy rozpoznawaniu jest ubarwienie. Najczęściej odpowiada ono (mniej więcej) nazwie gatunkowej, ale jest wiele wyjątków, które mogą zmylić mniej opatrzonego obserwatora. Gacki szare nie zawsze są szare i ich futerko może mieć czasem odcień… brunatny. Z kolei, żeby nie było zbyt łatwo, młode gacki brunatne są często szarawe. U dorosłych osobników nieco więcej może powiedzieć nam kolor pyszczka. U gacka szarego stanowi on ciemną maskę na tle grzbietu i brzucha, u brunatnego natomiast jest różowawy i nie ciemniejszy niż reszta nietoperza. Jeśli już dokładnie widzimy pyszczek, to należy zwrócić uwagę na jego kształt: u gacków brunatnych jest krótki i rozdęty (przypomina bulwę), a u szarych smuklejszy i wydłużony. Ważną cechą jest także brodawka nad okiem – u dorosłego gacka brunatnego jest ona wyraźna, wielkości zbliżonej do oka, u szarego o wiele mniejsza i słabiej widoczna. Poza tym gatunki te różnią się jeszcze kilkoma drobnymi szczegółami anatomicznymi, których rozpoznanie wymaga specjalistycznej wiedzy i doświadczenia.

Gacki szare, choć dużo rzadsze od brunatnych, najczęściej spotkamy w siedzibach ludzkich

Gacki szare, choć dużo rzadsze od brunatnych, najczęściej spotkamy w siedzibach ludzkich
Fot. Adriana Bogdanowska/Radosław Jaros
(zezwolenie DOP-OZGIZ.6401.09.22.2011.km.)

Dość szybko okazało się, że obydwa nowe taksony różnią się nie tylko wyglądem, ale i ekologią. Gacek brunatny to nasz najbardziej wszędobylski nietoperz. Występuje zresztą niemal w całej Europie (z wyjątkiem jej północnych i najbardziej południowych rubieży). Można go spotkać praktycznie w każdym terenie: w różnego typu lasach, nad wodami, na terenach rolniczych, na wsiach, w parkach, ogrodach – jednym słowem niemal wszędzie. Latem zajmuje zakamarki budynków, dziuple drzew, szczeliny w mostach i skałach, budki dla ptaków i nietoperzy. Jego szary krewniak jest natomiast znacznie rzadszy i o wiele bardziej związany z człowiekiem. W naszej części Europy nie zamieszkuje ani dziupli, ani jaskiń, i raczej nie spotkamy go z dala od siedzib ludzkich – unika zwłaszcza wnętrza dużych lasów. Jego letnimi kryjówkami są prawie wyłącznie strychy, a ulubionym środowiskiem mozaika terenów rolniczych, parków, ogrodów czy niewielkich lasów. Dobrze radzi sobie zarówno na terenach wiejskich, podmiejskich, jak i w miastach, o ile jest tam nieco zieleni, wśród której mógłby polować.

Sezon u gacków rozpoczyna się wczesną wiosną. Zwykle w marcu, a niekiedy jeszcze w lutym, jeśli tylko temperatura pozwala, jako jedne z pierwszych nietoperzy – budzą się i opuszczają zimowiska. Po załatwieniu pewnych bardzo istotnych dla zachowania gatunku spraw (o czym będzie jeszcze mowa), rozpoczynają 7–8 miesięczny okres aktywności.

Na wzór maszyny

Jeśli porównamy nietoperze do latających maszyn, to niektóre, np. borowce, dostaną status odrzutowców. Są szybkie, pokonują ogromne odległości, ale potrzebują dużej przestrzeni do startu i lądowania. Gacek w świecie nietoperzy jest raczej odpowiednikiem helikoptera. Lata wolniej i bliżej, ale może spenetrować miejsca niedostępne dla odrzutowców, startuje lekko i prawie w każdych warunkach wyląduje. Bez trudu podrywa się z ziemi i w razie potrzeby potrafi wznieść się niemal pionowo do góry.

Osobom, które lubią podpatrywać przyrodę i robią to wnikliwie, obserwowanie latających gacków może dostarczyć niebanalnych wrażeń estetycznych. „Wielkouchy” postawiły w tym zakresie na technikę i finezję, kosztem siły. Ich lot, przypominający nieco lot motyli, jest niezbyt szybki, ale za to bardzo precyzyjny. Gacki, dzięki świetnej zwrotności, bez trudu poruszają się wśród gałęzi, krzewów i innych przeszkód. Potrafią też na dłuższą chwilę zawisnąć w powietrzu, co jest nieosiągalne dla szybkich i wytrzymałych borowców2 czy mroczków3.

W kolonii rozrodczej gacków brunatnych nawet w ciągu dnia panuje ruch

W kolonii rozrodczej gacków brunatnych nawet w ciągu dnia panuje ruch
Fot. Marcin Południewski/Cezary Korkosz
(zezwolenie RDOŚ-32-WOPN-6631/z/D/13/2010/mk z dnia 22/02/2010 r.)

Jednak panująca w przyrodzie zasada „coś za coś” obowiązuje również gacki. W zamian za zwinność i precyzję lotu kiepsko dają sobie radę na otwartych przestrzeniach i długich dystansach. Właściwie wcale sobie na nich nie radzą, dlatego unikają dłuższych wędrówek i uważane są za nietoperze skrajnie osiadłe. Najdalszy znany przelot gacka (będący zresztą absolutnym wyjątkiem) wynosi około 90 kilometrów (dla porównania – taką odległość borowce czy mroczki posrebrzane są w stanie przebyć w 1–2 noce). Jednak zazwyczaj wszystkie miejsca potrzebne gackom do życia (kryjówki letnie, zimowe oraz żerowiska) są oddalone od siebie o kilka–kilkanaście kilometrów, a często znajdują się znacznie bliżej siebie. Bywa i tak, że sezonowe wędrówki gacków są znacznie krótsze od ich conocnych wypraw po owady, a ich długość wynosi kilkanaście lub kilka… metrów. I to w kierunku pionowym, a nie poziomym. Mówiąc prościej – zdarza się, że mali spryciarze spędzają cały rok w tym samym budynku (przeprowadzając się tylko na zimę ze strychu do piwnicy), a jeśli warunki na to pozwalają, to mogą również zimować na zajmowanym latem poddaszu. Niechęć gacków do dalekich wypraw objawia się także w ich aktywności łowieckiej – zwykle żerowiska nie są oddalone od kryjówek bardziej niż 2–3 kilometry. Nie opłaca im się latać daleko także z tego względu, że większe ofiary często transportują do kryjówki i tam je spożywają. Idące na łatwiznę (a może te bardziej sprytne) osobniki mogą przez całą noc żerować wokół kilku lub nawet jednego drzewa. Gacki nie muszą cierpieć głodu także w czasie deszczowych nocy – potrafią, nie wylatując na zewnątrz, znaleźć i zjeść owady zamieszkujące tę samą co one kryjówkę. Śladami po takich ucztach są np. odgryzione kawałki skrzydeł motyli.

Poranne zabawy

Ciekawym zwyczajem gacków jest ich zachowanie po powrocie w nocy lub o świcie z polowania. Nietoperze przez dłuższy czas (nawet kilkadziesiąt minut) „roją się” przed kryjówką lub wokół niej. Polega to na wzajemnych gonitwach, przysiadaniu (np. na ścianie budynku), wlatywaniu do środka i wylatywaniu oraz różnych innych ewolucjach. Przypomina to zabawę, i… kto da głowę, że nią nie jest? Większość innych gatunków naszych nietoperzy nie wykazuje takich zachowań lub robi to znacznie mniej efektownie niż gacki.

Jak wszystkie środkowoeuropejskie nietoperze, także nasze gacki tworzą kolonie rozrodcze, w których rodzą i wychowują młode. Takie kolonie nie są liczne – zwykle jest to kilkanaście–kilkadziesiąt samic, choć bywają też zgrupowania liczące ponad sto osobników. Po czterech–sześciu tygodniach młode są zdolne do lotu i – pod okiem matek – rozpoczynają żywot łowców. A są niezwykle skutecznymi myśliwymi. Używają oczywiście echolokacji, ale dysponują także doskonałym słuchem i niezłym wzrokiem. Pozwala im to polować nawet bez użycia swojego sonaru, który często niejako wyłączają, podlatując w pobliże ofiary (wysyłając ultradźwięki mogą bowiem zdradzić swą obecność), i polegają wyłącznie na uszach i oczach. Dzięki tak wszechstronnemu wykorzystaniu zmysłów, gacki opanowały różne techniki polowania. Mogą chwytać owady w powietrzu, ale także zbierać je z powierzchni pni, liści czy ścian. Łatwo sobie zatem wyobrazić, że ich dieta jest urozmaicona. Podstawą są nocne motyle, ale duży udział mają też różne owady nielatające (np. chrząszcze czy skorki) oraz pająki.

Jesień (która u nietoperzy zaczyna się już w sierpniu), to przede wszystkim czas godów i przygotowywania się do zimy. W tym okresie gacki licznie biorą udział w tzw. rojeniu. Zjawisko to odbywa się przy wlotach do większych zimowisk, np. jaskiń czy dużych bunkrów. Nietoperze zużywają mnóstwo energii na wzajemne gonitwy i tym podobne „zabawy”. Nie wiadomo dokładnie czemu służy takie zachowanie, ale prawdopodobnie godom, ogólnej wymianie informacji, np. o dogodnych kryjówkach w okolicy, i obeznaniu młodych nietoperzy z terenem i zimowiskami.

Gacek brunatny zimujący w szczelinie bunkra

Gacek brunatny zimujący w szczelinie bunkra
Fot. Adriana Bogdanowska/Radosław Jaros
(zezwolenie DOP-OZGIZ.6401.09.22.2011.km.)

Późną jesienią gacki – tak jak inne nietoperze – zapadają w hibernację. Jednak mają do rozwiązania o jeden problem więcej niż pozostałe gatunki: ogromne uszy (które mogą osiągać nawet trzy czwarte długości ciała!), tak przydatne podczas lotu i polowania, teraz są kłopotem – ich powierzchnia sprawia, że organizm zwierzęcia jest bardziej narażony na utratę wilgoci. Gacki wybrnęły z tego w prosty sposób – uszy składają i przyciskają do ciała złożonymi skrzydłami. Dlatego u wiszącego nietoperza z daleka widać tylko koziołki4. Czasem jedno lub nawet obydwa uszy wysuną się spod skrzydła. Wygląda to uroczo, ale nie wiadomo, czy nie świadczy o osłabieniu zwierzęcia i jego mniejszych szansach na dożycie wiosny.

Niekiedy, zwłaszcza podczas zimowania w jaskiniach, gacki częściowo lub niemal całkowicie otulają się skrzydłami, przez co mogą być przez mniej doświadczone osoby mylone z podkowcami5, które również używają skrzydeł jako kołdry. Pomyłkom takim może sprzyjać fakt, że gacki bardzo często hibernują pojedynczo (tak jak podkowce). Nie tworzą, w przeciwieństwie do nocków czy mopków wielkich zimowych kolonii, choć nieraz spędzają zimę w dwu- lub kilkunietoperzowych grupkach (także w towarzystwie przedstawicieli innych gatunków). Podobnie, jak w przypadku schronień letnich, gacki brunatne są o wiele bardziej elastyczne w wyborze kryjówki od szarych – nie ma dla nich wielkiego znaczenia czy zimowisko jest pochodzenia naturalnego (jaskinia, dziupla), czy zbudował je człowiek. Gacki szare natomiast zdają się dostrzegać tylko te ostatnie. Bardzo ważną rzeczą (w przypadku obu gatunków) jest istnienie małych rozproszonych zimowisk takich, jak przydomowe piwniczki, ziemianki i studnie, czyli obiekty, jakie znajdziemy w typowym, tradycyjnym krajobrazie wiejskim. W takich miejscach gacki są najczęściej spotykanymi nietoperzami. Zanik tego typu kryjówek mógłby być dla tych nietoperzy większą tragedią niż zawalenie się jakiegoś dużego zimowiska.

Hibernujące gacki chowają swoje wyjątkowo duże uszy pod skrzydła, żeby nie tracić nadmiernie wilgoci. Na zewnątrz wystawione są tylko płatki skórne nazywane „koziołkami”.

Hibernujące gacki chowają swoje wyjątkowo duże uszy pod skrzydła, żeby nie tracić nadmiernie wilgoci. Na zewnątrz wystawione są tylko płatki skórne nazywane „koziołkami”.
Fot. Wojciech Stephan/Radosław Jaros
(zezwolenie DOP-OZGIZ.6401.09.22.2011.km.)

Hibernacja nie oznacza zupełnego braku aktywności u gacków. Budzą się one dosyć często, aby zmienić miejsce, coś zjeść (podobnie jak latem mogą korzystać z owadów zimujących w tych samych kryjówkach) oraz dokończyć to, czego nie zdołały dokonać jesienią, czyli dać początek nowemu pokoleniu gacków. Wiosną, tuż po wybudzeniu się z hibernacji, kiedy większość innych nietoperzy dawno zapomniała o miłosnych rytuałach, gackom nadal w głowie są amory i ich pierwsze wiosenne loty służą nie tylko zdobywaniu pożywienia.

Gacka – szczególnie brunatnego – trudno uznać za gatunek zagrożony. Jednak całkowita beztroska w przypadku tych nietoperzy absolutnie nie jest wskazana. Uszczelnianie budynków oraz coraz nowocześniejsza zabudowa na wsiach każą się zastanowić, czy przyszłość gacków faktycznie wygląda tak różowo. Na szczęście są sposoby, aby niewielkim kosztem pomóc tym zwierzętom. Jeśli remontujemy dach, a nie zamierzamy mieszkać na strychu lub poddaszu, możemy tę część domu udostępnić gackom. Wystarczy zastosować kilka dachówek wentylacyjnych, zaopatrzonych w specjalne, dedykowane nietoperzom, wloty. Takie cuda można już kupić w Polsce. Ponadto, jeśli chcemy zapewnić im dodatkowy komfort, to możemy zamontować na strychu budkę nietoperzową odpowiedniego typu. Skrzynki dla nietoperzy można rozwieszać także w młodszych lasach, gdzie nie ma dziupli, a także w sadach i ogrodach oraz na zewnętrznych ścianach budynków. Gacki chętnie je zajmują, nawet w pierwszym roku od wywieszenia.

Gacki to nie tylko najbardziej znane, ale też bez wątpienia najbardziej lubiane nietoperze. Pomijając ekstremistów, programowo brzydzących się „latającymi myszami”, niełatwo znaleźć osobę, u której drobne ciałko, wielkie kołyszące się uszy, duże oczy i ruchliwy, wręcz uśmiechnięty pyszczek, nie wzbudziłyby sympatii. Najlepszym przykładem jest funkcjonowanie słowa „gacek” w naszym języku. Zwróćmy np. uwagę, że niejeden sympatyczny psiak, którego natura obdarzyła nieco przydługimi uszami (cecha spotykana u wielu szczeniaków) właśnie tak się nazywa, a dla swych ulubieńców nie wybieramy raczej imion źle się kojarzących. Poza tym, gdybyśmy kogoś poprosili o jedno słowo, którym negatywnie i pozytywnie określiłby latające ssaki, to najczęściej padłyby zapewne słowa „wampir” i „gacek”. Dzięki swojemu wizerunkowi gacki mogą więc być prawdziwymi nietoperzowymi ambasadorami w świecie ludzi i nieraz pełnią taką rolę.

Wielokrotnie miałem okazję obserwować gacki, zarówno te dziko żyjące, jak i te, które z powodu różnych losowych wypadków musiały się znaleźć pod ludzką opieką. Według mnie, choć może to subiektywne odczucie, są to jedne z najbystrzejszych i najinteligentniejszych nietoperzy.

Radosław Jaros
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

  1. Zobacz: Nowe gatunki gacków w Europie – SALAMANDRA 1-2/2002.
  2. Zobacz: Olbrzymie, wielkie i całkiem nieduże – SALAMANDRA 1/2008.
  3. Zobacz: Mroczny świat mroczków – SALAMANDRA 1/2007.
  4. Koziołki – wyrostki skórne występujące w uszach u wielu gatunków nietoperzy.
  5. Zobacz: Z podkową na nosie – SALAMANDRA 1/2009.


Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer