Czy zagrożą nam niebezpieczne zwierzęta?

Sejm przygotowuje nowelizację ustawy o ochronie przyrody. Obejmuje ona także zmianę przepisów dotyczących posiadania zwierząt stwarzających zagrożenie dla życia ludzi. Proponowana zmiana znacząco łagodzi obecne zasady, dopuszczając hodowlę większości gatunków niebezpiecznych. Jak każda nowość powoduje ona obawy: z jednej strony o to, czy nie stworzy zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego, z drugiej – czy nie ograniczy nadmiernie praw posiadaczy jadowitych pupilków.
 
Czy w wyniku nowych przepisów tygrysy pojawią się w naszych lasach?
Fot. Andrzej Kepel
 
Obecne przepisy dotyczące zwierząt niebezpiecznych są bardzo restrykcyjne i całkowicie nieelastyczne. Obowiązuje całkowity zakaz posiadania żywych okazów gatunków uznanych za stwarzające zagrożenie dla życia ludzi (poza ogrodami zoologicznymi, cyrkami i instytucjami naukowymi). Nie ma możliwości udzielenia żadnego zwolnienia z zakazu, niezależnie od stopnia zagrożenia, jakie stwarza dany gatunek zwierzęcia, ani od zapewnionych warunków przetrzymywania. Ustawa nie przewiduje też, co należy zrobić ze zwierzętami niebezpiecznymi, które już znajdują się w rękach ludzi. Powoduje to, że w praktyce przepisy te nie obowiązują. Nie można bowiem wydać sensownego rozporządzenia, wprowadzającego je w życie. W rzeczywistości rozporządzenie takie wbrew opinii Państwowej Rady Ochrony Przyrody (PROP), „Salamandry” i wielu środowisk zostało wydane, jednak początek jego obowiązywania jest systematycznie odkładany w czasie (przeczytaj wcześniejsze artykuły na ten temat: sprzed wydania rozporządzenia i po jego wydaniu).

Wbrew intencjom pomysłodawców restrykcyjnych przepisów, taka sytuacja stwarza rzeczywiste zagrożenie. Chociaż większość posiadaczy zwierząt jadowitych czy w inny sposób niebezpiecznych zdaje sobie sprawę z zagrożenia i dba o zapewnienie odpowiednich środków bezpieczeństwa, zawsze w większej grupie zdarzą się pojedyncze jednostki nieodpowiedzialne. Grzechotniki przesyłane przesyłką konduktorską czy czarne wdowy przesyłane pocztą w pudełkach po filmie do nieznanych nabywców, którzy kupili je za pośrednictwem Internetu, to już codzienność. Prasa coraz częściej donosi o przypadkach pokąsania nastoletnich hodowców czy panice spowodowanej przez ucieczkę węża czy ptasznika. Mamy też już w Polsce w rękach prywatnych tygrysy i niedźwiedzie, a w połowie sierpnia tego roku służby niemieckie zatrzymały przewożonego do Polski nielegalnie młodego lwa.

Wykorzystując konieczność nowelizacji ustawy o ochronie przyrody w celu dostosowania jej do unijnych dyrektyw, Ministerstwo Środowiska zdecydowało się nareszcie zmienić tę sytuację i wprowadzić bardziej rozsądne przepisy, podobne do tych, które obowiązują w wielu innych krajach. Całkowity zakaz posiadania miałby obowiązywać wyłącznie w stosunku do NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNYCH zwierząt – np. dużych drapieżników, które mogą łatwo zabić człowieka, a także śmiertelnie jadowitych, na jad których nie ma surowicy, lub w przypadku których śmierć następuje tak szybko po ukąszeniu, że praktycznie nie ma szansy na ratunek. Wszystkie pozostałe zwierzęta stwarzające potencjalne zagrożenie będą mogły być posiadane, po spełnieniu odpowiednich warunków (np. odpowiednio zabezpieczone miejsca przetrzymywania, dysponowanie niezbędnym sprzętem do chwytania czy surowicą). Warunki te będą podlegały kontroli i w wypadku ich spełnienia będzie można uzyskać licencję na przetrzymywania poszczególnych gatunków. Takie hodowle będą jednak zarejestrowane, a zwierzęta – jeśli pozwalają na to ich cechy biologiczne – oznakowane. Dopuszczenie do ucieczki zwierząt niebezpiecznych w wyniku zaniedbania będzie karane.

Nie należy się obawiać, że takie rozwiązanie spowoduje znaczące pogorszenie bezpieczeństwa publicznego. Przeciwnie – ulegnie ono znaczącej poprawie w stosunku do obecnej sytuacji, gdy wbrew pozornemu zakazowi każdy może posiadać cokolwiek w jakichkolwiek warunkach. Podobne rozwiązania obowiązujące w innych krajach sprawdzają się i przypadki poszkodowania osób postronnych są tam bardzo rzadkie. Wielokrotnie rzadsze od śmierci w wyniku pogryzienia przez psy, kopnięcia przez konia czy pożądlenia przez pszczoły. A przecież nikt nie postuluje całkowitego zakazu posiadania psów, koni czy pasiek.

Oczywiście niektórzy posiadacze niebezpiecznych zwierząt są niezadowoleni. Po wejściu w życie tych przepisów będą oni mieli rok czasu na to, by spełnić wszystkie warunki i uzyskać zezwolenia, co może oznaczać dodatkową pracę i pewne koszty. Jednak bardziej odpowiedzialni rozumieją, że takie rozwiązanie, porządkujące zasady i ograniczające przypadki patologiczne, są także w interesie hodowców. Na uspokojenie można zaznaczyć, że Ministerstwo Środowiska zgadza się z opinią PROP, że ograniczenia powinny dotyczyć jedynie gatunków zwierząt, które stwarzają spore realne zagrożenie dla życia ludzi. Na nowej liście zwierząt niebezpiecznych nikt nie będzie np. umieszczał pajęczaków, które w wyniku ukąszenia mogą spowodować jedynie opuchliznę ręki. Ministerstwo zapewnia, że tym razem nowe rozporządzenie będzie prawdziwie konsultowane ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami, a opinie będą poważnie brane pod uwagę (w przeszłości „różnie bywało”).

Oczywiście zbyt pięknie by było, gdyby nowe rozwiązania nie miały wad. Najważniejsza znalazła się nie w proponowanym przepisie ustawy o ochronie przyrody, lecz w artykule ustawy nowelizującej, wprowadzającym przepisy przejściowe. Zgodnie z propozycją PROP, obecni posiadacze niebezpiecznych zwierząt, którzy z różnych przyczyn nie chcieliby lub nie mogli uzyskać zezwolenia na ich posiadanie, mieliby rok (lub pół roku w przypadku zwierząt najbardziej niebezpiecznych) na ich sprzedaż lub inne przekazanie dowolnie przez siebie wybranym upoważnionym podmiotom (np. polskim hodowcom, którzy takie zezwolenie by uzyskali, hodowcom zagranicznym, spełniającym warunki danych krajów, ogrodom zoologicznym itp.). Osoby te miałyby także prawo zażądać od organu ochrony przyrody, by wskazał im podmiot gotowy przejąć od nich takie zwierzę nieodpłatnie. Nie miałoby to jednak ograniczać ich prawa do innego zadysponowania tym zwierzęciem, pod warunkiem, że trafi ono do upoważnionego podmiotu. Tymczasem brzmienie przepisu, który ostatecznie znalazł się w projekcie, sugeruje, że w przypadku odmowy wydania zezwolenia dotychczasowy właściciel musi przekazać zwierzę nieodpłatnie wskazanemu podmiotowi. Nie wiadomo na razie, kto wprowadził taką dziwną zmianę, skoro zarówno Ministerstwo Środowiska, jak i PROP, która te zmiany postulowała, zgadzają się, że właściciel powinien mieć prawo swobodnego zadysponowania zwierzęciem w okresie przejściowym. Należy mieć nadzieję, że zapis ten zostanie skorygowany na etapie prac sejmowych, gdyż jest nie tylko niesprawiedliwy, ale nasuwa też poważne wątpliwości co do zgodności z Konstytucją.

Podsumowując – jest nadzieja, że nareszcie przepisy dotyczące zwierząt niebezpiecznych zostaną uporządkowane. Jeśli nowelizacja ustawy wejdzie w życie jesienią tego roku, jest szansa, że jeszcze w tym roku zostanie przygotowane, skonsultowane i wydane nowe rozporządzenie (dotychczasowe automatycznie straci moc, gdyż zmieni się przepis na podstawie którego je wydano). Wówczas rok 2009 byłby czasem na uporządkowanie sytuacji – ewentualną poprawę warunków utrzymywania, znakowanie zwierząt, uzyskiwanie zezwoleń i ich rejestrację.

Andrzej Kepel
 
Z OSTATNIECH CHWILI

Zgodnie z przewidywaniami, 4 września Komisja sejmowa wróciła do pierwotnego rozwiązania proponowanego przez PROP i przyjęła poprawkę usuwającą obowiązek nieodpłatnego przekazywania zwierząt. Właściciel, który nie będzie chciał lub nie będzie mógł spełnić warunków, by uzyskać zezwolenie, będzie miał prawo zadysponować zwierzęciem w dowolnie wybrany sposób (oczywiście zgodny z prawem) – np. sprzedając podmiotowi, który uzyska odpowiednie zezwolenie. Sejm przyjął tą poprawkę i przegłosował ustawę.

Przy okazji pojawił się nowy, oczywisty błąd legislacyjny – w proponowanym art. 73 ust. 10 wykreślono zastrzeżenie, że chodzi o rejestrację, a pozostawiono odesłanie do całego art. 64, zamiast wyłącznie do niektórych jego ustępów. Znów trzeba mieć nadzieję, że ten oczywisty byk zostanie usunięty przez Senat.
25 września Senat zaproponował popawkę sugerowaną przez PROP - w art. 73 ust. 10 ma być odesłanie do art. 64 ust. 1 oraz 3-8. Teraz piłka po stronie Sejmu. Prezydent w dniu 28 października podpisał ustawę nowelizującą. Zmiany wejdą w życie 15 listopada 2008. Na szczegółowe rozstrzygnięcia dotyczące zwierząt z gatunków niebezpiecznych trzeba będzie jednak poczekać do czasu opracowania i opublikowania nowego rozporządzenia w tej sprawie.