Nie mając wrogów naturalnych niedźwiedzie przez wieki były prawdziwymi władcami puszcz. Obecnie nauczyły się ukrywać przed człowiekiem tak skutecznie, że niekiedy mieszkańcy górskich wiosek nie wiedzą, że te potężne zwierzęta mogą żyć całkiem niedaleko ich domów.
Niedźwiedź brunatny (Ursus arctos) jest, obok swojego krewniaka – niedźwiedzia polarnego (U. maritimus), największym lądowym drapieżnikiem na świecie. Obecnie (z wyjątkiem niektórych regionów Skandynawii i wschodniej części naszego kontynentu) niedźwiedzie można spotkać niemal wyłącznie w górach, dlatego wielu ludzi uważa je za zwierzęta górskie. Niesłusznie. Niegdyś kosmate giganty zamieszkiwały niemal całą Europę, a w mało dostępne, odludne pasma górskie wygnał je (bezpośrednio i pośrednio) człowiek. „Niegdyś” oznacza tutaj naprawdę odległą przeszłość – już od wczesnego średniowiecza niedźwiedzie były stopniowo wypierane z wielu regionów. W Polsce (a właściwie na ziemiach w obecnych granicach Polski) za czasów pierwszych Piastów drapieżniki te można było spotkać niemalże w całym kraju, od mrocznych tatrzańskich borów po rozległe nadbałtyckie puszcze. Przez całe wieki prawo do zabicia króla ostępów mieli wyłącznie możnowładcy, choć jak to z prawem bywa, nie zawsze go przestrzegano. Zagłady resztek niedźwiedzi na nizinach dokonano między XVII a XIX wiekiem, beztrosko zabijając ostatnie osobniki. Najdłużej poza górami niedźwiedź uchował się w Puszczy Białowieskiej, gdzie polowano na niego jeszcze w latach 70. XIX stulecia. Natomiast zaskakiwać może fakt, że poza tą ostoją ostatni niedźwiedź na polskim niżu został zabity w 1867 r. w okolicach... Łodzi. Jeśli ktoś zna te tereny, to naprawdę może być zdziwiony faktem, że jeszcze niespełna 150 lat temu żył tu ten potężny drapieżnik (choć zapewne był to osobnik migrujący).
Obecnie mamy w Polsce 5 głównych ostoi niedźwiedzia. Wszystkie zlokalizowane są w Karpatach. W pozostałe części kraju, np. Sudety czy puszcze w północno-wschodniej Polsce, niedźwiedź zagląda bardzo rzadko i są to pojedyncze, wędrujące osobniki.
Niedźwiedzie prowadzą głównie nocny tryb życia (w ciągu nocy potrafią przewędrować nawet ponad 20 km), choć mogą być aktywne również w ciągu dnia. Zazwyczaj jednak okres między świtem a zmierzchem spędzają ukryte w płytkich jamach na zalesionych zboczach lub w dolinach, pod wykrotami, albo w gęstych młodnikach, gdzie czują się najbezpieczniej. Zimę najczęściej przesypiają. Najczęściej – ponieważ co roku (być może jest to sprawka łagodnych zim w ostatnich latach) niektóre niedźwiedzie w ogóle nie zapadają w sen zimowy. Niedźwiedzim (a poniekąd też ludzkim) problemem jest to, że sen nie jest głęboki i jeśli z jakichś przyczyn zwierzę wybudzi się przedwcześnie, to nie zasypia ponownie, tylko próbuje znaleźć pożywienie, co zimą nie jest łatwe. Zdarza się, że zdesperowany „potwór” nawiedza wtedy zagrody ze zwierzętami lub sady.
