Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


III edycja konkursu „Zielone Pióro” rozstrzygnięta

Zielone Pióro

W trzeciej edycji konkursu „Zielone Pióro” wpłynęło sześć prac, z których trzy zostały zakwalifikowane do II etapu. Tym razem Jury zdecydowało nie przyznać głównej nagrody. Wyróżniono prace: „Delfiny i ludzie” Agnieszki Kornackiej, „Zew przestworzy” Witolda Muchowskiego oraz „Tendencyjnie o przyrodzie” Macieja Grabowieckiego. Zostały one opublikowane na naszej stronie internetowej, a ich autorzy otrzymali nagrody-niespodzianki. Gratulujemy!

W tym numerze Magazynu drukujemy jedną z prac wyróżnionych w poprzedniej edycji Konkursu – „Ptaki na polskiej monecie” Witolda Muchowskiego.

Niezmiennie zachęcamy wszystkich, którzy potrafią w przystępny i interesujący sposób pisać o prawach rządzących przyrodą, do przesyłania na adres Redakcji swoich nigdzie wcześniej nie publikowanych prac. Serdecznie zapraszamy!

Redakcja












































Jak chronią wydrę nasi zachodni sąsiedzi

Na początku ubiegłego stulecia można było spotkać wydrę (Lutra lutra) w całej Europie. Ten drapieżny ssak o ziemno-wodnym trybie życia był integralną częścią ekosystemów wodno-lądowych. W ciągu kilkudziesięciu lat jego zasięg skurczył się do północnej i wschodniej części kontynentu.


Fot. Andrzej Kepel



Głównymi przyczynami wymierania wydr było: zabijanie dla mięsa (dawniej uważano, że w czasie postu można jeść mięso bobrów i wydr na równi z rybim, ponieważ pędzą one ziemno-wodny tryb życia), cennych skór oraz prześladowanie jako szkodników w gospodarstwach rybnych. Często też padały one ofiarą przesądów. Posądzano je np. o przegryzanie kabli, przewodów hamulcowych, a także zagryzanie kurczaków. Najpoważniejszą przyczyną spadku liczebności wydr była jednak utrata naturalnych siedlisk. Niszczono środowisko ich życia przebudowując linie brzegowe różnorodnych cieków wodnych oraz rozwijając turystykę. Antropogenizacja krajobrazu i budowa parków rekreacyjnych również miały wpływ na zmniejszenie ich liczebności. Niebagatelne znaczenie ma też zanieczyszczenie wód bifenylami, metalami ciężkimi, pestycydami i dioksynami pochodzącymi z wysypisk i spalarni śmieci, przemysłu i gospodarki. W ostatnich latach dodatkowo wzrosła liczba wydr ginących pod kołami samochodów.

Garść informacji o wydrze

Jest to drapieżnik średniej wielkości – o rozmiarach zbliżonych do jamnika. Należy do rodziny łasicowatych (Mustelidae). Zamieszkuje gęsto zarośnięte brzegi rzek i jezior. Choć z powodu krótkich łap na lądzie porusza się niezbyt zgrabnie, w wodzie jest niezwykle zwinna i pełna gracji. Jej palce połączone są błonami pływnymi, jednak przy pływaniu nóg używa tylko wtedy, gdy się nie spieszy. W pogoni za zdobyczą, którą są najczęściej ryby, porusza się dzięki szybkim, wężowym ruchom całego smukłego ciała i ogona. Małe ofiary zwykle zjada leżąc na plecach na powierzchni wody, posługując się przy tym przednimi kończynami. Większą zdobycz zawsze wyciąga na brzeg i dopiero tam ją konsumuje.

Młode wydry większość czasu spędzają na zabawach. Gdy np. znajdą gliniastą lub oblodzoną pochyłość terenu, często wykorzystują ją jak zjeżdżalnię, wielokrotnie ześlizgując się z niej na brzuchu. Wydają przy tym radosne piski.

Gęste futro wydry pokryte jest tłustą wydzieliną, która chroni je przed przemakaniem. Gruba warstwa włosów wełnistych tworzy dodatkową osłonę przed wilgocią i zimnem. Niestety, różne substancje chemiczne wprowadzane do wód, w tym detergenty, mogą zmywać tłuszczową warstwę ochronną i powodować przemakanie futra, a w konsekwencji – przemarzanie zwierząt.

W Polsce wydra jest gatunkiem objętym częściową ochroną gatunkową i to tylko poza stawami rybnymi, uznanymi za obręby hodowlane. Ze względu na swoje upodobania kulinarne jest często uważana za kłusownika i bezlitośnie tępiona. Jest to niezgodne z przepisami międzynarodowymi.

Z brzegu czasami łatwiej jest wypatrzyć ewentualną zdobycz

Z brzegu czasami łatwiej jest wypatrzyć ewentualną zdobycz
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Na światowej liście IUCN (Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody) gatunek ten został sklasyfikowany jako narażony na wyginięcie. W całej Europie jest chroniony na podstawie przepisów Konwencji Waszyngtońskiej (CITES), a w Niemczech dodatkowo przepisami stowarzyszenia FFH (Flora Fauna Habitat) – na terenie tamtejszych rezerwatów i parków narodowych działają stacje, które kontrolują dynamikę populacji wydr określonego ekosystemu.

Inwentaryzacja przeprowadzona na obszarze Niemiec wykazała, że na terenie Brandenburgii i Meklemburgii jest wyraźnie więcej wydr niż w innych landach. Prawdopodobnie przyczyną tego stanu jest ich przechodzenie z terenu Polski.


Jasna pierś i podgardle to typowe cechy umaszczenia wydry

Jasna pierś i podgardle to typowe cechy umaszczenia wydry
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Jednym z projektów mających na celu ochronę siedlisk wydry w Niemczech jest przywracanie dawnych warunków brzegowych rzece Ilse w Dolnej Saksonii. Ten ciek wodny, o długości 43 kilometrów, został w latach sześćdziesiątych gruntownie przebudowany. Po uregulowaniu koryta rzeki, prawie wszystkie żyjące nad nią zwierzęta wyginęły lub przeniosły się na inne obszary. Projekt jest próbą neutralizacji niekorzystnych dla środowiska skutków tej zmiany, bez podważania wymagań i praw ludzi żyjących w okolicy Ilse. Działania te opierają się na zmianie warunków brzegowych koryta rzecznego poprzez nasadzanie drzew i krzewów. Do dnia dzisiejszego udało się zmienić obszar 600 ha, co przyczyniło się do zwiększenia liczby ważek, ptaków lęgowych, a także, po 20 latach nieobecności, powrotu wydry.

Resztki pożywienia oraz odchody pozostawiane na wystających z wody kamieniach pełnią rolę sygnalizatora zapachowego, wyznaczającego granicę terytorium

Resztki pożywienia oraz odchody pozostawiane na wystających z wody kamieniach pełnią rolę sygnalizatora zapachowego, wyznaczającego granicę terytorium
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Po raz pierwszy (w 2000 roku) wprowadzono na terenie Niemiec przepisy wymagające dostosowania dróg ruchu publicznego (przede wszystkim przejazdów nad ciekami wodnymi) do potrzeb ochrony wydry. Wydra zamieszkuje duże tereny, a przecinające je drogi są na ogół barierą nie do przebycia. Celem projektu jest zminimalizowanie tego zagrożenia. Podczas projektowania przepustów pod drogami bierze się pod uwagę wiele czynników, na podstawie których opracowywane są wytyczne dla firm zajmujących się przebudową danego obszaru. Przy wszelkich formach ingerencji w środowisko i wprowadzaniu w życie projektów budowlanych obowiązuje ścisła współpraca z organizacjami zajmującymi się ochroną przyrody. Dla wydr roboty drogowe stanowią bardzo duże zagrożenie, ponieważ zmuszają je do opuszczania zbiorników wodnych i przechodzenia przez drogi. Natomiast podczas przechodzenia pod drogami wydry wybierają tylko suche miejsca. Dlatego brzegi specjalnych przejść muszą być zabezpieczone przed przyborem i mogą być tylko w niewielkim stopniu zalane przez wodę, a duże kamienie muszą wystawać nad jej powierzchnię. Pojedyncze duże kamienie ułożone przed wejściem zwiększają atrakcyjność takich przejść, ponieważ używane są przez zwierzęta do zostawiania wydzieliny zapachowej i znakowania terytorium. Na długości co najmniej 10 metrów poniżej i powyżej przejścia sadzone są krzewy. W korytarzach jest kładziona 10 cm warstwa żwiru lub naturalnego podłoża z okolicy. Stawiane są także płoty o wysokości 150 cm, wkopane w ziemię na głębokość 20–30 cm, aby zapobiec podkopaniu. Siatka jest zwykle ocynkowana lub pokryta tworzywem.

Wydry są świetnymi pływakami – opływowy kształt ciała ułatwia im sprawne poruszanie się w wodzie

Wydry są świetnymi pływakami – opływowy kształt ciała ułatwia im sprawne poruszanie się w wodzie
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Dużym niebezpieczeństwem dla wydr są włoki (specjalne sieci) służące do połowu ryb. Mają one lejkowaty kształt, co ma zapobiegać ucieczce zwierząt, które się tam dostały. Niestety nie działają selektywnie, dlatego łapią się w nie zwierzęta, dla których wcale nie są przeznaczone (również ptaki i ssaki). Dla wydry włoki pełne ryb to łatwo dostępne źródło pokarmu, ponieważ jako ekonomiczny łowca stara się ona ponosić jak najmniejszy wydatek energii. Włoki są całkowicie ukryte pod wodą i zwierzęta oddychające płucami toną, kiedy nie mogą się z nich wydostać. Dawniej, gdy robiono je z bawełnianego sznurka lub wikliny, wydry mogły je przegryźć. Teraz jednak produkowane są z materiałów syntetycznych. Największe niebezpieczeństwo stanowią włoki wyłożone w wodach płytkich, do około 60 metrów od brzegu. Tonie w nich duża liczba osobników młodych, czasami całe rodziny (matki z młodymi). Częste utonięcia wydr zmusiły ludzi do podjęcia środków zapobiegawczych. Nowatorskim pomysłem, przynoszącym już pewne efekty, było umieszczenie u wlotu do włoka metalowej kratki, przez którą mogą się przedostać ryby, ale która skutecznie uniemożliwia wydrom wtargnięcie do środka.

Wydry to zwierzęta bardzo towarzyskie i skore do zabawy

Wydry to zwierzęta bardzo towarzyskie i skore do zabawy
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Wszystkie te działania są koordynowane przez założony w 1979 roku Związek Ochrony Łasicowatych, który wniósł wielki wkład w ochronę przyrody, a przede wszystkim ocalenie ostatnich siedlisk wydry. W 1988 roku w Hagensbuettel, w pobliżu Hanoweru, otwarto Centrum Ochrony Łasicowatych. Związek został zalegalizowany w 1992 roku i od tego czasu działa w Niemczech starając się połączyć oczekiwania ludzi i potrzeby natury. Kładzie nacisk na to, że człowiek jest częścią przyrody i nie jest uniezależniony od zachodzących w niej zmian. Stara się udowodnić, że w ochronie przyrody nie chodzi o to, by na zawsze ustalić pewien jej stan, ale by wspierać jej dynamiczną przemianę z pomocą lokalnych społeczności. Organizacja ta opiera się przede wszystkim na pracy wolontariuszy. Od początku istnienia udało jej się zdobyć 20 tysięcy członków i sympatyków. Dlatego jest największą w Europie samodzielną organizacją zajmująca się ochroną wydry. Założone przez nią Centrum Ochrony Łasicowatych odwiedza ponad 100 tysięcy ludzi rocznie i jest unikatowym na skalę europejską centrum edukacyjnym. Rozciąga się na 60 tysiącach metrów kwadratowych bardzo zróżnicowanego pod względem przyrodniczym terenu i jest przystosowane dla wszystkich zwiedzających (również dzieci i niepełnosprawnych). Zapewnia również bardzo wiele atrakcji dla dzieci i dorosłych, np. publiczne karmienie połączone z opowieściami z życia zwierząt (bawiąc, uczy i jakby mimowolnie wzbudza w ludziach zainteresowanie ochroną przyrody). Związek żyje ze wsparcia prywatnych i publicznych organizacji, składek członkowskich i datków; odrzuca środki rządowe, aby nie stracić niezależności. Pozostaje w kontakcie z mediami opisującymi nowe przedsięwzięcia. Drukowane są również ulotki dotyczące projektów, w których podkreśla się wagę każdej, nawet jednorazowej pomocy. Szczególny nacisk kładzie się jednak na współpracę międzynarodową. Od 15 lat funkcjonuje związek Ochrona Przyrody – doradca i konsultant wielu europejskich rządów i organizacji przy projektach dotyczących ochrony wydry. Co cztery lata, od 1979 roku, spotykają się naukowcy z ponad 30 krajów, zajmujący się ochroną tego ssaka na poziomie globalnym. Do współpracy zachęca się ludzi nie mających na codzień związku z ochroną przyrody, którzy chcieliby się włączyć w projekty i pomóc przy ich realizacji. Związek wciąż stara się poprawić jakość opieki weterynaryjnej nad chorymi i rannymi wydrami, a w miejscach, gdzie najwięcej ich ginie na drogach, od 1993 roku ustawiane są znaki ostrzegawcze.

Człowiek będący dotychczas najgroźniejszym wrogiem wydry okazał się również jej sprzymierzeńcem w walce o przetrwanie. Od nas zależy teraz czy te piękne zwierzęta na stałe wrócą do europejskiego krajobrazu i w naszych rękach leży ich przyszłość*.

