Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Wielkopolskie boćki

Bocian biały (Ciconia ciconia), ze względu na łatwość policzenia jego gniazd oraz występowanie w pobliżu człowieka, jest bardzo dobrym obiektem badań. Jest też ptakiem, o którym wiemy stosunkowo dużo. Wielkopolscy ornitolodzy od dawna interesują się tym gatunkiem.

Taki widok to w Wielkopolsce wielka rzadkość

Taki widok to w Wielkopolsce wielka rzadkość
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Pierwsze badania nad występowaniem bociana białego w Wielkopolsce prowadzone były już w 1909 roku na północy regionu. Wzrost zainteresowania tym gatunkiem nastąpił w latach 30. ubiegłego wieku, kiedy to prowadzono inwentaryzacje w wielu wielkopolskich powiatach. Szczególny wzrost intensywności badań oraz liczby publikacji na temat bocianów białych miał miejsce po roku 1970. W latach 1934, 1974, 1984–1985, 1995 i 2004 w ramach Międzynarodowej Akcji Liczenia Gniazd Bociana Białego inwentaryzowano ten gatunek również w naszym województwie. Dzięki tym liczeniom oraz innym badaniom, stosunkowo dobrze znana jest jego liczebność i rozmieszczenie.

Wielkopolska jest regionem typowo rolniczym, mogłoby się więc wydawać, że wiele gatunków ptaków, związanych z krajobrazem kulturowym, występuje tu szczególnie licznie. Niestety nie sprzyja temu nowoczesne rolnictwo, które tu dominuje. Stąd też wiele gatunków ptaków, jak np. skowronki (Alauda arvensis), pokrzewki (Sylvia spp.), dzierzby (Lanius spp.) czy właśnie bociany białe, są tu rzadsze niż na wschodzie Polski, gdzie w bardziej urozmaiconym krajobrazie rolniczym znajdują odpowiedniejsze dla siebie siedliska.

W połowie lat 90. w Wielkopolsce gniazdowało około 3300–3500 bocianich par, czyli przeciętnie 8–9 par na każde 100 km2 powierzchni. W całej Polsce w roku 1995 liczebność oszacowano na około 41 tys. par, co daje średnie zagęszczenie około 13 par/100 km2. Liczba bocianich par przypadających na jednostkę powierzchni jest więc w Wielkopolsce mniejsza od średniej krajowej.

Rozmieszczenie gniazd tego gatunku w naszym regionie jest bardzo nierównomierne. Najliczniej zamieszkuje bogate w łąki i pastwiska doliny Noteci, Warty, Obry i Prosny. Stosunkowo wysokie zagęszczenie odnotowano też na Krajnie, Pałukach, na Pojezierzu Gnieźnieńskim oraz na Wysoczyznach Kaliskiej i Wieruszowskiej. Najwięcej bocianich par zamieszkuje wsie leżące na skraju rozległej doliny Noteci. Szczególnie licznie ptaki te występują na przyujściowym odcinku w okolicach Przynotecka, Górecka i Starego Kurowa, gdzie mozaika rozrzuconych wśród łąk i pastwisk gospodarstw stwarza doskonałe warunki, zarówno do zakładania gniazd, jak i zdobywania pokarmu. Licznie gniazdują także między Ujściem i Wieleniem oraz w okolicach Chodzieży, Białośliwia i Szamocina. Są też obszary, gdzie bociany białe gniazdują w znacznie mniejszej liczebności. Tak jest w okolicach silnie zalesionych, np. na północy byłego województwa pilskiego. Gatunek ten nie występuje w ogóle lub bardzo nielicznie także w Puszczy Noteckiej czy Puszczy Zielonce. Unika także bezpośredniego sąsiedztwa dużych miast, np. Poznania czy Piły. Mimo to w granicach Poznania istnieją nieliczne gniazda na peryferiach miasta. Mniej licznie ptaki te gniazdują również w krajobrazie rolniczym, w którym dominują wielkołanowe pola uprawne, na których bociany z trudem znajdują pokarm. Mała ilość pokarmu powoduje z kolei, że w rejonach takich bocianie pary wychowują znacznie mniej młodych.

W większości wielkopolskich miejscowości zamieszkałych przez bociany białe, spotkamy zazwyczaj tylko jedno, rzadziej dwa gniazda. Miejscowości z ponad 5 gniazdami stanowią zaledwie 1%. W Wielkopolsce najwięcej z nich znajdziemy w dolinie Noteci oraz Warty. Duże skupiska gniazd nie świadczą jednak o gniazdowaniu kolonijnym, gdyż lokatorzy kolonii lęgowych wykazują pewne cechy socjalne, jak np. wspólną obronę przed drapieżnikami i ostrzeganie przed niebezpieczeństwem. U bocianów nie obserwuje się takich zachowań i można w ich przypadku mówić tylko o wspólnocie miejsca założenia gniazda.

Dzicy lokatorzy

Bocianie gniazda mogą być wykorzystywane przez wiele dziesięcioleci i osiągać znaczne rozmiary. Mogą one ważyć nawet ponad dwie tony i mierzyć dwa metry wysokości. Takie duże konstrukcje mają często swoich sublokatorów. W Wielkopolsce w gniazdach bocianów powszechnie gniazdują wróble (Passer domesticus), mazurki (P. montanus) i szpaki (Sturnus vulgaris). Czasami wykorzystują je jako miejsca lęgów także kawki (Corvus monedula), pustułki (Falco tinnunculus), a wyjątkowo i inne zwierzęta. Przykładowo nad Notecią w trzech nieczynnych gniazdach bocianich umieszczonych na wierzbach położonych wśród podmokłych łąk, w jednym stwierdzono lęg krzyżówki (Anas platyrhynchos), a dwa inne zamieszkane były przez norki amerykańskie (Mustela vison).

Podmokłe łąki to ulubione miejsce żerowania bocianów

Podmokłe łąki to ulubione miejsce żerowania bocianów
Fot. Rafał Gawełda

Bociana białego w powszechnej opinii często uznaje się za gatunek, który w ostatnim czasie szybko zmniejsza swoją liczebność. Inwentaryzacje bocianów prowadzone w Polsce jednak tego nie potwierdzają. Wprawdzie w latach powojennych w wielu regionach zanotowano spadek ich liczebności, jednak w ostatnim czasie następuje stopniowa odbudowa populacji. Przykładowo między rokiem 1984 a 1995 nastąpił w Polsce wzrost liczby par lęgowych o około 25%. Trend taki zanotowano, choć prawdopodobnie w mniejszej skali, także w Wielkopolsce. Przykładowo w województwie leszczyńskim, między rokiem 1988 a 1994, liczba zajętych gniazd zwiększyła się o blisko 30%. Pierwotnie bocian biały związany był zapewne głównie z dużymi dolinami rzecznymi oraz brzegami jezior. Przed wiekami, w czasach gdy większą część naszego kraju porastały rozległe lasy, musiał być ptakiem znacznie rzadszym i mniej rozpowszechnionym niż obecnie. Dopiero stworzenie przez człowieka otwartego krajobrazu rolniczego przyczyniło się do znacznego wzrostu jego liczebności i zwiększenia zasięgu. Wpływ na to miało także przystosowanie bocianów do gniazdowania w pobliżu człowieka. Obecnie zdecydowana większość tych ptaków gnieździ się w obrębie osiedli ludzkich lub w bezpośredniej ich bliskości. Gniazda zlokalizowane z dala od zabudowań stanowią zazwyczaj zaledwie kilka procent ogółu. Najwięcej z nich spotkamy w rozległych dolinach rzecznych, czyli w najbardziej typowym i pierwotnym środowisku tego gatunku.

Wielkopolskie boćki najchętniej budują swoje gniazda na drzewach. Podczas ostatniej pełnej inwentaryzacji prowadzonej w roku 1994 stwierdzono, że taki rodzaj podstawy stanowi około 39%. W następnej kolejności zasiedlane są słupy energetyczne (około 36%), budynki (19%) oraz inne obiekty (około 6%). Obecnie obserwuje się zjawisko zmniejszania się liczby gniazd nadrzewnych i zbudowanych na budynkach na rzecz tych umiejscowionych na słupach. Czasami ptaki te zakładają swoje gniazda w mniej typowych miejscach, np. na transformatorach, silosach, halach fabrycznych, wieżach kościelnych, stogach oraz ambonach myśliwskich. Wśród drzew, jako podstawa pod gniazdo najchętniej wybierane są topole, a następnie wierzby, dęby, olchy, robinie i jesiony.

Nadrzewne gniazda najliczniejsze są we wschodniej i południowej części Wielkopolski, budynki z kolei najliczniej zasiedlane są na zachodzie, a najwięcej gniazd na słupach spotkamy na północy, zwłaszcza w byłym województwie pilskim. Jak się okazuje, liczba gniazd na słupach ma związek ze stopniem i tempem elektryfikacji naszego regionu. Najwięcej z nich znajdziemy w rejonach najwcześniej zelektryfikowanych. Ciekawą genezę ma również rozmieszczenie w Wielkopolsce gniazd umiejscowionych na kominach. Okazuje się, że ma to związek z dawnym podziałem Wielkopolski na dwa zabory – pruski (zachodnia cześć regionu) i rosyjski (część wschodnia). W zaborze pruskim powstało wiele małych fabryk, gorzelni i piekarni z wysokimi kominami, z których bociany chętnie korzystają.

Pierwsze bociany przylatują do naszego kraju już na początku marca. Szczyt przylotów ma jednak miejsce najczęściej w pierwszej połowie kwietnia. Ostatnie, spóźnione bociany pojawiają się na gniazdach czasami dopiero pod koniec maja. Ptaki tworzące parę przylatują do gniazda zwykle osobno, w odstępach kilkudniowych. Średnia różnica w dacie przylotu samca i samicy wynosi tydzień, ale zdarza się, że ptaki muszą czekać na siebie nawet miesiąc.

Wielkopolskie sejmiki

Podczas wędrówki wiosennej bociany nie tworzą większych stad. Jesienią możemy natomiast obserwować w okolicach obfitujących w łąki i pastwiska duże koncentracje tych ptaków, zwane sejmikami. Takie grupy, liczące kilkadziesiąt osobników, często widuje się w dolinie Noteci i Warty i to nie tylko jesienią, ale także latem, podczas sianokosów. Ptaki korzystają wówczas z obfitości owadów i gryzoni, łatwiej dostępnych na wykoszonych łąkach. Co kilka lat, w różnych rejonach Wielkopolski, spotyka się koczujące, duże stada nielęgowych, najczęściej młodych i jeszcze niedojrzałych płciowo bocianów w wieku 3–4 lat. Takie koncentracje liczące ponad 100 osobników widywano nad Wartą koło Rogalinka, Baranowa i Krajkowa oraz nad Notecią koło Czarnkowa. Bardzo widowiskowe są wspólne noclegowiska takich ptaków na wybranych, najczęściej częściowo lub całkowicie uschniętych drzewach, stojących wśród łąk. Tak duże stada bocianów obserwuje się zazwyczaj 3–5 lat po tak zwanym „dobrym bocianim roku”, w którym więcej niż zwykle par przystępuje do lęgów oraz wychowuje więcej młodych.

Większość bocianów odlatuje z końcem sierpnia lub początkiem września. Obserwacje z drugiej połowy września czy początków października należą do bardzo rzadkich. Pierwsze odlatują te ptaki, które w danym roku nie przystąpiły do lęgów. Następnie tegoroczne młode, a po nich dorosłe, którym udało się dochować potomstwa. Corocznie zdarzają się próby przezimowania pojedynczych osobników w różnych rejonach Wielkopolski. Najczęściej są to chore i osłabione ptaki, korzystające z pomocy człowieka. Zimują jednak też zupełnie zdrowe i w pełni lotne bociany, które rezygnują z pokonywania długiej, liczącej kilka tysięcy kilometrów trasy do afrykańskich zimowisk. Zjawisko to wyraźnie nasila się w ostatnich latach, co z pewnością po części ma związek z łagodnymi i mało śnieżnymi zimami.

Przewody przecinające krajobraz mogą stanowić istotne zagrożenie dla bocianów, jednak podtrzymujące je słupy to doskonałe miejsce na gniazdo

Przewody przecinające krajobraz mogą stanowić istotne zagrożenie dla bocianów, jednak podtrzymujące je słupy to doskonałe miejsce na gniazdo
Fot. Wojciech Wójcik

Mimo że bociany białe są zarówno w Wielkopolsce jak i w całym kraju w stosunkowo dobrej sytuacji, nie oznacza to, że nic im nie zagraża. Przemiany zachodzące w rolnictwie, przyczyniające się do powstawania wielkołanowych pól, likwidowania oczek wodnych oraz zamiany łąk i pastwisk w grunty orne, zdecydowanie nie sprzyjają tym ptakom. Także nieprzemyślane melioracje oraz stosowanie dużych ilości środków chemicznych w rolnictwie znacznie zubażają nasze środowisko przyrodnicze oraz bazę pokarmową bocianów. Jak się jednak okazuje, nie tylko intensyfikacja rolnictwa może być szkodliwa. Także zaniechanie wypasu i wykaszania łąk, prowadzące do zarastania ich wysoką roślinnością, powoduje zmniejszenie atrakcyjności żerowisk. Poważnym zagrożeniem dla tego gatunku jest również „zadrutowanie” krajobrazu. Dzisiaj trudno już znaleźć miejsce, w którym w zasięgu wzroku nie zobaczymy napowietrznych linii energetycznych. Badania nad śmiertelnością bocianów dowodzą, że ponad 90% przypadków śmierci lotnych ptaków wynikających z działalności człowieka ma właśnie związek z energetyką. Wśród nich na pierwszym miejscu znajdują się kolizje z przewodami oraz porażenie prądem. Z drugiej jednak strony słupy energetyczne dostarczają tym ptakom dużej liczby miejsc do budowy gniazd. Trzeba jednak wiedzieć, że przesiedlanie się bocianów na słupy ma po części związek ze zmniejszaniem się możliwości gniazdowania w bardziej tradycyjnych miejscach – na dachach budynków i drzewach. W ostatnim czasie okazało się też, że bardzo poważnym zagrożeniem dla tych ptaków są nylonowe sznurki, często porzucane przez rolników na polach lub w pobliżu obejść. Są one przynoszone przez dorosłe ptaki do gniazda jako wyściółka i zdarza się, że okręcają się wokół nóg młodych, utrudniając dopływ krwi i prowadząc najczęściej do amputacji jednej lub dwóch kończyn. Bywa również, że sznurek wplątuje się w konstrukcję gniazda, uniemożliwiając młodemu ptakowi jego opuszczenie i skazuje go na powolną śmierć głodową.

Wielkopolscy przyrodnicy od wielu lat zajmują się nie tylko badaniem bocianów, ale również ich czynną ochroną. Bierze w niej udział między innymi Południowowielkopolska Grupa Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Od kilku lat prowadzi ona we współpracy z Polskim Towarzystwem Przyjaciół Przyrody „pro Natura” szereg działań ochronnych oraz edukacyjnych związanych z tym gatunkiem. Co roku członkowie tej Grupy obrączkują również pisklęta, dzięki czemu lepiej poznajemy wędrówki oraz inne aspekty ich życia, jak np. stałość par, długość życia, odległość osiedlania się młodych ptaków od miejsca wyklucia czy przyczyny śmierci. W ochronie bocianów uczestniczy także Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”, budując dla nich platformy lęgowe oraz przycinając gałęzie uniemożliwiające ptakom dolot do gniazd.

Obecnie sytuacja bociana białego jest w naszym regionie jeszcze dość dobra, jednak w perspektywie zachodzących niekorzystnych dla przyrody zmian w rolnictwie, które zapewne będą się jeszcze nasilać, ich los jest niepewny. Polska jest krajem, w którym żyje więcej tych ptaków niż we wszystkich pozostałych krajach Unii Europejskiej razem wziętych, a tylko w naszym województwie gniazduje ich dziesięciokrotnie więcej niż w całej Francji czy Holandii. Z tego powodu na nas spoczywa największa odpowiedzialność za zachowanie gatunku, który stał się już symbolem polskiej przyrody i polskiej wsi.

Przemysław Wylegała


Pachnący pustelnik

Stare drzewa z zamierającymi fragmentami pnia – dziuplami i próchnowiskami, to najbogatszy pod względem różnorodności biologicznej typ środowiska w Europie Środkowej. Ocenia się, że blisko 1/3 wszystkich gatunków organizmów lądowych na naszym kontynencie związana jest z martwym drewnem lub zamierającymi częściami żywych drzew. W Polsce ponad 1500 gatunków samych tylko chrząszczy, czyli 1/4 ogólnej ich liczby, to gatunki związane z tym szczególnym środowiskiem. W tym urozmaiconym towarzystwie można spotkać pewnego szczególnie dostojnego chrząszcza.

Samca można odróżnić od samicy po wyraźniej zaznaczonych guzach na głowie i przedpleczu oraz podłużnej bruździe pomiędzy nimi

Samca można odróżnić od samicy po wyraźniej zaznaczonych guzach na głowie i przedpleczu oraz podłużnej bruździe pomiędzy nimi

Liczba gatunków związanych z drzewem rośnie wraz z jego wiekiem. Im starsze drzewo, tym więcej różnorodnych mikrośrodowisk rozwija się w jego obrębie (dziuple, próchnowiska, martwice boczne, martwe gałęzie różnej wielkości, w tym gałęzie odłamane, leżące na ziemi). Jako że proces tworzenia się próchnowisk, zwłaszcza wewnętrznych, może trwać nawet kilkadziesiąt lat, ochrona starych, dziuplastych drzew jest niezwykle ważna dla ochrony przyrody. Związane z nimi liczne gatunki mikroorganizmów, grzybów i zwierząt (głównie owadów), stały się jedną z najsilniej zagrożonych, a zarazem słabo poznanych grup organizmów. Jednym z interesujących przedstawicieli organizmów związanych ze starymi drzewami jest pachnica dębowa (Osmoderma eremita) – okazały chrząszcz należący do rodziny poświętnikowatych (Scarabaeoidea).




Systematyka, czyli o krewnych pachnicy

Pachnica należy do bogatej w gatunki grupy chrząszczy blaszkorożnych (Lamellicornia). Cechą charakterystyczną tej grupy są wykształcone w postaci blaszek człony buławek czułków. Należą do niej m.in. jelonkowate (Lucanidae) – na świecie ponad tysiąc gatunków, w Polsce siedem, a także poświętnikowate (Scarabaeoidea) – 15 tys. gatunków na świecie, ponad 150 w Polsce.

Stanowiska pachnicy w Polsce (wg Oleksa i in. 2003, Szwałko 2004 oraz niepublikowanych danych własnych)

Stanowiska pachnicy w Polsce (wg Oleksa i in. 2003, Szwałko 2004 oraz niepublikowanych danych własnych)

Odżywianie się martwym, częściowo rozłożonym drewnem, to dość często spotykana specjalizacja pokarmowa wśród larw chrząszczy blaszkorożnych (Lamellicornia). W próchnowiskach wypełniających dziuple starych drzew poza pachnicą spotkać można np. kilka gatunków z rodziny kruszczyc (Cetoniidae).

Larwy pachnicy odżywiają się próchnem różnych gatunków drzew i przechodzą rozwój we wnętrzu dziupli. Może on trwać nawet do czterech lat, ze względu na niską wartość odżywczą pokarmu. Drewno i próchno są bardzo ubogie w związki azotowe, stąd w jelitach gatunków odżywiających się takim pokarmem żyją symbiotyczne bakterie, wiążące azot z atmosfery.

Pachnica preferuje okazałe, dziuplaste drzewa (głównie lipy, dęby, wierzby i jabłonie) rosnące w dobrze nasłonecznionych miejscach. Stanowiska zacienione są zasiedlane znaczniej słabiej, prawdopodobnie ze względu na niekorzystne warunki termiczne. Stąd stosunkowo niewiele znanych z Polski stanowisk pachnicy znajduje się w lasach, a jeśli już, to w wiekowych starodrzewach, w których znajdują się luki powstałe np. na skutek wiatrołomów, albo na obrzeżach lasów. Głównym miejscem występowania pachnicy w Polsce są krajobrazy kulturowe (ukształtowane przez człowieka) – przede wszystkim zadrzewienia przydrożne, ale także parki i cmentarze, sady, zadrzewienia w obrębie łąk i pastwisk. Przeszło 90% zasiedlonych drzew rośnie w alejach i szpalerach przydrożnych.

Pachnica spotykana jest także w środowiskach leśnych, pod warunkiem że cechuje je obecność starych, dziuplastych drzew i rozluźnienie drzewostanu

Pachnica spotykana jest także w środowiskach leśnych, pod warunkiem że cechuje je obecność starych, dziuplastych drzew i rozluźnienie drzewostanu

Larwa pachnicy to pędrak, typowy dla chrząszczy blaszkorożnych. Charakterystyczna jest znaczna wielkość (nawet 7,5 cm długości i 12 g wagi!) oraz bardzo mocne zagięcie ciała, w kształt litery „C”

Larwa pachnicy to pędrak, typowy dla chrząszczy blaszkorożnych. Charakterystyczna jest znaczna wielkość (nawet 7,5 cm długości i 12 g wagi!) oraz bardzo mocne zagięcie ciała, w kształt litery „C”.

Gdzie można ją spotkać?

Gatunki z rodzaju pachnica (Osmoderma) spotykane są w Ameryce Północnej, Europie, Azji Mniejszej, południowo-wschodniej Syberii, północnowschodnich Chinach, Korei i Japonii. Zasięg pachnicy dębowej ograniczony jest do Europy. Populacje ze wschodniej i zachodniej części kontynentu różnią się nieznacznie budową narządów kopulacyjnych, stąd niekiedy rozpatruje się je jako osobne podgatunki. W zachodniej Europie występuje podgatunek O. eremita eremita, zaś we wschodniej części Europy O. eremita lassallei. Osobniki z Polski należą do drugiego z podgatunków, chociaż przy zachodniej granicy prawdopodobne jest występowanie O. eremita eremita bądź osobników o cechach przejściowych.

W Polsce najwięcej stanowisk pachnicy dębowej odnaleziono na Pojezierzu Iławskim i przyległych terenach Mazur i Pomorza Wschodniego. Liczne miejsca występowania gatunku zostały zidentyfikowane także w Małopolsce i na Mazowszu. Ponadto znane są rozproszone stanowiska na terenie całego niemal kraju. Trzeba podkreślić, że nasza wiedza na temat rozsiedlenia pachnicy w Polsce jest wciąż niepełna, zaś rozmieszczenie znanych stanowisk niepokojąco pokrywa się z terenami aktywności garstki badaczy zainteresowanych tym niezwykłym gatunkiem.

Pachnica to jeden z największych krajowych chrząszczy. Może osiągać aż 4 cm długości i ważyć ponad 2 g.

Pachnica to jeden z największych krajowych chrząszczy. Może osiągać aż 4 cm długości i ważyć ponad 2 g.

Niska rozrodczość w połączeniu z coraz mniejszą liczbą odpowiednich do zasiedlenia dziuplastych drzew sprawiają, że chrząszcz ten wymiera w wielu regionach Europy. Od roku 1995 pachnica dębowa jest objęta w Polsce ścisłą ochroną gatunkową, w najwyższej kategorii ochronnej (potrzeby jej ochrony są nadrzędne wobec wszelkich potrzeb gospodarczych). Zobowiązuje nas do tego Konwencja o ochronie gatunków dzikiej flory i fauny europejskiej oraz ich siedlisk (tzw. Konwencja Berneńska) oraz Dyrektywa 92/43/EWG w sprawie ochrony siedlisk naturalnych oraz dzikiej fauny i flory (tzw. Dyrektywa Siedliskowa UE). Została także uznana za gatunek o pierwszorzędnym znaczeniu dla Wspólnoty Europejskiej, którego większość stanowisk powinna być chroniona poprzez uznanie ich za obszary Natura 2000.

Mimo skrytego trybu życia, stosunkowo łatwo wskazać drzewa zasiedlone przez pachnicę na podstawie szczątków owadów i odchodów larw, wypełniających wnętrze zasiedlonych pni drzew

Mimo skrytego trybu życia, stosunkowo łatwo wskazać drzewa zasiedlone przez pachnicę na podstawie szczątków owadów i odchodów larw, wypełniających wnętrze zasiedlonych pni drzew

Ciekawe jest pochodzenie nazw tego chrząszcza, i to zarówno nazwy naukowej, jak i polskiej. Grecki wyraz eremitos i łaciński eremita oznaczają pustelnika. Zapewne miejsce życia pachnicy – dziupla – kojarzyła się autorowi opisu gatunku z pustelnią. Istotnie asceci i pustelnicy wybierali niekiedy na miejsce swojego schronienia puste w środku pnie szczególnie okazałych drzew. Dziś wiemy, że próchno wypełniające dziuple drzew jest prawdziwą ostoją różnorodności biologicznej i pachnica nie jest w nich bynajmniej osamotniona. Policzono, że martwe drewno w trakcie rozkładu zawiera więcej komórek niż tkanki żywego drzewa.

Nazwę polską (jak również nazwy w niektórych innych językach, np. w czeskim – páchník, słowackim – pižmovec, niemieckim – Juchtkäfer) pachnica zawdzięcza charakterystycznemu, chociaż trudnemu do opisania zapachowi, porównywanemu do woni piżma, śliwek bądź wyprawionej skóry, czyli juchtu. Zapach ten jest feromonem wydzielanym przez samce w celu przywabienia samic. Analiza chemiczna wykazała, że samce wydzielają tę samą substancję – dekalakton – co owoce brzoskwiń i śliw.

Typowe środowisko pachnicy w północnej Polsce. Chociaż często pachnica określana jest mianem „gatunku puszczańskiego”, to jednak znacznie częściej spotyka się ją w krajobrazach ukształtowanych przez człowieka.

Typowe środowisko pachnicy w północnej Polsce. Chociaż często pachnica określana jest mianem „gatunku puszczańskiego”, to jednak znacznie częściej spotyka się ją w krajobrazach ukształtowanych przez człowieka.

Pachnica to owad wyjątkowo osiadły. Larwy (pędraki) całe życie spędzają w dziupli, zaś obdarzona zdolnością lotu postać dorosła rzadko opuszcza dziuple. Chrząszcze w ciągu swego życia przelatują zwykle mniej niż 200 metrów. Z tego powodu istnieje ścisły związek pomiędzy zagęszczeniem odpowiednich drzew a poziomem ich zasiedlenia przez pachnicę. Brak dziuplastych drzew na przestrzeni ćwierci kilometra to dla pachnic bariera nie do pokonania. Dla ochrony tego gatunku konieczne jest więc zachowanie zadrzewień, w szczególności w krajobrazach kulturowych. Najlepiej, jeśli tworzą one sieci – tak jak w przypadku alei i szpalerów drzew przy drogach, w wielu zakątkach Pomorza i Mazur. Należy pamiętać, że dziuple tworzą się przez co najmniej kilkadziesiąt lat. Strategia ochrony pachnicy powinna więc wybiegać na kilkadziesiąt lat do przodu i w zadrzewieniach powinny być reprezentowane drzewa w różnym wieku. Ostatnio w Polsce stare drzewa w zastraszającym tempie znikają z krajobrazu. Stare lipowe i dębowe aleje przy drogach są bezlitośnie usuwane przy okazji modernizacji dróg. Warto jednak jeszcze raz podkreślić, że zgodnie z aktualnym rozporządzeniem dotyczącym ochrony gatunkowej zwierząt, pachnica jest gatunkiem o specjalnym rygorze ochronnym, w przypadku którego wszelkie odstępstwa od zakazów – a więc także wszelkie niszczenie ich siedlisk – wymaga indywidualnego zezwolenia Ministra Środowiska. Bez takiego zezwolenia wycinka drzew zasiedlonych przez pachnicę jest bezprawna. Występowanie tego chrząszcza może być zatem istotnym argumentem ułatwiającym starania o zachowanie przydrożnych alei.

Gatunki parasolowe

Celem ochrony przyrody jest zazwyczaj zabezpieczenie możliwie największej liczby gatunków w ich naturalnych środowiskach. Problem tylko w tym, w jaki sposób wyznaczyć miejsca, które powinny być otoczone szczególną troską. Ideałem byłoby przeprowadzenie kompletnej inwentaryzacji przyrodniczej całego świata i zidentyfikowanie miejsc wyróżniających się pod względem bogactwa gatunkowego. W praktyce nie jest to jednak wykonalne. Powszechnie przyjętą praktyką jest więc wykorzystywanie pewnych organizmów jako wskaźników dobrego stanu ekosystemów, których występowanie może być argumentem na rzecz objęcia danego miejsca ochroną jako cennego przyrodniczo. Organizm, którego ochrona jest społecznie akceptowalna, i który posiada wysoki priorytet ochronny w ramach obowiązującego w danym kraju prawa, rozciąga zarazem „parasol ochronny” nad dużą liczbą gatunków współwystępujących w ramach tego samego środowiska. Pachnica dębowa jest dobrym organizmem parasolowym – udowodniono bowiem, że w drzewach zasiedlonych przez tego chrząszcza żyje o wiele większa liczba gatunków niż w podobnych drzewach przez niego nie zamieszkałych. Oznaki obecności pachnicy można dość łatwo odnaleźć, więc inwentaryzacja stanowisk tego gatunku nie stanowi problemu. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że ten okazały i ładnie pachnący mieszkaniec lipowej czy dębowej dziupli budzi raczej pozytywne odczucia. Nadaje się więc na symbol ochrony przyrody, choć może nie w takim stopniu jak panda czy salamandra plamista.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Oleksa
Instytut Biologii i Ochrony Środowiska
Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy

Więcej informacji o pachnicy dębowej można znaleźć m.in. w Internecie pod adresem: www.eremit.net.


O bogatych i ubogich

Wielu ludzi bardzo chętnie zimą dokarmia ptaki. Gdybyśmy ich zapytali, jakie gatunki przylatują do karmników, a zwłaszcza do powieszonych w nich kawałków słoniny, większość odpowie, że oczywiście sikorki. I mają rację, tylko że w Polsce możemy zaobserwować 7 gatunków sikor, a większość z nas potrafi wymienić tylko dwa – bogatkę i modraszkę.

Bogatka jest najlepiej znanym przedstawicielem rodziny sikor

Bogatka jest najlepiej znanym przedstawicielem rodziny sikor
Fot. Marek Szczepanek

Różnego rodzaju dziuple często służą bogatkom jako miejsca lęgowe

Różnego rodzaju dziuple często służą bogatkom jako miejsca lęgowe
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Sikory to grupa niewielkich ptaków, w Polsce reprezentowanych przez 6 gatunków lęgowych oraz jednego zalatującego do nas tylko wyjątkowo. Gniazdujące w naszym kraju sikory należą do ptaków rozpowszechnionych i na ogół licznych lub bardzo licznych. Pierwotnie, jako typowe dziuplaki, związane były z lasami, obecnie niektóre gatunki licznie występują też w środowiskach zurbanizowanych.

W zimowej scenerii bogatki wyglądają szczególnie malowniczo

W zimowej scenerii bogatki wyglądają szczególnie malowniczo
Fot. Marek Szczepanek

Żółte brzuszki bogatek mocno kontrastują z sinozieloną barwą igieł sosnowych

Żółte brzuszki bogatek mocno kontrastują z sinozieloną barwą igieł sosnowych
Fot. Marek Szczepanek

Sikory należą do ptaków bardzo ruchliwych. W poszukiwaniu pokarmu, który latem składa się z owadów, ptaki te zaglądają w różnorodne zakamarki, często wisząc głową w dół. Bardzo pomocne są im przy tym nogi, które są znacznie silniejsze niż u innych ptaków tej samej wielkości. Zimą w dużej mierze sikory przestawiają się na pokarm roślinny, głównie nasiona roślin oleistych. W okresie tym chętnie odwiedzają też karmniki.

Rzadki gość

Przy sporej dawce szczęścia, w okresie od jesieni do wczesnej wiosny, można w Polsce spotkać rzadkiego gościa z północno-wschodniej Europy lub Azji – sikorę lazurową (Parus cyanus). Do tej pory jej obecność odnotowano około 36 razy, głównie we wschodniej części kraju. Sikora ta z wyglądu zbliżona jest do modraszki, lecz jest od niej nieco większa, a ogólny ton ubarwienia jest biało-niebieski, bez żółtej barwy.

Niebieskie elementy upierzenia modraszki stawiają ją na czele wszystkich sikor pod względem kolorystyki

Niebieskie elementy upierzenia modraszki stawiają ją na czele wszystkich sikor pod względem kolorystyki
Fot. Marek Szczepanek



Najbardziej znanym i najpospolitszym gatunkiem należącym do rodziny sikor (Paridae) jest bogatka (Parus major). Areał lęgowy tego ptaka jest bardzo rozległy. Zamieszkuje on całą Europę (będąc tu jednym z najliczniejszych ptaków), północną Afrykę oraz Azję. Na wschodzie sięga do Japonii. W Polsce bogatka jest bardzo pospolita, między innymi dzięki małym wymaganiom środowiskowym. Optymalnym biotopem dla tego ptaka są stare nadrzeczne grądy i lasy łęgowe. W takich lasach, na każde 10 ha powierzchni, może gniazdować nawet do 10 par bogatek. W mniejszych zagęszczeniach występuje w lasach mieszanych, a najmniej liczna jest w suchych borach sosnowych. Gatunek ten powszechnie występuje też w środowiskach silniej przekształconych przez człowieka – w niewielkich zadrzewieniach śródpolnych, alejach, ogrodach, parkach, a nawet w gęstej zabudowie śródmiejskiej, ze znikomą liczbą drzew. W parkach, w których znajduje się duża liczba skrzynek lęgowych, jego zagęszczenie może nawet osiągać wartość 16 par/10 ha.

Sikory ubogie, nazywane szarytkami nie przepadają za towarzystwem innych sikor

Sikory ubogie, nazywane szarytkami nie przepadają za towarzystwem innych sikor
Fot. Robert Frąckowiak

Jako miejsca lęgowe ptak ten wybiera różnorodne ukrycia. Może to być zarówno naturalna lub wykuta przez dzięcioła dziupla, jak i skrzynka lęgowa, szczelina w murze, otwór wentylacyjny w budynku, czy nawet skrzynka na listy lub pionowy słupek ogrodzenia. W tym ostatnim przypadku, gdy rura od ogrodzenia jest wysoka, bardzo często pisklęta nie są w stanie jej opuścić i giną z głodu. Miejsca takie warto więc tak zabezpieczyć, by uniemożliwić bogatkom założenie gniazda.

Bogatki (jak zresztą i pozostałe gatunki sikor) należą do bardzo plennych ptaków. Mogą one złożyć nawet 17 jaj oraz odbyć 2–3 lęgi w roku. Wynika to między innymi z ich bardzo dużej śmiertelności. Wiele gniazd niszczonych jest już na etapie wysiadywania jaj lub karmienia piskląt. W płytkich dziuplach bądź źle skonstruowanych skrzynkach lęgowych (ze zbyt nisko osadzonym otworem wlotowym) głównymi sprawcami zniszczeń wśród sikorzych lęgów są kuny leśne i... dzięcioły duże, które niejednokrotnie rozkuwają skrzynki i zjadają nieopierzone jeszcze pisklęta. Bardzo dużo młodych ptaków ginie w pierwszych dniach po opuszczeniu gniazda, kiedy nie potrafią jeszcze sprawnie latać i karmione są przez rodziców. Także surowe zimy zbierają wśród nich obfite żniwo. Sikory często też padają ofiarą ptaków drapieżnych, zwłaszcza krogulców – drapieżników wyspecjalizowanych w chwytaniu drobnych ptaków.

Stałym bywalcem naszych karmników jest modraszka, mniejsza, ale bardziej bojowa od swej kuzynki bogatki

Stałym bywalcem naszych karmników jest modraszka, mniejsza, ale bardziej bojowa od swej kuzynki bogatki
Fot. Marek Szczepanek

Ubarwienie jaj wszystkich gatunków naszych sikor jest bardzo charakterystyczne. Są one białe z gęstym rdzawym nakrapianiem, zwłaszcza na tępym biegunie. Wysiadywanie trwa dość krótko, bo około dwóch tygodni, a po kolejnych niecałych trzech tygodniach pisklęta opuszczają gniazdo.

Sikory w poszukiwaniu owadów (głównie gąsienic), którymi karmią pisklęta, nie oddalają się od gniazda na większą odległość – większość pokarmu zdobywają w promieniu 30–50 m. Wynika z tego pewna praktyczna wskazówka dla tych, którzy chcąc zachęcić te ptaki do gniazdowania w wybranym miejscu, wieszają dla nich skrzynki lęgowe. Otóż nie powinno się ich wieszać zbyt gęsto – minimalna odległość między nimi powinna wynosić 30 m, a najlepiej jeszcze więcej. W przeciwnym wypadku część budek pozostanie niezasiedlona, gdyż silniejsza para przegoni ze swojego terytorium słabszą. Inaczej jest w przypadku budek dla szpaków (Sturnus vulgaris), gdyż ptaki te w okresie lęgowym są bardziej towarzyskie, a pokarm zdobywają na terenach otwartych, położonych nawet w odległości 3 km od gniazda. Dla tych ptaków można więc wieszać budki znacznie bliżej siebie, nawet po dwie na jednym drzewie.

Czarnogłówkę spotkamy najczęściej w nadrzecznych lasach, z dala od siedzib ludzkich

Czarnogłówkę spotkamy najczęściej w nadrzecz- nych lasach, z dala od siedzib ludzkich
Fot. Antoni Kasprzak

Bogatki należą do ptaków częściowo wędrownych. Te, które obserwujemy zimą przy karmnikach, często są ptakami, które przyleciały do nas z dość odległych miejsc, głównie krajów nadbałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii. Jednocześnie część naszych sikor wędruje na zachód do Niemiec lub na południe do Czech i Słowacji. Generalnie ptaki z zachodniej Polski oraz z miast są w znacznie większym stopniu osiadłe niż ich pobratymcy z rozległych lasów, zwłaszcza położonych na wschodzie kraju.

Nieco rzadsza od bogatki (choć lokalnie może być liczniejsza) jest modraszka (P. caeruleus). Oba gatunki zamieszkują podobne środowiska, lecz modraszka mniej chętnie wnika do centrów dużych miast. Jej areał lęgowy jest też znacznie mniejszy – ptaki te nie gniazdują na wschód od Uralu oraz w północnej Skandynawii. Nazwa tego ptaka pochodzi od błękitnoniebieskich piór w skrzydłach oraz na głowie, zwłaszcza u samców. Mimo że modraszka jest wyraźnie mniejsza od bogatki, to czasami możemy obserwować, jak przepędza swoją większą kuzynkę z karmnika czy nawet budki lęgowej.

Czubatkę łatwo rozpoznać po charakterystycznym czarno-białym czubku na głowie

Czubatkę łatwo rozpoznać po charakterys- tycznym czarno-białym czubku na głowie
Fot. Marek Szczepanek

Dwa opisane wyżej gatunki sikor to stali bywalcy karmników, nawet tych zlokalizowanych w centrach miast. Pozostali przedstawiciele tej rodziny są znacznie mniej związani z człowiekiem i rzadziej dają się namówić na przylot do przygotowanej przez nas słoniny czy nawet nasion słonecznika. No chyba że mieszkamy w lesie lub blisko niego.

Sikory ubogie (P. palustris), nazywane też szarytkami, związane są przede wszystkim z lasami łęgowymi i podmokłymi zaroślami nadrzecznymi. Są one znacznie rzadsze od bogatki czy modraszki i zazwyczaj w optymalnych biotopach osiągają zagęszczenie 1–3 par/10 ha powierzchni, choć zazwyczaj jest ono znacznie niższe. Nie są też tak towarzyskie jak ich kuzynki. Zimą nie tworzą zazwyczaj większych stad i rzadko koczują razem z innymi gatunkami sikor.

Szarytki gniazdo zakładają w różnego rodzaju zakamarkach. Zazwyczaj jest to dziupla lub skrzynka lęgowa. Czasami jednak to tylko wypróchniały pieniek po ściętym drzewie, a gniazdo może znajdować się pod powierzchnią ziemi. Gatunek ten składa mniej jaj – zwykle 6–9. Zazwyczaj w ciągu sezonu lęgowego wyprowadza też tylko jeden lęg. Jest z reguły osiadły i bardzo rzadko zdarza się, by podejmował dalekodystansowe wędrówki.

Sosnówka jest naszą najmniejszą sikorą. Wbrew nazwie preferuje bory jodłowe i świerkowe, sosnowych raczej unika.

Sosnówka jest naszą najmniejszą sikorą. Wbrew nazwie preferuje bory jodłowe i świerkowe, sosnowych raczej unika.
Fot. Marek Szczepanek

Czubatka to sikora najbardziej związana z lasami iglastymi

Czubatka to sikora najbardziej związana z lasami iglastymi
Fot. Marek Szczepanek

Uderzające podobieństwo

Bliźniaczym gatunkiem sikory ubogiej jest czarnogłówka. Obserwując te ptaki w terenie bardzo łatwo jest je pomylić, zwłaszcza że są bardzo ruchliwe i trudno im się dokładnie przyjrzeć. Czarnogłówki różnią się tylko jaśniejszymi policzkami, bardziej matową ciemną czapeczką, dłuższym czarnym krawatem i jasnymi krawędziami lotek, tworzącymi tzw. wstawkę na złożonym skrzydle. Przez długi czas nie odróżniano ich w ogóle i dopiero niemiecki ornitolog Christian Brehm, w XIX wieku, opisał czarnogłówkę jako osobny gatunek, co początkowo i tak spotkało się z niedowierzaniem.

Czubatka (Parus cristatus)

Czubatka (Parus cristatus)
Fot. Marek Szczepanek

Czarnogłówka (P. montanus) stroni od człowieka i zazwyczaj gniazduje w lasach, zwłaszcza w nadrzecznych łęgach wierzbowych. Jest rzadsza od sikory ubogiej i jej zagęszczenie rzadko przekracza 1 parę/10 ha powierzchni. Sikora ta gniazduje głównie w dziuplach, a w razie konieczności potrafi sama wykuć ją w próchniejącym drewnie. Składa 7–8 jaj i także zazwyczaj wyprowadza tylko jeden lęg w roku. Podobnie do szarytki czarnogłówka jest gatunkiem z reguły osiadłym, choć w niektóre lata zdarzają się obfitsze naloty ptaków pochodzących z północnej i wschodniej Europy, zwłaszcza w strefie wybrzeża i na Mazurach.

Sosnówka (Parus ater)

Sosnówka (Parus ater)
Fot. Marek Szczepanek

Lasy iglaste, a przede wszystkim suche bory sosnowe, są ulubionym środowiskiem życia dwóch innych gatunków sikor – sosnówki (P. ater) i czubatki (P. cristatus). Z naszych lęgowych sikor te dwa gatunki obserwowane są chyba najrzadziej, mimo że nie należą do ptaków rzadkich. Wynika to z ich dość skrytego trybu życia i omijania osiedli ludzkich. W suchych drągowinach sosnowych często są to jedyne gniazdujące gatunki ptaków. Jednak i tu mają problemy ze znalezieniem miejsca do założenia gniazda. Jak wszystkie sikory, także i te dwa gatunki najchętniej gniazdują w dziuplach, których jednak brak niemal zupełnie w młodych drzewostanach. Dlatego często muszą zadowalać się mniej typowymi miejscami. Ich gniazda bywają ukryte w stosach gałęzi czy nawet starych gniazdach sójek lub wiewiórek.

Aby ułatwić sikorom możliwość zasiedlenia nowych, ubogich w drzewa dziuplaste terenów, można wieszać odpowiednio skonstruowane skrzynki lęgowe. Obecność tych ruchliwych i barwnych ptaków w pobliżu siedzib ludzkich, prócz względów czysto estetycznych, ma też znaczenie praktyczne, gdyż zjadają one ogromne ilości owadów.

Przemysław Wylegała


Tajemnice żelaznej żaby

Użycie słowa „sukces” w stosunku do pozornie powolnych i nieporadnych zwierząt, jakimi są żółwie, może wydać się niedorzeczne. Ewolucja jednak rządzi się swoimi prawami i w ich świetle z pewnością ta grupa zwierząt w pełni zasłużyła sobie na miano mistrzów przetrwania. Istnieją, praktycznie w niezmienionej formie, od ponad 200 mln. lat, przeżyły potęgę dynastii dinozaurów, udało im się zasiedlić niemal wszystkie zakątki kuli ziemskiej. W porównaniu z innymi mistrzami, być może nie jest to sukces spektakularny, jednak mimo iż żółwie strategie życiowe są dość prymitywne, ich skuteczność jest niezaprzeczalna. Z charakterystyczną dla swojego usposobienia cierpliwością przyglądają się, jak wciąż wokół zmienia się świat.

Klimat umiarkowany, w którym przyszło nam żyć, raczej nie sprzyja występowaniu gadów, jednak nieliczne z nich zdołały się przystosować do jego mankamentów. Z gadziego punktu widzenia podstawową barierą są niższe średnie roczne temperatury powietrza i cykliczne pojawianie się chłodnej pory roku z temperaturami ujemnymi. Zmiennocieplne gady są bardzo silnie uzależnione od warunków zewnętrznych – one bowiem decydują o rodzaju ich aktywności dobowej i rocznej, przebiegu okresu rozrodczego i jego sukcesie, często nawet determinują płeć ich potomstwa. Niegdyś w Europie występowało wiele gatunków żółwi, jednak kolejne zlodowacenia kontynentu spowodowały wyginięcie większości z nich, a te, które zdołały przetrwać, zmieniły swój zasięg. Jednym z tych, którym się udało, jest bohater niniejszego artykułu – żółw błotny (Emys orbicularis). Jest on szczególnym składnikiem polskiej fauny, wyjątkowym niemal pod każdym względem. W naszej świadomości żółwie to egzotyka – kojarzą się nam z odległymi, gorącymi i suchymi krajami. Tymczasem nasz żółw potrafi z powodzeniem być aktywny w temperaturze zaledwie kilku stopni powyżej zera. Najtrudniejszy okres w roku – zimę – przesypia zagrzebany w mule na dnie zbiornika. Jest typowym zwierzęciem ziemnowodnym, przy czym trzeba wyraźnie podkreślić, że jego głównym żywiołem jest woda. Grzbietobrzusznie spłaszczone ciało i silne kończyny z błoną pływną rozpiętą pomiędzy palcami czynią z niego bardzo sprawnego pływaka – w ten sposób natura rewanżuje mu jego nieporadność na lądzie. Żółwie błotne skrzętnie z tego daru korzystają i z wody wychodzą wyłącznie w stanach wyższej konieczności – zmuszone do krótkich wędrówek w poszukiwaniu nowych miejsc bytowania lub w celu złożenia jaj. Ponad powierzchnią wody żółwie oddają się także kąpielom słonecznym, jednak zawsze robią to w bezpośrednim jej sąsiedztwie. Do tego celu wybierają najczęściej kłody, korzenie czy kamienie wynurzone z wody, tak aby w sytuacji zagrożenia natychmiast zanurkować w toń – pod wodą potrafi ą przebywać nawet do godziny. Ten zwyczaj z pewnością irytuje nie tylko potencjalnego drapieżnika, ale i ciekawskiego przyrodnika, który chciałby podejrzeć żółwia w naturze – większość takich eskapad kończy się najczęściej jedynie na usłyszeniu charakterystycznego plusku oraz obserwacji rozchodzących się kręgów na tafli wody (moja rada: bardzo ostrożne zachowanie się oraz użycie lornetki!).

Barwy ochronne

Ubarwienie pancerza żółwia błotnego jest dość zmienne, jednak u typowo ubarwionych osobników na ciemnym (oliwkowobrązowym) tle znajduje się żółtawy rysunek w formie plamek i prążków. Plastron (spodnia część pancerza) jest zwykle jaśniejszy i występują na nim duże nieregularne plamy w kolorze naturalnego, bezbarwnego rogu. Pozostałe części ciała są również ciemne z żółtawymi plamkami różnego kształtu i nie różnią się prawie od ubarwienia pancerza. Niezwykle trudno jest dostrzec nieporuszającego się żółwia na powierzchni wody lub na brzegu, wśród roślin. Zdarza się, że jego pancerz porasta dodatkowo glonami, co stanowi jeszcze doskonalszy kamuflaż.

Taki widok to już wielka rzadkość w Polsce
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Ubarwienie żółwia błotnego idealnie zlewa się z czarną tonią stawu pokrytego rzęsą
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Dorosły żółw praktycznie nie ma naturalnych wrogów. Poza wspomnianą czujnością i sprawnością w wodzie, zwierzę to wyposażone jest w narzędzie ochronne, bez którego żółw nie mógłby być żółwiem – pancerz. Twór ten jest specyficzną konstrukcją zbudowaną z tarczek kostnych oraz płytek rogowych pochodzenia skórnego. Część grzbietowa (karapaks), ruchomo połączona z częścią brzuszną, zwaną plastronem, tworzy rodzaj twardego i bezpiecznego opakowania ciała żółwia błotnego. Używając języka technicznego, pancerz stanowi o tzw. bezpieczeństwie biernym, natomiast do systemu aktywnego można zaliczyć odruch natychmiastowego wciągania głowy i odnóży w głąb skorupy. W przypadku zagrożenia nawet ogon może czuć się bezpieczny – nie jest on wciągany lecz zginany, w taki sposób, aby nie wystawał poza obręb pancerza. Wysoki poziom bezpieczeństwa w tym przypadku wiąże się ze znaczną masą i usztywnieniem ciała, co na lądzie odbija się negatywnie na sprawności ruchowej.

Jak odróżnić samca od samicy?


Fot. Andrzej Kepel

Dymorfizm płciowy (cechy zewnętrzne odróżniające samca od samicy) jest dość wyraźny u żółwi błotnych. Samce mają wklęsły pancerz na brzusznej stronie ciała, samice płaski (widać u nich za to wyraźne uwypuklenie na grzbietowej stronie). Cecha ta widoczna jest tylko u osobników dojrzałych płciowo. Samiec ma też dłuższy i masywniejszy ogon oraz dłuższe pazury na przednich kończynach, a także ciemnopomarańczowe tęczówki oczu (oczy samic mają barwę jasną, żółtawą).










Wędrówki są niebezpieczne dla niezgrabnych na lądzie żółwi
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Słodkie lenistwo? Kąpiele słoneczne są niezwykle ważne dla zmiennocieplnych żółwi.
Fot. Renata i Marek Kosińscy

Pancerz stanowi problem nie tylko dla potencjalnego drapieżnika, ale też dla samca ubiegającego się o specjalne względy samicy. Może się wydawać, że doprowadzenie do zbliżenia jest wyczynem porównywalnym niemalże ze złapaniem mydła w wannie. Gody odbywają się pod wodą i jak na „żółwie tempo”, mają przebieg bardzo dynamiczny. Samce dość często toczą boje pomiędzy sobą, a nieskore do amorów samice zazwyczaj uciekają przed swoimi adoratorami. Aby unieruchomić partnerkę samiec musi uciec się do dość brutalnego fortelu, podszczypując i kąsając jej głowę. Zmęczona samica wreszcie daje za wygraną i bez sił opada na dno. Wówczas samiec wspina się na nią przednimi kończynami, a specjalne wklęśnięcie plastronu pancerza pozwala mu na czułe przylgnięcie do karapaksu samicy – w takim uścisku (ampleksus) dochodzi do zbliżenia. Okres składania jaj w Polsce przypada na czerwiec, rzadziej koniec maja, i poprzedzony jest wędrówką samic na lęgowiska. Jaja składane są wyłącznie na lądzie. Właściwy wybór miejsca to jeden z kluczowych warunków dla przetrwania potomstwa. Samica kierując się tylko sobie znanymi sposobami i doświadczeniem musi perfekcyjnie ocenić warunki cieplne i wilgotnościowe podłoża, aby wykopać komorę lęgową w optymalnym punkcie. Czyni to z zachowaniem całej procedury – w momencie dotarcia do lęgowiska zaczyna po nim krążyć, często się zatrzymuje charakterystycznie unosząc głowę, co jakiś czas dotyka pyskiem podłoża, nieraz także wykopuje płytkie dołki. Zdolność widzenia w podczerwieni prawdopodobnie również pomaga samicy w wyszukiwaniu ciepłych plam na powierzchni ziemi lub słupów ciepłego powietrza ponad nią. Miejsce, które wybiera najchętniej, to dobrze nasłoneczniony fragment murawy napiaskowej (ciepłolubnego zbiorowiska trawiastego), gdzieś w pobliżu środowiska życia żółwicy – zbiornika, cieku. W wykopanej za pomocą tylnych kończyn niewielkiej jamce, przypominającej w przekroju kształt gruszki, składa zwykle kilkanaście jaj w cienkiej, wapiennej skorupce. Po zatkaniu otworu wlotowego jamki powstaje bezpieczna komora. Powierzchnię ziemi samica stara się jak najdokładniej zamaskować. Na tym jej rola się kończy – od tej chwili los przyszłych żółwików zależy głównie od pogody, a także sprytu potencjalnych drapieżników. Od temperatury zależy okres inkubacji jaj (w Polsce wynosi on przeciętnie ok. 100–110 dni), a także płeć potomstwa. Przy zbyt niskich temperaturach okres ten znacząco się przedłuża i embriony mogą zginąć pod wpływem jesiennych przymrozków. Mimo troskliwych zabiegów samic, obserwuje się liczne przypadki plądrowania gniazd, zwłaszcza przez kruki, lisy, jenoty, rzadziej kuny i borsuki. Na niektórych lęgowiskach odnotowuje się niemal 100% straty w jajach. W pierwszym okresie życia śmiertelność młodych również jest bardzo wysoka, jednak w ostatecznym rozrachunku samica nadrabia niepowodzenia, regularnie podchodząc do lęgów przez bardzo długi okres – może on trwać kilkadziesiąt lat! Trudno w to uwierzyć, ale najstarsze żółwie błotne, które można jeszcze spotkać w naturze, mogłyby pamiętać okres Królestwa Kongresowego, czasy przed wynalezieniem kinematografu przez braci Lumière czy budową wieży Eiffla! Uważa się, że zwierzęta te dożywają wieku nawet ok. 120 lat – długowieczność to kolejna, po pancerzu, charakterystyczna cecha żółwi. Niestety nie opowiedzą nam żadnej ciekawej historii, gdyż są nieme i głuche. Być może to właśnie ich recepta na długowieczność? Na Sycylii to się sprawdza… Posiadają za to bardzo dobry węch i wzrok.

Samice składają jaja do wykopanych wcześniej nor
Fot. Maciej Rębiś

Lepiej w wodzie czy na lądzie?

Prawdziwym żywiołem żółwia błotnego jest woda, w której bardzo sprawnie pływa i poluje. Na siedlisko wybiera przede wszystkim silnie zarośnięte oraz mocno nagrzewające się zbiorniki z wodą stojącą. Na lądzie (prócz okresu, w którym samice składają jaja) możemy je czasami spotkać podczas poszukiwania nowych siedlisk (odbywa się to zwykle nocą), jeśli poprzednie przestają im z jakichś względów odpowiadać (np. wyschną). Poruszają się wtedy powoli i niezgrabnie, bo przeszkadza im w tym sztywny i ciężki pancerz. Takie wędrujące żółwie spotyka się czasami na terenach oddalonych od wody nawet o kilka kilometrów. Niektóre osobniki odbywają też wędrówki sezonowe – zamieniają małe i płytkie zbiorniki na większe i głębokie, w których będą mogły przetrwać zimę.

Żółw błotny to drapieżnik pełną gębą…, a właściwie pełnym „dziobem”. Jego pożywienie stanowią przede wszystkim bezkręgowce wodne, larwy owadów, kijanki, rzadziej małe rybki. Poluje nieruchomo, oczekując aż ofiara zbliży się dostatecznie i wtedy błyskawicznym wyrzutem głowy spod pancerza chwyta ją uzbrojonym w charakterystyczny dziób pyskiem. Ów dziób zbudowany jest z twardych, rogowych listew, które zachodząc na siebie działają na zasadzie nożyc. Żółwie chętnie też korzystają z padliny – martwe ryby rozrywają za pomocą długich i ostrych pazurów.

Niegdyś żółw błotny był gatunkiem dość licznym i szeroko rozpowszechnionym w Europie. W średniowieczu w wielu krajach jego mięso było bardzo cenione zarówno z powodu walorów smakowych, jak i obrzędowych – potrawy z żółwia traktowane były jako bezmięsne. Żółwie sprzedawano masowo na targach, a nawet hodowano je w przyklasztornych stawach. W Polsce gatunek ten nigdy nie był wykorzystywany ani szczególnie ceniony za swoje walory użytkowe, i w przeciwieństwie do pozostałych gadów, do dziś jest dość lubiany. Może nawet nie był powszechnie uznawany za gada, o czym świadczyć może używana w niektórych regionach kraju stara, ludowa nazwa tego gatunku – „żelazna żaba”. Mimo to, gatunek ten w bardzo szybkim tempie znalazł się na krawędzi wymarcia. W Polskiej czerwonej księdze zwierząt jego wizerunek znajduje się pośród zwierząt kategorii EN – bardzo wysokiego ryzyka, silnie zagrożonych, a jego liczebność szacuje się zaledwie na 700–800 osobników. Nasuwa się więc pytanie: jak ma się opisywany w pierwszej części artykułu sukces ewolucyjny do tej sytuacji? Prawdopodobnie do krytycznego stanu przyczyniło się wiele czynników jednocześnie. Do najważniejszych można zaliczyć szybkie ubywanie naturalnych siedlisk – odpowiednich zbiorników i cieków wraz ze specyficzną mozaiką biotopów, umożliwiających właściwe warunki inkubacji jaj i rozwoju młodych. Dzieje się tak głównie na skutek działalności człowieka – nierozważnych melioracji, zanieczyszczenia wód, zaburzenia warunków hydrologicznych, uproszczenia i zubożenia siedlisk. Czynnikami, na które mamy niewielki wpływ są anomalia pogodowe, zwłaszcza chłodne i wilgotne lata oraz zwiększona presja drapieżników w obrębie lęgowisk. Trzeba podkreślić, że utrzymanie się lub rozwój populacji gatunków występujących na skraju swego zasięgu z zasady jest utrudnione. Egzystując w skrajnych dla siebie warunkach, są znacznie bardziej wrażliwe na niekorzystne czynniki, a ich nasilenie, lub nałożenie się, natychmiast odbija się na pogorszeniu kondycji gatunku. Ze względu na długowieczność żółwia trudno oceniać prawdziwe tempo procesu jego wymierania – pojedyncze, samotne osobniki mogą żyć przecież jeszcze nawet kilkadziesiąt lat. Takie szczątkowe populacje z powodu braku kontaktu z innymi osobnikami i możliwości rozmnażania już w tej chwili możemy uznać za biologicznie martwe. Pomimo naszych zabiegów, wieloletniej ochrony gatunkowej, wielu konwencji międzynarodowych, wprowadzenia ochrony strefowej itp. losy żółwia błotnego wciąż się ważą. Niewielkim pocieszeniem jest fakt, że jedną z najważniejszych ostoi tego gatunku w środkowej Europie jest Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie. Nadzieją są realizowane w Polsce programy wspomagania rozrodu – głównie poprzez ochronę gniazd i inkubację jaj w sztucznych warunkach. W połączeniu z aktywną ochroną siedlisk i stałym monitoringiem może to zaowocować poprawą stanu populacji w miejscach występowania żółwia, a w przyszłości można będzie myśleć o reintrodukcji, czyli sztucznym wprowadzeniu na stanowiska, na których już wyginął.

Końcówka artykułu nie nastraja optymistycznie, żeby więc zmienić ten ponury ton przypomnę, chyba wszystkim znaną, bajkę o wyścigu żółwia z zającem. Żółw ostatecznie wygrywa wyścig, bo „żółw krok po kroku sunie wciąż do przodu, nie przystając ni razu, z żadnego powodu”. Proponuję zapamiętać tę pointę…, a resztę, drogi Czytelniku, możesz włożyć między bajki…

Michał Stopczyński


Kolejne popielice wypuszczone

Jesienią, gdy popielice są już dobrze odżywione, mogą udać się na zasłużony kilkumiesięczny odpoczynek

Jesienią, gdy popielice są już dobrze odżywione, mogą udać się na zasłużony kilkumiesięczny odpoczynek
Fot. Mirosław Jurczyszyn

W ramach projektu reintrodukcji popielicy w Puszczy Bukowej pod Szczecinem, prowadzonego przez PTOP „Salamandra” we współpracy z Zakładem Zoologii Systematycznej UAM w Poznaniu, w 2005 roku wypuściliśmy kolejną grupę tych zagrożonych wyginięciem nadrzewnych gryzoni. W przyszłym sezonie planujemy wsiedlenie ostatniej partii – ok. 60 osobników. Znaleźliśmy też ślady obecności wcześniej wypuszczonych popielic, co świadczy o tym, że radzą sobie nienajgorzej. Niestety w tym roku prawdopodobnie nie miały młodych, co może być związane ze słabą bazą pokarmową, spowodowaną skąpym owocowaniem buka (jest to zjawisko naturalne – buki intensywnie owocują co 2–3 lata).


Radosław Dzięciołowski
Mirosław Jurczyszyn








































Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer