Podczas prelekcji Gosi z pewnością nikt się nie nudził
Fot. Andrzej Kepel
Korzystając z krótkiej obecności w Polsce Małgorzaty Allison-Kosior - mieszkającej obecnie na stałe w Nowym Meksyku (USA) - Wielkopolski Klub Taternictwa Jaskiniowego, Instytut Geologii UAM oraz Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” zorganizowały jej odczyt. Impreza odbyła się 22 listopada w Collegium Maius w Poznaniu. Mimo niezbyt intensywnej akcji promocyjnej, o godzinie 19 Sala Śniadeckich (jedna z największych poznańskich sal wykładowych) była wypełniona po brzegi. Przybyło ok. 300 miłośników przyrody i podróży. Podczas prelekcji zatytułowanej „Zaczarowane Carlsbad Caverns” autorka przedstawiła przyrodę i walory geograficzne noszącego tę nazwę parku narodowego. Całość ilustrowana była wspaniałymi przezroczami, rdzenną muzyką Ameryki Północnej w wykonaniu R. Carlosa Nakai oraz osobistymi refleksjami i wspomnieniami Gosi z pracy i włóczęgi po tamtejszych jaskiniach, półpustyni i górach.
Gosia Allison-Kosior od dawna jest członkiem „Salamandry”, rozmiłowanym przede wszystkim w jaskiniach i nietoperzach. Mamy nadzieję, że przy kolejnej jej wizycie w Polsce znów zechce podzielić się swoimi wspomnieniami z niezwykłych miejsc, które odwiedziła. Wierzymy, że wkrótce będziemy też mogli zamieścić w naszym Biuletynie jej kolejny artykuł.
Osoby zainteresowane Parkiem Narodowym Carlsbad Caverns, które nie mogły wziąć udziału w prelekcji, odsyłamy do artykułu Ochotniczka w podziemnym raju, autorstwa Gosi, który ukazał się w Biuletynie 1/1999.
Andrzej Kepel
Prelekcję sponsorowali: Sklep Górski „Alpin”, Mediascan - Andrzej Urbaniak oraz Mount & Wave.
Przedstawiciele firmy Hewlett-Packard oraz reprezentanci zwycięskich organizacji
Fot. Agencja „Reporter”
27 października br., podczas uroczystej gali w restauracji Belvedere w warszawskich Łazienkach Królewskich, ogłoszono wyniki pierwszej edycji „Konkursu Ekologicznego HP” na najlepsze polskie kampanie z dziedziny ochrony środowiska naturalnego. Konkurs zrealizowano w ramach Programu Odbioru i Recyklingu Tonerów Hewlett-Packard. Jury najwyżej oceniło jedno z przedsięwzięć zgłoszonych przez PTOP „Salamandra”, polegające na utworzeniu Obserwatorium Nietoperzy „Batmanówka” w Kopankach (gm. Opalenica).
Drugie miejsce w konkursie zajęło Stowarzyszenie „Przyjaciele Helu”, za projekt edukacyjny „Sojusz z Naturą”. Przyznano także 4 wyróżnienia: Północnopodlaskiemu Towarzystwu Ochrony Ptaków („Ochrona kolonii lęgowej bociana białego w Pentowie koło Tykocina”), Redakcji „Ekoświat” („Najpiękniejsze polskie drzewa”), Polskiej Zielonej Sieci („System obiegu informacji ekologicznych”) oraz panu Janowi Stachyrakowi („Ostoja przyrody - ostoja bioróżnorodności”).
Andrzej Kepel
Zobacz również: „Batmanówka” w Kopankach - Biuletyn 1/1999).
O problemach ochrony polskich rzek - Wisły, Odry, Warty czy Biebrzy, słyszała zapewne większość naszego społeczeństwa. Jest jednak rzeka, siódma pod względem długości w Polsce (361 km), o której jak gdyby wszyscy zapomnieli. Nie pisze się o niej w gazetach, nie pokazują jej w telewizji, nie jest zbyt popularnym obiektem badań naukowych. Nie licząc małego grona kajakarzy, jest prawie zapomniana przez turystów. A szkoda, bo zarówno sama rzeka, jak i jej piękna, rozległa dolina, warte są bliższego poznania i - co ważne - ochrony.
Noteć w pełni lata
Fot. Paweł Śliwa
Mowa o Noteci, największym dopływie Warty. Płynąc w szerokiej dolinie ze wchodu na zachód, tworzyła niegdyś nieprzerwane pasmo mokradeł i trzęsawisk, skutecznie oddzielających Pomorze od Wielkopolski. Dolina tej rzeki porośnięta była wówczas trudno dostępnymi, podmokłymi olsami i brzezinami, a bliżej koryta rzeki okresowo zalewanymi łęgami wierzbowo-topolowymi. Przeprawy przez dolinę Noteci znajdowały się tylko w miejscach, gdzie dolina gwałtownie się zwężała - w Ujściu, Czarnkowie, Wieleniu i Santoku.
Wraz z rozwojem rolnictwa, lasy zostały w większości wykarczowane. Do dzisiejszych czasów niewielkie ich fragmenty zachowały się tylko w kilku miejscach przy rzece lub w pobliżu kompleksów dołów potorfowych, np. koło Diembówka, Białej, Czarnkowa czy Lipek Wielkich.
Kaczor płaskonosa - coraz rzadszy widok na nadnoteckich rozlewiskach
Fot. Piotr Skórnicki
Są to jednak niestety najczęściej zadrzewienia wtórne, powstałe na skutek sukcesji roślinnej na niezagospodarowanych łąkach. Naturalne lasy łęgowe już tu praktycznie nie występują. Obecnie dominującym krajobrazem doliny Noteci są otwarte podmokłe łąki kośne i pastwiska. Podobnie jak np. w dolinie Biebrzy, można tu wyróżnić strefy biegnące wzdłuż doliny. Blisko koryta rzeki znajdują się mineralne bądź mineralno-torfowe łąki, zalewane (niestety coraz rzadziej) w czasie wiosennych powodzi. Łąki te, o ile nie zostały zniwelowane (sztucznie wyrównane), mają dość urozmaiconą rzeźbę terenu, z licznymi zagłębieniami i wzniesieniami. Poprzecinane są gęstą siecią rowów i kanałów melioracyjnych oraz naturalnych cieków wodnych i starorzeczy. Druga strefa różni się od pierwszej głównie tym, że jest bardziej płaska i rzadko zalewana wodami rzecznymi, a co najwyżej lekko podtapiana. Przed zmeliorowaniem występowały tu rozległe powierzchnie otwartych turzycowisk. Blisko krawędzi doliny znajduje się strefa działania wód wysiękowych. To właśnie tutaj znajdują się liczne doły potorfowe. W całej dolinie przeważają gleby torfowe, które w miejscach, gdzie wykonano melioracje, przekształciły się w małowartościowe mursze.
Pomimo prowadzonych tu od dawna prac regulacyjnych i melioracyjnych, dolina tej nizinnej rzeki jest jedną z najlepiej zachowanych bagiennych dolin rzecznych w całej zachodniej Polsce. Wyróżnia się bardzo wysokimi walorami przyrodniczymi, stanowiąc jednocześnie największy i najważniejszy korytarz ekologiczny między Odrą i Wisłą. Stwierdzono tu występowanie wielu rzadkich i ginących gatunków roślin i zwierząt. Przede wszystkim jest jednak miejscem o dużym znaczeniu dla ptaków. Już w latach 80. znalazła się na opublikowanej przez Międzynarodową Radę Ochrony Ptaków liście ostoi ptaków wodno-błotnych o randze europejskiej. Do tej pory stwierdzono tu występowanie 240 gatunków ptaków, w tym 155 lęgowych (jest to blisko 70% ptaków gniazdujących w Polsce). Dolina Noteci stanowi ostoję dla licznych populacji lęgowych wielu gatunków zagrożonych w Polsce, a nawet w Europie.
Dość licznie (choć ich liczebność niestety spada) gniazdują tu łąkowe kaczki - cyranka (Anas querquedula) i płaskonos (Anas clypeata), a sporadycznie także jedna z najrzadszych w Polsce kaczek - rożeniec (Anas acuta).
W ostatnich latach liczebność rycyka w całym kraju uległa wyraźnemu zmniejszeniu
Fot. Krzysztof Sfaciński
Na szczególną uwagę zasługują ptaki siewkowate, związane z otwartymi łąkami zalewowymi. Jest to jedna z najbardziej zagrożonych grup ptaków - głównie z powodu osuszania terenów podmokłych i zamiany łąk w grunty orne. Do szczególnie cennych należy kulik wielki (Numenius arquata). Dolina Noteci jest najważniejszą jego ostoją w całej Polsce (gromadzi ponad 40% populacji lęgowej) oraz jedną z ważniejszych w Europie Środkowej. W latach osiemdziesiątych gniazdowało tu około 140 par tego pięknych ptaków. Dość licznie gniazdują tu także inne gatunki, coraz rzadsze w Polsce, takie jak: rycyk (Limosa limosa), bekas kszyk (Gallinago gallinago), czajka (Vanellus vanellus) i krwawodziób (Tringa totanus). Prawdopodobnie gniazduje tu też dubelt (Gallinago media), który właściwie wyginął już w zachodniej Polsce.
Innym siedliskiem, w którym możemy spotkać gniazda wielu rzadkich ptaków, są w dolinie Noteci zarastające doły, które powstały głównie na początku wieku oraz w latach powojennych, na skutek eksploatacji złóż torfu. Obecnie miejsca te w dużej części porastają zarośla wierzbowo-olchowe oraz bagienne brzeziny, w których gniazdują gatunki pierwotnie związane z naturalnymi lasami łęgowymi. W pobliżu zarastających torfianek licznie występują takie gatunki ptaków jak: strumieniówka (Locustella fluviatilis), świerszczak (Locustella naevia), podróżniczek (Luscinia svecica), słowik szary (Luscinia luscinia), remiz (Remiz pendulinus) i dziwonia (Carpodacus erythrinus). W przypadku tych dwóch ostatnich, dolina Noteci jest najważniejszym lęgowiskiem w Wielkopolsce, a w przypadku podróżniczka także w Polsce (obok bagien biebrzańskich i doliny Narwi). Torfianki to także miejsce gniazdowania coraz liczniejszych tutaj żurawi (Grus grus) i łabędzi niemych (Cygnus olor).
Cyranki również coraz rzadziej gniazdują w dolinie. Na zdjęciu samiec.
Fot. Piotr Skórnicki
Znaczna szerokość, dochodząca do kilkudziesięciu kilometrów, oraz równoleżnikowe położenie sprawiają, że dolina ta jest bardzo ważną trasą migracji ptaków. Jesienią każdego roku miliony ptaków przelatują tędy z lęgowisk położonych we wschodniej Europie, Skandynawii i Syberii, na zimowiska leżące w zachodniej Europie i północnej Afryce. Z nastaniem wiosny niebieska wstęga Noteci, wijąca się wśród zielonych łąk, prowadzi je z powrotem na lęgowiska. Ptaki z wielu gatunków chętnie wybierają te tereny na dłuższy postój, aby odpocząć i najeść się przed dalszą podróżą.
Szczególnie licznie ptaki gromadzą się tutaj w marcu i kwietniu, w czasie wylewów rzeki. Wówczas na zatopionych łąkach zatrzymują się duże stada łabędzi niemych (Cygnus olor), gęsi zbożowych (Anser fabalis) i białoczelnych (Anser albifrons), cyraneczek (Anas crecca), świstunów (Anas penelope) i krzyżówek (Anas platyrhynchos). W końcu kwietnia i w maju pojawiają się stada przelotnych siewkowców - łęczaków (Tringa glareola), brodźców śniadych (Tringa erythropus), batalionów (Philomachus pugnax) i kszyków (Gallinago gallinago).
Od lat niekoszone łąki zarastają trzciną, turzycami i wierzbami
Fot. Paweł Śliwa
Dolina Noteci to także bardzo ważne miejsce bytowania innych grup zwierząt, np. ryb, płazów i ssaków, oraz miejsce występowania coraz rzadszych zbiorowisk roślinnych, charakterystycznych dla dużych dolin rzecznych. Występuje tu bardzo liczna populacja bobrów (Castor fiber). Pojawiły się na początku lat osiemdziesiątych, po kilkusetletniej nieobecności, dzięki reintrodukcji prowadzonej przez prof. R. Graczyka z Akademii Rolniczej w Poznaniu. Z przyrodniczego punktu widzenia, pełnią one w dolinie bardzo ważną funkcję, polegającą na niedopuszczaniu do nadmiernego przesuszenia doliny. Te sprytne zwierzęta nauczyły się zapychać przepusty pod drogami, lub po prostu budują na rowach melioracyjnych i mniejszych dopływach tamy piętrzące wodę.
Sama Noteć, a także duże kompleksy stawów rybnych, pobudowane w wielu miejscach doliny, są ważną ostoją dla drapieżnika z rodziny łasicowatych - wydry (Lutra lutra). To rzadkie do niedawna zwierzę, ostatnio stało się na tyle liczne, że proponuje się jego skreślenie z Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt.
Największym ssakiem zamieszkującym nadnoteckie łąki jest z pewnością łoś (Alces alces), który ma swoje ostoje w rozległych łozowiskach i olsach w okolicach Chodzieży, Białośliwia i Szamocina.
Nieprzeciętny jest też tutejszy krajobraz. Niemalże płaskie dno doliny, poprzerywane ciekami i zbiornikami wodnymi, różnej wielkości wydmami oraz kępami drzew, najdogodniej można podziwiać ze szczytów pobliskich wzgórz morenowych. Ich strome zbocza, porośnięte po części lasami, a po części roślinnością kserotermiczną, ciągną się po obu stronach pradoliny Noteci.
Jedna ze śluz na Noteci
Fot. Paweł Śliwa
Niestety, sielankowy krajobraz rozległych nadnoteckich łąk, wraz z całym bogactwem przyrodniczym, powoli zanika. W ostatnich latach nagromadziło się wiele zagrożeń dla tego obszaru. Wysoka wartość przyrodnicza, a w szczególności duża atrakcyjność dla ptaków, uzależniona jest od dwóch czynników, które kształtowały charakter doliny przez dziesiątki lat. Są to: specyficzne stosunki wodne panujące w dolinie oraz sposób użytkowania ziemi. Zbiorowiska łąkowe, które przeważają w dolinach nizinnych rzek, dla prawidłowego funkcjonowania wymagają regularnego zalewania wodami roztopowymi w okresie zimowowiosennym, a także powolnego (co bardzo ważne) ustępowania owych wezbrań. Niestety, ostatnie bezśnieżne zimy powodują, że Noteć wylewa coraz rzadziej. Sytuację pogorszyły prace melioracyjne, przeprowadzone tutaj na szeroką skalę w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, w ramach Programu Zagospodarowania Doliny Noteci. Ten olbrzymi kompleks trwałych użytków zielonych miał się stać zagłębiem paszowym dla całej Wielkopolski. Na szczęście niekorzystna sytuacja finansowa kraju nie pozwoliła na dokończenie tego gigantycznego projektu. Zdołano jednak wykonać prace melioracyjne na obszarze kilkudziesięciu tysięcy hektarów łąk i pastwisk. Najgorsze w skutkach dla tutejszej flory i fauny były odwodnienia przeprowadzone na odcinku Ujście - Czarnków, uznanego za ostoję ptaków o randze europejskiej. Spowodowały one silne przesuszenie łąk oraz szybkie zarastanie, a w rezultacie zanikanie bardzo licznych starorzeczy i dołów potorfowych. W okolicach Romanowa i Radolinka znajdowały się największe w dolinie Noteci turzycowiska, które dzięki „poprawiaczom przyrody” zostały bezpowrotnie zniszczone.
Wiele niekorzystnych zmian w środowisku doliny jest odbiciem złego stanu naszego rolnictwa. Nieopłacalność hodowli bydła oraz spadek wydajności pastwisk na skutek ich przesuszenia powoduje, że wiele hektarów trwałych użytków zielonych jest zamieniana w grunty orne.
Widok na dolinę Noteci z krawędzi moreny
Fot. Paweł Śliwa
Zagrożeniem jest nie tylko intensyfikacja użytkowania łąk, ale i jego zaniechanie. Obecnie tysiące hektarów popegeerowskich łąk, dawniej regularnie koszonych lub spasanych, zarasta wysoką roślinnością, głównie trzciną i wierzbą, stając się mało atrakcyjne dla ptaków. Szczególnie widoczne jest to w Basenie Leniwej Noteci, między Chodzieżą a Nakłem, gdzie na przestrzeni wielu kilometrów dominują w krajobrazie rozległe powierzchnie porośnięte gęstymi, niskimi zaroślami wierzbowymi. Wszystko to powoduje szybki spadek liczebności najcenniejszych grup ptaków, czyli związanych z otwartymi zalewowymi łąkami - głównie siewkowców i łąkowych kaczek. Np. liczebność herbowego ptaka tej krainy, kulika wielkiego, w ostatnich latach spadła kilkukrotnie, i jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat stracimy największą niegdyś ostoję tego gatunku. Innym zagrożeniem dla tutejszej przyrody jest wzrost antropopresji. W wielu fragmentach doliny budowane są domy letniskowe. Wpływają one negatywnie na otaczające środowisko, nie mówiąc już o psuciu walorów krajobrazowych (niektóre z nich są po prostu szkaradne). W ostatnich latach znacznie wzrosła presja wędkarzy, którzy łowią ryby na torfiankach, starorzeczach i na samej Noteci. W okresie urlopowym w niektórych miejscach stoją oni co kilka metrów. Przesuszenie doliny ułatwia dojazd do najodleglejszych zakątków, a przy większych zbiornikach wodnych zaparkowanych jest czasami kilkadziesiąt samochodów i motocykli. Powoduje to, że ptaki z bardziej płochliwych gatunków wynoszą się w inne okolice, często opuszczając lęgi.
Omawiając zagrożenia, należy wspomnieć jeszcze o jednym. Jest nim projekt, którego realizacja przyniosłaby totalną zagładę bogatej przyrody doliny Noteci. Od wielu lat powraca pomysł budowy drogi wodnej wschód-zachód. To ogromne, kompletnie nieuzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia przedsięwzięcie, spowodowałoby całkowite zmeliorowanie doliny oraz uregulowanie, pogłębienie i poprzegradzanie rzeki zaporami. Miejmy nadzieję, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i Noteć nie podzieli losu rzek Europy Zachodniej. Na razie częściowo zapomnianą przez przyrodników, naukowców i ekologów rzekę ratuje niezbyt dobra sytuacja finansowa kraju. Jednak inne problemy zostają. Jeśli nie podejmiemy konkretnych działań, już wkrótce nadnotecka przyroda może zostać mocno uszczuplona, a dolina straci bezpowrotnie swój dawny urok.
Czajka - najliczniejszy ptak siewkowaty w dolinie Noteci
Fot. Krzysztof Sfaciński
W celu zachowania istniejących walorów przyrodniczych musi jak najszybciej powstać duży i profesjonalny program ochrony doliny Noteci, który godziłby zarówno interesy przyrodników jak i gospodarujących na tym terenie rolników. Utworzenie tu obszaru chronionego krajobrazu i kilku rezerwatów przyrody nie rozwiązało w żaden sposób nawarstwiających się problemów. Warunkiem skutecznej ochrony tego bogatego ekosystemu jest utrzymanie dotychczasowych form ekstensywnego gospodarowania oraz odpowiedniego poziomu uwilgocenia doliny w poszczególnych porach roku. Silnie rozbudowana sieć melioracyjna może w przyszłości okazać się sprzymierzeńcem w działaniach ochronnych. Daje ona znakomite możliwości do sterowania warunkami wodnymi na ogromnych obszarach. Gęsta sieć rowów melioracyjnych z zastawkami oraz system śluz i jazów na rzece, które powstały jeszcze w ubiegłym stuleciu, umożliwia lokalne, okresowe zalewanie lub podtapianie łąk w dowolnym fragmencie doliny. Dolina Noteci nadaje się idealnie do wprowadzania różnych projektów z zakresu czynnej ochrony przyrody. Ich realizacja pozwoliłaby zachować tutejsze bogactwo gatunkowe, a odpowiednio przemyślane działania przyniosłyby wielorakie korzyści społeczności lokalnej.
Przemysław Wylegała
Paweł Śliwa
Jeśli weźmiemy do ręki książkę o roślinach wodnych czy terenach wilgotnych, to jest duże prawdopodobieństwo, że ilustracja na okładce przedstawiać będzie duże, pływające liście i białe lub żółte kwiaty. Pośród licznych roślin związanych ze środowiskiem wodnym jest kilka takich, które przyciągają uwagę nie tylko botaników, ale prawie każdego człowieka wrażliwego na piękno natury. Zajmiemy się dziś paroma najbardziej znanymi gatunkami z tej grupy, stanowiącymi szczególnie wdzięczne obiekty obserwacji i fotografowania.
Gęsty „dywan” grążeli żółtych, zakrywający powierzchnię wody
Fot. Grażyna Pyka
Pomimo że należą do różnych rodzin, na skutek przystosowań do życia w niemal jednakowym środowisku wykazują pewne podobieństwa. Ich wspólne cechy to m.in. spore, sercowate liście, unoszące się na wodzie, duże, owadopylne kwiaty, a w większości przypadków także fakt przymocowania roślin do dna za pomocą kłączy.
Z występujących w Polsce roślin należących do tej grupy niewątpliwie najbardziej efektowne są grzybienie (Nymphaea). Stanowią one prawdziwą ozdobę naszych stawów, jezior i rzek. Nazywa się je często nenufarami lub liliami wodnymi. Łacińska nazwa tego rodzaju świadczy o tym, że już w starożytności rośliny te zwracały uwagę swą wyjątkową urodą. Nymphaea to po grecku roślina nimf - mitologicznych boginek zamieszkujących łąki, strumyki i lasy. Według starogreckiego podania, grzybienie wyrosły z ciała nimfy, zmarłej z miłości do Heraklesa.
Zbiorniki wodne całego świata zamieszkuje ponad 50 gatunków tych „lilii wodnych”. Dwa z nich: grzybienie białe (Nymphaea alba) i grzybienie północne (Nymphaea candida) wchodzą w skład flory Polski. Najbardziej zaś znanym przedstawicielem tego rodzaju są grzybienie egipskie (Nymphaea lotos), czyli słynny lotos. Grzybienie należą do rodziny grzybieniowatych (Nymphaeaceae). Zaliczamy do niej m.in. także oba gatunki południowoamerykańskich wiktorii - wiktorię królewską (Victoria regia) i wiktorię brazylijską (Victoria cruziana), rośliny o ogromnych, pływających liściach, dochodzących do dwóch metrów średnicy i potrafiących unieść na powierzchni wody człowieka.
Okazałe kwiaty grzybieni białych rozchylają swoje płatki tylko przez kilka godzin dziennie
Fot. Marta Pytkowska
Grzybienie występują przeważnie w wodach stojących, ale można je także zobaczyć jak wolno, majestatycznie poruszają się w zakolach spokojnych rzek. Grzybienie białe preferują muliste dno i niezbyt głęboką wodę (do 3 m). Zasiedlają wody prawie całej Europy, z wyjątkiem części Hiszpanii oraz środkowej i północnej Skandynawii. Są to okazałe byliny wodne o grubych kłączach, pokładających się na dnie zbiorników wodnych. Z kłączy wyrastają okrągławe lub sercowate liście, z głębokim wcięciem u nasady bardzo długich ogonków. Niekiedy tymi dużymi, skórzastymi, ciemnozielonymi liśćmi pokryta jest znaczna część powierzchni stawu lub jeziora. Na ich powierzchni chętnie przysiadają płazy i ptaki wodne. Niektóre z nich, jak perkozy i rybitwy czarne, mogą na nich nawet zakładać gniazda. Są też zwierzęta jeszcze bardziej z nimi związane. Np. chrząszcze z gatunku szarynka grzybieniówka (Galerucella nymphaeae) prawie cały swój cykl życiowy odbywają właśnie na liściach roślin z rodziny grzybieniowatych.
Kwiaty grążeli żółtych, w przeciwieństwie do grzybieni, wysoko wystają nad powierzchnią wody
Fot. Maciej Wyszyński
Latem, w sąsiedztwie liści, już z daleka zobaczyć można duże, białe kwiaty. Pojedynczy kwiat grzybieni może składać się z ponad trzydziestu spiralnie ułożonych, wąskoowalnych, ostro zakończonych płatków, pośrodku których widoczna jest żółta tarcza znamieniowa, otoczona wianuszkiem pręcików o tym samym kolorze. Grzybienie kwitną od czerwca do września. Ich kwiaty możemy jednak podziwiać tylko przez kilka godzin dziennie, gdyż otwierają się całkowicie jedynie w godzinach przedpołudniowych.
Drugi występujący w Polsce gatunek, grzybienie północne, jest bardzo podobny do poprzedniego, lecz ma mniejsze i nieco inaczej zbudowane kwiaty (m.in. znamię słupka ma kształt lejkowaty a nie tarczowaty). Przez cały okres kwitnienia otwierają się one tylko częściowo. Grzybienie północne rosną na podobnych siedliskach co grzybienie białe, jednak są znacznie rzadsze, a ich zwarty zasięg w Polsce ograniczony jest w zasadzie do województw północnych.
Samotny kwiat grążela żółtego w otoczeniu skórzastych liści
Fot. Michał Stopczyński
Innymi polskimi roślinami z rodziny grzybieniowatych są grążele. W naszym kraju spotkać możemy dwa gatunki z tego rodzaju: grążel żółty (Nuphar lutea) i podobny do niego, lecz mniejszy grążel drobny (Nuphar pumila). Poza okresem kwitnienia grążele można pomylić z grzybieniami, ponieważ liście tych gatunków są do siebie podobne. Liście grążeli są jednak nieco bardziej wydłużone, a po dokładniejszym przyjrzeniu się dostrzec możemy różnicę w unerwieniu. U grążeli nerwy trzykrotnie rozgałęziają się i biegną promieniście ku brzegowi, bez łączących je nerwów poprzecznych. U grzybieni natomiast nerwy rozdzielają się prostopadle ku brzegowi liścia, po czym łączą się i biegną dalej nie rozdzielone. Nie sposób natomiast pomylić z niczym kwiatów grążeli. Są one duże, żółte, a dzięki długim szypułkom wysoko wystają ponad powierzchnię wody. Grążele kwitną od czerwca do września, tworząc czasami na wodzie malownicze, żółto-zielone dywany.
Zgrupowania grzybieni i grążeli wywierają istotny wpływ na ekosystem, w którym występują. Stanowią swoisty falochron, działający stabilizująco na środowisko. Pod ich osłoną wiele gatunków ryb lubi składać ikrę, a niektóre spędzają w ich pobliżu większą część życia. Cień rzucany przez liście wpływa także ograniczająco na rozwój innych roślin wodnych.
Grzybienie i grążele, ze względu na zawartość alkaloidów i glikozydów (m.in. nimfeiny u grzybieni) są zasadniczo roślinami trującymi, ale znajdują również zastosowanie w lecznictwie. Dawniej, zwłaszcza w okresach głodu, ludzie wykorzystywali ich kłącza także do celów spożywczych.
Charakterystyczne, postrzępione na brzegach kwiaty grzybieńczyka wodnego
Fot. Andrzej Kepel
Przyjrzyjmy się teraz kolejnemu gatunkowi z tej grupy roślin, grzybieńczykowi wodnemu (Nymphoides peltata). Należy on do rodziny bobrkowatych (Menyanthaceae), jednak zarówno jego polska jak i łacińska nazwa sugerują podobieństwo do przedstawicieli rodziny grzybieniowatych. Istotnie - skórzaste, owalne, sercowato wcięte liście grzybieńczyka przypominają liście opisanych wcześniej gatunków, choć są od nich mniejsze. Charakterystyczne są za to kwiaty tej byliny: kielich o pięciu lancetowatych działkach, barwy zielonej lub czerwonawej oraz złocistożółta korona z szerokoowalnymi łatkami, silnie postrzępionymi na brzegach. Grzybieńczyk, podobnie jak grzybienie i grążele, zasiedla wody stojące i wolno płynące, częściej jednak wybiera zbiorniki zeutrofizowane, silnie nagrzewające się latem - np. starorzecza. Niekiedy wykorzystuje wolne przestrzenie pomiędzy liśćmi swoich większych „krewniaków”. Grzybieńczyk wodny występuje na całym obszarze Polski niżowej, jest jednak gatunkiem bardzo rzadkim.
Z roślin o sercowatych, nawodnych liściach, warto wymienić jeszcze gatunek z rodziny żabiściekowatych (Hydrocharitaceae) - żabiściek pływający (Hydrocharis morsus-ranae). Prowadzi on jednak odmienny tryb życia - unosi się swobodnie w wodzie, nie zakotwiczony do podłoża. Jego liście, podobnie jak u poprzednio opisanego gatunku, osiągają znacznie mniejsze rozmiary niż u grzybieniowatych. Od grzybieńczyka odróżnia je przede wszystkim prawie niewidoczne unerwienie. Białe, trójpłatkowe kwiaty żabiścieku zdobią powierzchnię zacisznych, zasobnych w składniki pokarmowe zbiorników wodnych.
Żabiściek pływający
Fot. Andrzej Kepel
Opisane tutaj gatunki są często hodowane w stawach parkowych i ogrodowych (w hodowlach spotyka się m.in. grzybienie o kwiatach purpurowych). Należy jednak pamiętać, że w miejscach swego naturalnego występowania objęte są w Polsce (z wyjątkiem żabiścieku) ochroną gatunkową. Niestety, atrakcyjność tych roślin jest jedną z przyczyn zanikania ich stanowisk. Ze względu na swój efektowny wygląd są one zrywane przez turystów, wczasowiczów i „miłośników przyrody”. Ludzie ograniczają w ten sposób możliwości ich rozsiewania, nie zdając sobie przy tym sprawy, że rośliny te mogą żyć wyłącznie w wodzie. Pozbawione jej zginą w bardzo krótkim czasie i nie będą sycić oczu swą urodą. Pamiętajmy o tym, zanim zdecydujemy się przyozdobić naszą łódkę lub kajak pięknymi kwiatami „lilii wodnych”.
Radosław Jaros
Pozornie mewy (Laridae) są nam doskonale znane. Trudno wyobrazić sobie nadmorskie porty i plaże bez tych hałaśliwych, białych ptaków, czyhających na okazję zdobycia czegoś do jedzenia. Jednak dla większości ludzi mewa to po prostu mewa. Osoby bardziej spostrzegawcze rozróżniają co najwyżej mewy duże i małe. Nawet ornitolodzy uważają ptaki należące do tej grupy za trudne do rozpoznawania. Wiele gatunków jest do siebie rzeczywiście bardzo podobnych. Dodatkowe utrudnienie stanowi fakt, iż mewy uzyskują upierzenie dorosłych osobników dopiero w 2-4 roku życia, przy czym ich wygląd zmienia się w zależności od wieku i pory roku. Jakby tego było mało, trzeba się jeszcze liczyć z ogromną zmiennością osobniczą (występującą zwłaszcza u gatunków dużych), mnogością podgatunków, możliwością występowania mieszańców międzygatunkowych i ciągle zmieniającą się systematyką. Dlatego warto przyjrzeć się uważniej tej bardzo interesującej rodzinie.
Śmieszka pod koniec zimy, z jeszcze nie do końca wykształconym kapturem
Fot. Andrzej Kepel
W ostatnich latach prawie wszystkie gatunki mew są w ekspansji - zwiększają swoją liczebność i rozprzestrzeniają się na nowe tereny. Jest to wynikiem przystosowania do warunków, które stwarza im człowiek. Odpady ze statków przetwórni, wysypiska śmieci oraz ścieki wypuszczane do rzek dostarczają im ogromnej ilości łatwo dostępnego pokarmu, ułatwiającego przeżycie zim. Nie bez wpływu na wzrost populacji było też wprowadzenie ochrony gatunkowej, co powstrzymało strzelanie do ptaków i zmniejszyło plądrowanie kolonii lęgowych w celu wybierania ponoć smacznych jaj.
Końcówki skrzydeł dorosłej mewy pospolitej są czarne, z białymi perełkami
Fot. Paweł Śliwa
W Polsce stwierdzono gniazdowanie 7 gatunków mew, a kilka kolejnych zalatuje do nas bardziej lub mniej regularnie. Najpospolitszą naszą mewą jest wszystkim dobrze znana śmieszka (Larus ridibundus). Jest to ptak średniej wielkości, mniej więcej rozmiarów gołębia. Charakterystyczną cechą jej upierzenia jest czekoladowy kaptur w okresie lęgowym i czarna plamka uszna zimą. Wiosną i latem spotykana jest głównie nad zarastającymi zbiornikami wodnymi, gdzie zakłada kolonie liczące niekiedy kilka tysięcy par. Gniazduje również na rzecznych wyspach i łachach - szczególnie licznie na Wiśle. W przeciwieństwie do pozostałych mew, śmieszkę znacznie częściej można spotkać w głębi lądu niż na wybrzeżu.
Nieco większa od śmieszki i nieco rzadsza od niej jest mewa pospolita (Larus canus). Od poprzedniej różni się zielonożółtym kolorem nóg i dzioba (u dorosłej śmieszki są one czerwone) oraz ciemniejszym wierzchem skrzydeł. Dawniej ptak ten rzadko gniazdował w Polsce. Radykalna zmiana nastąpiła w latach pięćdziesiątych. Wtedy to zaczęto znajdować coraz więcej gniazd tej mewy, zwłaszcza na wiślanych łachach. Obecnie jej liczebność szacuje się na kilka tysięcy par lęgowych, rozproszonych w różnych rejonach Polski. Jej gniazda można znaleźć nawet w miastach. Najliczniejsze lęgowiska znajdują się jednak nadal na wyspach środkowej Wisły.
Młodociana mewa pospolita
Fot. Andrzej Kepel
Podobna do mewy pospolitej, ale znacznie od niej większa, o mocniejszej budowie ciała, bardzo liczna na wybrzeżu i nieco mniej liczna w głębi lądu, jest mewa srebrzysta (Larus argentatus). Jedną z cech odróżniających ją od mewy pospolitej jest czerwona plamka na dziobie, która występuje jeszcze u kilku innych gatunków. Badania wykazały, że ów barwny znak jest bardzo ważnym bodźcem dla młodych mewiąt w czasie karmienia. Gdy podawano im pokarm ze sztucznego, jednokolorowego dzioba, nie były nim zainteresowane. Natomiast gdy domalowano na nim czerwony punkt, pisklęta chętnie brały z niego pożywienie.
Młoda mewa srebrzysta jest zupełnie inaczej ubarwiona niż dorosła
Fot. Andrzej Kepel
Jak u większości dużych mew, u młodych osobników tego gatunku przeważa barwa brązowa, która stopniowo, w miarę upływu lat ustępuje. Dopiero w czwartym roku życia uzyskują szatę ptaków dorosłych. Chyba ze wszystkich gatunków mew, srebrzysta najbardziej rozszerzyła w ostatnich latach swój areał występowania i zwiększyła swoją liczebność. Jeszcze do niedawna ptak ten nie gniazdował w granicach naszego państwa. Pierwszą oznaką ekspansji był wzrost liczebności osobników nielęgowych - początkowo głównie nad morzem. Później, poprzez dolinę Wisły i Odry, ptaki zaczęły wnikać dalej na południe. Pierwsze gniazdo należące do tego gatunku znaleziono w 1968 roku nad jeziorem Łebsko, w Słowińskim Parku Narodowym. Od tego czasu liczebność par lęgowych oraz osobników zimujących zaczęła gwałtownie rosnąć, a lęgi stwierdza się w coraz to nowych miejscach. Jak wszystkie duże mewy, mewa srebrzysta jest bardzo silna i żarłoczna. Dlatego tam, gdzie gniazduje w bezpośrednim sąsiedztwie z innymi gatunkami mew lub rybitwami, potrafi czynić spustoszenie wśród ich piskląt. W krótkim czasie doprowadza do wyeliminowania pozostałych gatunków z danego stanowiska i zajmuje całą dostępną przestrzeń. Obecnie najliczniejsze jej kolonie spotkać można na Wiśle i zbiornikach wodnych wzdłuż wybrzeża. W portowych miastach, np. w Ustce, wiele par mewy srebrzystej zakłada gniazda na dachach budynków, podobnie jak czynią to już od dawna na wybrzeżu Morza Czarnego, w zachodniej Europie i Skandynawii. W Eurazji wyróżnia się wiele podgatunków tej mewy. Osobniki niektórych z nich czasami pojawiają się i u nas, sprawiając problemy przy identyfikacji niejednemu, nawet wytrawnemu obserwatorowi ptaków. Sprawę utrudnia fakt, iż gatunek ten wykazuje bardzo dużą zmienność osobniczą. Niedawno ornitolodzy wyodrębnili (czy słusznie?) nowy gatunek - mewę białogłową (Larus cachinnans).
W sezonie lęgowym dorosła mewa srebrzysta ma całkowicie białą głowę
Fot. Andrzej Kepel
Kolejną mewą gniazdującą u nas, a zarazem najmniejszą z całej rodziny, jest mewa mała (Larus minutus). W sezonie lęgowym wyróżnia się, podobnie jak śmieszka, czarną czapeczką. Dobrą cechą rozpoznawczą jest ciemne upierzenie spodu skrzydeł. Cecha ta jest bardzo dobrze widoczna w locie. Kilkadziesiąt par mewy małej gniazduje na zarośniętych zbiornikach wodnych i rozlewiskach rzek, głównie Podlasia i Pomorza, ale również w kilku innych miejscach - np. w rezerwacie Słońsk, przy zachodniej granicy Polski. Znacznie częściej można ją spotkać w okresie przelotów. Pojawia się wtedy nad różnego rodzaju zbiornikami. Nad Bałtykiem, np. u ujścia Wisły, można zobaczyć stada liczące nawet kilkaset osobników.
Mewy małe w locie łatwo rozpoznać po ciemnym spodzie skrzydeł. Na zdjęciu widać także stojącą mewę pospolitą i śmieszki.
Fot. Piotr Skórnicki
Wybrzeża mórz to zresztą najlepsze miejsce na dokładne zapoznanie się z tą ciekawą grupą ptaków, a Bałtyk nie jest tu wyjątkiem. Najliczniejsze stada i najwięcej gatunków obserwuje się w Polsce właśnie tam. Dotyczy to zwłaszcza zimy, kiedy to mewy gniazdujące na północy kontynentu przylatują spędzać ten trudny okres u nas. Stają się wtedy wyjątkowo mało płochliwe i można je podejść nawet na kilka metrów, zwłaszcza jeśli mamy coś na zachętę np. kawałki świeżego chleba. Szczególnie chętnie mewy koncentrują się w pobliżu portów i przystani rybackich, znajdując tam dostateczne ilości pokarmu w postaci resztek rybnych. Ale spotkamy je tam nie tylko zimą. Latem na wybrzeżu obserwować można stada ptaków z okolicznych kolonii oraz ptaki młodociane, nie mające jeszcze własnych gniazd. Są to głównie mewy srebrzyste i siodłate (Larus marinus). Jesienią natomiast, wzdłuż wybrzeża trwa migracja wielu gatunków mew gniazdujących na północy i wschodzie kontynentu, które lecą na zimowiska w kierunku południowo zachodnim lub koczują po lęgach. Również w tym czasie na Atlantyku szaleją sztormy, które często spychają na Bałtyk gatunki stosunkowo rzadkie w naszym kraju, a nawet bardzo rzadkie w całej Europie. Oczywiście nad różnymi morzami występuje odmienny skład gatunkowy. Np. nad Morzem Śródziemnym będzie więcej mew białogłowych niż srebrzystych, oraz spotkać można mewę śródziemnomorską (Larus audouinii).
Mewa siodłata, podobnie jak większość mew, żywi się głównie rybami
Fot. Tomasz Knioła
W całym kraju, ale szczególnie licznie nad morzem, obserwować możemy nie gniazdujące u nas (jeszcze) mewy siodłate. Są to największe mewy świata. Rozpiętość ich skrzydeł dochodzi do 155 cm. O ich wielkości może świadczyć to, że potrafią w locie łapać i połykać inne ptaki - np. maskonury (Fratercula arctica). U nas, zwłaszcza nad Bałtykiem, spotkać je można właściwie w ciągu całego roku. Zimą do osobników które spędzały u nas lato (ptaki niedojrzałe), dołączają dorosłe i paromiesięczne młode z kolonii skandynawskich. Od drugiego roku życia na płaszczu tych mew zaczyna pojawiać się barwa łupkowografitowa, a od czwartego roku jest on niemal całkowicie czarny, przez co trudno je pomylić z innymi gatunkami. Gniazdują raczej pojedynczo lub w luźnych koloniach, a tylko lokalnie tworzą większe zgrupowania. Bardzo podobne do nich, lecz wielkością zbliżone do srebrzystych, są mewy żółtonogie (Larus fuscus). Również one mają ciemnoszary lub czarny (w zależności od podgatunku) grzbiet i wierzch skrzydeł. Jednak dotyczy to oczywiście tylko osobników dorosłych. W pierwszych latach życia są bardzo podobne do młodych innych gatunków mew tej wielkości. Mewa żółtonoga gniazduje na wybrzeżach Wysp Brytyjskich, Islandii, Półwyspu Skandynawskiego i dalej na północy Europy. Sporadycznie znajduje się jej gniazda i u nas, zwłaszcza w Słowińskim P.N. Wiele kolonii tej mewy umieszczonych jest na dachach budynków. Lokalnie stwierdzono zmniejszanie się jej koloni lęgowych, prawdopodobnie z powodu wypierania jej przez mewę srebrzystą. Inną przyczyną może być zmniejszanie się zasobów pokarmowych w morzu, z których głównie korzysta ten gatunek. W Polsce jest ona spotykana głównie w okresie migracji, zwłaszcza jesiennej, ale w wyniku ocieplania klimatu od dłuższego czasu obserwuje się ją coraz częściej także w okresie zimy, zwłaszcza na Wybrzeżu.
Mewa żółtonoga jest wielkości srebrzystej, ale ma zdecydowanie ciemniejszy płaszcz
Fot. Andrzej Kepel
Wielkością dorównujące siodłatej są dwie inne mewy: blada (Larus hyperboreus) i orlica (Larus ichthyaetus). Pierwsza gniazduje daleko na krańcach kontynentu euroazjatyckiego, a lęgowiska drugiej znajdują się na Krymie, nad Morzem Kaspijskim i dalej na wchód. Obie zalatują do nas dość rzadko, choć ostatnio regularnie. Np. jadąc zimą do portu na Helu możemy być prawie pewni, że spotkamy tam mewę bladą. Oczywiście pod warunkiem, że wiemy, jak ją odróżnić od tysięcy innych mew. Coraz częściej gatunek ten, poprzez dolinę Wisły, zapuszcza się w głąb lądu, gdzie widuje się go na wysypiskach śmieci miast np. Torunia czy Warszawy. Od typowej mewy srebrzystej łatwo ją odróżnić, gdyż w przeciwieństwie do niej nie ma żadnych czarnych elementów w upierzeniu (np. końców skrzydeł). Należy się jednak kierować również innymi cechami, gdyż wśród mew srebrzystych trafiają się też osobniki albinotyczne. Orlica, jedna z najładniej ubarwionych mew, z racji położenia swoich kolonii rozrodczych, częściej spotykana jest na południu Polski. Wiosną i latem dorosłe ptaki mają czarny kaptur oraz żółto-czerwono-czarny dziób. Na niektórych terenach obserwuje się zanik kolonii tej rzadkiej mewy.
Mewa blada, podobnie jak polarna, nie ma czarnych końcówek skrzydeł
Fot. Andrzej Kepel
Podobna do mewy bladej, lecz nieco mniejsza i o innej sylwetce, jest mewa polarna (Larus glaucoides). Gnieździ się ona w Ameryce Północnej, a do Europy, w tym także na polskie wybrzeże, zalatuje w okresie zimowym (są to głównie osobniki gnieżdżące się na Grenlandii). Z tego samego kontynentu, równie rzadko co poprzednia, przylatuje, a raczej sporadycznie zalatuje, mewa delawarska (Larus delawarensis). Jest ona bardzo podobna do powszechnie spotykanej mewy pospolitej, co może być powodem niewielkiej liczby stwierdzeń w naszym kraju. W odróżnieniu od mewy pospolitej ma ona czarną obrączkę wokół dzioba. Znacznie częściej obserwować możemy mewę trójpalczastą (Rissa tridactyla), która również jest podobna do mewy pospolitej (osobniki w szatach ostatecznych). Ma jednak czarne, a nie żółte nogi. Młode osobniki najłatwiej rozpoznać po dobrze widocznym z daleka wzorze na skrzydłach w kształcie litery „W” Jest to gatunek ściśle związany z morzem, lecz ptaki te spotkać można czasem także nad wodami śródlądowymi. Gniazduje w ogromnych, liczących nawet kilkadziesiąt tysięcy par koloniach zlokalizowanych na stromych klifach wybrzeży północnej Europy i Grenlandii. Ponieważ parapety okienne wysokich budynków mogą przypominać półki skalne, można zrozumieć, dlaczego w latach trzydziestych, w portach na wybrzeżu Anglii, mewy te zaczęły gniazdować właśnie w takich miejscach. Podobne zjawisko zaobserwowano np. w krajach skandynawskich i obecnie widok tych mew wysiadujących jajka na parapetach już nikogo nie dziwi.
Mewę polarną łatwo pomylić z albinotyczną mewą srebrzystą
Fot. Paweł Śliwa
Przy dużym szczęściu i właściwie tylko nad morzem można wypatrzeć trzy kolejne gatunki mew, które uważane są w Polsce za rarytasy. Mewy: obrożna (Larus sabini) i modrodzioba (Pagophila eburnea) gniazdują w Arktyce, a do Europy, również czasami do naszego kraju, spychają je jesienno-zimowe sztormy szalejące na Atlantyku. Są to bardzo ładnie ubarwione mewy. Noszące ostateczną szatę osobniki mewy modrodziobej są całkowicie białe, natomiast obrożne posiadają ciemnoszary kaptur oraz czarno-popielato-białe skrzydła. Mewa różowa (Rhodostethia rosea), tylko nieznacznie większa od mewy małej, gniazduje na wschodnich krańcach Syberii, a w Polsce pojawia się równie rzadko co dwie poprzednie.
Z południowej i południowo-wschodniej Europy, oprócz wspomnianej już orlicy, zalatują do nas dwie inne mewy, które są bardzo podobne do pospolitej śmieszki. Mewa czarnogłowa (Larus melanocephalus) do niedawna była ptakiem nielęgowym w naszym kraju, ale od kilku lat notuje się stały wzrost liczby jej gniazd, znajdowanych najczęściej na wiślanych wyspach. Od śmieszki różni się m.in. masywniejszym dziobem i kapturem, który sięga u niej dalej za głowę i obejmuje górny fragment szyi. Mewa cienkodzioba (Larus genei) jest natomiast bardzo rzadkim gościem w naszym kraju i trzeba mieć dużą wprawę (i jeszcze więcej szczęścia) aby ją wypatrzyć. W przeciwieństwie do śmieszki, nie posiada kaptura i ma bardziej wydłużoną szyję i dziób.
Mewy delawarskie są dosyć podobne do mew pospolitych
Fot. Andrzej Kepel
Zbliża się zima. To chyba najlepszy okres na bliższe zapoznanie się z tą interesującą grupą ptaków. Jak zaznaczyłem wcześniej, w tym czasie zbliżają się jeszcze bardziej do osad ludzkich i stają się mniej płochliwe. Do ptaków, które gniazdują w kraju, dołączają stada przybyszów z północy i wschodu, gdzie zima jest bardziej sroga. Normalnie poleciałyby jeszcze dalej na zachód, ale odpowiednie warunki do przetrzymania zimy, jakie zapewniają im miasta (zwłaszcza duże), przyczyniają się do skrócenia tras migracji. Nie bez znaczenia jest też coraz łagodniejszy klimat. Porty rybackie, kolektory ściekowe i wysypiska śmieci to miejsca, gdzie zawsze można zdobyć coś do jedzenia. Również świadome dokarmianie przez ludzi jest bardzo znaczącym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o zamieszkaniu przez pewien czas w mieście.
W okresie pozalęgowym mewy chętnie tworzą zbiorowe noclegowiska, na których grupują się ptaki w ciągu dnia żerujące w rozproszeniu po całej okolicy. Ze względu na dużą liczbę gromadzących się na takich noclegowiskach osobników, są to dobre miejsca do prowadzenia obserwacji i opatrzenia się z gatunkami pospolitymi, co w przyszłości pozwoli wykrywać rzadkości. Wcześniej musimy jednak zaopatrzyć się w dobry przewodnik do rozpoznawania ptaków, a najlepiej w specjalistyczną literaturę poświęconą tylko mewom. No i oczywiście nie możemy zapomnieć o sprzęcie optycznym (niewątpliwie najbardziej przydatna jest luneta). Pomocny jest też aparat fotograficzny, który umożliwia zrobienie zdjęcia ptaka, którego trudno oznaczyć w terenie. Taką fotografię można porównać z ilustracjami w książkach lub pokazać bardziej doświadczonym obserwatorom.
W dobrych warunkach obserwacji możemy pokusić się o odczytywanie obrączek, które pomagają poznać wiele aspektów życia ptaków - np. trasy wędrówek i miejsca zimowania. Obrączki zakładane są pisklętom lub ptakom dorosłym, łapanym różnymi metodami. Aby ułatwić odczytywanie z większej odległości, oprócz standartowych obrączek stalowych, zakładane są również obrączki plastikowe. Stosuje się różne ich kolory, w zależności od kraju. Np. w Polsce i na Ukrainie jest to czerwony, w Niemczech zielony, a w Finlandii czarny.
Skua, mimo dużego podobieństwa do mew, należy do innej rodziny
Fot. Paweł Śliwa
W czasie prowadzenia obserwacji możemy zauważyć ptaki, które mogą bardzo przypominać duże mewy w szatach młodocianych. Z większej odległości bardzo łatwo je z nimi pomylić. Ptaki te tworzą odrębną rodzinę wydrzyków (Stercorariidae). W Europie Środkowej spotkać można 4 ich gatunki, jednak tylko wydrzyk ostrosterny (Stercorarius parasiticus) odwiedza nasz kraj dość regularnie. Pozostałe wydrzyki: tęposterny (Stercorarius pomarinus), długosterny (Stercorarius longicaudus) oraz wielki, inaczej zwany skuą (Stercorarius = Catharacta skua), pojawiają się u nas sporadycznie. Ptaki te gniazdują na północnych krańcach Eurazji i Ameryki Północnej, a skua również na Antarktydzie. Wszystkie są ptakami morskimi i tylko czasami pojawiają się w głębi lądu. Wydrzyki są typowymi drapieżnikami, żywiącymi się drobnymi ssakami, jajkami ptaków, pisklętami oraz rybami, które odbierają w locie innym ptakom - głównie mewom i rybitwom.
Obserwowanie mew może sprawić wiele satysfakcji, zwłaszcza jeśli wśród stad ptaków uda się nam dostrzec przedstawicieli rzadszych podgatunków i gatunków. Należy również wziąć pod uwagę, że cały czas są szanse na stwierdzenie w Polsce po raz pierwszy jakiegoś nowego gatunku, co wynika z ich ciągle trwającej ekspansji terytorialnej, zmian tras migracji i miejsc zimowania. Ponadto mewy można doskonale obserwować w okresie, kiedy innych ptaków jest stosunkowo mało, i mogą one doskonale wypełnić zimową lukę w poznawaniu ptasiego świata.
Paweł Śliwa