Natalia Osten-Sacken
Joanna Ziomek - Zakład Zoologii Systematycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

*) Źródłem informacji był kwartalnik Otter-Post oraz niemiecki przyjaciel, pracownik NABU (der Naturschutzbund Deutschland e.V. – organizacja pozarządowa zajmująca się ochroną przyrody na poziomie krajowym), Eike Scheibler. Dziękujemy za poświęcony czas.


Karłowaty rozbójnik

Jest słoneczny dzień, gdzieś nad jeziorem. Lekki szkwał ledwo marszczy powierzchnię wody, wysoko na niebie przelatują od czasu do czasu pojedyncze mewy śmieszki. Nagle jedna z nich wydaje głośny krzyk i spada na wodę próbując coś złapać. Nie udało się jej, ale nie odlatuje, tylko krąży na przestrzeni kilku metrów i co chwilę atakuje wodę. Dołącza do niej druga mewa, trzecia, czwarta... Po chwili w jednym miejscu kotłuje się w powietrzu kilkadziesiąt białych ptaków, które pojawiły się tu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czasami po dalszej minucie pojawia się łódź z wędkarzem, który intensywnie czesze spiningiem obszar atakowany przez mewy.

Rozłożona płetwa grzbietowa nadaje okoniowi groźny wygląd

Rozłożona płetwa grzbietowa nadaje okoniowi groźny wygląd

Ta scenka to znak, że pod wodą wataha okoni zaatakowała stado małych rybek i próbuje je rozbić, by wyłowić słabsze, łatwiejsze do złapania osobniki. Zaatakowane ryby uciekają ku powierzchni, czasami nad nią wyskakując – a tu czekają już na nie wiecznie głodne śmieszki. Niektóre okonie w powstałym zamieszaniu dadzą się nabrać na obrotową błystkę i wieczorem ich wyśmienite mięso – smażone z cebulą lub pieczone z czosnkiem – pojawi się na czyimś stole.

Okoń (Perca fluviatilis) to przedstawiciel bardzo różnorodnego rzędu ryb okoniokształtnych (Perciformes). Jego obecność w większości polskich słodkich wód stojących i płynących wydaje się nam oczywista. Tymczasem ten rząd to przede wszystkim ryby morskie! Niewiele spośród ok. 8000 gatunków ryb okoniokształtnych przystosowało się do życia w wodach słodkich, przy czym okoń jest absolutnym rekordzistą jeśli chodzi o liczebność, geograficzny zasięg występowania i różnorodność typów siedlisk wodnych, w których można go spotkać. Występuje pospolicie na większości obszarów wszystkich kontynentów Półkuli Północnej, a po wsiedleniu przez człowieka rozpowszechnił się także na Tasmanii, w Australii, Nowej Zelandii i Afryce Południowej. W naszym kraju spotyka się go w rzekach (z wyjątkiem potoków o rwącym prądzie), praktycznie wszystkich typach jezior i sztucznych zbiorników, większych stawach, torfiankach, a nawet w Bałtyku w pobliżu ujść rzek. Czemu gatunek ten zawdzięcza swój sukces?

Charakterystyczne prążki na bokach ciała okonia sprawiają, że trudno pomylić go z innymi gatunkami ryb

Charakterystyczne prążki na bokach ciała okonia sprawiają, że trudno pomylić go z innymi gatunkami ryb

Jak to zwykle bywa w przyrodzie, cech, które umożliwiają okoniowi życie w tak różnorodnych warunkach jest wiele. Jedną z nich jest mała wybredność jeśli chodzi o pokarm. Okonie są gotowe zjeść wszystko, co się rusza (a czasem nawet – co się nie rusza)! Od mikroskopijnych zwierząt planktonowych, drobnych bezkręgowców i ikry ryb, poprzez większe owady i skorupiaki, ryby różnych gatunków oraz płazy, po mniejszych od siebie przedstawicieli własnego gatunku. Żarłoczność okoni mogą na sobie poczuć nawet ludzie! Gdy staniemy spokojnie w wodzie, często możemy poczuć delikatne skubanie – to małe okonki sprawdzają, czy włosy na naszych nogach nie są przypadkiem jakimiś smakowitymi nicieniami.

Jedno z ciekawszych przystosowań okoni do życia w niesprzyjających warunkach dotyczy rozmnażania. Ryby te mogą żyć kilkanaście lat, osiągając nawet ponad pół metra długości i masę ok. 3 kg. Początkowo przebywają zwykle blisko brzegu, w pobliżu roślinności, a w starszym wieku zajmują coraz głębsze części zbiornika, polując przy dnie lub w otwartej wodzie. Do rozmnażania samice przystępują w wieku 3–4 lat, gdy mają już ok. 15–17 cm i ważą 60–90 g (samce zwykle wcześniej), przy czym wraz z wiekiem i rozmiarami zwiększa się znacząco liczba składanych przez nie jaj. Jednak w niesprzyjających warunkach – np. w silnie zanieczyszczonych jeziorach, gdzie w strefie zamieszkiwanej zwykle przez duże okonie brakuje tlenu, albo w akwenach bardzo płytkich lub zeutrofizowanych (przenawożonych), okonie mogą zatrzymać swój wzrost i pozostawać latami w formie skarłowaciałej. Dzięki temu mogą żyć przy brzegu i potrzebują mniej pokarmu do przetrwania. Mimo małych rozmiarów – mogą się jednak rozmnażać. W takich warunkach można spotkać przystępujące do tarła dorosłe osobniki o długości zaledwie 10 cm i masie kilkunastu gramów – czyli rozmiarze, który w normalnych warunkach posiada niedojrzała młódź w drugim roku życia.

Czasami w jednym zbiorniku możemy spotkać oba typy okoni – dorastające dużych rozmiarów, zwykle nieco ciemniejsze, żyjące z dala od brzegu, a także skarłowaciałe, jaśniejsze, całe życie trzymające się płytkiej wody. Gdy więc będąc nad jeziorem dostrzeżemy małych pręgowanych rozbójników czających się w cieniu pomostu, nie mamy pewności czy to młode okonki, czy też starzy, niewyrośnięci wyjadacze.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Kepel


Tygrys wśród traw

Na nasłonecznionych murawach między źdźbłami traw i łodygami roślin rozpina swe sieci jeden z największych i najpiękniejszych polskich pająków – tygrzyk paskowany (Argiope bruennichi).

Na spodniej stronie odwłoka tygrzyka widoczne są kądziołki przędne - pozostałości odnóży odwłokowych, na których znajdują się tysiące gruczołów wydzielających twardniejące na powietrzu białkowe polimery, składające się na pajęczą nić

Na spodniej stronie odwłoka tygrzyka widoczne są kądziołki przędne - pozostałości odnóży odwłokowych, na których znajdują się tysiące gruczołów wydzielających twardniejące na powietrzu białkowe polimery, składające się na pajęczą nić
Fot. Andrzej Kepel

Na pierwszy rzut oka możemy mieć wątpliwości, czy to pająk, czy osa złapana w pajęczynę, bowiem jego odwłok ozdobiony jest czarno-żółtymi pasami. Jest to doskonały kamuflaż w miejscach pełnych słonecznego światła, sprawiający, że kontury ciała ulegają pozornemu rozmyciu. Jednak tylko samica tygrzyka może poszczycić się dużymi rozmiarami i jaskrawymi barwami. Samiec – mały i niepozorny – najczęściej umyka naszej uwadze.

Rozwieszone wśród traw pajęczyny samic tygrzyków wzmocnione są w okolicy środka charakterystycznym pionowym splotem w kształcie zygzaka. Ta konstrukcja pomaga utrzymać w sieci tak duże zdobycze jak ważki czy szarańczaki, które stanowią główne menu tygrzyków. Czasami spotyka się pajęczyny z dwoma pionowymi splotami – w ten sposób wzmacniają swoje sieci młode i niedoświadczone samice.

W okresie godowym, czyli w lipcu, niewielki samiec ostrożnie zbliżając się do samicy szarpie delikatnie nici sieci. Wysyła w ten sposób miłosne sygnały i sprawdza jej gotowość do rozrodu. Jeśli ma szczęście, uda mu się zapłodnić partnerkę zanim zostanie przez nią pożarty. Wkrótce potem samica przędzie gruby kokon przypominający niewielką główkę makówki, do którego składa jaja. Po kilku tygodniach wylęgają się z nich młode tygrzyki, które całą zimę spędzają w swym przytulnym domu. Wiosną opuszczają rodzinne gniazdo. Wysnuwają w przestrzeń pojedynczą nitkę pajęczyny, która porwana przez prądy powietrzne unosi małe pajączki w nieznane.

Samice tygrzyków polują na stosunkowo duże ofiary – ważki i szarańczaki

Samice tygrzyków polują na stosunkowo duże ofiary – ważki i szarańczaki
Fot. Adriana Bogdanowska

Biały zygzak w pobliżu środka sieci jest nieomal tak samo charakterystyczny dla tygrzyka, jak czarno-żółty wzór na jego odwłoku

Biały zygzak w pobliżu środka sieci jest nieomal tak samo charakterystyczny dla tygrzyka, jak czarno-żółty wzór na jego odwłoku
Fot. Adriana Bogdanowska

Jeszcze niedawno był to gatunek rzadki w Polsce (pierwsze wzmianki o nim pochodzą z końca XIX wieku, z Galicji). Jednak ze względu na umiejętność bardzo szybkiego rozprzestrzeniania się znacznie zwiększył swoją liczebność w ostatnich latach i stał się pospolity w całym kraju. Mimo to, do dziś objęty jest w Polsce ochroną gatunkową (zobacz też: Tygrzyk paskowany – klejnot polskiej przyrody - Biuletyn 1/1998).

Adriana Bogdanowska


Chrząszcze wodne

Osoby nie mające wiele wspólnego z naukami przyrodniczymi często sądzą, że nazwy: chrząszcze, żuki i chrabąszcze można stosować wymiennie. Jest to jednak przekonanie błędne. Choć wszystkie żuki są chrząszczami, nie każdy chrząszcz jest żukiem.

Pływak najpierw pobiera powietrze tylną częścią ciała, potem gromadzi jego zapas pod pokrywami

Pływak najpierw pobiera powietrze tylną częścią ciała, potem gromadzi jego zapas pod pokrywami
Fot. Jan Ciesielski

Chrząszcze stanowią najliczniejszy rząd w świecie owadów, szacowany przez różnych badaczy na 400 tysięcy, nawet do miliona gatunków, z czego wiele jest wciąż niepoznanych. Różnorodność ich kształtów, kolorów i innych przystosowań jest zadziwiająca i potrafi zaskoczyć nawet doświadczonego przyrodnika. Choć większość chrząszczy zamieszkuje siedliska lądowe, niektóre przystosowały się do życia w wodzie i je właśnie chciałbym nieco przybliżyć w tym artykule.

Chrząszcze wodne nie są odrębną grupą systematyczną – należą do różnych rodzin. Choć zasiedlają ten sam typ ekosystemu, możemy u nich zaobserwować wiele różnych związków z wodą. Czasami nawet trudno określić, czy zaliczyć dany gatunek do form typowo wodnych, czy może bardziej lądowych. Najściślej z wodą związane są te, które cały swój rozwój oraz większość życia dorosłego spędzają w wodzie, a opuszczają to środowisko tylko na czas migracji do innego zbiornika lub w celu przepoczwarczenia. Mówiąc o chrząszczach wodnych najczęściej ma się na myśli właśnie tę grupę, zwaną też „właściwymi chrząszczami wodnymi”. W Polsce jest ona reprezentowana przez następujące rodziny: flisakowate (Haliplidae), mokrzelicowate (Hygrobiidae), pływakowate (Dytiscidae), krętakowate (Gyrinidae), dzierożnicowate (Dryopidae), osuszkowate (Elmidae), nie posiadające polskiej nazwy Hydraenidae i Noteridae, a także nadrodzinę kałużnic (Hydrophiloidea) – do której należą jednak także gatunki lądowe.

Pchła wodna

Mimo ogromnej różnorodności chrząszczy, zaledwie kilka gatunków tych owadów jest pasożytami ssaków. Należy do nich pchła wodna (Platypsyllus castoris) z rodziny grzybinkowatych (Leiodidae). Ten przedziwny chrząszcz jest pasożytem zewnętrznym bobrów. Żyjąc w sierści tych zwierząt jest częściowo związany ze środowiskiem wodnym.

Chrząszcze mieszkające w muszlach

Wszyscy znamy z filmów przyrodniczych kraby pustelniki, które dla ochrony zamieszkują opuszczone muszle ślimaków. Tymczasem puste muszle mogą być wykorzystywane także przez niektóre owady – m.in. chrząszcze wodne. Na przykład toniaki żeberkowane (Acilius sulcatus) dość często zimują w pustych muszlach leżących na dnie stawów.

Samica pływaka żółtobrzeżka czatująca na zdobycz

Samica pływaka żółtobrzeżka czatująca na zdobycz
Fot. Andrzej Kepel

Samica topienia (Cybister lateralimarginalis)

Samica topienia (Cybister lateralimarginalis)
Fot. Frank Koehler

Przyciągające światło

Chrząszcze wodne przelatują pomiędzy zbiornikami wodnymi głównie w nocy, kierując się ku błyszczącym powierzchniom. Obecnie często dają się zmylić przez sztuczne źródła światła – np. duże gatunki pływaków (Dytiscus spp.) i kałużnic (Hydrophilus spp.) można spotkać pod latarniami ulicznymi, nawet w dużych odległościach od zbiorników wodnych.

Mniej lub bardziej związane z wodą są też tzw. „niewłaściwe chrząszcze wodne”. U tej grupy w wodzie żyją tylko larwy, a dorosłe chrząszcze są lądowe. Występujący w Polsce przedstawiciele to np. wyślizgowate (Scirtidae), a także pojedyncze gatunki chrząszczy z rodziny stonkowatych (Chrysomelidae) i ryjkowcowatych (Curculionidae), które żyją i żerują na roślinach wodnych (niektóre schodzą pod wodę). Bywa, że chrząszcze lądowe też schodzą pod wodę w poszukiwaniu pokarmu i tam polują, jak np. biegacz gruzełkowany (Carabus variolosus). Wiele gatunków z rodzin biegaczowatych (Carabidae), kusakowatych (Staphylinidae) czy różnorożkowatych (Heteroceridae) jest ściśle związanych z brzegiem zbiorników wodnych.

Hygrobia herrmanni – jedyny polski przedstawiciel rodziny mokrzelicowatych, do której należą zaledwie cztery znane nauce gatunki niewielkich chrząszczy wodnych

Hygrobia herrmanni – jedyny polski przedstawiciel rodziny mokrzelicowatych, do której należą zaledwie cztery znane nauce gatunki niewielkich chrząszczy wodnych
Fot. Marek Przewoźny

Skoncentrujmy się jednak na „właściwych chrząszczach wodnych”. Zasiedlają one najprzeróżniejsze nisze ekologiczne w zbiorniku wodnym, wykazując odmienne przystosowania i biologię. Niektóre gatunki pływają w otwartej toni, inne po powierzchni wody, jeszcze inne żyją wśród roślin wodnych, a także przy dnie lub zakopane w mule. Spotykamy je zarówno w wodach płynących, jak i stojących.

Chrząszcze te charakteryzują się przede wszystkim opływowymi kształtami i zwartą budową ciała. Część z nich ma także odnóża przystosowane do pływania. Najbardziej zmienione, przypominające wiosła nogi (środkowe i tylne) mają krętaki (Gyrinus spp.), żyjące na powierzchni wody, gdzie bardzo szybko pływają zataczając koła – stąd polska nazwa. Są to jedyne chrząszcze, które mają tak podzielone oczy, że sprawia to wrażenie, jakby miały ich dwie pary. Górne części oczu obserwują otoczenie na powierzchni, a dolne pod powierzchnią wody. Czułki są dodatkowo bardzo wyczulone na wszelkie drgania i najmniejsze prądy wody. Krętaki są drapieżnikami i polują na inne bezkręgowce.

Wiosła czy śruby?

Nogi chrząszczy zaopatrzone są w szczecinki, które zwiększają ich powierzchnię. Pływając wykonują ruchy przypominające wiosłowanie, inne machają nimi jak ptaki skrzydłami, a styl pływania niektórych przypomina żabkę. Krętaki zataczają nogami kręgi. Robią to bardzo szybko – wygląda to więc, jakby ich ciała napędzały miniaturowe śruby.

Najliczniejszą rodziną chrząszczy wodnych są pływakowate (w Polsce ok. 140 gatunków!), bardzo zróżnicowane wielkościowo: od małych – 1 mm, do dużych – prawie 5 cm. Są one drapieżne (zarówno larwy jak i osobniki dojrzałe). Ich odnóża także przystosowane są do sprawnego pływania. Samce niektórych gatunków posiadają na przednich odnóżach przyssawki, które ułatwiają kopulację w wodzie.

Berosus luridus jest jednym z najlepiej pływających przedstawicieli rodziny kałużnicowatych

Berosus luridus jest jednym z najlepiej pływających przedstawicieli rodziny kałużnicowatych
Fot. Marek Przewoźny

Drugą co do liczebności, dość zróżnicowaną ekologicznie grupą, są kałużnice (ok. 100 gatunków). Większość z nich to gatunki związane z różnorodnymi typami wód słodkich. Pozostałe prowadzą lądowy tryb życia, najczęściej w różnorakich gnijących szczątkach organicznych. Prawie wszystkie larwy z tej grupy są drapieżne i odżywiają się drobnymi bezkręgowcami, w odróżnieniu od imagines (osobników dojrzałych), które odżywiają się roślinami lub ich szczątkami. Chrząszcze te, poza przedstawicielami niektórych rodzajów, są kiepskimi pływakami i raczej wędrują po dnie lub roślinach wodnych. Do tej grupy należy największy wodny chrząszcz świata – występująca również u nas kałużnica czarnozielona (Hydrophilus piceus), osiągająca 5 cm długości.

Chrząszcze z rodziny osuszkowatych preferują przede wszystkim dobrze natlenione, szybko płynące wody – najczęściej potoki górskie. Niewiele gatunków z tej rodziny związanych jest z wodami stojącymi, w których przebywają głównie na spodniej stronie leżących na dnie kamieni lub kłód.

Macronychus quadrituberculatus, przedstawiciel rodziny osuszkowatych, to jeden z najdłużej żyjących chrząszczy – w postaci dorosłej może dożyć nawet 5 lat. Preferuje czyste wody płynące, gdzie występuje głównie pod kamieniami.

Macronychus quadrituberculatus, przedstawiciel rodziny osuszkowatych, to jeden z najdłużej żyjących chrząszczy – w postaci dorosłej może dożyć nawet 5 lat. Preferuje czyste wody płynące, gdzie występuje głównie pod kamieniami.
Fot. Marek Przewoźny

Bardzo różne są sposoby oddychania chrząszczy wodnych. Larwy większości gatunków oddychają powietrzem atmosferycznym, które pobierają za pomocą rurkowatych wyrostków na końcu odwłoka. Niektóre mogą też pobierać tlen z wody poprzez powłoki ciała. Dodatkowe boczne wyrostki na odwłoku zwiększają powierzchnię oddechową. Dorosłe pobierają tlen z powietrza w różnorodny sposób – w zależności od grupy. Pływaki gromadzą powietrze w postaci pęcherzyków pod pokrywami i uzupełniają jego zapas podpływając tylną częścią ciała ku powierzchni wody. Powietrze zgromadzone pod pokrywami wędruje do tchawek. Kałużnice uzupełniają zapas tlenu w zupełnie inny sposób. Dzięki hydrofobowemu (nie zwilżającemu się) owłosieniu utrzymują one pęcherz powietrza po spodniej stronie ciała – stamtąd przenika ono do tchawek. Kiedy potrzebują nowej porcji tlenu, podpływają z uniesioną głową ku powierzchni wody, przebijają ją czułkami i za ich pomocą pobierają pęcherzyki powietrza. Funkcję narządów czuciowych pełnią u tych chrząszczy głaszczki szczękowe.

Zbliżenie głowy kałużnicy czarnozielonej – długie 3-członowe przydatki to głaszczki szczękowe, które u kałużnic przejęły dotykową funkcję czułków

Zbliżenie głowy kałużnicy czarnozielonej – długie 3-członowe przydatki to głaszczki szczękowe, które u kałużnic przejęły dotykową funkcję czułków
Fot. Frank Koehler

Przedstawiciele osuszkowatych, dzierożnicowatych i Hydraenidae oddychają w wodzie dzięki tzw. plastronowi zbudowanemu z hydrofobowych włosków na spodzie ciała. Dzięki napięciu powierzchniowemu wody, na włoskach tych tworzy się pęcherzyk powietrza, do którego dyfunduje tlen rozpuszczony w wodzie. Chrząszcz pobiera go następnie z tego pęcherzyka, nie korzystając z tlenu atmosferycznego (jest to tzw. oddychanie plastronowe). Ten sposób oddychania powoduje, że chrząszcze te są bardzo wrażliwe na wszelkie zanieczyszczenia wód, szczególnie detergentami (gdyż zmniejszają one napięcie powierzchniowe wody).

Do rodziny osuszkowatych należą też jedne z najdłużej żyjących chrząszczy. Dorosłe osobniki Macronychus quadrituberculatus (występującego również w Polsce) przeżyły w laboratorium pięć lat, a północnoamerykańskiego gatunku Macronychus glabratus aż 10 lat.

Opieka nad potomstwem

U kałużnic można zaobserwować coś w rodzaju opieki nad początkowymi stadiami rozwoju potomstwa. Niektóre gatunki z tej grupy budują specjalne kokony, w których są składane jaja, a inne noszą ze sobą pakiety jaj aż do wyklucia się z nich larw.

W Polsce ochronie prawnej podlega obecnie pięć gatunków chrząszczy wodnych: kreślinek nizinny (Graphoderus bilineatus), pływak lapoński (Dytiscus lapponicus) i pływak olbrzym (szerokobrzeżek) (D. latissimus) z rodziny pływakowatych oraz kałużnice: czarna (Hydrophilus aterrimus) i czarnozielona z rodziny kałużnicowatych.

Powietrze z roślin

Larwy wodnych chrząszczy z rodziny Noteridae w celu pobrania porcji świeżego powietrza nakłuwają rośliny wodne i wysysają je z ich tkanek napowietrzających.

Będąc nad jeziorem czy stawem, warto przykucnąć przy brzegu i przyjrzeć się toczącemu się tu życiu. Niemal zawsze można zobaczyć coś ciekawego. Czasem będzie to duży pływak polujący na kijankę, czasem metalicznie błyszczące i błyskawicznie wirujące po powierzchni krętaki... Za każdym razem zaobserwujemy coś nowego, zaskakującego.

Marek Przewoźny
Zakład Zoologii Systematycznej
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer