Siekacze bobra rosną bez przerwy i mogą osiągnąć nawet 15 cm długości
Fot. Tomasz Skorupka
Jedną z moich ulubionych książek dzieciństwa była „Sejdżio i jej bobry” kanadyjskiego pisarza znanego pod pseudonimem Grey Owl, czyli Szara Sowa (niedawno na nowo przetłumaczona i wydana w Polsce jako „Przygody Sajo i jej małych bobrów”). Indianin wędrujący tropem kłusowników ratuje życie małym boberkom, a następnie zawozi je do domu, gdzie trafiają pod opiekę jego dzieci. Obok ciekawej akcji i wnikliwych opisów indiańskiej kultury, książka była pełna wiadomości o życiu i zwyczajach bobrów, nazywanych w niej Małym Ludem. Marzyłam o spotkaniu z tymi sprytnymi zwierzątkami, o zobaczeniu na własne oczy bobrowej tamy czy żeremia. Moje marzenia się spełniły.
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Marta Jermaczek-Sitak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Klub Przyrodników
Każdy z was na pewno zna Boba, doskonałego budowniczego, któremu w pracy pomaga wiele fantastycznych maszyn. Razem tworzą wspaniałą ekipę. Naszym dzisiejszym bohaterem również będzie budowniczy. Potrafi on tyle samo co Bob, a może nawet więcej! I też pracuje zespołowo. Posłuchajcie opowieści o bobrze.
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Magda Mądrawska-Okołów
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Rząd polski przyjął plan Strategii Rozwoju Śródlądowych Dróg Wodnych w Polsce, która ma doprowadzić wybrane odcinki naszych największych rzek co najmniej do IV klasy żeglowności oraz włączyć je do sieci europejskich dróg wodnych. Pomimo zakładanych, chociaż nie do końca pewnych, korzyści ekonomicznych realizacja tych planów na zawsze zmieni oblicze krajobrazu fluwialnego. Na razie jeszcze je mamy. Wielkie nizinne rzeki, a nie kanały żeglowne.
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Okołów
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Trwał ciepły dzień wypełniony zwrotnikowym powietrzem, które bardzo szybko ogrzało wielkie pnie dębów wystawionych na wschód i południe. Z ich wnętrza zaczął dobiegać cichy, ale jednak wyraźny odgłos gryzionego drewna i kory. W wielu miejscach coś się zdecydowanie działo. Szmery, chrupanie, zgrzyty, trochę skrzypienia. Dzień wolno zamieniał się w noc. Z jednego otworu nagle zaczęła wyzierać długa antena. Pierwsze człony czułków witały się z nowym światem. To koziorogi dębosze (Cerambyx cerdo), po trzy-, czteroletniej larwalnej tułaczce wewnątrz pachnącego miodem dębu, zmierzają ku swojemu dorosłemu życiu. Od zeszłej jesieni, już jako imago (czyli dojrzałe osobniki), czekały na ten ciepły dzień. Najważniejsze, by przetrwać do pierwszych ciemności, będąc niewidocznym dla drapieżników. Gdy wyjdzie się za wcześnie, można stać się łatwym łupem dzięciołów, które od dawna drobiazgowo opukują wielkie matuzalemy. W momencie gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, w otworze pojawiła się wielka głowa uzbrojona w ogromne „szczęki”. Wielkie żuwaczki są kluczem do świata, w którym można rozprostować skrzydła. Trzeba się tylko wygryźć.
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Konieczny
Fundacja Przyrodnicza „pro Natura”
www.dbajobociany.pl