Niedźwiedź ma bardzo dobry słuch i węch, natomiast gorzej widzi. Usłyszawszy lub zwietrzywszy człowieka, zazwyczaj ucieka, jednak zaskoczony albo zdezorientowany może zachować się inaczej i zaatakować. Takie przypadki niestety zdarzają się w Polsce właściwie co roku. Najczęściej są spowodowane przez nieodpowiedzialne zachowanie się ludzi lub ich nieświadome zbliżenie się do legowiska drapieżnika czy też wkroczenie między baraszkujące niedźwiadki a ich matkę. Nie można mówić tutaj o krwiożerczości czy morderczych instynktach zwierzęcia – wyobraźmy sobie sytuację, w której drzemiący np. w gęstym młodniku (który jest jego ostatnim bezpiecznym schronieniem) niedźwiedź nagle zostaje zbudzony przez buszującego kilka metrów dalej grzybiarza. Drapieżnik może „uznać”, że na ucieczkę już za późno i próbować bronić się przez atak. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się niezbyt często, a ludzie zazwyczaj wychodzą z nich cało. Pamiętajmy jednak, że dzięki swej ogromnej sile niedźwiedź jest zwierzęciem naprawdę niebezpiecznym i spotkanie z nim może zakończyć się tragicznie.
Dieta niedźwiedzi jest bardzo urozmaicona i zależna od pory roku. Wiosną składa się na nią głównie pokarm mięsny. Bardzo często jest to padlina, ale niedźwiedzie, jak przystało na porządne drapieżniki, także polują. Ich ofiary to różne zwierzęta małe i duże, od żab i myszy po jelenie, a nawet (choć zdarza się to bardzo rzadko) dorosłe żubry. Czasem ich łupem padają także zwierzęta hodowlane (owce, krowy), co jest przyczyną zrozumiałych konfliktów z człowiekiem. Co ciekawe, im bliżej zimy, tym bardziej niedźwiedzie przestawiają się na pokarm roślinny, a jesienią stają się niemal zupełnymi jaroszami. Pochłaniają wtedy duże ilości owoców leśnych, grzybów, pędów roślin oraz owsa. No i oczywiście znanym przysmakiem niedźwiedzim jest miód, którego dawniej było pod dostatkiem w dzikich barciach, a obecnie dla pozyskania tego smakołyku misie dobierają się czasami do pasiek.
Nawet odpoczywający niedźwiedź jest groźny
Fot. Renata i Marek Kosińscy
W ostatnich latach niedźwiedź ma się w Polsce nienajgorzej. Właściwie cały areał jego występowania to tereny chronione, ponadto obserwuje się próby zasiedlenia przez tego drapieżnika nowych obszarów – dotyczy to głównie pogórza. W Polsce podlega on ścisłej ochronie gatunkowej, jest ponadto pod szczególną opieką Unii Europejskiej (gatunek priorytetowy w Dyrektywie Siedliskowej). Jednak przyszłość niedźwiedzia wcale nie musi wyglądać różowo. Co z tego, że jest on chroniony wieloma przepisami, skoro mniej uwagi zwraca się na to, że ten drapieżnik potrzebuje przestrzeni życiowej. Bez zachowania jego siedlisk – głównie rozległych, naturalnych lasów na terenach górskich i podgórskich, a miejsca te podlegają coraz silniejszej presji człowieka – nie na wiele zda się troska o niedźwiedzia. Prawie cała Europa już dawno stała się za ciasna dla tak dużych zwierząt. Spróbujmy więc przynajmniej ochronić jego ostoje tam, gdzie jest to jeszcze możliwe.
Radosław Jaros
Renata i Marek Kosińscy
Bank fotografii - przyroda, krajobraz, architektura
www.kosinscy.pl
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." mce_' + path + '\'' + prefix + ':' + addy470 + '\'>'+addy_text470+'<\/a>';
//-->
tel.: 601 291 355
Sichrawa karpacka (Pseudogaurotina excellens) należy do bardzo rzadkich europejskich chrząszczy z rodziny kózkowatych (Cerambycidae). Jest endemitem karpackim, notowanym z nielicznych izolowanych stanowisk w Karpatach Zachodnich, Wschodnich i Południowych – na terenie Polski, Słowacji, Ukrainy i Rumunii. P. excellens to gatunek stenotopowy, zasiedlający lasy świerkowe i jodłowe oraz zarośla z dużym udziałem starych okazów wiciokrzewów (Lonicera), w których pędach i korzeniach odbywa rozwój larwalny. Owady doskonałe, spotykane od czerwca do sierpnia, m.in. na liściach wiciokrzewów, mają metalicznie ciemnoniebieskie lub ciemnozielone, rzadziej fioletowe lub czarne, pokrywy. Pozostałe części ich mierzącego 13–16 mm ciała są czarne. Czułki u samców sięgają do 2/3, natomiast u samic do połowy długości pokryw. Sichrawa karpacka znajduje się w Polsce pod ochroną prawną. Umieszczona jest na Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce, Liście zagrożonych gatunków Karpat oraz w Załączniku II Dyrektywy Siedliskowej.
Tekst i zdjęcie:
Jakub Michalcewicz
Katedra Entomologii Leśnej
Uniwersytet Rolniczy w Krakowie
Już niedługo w różnych eksponowanych miejscach naszych domów zawisną oliwkowe pędy krzewu, który w ludowych wierzeniach symbolizuje szczęście i dostatek, a zakochanym daje gwarancję długiego i zgodnego związku. Większość z nas nie kojarzy go jednak z pasożytem, który uczepiony gałęzi drzew, czerpie z nich życiodajne soki.
Drobne i mało efektowne kwiaty jemioły rozwijają się w rozgałęzieniach pędów
Fot. Renata i Marek Kosińscy
Czy rzeczywiście obecność jemioły w naszych domach może mieć związek z przyszłością? Nie nam o tym sądzić (choć może nie warto definitywnie odcinać się od tego typu zabobonów?), zajmijmy się więc tą pozornie mniej sympatyczną, ale na pewno prawdziwą stroną życia jemioły.
W Polsce występują trzy podgatunki jemioły pospolitej (Viscum album): jodłowa (V. a. abietis), typowa (V. a. album) i rozpierzchła (V. a. austriacum). Każdy podgatunek pasożytuje na innych gatunkach drzew.
Białawe owoce jemioły są prawdziwą ozdobą oliwkowozielonych pędów, a także przysmakiem niektórych ptaków
Fot. Renata i Marek Kosińscy
Jemioła wyrasta w dość nietypowych dla krzewu
miejscach, bo w koronach drzew, nieraz bardzo wysoko. Często wymaga to
alpinistycznych umiejętności od ludzi próbujących ją pozyskać. A zapotrzebowanie
na nią wiąże się nie tylko z okresem świąt Bożego Narodzenia, ale przede
wszystkim z jej właściwościami leczniczymi. Wyciągi wodne ze zbieranych zimą
wraz z liśćmi zielonych, niezdrewniałych pędów stosuje się w leczeniu
nadciśnienia tętniczego, artretyzmu i miażdżycy. Ziele jemioły (Herba Vinci)
stosuje się także w celu poprawy przemiany materii, pracy trzustki i ogólnie
wzmocnienia organizmu. Dawniej zalecano je nawet przy ostrych przeziębieniach i
grypie, a także przy zapaleniu płuc i oskrzeli.
Zimą, gdy krzewy jemioły mają największą moc (zarówno tę leczniczą, jak i magiczną), wyglądają też szczególnie efektownie. Gdy na drzewach nie ma już liści, a wokół jest szaro i smutno, zielone kule z połyskującymi białawymi jagodami wydają się być jedynym żywym elementem wśród nagich, szarobrunatnych konarów drzew.
Łacińska nazwa rodzajowa jemioły oznacza lep. W starożytnym Rzymie z jej kleistych owoców i kory sporządzano specjalny, wolnoschnący klej, którym smarowano gałęzie drzew. Chwytano w ten sposób małe ptaki.
Zimą jemioła bywa jedyną ozdobą drzew ogołoconych z liści
Fot. Renata i Marek Kosińscy
Jemioła jest półpasożytem – czerpie ze swojego gospodarza (najczęściej drzewa liściastego) wodę i sole mineralne, ale ma zielone pędy i liście, w których zachodzi fotosynteza. Nie stanowi więc zwykle dużego zagrożenia dla swojego żywiciela. Na jej rozgałęzionych, zielonych pędach osadzone są skórzaste, bezogonkowe liście o lancetowatym lub eliptycznym kształcie. Ponieważ na pędzie każdego roku przybywa jedno rozgałęzienie, łatwo ocenić wiek krzewu. W rozgałęzieniach pędów w lutym lub marcu rozwijają się kwiaty – osobno żeńskie i męskie. Kuliste, na pół przezroczyste owoce wielkości ziarna grochu zaczynają się wykształcać dopiero w listopadzie. Wypełnia je kleista substancja, w której zanurzone są drobne nasiona otoczone dodatkową osłonką. Te białawe, trujące dla ludzi nibyjagody, choć niełatwo je połknąć, stanowią przedmiot zainteresowania niektórych gatunków ptaków (szczególnie jemiołuszek, których nazwa jest związana właśnie z tym ich upodobaniem kulinarnym). Kleista owocnia przykleja się do ich dziobów i ptaki czyszcząc je o gałęzie bezwiednie przyczyniają się do rozsiewania nasion jemioły. Przyklejone do gałęzi nasiona kiełkują i wytwarzają system ssawek (tzw. haustorium), które są odpowiednikiem korzeni. Ssawki wnikają w korę żywiciela, a poprzez nią docierają do drewna, gdzie łączą się z naczyniami przewodzącymi wodę z solami mineralnymi.
Ponieważ jednak przed nami magiczny czas Świąt, być może warto pamiętać o dawnych wierzeniach i pocałować w wigilijny wieczór wybrankę serca pod jemiołą, aby móc spędzić z nią resztę życia?
Adriana Bogdanowska
Renata i Marek Kosińscy
Bank fotografii - przyroda, krajobraz, architektura
www.kosinscy.pl
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." mce_' + path + '\'' + prefix + ':' + addy92868 + '\'>'+addy_text92868+'<\/a>';
//-->
tel.: 601 291 355
Przy granicy lasów sosnowych, na wrzosowiskach i torfowiskach wysokich wyrasta naziemny porost, który stanowi ważny składnik diety reniferów, a czasami także ludzi...
Brzegi listkowatej plechy płucnicy zakończone są charakterystycznymi wyrostkami
Fot. Adriana Bogdanowska
Płucnica islandzka (Cetraria islandica) to jeden z porostów dość często pojawiających się w runie naszych borów. Płucnica jest gatunkiem naziemnym o szerokiej amplitudzie ekologicznej. Rośnie zarówno na glebach kwaśnych, jak i zasadowych. Najczęściej można ją spotkać na widnych stanowiskach przy granicy lasów (głównie sosnowych), wrzosowiskach i torfowiskach wysokich. Pojawia się także w górach, w miejscach eksponowanych na silne działanie wiatru oraz długotrwałe zaleganie śniegu. Jej zasięg obejmuje strefę arktyczną i umiarkowaną.
Łatwo dostrzec jej brunatno lub brunatnozielonkawo zabarwioną plechę1 na tle białawoszarych kobierców chrobotków (Cladonia sp.). Brzegi plechy zakończone są kolczastymi wyrostkami, a jej powierzchnia pokryta jest białawymi plamkami pseudocyfelli2. Powyższe cechy umożliwiają szybką identyfikację tego gatunku. W zależności od warunków atmosferycznych, a przede wszystkim zawartości wilgoci w powietrzu, odcinki plechy mogą być zwinięte, kruche i sztywne (niski poziom wilgotności) lub rozprostowane i elastyczne (wysoki poziom wilgotności).
Płucnica islandzka jest dość często notowanym gatunkiem w zbiorowiskach borowych
Fot. Daria Zarabska
Cetraria islandica była jednym z nielicznych porostów, które szeroko wykorzystywano w farmacji. Znana jako Lichen islandicus używana była jako środek wykrztuśny w różnego rodzaju preparatach. Swoje właściwości lecznicze zawdzięcza przede wszystkim obecności kwasu cetrarowego (cetraryna) i lichenostearynowego. W Anglii wchodzi w skład syropu porostowego (Lichens Syrup), zawierającego także wyciągi z chrobotka reniferowego (Cladonia rangiferina), brodaczki właściwej (Usnea barbata) i granicznika płucnego (Lobaria pulmonaria). W lecznictwie ludowym znanym środkiem na schorzenia skórne była nalewka porostowa (czyli wyciąg uzyskiwany z płucnicy islandzkiej zalanej alkoholem). Obecnie stosowana jest też jako afrodyzjak (dla kobiet i mężczyzn) w specjalnych mieszankach roślinnych. W ostatnim okresie liczba preparatów, w których stosuje się płucnicę, drastycznie spadła. Jak wiele innych naziemnych porostów w arktycznej tundrze, omawiany gatunek ma skłonność do akumulacji elementów radioaktywnych. Skażone po wybuchu w Czarnobylu plechy, m.in. płucnicy, wchodząc w skład karmy reniferów i karibu, stały się źródłem substancji szkodliwych, które wskutek przepływu w łańcuchu pokarmowym wykryto ostatecznie we krwi człowieka. Prowadzone współcześnie badania medyczne wskazują jednak na konieczność zwrócenia większej uwagi na wartości lecznicze tego porostu. Ze względu na swoje właściwości antybiotyczne Cetraria islandica może być wykorzystywana w leczeniu chorób nowotworowych.
Sproszkowaną płucnicę dodawano dawniej do wyrobów cukierniczych, aby uchronić je przed owadami. Islandczycy natomiast w okresie głodu powszechnie używali plech tego porostu do wypieku chleba; do dzisiaj w Skandynawii dodaje się płucnicę do pieczywa. Cetraria islandica jest też ważnym składnikiem diety reniferów. Co więcej, obecnie używana jest przy produkcji pasz dla bydła.
W Polsce płucnica objęta jest ochroną częściową. Występuje na terenie całego kraju, z wyjątkiem Niziny Sasko-Łużyckiej i Wschodniego Podkarpacia. W Wielkopolsce gatunek ten można odnotować w zbiorowiskach borowych, w których porosty wykazują spory udział. Jednym z takich miejsc jest Puszcza Notecka, w której czasami nie sposób ominąć sporych powierzchniowo połaci naziemnych chrobotków i płucnic. Wędrując po lasach zwróćmy więc uwagę na różnorodność gatunków znajdujących się pod naszymi stopami i spróbujmy odszukać porosty o nazwie nawiązującej do dalekiej północnej wyspy.
Daria Zarabska
Zbiory Przyrodnicze, Wydział Biologii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
MICHAŁ FALKOWSKI: Kosaćce lub inaczej irysy (= irisy) to rośliny, których kwiaty w niepowtarzalny i bardzo efektowny sposób łączą piękno architektonicznej konstrukcji z subtelnością i bogactwem barw. Ozdabiają mokradła, ogrodowe i parkowe rabaty, wazony i flakony w naszych mieszkaniach. Kult tych roślin sięga starożytnej Hellady i ma ścisły związek z mitologią grecką.
KOSACIEC SYBERYJSKI: Owszem. Ten związek jest zaznaczony w łacińskiej nazwie rodzajowej Iris, która wywodzi się od greckiego Íris, tłumaczonej jako bogini tęczy lub tęcza. Jest to zatem nic innego jak imię bogini Iris (= Iryda) – mitologicznego uosobienia tęczy.
Kwiaty kosaćców w niepowtarzalny i bardzo efektowny sposób łączą piękno architektonicznej konstrukcji z subtelnością i bogactwem barw
Fot. Renata i Marek Kosińscy
MF: Przybliżmy czytelnikom ową mitologiczną postać.
KS: Iris była córką Elektry, jednej z siedmiu Plejad, wnuczką Atlasa i Plejony. Według Hezjoda była siostrą harpii. Wyobrażano ją sobie jako kobietę ze skrzydłami, ubraną w szatę o barwach tęczy. Podobnie jak Hermes była posłanką bogów. Zsyłała na ziemię deszcze, użyźniała pola, zaopatrywała chmury w wodę. Codziennie wczesnym rankiem powoziła złotym rydwanem zaprzężonym w pawie, obwożąc po świecie dumną i nieprzebłaganą Herę, żonę Zeusa. Centrum kultu Iris mieściło się w Delos, gdzie składano jej ofiary w postaci suszonych fi g i miodowych ciastek. Bogini ta była również częstym motywem w greckim malarstwie wazowym i w rzeźbie.
MF: Dlaczego to właśnie kosaćce utożsamia się z boginią tęczy?
KS: Wystarczy spojrzeć na barwy kwiatów. Występują niemal we wszystkich kolorach tęczy i ich bajecznych odcieniach. Sama tęcza to jedno z najpiękniejszych zjawisk optycznych w przyrodzie. Od dawien dawna fascynuje, olśniewa, skłania do refleksji... Starożytni Grecy traktowali ją jako znak niebios i przyjmowali, że tęcza to uśmiech bogini Iris. Wikingowie wierzyli, że tęcza jest mostem łączącym siedzibę bogów Asgard z ziemią. W buddyzmie symbolizuje siedmiobarwne schody, po których Budda zszedł na ziemię, a w hinduizmie stanowi łuk, z którego bóg Indra wypuszcza deszczowe strzały. Muzułmanie uważają ją za most Sirat, który muszą przekroczyć ich dusze po śmierci, by dostać się do nieba. W Starym Testamencie tęcza jest przypieczętowaniem przymierza Boga z Noem, dzięki któremu ziemi nigdy nie nawiedzi potop. Z tego zestawienia widać wyraźnie, że tęcza we wszystkich kulturach jest symbolem obecności Boga i boskiego posłannictwa, symbolem nadziei i dobrej nowiny. Wystarczy się przyjrzeć kwiatom kosaćców, ich barwom i wzorom, aby doznać wrażenia olśniewającego piękna i czystości, by poczuć radość i nadzieję. Czy to za mało, żeby stać się boskim kwiatem? (śmiech...)
MF: W symbolice kwiatów irys fioletowy oznacza – Już Cię zapomniałam (-em), irys niebieski symbolizuje oziębłość. Zatem nie do końca jest się z czego cieszyć.
KS: (śmiech...) Inne źródło podaje, że irys oznacza zaufaj mi!
MF: Pozostawmy tematykę symboli i przejdźmy do zagadnień botanicznych. Rodzaj kosaciec (Iris) występuje na półkuli północnej. To chyba dość nietypowe w obrębie rodziny kosaćcowatych (Iridaceae)?
KS: Większość gatunków z tej rodziny, a jest ich około 1500, zamieszkuje obszary tropikalne i subtropikalne. Rodzaj kosaciec obejmuje około 200 gatunków, które występują na półkuli północnej, w strefie klimatu umiarkowanego. Większość z nich to rośliny uprawiane. Są to byliny o podziemnych łodygach w postaci kłączy. Nadziemne części łodyg są zielone. Obejmują je pochwiastymi nasadami mieczowate liście, które umieszczone są dwurzędowo. Kwiaty są duże, efektownie ubarwione, obupłciowe i promieniste. Listki, czyli płatki, są barwne i ułożone w dwa okółki – wewnętrzny i zewnętrzny. W tym ostatnim płatki ustawione są poziomo lub odgięte w dół. Każdy płatek posiada intensywnie zabarwioną, tworzącą różne wzory nerwację. U niektórych gatunków i odmian wzdłuż głównego nerwu wyrastają szczotkowate włoski, które przypominają brodę. Wewnętrzne działki są wzniesione i tworzą tzw. kopułę. Pręciki, w liczbie trzech, ustawione są w jednym okółku. Cechą charakterystyczną dolnego słupka jest rozgałęziona i ubarwiona szyjka. Zapylaczami kwiatów są trzmiele, pszczoły i bzygowate. Kosaćce mają też zdolność rozmnażania wegetatywnego, za pomocą kłączy.
Mocno odgięte do tyłu płatki kosaćca żółtego stanowią doskonałe lądowisko dla owadów
Fot. Adriana Bogdanowska
MF: We florze polskiej znane są cztery gatunki. Przybliżmy czytelnikom ich sylwetki.
KS: Największym pod względem rozmiarów jest kosaciec żółty (Iris pseudacorus). Cechują go bardzo duże, okazałe żółte kwiaty, które wyrastają w liczbie 1–5. Gatunek ten rośnie dziko w Europie, w rejonie Kaukazu, na Bliskim Wschodzie oraz w północnej Afryce, zawleczony został do Ameryki Północnej. W Polsce jest rozpowszechnionym gatunkiem na niżu i pogórzu. Pierwotnie występował w olsach, obecnie spotkać go można nad rowami melioracyjnymi, wzdłuż grobli stawów rybnych, w zbiorowiskach szuwarów turzycowych. Znacznie rzadszym gatunkiem jestem ja – kosaciec syberyjski (I. sibirica), zwany też kosaczem. Wytwarzam wysokie pędy kwiatostanowe (do 120 cm wysokości), na których znajdują się 1–3 fioletowe lub ciemnoszafirowofioletowe kwiaty z błękitnymi i żółtymi smugami. Mój zwarty zasięg występowania obejmuje środkowo-wschodnią Europę, Skandynawię oraz Syberię. W Polsce występuję na rozproszonych stanowiskach na niżu. Jestem gatunkiem charakterystycznym dla zmiennowilgotnych łąk, których charakterystycznym gatunkiem jest trawa – trzęślica modra (Molinia caerulea). Spotkać mnie można również na obrzeżach rowów melioracyjnych, skrajach zarośli wierzbowych i lasów łęgowych oraz torfowiskach niskich. We wschodniej Polsce i na Mazowszu jestem składnikiem dąbrów. Z miejscami silnie nasłonecznionymi, ze stokami wzgórz i stromymi krawędziami dolin rzecznych, gdzie gleba zawiera węglan wapnia, związany jest bardzo rzadki kosaciec bezlistny (I. aphylla). Gatunek bardzo zmienny, o bezlistnej krótkiej łodydze (15–30 cm wysokości), z 1–5 fiołkowymi kwiatami, o żółtej lub czerwonej nerwacji, zaopatrzonej we włoski. Jego zasięg obejmuje środkowo-wschodnią część kontynentu, od Niemiec po Rosję i Ukrainę, Półwysep Bałkański oraz Kaukaz i Azję Mniejszą. W Polsce jego istniejące do dziś stanowiska znane są z Wyżyny Małopolskiej, Wyżyny Lubelskiej oraz Biebrzańskiego Parku Narodowego. W przeszłości rósł również na Śląsku. Gatunek ten związany jest z murawami. Ostatnim gatunkiem w naszej florze jest kosaciec trawolistny (I. graminea). Gatunek o pełzającym, grubym kłączu, wąskich liściach oraz niskiej łodydze (do 30 cm wysokości), na której znajdują się dwa jasnofioletowe kwiaty – jeden długo- a drugi krótkoszypułkowy. Roślina ta występuje w centralnej i południowej Europie, gdzie rośnie na murawach oraz w widnych zaroślach. W Polce występowała jedynie na Śląsku Cieszyńskim. Ostatnie jej stwierdzenia datowane są na przełom XIX i XX wieku.
