Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Tajemnicze loty nietoperzy

Zimna i długa październikowa noc nie jest chyba najlepszą porą do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Zwłaszcza jeśli siedzi się wśród drzew częściowo pozbawionych już liści, w sąsiedztwie przygnębiających ceglanych ruin, które kiedyś były browarem. Z każdym kolejnym kwadransem coraz bardziej dokucza jesienny chłód i ogarnia zniechęcenie. Przyjechaliśmy tu z nadzieją, że zobaczymy mnóstwo nietoperzy, ale najwyraźniej się pomyliliśmy – nie przyleciał ani jeden. Mimo niemałej praktyki terenowej po paru godzinach mamy dość.
– Jeszcze pół godzinki i się zwijamy, okej?
– Jasne. Jest strasznie zimno i nie ma sensu dłużej tu tkwić.
Pół godziny to w tych warunkach i tak bardzo długo, ale zaraz ten czas dobiegnie końca i będzie można pojechać do domu. Wtedy właśnie łapie nam się pierwszy nietoperz. Chwilę później drugi, trzeci i kolejne. W ciągu następnych kilku godzin już nie odczuwaliśmy chłodu – wyplątanie z sieci, oznaczenie, pomierzenie i wypuszczenie blisko stu zwierząt wymagało ciągłego ruchu. Kiedy zaczęło świtać, oprócz potwornego zmęczenia czuliśmy radość – jednak się tutaj roją!

Nocek duży podczas jesiennej aktywności w jaskini Szachownica

Nocek duży podczas jesiennej aktywności w jaskini Szachownica
Fot. Maurycy Ignaczak

Nietoperze w naszej części Europy spędzają lato przede wszystkim na strychach, poddaszach i w dziuplach, a zimują w podziemiach naturalnych (jaskinie) i sztucznych (bunkry, sztolnie itp.). To są banały znane nauce już od dawna. Ale co nietoperze robią jesienią? Z tą wiedzą było (i jest nadal) już nieco gorzej. Migrują i odbywają gody – te informacje można znaleźć nawet w starych książkach. Niemniej jednak jesień przez dziesięciolecia uważano za okres mało ciekawy dla badaczy latających ssaków – w letnich kryjówkach już ich nie ma (nietoperzy, nie badaczy), a zimowiska są jeszcze puste. Ale czy na pewno puste? Okazuje się, że nie do końca. Otóż w świecie tych zwierząt, między letnim rozrodem a zimową hibernacją, dzieje się coś jeszcze. Coś tak dziwnego i spektakularnego, że bywa określane fenomenem. Fenomen ten w literaturze fachowej nazwano swarmingiem, co po polsku znaczy „rojenie”.

Trudno powiedzieć, kto i kiedy po raz pierwszy zwrócił uwagę na to zjawisko. W każdym razie w tym roku mija równo 50 lat, odkąd opisano je po raz pierwszy. Na czym ono polega? Otóż późnym latem i jesienią, w różnych miejscach będących zazwyczaj zimowymi schronieniami nietoperzy, zwierzęta te pojawiają się w dużych, a niekiedy ogromnych ilościach. Skrzydlate ssaki na pozór chaotycznie i bezładnie wlatują i wylatują z kryjówek, krążą wokół nich, gonią się nawzajem, zderzają w powietrzu (najwyraźniej celowo), przysiadają na moment na skalnych lub ceglanych ścianach, czyli... roją się po prostu.

Ruch w niektórych zimowiskach zaczyna się już pod koniec lipca. Szczyt aktywności związanej z rojeniem w większości obiektów przypada na wrzesień. Od drugiej połowy października – kiedy zwierzęta szykują się już do hibernacji, proces ten stopniowo zanika. To jednak bardzo ogólna reguła, od której może być sporo wyjątków. Wszystko zależy od tego, gdzie znajduje się miejsce rojenia, jakie gatunki zlatują się tam najliczniej, a także zapewne od wielu innych czynników, o których obecnie nic nie wiemy.

