Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Polski Komitet Krajowy IUCN

Podczas spotkania przedstawiciele organizacji podpisywali deklarację przystąpienia do Krajowego Komitetu IUCN

Podczas spotkania przedstawiciele organizacji podpisywali deklarację przystąpienia do Krajowego Komitetu IUCN
Fot. Andrzej Kepel

W grudniu 2016 r., po kilkuletniej przerwie, wznowił swoją działalność Polski Komitet Krajowy IUCN. Prowadzenie biura oraz strony internetowej Komitetu powierzono PTOP „Salamandra”, a na jego przewodniczącego wybrano przedstawiciela naszego Towarzystwa.

Utworzona w 1948 r. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (International Union for Conservation of Nature, IUCN) jest największą na świecie i najbardziej zróżnicowaną siecią na rzecz ochrony środowiska, wykorzystującą wiedzę, zasoby i zasięg prawie 1300 organizacji i instytucji członkowskich z ponad 160 krajów. Należą do niej kraje i agencje rządowe, organizacje pozarządowe, instytucje naukowe, a także stowarzyszenia przedsiębiorców. Wspiera ją około 16 000 specjalistów z różnych dyscyplin. Jest ona wiodącym dostawcą danych, analiz i ocen dotyczących ochrony przyrody (w tym np. czerwonych list gatunków zagrożonych). Działając wspólnie z wieloma partnerami i sponsorami, IUCN realizuje na całym świecie mnóstwo różnorodnych przedsięwzięć na rzecz powstrzymania utraty gatunków i siedlisk, odtwarzania ekosystemów i poprawy warunków życia ludzi.

Polski Komitet Krajowy IUCN zaczął być formowany około roku 1995. Formalnie został zarejestrowany w 2003 r. Obecny zarząd został wybrany 12 grudnia 2016 r., Przewodniczącym został dr Andrzej Kepel. Komitet zamierza rozwijać działalność edukacyjną i ekspercką, a także rozpocząć realizację własnych przedsięwzięć ochronnych (prowadzonych wspólnie przez krajowych członków Unii oraz we współpracy z innymi podmiotami). W pierwszych tygodniach działania gotowość merytorycznego wspierania komitetu zgłosiło ponad 60 ekspertów z różnych dziedzin związanych z ochroną przyrody. Pierwsza opracowana przez nich opinia dotyczyła projektu utworzenia rezerwatu Reliktowa Puszcza Karpacka. Więcej o działaniach komitetu można przeczytać na jego stronie internetowej: iucn.org.pl.

Redakcja

Noc Biologów – moc nietoperzy

Stoisko z publikacjami „Salamandry” podczas Nocy Biologów obsługiwały nietoperze

Stoisko z publikacjami „Salamandry” podczas Nocy Biologów obsługiwały nietoperze
Fot. Andrzej Kepel

Noc Biologów to cykliczna, ogólnopolska impreza edukacyjna, w której uczestniczą różne instytucje zajmujące się badaniami przyrodniczymi – od uczelni wyższych i instytutów naukowych, przez ogrody zoologiczne i botaniczne, po organizacje pozarządowe. W tym roku w Poznaniu PTOP „Salamandra” włączyło się w jej obchody, propagując badania i ochronę nietoperzy.

Poza stoiskiem Towarzystwa, na którym można było nabyć, otrzymać lub wygrać w konkursie nasze publikacje, Marta i Andrzej Kepelowie przedstawili wykład pt. „Nietoperze Świata”. Na przykładach zdjęć nietoperzy zrobionych przez siebie na pięciu kontynentach i kilku wyspach pokazali, jak różnorodna i ciekawa jest ta grupa zwierząt. Pula miejsc na wykład wyczerpała się zaledwie kilka godzin po rozpoczęciu zapisów. Dodatkową atrakcją podczas tegorocznej Nocy Biologów (nie tylko dla najmłodszych uczestników) byli nasi wolontariusze przebrani za różne gatunki nietoperzy występujących w Polsce.

Redakcja

Wyspa w ogniu

Pozostałości lasów deszczowych na Madagaskarze wciąż są wypalane pod prymitywne uprawy. Zdarza się to nawet w parkach narodowych

Pozostałości lasów deszczowych na Madagaskarze wciąż są wypalane pod prymitywne uprawy. Zdarza się to nawet w parkach narodowych

Zbliża się połowa listopada 2016 roku. Już od ponad miesiąca przemierzamy wzdłuż i wszerz Madagaskar. Widoki z lądu, wody i powietrza są podobne. Wyprażona podczas kończącej się właśnie pory suchej wyspa spowita jest dymami od powszechnie płonących obszarów trawiastych, buszu i lasów. Stosunkowo uboga, czerwona, ferralitowa gleba spływa rzekami do morza, co wygląda jak gigantyczny, śmiertelny krwotok. Na ten widok krwawi też serce każdego miłośnika przyrody, gdyż oczywiste jest, że we wszechobecnym ogniu giną pozostałości bezcennej przyrody tej wyspy. Niemal każdy ocalały skrawek lasu zawiera bowiem unikatowe taksony. W obecnym wieku badacze madagaskarskiej przyrody co roku opisują średnio po kilka nowych gatunków ssaków (głównie lemurów i nietoperzy), nie mówiąc o innych grupach organizmów. Liczba gatunków, które bezpowrotnie i bez śladu znikają w płomieniach, może być jeszcze większa.


Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...

Tekst i zdjęcia: Marta i Andrzej Kepelowie
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Szpak – symbol ruchu i zmienności...

Co widać na zdjęciu konkursowym? Czarny materiał z wyszywanymi białym kordonkiem maleńkimi literkami „v”. Czarny? Nie, to jest opalizujący, bardzo ciemny fiolet, przechodzący w czerń. Literki na tej tkaninie układają się w nieregularne, miejscami poprzerywane sznureczki, czasami w skupiska o geometrycznych kształtach. W dolnej części zdjęcia wyszywanka nabiera regularności i ma wyraźnie pionowy układ.


Kto nigdy nie widział szpaka w szacie zimowej, może mieć problem z oznaczeniem gatunku na podstawie tego fragmentu upierzenia. Szpak, oczywiście, że to szpak. Te białe plamki, tak bardzo przypominające małą literkę „v”, to jasne zakończenia piór w zimowej szacie spoczynkowej. Delikatniejszy, bardziej sznureczkowaty wzór jest widoczny na głowie, bokach, szyi i pod gardłem. Na brzuszku, piersi i na bokach ciała, a częściowo też na grzbiecie, plamki te są bardziej zaokrąglone i określane mianem perełek. Są one dość duże, o nieregularnych kształtach, gęsto utkane, ale nadal biegną w pionowych liniach. Szpaki w tym czasie mają ciemne dzioby, z lekko tylko rozjaśnionym spodem.

Od lat obserwuję i fotografuję szpaki, których niewielkie stadko zimuje w mojej części Warszawy (Ursynów). Kilka lat temu po raz pierwszy podjęły to ryzyko i okazało się, że jest to możliwe. W dodatku jest opłacalne, bo pierwsze są wiosną przy budkach lęgowych. To w nich, a może również w dziuplach starych drzew, wciąż jeszcze rosnących w naszej dzielnicy, spędzają prawdopodobnie zimowe noce. W dzień od rana urzędują na trawnikach i nieużytkach w poszukiwaniu pokarmu, a odpoczywają na wysokich brzozach i topolach. Kiedy śnieg pokrywa ziemię, a mróz ścina wszystko dookoła, szpaki przenoszą się do osiedlowych karmników, pod śmietniki i na balkony, gdzie mogą liczyć na słonecznik i inną zdrową karmę dla dzikich ptaków, a dodatkowo – świeże jabłka czy gruszki i suszone owoce.

Rzadko widuje się pojedyncze osobniki. Najczęściej jest ich co najmniej kilka, tworzą grupkę, która razem ląduje, jednocześnie zrywa się do odlotu i wspólnie poszukuje pożywienia. Na drutach elektrycznych szpaki siadają blisko jeden drugiego. Kiedy nadlatuje kolejny osobnik i stara się zająć miejsce gdzieś w środku, pozostałe szybko i harmonijnie się przesuwają, co stwarza wrażenie falowania. Kapitalne zjawisko! Szpaki są towarzyskie i rozgadane – kiedy tak plotkują, kręcą łebkami i wykonują dziesiątki szybkich ruchów. W grupie stale odbywają się drobne potyczki, dziobnięcia, jest dużo machania skrzydłami, podskoków i wzlotów w powietrze, a oporny osobnik bywa spychany w inne miejsce masą napierającego konkurenta. Nie wspomina się w literaturze o hierarchii w stadzie szpaków, jaka występuje np. u kawek. Ale z pewnością łatwo zauważyć szpaki o cechach przywódczych, zachowujące się bardziej bezceremonialnie, przebojowe i nadmiernie hałaśliwe.


Nie można jednym słowem określić głosu szpaka. Kiedy tak siedzą sobie w grupie w koronie drzewa, słychać jak gwiżdżą, skrzypią, klekocą i wydają całą masę innych dźwięków. Świetnie naśladują głosy dzięciołów, wilgi, łyski, pustułki a nawet... żaby wodnej, jak również zasłyszane odgłosy cywilizacji. Czasami szpaki-samce po prosu pięknie śpiewają...

Zimowe wizyty szpaków na moim balkonie nieodmiennie mnie cieszą i jestem gotowa akceptować związane z tym niedogodności. Ptaki robią bowiem sporo bałaganu, są wszędobylskie i przetrząsają wszystkie zakamarki. Ale widok nasyconych i zadowolonych, błyszczących w słońcu ptaków, stanowi wystarczającą rekompensatę za ponoszone koszty ich bałaganiarstwa. Tej zimy jeden ze szpaków urządził sobie nawet kąpielisko w plastikowym naczynku z wodą (a było wtedy osiem stopni mrozu!). Woda jest u mnie dostępna dla ptaków przez całą zimę (w lecie oczywiście też).

Zima w odwrocie. Coraz częściej temperatury w dzień i w nocy są dodatnie, zamiast śniegu pada deszcz, wieją cieplejsze wiatry. Z ziemi wychodzą kiełkujące trawy i inne rośliny, pojawiają się pączki na gałęziach drzew i krzewów, wyraźnie czuje się wiosenny nastrój.

Wreszcie, po przypadkowej zimowej diecie „u ludzi”, szpaki mogą rozkoszować się swoimi przysmakami – dżdżownicami i pędrakami znajdowanymi w gruncie. Na trawnikach w parkach miejskich, na nieużytkach, pod drzewami i krzewami można spotkać drepczące szybko szpaki z nisko pochylonymi łebkami. Czasami ustawiają się w tyralierę, która posuwa się w jednym kierunku, systematycznie przeszukując teren. Nakłuwają ziemię raz po raz dziobami, jednocześnie je otwierając, i w ten sposób sondują grunt (nazywa się to „cyrklowaniem” i jest cechą wrodzoną tych ptaków). Szpaki – jeśli nie śpiewają, nie czyszczą piór lub po prostu nie śpią – zapamiętale cyrklują we wszystkim dookoła siebie. Wiele ptaków przemieszcza się po ziemi, skacząc (jak np. wróble czy sroki). Szpaki, w przeciwieństwie do kosów, nie podskakują, a chodzą szybkim, zdecydowanym, dziarskim krokiem.


Widać, jak na wiosnę zmieniła się szata szpaka. Plamki prawie się wytarły. Nieliczne, widoczne są jeszcze na głowie i po bokach ciała. Upierzenie nabrało zielono-fioletowo-niebieskiego połysku. Wyraźne stały się brązowe zakończenia lotek pierwszego rzędu i pokryw nadogonowych. Samiec w szacie godowej, z mocno żółtym dziobem i błyskiem w oku, prezentuje się naprawdę okazale. Dziób samicy w szacie godowej też jest żółty, ale nie ma ona niebieskawego odcienia u nasady dolnej jego części.

Szpaki, które szczęśliwie przetrwały zimę w mieście, mogą teraz wybierać i przebierać w miejscach lęgowych.

Jako jedne z naszych pierwszych skrzydlatych sąsiadów obwieszczają śpiewem początek wiosny, tego pięknego okresu w życiu przyrody. „Zakochany”, buzujący hormonami osobnik płci męskiej zajmuje eksponowane stanowisko, najchętniej w pobliżu wybranej budki lęgowej lub dziupli w drzewie, i śpiewa na całe gardło, zaznaczając, że tu jest jego teren i jego samiczka. Macha przy tym skrzydełkami, które układa po bokach ciała, jakby szykował się do lotu – „na Małysza”...

Szpaki chętnie zajmują budki wiszące na budynkach, a przeznaczone dla jerzyków, oraz budki lęgowe na drzewach, tzw. szpakówki. A jeśli się da – zajmują naturalne dziuple. Niezależnie od tego, na jaką lokalizację zdecyduje się szpacza parka, to samiczka buduje gniazdo. Zbiera trawki, łodygi i piórka, żeby wymościć nimi jego dno.

W lęgu jest od czterech do sześciu bladozielonkawych jaj. Na ogół szpaki wyprowadzają jeden–dwa lęgi w roku. Wysiadują na zmianę, samiec i samica przez około dwa tygodnie. Pisklęta są karmione w gnieździe przez następne trzy tygodnie. Kiedy w parku przechodzi się obok takiej budki, słychać piszczenie i skrzeczenie wewnątrz. Obecność piskląt można poznać m.in. po tym, że co jakiś czas rodzic wylatuje z gniazda, niosąc w dziobie biały woreczek. To odchody potomstwa, które trzeba wynieść, żeby nie zanieczyszczały wnętrza. Robi tak wiele gatunków ptaków.


Podloty karmione są pokarmem białkowym – owadami i ich larwami, fragmentami dżdżownic. Rodzice dwoją się i troją, latając z pokarmem, który wsuwają do żółtych, szeroko otwartych paszczy swoich pociech. W tym „kołowrocie” lotów są jednak czujni i dość ostrożni – czekają, aż intruz spod budki lub z gałęzi się oddali. Boją się zarówno człowieka, jak i wrony pilnie obserwującej otoczenie. Podlot wysuwający łepek z otworu budki łatwo może stać się pokarmem drapieżników. Zwłaszcza jeśli w tym samym czasie i one mają potomstwo, które starają się wykarmić.

Młode szpaki są początkowo mało podobne do swoich rodziców, prezentując jednolite brązowe upierzenie. Nieco starsze przez dłuższy czas zachowują piękny zamszowy kaptur na głowie, podczas gdy reszta ciała pokrywa się piórami zakończonymi białymi plamkami. Rodzinne podobieństwo zdradza w tym czasie tylko błyszczące okrągłe oczko, nadające twarzy szpaka specyficzny wyraz, oraz długi, mocny dziób.

Już w czerwcu szpaki zbierają się w większe stada. Razem żerują na polach i łąkach, a potem przenoszą się do sadów i ogrodów, gdzie stają się utrapieniem hodowców czereśni, wiśni, jabłek i innych owoców. Jesienią w miastach i na ich obrzeżach szpaki masowo najadają się owocami czarnego bzu, jarzębiny i jarząbów oraz oliwnika.

Wieczorami zlatują się na wysokie słupy linii przesyłowych i obsiadają druty elektryczne. Na wsiach takie stada na drutach widoczne są wzdłuż dróg i nad polami. W takich grupach młode szpaki uczą się jak zdobywać pokarm, co jeść i gdzie, poznają zasady życia społecznego, porządek „dziobania”, kształtują swoje relacje rodzinne i towarzyskie.


W październiku i na początku listopada szpaki odlatują na południe i zachód Europy. Tam, gdzie cieplej, gdzie będzie na pewno więcej pożywienia. Wielotysięczne stada szpaków, wykonujące synchroniczne ewolucje na wieczornym niebie, to widowisko samo w sobie. W sieci mnóstwo jest filmików pokazujących ten jesienny spektakl.

I jak co roku pewna grupa ptaków pozostanie w mieście, a kilkanaście z nich będzie zimą oblatywać karmniki i balkony mojego osiedla.

Dobrzy ludzie zawsze pomogą, bo w mieście kochamy wesołe, gwiżdżące i piękne szpaki. I podziwiamy, że tak dobrze sobie dają radę.

Tekst i zdjęcia: Hanna Żelichowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Czarni szermierze

Gonitwy i swoiste przepychanki samców dzięciołów są niezwykle widowiskowe. Ptaki przybierają różne pozy, stroszą czerwone czapeczki, rozkładają skrzydła, wyciągają w górę szyje, wznosząc wysoko dzioby, i w tej pozycji zastygają na dłużej. Później przelatują na inne drzewa – rozdzielają się, by po dłuższej chwili ponownie spotkać się po przeciwnych stronach jednego pnia. Rzadko dochodzi między nimi do bezpośredniej konfrontacji.

Choć nie widzą siebie nawzajem, doskonale wiedzą, że rywal czai się po drugiej stronie pnia niczym lustrzane odbicie

Choć nie widzą siebie nawzajem, doskonale wiedzą, że rywal czai się po drugiej stronie pnia niczym lustrzane odbicie

Pewnego majowego dnia, gdy czatowałam z aparatem na bobra, tuż przy brzegu zamieszkałego przez bobrzą rodzinę olsu udało mi się trafić na niezwykłą scenę z udziałem dzięciołów czarnych (Dryocopus martius). Bobra się nie doczekałam, ale popis, którego miałam szczęście być świadkiem, zrekompensował mi tę stratę po wielokroć. Najpierw usłyszałam przeciągłe zawodzenie, a po chwili na pobliskiej olszy wylądował ten największy (i chyba najpiękniejszy, choć najskromniej ubarwiony) z naszych dzięciołów. Usiadł pionowo na pniu, jak to ma w zwyczaju, i nie przestawał nawoływać w charakterystyczny sposób. Już po chwili nadleciał drugi ptak i zajął strategiczne miejsce na pniu obok, aby po chwili bezruchu przelecieć na olchę zajętą przez konkurenta. Oba ptaki zastygły z wyprostowanymi jak struny szyjami, można więc było podziwiać ich czerwone bereciki w pełnej krasie. Nagle rozpoczęły pogoń wokół pnia, mocno wczepiając się silnymi pazurami w korę, kwiląc i rozczapierzając skrzydła, aż do następnego bezruchu. Przeganiały się jeszcze przez dłuższy czas po okolicznych drzewach, zupełnie nie zważając na śledzący je aparat z długim obiektywem.


Ptaki przybierają różne pozy, stroszą czerwone czapeczki, rozkładają skrzydła, wyciągają w górę szyje i dzioby, aby w tej pozycji zastygnąć na dłuższą chwilę

Rytualne gonitwy samców dzięciołów wyglądają często na zabawę w chowanego

Widywałam już podobne pościgi z udziałem pary dzięciołów w okresie lęgowym lub młodych, które próbują swoich sił po opuszczeniu dziupli, nigdy wcześniej nie natknęłam się jednak na ten swoisty rytuał w wykonaniu dwóch samców. Takie przeganianie się z drzewa na drzewo nazywane jest z angielskiego szermierką (nie ma to jednak wiele wspólnego z władaniem białą bronią, wszak ptaki nie krzyżują swoich dziobów w walce, a nawet unikają bezpośredniego kontaktu...). Co ciekawe, podczas dłuższej obserwacji można zauważyć, że każdy z nich dąży do zajęcia jak najniższej pozycji na pniu, próbując przegonić rywala wyżej. Ten, który znajduje się najwyżej ostatecznie odlatuje, żeby zająć dogodniejszą pozycję na innym pniu, ścigany przez „wygranego”. Cały ten spektakl powtarza się do momentu, aż przeciwnik da za wygraną. Na arenie pozostaje zwykle pierwotny właściciel terytorium. Najwyraźniej o ulubione miejsca żerowania, dziuple czy drzewa najlepsze do bębnienia trzeba cały czas walczyć...

Tekst i zdjęcia: Adriana Bogdanowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023