Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Lasy są w kwietniu pełne kwiatów!

Co roku, gdy w ciepły, kwietniowy dzień wybieramy się na pierwszy wiosenny spacer do lasu, zaskakuje nas to samo piękne zjawisko. Oto u stóp bezlistnych, wyglądających jak martwe drzew, kwitnie mnóstwo kolorowych kwiatów. Ponad barwnym dywanem uwijają się nieliczne, przebudzone z zimowego snu owady, zbierając nektar i pyłek. Naszą uwagę przykuwają duże i barwne płatki, oświetlone wiosennym słońcem, przeświecającym bez trudu przez nieulistnione o tej porze roku gałęzie. Skąd wzięły się tutaj te rośliny, rosnące tak licznie tuż po stopnieniu śniegów? Co dzieje się z nimi później - przecież w lecie nie można ich już tu odnaleźć?

Przylaszczka pospolita (Hepatica nobilis)

Przylaszczka pospolita (Hepatica nobilis)
Fot. Andrzej Kepel

Wczesnowiosenne kwiaty należą do gatunków roślin określanych przez botaników wspólnym mianem „geofitów wiosennych”. Nazwa tej grupy pochodzi od greckich słów (ziemia) i phyton (roślina).

Nazwę tą tłumaczy się na polski jako „rośliny ziemnopączkowe”. Pochodzi ona stąd, że pędy tych roślin odnawiają się tuż po ustąpieniu zimy, z pączków, które przezimowały pod powierzchnią ziemi. Pączki te wyrastają z podziemnych części takich jak kłącza, cebulki i bulwy. W organach tych zmagazynowane są od poprzedniego roku zapasowe substancje odżywcze. Korzystając z tych odłożonych wcześniej zapasów, geofity mogą wykształcać duże, w pełni rozwinięte liście i kwiaty bardzo wczesną wiosną, gdy tylko brak przymrozków umożliwi wzrost. Zgromadzone substancje zapasowe stanowią coś w rodzaju „kapitału założycielskiego” pozwalającego tym roślinom wcześnie zacząć walkę o... właśnie, o co? Dlaczego tak istotne jest dla nich wczesne rozpocznie kwitnienia?

Wystarczy spojrzeć w górę, aby znaleźć rozwiązanie. Gałęzie drzew rosnących ponad nami pozbawione są o tej porze roku liści. Nic nie zacienia dna lasu, a rosnące tam rośliny mogą korzystać z silnego, wiosennego słońca. Muszą się jednak pospieszyć - bladozielone pączki liściowe dębów i grabów już się rozwijają i w ciągu dwóch, trzech tygodni odetną dopływ życiodajnego światła. Wymagające silnego oświetlenia geofity mają więc niewiele czasu na rozwinięcie liści, zakwitnięcie i wydanie owoców. W dodatku muszą jeszcze odtworzyć, w procesie asymilacji, zużyte wcześniej materiały zapasowe i zmagazynować je z powrotem, w bulwkach, kłączach i cebulkach, na następny rok. Nic więc dziwnego, że kwitną wszystkie naraz, jak gdyby z pośpiechem, tak, aby zdążyć przed rozwojem liści drzew. Okazałe kwiaty są tak duże i barwne między innymi dlatego, aby przywabiać nieliczne jeszcze o tej porze roku owady, które niezbędne są im do zapylenia.

Kokorycz pusta (Corydalis cava)

Kokorycz pusta (Corydalis cava)
Fot. Andrzej Kepel

Zawilec galowy (Anemone nemorosa)

Zawilec galowy (Anemone nemorosa)
Fot. Andrzej Kepel

Spacerując w tym roku po wiosennym lesie pomyśl, Czytelniku, nie tylko o urodzie naszych zawilców, ziarnopłonów i przylaszczek, lecz także o fascynujących przystosowaniach, które pozwalają geofitom wykorzystać „opieszałość” swych ogromnych kuzynów - drzew, które tak powoli reagują na nadchodzącą wiosnę.

Magdalena Szczepanik-Janyszek
Sławomir Janyszek


„Wołowe oczy” na majowej łące

Pełnik europejski należy do tych roślin, które, niestety, na naszych łąkach spotykamy już tylko sporadycznie. Botaniczna nazwa tego gatunku to Trollius europaeus. Troll jest wyrazem starogermańskim oznaczającym kulistość. Trolle występujące w folklorze skandynawskim to nieprzyjazne ludziom skrzaty, nawiedzające okolicę w ciemnościach nocy. Zaskoczone przez światło słońca pękają albo kamienieją. To one posiadały jedno duże oko. Może stąd wzięła się polska ludowa nazwa pełnika - „wołowe oko”?

„Wołowe oczy” czyli kwiaty pełnika europejskiego

„Wołowe oczy” czyli kwiaty pełnika europej- skiego
Fot. Andrzej Kepel

Pełnik, jak większość gatunków z rodziny Ranunculaceae (ranunculus oznacza żabkę), rośnie na wilgotnych łąkach , najczęściej trzęślicowych, w pobliżu cieków wodnych, nie opodal stawów, na skrajach lasów. Tam bardzo często tworzy imponujące kwietne kobierce. To właśnie kwiaty są atutem pełnika. Pełne koloru cytrynowego, złocistożółtego rozkwitają w maju. Liczne listki okwiatu (średnio 11-15 sztuk) bez zróżnicowania na kielich i koronę, są osadzone spiralnie na osadce, zaginają się ku środkowi i zachodzą dachówkowato na siebie strzegąc dostępu do wnętrza. Tworzą w ten sposób kulisty, zwarty kwiat, pomiędzy płatkami którego przeciskają się muchówki, błonkówki, chrząszcze, by dostać się do wnętrza. Tam czekają na nie liczne listki miodnikowe, pręciki oraz słupki, na znamiona których przenoszą pyłek. W wyniku zapłodnienia rozwijają się liczne mieszki z wieloma błyszczącymi nasionami. W przypadku niepogody, kiedy to owady niechętnie pokazują się nad łąką, pełnik świetnie poradzi sobie z samozapyleniem.

Pełnia kwitnienia nie trwa zbyt długo. Listki okwiatu szybko opadną, ale rozwijają się kwiaty odgałęzień bocznych. Na jednym pędzie znajdują się średnio 2-3 kwiaty o średnicy 1,5-5 cm.

Pojedynczy kwiat pełnika

Pojedynczy kwiat pełnika
Fot. Mirosław Dziurla

Pełnik tworzy większe lub mniejsze kępy, zwieńczone żółtymi kwiatami, osadzonymi na łodygach długości 15-100 cm. Liście mają charakterystyczny kształt. Odziomkowe, na długich ogonkach, są pięciołatkowe, a te osadzone na łodydze krótkoogonkowe lub siedzące - pięcio- do trójdzielne.

Część podziemna to rozrośnięty, nasadowy fragment łodygi, na której tworzą się pączki odnawiające. Z nich wyrastają nowe rośliny, a część nasadowa rozgałęzia się. Dlatego też Trollius tworzy kępy, nieraz o kilkudziesięciu kwitnących pędach.

Kwitnącego w maju pełnika łatwo możemy zaobserwować dzięki jaskrawej barwie kwiatów. Później, po przekwitnięciu, trudniej go już odnaleźć, a to za sprawą trzcin, wiązówki, turzyc i innych wysokich roślin występujących na tych samych terenach, co pełnik. Ich pełnia rozwoju przypada po okresie kwitnienia pełnika. Ze względu na wczesny termin kwitnięcia, pokrój i urodę kwiatów, Trollius stał się przedmiotem zainteresowań ogrodników - hodowców. Wyhodowali oni szereg odmian uprawnych krzyżując ze sobą gatunki z rodzaju pełnik. Uzyskali kilkadziesiąt odmian różniących się pokrojem, okresem kwitnienia i odcieniem kwiatów, często o fantazyjnie brzmiących nazwach, np.: „Lemon Queen”, „Orange Princess”, „Goliath” , „Feuertroll”, „Earliest of all” i inne.

Odmiany uprawne ozdabiają nasze ogrody ale nie ma widoku ładniejszego, jak majowa łąka usłana kobiercem kwitnącego pełnika. Widok to niestety coraz rzadszy, mimo objęcia gatunku całkowitą ochroną prwawną.

Wojciech Antkowiak


Konferencja chiropterologiczna

Gacek szary zimuje najczęściej w schronieniach stworzonych przez człowieka – piwnicach i starych fortach

Gacek szary zimuje najczęściej w schronieniach stworzonych przez człowieka – piwnicach i starych fortach
Fot. Andrzej Kepel

W listopadzie 1995 r. odbyła się IX Ogólnopolska Konferencja Chiropterologiczna. Wzięło w niej udział około dwudziestu członków „Salamandry”, wygłaszając sześć referatów i prezentując jeden poster.




Redakcja


Być albo nie być... członkiem „Salamandry”

Odcinek I - Być niezależnym

„Polacy nade wszystko cenią sobie niezależność”. Jest to powszechny stereotyp, ale chyba także prawda. Historia powojenna nauczyła nas, że wszelka przynależność grozi ograniczeniem niezależności. Również obserwacja współczesnego „życia publicznego”, przejawiającego się głównie poprzez działalność partii politycznych, skutecznie odstręcza nas od jakiegokolwiek zrzeszania się. Myślimy - „Ja, chcąc poprzeć ich działania, zapiszę się do ich organizacji, a oni potem Bóg wie co zrobią, z kim się pokłócą, naplotą coś przed kamerami, a ja, który nie miałem na to wpływu, będę świecił oczami przed znajomymi. Dziękuję! Postoję z boku!”. Postawa taka jest także jednym ze skutków wprowadzania demokracji „od góry” - przez polityków w stolicy. Trudno nam odróżnić (bo niby kiedy mieliśmy się tego nauczyć) czym różni się Wielka Polityka od budowania społeczeństwa obywatelskiego od dołu. Jest jednak pewna nadzieja.

Coraz częściej dostrzegamy pozytywną rolę, jaką w naszym kraju zaczynają pełnić samorządy lokalne. Również ruch pozarządowy, zwany także obywatelskim, rozwija się w Polsce dynamicznie i cieszy wzrastającą życzliwością. Liczne organizacje charytatywne czy akcje samopomocowe (patrz - kampania Jurka Owsiaka) mogą liczyć na coraz liczniejszych prywatnych donatorów. Skoro więc dostrzegamy pozytywna rolę, jaką odgrywa ów „trzeci sektor”, czyli ruch pozarządowy - dlaczego boimy się do niego włączyć?

Amerykanie, wbrew temu, co czasem możemy zobaczyć na filmach, mają bardzo kiepskie mniemanie o swoich politykach, a rząd uważają za kupę darmozjadów i złodziei, którzy tuczą się na ściąganych od obywateli podatkach. Tymczasem większość dorosłych mieszkańców Stanów Zjednoczonych należy do jakiegoś stowarzyszenia (bardzo często - do kilku). W 1995r. - do samych tylko organizacji ekologicznych przynależało około 12% obywateli. Co jest tego powodem?

W stowarzyszeniach nie istnieje „dyscyplina partyjna”. Nie obowiązuje także żadna wspólna doktryna czy pogląd polityczny. To co łączy członków towarzystwa to dążenie do jakiegoś celu. Może to być np. wybudowanie piaskownicy na skwerku, pomoc grupie bezdomnych w znalezieniu dachu nad głową, czy też ochrona jakiegoś terenu lub gatunku przed zagładą. Jeśli cel zostanie osiągnięty - organizacja przestaje istnieć albo obiera sobie kolejny cel (np. ustawienie huśtawki obok wybudowanej już piaskownicy). Sprawa jest prosta - łatwiej osiągnąć cel, gdy działa się w zorganizowanej grupie. Oczywiście każdy człowiek może chcieć osiągnąć kilka różnych celów - może więc jednocześnie należeć do kilku organizacji. Może też w każdej chwili uznać, że jakiś cel już go nie interesuje lub inny sposób jego osiągnięcia wydaje się skuteczniejszy. W takim przypadku rezygnuje z członkostwa lub zmienia organizację.

