Do tej pory przeciw pomysłowi zorganizowania Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Tatrach wypowiedziały się chyba wszystkie autorytety, jakie mogły w tej sprawie zabrać głos. Państwowa Rada Ochrony Przyrody, Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk, Rada Naukowa Tatrzańskiego Parku Narodowego, Senat Uniwersytetu Warszawskiego, liczni specjaliści z różnych dziedzin (w tym wielu z tytułami profesorskimi), ludzie kultury (np. Jerzy Waldorff, Stanisław Lem, Wojciech Kilar, Ryszard Kapuścinski, Kazimierz Kutz), a nawet laureaci nagrody Nobla (Czesław Miłosz, Wisława Szymborska). Przeciwne są także organizacje społeczne zajmujące się ochroną przyrody. Wydaje się, że wszystkie logiczne, naukowe argumenty, które w tej sprawie można wysuwać, zostały już przedstawione. Nie ma sensu ich tutaj w komplecie powtarzać, gdyż powstałaby z tego spora książeczka. Większość materiałów zgromadzona jest m.in. w biurze „Salamandry” i z przyjemnością udostępnimy je zainteresowanym.
Tatrzański, zimowy widoczek
Fot. Andrzej Kepel
Stanowisko „Salamandry” sprzeciwiające się pomysłowi organizowania Olimpiady Zimowej w Tatrach nie powinno dziwić miłośników przyrody. Zamiast szczegółowego uzasadnienia, które byłoby repliką argumentów przedstawianych w licznych wspomnianych wyżej stanowiskach, postanowiłem ustosunkować się do tuzina argumentów, które najczęściej są wysuwane przez osoby popierające organizację Olimpiady w Zakopanem. Nie mając argumentów merytorycznych, zwolennicy tego pomysłu posługują się zestawem chwytliwych haseł i figur retorycznych. Na nieszczęście dla przyrody, w wielu przypadkach okazują się one skuteczne. Być może poniższe wyjaśnienia okażą się przydatne dla osób, które będą miały okazję dyskutować na ten temat.
Jest to zwykła hipokryzja. Organizatorzy doskonale wiedzą, że warunkiem zorganizowania Olimpiady jest wcześniejsze „przetestowanie” przygotowanych dla jej celów obiektów podczas przynajmniej jednej dużej imprezy międzynarodowej (mistrzostwa świata) i kilku lokalnych. Trzeba także przedstawić kilkuletni plan imprez, gwarantujący, że obiekty będą wykorzystywane również po Olimpiadzie. Zresztą przekonując do tego pomysłu mieszkańców Podhala obiecuje się im zwiększone dochody z ruchu turystycznego. Obietnice te nie są bez pokrycia. Przykładowo od czasów Olimpiady w Calgary (Kanada) natężenie ruchu turystycznego w tamtej okolicy wzrasta lawinowo. Powoduje to katastrofalne skutki - np. niszczenie przyrody pobliskiego Parku Narodowego Banff. Obecnie tamtejsze władze, aby ratować sytuację, planują zamknięcie wybudowanego dla celów Olimpiady lotniska oraz zmniejszenie przepustowości autostrad. Być może działania te ograniczą nieco zakres dalszych zniszczeń, ale niektórych strat w przyrodzie nie da się już naprawić. Czy nie możemy wyciągnąć wniosków z błędów innych i nie powtarzać ich u siebie?
Początek trasy zjazdowej z Kasprowego Wierchu
Fot. Andrzej Kepel
Takie twierdzenie mogą wysuwać tylko osoby bez podstawowej wiedzy przyrodniczej. Wpływ narciarstwa na przyrodę Tatr już obecnie jest bardzo poważny i doskonale przebadany. W niektórych miejscach śnieg jest silnie ubijany i zalega wiosną o kilka tygodni dłużej niż normalnie, w innych rośliny i gleba są regularnie zdzierane. Wszystko to ma znaczący wpływ na roślinność, a pośrednio także na zwierzęta występujące na stokach. A co się dzieje z tonami smarów, które ścierane są z nart podczas zjazdu oraz ze zdzieranymi na kamieniach tworzywami, z których zrobione są ślizgi? Zresztą samo narciarstwo to jedynie margines oddziaływania masowego, zimowego najazdu ludzi w Tatry. Większość „spacerowiczów” penetruje zimą dna dolin, zmuszając dzikie zwierzęta do ucieczki w ubogie w pokarm wyższe partie gór. Osobiście prowadzę badania nad nietoperzami zimującymi w tatrzańskich jaskiniach. Od kilku lat obserwuję szybko wzrastające natężenie legalnej i nielegalnej penetracji niektórych jaskiń stanowiących istotne zimowiska nietoperzy. Towarzyszy jej wyraźny spadek liczby hibernujących w nich zwierząt. Skoro praktycznie wszyscy przyrodnicy - znawcy przyrody tatrzańskiej, w tym także eksperci o światowej renomie, są zgodni, że Olimpiada w Tatrach i jej długofalowe skutki będą miały istotny, negatywny wpływ na przyrodę, to na jakiej podstawie niektórzy działacze sportowi twierdzą, że tak nie będzie?
Tutaj warto przypomnieć, że dla zorganizowania rozgrywek w przynajmniej kilku dyscyplinach niezbędne jest wycięcie sporych powierzchni kosodrzewiny i lasów (w tym i ponad stuletnich) oraz prowadzenie prac ziemnych (np. aby przygotować lądowiska dla helikopterów). Wiedząc to (a właściwie planując) jak można jednocześnie mówić o „ekologicznym” charakterze Olimpiady?
Jak obliczają specjaliści - w związku ze zwiększonym napływem ludzi niezbędne będzie także utworzenie na terenie Parku Narodowego kolejnych ujęć wody pitnej i doprowadzenie jej do Zakopanego. Związane z tym zagrożenia dla przyrody są bardzo poważne (osuszanie znacznych terenów, ubożenie fauny wodnej, roboty ziemne itp.), lecz pomijane przez organizatorów.
Z zagadnieniem tym związany jest jeszcze inny problem. Również sztucznie wyprodukowany śnieg wymaga ujemnych temperatur, aby się utrzymać. Tymczasem w Tatrach nawet w środku sezonu zdarzają się okresy o temperaturze kilku, a nawet ponad 10 oC powyżej zera. Towarzyszy temu często silna wichura („wiatr halny”).
Nie tylko podmuchy ciepłego powietrza stanowią problem. Istotna jest także ich siła. Bywa, że podczas sezonu zimowego w Tatrach łącznie nawet przez 20 - 30 dni wyciągi są nieczynne z powodu zbyt silnych wiatrów. Kto zagwarantuje, że nie będą wiały podczas Igrzysk?
Przede wszystkim - nigdy jeszcze imprezy tej nie próbowano organizować na terenie parku narodowego, w dodatku uznanym przez UNESCO za Międzynarodowy Rezerwat Biosfery. Niekiedy pewne konkurencje odbywały się jedynie w otulinach parków narodowych lub na obszarach odpowiadających polskim parkom krajobrazowym, a więc o dużo łagodniejszym reżimie ochronnym. Ponadto - nieprawdą jest twierdzenie o braku szkód. Przynajmniej pięć ostatnich Olimpiad Zimowych powodowało poważne szkody i nieodwracalne zmiany w środowisku i ich organizacji towarzyszyły rosnące protesty obrońców przyrody. Należy jednocześnie pamiętać, że łączna powierzchnia Tatr odpowiada zaledwie 0,1% powierzchni Alp. Tak więc jednakowy zakres szkód wyrządzonych w Alpach i Tatrach (w rzeczywistości Olimpiada w Tatrach wiąże się z koniecznością znacznie większej ingerencji w środowisko) będzie miał w Tatrach proporcjonalnie przynajmniej tysiąckrotnie większe znaczenie dla przyrody!
W ciągu ostatnich lat liczba kozic żyjących w Tatrach spadła do zaledwie ok. 300 sztuk (w tym w Polsce ok. 90)
Fot. Piotr Uba
Pomysł utworzenia - kosztem co najmniej 14 ha lasu - trasy zjazdowej, która w przyszłości mogłaby być wykorzystywana jedynie przez narciarzy wyczynowych, był rzeczywiście najbardziej bulwersujący. Jednak czy przeniesienie tej konkurencji na Słowację rozwiązuje wszelkie problemy? Podobno w Tarach Niskich, gdzie zjazd mężczyzn ma się wg najnowszych propozycji odbyć, trzeba będzie wyciąć „jedynie” 6,5 ha lasu. Brak jest jednak jakichkolwiek oficjalnych danych na ten temat. Czy taki wybór „mniejszego zła” oznacza, że Olimpiada w Tatrach będzie „proekologiczna”?
Zjazd mężczyzn to tylko jedna z ok. 35 dyscyplin, które mają się odbyć na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. W prawie wszystkich przypadkach (zjazd kobiet, slalomy, biegi itp.) niezbędne będą szeroko zakrojone prace ziemne, połączone z wycinką od kilkunastu, do dwudziestu kilku ha lasów. Ile dokładnie hektarów drzewostanów trzeba będzie wyciąć i jak duże powierzchnie stoków będą musiały być modelowane i oczyszczane z wszelkich nierówności i kamieni - nikt dokładnie nie wie, gdyż szczegółowy przebieg planowanych tras nie został przez organizatorów ujawniony.
Jasne!!! A szansą dla rozwoju polskiej nauki byłoby wybudowanie własnej stacji kosmicznej na księżycu! W czasie, gdy ogromna liczba polskich szkół nie ma własnych sal gimnastycznych, szansą na podnoszenie kultury fizycznej społeczeństwa z pewnością nie jest budowanie pojedynczych, gigantycznych obiektów dla wyczynowców, po Olimpiadzie wykorzystywanych w znikomym procencie, których utrzymanie będzie później pochłaniało ogromne kwoty.
Taka gra na patriotyzmie lokalnym i narodowym jest metodą często wykorzystywaną przez zwolenników Olimpiady w Zakopanem. Czy jednak pokazywanie światu, że Polacy potrafią łamać własne prawo dla doraźnych celów, że nie szanują unikalnych zasobów przyrody, że wciąż hołdują zasadzie „zastaw się, a postaw się”, jest naprawdę najlepszym sposobem promocji naszego kraju?
Próbuje się wmawiać mieszkańcom Zakopanego i Podhala, że dzięki Olimpiadzie wzbogacą się. Tymczasem eksperci podchodzą do tego bardzo sceptycznie. Rzeczywiście Igrzyska Olimpijskie od kilkunastu lat stały się dochodowym interesem dla dużych firm zaangażowanych w ich organizację. Jednak np. gospodarze Zimowych Olimpiad w Japonii i Norwegii do dziś spłacają zaciągnięte na ten cel kredyty. W rzeczywistości to nie mieszkańcy Zakopanego wzbogacą się na Olimpiadzie (choć niektórzy - np. przewoźnicy czy handlowcy rzeczywiście przez te trzy tygodnie będą mogli liczyć na zwiększone dochody), lecz duże firmy i korporacje zagraniczne. Nie ma nawet co liczyć na trwałe zwiększenie się rynku pracy. Co ważniejsze - ów „rozwój cywilizacyjny”, a więc np. nowe hotele i ośrodki, będzie szedł w niepożądanym kierunku. Podstawowym walorem tego regionu, z którego powinien on czerpać zyski, jest pozostałość względnie pierwotnej przyrody. Szansą dla mieszkańców (i dla owej przyrody) jest rozwój indywidualnej turystyki „ekologicznej”. Tymczasem Olimpiada i pozostała po niej infrastruktura będzie promować przede wszystkim turystykę masową, zorganizowaną, prowadzącą do szybkiej degradacji najważniejszych walorów Tatr.
Same Tatry nie wymagają obecnie promocji. Co roku odwiedza je do 3-4 mln ludzi! Jest to znacznie więcej, niż przyroda tatrzańska może znieść. Promocji wymaga indywidualny, przyjazny środowisku model turystyki.
Tak - każdy ma prawo korzystać z walorów Tatr, pod warunkiem, że nie stosuje zasady „po mnie choćby potop”. Parki narodowe należy udostępniać ludziom. Jednak zasady takiego udostępniania powinny być podporządkowane celowi nadrzędnemu - ochronie przyrody. Dlatego należy rozważnie kształtować model udostępniania obiektów cennych przyrodniczo. Przede wszystkim należy promować turystykę edukacyjną oraz indywidualną turystykę „ekologiczną”. Organizowanie masowych imprez na terenie parków narodowych urąga wszelkim zasadom ochrony przyrody. Tatry należą do najbardziej „zadeptywanych” miejsc na Ziemi. Główną troską osób, którym naprawdę zależy na tym, aby zapewnić trwałość walorom przyrodniczym Tatr, powinno być to, jak ograniczyć presję ludzką, jak równomierniej rozłożyć w czasie napływ turystów, jak optymalnie kształtować sposób turystycznego wykorzystania Parku Narodowego. Wszak to właśnie walory przyrodnicze przyciągają turystów i dają utrzymanie mieszkańcom Zakopanego. Gdy walory zanikną - z czego będą się górale utrzymywać? Wrócą do pasterstwa i hutnictwa? Sezon narciarski jest tu naprawdę krótki.
Z twierdzeniem, że obrońcy przyrody pragną zawłaszczyć Tatry wyłącznie dla siebie, nie ma sensu dyskutować.
Trudno ocenić, czy ten argument jest bardziej szantażem, czy próbą przekupstwa. W całej Polsce gminy budują oczyszczalnie ścieków, zamieniają kotłownie węglowe na gazowe, modernizują drogi itp. Do tego nie trzeba Olimpiady! Wydaje się że Zakopane, które żyje z turystyki - a więc w pewnym sensie właśnie z czystego powietrza i nieskażonej przyrody, powinno być w szczególny sposób zainteresowane takimi przemianami. Na dodatek, dzięki swojemu wyjątkowemu znaczeniu dla całej Polski, miasto to otrzymuje duże finansowe wsparcie tych działań - np. z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To wszystko nie ma nic wspólnego z Olimpiadą i stanowi podstawowy obowiązek władz i mieszkańców Zakopanego - w ich własnym interesie.
Na tym polega cały tragizm sytuacji, że te wszystkie organy państwowe popierają coś, co jest sprzeczne nie tylko z prawem, ale i ze zdrowym rozsądkiem.
Widok na Tatry i Zakopane z Gubałówki. Przez większą część zimy miasto to spowite jest siwymi dymami.
Fot. Andrzej Kepel
Gdy zwolennicy Olimpiady przygotowywali wniosek w tej sprawie do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, zatrudnili zespół ekspertów, którzy mieli m.in. ocenić potencjalny wpływ Olimpiady na przyrodę oraz zbadać zgodność działań z polskim prawem. Gdy eksperci owi ocenili, że przyroda ucierpi, a organizowanie Olimpiady w Parku Narodowym jest sprzeczne z kilkoma ustawami oraz ratyfikowanymi przez Polskę konwencjami międzynarodowymi, rozwiązano z nimi umowę. Znaleziono nowych ekspertów, a ich opinię utajniono (do dziś jest niejawna). W czasie gdy prezydent, rząd i sejm wyrażały poparcie dla Olimpiady, nikt nie znał dokładnych planów zawartych we wniosku do MKOl. Tak więc te poważne organy państwowe udzieliły poparcia „w ciemno”. Na wielokrotne żądanie, organizatorzy dostarczyli w końcu Ministerstwu Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa kopie dokumentów przesłanych do MKOl. Uczyniono to 6 października, w kilka miesięcy po uzyskaniu wszystkich wyrazów poparcia. Na dodatek dokumenty te były wyłącznie w języku francuskim i angielskim, a Ministerstwo musiało je sobie samo tłumaczyć. Jakkolwiek przekazane do MOŚZNiL kopie dokumentów obdarzono klauzulą „poufne”, od oceniających je specjalistów wiadomo już, że wszelkie obawy dotyczące niezgodności planowanych działań z polskim prawem były słuszne. Dla organizatorów nie stanowi to jednak problemu, gdyż uzyskali sejmowe zapewnienie, że prawo zostanie tak zmienione, aby Olimpiada mogła się odbyć (uchwała Sejmu z dnia 24. 07. 1998 r.).
Polskie prawo wymaga także, aby wszelkie inwestycje mogące mieć potencjalnie wpływ na środowisko, były poprzedzone szczegółową „oceną oddziaływania na środowisko”. Oczywiście dla planów zorganizowania Olimpiady do tej pory dokument taki nie powstał. Mimo to projekt uzyskał rządowe gwarancje finansowe.
Jak to wszystko jest możliwe w państwie prawa - nie potrafię wyjaśnić.
Pobożne życzenie, w najmniejszym stopniu nie poparte praktyką. Oczywiście wielu mieszkańców Zakopanego (zapewne znaczna większość) kocha Tatry ponad wszystko i jest gotowa wyrzec się doraźnych zysków dla ochrony górskiej przyrody. Wystarczy jednak ta garstka, która przede wszystkim ma na względzie własną kieszeń. Historia Tatrzańskiego Parku Narodowego to m.in. ciągła walka z rabunkową gospodarką prowadzoną przez miejscową ludność, z kłusownictwem, nielegalnym pozyskiwaniem drewna i owoców lasu itp.
Dobrym przykładem może być trasa zjazdowa z Kasprowego Wierchu Doliną Goryczkową. Wiadomo, że tam często brakuje śniegu. Wiadomo też, że unikalna flora tej Doliny jest silnie niszczona, a cienka warstwa gleby podcinana a potem wymywana, z powodu narciarstwa uprawianego przy niedoborach śniegu. Oficjalnie wolno tam zjeżdżać tylko gdy wszystko pokryte jest grubą warstwą białego puchu. Jednak kto by na to zważał, gdy w grę wchodzą zyski z biletów na wyciągi? Co roku dziesiątki tysięcy narciarzy zjeżdża tamtędy po kosodrzewinie, roślinach zielnych, mchach, porostach i kamieniach, nabijając kieszeń miejscowych „miłośników Tatr”. Dlaczego ktokolwiek ma wierzyć, że takie krótkowzroczne, nastawione na zysk za wszelką cenę podejście do gór zmieni się nagle z okazji Olimpiady?
Kompromis rzeczywiście w większości przypadków jest najlepszym rozwiązaniem, jednak to nie jest reguła uniwersalna.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. W pewnym wieżowcu funkcjonuje oddział Banku. Dzięki dogodnej lokalizacji i braku podobnych placówek w okolicy, korzystają z niego mieszkańcy całego osiedla. Wszyscy mają tu pozakładane rachunki, wiele zamożniejszych osób zdeponowało w jego sejfie swoje kosztowności. Pewnego wieczoru do strażnika Banku przychodzi delegacja Komitetu Blokowego. Żądają wydania pewnej części pieniędzy i kosztowności znajdujących się w sejfie. Walory te potrzebne są do zorganizowania wspaniałej zabawy karnawałowej w suszarni. Za takim rozwiązaniem wypowiedziała się większość mieszkańców trzeciego piętra. Delegacja legitymuje się także popierającą uchwałą Rady Osiedla. Obiecują, że część przekazanej kwoty przeznaczą na reklamę Banku, a za pewien procent kosztowności zafundują mu nowoczesny alarm. Czy strażnik powinien z nimi pertraktować, aby osiągnąć kompromis („Dam wam kosztowności, ale nie gotówkę. Nie wolno wam też ruszać depozytu żony dyrektora Banku. W zamian, reklama musi być nie zwykła, ale podświetlana”)? A może powinien się zabarykadować, wezwać posiłki i bronić powierzonego mu mienia, uznając, że skoro Komitet Blokowy chce obrabować Bank, to należy go zamknąć a nie targować się z nim?
To co się dzieje w sprawie Tatrzańskiego Parku Narodowego bardzo przypomina opisaną wyżej kuriozalną sytuację. Dyrektor Gąsienica-Byrcyn ma pod swoją pieczą fragment przyrodniczego dziedzictwa ludzkości. Posiada nie tylko moralne prawo, ale i obowiązek (za to mu płacą!) aby wszelkimi sposobami bronić go przed zniszczeniem. Tu nie da się wypracować takiego kompromisu, który byłby korzystny dla przyrody - a ona w parku narodowym jest najważniejsza. Jeśli (odpukać) zapadnie ostateczna decyzja o organizowaniu Olimpiady w Zakopanem (członkowie Komitetu Blokowego wedrą się siłą do Banku i rozbroją strażnika) przyrodnicy będą musieli pertraktować (aby ochronić jak najwięcej walorów). Jednak do tego czasu próba zawarcia kompromisu byłaby przedwczesną kapitulacją.
Pomysł zorganizowania Olimpiady w Tatrach nie jest ani pierwszym, ani ostatnim krokiem lobby biznesowo-sportowego w kierunku rozbudowy infrastruktury narciarskiej na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego i zwiększenia liczby osób z niej korzystających (co wiąże się zarówno z większym zyskiem, jak i silniejszym niszczeniem przyrody). Po prawdopodobnie przegranej batalii o Igrzyska w 2006 r., próby te będą zapewne podejmowane cyklicznie co 4 lata. Pamiętajmy - ze względu na maleńkie rozmiary Tatr oraz klimat, nigdy nie uda się w pełni zaspokoić wszystkich potrzeb Polaków na białe szaleństwo w okolicach Zakopanego. Unikalnym dobrem, jakim jest tatrzańska przyroda, trzeba rozumnie gospodarować. Musimy pogodzić się z pewnymi wyrzeczeniami dla dobra przyszłych pokoleń. Jeśli raz gdzieś się poddamy i ustąpimy pola ludziom, dla których przyroda nie stanowi wartości godnej zachowania, pozycja ta będzie już stracona praktycznie na zawsze.
Dlatego też jedyną odpowiedzią na próby niszczenia przyrody Tatr dla chwilowych, często wątpliwych zysków może być krótkie, bezkompromisowe NIE!
Widok z masywu Pilska na wystające z chmur pasmo Tatr
Fot. Andrzej Kepel
Andrzej Kepel