Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Razem na pomoc pustułce





W latach 2000–2002 PTOP „Salamandra” realizowało projekt ochrony sokoła pustułki na terenie Poznania i w okolicach. Na wysokich budynkach oraz drzewach zawieszono specjalne skrzynki lęgowe dla tych ptaków oraz przeprowadzono kampanię edukacyjną. W tym czasie liczebność pustułki w tym mieście wzrosła z ok. 50 do 100 par lęgowych – osiągnięto więc oczekiwany skutek. Obecnie „Salamandra” rozszerzyła to przedsięwzięcie na teren całego kraju. Do jego realizacji przyłączyło się kilka innych organizacji przyrodniczych: Komitet Ochrony Orłów, Lubelskie Towarzystwo Ornitologiczne, Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura” – koło Górnośląskie, Sekcja Ornitologiczna Studenckiego Koła Biologów Uniwersytetu Łódzkiego, Towarzystwo Przyrodnicze „Bocian” oraz Zachodniopomorskie Towarzystwo Ornitologiczne.

W marcu br. w Forcie II a w Poznaniu odbyło się spotkanie organizacyjno-szkoleniowe, w którym wzięli udział przedstawiciele uczestniczących w przedsięwzięciu ośrodków. Omówiono zasady współpracy, a pracownicy „Salamandry” podzielili się swoimi doświadczeniami. W ramach projektu, w latach 2003–2004, w różnych regionach kraju zamontowanych zostanie ponad 1000 skrzynek lęgowych dla pustułek. Propagowana będzie też idea ochrony ptaków drapieżnych (poprzez prelekcje w szkołach, ulotki, publikacje w mediach, stoisko na Targach POLEKO itp.). Mamy nadzieję, że działania te poprawią sytuację tego niegdyś licznego w Polsce sokoła.

Kiedy słońce mocno przygrzewa samica osłania młode swoim ciałem
Fot. Paweł Śliwa

Pustułki na miejsca lęgowe często wybierają wieże kościołów
Fot. Paweł Śliwa

Paweł Śliwa

Sponsorami projektu są: Program Małych Dotacji Globalnego Funduszu Środowiska (GEF/SGP, UNDP) oraz Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.



































Nietoperzowa zima

Dla badaczy nietoperzy zima, a zwłaszcza styczeń i luty, to okres intensywnej pracy terenowej. W tym czasie bowiem w całej Polsce liczone są zimujące nietoperze. Również ostatniej zimy chiropterolodzy-specjaliści oraz liczni towarzyszący im ochotnicy, wyruszyli do bunkrów, fortów, piwnic, jaskiń, studni i sztolni w poszukiwaniu śpiących skrzydlatych ssaków.

Na terenie Wielkopolski, Ziemi Lubuskiej, Pomorza, województwa łódzkiego oraz w kilku obiektach innych województw liczenia koordynowało lub brało w nich udział PTOP „Salamandra”.

Liczenia w Poznaniu

Dwa gacki „ucho w ucho”

Dwa gacki „ucho w ucho”
Fot. Adriana Bogdanowska

System fortyfikacji poznańskich, to jedno z najważniejszych zimowisk nietoperzy w Polsce. Dlatego co roku prowadzony jest tutaj monitoring liczebności tych zwierząt. Ostatnia zima była dla poznańskich chiropterologów szczególna. Po raz pierwszy liczba zinwentaryzowanych nietoperzy przekroczyła 2000. Dotychczasowy rekord – 1868 odnotowanych zwierząt – pochodził z 2001 roku. Tym razem stwierdziliśmy aż 2499 osobników (do kolejnej okrągłej liczby zabrakło zatem tylko jednego nietoperza) z ośmiu gatunków. Cieszymy się z nowego rekordu, jednocześnie mając nadzieję, że utrzyma się on tylko do następnej zimy. Wyciąganie wniosków o wzroście populacji nietoperzy jest przedwczesne, ale można powiedzieć, że działania ochronne, prowadzące do zmniejszenia zagrożeń tych ssaków, zaczęły odnosić skutek.

Liczenia w Wielkopolsce (poza Poznaniem) i na Ziemi Lubuskiej

W tym roku udało nam się skontrolować ponad 300 obiektów. W większości były to małe zimowiska (głównie przydomowe piwniczki i studnie), ale liczyliśmy nietoperze także w dużych obiektach, m.in. w Kostrzynie nad Odrą. Ogółem odnotowaliśmy 1166 osobników z 11 gatunków. Największe ciekawostki to: ponowne stwierdzenie w forcie Sarbinowo karlików (Pipistrellus sp.), w Polsce bardzo rzadko spotykanych zimą w podziemiach, oraz znalezienie w gospodarskiej studni gacków szarych (Plecotus austriacus). Jest to dopiero druga informacja z terenu Polski o zimowaniu tego gatunku w studni. Z rzadszych gatunków odnotowaliśmy 13 nocków Bechsteina (Myotis bechsteinii) i 1 nocka łydkowłosego (Myotis dasycneme).

Poszukiwanie nietoperzy sprawia zawsze dużo radości

Poszukiwanie nietoperzy sprawia zawsze dużo radości
Fot. Radosław Jaros

„Salamandra” brała także udział w tegorocznym liczeniu w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, koordynowanym przez dr. Tomasza Kokurewicza z Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Tej zimy chiropterolodzy z kilku ośrodków w Polsce, z pomocą gości z Czech i Niemiec, naliczyli tam 25339 osobników z 10 gatunków. To o ponad 3000 mniej niż podczas ostatniego liczenia, przeprowadzonego dwa lata temu. Większy niepokój niż spadek liczby nietoperzy budzi jednak skala penetracji korytarzy i sal MRU w okresie zimowym. W niektórych fragmentach systemu wręcz roi się od zwiedzających, a czasami nawet biwakujących tam ludzi. To może być główną przyczyną spadku liczebności tych zagrożonych zwierząt. Należy pamiętać, że podziemia Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego chronione są jako rezerwaty „Nietoperek” oraz „Nietoperek II”, do których w okresie zimowym obowiązuje bezwzględny zakaz wstępu (z wyjątkiem badań monitoringowych).

Liczenia na Pomorzu Gdańskim

Członkowie i współpracownicy Akademickiego Koła Chiropterologicznego PTOP „Salamandra” w Gdańsku prowadzili liczenia nietoperzy w pierwszej połowie lutego. W 21 obiektach naliczyli 771 osobników tych sympatycznych ssaków, należących do ośmiu gatunków, w tym nocka łydkowłosego. Najciekawsze były jednak dwa karliki większe (Pipistrellus nathusii), gdyż dla gatunku tego nie było dotąd w Polsce wiarygodnych stwierdzeń z okresu zimowego. Dotychczas uważano, że wszystkie żyjące w Polsce karliki większe odlatują na zimę do cieplejszych rejonów Europy (m.in. Holandii i Włoch). Oprócz budzących powszechne zainteresowanie historycznych budowli, jak krzyżackie zamki w Malborku i Gniewie czy Twierdza Wisłoujście, odwiedzili szereg małych piwnic przydomowych, a także kilka gospodarskich studni. Wizyty takie, budząc nieraz sensację wśród mieszkańców pomorskich miejscowości, stawały się okazją do promowania idei ochrony nietoperzy.

Liczenia w innych województwach

Liczenia nietoperzy prowadziły także nasze Koła w Łodzi, Olsztynie i Szczecinie. Ich członkowie w ponad 120 obiektach zinwentaryzowali blisko 2800 nietoperzy. Najwięcej – ponad 800 – odnotowano w jaskini Szachownica położonej w Jurze Krakowsko-Wieluńskiej.

***

Ogółem, we wszystkich inwentaryzowanych obiektach (z wyjątkiem MRU), ponad 50 osób uczestniczących w liczeniach odnalazło 6436 nietoperzy z 12 gatunków. Liczenia w Poznaniu odbywały się przy współudziale Sekcji Teriologicznej Koła Leśników Akademii Rolniczej w Poznaniu oraz Sekcji Chiropterologicznej Koła Naukowego Przyrodników przy Wydziale Biologii UAM. Dziękujemy wszystkim wolontariuszom, którzy pomagali w liczeniach, nie zważając na śnieg, zimno i trudne niekiedy warunki terenowe.

Radosław Jaros
Mateusz Ciechanowski




„GACEK” Przedszkole w Śniatach


„GACEK” Przedszkole w Śniatach

Nawet najmłodsi mieszkańcy Śniat wiedzą, że nietoperze są sprzymierzeńcami człowieka w walce z uciążliwymi komarami i innymi owadami – np. szkodnikami upraw. Edukację w tym kierunku pobierają w przedszkolu, które niedawno, bo 24 października 2003 r., przyjęło nazwę od najpopularniejszego przedstawiciela latających ssaków – gacka.

Nazwa ta została wybrana w drodze konkursu, w którym wzięły udział dzieci wraz z rodzicami. Już od czterech lat Rada Pedagogiczna oraz Rada Rodziców konsekwentnie dążą do stworzenia w Śniatach Przedszkola Ekologicznego. Głównym założeniem tej idei jest kształtowanie u dzieci postaw proekologicznych poprzez bliskie kontakty z przyrodą: np. pielęgnowanie roślin w najbliższym otoczeniu, hodowlę różnych zwierząt w kąciku przyrodniczym, a także obserwacje i doświadczenia podczas wycieczek i zabaw plenerowych.


Przedszkolaki - „nietoperki-gacusie” podczas wystepów

Przedszkolaki - „nietoperki-gacusie” podczas wystepów
Fot. Paweł Michalski

Dyrektorka przedszkola Anna Zalewska opowiada gościom o zajęciach przedszkolaków w „zielonej klasie”

Dyrektorka przedszkola Anna Zalewska opowiada gościom o zajęciach przedszkolaków w „zielonej klasie”
Fot. Paweł Michalski

W poznawaniu tajników życia nietoperzy pomagają dzieciom specjalnie przygotowane zabawy, pięknie ilustrowane publikacje, a także pogadanki prowadzone przez specjalistów z PTOP „Salamandra”. Zdobytą wiedzę przekazują one dalej, np. rodzicom lub rodzeństwu. To szczególne zainteresowanie nietoperzami wywodzi się stąd, iż na strychu przedszkola już od kilkudziesięciu lat mieszka kolonia nietoperzy. Od roku 1999 jest ona chroniona dzięki współpracy z poznańską „Salamandrą”.

Mali przyrodnicy podczas uroczystej akademii opowiadają o swoich spotkaniach z przyrodą
Fot. Paweł Michalski

Burmistrz Miasta i Gminy Wielichowo Adam Łaniecki odsłania tablicę z nazwą i logo przedszkola
Fot. Paweł Michalski

Inną inicjatywą przedszkola, również wspartą przez PTOP „Salamandra”, jest ochrona ptaków. Na początek przedszkolaki otrzymały budki lęgowe. Zostały one zawieszone na wysokich wierzbach wewnątrz pełnego zieleni placu zabaw. Znalazło się tu również miejsce na kącik z poidełkiem i okazałym karmnikiem dla ptaków oraz sprzętem do pomiarów meteorologicznych.

Anna Zalewska

Od Redakcji

Na strychu Przedszkola w Śniatach występują kolonie rozrodcze dwóch gatunków nietoperzy – mroczka późnego (Eptesicus serotinus) i nocka dużego (Myotis myotis). To tam właśnie odnaleźliśmy całkowicie albinotycznego mroczka późnego (zobacz: Nietoperz - aniołek - Biuletyn 1-2/2002). Dzięki współpracy z kierownictwem Przedszkola oraz władzami Gminy Wielichowo, a także wsparciu UNDP GEF/SGP, wybudowaliśmy specjalną platformę oddzielającą wykorzystywaną przez nietoperze przestrzeń od reszty strychu, gdzie mogła powstać ciekawa ekspozycja etnograficzna z okazji 700-lecia Śniat.










Bunkry, nietoperze i...

Aby dostać się na dno szybu trzeba było użyć sprzętu alpinistycznego

Aby dostać się na dno szybu trzeba było użyć sprzętu alpinistycznego
Fot. Anna Grebieniow

7 lutego 2003 r. ekipa z „Salamandry” liczyła nietoperze w kompleksie umocnień Wisielcza Góra w Strzalinach (wchodzących w skład niemieckich fortyfikacji Wału Pomorskiego). Gdy zbliżaliśmy się do jednego z wysadzonych obiektów, usłyszeliśmy przytłumione szczekanie. Dochodziło ono jednak nie z otaczającego nas lasu, lecz z dna głębokiego leju usłanego żelbetonowym gruzem – pozostałości panzerwerku zniszczonego podczas II wojny światowej przez Armię Czerwoną. Gdy zeszliśmy na dół i podeszliśmy do kraty zamykającej wejście do podziemnej części obiektu, szczekanie powtórzyło się. Ku naszemu zdziwieniu głos słychać było z dna 9-metrowego pionowego szybu, który prowadzi do korytarza odciętego od innych zachowanych fragmentów fortyfikacji.

Zastanawialiśmy się, jak mógł tam trafić pies i od jak dawna jest w tym miejscu uwięziony. Tak czy owak musieliśmy się tam dostać, gdyż przyszliśmy tu po to, aby policzyć nietoperze w owej izolowanej części dawnych umocnień. Bez zbędnej zwłoki jedna osoba, wyposażona w odpowiedni sprzęt alpinistyczny oraz kanapkę, zjechała po linie w ciemną czeluść. Gdy tylko stanęła na dnie szybu, pies uciekł w dalszą część podziemi. Po chwili jednak zaczął ostrożnie i nieufnie podchodzić, a gdy zwęszył kanapkę, zmienił nastawienie na bardzo przyjacielskie.

Szczekanie dobywające się z szybu należało do sympatycznego psiaka

Szczekanie dobywające się z szybu należało do sympatycznego psiaka
Fot. Anna Grebieniow

Okazało się, że powodem zamieszania jest długowłosa, czarno umaszczona suczka rasy mieszanej, wielkości jamnika. Bez problemów dała się wpakować do plecaka i wciągnąć do góry, ku jedynemu wyjściu z podziemnej pułapki. Po wstępnych oględzinach okazało się, że pies nie miał widocznych obrażeń. Jedyne co mu dolegało, to odwodnienie i głód, czemu się wcale nie dziwiliśmy. Gdyby nie nasz przyjazd na kontrolę tego obiektu, pies nie pożyłby już długo. Wygłodzona psina łapczywie pochłonęła nasze kanapki, popijając herbatą z termosu, którą schłodziliśmy śniegiem. Odwdzięczyła się nam, liżąc każdego swoim miękkim i ciepłym językiem.

Biorąc pod uwagę wysokość szybu i zalegający na dnie gruz, jest mało prawdopodobne, aby pies sam wpadł tam przez nieostrożność i przeżył upadek. Pomysłowość, jaką wykazują niektórzy ludzie w pozbywaniu się swoich czworonożnych przyjaciół, bywa przerażająca.

Po policzeniu hibernujących nietoperzy wróciliśmy do Poznania bogatsi o nowe doświadczenia i... o psa. Na szczęście bardzo szybko znaleźliśmy dla Farty (bo tak nazwaliśmy szczęściarę) nowy dom i właścicieli, którym będzie mogła zaufać.

Grzegorz Gołębniak


































Co grucha za oknem?

Gołębie kolonizują miasta

Trudno dziś sobie wyobrazić centrum Krakowa, Poznania, Wrocławia, Gdańska czy Warszawy bez stad gołębi. Niezależnie, czy nam się to podoba czy nie, stały się one nieodzownym elementem naszych miast.

Znając podstawowe cechy wyglądu trudno jest pomylić ze sobą poszczególne gatunki gołębi

Znając podstawowe cechy wyglądu trudno jest pomylić ze sobą poszczególne gatunki gołębi
Fot. Andrzej Kepel

Mało kto wie, że tuż obok nas żyją co najmniej trzy gatunki tych ptaków. Najpospolitszy jest zapewne wszystkim dobrze znany gołąb miejski (Columba livia f. domestica). Spotkać go można prawie na każdym kroku, od peryferyjnych osiedli do samego centrum. Jest to forma dzikiego gołębia skalnego (Columba livia), który jest przodkiem wszystkich współczesnych gołębi domowych i do dziś gniazduje w górach i na skalistych wybrzeżach zachodniej i południowej Europy. Przed wiekami część tych ptaków przeniosła się do osad ludzkich i z czasem doskonale przystosowała do stworzonych przez człowieka warunków. Do gołębi miejskich dołączają też uciekinierzy z hodowli, stąd tak duże zróżnicowanie w ubarwieniu spotykanych w mieście ptaków.

Podobny do gołębia miejskiego, jednak nieco większy jest grzywacz (Columba palumbus). Rozpoznać go można po białych, podłużnych plamach na skrzydłach i szyi. Pierwotnie był to gatunek typowo leśny i parkowy, więc do niedawna w miastach spotykany był tylko w większych zadrzewieniach i parkach. Jednak od początku lat 90. grzywacz zaczął kolonizować dzielnice położone wewnątrz aglomeracji i obecnie gniazduje nawet w samym centrum, wykorzystując w tym celu pojedyncze drzewa, a nawet budynki (czego wcześniej nie robił), na których buduje gniazda.

Stosunkowo niedawno, bo już po II wojnie światowej (np. w Poznaniu w roku 1951) do polskich miast zaczęła wchodzić sierpówka (Streptopelia decaocto), zwana też synogarlicą turecką. Łatwo ją odróżnić od pozostałych gołębi po beżowopopielatym ubarwieniu i czarnej półobroży na szyi, przypominającej sierp. Gatunek ten zamieszkiwał pierwotnie południową Azję, a po skolonizowaniu Bałkanów szybko rozprzestrzenił się w całej Europie.

Gołębie znalazły w miastach dogodne warunki do gniazdowania oraz dostateczną ilość pokarmu w postaci odpadków pozostawianych przez ludzi. Nie muszą się tu też tak bardzo obawiać drapieżników.

Paweł Śliwa










































Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023