Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Listy do Redakcji

Dlaczego chronimy zwierzęta?

„Etyka, która zajmuje się wyłącznie stosunkiem człowieka do innych ludzi, może być głęboka i żywa. Jest wszakże niepełna.”
Albert Schweitzer

Szowinizm gatunkowy (speciesism) - termin ten określa wybujałe poczucie wyższości człowieka nad innymi gatunkami. Jest ono nieodłączną częścią ludzkiej natury. Socjobiolodzy tacy jak E.O. Wilson twierdzą nawet, że ma ono podłoże genetyczne. Jednakże w zachodnim kręgu kulturowym sprowadzono je do największych rozmiarów. Arystoteles, św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu, Kartezjusz, Kant - wszyscy stanowczo rozgraniczali świat przyrody od człowieka, który miał być jego władcą. Dziś wiemy już, że nie można lekceważyć praw natury, a rozwój nauki pokazał, jak mało różni nas od innych gatunków (około 98% naszych genów jest identycznych z genami szympansa!). Tak więc obecnie jest chyba oczywiste, że sens istnienia zwierząt nie zawiera się w ich użyteczności dla człowieka (jak sądził Arystoteles). Nikt już zapewne nie zechce stawiać znaku równości pomiędzy krzykiem cierpiącego zwierzęcia i zgrzytami popsutej maszyny, jak robił to Kartezjusz. Jak więc można tłumaczyć odmawianie innym gatunkom wszelkich praw? Okazuje się, że na kilka różnych sposobów.

Czy miałbyś ochotę zaopiekować się tym mało „przystojnym” kondorem?

Czy miałbyś ochotę zaopiekować się tym mało „przystojnym” kondorem?
Fot. Andrzej Kepel

Orędownicy sposobu najbardziej rozpowszechnionego uważają, że człowiek tak dalece przewyższa moralnie i intelektualnie inne istoty żywe, że daje mu to prawo do dowolnego z nimi postępowania. Pogląd ten został nieco ośmieszony przez Roberta Nozika. Stwierdził on bowiem, że gdyby przedstawiciele prawdziwie wyższego pozaziemskiego gatunku odwiedzili Ziemię i posłużyli się takim samym kryterium, z czystym sumieniem mogliby zacząć nas pożerać.

Eksperymentów naukowych ze zwierzętami broni się twierdząc, że stworzeniom niższym nie przysługują żadne prawa, gdyż nie należą do moralnej wspólnoty, nie posługują się tak wyszukanymi jak ludzkie językami, nie planują swoich działań, nie znają poczucia odpowiedzialności i samokrytycyzmu. Całe szczęście, że nikt nie przeprowadza eksperymentów na niemowlętach lub osobach upośledzonych umysłowo - w końcu w powyższy sposób można by je usprawiedliwić. Czasem moralna wyższość dorosłych, zdrowych (?) ludzi nad zwierzętami może budzić poważne wątpliwości. 11 marca br. w telewizyjnych Wiadomościach można było obejrzeć skatowanego psa Piwnika. Jego właściciel znęcał się nad nim dwa lata, zanim postanowił zabić siekierą. Prawie mu się udało. Otrzymał za to bodajże cztery miesiące więzienia. A może zamiast tego powinien trafić do laboratorium?

Nikt nie kwestionuje potrzeby ochrony ozdoby naszych wód - łabędzi. Ale czy pamiętamy też o mniej „urodziwych” gatunkach?

Nikt nie kwestionuje potrzeby ochrony ozdoby naszych wód - łabędzi. Ale czy pamiętamy też o mniej „urodziwych” gatunkach?
Fot. Andrzej Kepel

Nieraz podnoszą się pełne oburzenia głosy: przecież ludzkość ma na głowie problemy pilniejsze niż cierpienie zwierząt. Łatwo wykazać absurdalność twierdzenia, że powinniśmy zajmować się TYLKO najważniejszymi sprawami. Bywają osoby, które powołując się na różne wartości religijne twierdzą, iż miłość należy się tylko ludziom, inaczej jest marnotrawiona. Teza ta niezupełnie trafia mi do przekonania. Sądzę, że miłość nie jest walutą, nie można jej dzielić i inwestować, gdyż jest częścią nas, a nie czymś, co posiadamy. Jej wzorem może być niewątpliwie św. Franciszek z Asyżu, patron ekologów. Dlaczegóżby ktoś wrażliwy na cierpienie zwierząt nie mógł być jednocześnie wrażliwy na ludzką krzywdę? Rolnik hodujący gęsi na pasztet z wątroby nie musi być psychopatą. I odwrotnie - istnieją psychopaci kochający zwierzęta.

Życie jest wartością samą w sobie. Wobec tego ochrona zwierząt przed cierpieniem ze względu na ich podobieństwo do ludzi trąci szowinizmem gatunkowym. Jednak stanowisko takie zawiera dużą dozę rozsądku. W końcu np. ograniczenie liczby eksperymentów na szympansach wydaje się być pilniejsze niż w przypadku żab zielonych.

Nie nawołuję do żadnej rewolucji. Uważam, że prawa zwierząt powinny być przestrzegane do momentu, w którym zaczną kolidować z prawami człowieka. Pewne zmiany sposobu myślenia są jednak niezbędne. Bowiem ludzi wyraźnie zaskoczonych samą ideą tworzenia praw, które miałyby chronić zwierzęta, można zobaczyć np. za sejmową mównicą.

Na koniec chciałbym raz jeszcze zacytować Alberta Schweitzera: „Zwierzęta łączy z nami ta wspólna cecha, że one też pragną szczęścia, są narażone na cierpienie i lękają się śmierci.”

Rafał Zwolak

Od Redakcji

Być może autor listu ucieka się czasami bardziej do argumentów „emocjonalnych” niż „rozumowych”. Myślę jednak, że warto się czasami zastanowić: „dlaczego JA chcę chronić przyrodę?”. Czy przypadkiem nie łatwiej przekonać mnie do potrzeby opieki nad bezpańskimi kotami (o jakże chwilami „ludzkim” pyszczku) niż do ochrony „obrzydliwych” ropuch? Dlaczego tylekroć więcej jest zwolenników ochrony miłych dla oka i ucha ptaków, niż „robaków”, rozróżnialnych tylko dla nielicznych?

Szowinizm gatunkowy? Może powinniśmy zrewidować nasze podejście do przyrody i zacząć ją chronić dla niej samej, a nie dla pożytków (choćby tylko estetycznych) jakie może z niej czerpać człowiek?

Andrzej Kepel

Wybór numeru


Uwaga. To jest artykuł archiwalny. Przedstawione w nim informacje odpowiadają sytuacji, stanowi wiedzy i przepisom obowiązującym w chwili oddawania go do druku. Obecnie mogą one być nieaktualne.