W marcu odbyły się etapy wojewódzkie konkursów przyrodniczych, organizowanych przez PTOP „Salamandra” w roku szkolnym 2005/2006. Obie imprezy miały miejsce w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu. 4 marca br. odbył się ostatni etap konkursu dla uczniów szkół średnich pt. „Kręgowce chronione w Polsce”, a trzy tygodnie później (25 marca) – wojewódzki etap konkursu dla uczniów gimnazjów i szkół podstawowych pt. „Rośliny runa leśnego”.
Równolegle z etapem wojewódzkim konkursu „Rośliny runa leśnego” w Wielkopolsce, odbył się etap powiatowy konkursu w Szkole Podstawowej nr 2 w Humniskach organizowany przez I Galicyjskie Koło PTOP „Salamandra”.
Od kilku już lat dodatkową konkursową imprezą jest etap ponadregionalny (tzw. „finał finałów”) konkursu dla uczniów gimnazjów i szkół podstawowych. Bierze w nim udział 20 laureatów naszego konkursu i 20 najlepszych uczestników konkursu organizowanego przez Klub Przyrodników. W tym roku impreza odbyła się w Świebodzinie. Po wyczerpujących zmaganiach konkursowych, wszyscy pojechali zgodnie podziwiać rezerwat „Uroczysko Grodziszcze”, chroniący przepiękny fragment grądu z masowo kwitnącymi zawilcami gajowymi i żółtymi.
Ewa Olejnik
11 czerwca „Salamandra” zorganizowała kolejny wyjazd ornitologiczny do Parku Narodowego „Ujście Warty”. Mimo panującej jeszcze kalendarzowej wiosny pogoda była typowo letnia. Trudny do zniesienia skwar i brak najmniejszej chmurki na niebie z pewnością nie ułatwiał blisko 40 uczestnikom wycieczki marszu „betonką” – najbardziej popularnym ptasim szlakiem na terenie parku. Na szczęście ptaki nie zawiodły. Spore połacie łąk nadal znajdowały się pod wodą po wiosennych roztopach. Nad rozlewiskami latały wyjątkowo liczne w tym roku rybitwy białoskrzydłe oraz rybitwy czarne i rzeczne. Nie brakowało też różnych gatunków kaczek – płaskonosów, cyranek, krakw i najpospolitszych krzyżówek. Tradycyjnie przy ostatnim moście na betonce mieliśmy okazję obserwować kilka osobników oharów oraz ostrygojadów, a także krążące nad rozlewiskami bieliki.
Przemysław Wylegała
Podczas wczesnowiosennej, ornitologicznej wycieczki terenowej, członkowie Pszczewskiego Koła PTOP „Salamandra” dokonali bulwersującego odkrycia. Niedaleko wsi Szarcz, wśród bagiennej olszyny i łęgu, ktoś rozprawił się z bobrową rodziną, z premedytacją niszcząc dwie tamy na niewielkim cieku wodnym, a rolniczym sprzętem rozwlókł dwa duże żeremia. Jakby tego było mało, do komór mieszkalnych i do wody pod nimi wrzucił truciznę – środek owadobójczy.
Bobry wróciły w tę okolicę w latach 90. Poprzez Obrę, drobnymi kanałami dotarły do siedlisk, z których przepędzono je kilkaset lat wcześniej, i ponownie osiedliły się nad rzeką, wśród bagien i nad jeziorami. Jednym z pierwszych miejsc było stanowisko koło Domu Pomocy Społecznej w Szarczu. Tutaj bobry piętrzyły wodę na podmokłym nieużytku rolnym, źródlisku niezagospodarowanym przez człowieka, z dala od ludzkich interesów. Tak się przynajmniej mogło wydawać...
Sprawę zniszczonych tam i żeremi zgłoszono służbom ochrony przyrody.
Tomasz Schubert
„Nie kupuj zagrożonych gatunków!” – taki tytuł ma ulotka, którą PTOP „Salamandra” wydała w 9 wersjach językowych i nakładzie 165 tys. egzemplarzy. Informuje ona o przyczynach ograniczeń w handlu niektórymi roślinami i zwierzętami, obowiązujących przepisach, a także wskazuje, jakie gatunki podlegają zakazom. Jest ona kierowana przede wszystkim do turystów i ma zachęcać do rezygnacji z kupowania i przywożenia z zagranicznych wojaży „pamiątek” w postaci żywych okazów oraz produktów wykonanych z rzadkich i ginących roślin i zwierząt.
Coraz więcej turystów z krajów Europy Centralnej i Wschodniej spędza wakacje w odległych krainach, często nie zdając sobie sprawy z tego, że próba przywiezienia z tych wypadów muszli, pamiątek z kości słoniowej, koralowców, niektórych produktów medycyny ludowej czy żywych papug, żółwi, kaktusów lub storczyków przyczynia się do wymierania tych gatunków i stanowi przestępstwo. Dlatego w ramach współpracy z organizacjami z Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Chorwacji, Serbii i Bułgarii, należącymi do międzynarodowej organizacji CEEWEB, „Salamandra” opracowała i wydała ulotkę, która będzie dystrybuowana w tych krajach.
Andrzej Kepel
W ustawie o ochronie przyrody, w art. 5 pkt 1, możemy przeczytać następującą definicję: „Użyte w ustawie określenia oznaczają: 1) gatunek – zarówno gatunek w znaczeniu biologicznym, jak i każdą niższą od gatunku biologicznego jednostkę systematyczną, populację, a także mieszańce tego gatunku w pierwszym lub drugim pokoleniu, z wyjątkiem form, ras i odmian udomowionych, hodowlanych lub uprawnych”. Dlaczego w tym podstawowym dla ochrony przyrody w Polsce akcie prawnym pojęcie „gatunek” zostało zdefiniowane w sposób tak bardzo odbiegający od tego, co spotykamy w podręcznikach biologii?
Dzwoniec (Carduelis chloris)
Fot. Marek Szczepanek
W aktach prawnych podaje się definicje pojęć tylko wówczas, gdy ich znaczenie w tym akcie odbiega (jest np. węższe lub szersze) od znaczenia ogólnie przyjętego. Tak też jest w tym wypadku. Pierwsza różnica polega na tym, że dzięki cytowanej definicji gdy w ustawie jest mowa o gatunku, chodzi także o podgatunki, formy barwne lub geograficzne, a nawet lokalne populacje. Po drugie – mieszańce danego gatunku są traktowane tak samo jak osobniki gatunkowo czyste, do drugiego pokolenia włącznie. Po trzecie – formy, rasy i odmiany udomowione, hodowlane lub uprawne nie są traktowane jako dany gatunek, nawet jeśli z biologicznego punktu widzenia do niego należą. Poniżej omówię główne skutki prawne takiego zapisu.
Gdy w art. 46 ust. 1 ustawy o ochronie przyrody jest napisane, że ochrona gatunkowa ma na celu m.in. zachowanie różnorodności gatunkowej, chodzi nie tylko o zachowanie gatunków, ale także pełnej zmienności w ich ramach, w tym wszystkich podgatunków i form, a także poszczególnych populacji. Jeśli zgodnie z art. 60 ust. 1 organy ochrony przyrody powinny podejmować działania w celu ratowania zagrożonych wyginięciem gatunków objętych ochroną gatunkową, dotyczy to także niższych od gatunku taksonów oraz lokalnych populacji. Podobnie – jeśli Minister Środowiska na podstawie art. 57 ust. 1 ma opracowywać programy ochrony zagrożonych wyginięciem gatunków, nic nie stoi na przeszkodzie, aby programy te opracowywał także np. dla rzadkich podgatunków.
W przypadku ochrony gatunkowej omawiana definicja daje przede wszystkim możliwość wpisywania na listę gatunków chronionych nie tylko gatunków biologicznych i ich grup (np. całych rodzajów czy rodzin), ale także niższych jednostek taksonomicznych, a nawet populacji. Teoretycznie można więc np. objąć ochroną jedynie występujący Polsce podgatunek modliszki zwyczajnej (Mantis religiosa polonica), a dopuścić hodowlę czy posiadanie spreparowanych osobników innych podgatunków, często pospolitych w krajach południowych. Podobnie można objąć ochroną tylko pojedynczą (np. regionalną) populację jakiegoś gatunku. Do tej pory nie skorzystano jednak z takiej możliwości.
Należy pamiętać, że hybrydy (mieszańce), których choć jeden z rodziców należał do gatunku objętego ochroną, na podstawie omawianej definicji do drugiego pokolenia także objęte są ochroną. Dotyczy to np. tzw. bastardów kanarków, czyli popularnych zwłaszcza na Śląsku mieszańców kanarków z nielegalnie chwytanymi ptakami rodzimymi – np. kulczykami, makolągwami, szczygłami, dzwońcami, czyżykami...
Czyż (Carduelis spinus)
Fot. Marek Szczepanek
Mimo pojawiających się czasami twierdzeń przeciwnych, ochrona gatunkowa obejmuje także osobniki znajdujące się w hodowli czy uprawie. Świadczy o tym choćby art. 52 ust. 1 ustawy, który wśród zakazów dotyczących gatunków chronionych w pkt. 14 wymienia przemieszczanie do stanowisk naturalnych zwierząt z tych gatunków, urodzonych i hodowanych w niewoli. Jednak zgodnie z definicją, ochrona ta nie dotyczy form, ras i odmian udomowionych, hodowlanych lub uprawnych, które można odróżnić od form dzikich. Jest to szczególnie ważne w przypadku ogrodnictwa, w którym często można spotkać hodowlane odmiany różnych rodzimych roślin – w tym i takich, które w naturze występują rzadko i są objęte ochroną gatunkową.
Artykuł 61 Ustawy o ochronie przyrody i kilka kolejnych dotyczy zasad przewożenia, posiadania i handlu gatunkami, które zostały objęte ograniczeniami Unii Europejskiej (przede wszystkim chodzi o Rozporządzenie Rady WE nr 338/97 w sprawie ochrony gatunków dzikiej fauny i flory w drodze regulacji handlu nimi, a także powiązane z nim rozporządzenia Komisji WE). Artykuły te odwołują się do list taksonów znajdujących się w rozporządzeniach unijnych, a tam dość często dla poszczególnych podgatunków, a nawet populacji z różnych krajów, wprowadza się odmienne reżimy ochronne. Zgodne z przepisami unijnymi jest także to, że osobniki będące wynikiem krzyżowania różnych gatunków również są objęte ograniczeniami, przy czym do takich okazów stosuje się takie przepisy, jak w stosunku do tego rodzica, który objęty jest ochroną bardziej restrykcyjną.
Zgodnie z art. 120 ust. 1 ustawy, zabronione jest wprowadzanie do środowiska przyrodniczego oraz przemieszczanie w tym środowisku roślin, zwierząt lub grzybów gatunków obcych, a także sprowadzanie do kraju (bez zezwolenia ministra środowiska) takich obcych gatunków, które w przypadku uwolnienia do środowiska przyrodniczego mogłyby (potencjalnie) zagrozić gatunkom rodzimym. Przepis ten, w połączeniu z omawianą definicją, oznacza, że nie wolno wpuszczać do środowiska nie tylko gatunków egzotycznych, ale także pochodzących z zagranicy osobników z gatunków, które w Polsce występują. Nie wolno więc np. uwalniać do środowiska trzmieli sprowadzanych z Holandii czy Izraela (a więc z obcych populacji), nawet jeśli należą do gatunków biologicznych, które spotykamy w Polsce w naturze. W rzeczywistości, takich obcych trzmieli nie wolno nawet sprowadzać z zagranicy bez zezwolenia, gdyż ich uwolnienie może stanowić poważne zagrożenie – mogą przenosić choroby, na które nasze trzmiele nie się odporne, albo krzyżując się mogą przekazywać cechy zmniejszające szanse przeżycia potomstwa w naszych warunkach klimatycznych (w rzeczywistości dotyczy to np. głębokości kopanych przez trzmiele norek, w których zimują). Zakaz ten dotyczy wszelkich gatunków – a więc także np. pijawek, ptaków, roślin... Ale nie obejmuje form, ras i odmian użytkowych możliwych do odróżnienia od okazów dzikich.
Szczygieł (Carduelis carduelis). Dzwońce, czyże i szczygły to gatunki, z którymi najczęściej krzyżuje się kanarki.
Fot. Marek Szczepanek
Niedoskonałość tego przepisu polega jednak na tym, że ustawa nie przewiduje wskazania w formie rozporządzenia, które gatunki w przypadku uwolnienia do środowiska przyrodniczego mogłyby zagrozić gatunkom rodzimym. Nie ma też obowiązku zasięgania w tej sprawie opinii – np. Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Oznacza to, że importer ocenia to na podstawie własnego uznania, a dopiero po fakcie może się w sądzie spierać na ten temat z biegłymi. W praktyce luka ta jest powszechnie nadużywana – osobniki z obcych, potencjalnie inwazyjnych gatunków, są sprowadzane, często także wypuszczane, a nikt tego nie powstrzymuje, ani nie ściga. Przykładów jest wiele – od wspomnianych już pijawek i trzmieli, przez różne gatunki raków, ryb, żółwi, po amerykańskie szopy pracze czy bizony.
Omówiony wyżej przykład ukazuje, że czasami nie wystarczy przeczytanie pojedynczego przepisu, aby go prawidłowo zrozumieć. Często trzeba zapoznać się z całym aktem, a także mieć ogólną orientację w systemie prawnym, i np. wiedzieć, czy użyte w przepisie pojęcia nie mają nieco odmiennego znaczenia od powszechnie przyjętego.
Andrzej Kepel
Opublikowanie tego artykułu
zostało sfinansowane ze środków Fundacji im. Stefana Batorego