MF: Z tego zwięzłego przeglądu gatunków wynika, że poza kosaćcem żółtym wszystkie pozostałe gatunki stanowią lub stanowiły wielką rzadkość w naszej florze.
KS: Wymarły na terenie Polski kosaciec trawolistny, wraz z kosaćcem bezlistnym, figurują w Polskiej czerwonej księdze roślin. Ten ostatni, wraz ze mną, dodatkowo znajduje się na Czerwonej liście roślin naczyniowych w Polsce ze statusem gatunku narażonego na wymarcie. Główne zagrożenia mają związek przede wszystkim z przemianami gospodarczymi i ekonomicznymi w sektorze rolniczym, które powodują stopniowy zanik tradycyjnych kierunków produkcji, zwłaszcza gospodarki łąkowo-pasterskiej. Zaprzestanie wypasu i wykaszania przyspiesza sukcesję wtórną. W moim przypadku dodatkowym czynnikiem jest odwadnianie siedlisk. Na zmniejszanie się liczebności oraz zanik stanowisk ma wpływ niestety również bezpośrednia działalność człowieka, polegająca na wykopywaniu roślin i przenoszeniu ich do ogródków przydomowych lub działkowych.
Kosaciec syberyjski tworzy gęste kępy z cienkimi pędami kwiatowymi
Fot. Renata i Marek Kosińscy
MF: W świetle prawa jest to proceder zakazany, podlegający restrykcjom, gdyż kosaćce – syberyjski i bezlistny – objęte są na terenie kraju ochroną ścisłą.
KS: To prawda. Ale nawet sytuacja kosaćca żółtego, nie objętego ochroną gatunkową, ani nie uznanego za gatunek zagrożony, posiadającego jeszcze liczne stanowiska, jest tylko pozornie ustabilizowana. Wzrastająca moda na oczka wodne i związany z tym popyt na ten gatunek, może w krótkim czasie doprowadzić do spustoszenia dzikich populacji i zaniku wielu jego stanowisk.
MF: Kosaćce od dawien dawna stanowiły ozdobę ogrodów. Ale nie tylko względom estetycznym zawdzięczały swoją popularność.
KS: Rośliny te uprawiano ze względu na kłącza, które po okorowaniu stanowiły surowiec zielarski (Rhizoma Iridis). Zawierają one m.in. olejki eteryczne, glikozyd irydynę, garbniki, substancje śluzowe i flawonoidy. Dzięki substancjom śluzowym działa powlekająco na błony śluzowe dróg oddechowych, powodując pęcznienie zalegającej wydzieliny i wyzwalając łagodny odruch wykrztuśny. Flawonoidy zwiększają wydalanie moczu. Z kolei garbniki działają przeciwbakteryjnie i ściągająco na błony śluzowe przewodu pokarmowego. Do niedawna ziele kłącza, pod nazwą korzenia fiołkowego (Radix Iridis), podawano ząbkującym dzieciom. Jednak częste przypadki zapalenia jamy ustnej spowodowały jego wycofanie. W homeopatii kłączem kosaćca leczy się migreny wywołane stresem, którym towarzyszą wymioty. Warto też pamiętać, że kwiaty zwilżone octem i wysuszone na słońcu, dostarczały barwnika do skór i papieru.
MF: Na zakończenie czego można życzyć czytelnikom SALAMANDRY?
KS: Oczywiście wielu wspaniałych przyrodniczych przygód, w tym spotkania z boginią tęczy – Iris.
MF: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał:
Michał Falkowski
Zakład Botaniki
Akademia Podlaska w Siedlcach