Również jedna grupa, jeśli jest na to dość silna, może realizować jednocześnie kilka celów (np. ochrona nietoperzy zimujących w fortach, ochrona jakiegoś terenu, i podnoszenie wiedzy przyrodniczo-ekologicznej współobywateli). Cele te jednak muszą się mieścić w dość wąskiej grupie tematycznej, którą nazywamy „misją towarzystwa”. W przypadku „Salamandry”, zgodnie ze statutem, misją tą jest „ochrona konserwatorska przyrody - fauny, flory, ekosystemów i krajobrazów, a także szeroko pojęta edukacja ekologiczna społeczeństwa”. Tak więc przynależność do stowarzyszenia oznacza jedynie, że zależy nam na osiągnięciu określonego celu lub celów.

Osoba przynależąca do organizacji pozarządowej niczego nie „musi”. Jedyny „obowiązek” członka to okresowe potwierdzenie chęci dalszej przynależności (w przypadku „Salamandry” - poprzez opłacenie składki). Jeśli tracimy zainteresowanie udziałem w jakiejś grupie - po prostu nie przedłużamy członkostwa. Wszelkie wielkie, krępujące gesty w stylu zrzekania się legitymacji są zbędne. Czasy organizacji, do których, jeśli wstąpiliśmy w szkole, to byliśmy przypisani (często bez naszej wiedzy) aż do śmierci, bezpowrotnie mijają. W większości współczesnych stowarzyszeń nie ma instytucji „martwych dusz”.

Tak jak gazety nie mogą odpowiadać za prawdziwość zamieszczanych reklam, tak i członkowie organizacji nie odpowiadają - ani moralnie, ani finansowo - za uchybienia władz towarzystwa. Za sposób realizacji celów odpowiada Zarząd. Nie oznacza to, że członkowie nie mają wpływu na to, co się w ich organizacji dzieje. Najwyższą władzą każdego stowarzyszenia jest Walne Zebranie Członków, które ma decydujący głos we wszystkich sprawach. To właśnie członkowie, podczas Zebrania, wybierają cele, do których spełnienia stowarzyszenie ma dążyć oraz podstawowe sposoby ich realizacji. Również wszystkie organy wykonawcze towarzystwa wybierane są demokratycznie spośród i poprzez członków.

Tak więc, jakkolwiek członek towarzystwa niczego nie musi, za to dużo może. Przede wszystkim, może także przyczyniać się do realizacji celów. Stopień zaangażowania zależy wyłącznie od chęci i możliwości samego zainteresowanego. Jeśli chce, może dawać jedynie wsparcie moralne, poprzez sam fakt przynależności (jest to szczególnie ważne w przypadku organizacji ekologicznych). Jeśli go na to stać, może wspierać wybrane działania finansowo, może także osobiście włączać się w poszczególne prace. Większość organizacji stara się także zapewnić jakieś bezpośrednie profity ich członkom. W naszym przypadku jest to np. prawo do bezpłatnej prenumeraty Biuletynu i 10% zniżki we wszystkich odpłatnych działaniach Towarzystwa. Naturalnie owe bezpośrednie korzyści są zawsze mniejsze od wniesionego wkładu. Wynagradza to satysfakcja z realizacji celów.

Tak więc nie obawiajmy się, że przynależność do organizacji ograniczy naszą niezależność. Może ona jedynie przyczynić się do realizacji naszych własnych celów i ideałów.

Jeśli lubisz przyrodę i cel jej ratowania poprzez konkretne działania ochronne jest Ci bliski - zastanów się, czy nie warto wstąpić do Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”! Ryzykujesz jedynie kwotą składki, a przyroda, a przez nią pośrednio i Ty, może zyskać wiele.

Andrzej Kepel


Studencki Klub Ekologiczny

Studencki Klub Ekologiczny

Działający przy „Salamandrze” Studencki Klub Ekologiczny zorganizował w ostatnich miesiącach wiele ciekawych wykładów, m.in. cykl „ABC terminologii leśnej dla biologów”, prowadzony przez Pawła Strzelińskiego z Akademii Rolniczej.
Od września 1995r. SKE prowadzi imprezę dla uczniów szkół podstawowych - „Eko-szkoła w siodle”.

Redakcja

Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer