Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Prawo (nie)doskonałe

Likwidacja Straży Ochrony Przyrody?

W połowie czerwca - na kilka dni przed oddaniem tego numeru Biuletynu - PTOP „Salamandra” otrzymało od Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa projekt zmian w ustawie o ochronie przyrody, z prośbą o przedstawienie uwag.

SOP

Przesłany nam dokument zawiera około 50 propozycji korekt o bardzo różnym „ciężarze gatunkowym”. Znaczna część zmian związana jest z koniecznością dostosowania ustawy do nowej Konstytucji lub regulacji obowiązujących w Unii Europejskiej. Wiele proponowanych zapisów ma głównie znaczenie formalne. Nie brak jednak również propozycji, które powinny mieć istotne, pozytywne znaczenie i będą stanowiły ważne narzędzie w praktycznej ochronie przyrody. Niestety - wśród sugerowanych zmian są i takie, które wzbudziły poważne zastrzeżenia w środowisku przyrodników zaangażowanych w praktyczną ochronę przyrody. Znalazły one swoje odbicie w opinii „Salamandry” przesłanej do Ministerstwa. Pełne teksty ministerialnych propozycji zmian w ustawie i naszego w tej sprawie stanowiska można uzyskać w biurze Towarzystwa. Poniżej postaram się przedstawić dwie zaproponowane poprawki, które wzbudziły nasze najpoważniejsze zastrzeżenia.

Kto i dlaczego nie lubi Straży Ochrony Przyrody?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, ale bez wątpienia z jakichś przyczyn SOP nie ma zbyt wielu zwolenników w Ministerstwie Ochrony Środowiska. Można wręcz odnieść wrażenie, że od kilku lat MOŚZNiL konsekwentnie dąży do likwidacji Straży. Przede wszystkim, od czasu ukazania się w 1991 r. nowej ustawy o ochronie przyrody, Ministerstwo nie wydało niezbędnych rozporządzeń wykonawczych, związanych z funkcjonowaniem SOP. Spowodowało to, że od ponad 8 lat działalność tej zasłużonej dla ochrony przyrody i niezwykle potrzebnej organizacji jest praktycznie nielegalna. Tłumaczy się to w ten sposób, że uprawnienia nadawane strażnikom przez ustawę o ochronie przyrody są zbyt wielkie - wręcz niezgodne z prawem (chodzi np. o prawo do legitymowania, nakładania mandatów, konfiskowania wnyków i innego sprzętu wykorzystywanego do kłusownictwa itp.). Kilku profesorów prawa wydało opinię, że zarzuty te są błędne i straż może funkcjonować zgodnie z prawem na dotychczasowych zasadach. Podobnie w czerwcu 1998 r. wypowiedziało się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jednak ministerstwo odpowiedzialne za ochronę środowiska pozostało niewzruszone i zdecydowanie twierdziło, że działalność SOP w zakresie określonym przez ustawę jest niezgodna z prawem. Nic nie pomagały argumenty, że do rozstrzygania zgodności ustaw z prawem nie jest powołane MOŚZNiL, lecz Trybunał Konstytucyjny. Co prawda na żądania organizacji społecznych wysocy urzędnicy Ministerstwa obiecali skierować sprawę do rozpatrzenia przez Trybunał, ale obietnicy tej nigdy nie dotrzymali. Obecnie wydaje się, że kwestię tę postanowiono raz na zawsze rozwiązać przy okazji nowelizacji prawa.

Zasady funkcjonowania straży reguluje artykuł 48 ustawy. Obecnie planuje się jego całkowite przeredagowanie. Według tych propozycji, kandydat na strażnika powinien spełniać wiele warunków. Jednym z nich jest zdanie egzaminu, którego główna trudność będzie polegała na problemach ze skompletowaniem składu komisji. W jej skład muszą bowiem, wg propozycji Ministerstwa, wchodzić: wojewódzki konserwator przyrody, dyrektor parku narodowego oraz dyrektor parku krajobrazowego, a więc osoby niezwykle obciążone innymi obowiązkami. Jednak nie to jest główną przyczyną naszych zastrzeżeń. Wręcz oburzające są „uprawnienia”, które strażnicy otrzymaliby dzięki znowelizowanej ustawie:
- wspieranie służb ochrony przyrody i parku narodowego;
- sygnalizowanie właściwym organom i służbom o zagrożeniach obszarów i obiektów chronionych;
- zgłaszanie właściwym organom o naruszeniu przepisów ochrony przyrody.

„Uprawnienia” te przysługują praktycznie wszystkim obywatelom Polski bez jakichkolwiek egzaminów i legitymacji, a częściowo są wręcz powszechnym obowiązkiem, wynikającym z wielu ustaw - w tym art. 3 ustawy o ochronie przyrody.

Przedstawiona propozycja nie wymienia nawet prawa do „pouczania osób naruszających przepisy o ochronie przyrody”, co jest wyszczególnione w następnym artykule jako „przywilej” społecznego opiekuna przyrody, powoływanego bez jakichkolwiek egzaminów przez starostę.

Dodatkowo proponuje się wprowadzenie nowego ograniczenia, obowiązującego strażników. Otóż ust. 3 nowego art. 48 brzmiałby: „Strażnik Ochrony Przyrody wykonuje swoje czynności nieodpłatnie.” Po co ten zapis? Otóż od jakiegoś czasu metodą na umożliwienie strażnikom ochrony przyrody działalności, było zatrudnianie ich za symboliczną złotówkę jako pracowników (strażników) parków narodowych. Dawało to im prawo do legalnego interweniowania w przypadkach łamania prawa ochrony przyrody. Dla parków, cierpiących na brak normalnych, etatowych strażników, była to wielka szansa na zwiększenie skuteczności ochrony. Powyższy ustęp ma na celu likwidację tej ostatniej furtki, dającej możliwość rzeczywistej działalności strażników. Dyrektorzy wielu parków narodowych jednoznacznie twierdzą, że nie wyobrażają sobie skutecznej ochrony podległych im terenów bez pomocy SOP (średnio na jeden park narodowy przypada niespełna 3 zawodowych strażników, co jest zdecydowanie za mało).

PTOP „Salamandra” w swojej opinii kategorycznie sprzeciwiła się tej próbie praktycznej likwidacji Straży Ochronie Przyrody. Podobnie wypowiedziały się inne organizacje społeczne, do których MOŚZNiL zwróciło się z prośbą o opinię.

Użytki ekologiczne niedocenione

Inna propozycja, która wzbudziła nasze zastrzeżenia, dotyczy użytków ekologicznych. Do tej pory w art. 37 ustawy o ochronie przyrody wymienione były wszystkie zakazy i ograniczenia, które można było w zależności od potrzeby wprowadzać na terenach chronionych. O tym, które z nich obowiązywały w przypadku konkretnego rezerwatu lub użytku ekologicznego decydowała nie ustawa, lecz akty niższego rzędu - czyli rozporządzenia lub uchwały odpowiednich organów o objęciu danego terenu ochroną. Według nowej Konstytucji, jakiekolwiek ograniczenia na obywatela może nakładać wyłącznie ustawa. W związku z tym proponuje się wykreślenie dotychczasowego art. 37, a w zamian, przy każdej obszarowej formie ochrony prawnej wylicza się kompletny, związany z nią zestaw zakazów. Akt prawny niższego rzędu, a więc np. zarządzenie wojewody o utworzeniu rezerwatu, może w zależności od potrzeb uchylić niektóre z tych ograniczeń. W ten sposób wymaganiom konstytucyjnym staje się zadość. Można by to uznać jedynie za wybieg formalny bez większego znaczenia praktycznego, gdyby... No właśnie. O ile np. w przypadku rezerwatów i parków narodowych lista zakazów, które mogą w nich obowiązywać jest dosyć pełna, to użytki ekologiczne zostały potraktowane „po macoszemu”.

Zgodnie z proponowanym brzmieniem art. 30, ust. 2, jedyne czynności, które będą zakazane w przypadku użytków ekologicznych to: „niszczenie, zasypywanie i dokonywanie zmian przeznaczenia gruntów”.

Od czasu utworzenia tej kategorii prawnej, użytki ekologiczne stały się masowo stosowaną formą ochrony przyrody. Liczba powstałych użytków ustępuje zapewne jedynie liczbie pomników przyrody. Praktyka wykazała niezwykłą przydatność i funkcjonalność tej formy ochrony prawnej. Dzięki łatwości powoływania, pojemności formuły, oraz możliwości elastycznego stopniowania ograniczeń wprowadzanych na chronionych w ten sposób terenach, można było obejmować tą kategorią bardzo różnorodne obiekty. Realizowano w nich, w zależności od potrzeb, rozmaite formy ochrony - od zbliżonych do rezerwatów ścisłych, po bardzo „luźne”, lub oparte o czynne działania zabezpieczające.

Proponowany zapis powoduje, że sens istnienia, a przede wszystkim skuteczność ochrony wielu utworzonych do tej pory użytków zostaną zniweczone. Istniejące obecnie użytki to często obiekty bardzo cenne, które zasługują na możliwie ścisłą opiekę, a nie zostały uznane za rezerwaty np. ze względu na konieczność szybkiego wprowadzenia ochrony (utworzenie rezerwatów często trwało w praktyce wiele lat), zbyt małe rozmiary, lub nietypowy charakter. Proponowana lista zakazów jest całkowicie niewystarczająca aby zapewnić dalszą skuteczną ochronę użytków ekologicznych. Przedstawione unormowania nie zapobiegną np: regulacji koryta rzeczki wijącej się po uznanej za użytek dolinie zalewowej; zmianom warunków mikroklimatycznych w stanowiących użytki ekologiczne fortach (ważnych zimowiskach nietoperzy); eksploatacji torfu z uznanego za użytek torfowiska; umieszczaniu tablic reklamowych w urokliwej dolinie; osuszaniu bajora stanowiącego godowisko płazów itp. Podobnych zagrożeń można podać znacznie więcej. Problemy takie mogły być do tej pory rozwiązywane dzięki art. 37, ust. 1.

Listę zakazów obowiązujących na terenach użytków ekologicznych powinno się poszerzyć co najmniej o: zaśmiecanie, zanieczyszczanie gleby, degradację krajobrazu, polowanie, wędkowanie, niszczenie nor i legowisk zwierzęcych, zmianę stosunków wodnych, regulację rzek i potoków, wydobywanie skał, minerałów i torfu, biwakowanie, palenie ognisk, stosowanie środków chemicznych w gospodarce rolnej, leśnej i łowieckiej, prowadzenie działalności przemysłowej, rolniczej, hodowlanej lub handlowej, zbiór dziko rosnących roślin i grzybów albo ich części , pozyskiwanie, niszczenie lub uszkadzanie drzew, umieszczanie tablic, napisów, ogłoszeń reklamowych i innych znaków nie związanych z ochroną przedmiotu i edukacją przyrodniczą, zakłócanie ciszy, ruch pojazdów, uprawianie sportów wodnych i motorowych oraz uszkadzanie, zanieczyszczanie, istotne zmienianie oraz korzystanie z przedmiotów i obszarów w obrębie użytku.

Powyższy zestaw z pewnością nie jest wystarczający. Dla użytków ekologicznych, ze względu na ich duże znaczenie dla ochrony przyrody w Polsce, należy opracować dość szeroką listę zakazów, które jednak obowiązywałyby wyłącznie w przypadku ujęcia ich w planie ochrony konkretnego obiektu (czyli inaczej - wszystkie z nich można by uchylić, jeśli nie byłyby niezbędne dla ochrony danego terenu).

Z zadowoleniem przyjęliśmy fakt, że MOŚZNiL przesłało swoje propozycje zmian w ustawie do zaopiniowania różnym organizacjom przyrodniczym. Najważniejsze jednak jest to, jak zostaną potraktowane przesłane do Ministerstwa uwagi. Mamy nadzieję, że powszechny sprzeciw wobec proponowanej faktycznej likwidacji Straży Ochrony Przyrody zostanie uwzględniony przez pomysłodawców tego rozwiązania.

Omawiane korekty ustawy to jeszcze nie jest zasadnicza, zapowiadana od kilku lat nowelizacja prawa ochrony przyrody. Prace nad nią trwają, na razie dzieje się to jednak w zaciszach ministerialnych gabinetów.

Andrzej Kepel


Zimowy gość

Pewnego zimowego dnia (22 lutego 1999 r.), przez otwarte okno do hali produkcyjnej Zakładów Odzieżowych „ODRA” w Szczecinie wleciał... nietoperz. Biedaczysko wplątało się w nici jednej z maszyn i nie potrafiło się wydostać. Na szczęście znalazła się pracownica, która odważyła się przeciąć nici i uratować zwierzę. W tym samym dniu dostarczono je do schroniska dla zwierząt. Tam niestety nie zadbano o jego żołądek! Wreszcie po dwóch dniach nietoperz trafił do nas. Okazało się, że jest to borowiec wielki (Nyctalus noctula).

W przypadku większości żyjących w Polsce gatunków (np. nocków, gacków czy mroczków), zwykle należałoby przenieść delikwenta do jakiejś fortyfikacji, o której wiadomo, że zimują w niej nietoperze. Tam zapadłby w stan hibernacji i doczekał wiosny. Jednak borowiec należy do tak zwanych nietoperzy leśnych, których zimowiska w naszym kraju są zupełnie nierozpoznane. Wiadomo jedynie, że miejscem ich hibernacji mogą być np. głębokie dziuple w grubych drzewach. Jak jednak znaleźć dziuplę, która na 100% będzie mu odpowiadała? Ponadto, podczas opisanych przejść, osobnik ten stracił znaczną część swoich zapasów tłuszczu i pozostawiony sam sobie miałby małe szanse przeżyć kolejne miesiące hibernacji. W takim przypadku jedynym rozwiązaniem jest hodowla nietoperza w cieple i zapewnienie mu pożywienia.

Zadbaliśmy więc, aby nasz podopieczny (był to samiec) miał przytulne mieszkanko w dużym terrarium, ciągłe dostawy świeżych larw mącznika młynarka (Tenebrio molitor) oraz wodę. Borowiec nie potrafił jednak samodzielnie pić z miseczki. Aby zapobiec odwodnieniu, musieliśmy poić go za pomocą pipety. Początkowo apetyt wyraźnie mu nie dopisywał. Rozdrabnialiśmy więc cierpliwie larwy mącznika i podawaliśmy mu jedzenie w postaci papki. Pierwsze odchody nietoperza ogromnie nas uradowały. Pomyśleliśmy, że to dobry znak. Po kilku dniach nietoperz na dobre oswoił się ze swoim tymczasowym mieszkaniem. Ożywiał się szczególnie po godzinie osiemnastej. Dokonywał wtedy akrobatycznych wyczynów w klatce. Najbardziej zaskoczył nas swoim spokojem podczas bliskiego, dotykowego kontaktu z człowiekiem. Po dwóch miesiącach mogłam bez obaw wychodzić z nim na „spacer”, poza pomieszczenie w którym przebywał. Borowiec podczas kolacji objadał się owadami i ledwo nadążaliśmy uzupełniać zapasy przeznaczonej dla niego żywności. Wyjątkowo żarłoczne stworzenie!

Po dwóch miesiącach, gdy wiosna na dobre zawitała w nasze strony, podjęliśmy decyzję o wypuszczeniu nietoperza. Wybraliśmy najbardziej „dziuplaste” miejsce w Szczecinie, w pobliżu niewielkich oczek wodnych. Trochę obawialiśmy się, czy „nasz” nietoperz po dwóch miesiącach przerwy, nie zapomniał jak się lata. Rzeczywiście, pierwsza próba lotu była chybiona, jednak druga zakończyła się pełnym sukcesem. Borowiec okrążył nas na pożegnanie i zniknął wśród gałęzi drzew. Mamy nadzieję, że odnalazł „swoich”.

Magdalena Dzięgielewska
Koło Chiropterologiczne PTOP „Salamandra” w Szczecinie









Żabki uratowane

„Salamandra” często podejmuje działania związane z ochroną zwierząt, które spotykają się z zakorzenioną w tradycji niechęcią społeczeństwa. Oprócz nietoperzy czy sów, do grupy tej należą bardzo według nas sympatyczne ropuszki i żabki.

Grzebiuszka ziemna, podobnie jak wszystkie żyjące w Polsce płazy, objęta jest ochroną prawną
Samce żab moczarowych na okres rozrodu całe przybierają niebieską lub liliową barwę

Grzebiuszka ziemna, podobnie jak wszystkie żyjące w Polsce płazy, objęta jest ochroną prawną
Fot. Andrzej Kepel

Samce żab moczarowych na okres rozrodu całe przybierają niebieską lub liliową barwę
Fot. Andrzej Kepel

Mimo że w pobliżu osiedli ludzkich żyje sporo różnych płazów bezogonowych, pracowicie utrzymujących równowagę ekologiczną i zapobiegających nadmiernemu namnażaniu się wielu dokuczliwych owadów, najczęściej nie zwracamy na nie uwagi. Właśnie ów brak uwagi zmusił nas do działań w położonym w pobliżu granic Poznania Przeźmierowie (gmina Tarnowo Podgórne). Znajduje się tutaj spory staw, do którego przylega podmokły las olchowy - zwany olsem. W jego sąsiedztwie ludzie zaczęli budować domy. Ponieważ teren jest podmokły, większość budynków nie ma piwnic... ale nie wszystkie. Nie zawsze dany teren jest w równy sposób nawilgocony. Prawdopodobnie właśnie w jakimś „suchym” roku wybudowano w pobliżu willę posiadającą piwnicę. Tej wiosny poziom wód podniósł się i oczywiście w piwnicy pojawiła się woda. W wyniku usilnych interwencji właścicieli posesji Gmina postanowiła interweniować.

Para żab trawnych podąża do najbliższego stawu, aby złożyć skrzek

Para żab trawnych podąża do najbliższego stawu, aby złożyć skrzek
Fot. Jacek Błażuk

Wysłała straż pożarną, z zadaniem wypompowania ze stawu części wody i znacznego obniżenia jej poziomu. Kilka dni przed tą decyzją, nieświadome niczego żaby moczarowe (Rana arvalis) jak co roku rozpoczęły w stawie swoje gody. Widok był imponujący, gdyż kłębiące się w dużych ilościach samce tego gatunku przybierają w tym czasie śliczny, błękitny kolor. Ledwo żaby te złożyły w płytkich, przybrzeżnych partiach swój skrzek (czyli żabie jajka) - rozpoczęto wypompowywanie wody. Działalność ta była raczej syzyfowa, gdyż to co przez dzień wypompowano, nocą uzupełniały ogromne zasoby wód podskórnych z całej okolicy. Jednak za dnia poziom wody w stawie ulegał obniżeniu i ogromne masy żabiego skrzeku leżały na osuszonym brzegu, wysychając na słońcu. A w kolejce do godów czekały już żaby trawne (Rana temporaria), ropuchy szare (Bufo bufo) i traszki zwyczajne (Triturus vulgaris).

„Salamandrę” zaalarmowali okoliczni mieszkańcy. Po stwierdzeniu co się dzieje, najpierw, powołując się na przepisy prawne (żaby moczarowe i ich godowiska są prawnie chronione) wstrzymaliśmy pracę strażackich pomp. Następnie łopatami przerzuciliśmy z powrotem do wody tyle skrzeku, ile się udało (wiele wiader). W końcu skontaktowaliśmy się z Urzędem Gminy. Okazało się, że urzędnicy wydający decyzję o pompowaniu nie wiedzieli o obecności płazów. Po naszej interwencji podeszli do sprawy poważnie. Wspólnie ustaliliśmy dopuszczalny zakres, sposób i termin prac. Godowisko płazów zostało w tym roku uratowane, a gdy ukaże się ten Biuletyn większość młodych żabek opuści już staw.

Na pierwszym planie widać masy skrzeku, wysychającego na skutek obniżenia lustra wody w stawku

Na pierwszym planie widać masy skrzeku, wysychającego na skutek obniżenia lustra wody w stawku
Fot. Andrzej Kepel

Samiec żaby trawnej w czasie godów ma niebieskie podgardle

Samiec żaby trawnej w czasie godów ma niebieskie podgardle
Fot. Ewa Olejnik

Niestety - przyszłość płazów w tym stawie jest niepewna. Część mieszkańców stanowczo dąży do osuszenia terenu i uregulowania stawu, połączonego z obniżeniem jego poziomu. Zgodnie z polskim prawem - gdy dochodzi do konfliktu interesów człowieka i przyrody, przyroda jest na przegranej pozycji. Będziemy jednak sprawę dalej kontrolować. Do tej pory władze Gminy wykazały, że są otwarte na argumenty i mamy nadzieję, że uda się wypracować jakiś rozsądny kompromis.

Redakcja


Interwencje

Opisana wcześniej akcja ratowania godowiska płazów to tylko jeden z licznych przykładów działań interwencyjnych podejmowanych przez nasze Towarzystwo. Takich większych i mniejszych zgłoszeń otrzymujemy kilka tygodniowo. „Dzikie” wycinanie drzew, zasypywanie gruzem brzegów jeziora, śmieci wyrzucane w lesie, „czyszczenie” brzegów strumieni z „zielska” za pomocą herbicydów, osuszanie torfowisk, nielegalna eksploatacja torfu, wędrujące w poprzek ruchliwej jezdni jeże, pisklęta, które wypadły z gniazd, zniszczenie gniazda bociana wraz ze złożonymi już jajkami, zagrożenie gniazda bielika, plany przeprowadzania oprysków przeciw owadom w rezerwacie... To tylko niektóre problemy, z którymi musieliśmy się borykać w ciągu ostatnich miesięcy.

Czasami (niestety rzadko) wystarczy jeden telefon, aby sprawę rozwiązać. Zwykle jednak wymaga to kilkukrotnych wyjazdów, słania pism do urzędów, zawiadomień o przestępstwie na Policję i do prokuratury, a często także osobistych działań zabezpieczających lub naprawczych. Niestety, nie we wszystkich sprawach udaje się sprawę rozwiązać pozytywnie i ostatecznie. Można np. przenieść pojedynczego jeża w bezpieczne miejsce, ale bardzo trudno przekonać wszystkie jeże, aby przestały wchodzić do miasta albo zaczęły uważnie rozglądać się na prawo i lewo zanim przejdą przez jezdnię.

Niestety - tych działań nikt nie sponsoruje. Wszystkie fundacje czy ministerstwa, zanim przekażą dotację, muszą otrzymać wniosek zawierający drobiazgowy opis planowanych działań, dokładny budżet, opinie specjalistów dotyczące planowanych prac, szczegółowy harmonogram prac itp. Cykl rozpatrywania wniosków i przyznawania dotacji trwa zwykle wiele miesięcy. Działań interwencyjnych nie da się tak dokładnie przewidzieć, a gdy pojawia się problem - mamy zwykle kilka dni, a często zaledwie godzin na rozpoczęcie działań. Jedynym źródłem środków na takie prace są składki członkowskie i ewentualne dotacje od prywatnych sponsorów. Może Ty Szanowny Czytelniku mógłbyś nas wspomóc? Nawet niewielka kwota może okazać się bardzo przydatna. Wiele działań interwencyjnych nie wymaga wielkich nakładów (koszty paliwa, telefony, materiały biurowe...), a ich skutek może być bardzo ważny dla przyrody danego terenu.

Redakcja

















Wielkopolski Ośrodek Edukacji Przyrodniczej

Pierwsze z wyremontowanych pomieszczeń przyszłego Wielkopolskiego Ośrodka Edukacji Przyrodniczej

Pierwsze z wyremontowanych pomieszczeń przyszłego Wielkopolskiego Ośrodka Edukacji Przyrodniczej
Fot. Andrzej Gawlak

W ubiegłym roku władze Poznania przekazały PTOP „Salamandra” w nieodpłatne użytkowanie Fort IIa z przeznaczeniem na działalność edukacyjną i ekologiczną. Tworzymy tu Wielkopolski Ośrodek Edukacji Przyrodniczej - pierwszą tego typu placówkę w Poznaniu. Będzie ona stanowić doskonałą bazę dla aktywnego i atrakcyjnego propagowania przyrody i jej ochrony. Znacznie poszerzona zostanie np. możliwość wystaw o tematyce przyrodniczej, które mogą stanowić dodatkową atrakcję, przyciągającą grupy szkolne do Ośrodka. Bardzo ważnym atutem Ośrodka jest jego lokalizacja w niewielkiej odległości od centrum miasta, z łatwym dojazdem komunikacją miejską.

Dzięki dotacjom (głównie - od Fundacji EkoFundusz) oraz zaangażowaniu wielu wolontariuszy z Towarzystwa, udało nam się już częściowo uporządkować obiekt, zatrzymać postępującą dewastację oraz przeprowadzić wstępny remont kilku pomieszczeń w dawnej części koszarowej.

Przestronny korytarz Fortu IIa będzie służył jako miejsce prezentacji wystaw przyrodniczych

Przestronny korytarz Fortu IIa będzie służył jako miejsce prezentacji wystaw przyrodniczych
Fot. Andrzej Kepel

Pomieszczenie wystawowe i pokój biurowy do obsługi Ośrodka są już odremontowane i prawie gotowe do użytku. Dalszego remontu wymaga jednak jeszcze sala prelekcyjna, aneks kuchenny i sanitariaty. Konieczne są również prace związane m.in. z udrożnieniem systemu kanalizacyjnego odwadniającego fort. Oczywiście, aby Ośrodek mógł zacząć funkcjonować musimy go wyposażyć w niezbędny sprzęt. Na szczęście udaje nam się stopniowo zdobywać na ten cel fundusze. Ciągle jednak poszukujemy kolejnych sponsorów. Może znajdziemy ich wśród czytelników Biuletynu?

W jednym z pomieszczeń Fortu planujemy także w bliskiej przyszłości utworzyć centrum badania i ochrony nietoperzy, koordynujące działania ochronne dotyczące tych zwierząt - przede wszystkim w fortyfikacjach poznańskich.

Redakcja

Tworzenie Ośrodka do tej pory współfinansują: Fundacja EkoFundusz, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu, Gminny Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu, Energetyka Poznańska S.A.



Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023