Ranga bez znaczenia

Ponieważ miejsca, w których zachodzi swarming, są zwykle zimowiskami nietoperzy, więc zjawisko to obserwuje się najczęściej przy wlotach do kryjówek podziemnych. Nie ma prostej zależności pomiędzy rangą zimowiska a intensywnością rojenia. Wprawdzie przy wielu bardzo ważnych hibernakulach (np. Międzyrzecki Rejon Umocniony, jaskinia Szachownica czy Jaskinia Niedźwiedzia) zwierzęta pojawiają się jesienią bardzo licznie, ale znane są też obiekty, gdzie zimą stwierdza się zaledwie kilka lub kilkanaście śpiących nietoperzy, a w okresie swarmingu przylatują ich tam setki. Nietoperze mogą także roić się przy miejscach, gdzie warunków do zimowania praktycznie nie ma, np. przy ścianach skalnych czy całkowicie otwartych, niedających schronienia, betonowych hangarach w lesie.

Śledzenie nocka Bechsteina w locie to rzadki przywilej

Śledzenie nocka Bechsteina w locie to rzadki przywilej
Fot. Maurycy Ignaczak

Na pierwszy rzut oka w tak licznej jesiennej obecności nietoperzy przy jaskiniach czy sztolniach nie ma nic dziwnego. Jest całkiem logiczne, że po opuszczeniu letnich schronień skrzydlate ssaki lecą do swoich zimowisk. Sęk w tym, że większość zwierząt wcale nie spędza zimy tam, gdzie odbywa rojenie. Przylatują na krótki czas (często tylko na jedną noc), po czym znikają. To nie koniec zagadek. W swarmingu biorą udział przede wszystkim dorosłe samce. Samic oraz zwierząt młodych pojawia się znacznie mniej (choć jak się ostatnio okazuje, nie wszędzie tak jest). Ciekawe jest także to, że zlatujące się nietoperze wydają się znacznie bardziej zainteresowane samymi wejściami do kryjówek i ich najbliższą okolicą niż wnętrzami podziemi (ale to akurat można wytłumaczyć tym, że w zamkniętej, często ciasnej przestrzeni jaskiń czy bunkrów trudniej jest wykonywać powietrzne ewolucje).

Zjawisko rojenia nietoperzy spędza sen z powiek wielu naukowcom – wnioski z obserwacji prowadzonych w różnych rojowiskach1 często się ze sobą nie zgadzają, a niekiedy są wręcz sprzeczne. Jak dotąd nie potrafimy nawet dokładnie opisać procesu swarmingu, a tym bardziej nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytanie – czemu on służy? Dlaczego nietoperze poświęcają ogromne ilości energii (przecież powinny oszczędzać ją przed zimą!) na pozornie bezsensowne eskapady do miejsc, w których często i tak nie będą hibernować?

(Nie)urojone podróże

O tym, jak ważne są dla nietoperzy miejsca rojenia, świadczą odległości, jakie te zwierzęta pokonują, aby do nich dotrzeć. Zwykle najwięcej rojących się nietoperzy obserwuje się nie po zmierzchu, ale dopiero w środku nocy, co najprawdopodobniej oznacza, że potrzebują kilku godzin, aby dolecieć do celu. W jednej z jaskiń w południowych Niemczech stwierdzono nietoperze pochodzące z kolonii rozrodczych oddalonych o kilkaset kilometrów. Przebycie takiego dystansu to kilka, kilkanaście nocy forsownego lotu.

Szerokie skrzydła gacka brunatnego wskazują na świetną zwrotność i doskonałą precyzję lotu. Umiejętności te przydają się gackom podczas powietrznych ewolucji

Szerokie skrzydła gacka brunatnego wskazują na świetną zwrotność i doskonałą precyzję lotu. Umiejętności te przydają się gackom podczas powietrznych ewolucji
Fot. Maurycy Ignaczak

Jest kilka hipotez tłumaczących jesienne rojenia nietoperzy. Pierwsza z nich, i obecnie najczęściej powtarzana, wiąże to zjawisko z godami. Koncepcja wydaje się słuszna – późne lato i jesień rzeczywiście są okresem godów nietoperzy, a zebranie w jednym miejscu dużej liczby osobników z różnych populacji zapewnia lepszą wymianę genów. Poza tym często obserwuje się gonitwy dwóch zwierzaków, które po złapaniu okazują się różnej płci. Jednak z tą hipotezą jest pewien problem – podczas rojenia kopulacje (czyli zasadniczy cel zachowań godowych) obserwuje się rzadko, wręcz zadziwiająco rzadko jak na okoliczności i liczbę zwierząt. Może więc nie o to lub nie tylko o to chodzi?

Innym wytłumaczeniem jest wcześniejsze sprawdzenie przez nietoperze zimowisk (np. czy kryjówka jeszcze istnieje i nic się w niej nie zmieniło od ostatniego roku) i pokazanie ich młodym, niedoświadczonym osobnikom – bez poznania drogi do odpowiedniego miejsca hibernacji nie przeżyłyby one pierwszej zimy. To wyjaśniałoby tak wczesne pojawianie się tam tych zwierząt – jeśli coś będzie nie tak ze schronieniem, to jest jeszcze sporo czasu przed nastaniem mrozów na znalezienie innego. Jednak i w tej koncepcji pojawiają się luki – młodymi opiekują się samice, a więc to ich, a nie samców, powinno być więcej. Poza tym – po co odwiedzać i pokazywać swoim dzieciom zimowiska, z których często i tak potem się nie korzysta?

Nocki Natterera są najczęściej spotykanymi nietoperzami przy większości zimowisk

Nocki Natterera są najczęściej spotykanymi nietoperzami przy większości zimowisk
Fot. Maurycy Ignaczak

Kolejna hipoteza mówi o miejscach rojenia jako przystankach na trasach migracji nietoperzy. Jest to całkiem logiczne – część gatunków odbywa sezonowe wędrówki na odległości, których nie jest w stanie przebyć w ciągu jednej czy dwóch nocy i musi po drodze gdzieś odpocząć. Ale większość rojących się nietoperzy nie spędza kolejnego dnia w kryjówce – przed świtem odlatuje, a więc wcale tam nie odpoczywa. Bardziej prawdopodobna jest zatem rola rojowisk jako punktów orientacyjnych na trasie sezonowych wędrówek. Jednak nawet jeśli zgodzić się z tą teorią, to nadal do wyjaśnienia pozostaje liczny udział w rojeniu gatunków uważanych za skrajnie osiadłe i niemigrujących, takich jak gacki (Plecotus sp.), nocek Bechsteina (Myotis bechsteinii) czy podkowiec mały (Rhinolophus hipposideros).

Każda z tych koncepcji ma słabe strony, co nie znaczy, że którakolwiek jest fałszywa. Być może nawet wszystkie są słuszne – najprawdopodobniej rojenie jest zjawiskiem złożonym i nie ma jednej przyczyny takiego zachowania nietoperzy.

Swarming może mieć także różne znaczenie dla różnych gatunków, a nawet dla poszczególnych osobników z tego samego gatunku. Należy po prostu przyjąć, że miejsca rojenia, to swego rodzaju nietoperzowe hot-spoty, gdzie zwierzęta, oprócz wykonywania czynności koniecznych do zachowania gatunku, wymieniają się różnymi, ważnymi dla siebie informacjami.

Szachownica

Jednym z najlepiej zbadanych pod kątem swarmingu dużych zimowisk w Polsce jest jaskinia Szachownica, położona na Wyżynie Wieluńskiej. Podczas wrześniowych nocy może tam przebywać jednocześnie ponad 1000 nietoperzy. Liczba osobników, które odwiedzają to miejsce w ciągu całej jesieni sięga zapewne dziesiątek tysięcy. Stwierdzono tam dotychczas przedstawicieli dziesięciu gatunków, w tym tak rzadkich jak nocek Bechsteina (Myotis bechsteinii) czy nocek łydkowłosy (M. dasycneme). Ciekawostką jest nieliczna, ale regularna obecność mroczków późnych (Eptesicus serotinus), które w okresie zimowym jedynie kilkukrotnie były obserwowane w jaskini.

Badania rojenia są bardzo trudnym zagadnieniem. Chcąc poznać znaczenie jakiegoś obiektu dla hibernacji nietoperzy, wystarczy, że w odpowiednim okresie odwiedzimy go raz lub dwa. Inaczej jest w przypadku swarmingu. To proces bardzo dynamiczny, trwający nawet kilkanaście tygodni, w dodatku w każdym miejscu może przebiegać w inny sposób. Dokładne poznanie rojenia w danym zimowisku wymaga wielokrotnej, regularnej obecności chiropterologów2 w sezonie jesiennym – i to najlepiej nie w jednym, a kilku. Ponadto, najskuteczniejszą metodą badawczą w tym przypadku są odłowy nietoperzy. Tylko w ten sposób możemy oznaczyć wszystkie zwierzęta pod względem gatunku, a także określić ich wiek, płeć i gotowość do rozrodu. I tu pojawia się problem – odłowy są dla nietoperzy bardzo stresujące i zwierzęta często niepokojone w miejscu rojenia mogą po prostu zacząć go unikać. Dlatego takich badań nie należy prowadzić ze zbyt dużą intensywnością. Lepiej powstrzymać chęć zaspokojenia naukowej ciekawości niż zaszkodzić zwierzętom.

Podkowiec mały jest jednym z liczniej rojących się nietoperzy przy niektórych jaskiniach południowej Polski

Podkowiec mały jest jednym z liczniej rojących się nietoperzy przy niektórych jaskiniach południowej Polski
Fot. Maurycy Ignaczak

Istotę rojenia poznamy zatem nieprędko, a być może nawet nigdy. Myślę, że nie jest to wcale pesymistyczna perspektywa. Wręcz przeciwnie – bardzo dobrze, że przyroda wciąż ma przed nami liczne tajemnice. Niepełna wiedza nie zwalnia nas jednak od wyciągnięcia oczywistego wniosku – niezależnie od tego, jakie są przyczyny swarmingu, jest to bardzo ważny element życia nietoperzy. Zatem ochrona miejsc rojenia, o której przecież dopiero zaczyna się mówić, może być dla latających ssaków tak samo istotna jak zachowanie miejsc rozrodu i hibernacji. W wielu przypadkach znaczenie obiektu dla nietoperzy w czasie swarmingu daleko przewyższa – pod względem liczby zwierząt i różnorodności gatunkowej – jego walory w okresie zimowym. Dlatego, zanim z lekceważeniem potraktujemy jakiś nawet mały bunkier czy jaskinię, w których nie zimuje żaden nietoperz, warto sprawdzić, co się tam dzieje jesienią. Może się bowiem okazać, że to kolejne miejsce, w którym odbywa się jedno z najbardziej efektownych zjawisk w świecie tych niezwykłych ssaków.

Na koniec mała łamigłówka. Jesteśmy na obszarze obecnej Polski, powiedzmy, około tysiąca lat temu i jest akurat jesień. Południe kraju, tak jak teraz, jest usiane jaskiniami. O istnieniu wielu z nich nikt nawet jeszcze nie wie. Gdzieniegdzie są także sztolnie. I do większości z tych miejsc nietoperze mogą dolecieć, prawie nie opuszczając lasu. Prawdziwy raj. Ale na obszarze od Bałtyku po okolice dzisiejszej Częstochowy jaskiń nie ma. Nie ma także bunkrów, schronów, fortów. Rodzi się pytanie, czy nietoperze wówczas też roiły się na nizinach? A jeśli tak, to gdzie?

Odpowiedzi na te pytania nigdy nie poznamy. Czasem jednak, szczególnie wtedy, gdy nauka ma niewiele do powiedzenia, warto zdać się na wyobraźnię.

Radosław Jaros
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

  1. To słowo brzmi może trochę dziwnie i nie wiem, czy ktoś dotąd w ogóle używał go w odniesieniu do miejsca, gdzie roją się nietoperze, ale chyba tu pasuje.
  2. Badaczy nietoperzy.


Wybór numeru