Zwierzęta towarzyszą ludziom od zawsze i chociaż tylko nieliczne „przylgnęły” do człowieka, jak pies czy kot, obcowanie z nimi jest dla większości z nas bardzo przyjemne. Popularne drobne zwierzęta, jak świnki morskie, myszki i chomiki, zapewne nigdy nie znikną z naszych mieszkań, jednak wciąż poszukując nowości, człowiek udomawia coraz to ciekawsze gatunki, m.in. jeże...
Pigmeje, tak jak wszystkie jeże, są samotnikami, ale napotkany inny osobnik zawsze wzbudza w nich zainteresowanie. Na zdjęciu albinotyczna samiczka i samiec w odmianie barwnej Algerian black.
Fot. Agnieszka Graclik
Hodowla jeży sięga czasów starożytnych Rzymian, którzy utrzymywali je dla mięsa i igieł. Jeż pigmejski jako „pet” trafił do hodowli we wczesnych latach 80. ubiegłego wieku, jednak popularność na skalę masową zyskuje dopiero od niedawna, za sprawą podobieństwa do bajkowych Pokemonów. Na jego punkcie oszalała Japonia, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, za którą moda rozprzestrzenia się w głąb Europy. Jeż pigmejski robiący tak zawrotną karierę najprawdopodobniej nie jest gatunkiem, lecz hybrydą dwóch afrykańskich gatunków jeży – jeża białobrzuchego (Atelerix albiventris) oraz jeża algierskiego lub inaczej północnoafrykańskiego (A. algirus). Historia powstania hybrydy nie jest znana i nie wiadomo, czy jest dziełem przypadku, czy też celowego działania. Oba gatunki są bardzo podobne i mają niemal identyczną biologię, różnią się natomiast miejscem występowania. Ich ojczyzną jest Afryka – jeż białobrzuchy zamieszkuje sawanny i stepy Afryki Środkowej, jeż algierski północno-zachodnią część kontynentu oraz północną Hiszpanię i Francję, gdzie został introdukowany.
Jeże pigmejskie, podobnie jak ich europejscy kuzyni, to zwierzęta owadożerne, jednak w naturze nie są specjalnie wybredne i chętnie zjadają gryzonie, drobne jaszczurki, węże, jaja ptasie i pisklęta oraz owoce i korzonki. W hodowli podstawą ich diety najczęściej jest suchy pokarm dla kotów, uzupełniany o owady i ich larwy, owoce oraz korzonki, okazjonalnie mięso drobiowe. Odpowiednio dobrana, zróżnicowana dieta jest podstawą zdrowia jeży, które przy dobrej opiece mogą dożyć nawet 8–9 lat.
Zwierzęta te prowadzą samotniczy tryb życia i wszelkie spotkania z osobnikami własnego gatunku poza okresem rozrodu, odbywają się w atmosferze wzajemnej obojętności; niekiedy może dochodzić do przepychanek między samcami. W momencie zagrożenia jeż zwija się w kulkę, syczy, prycha, warczy a niekiedy nawet podskakuje, aby pokłuć napastnika. Oswojone jeże rzadko się stroszą, jednak jest to kwestia bardzo indywidualna, ponieważ występuje ogromna różnorodność charakterów wśród tych zwierząt. Większość z nich jest ciekawska i przyjacielska, jednak zdarzają się i takie, które wyraźnie manifestują niechęć do dotykania. Jak na swoje rozmiary są one bardzo inteligentne i fatalnie znoszą nudę – jeż pozbawiony zabawek i zostawiony samotnie w terrarium może popaść w stereotypie* prowadzące niekiedy do samookaleczania. Dobrym pomysłem jest umieszczenie w terrarium odpowiednio dużego kołowrotka, z którego zwierzęta bardzo chętnie korzystają. Jest to dodatkowo pożyteczne ze względu na ich tendencję do otłuszczania się. Jeż puszczony wolno po mieszkaniu spenetruje każdy kąt, kosztując wszystkiego, co posiada intensywny zapach (np. świeczka zapachowa...). Mimo że w przeciwieństwie do gryzoni jeże nie wykazują zainteresowania obgryzaniem kabli, odznaczają się sporą pomysłowością i koniecznie trzeba zabezpieczyć wszelkie potencjalnie groźne dla nich miejsca.
W naturze jeże na schronienie wykorzystują nory, jednak wbrew obiegowej opinii same ich nie kopią i w przypadku braku takowych kryjówek korzystają z zagłębień terenu i różnego rodzaju szczelin, które służą im niekiedy nawet do odchowu młodych. Rozmnażają się zwykle dwa razy w roku, przeciętnie w miocie jest 3–5 młodych. Nowonarodzone jeżyki posiadają już drobne, ostre kolce, owłosienie na reszcie ciała pojawia się dopiero po czasie. Również umiejętność zwijania się w kulkę przychodzi z wiekiem, choć pierwsze niezdarne próby podejmowane są już przez maluchy.
U hodowlanych jeżyków występuje spore zróżnicowanie, jeżeli chodzi o wielkość i umaszczenie. Masa dorosłych jeży pigmejskich waha się od 250 gramów do przeszło pół kilograma. Często także zdarza się, że masa nowonarodzonych jeżyków mocno różni się w obrębie miotu. W wyniku wieloletniej selekcji zarejestrowano do tej pory oficjalnie aż 92 odmiany barwne – od platynowych, przez albinotyczne, cynamonowe, czekoladowe, „pieprz i sól”, aż po niemal całe czarne, a nawet łaciate. Kolor określa się po szerokości i kolorze tzw. opasek na igłach na głowie zwierzęcia (tam są one najdłuższe) oraz po kolorze skóry i włosów tworzących maskę na pyszczku. Wszystkie jeże pigmejskie mają białe brzuchy, po swoim białobrzuchym afrykańskim przodku.
Rosnące zainteresowanie jeżami pigmejskimi pociągnęło za sobą powstanie szeregu organizacji i stowarzyszeń hodowców jeży na całym świecie. W Internecie można znaleźć mnóstwo informacji odnośnie hodowli tych zwierząt, niestety również nieprawdziwych, (jak np. to, że jeże nie uczulają i nie gryzą). Brak typowej okrywy włosowej nie oznacza, że kontakt z jeżem nie może powodować alergii, a łagodne usposobienie tych zwierząt nie znaczy, że nie potrafią ugryźć, gdy czują się zagrożone. Hodowla jeży nie jest trudna, jednak wymaga odpowiedniego przygotowania i świadomości, że to wrażliwe, inteligentne stworzenia wymagające uwagi, troski i dobrego, odpowiedzialnego traktowania.
Agnieszka Graclik
Przemysław Szwajkowski
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu
Miałem kilka lat, gdy po raz pierwszy zobaczyłem jeża. Był to osobnik, który zdecydował się przezimować w starej szopie, w zapuszczonym zakątku naszego ogrodu. Chyba nie przeszkadzało mu ani to, że jego kryjówka została odkryta, ani sąsiedztwo groźnego psa, bo w następnym roku pojawił się ponownie. Od tego czasu wielokrotnie spotykałem te kolczaste ssaki, mając z nimi większy lub mniejszy, jednak za każdym razem bardzo pozytywny kontakt.
Niewiele zwierząt doczekało się powszechnej sympatii ludzi. Udało się to m.in. jeżom. Świadczy o tym choćby fakt, że pojawiają się one w większości bajek, których akcja toczy się w lesie lub ogrodzie, i zwykle są postaciami pozytywnymi – w każdym razie nie przypominam sobie opowieści, w której jeż byłby czarnym charakterem.
Jeszcze niedawno jeże żyjące na naszym kontynencie (wyłączając występującego na Płw. Iberyjskim i południu Francji jeża algierskiego) nazywano po prostu jeżami europejskimi (Erinaceus concolor). Obecnie, wg oficjalnej nomenklatury, są one podzielone na dwa gatunki: jeża zachodniego (E. concolor) i wschodniego (E. roumanicus), choć nie wszyscy zoologowie zgadzają się z tym podziałem. W Polsce można spotkać obydwa taksony. Są one do siebie bardzo podobne, różnią się jedynie obecnością białej plamy na brzuchu (u wschodniego zazwyczaj jest, u zachodniego nie ma), ubarwieniem (jeże wschodnie są ogólnie ciemniejsze) oraz kilkoma wymiarami, które można porównać wykonując badania wyłącznie na czaszkach. Pyszczek jeży, typowy dla przedstawicieli rzędu owadożernych (Insectivora), jest spiczasty, wyciągnięty w ryjek i uzbrojony w 36 zębów.
Od wieków jeże trzymają się blisko człowieka, współcześnie zamieszkując zarówno wsie, jak i miasta. Zazwyczaj występują w miejscach o luźniejszej zabudowie, chociaż widuje się je również na terenie wielkich osiedli mieszkaniowych. Okazję do spotkania tych zwierząt ma więc zarówno leśnik mieszkający na skraju Puszczy Białowieskiej, jak i mieszczuch czekający na nocny autobus w środku dużego miasta. Do ulubionych przez jeże miejsc należą parki, ogrody, ogródki działkowe, cmentarze, skwery, a nawet trawniki. Świetnie czują się także na nieużytkach oraz na terenach ruderalnych. Słowem, odpowiadają im prawie wszystkie miejsca, gdzie o zmierzchu i nocą można pobuszować w poszukiwaniu pożywienia, a przed świtem schować się w jakimś ciemnym zakamarku, by spędzić w nim dzień. Oczywiście jeże żyją także poza osiedlami ludzkimi: na obrzeżach lasów i zadrzewień oraz w urozmaiconym krajobrazie rolniczym. Unikają natomiast rozległych terenów otwartych, głębi dużych kompleksów leśnych oraz obszarów podmokłych.
Prawie połowę swego kilkuletniego życia jeże przesypiają. Do snu układają się jesienią (najczęściej w październiku). Powtarzające się temperatury powietrza w okolicach 10ºC to dla nich znak, że czas na hibernację. Aby przetrwać zimę, muszą przygotować zarówno swój organizm, jak i bezpieczną kryjówkę. To pierwsze osiągają, jedząc jak szalone i starając się jak najbardziej przybrać na wadze. A mają do tego wyjątkowy talent – rekordziści w ciągu kilku tygodni jesiennego obżerania się mogą ponad dwukrotnie zwiększyć masę ciała. Nie robią innych zapasów – musi wystarczyć im ich własny tłuszcz zgromadzony jesienią. Zimowe kryjówki opuszczają dopiero pod koniec marca lub w kwietniu, po 5–6 miesiącach hibernacji. Od razu biorą się za nadrabianie przespanego okresu, jedząc i pijąc za dwóch.
Jeż jest zwierzęciem wszystkożernym. Do jego podstawowych przysmaków należą różne bezkręgowce: dżdżownice, gąsienice motyli, inne owady oraz ślimaki. Nasz sympatyczny kolczak potrafi jednak być bezlitosnym rozbójnikiem i plądrować założone na ziemi ptasie gniazda, zjadając jaja, pisklęta, a nawet dorosłe ptaki. Jego ofiarami mogą być także małe ssaki, żaby czy jaszczurki. Jeśli trafi się okazja, jeż nie pogardzi padliną, a mięsne menu uzupełnia okazjonalnie grzybami i owocami.
Mało znanym faktem z życia jeży jest to, że potrafią one upolować dorosłego węża, co dowodzi, że mogą być zwinne i szybkie. W walce z jadowitymi gadami nie bez znaczenia jest także wysoka odporność jeży na toksyny, choć nieprawdą jest pogląd, że są zupełnie niewrażliwe na jad. Jednak ssaki te nie specjalizują się w pojedynkach z wężami (daleko im do fachowców w tej dziedzinie – mangust), zabijając i pożerając je tylko okazjonalnie.
Rzadko można zobaczyć jeże za dnia. Aktywne stają się, gdy zapada zmrok, natomiast w dzień kryją się w gniazdach (podobnych do zimowych, lecz mniej solidnych), albo radzą sobie bez nich, śpiąc bezpośrednio w schronieniu.
Mimo zmierzchowo-nocnego trybu życia jeże nie są zwierzętami skrytymi i często można je przez dłuższy czas obserwować, stojąc zupełnie blisko. Ślepe i głuche na wszystko są zwłaszcza w okresie godów, które odbywają się od marca do nawet końca lipca. Samiec i samica uprawiają wtedy gonitwy, często biegając w kółko i wydając przy tym cały repertuar rozmaitych dźwięków: pisków, fukań i sapań. Ten rytuał poprzedza właściwy akt miłosny, który wbrew powszechnemu mniemaniu, nie jest chyba dla samych zainteresowanych ani przykry, ani bolesny, a przynajmniej nie sprawia takiego wrażenia. W ciągu roku każda samica może raz lub dwa razy urodzić po kilka małych jeży. Sam poród również nie wiąże się dla matki z ryzykiem zranienia, bowiem maluchy przychodzą na świat z miękkimi kolcami, a przy tym schowanymi początkowo w napęczniałej wodą skórze.
Niestety późniejsze pokolenie jeży nie ma łatwego startu życiowego. Jeśli zwierzęta urodzą się zbyt późno, np. w sierpniu, to mogą nie zdążyć nabrać odpowiedniej wagi przed zimą. Przyjmuje się, że jeśli wynosi ona mniej niż 600–700 g, to zwierzę nie ma szans na samodzielne przetrwanie pierwszej zimy.
Z wyjątkiem godów jeże są zdeklarowanymi samotnikami, ale tolerancyjnymi i gościnnymi, w przeciwieństwie do wielu czworonogów prowadzących podobny styl życia. Terytorializm u jeży praktycznie nie istnieje, a gdy na obszar zajmowany przez jakiegoś osobnika zawita inny jeż, zazwyczaj nie dochodzi do walk i przeganiania się.
Jedną z przyczyn sympatii, jaką większość ludzi darzy jeże, jest zapewne sposób, w jaki te zwierzęta szukają pożywienia i poznają świat. Obdarzone słabym wzrokiem, polegają głównie na swym czułym nosie i gdy je coś zaniepokoi lub zainteresuje, w zabawny sposób unoszą swój ryjkowaty pyszczek i poruszają nim w różnych kierunkach, intensywnie węsząc. Dopiero potem podejmują decyzję, co dalej robić. Często przy tym pomrukują, fukają lub sapią, jakby chciały skomentować sytuację i wyrazić zadowolenie, irytację lub rozczarowanie.
Jeż jest już na pierwszy rzut oka rozpoznawalny i wyjątkowy w naszej faunie dzięki swoim kolcom. Jednak jeże nie są jedynymi ssakami, które dysponują tak nietypową okrywą ciała. Również afrykańskie jeżozwierze, amerykańskie ursony lub kolczatki australijskie mają ciało pokryte kolcami, choć z jeżami nie są w ogóle spokrewnione – jeżozwierze należą do gryzoni, a kolczatki do stekowców – najbardziej prymitywnych ssaków. Kolce to przekształcone włosy i u jeży pełnią funkcję ochronną – zaniepokojone zwierzę zwija się w kulkę i może pozostawać w tej pozycji długi czas. W wielu przypadkach dzięki temu ratuje swe życie.
Jeż, poruszający się powoli na swoich krótkich nóżkach, nie jest w stanie uciec przed żadnym napastnikiem. Bez trudu dogoni go nawet dziecko, nie mówiąc o zwinnych i szybkich drapieżnikach. Ze względu na hałas, jaki wywołuje buszując w ściółce czy krzakach, nie może też liczyć na pozostanie niezauważonym. Zaatakowany, całą nadzieję na przeżycie pokłada w swojej kolczastej zbroi, jednak mimo niej nie zawsze udaje mu się wyjść z opresji obronną ręką. Są zwierzęta, które bez większych problemów radzą sobie z tą przeszkodą, ignorując kolce lub atakując na tyle szybko, że jeż nie zdąży podjąć swojej jedynej akcji obronnej, czyli zwinięcia się w kulkę. Do naturalnych wrogów jeży należą: borsuki (Meles meles), tchórze (Mustela putorius), kuny (Martes sp.) oraz psy. Jeże są także narażone na nagłe ataki z powietrza, podczas których nie mają praktycznie szans – poluje na nie np. puchacz (Bubo bubo), który bez trudu chwyta niespodziewające się niczego zwierzę w swoje potężne szpony i unosi na konar drzewa, by tam je zjeść. Na szczęście – dla jeży oczywiście – te potężne sowy są u nas bardzo rzadkie, a przy tym polują głównie w rozległych lasach, więc niewielu jeżom grozi zniknięcie w ich żołądkach.
Jeże są aktywne przede wszystkim o zmierzchu i w nocy, tylko wyjątkowo, np. po ulewnym deszczu, albo późną jesienią, można je zobaczyć w biały dzień
Fot. Lesław Kostkiewicz
Powtarzane setki razy zdanie, że „największym zagrożeniem jest człowiek” jest bardzo oklepane, ale częściowo prawdziwe także w odniesieniu do jeży. Częściowo, bowiem wpływ człowieka nie jest tu wcale jednoznaczny. Przez wieki stworzył on tym kolczastym zwierzętom świetne warunki do życia. Nikt tak naprawdę nie wie, jak te ssaki radziły sobie w czasach Mieszka I, kiedy większość Europy pokrywały lasy lub moczary, a niektóre drapieżniki, będące głównymi zabójcami jeży, były znacznie liczniejsze niż dziś. Można jednak przypuszczać, że jeże były wówczas zwierzętami niszowymi, zamieszkującymi okolice osad ludzkich oraz śródleśne polany. Z czasem, kiedy osady stawały się coraz większe i liczniejsze, a niezmierzone lasy kurczyły się, jeże zyskiwały coraz więcej dogodnych dla siebie miejsc. Jednak w ostatnich dziesięcioleciach człowiek zgotował tym zwierzętom również wiele zagrożeń. Do największych należy ruch samochodowy. Jeże często przechodzą przed drogi, a czasami po prostu po nich spacerują lub na nich odpoczywają, zupełnie nieświadome niebezpieczeństwa zbliżającego się z ogromną (jak na ich warunki percepcyjne) prędkością. Nawet kiedy zorientują się, że coś jest nie tak, reagują tak jak potrafią, czyli zwijają się w kulkę i stroszą kolce. Zbyteczne jest chyba dowodzenie, że ta taktyka zupełnie się nie sprawdza w konfrontacji z miażdżącą siłą rozpędzonego pojazdu. Czasami obserwuje się jeże, które próbują zawracać lub uciekać, jednak często efekt jest ten sam. W niektórych krajach wypadki drogowe mają większy wpływ na populacje jeży, niż wszystkie czynniki naturalne razem wzięte. Do innych niebezpieczeństw należą różne antropogeniczne pułapki, np. studzienki czy wszelkiego rodzaju doły o gładkich ścianach, w które jeże regularnie wpadają, lecz nie potrafią się już z nich wydostać. Zagrożeniem może być także palenie stert gałęzi lub suchych liści, nie mówiąc już o barbarzyńskim wypalaniu traw.
Jeśli chcemy, żeby w naszym domu lub ogrodzie zagościły te sympatyczne zwierzęta, najlepiej zostawić w nim nieco bałaganu. Nie zaszkodzi pozostawić choć fragment w stanie nieco dzikim – bez nadmiernego koszenia, pielęgnowania itp., w którym znajdzie się również sterta liści lub gałęzi. Bardziej zdeterminowani mogą nawet zrobić lub kupić specjalny domek dla jeży.
Radosław Jaros
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Ze względu na wygląd, zachowanie oraz środowisko, w którym żyje, bocian biały pełnił w zwyczajach, folklorze i wierzeniach dawnych Słowian doniosłą rolę, a jego symbolika była bardzo złożona. Według współczesnej kultury popularnej bocian żywi się żabami i jest znakiem nadejścia wiosny. Jego wizerunek często kojarzony jest też z płodnością. Skąd takie przekonania?
Według dawnych wierzeń bocian powstał z człowieka. Gdy Bóg uładzał stworzony przez siebie świat, spostrzegł, że na Ziemi rozmnożyło się bardzo dużo gadów, płazów i wszelkiego robactwa. Zszedł więc z nieba, zebrał to całe plugastwo do worka i związał go tak, by nic się z niego nie wydostało. Następnie nakazał jednemu z ludzi, aby wrzucił ten pakunek do wody i zatopił. Ostrzegł przy tym, żeby pod żadnym pozorem go nie otwierać. Człowiek przyrzekł spełnić powierzone mu zadanie i udał się nad wodę. Rosła w nim jednak ciekawość, co też jest w środku. Pomyślał: - Skoro worek dał mi sam Bóg, to nie może być w nim nic złego. Otworzył tobołek, a wtedy uwięzione stworzenia rozpełzły się na wszystkie strony. Przerażony człowiek próbował wyłapać uciekinierów, ale udało mu się to tylko częściowo. Całe zajście widział Bóg, który rozgniewał się na śmiertelnika i rzekł: - Za karę do końca świata będziesz łapał to, co wypuściłeś. I wtedy człowiek przemienił się w bociana. Gdy nieszczęśnik głośno protestował, rozsierdzony Bóg odciął mu język, i od tego czasu ptak już tylko klekocze.
Bociana kojarzono z odnową życia, odradzaniem się przyrody i pobudzaniem jej żywotnych sił. Swym przylotem zapowiadał albo sprowadzał wiosnę. Mawiano, że przynosi ze sobą klucze, którymi otwierana jest ziemia, aby uwolnić ze swojego wnętrza rośliny. Jego przylot wyznaczano na różne dni marca, ale w omawianym kontekście znacząca jest data 25 marca. Obchodzono wtedy święto Zwiastowania Pańskiego, w folklorze określane mianem święta Matki Boskiej Roztwornej, Strumiennej, Ożywiającej itd. Wierzono, że tego dnia brzemienna Matka Ziemia budzi się z zimowego odrętwienia i zaczyna rodzić wszelkie rośliny. Wypiekano wtedy tzw. „busłowe łapy” („busoł” to ludowa nazwa bociana), czyli obrzędowe pieczywo w kształcie nóg ptaka. Gdy pierwszy pojawiający się wiosną bocian krążył nad zagrodą, domownicy wybiegali na podwórko z wysoko uniesionymi bocianimi łapami i głośno nawoływali go do założenia gniazda w obejściu.
Dla chłopów bocian był ptakiem wieszczym, przepowiadającym nadchodzące wydarzenia i ostrzegającym przed niebezpieczeństwem. Spóźnione przybycie ptaków zapowiadało pożądane dla przyszłych plonów warunki atmosferyczne. Obserwowano też bacznie, czy ptaki nie wyrzucają z gniazd piskląt lub jaj; oceniano po tym, jaki będzie rok – głodny i nieurodzajny czy obfity, oraz czy przyniesie ze sobą wystarczającą ilość opadów deszczu. Widok białego bociana wieszczył pogodę suchą, natomiast pojawienie się czarnego wskazywało na zbliżającą się słotę. Wzmożony klekot ptaków zapowiadał burzę i ulewę. Wczesny lub późny odlot wróżył chłodny albo ciepły sezon. Pierwszy zauważony na wiosnę bocian w locie wróżył dobre samopoczucie przez najbliższy rok, siedzący ptak oznaczał zdrowotne kłopoty. W czasie przylotu ptaków obdarowywano się w niektórych regionach specjalnymi biało-czerwonymi plecionkami oznaczającymi barwy życia. Noszono je, by zapewnić sobie radość i siłę. Kiedy stado ptaków długo krążyło nad grupą ludzi, był to wyraźny znak, że wkrótce jedna z tych osób umrze.
Każda rodzina pragnęła mieć bociana w swoim obejściu. Jego obecność poczytywano za pomyślną wróżbę, przynoszącą szczęście, błogosławieństwo i dostatek.
Fot. Adriana Bogdanowska
Bociana postrzegano też jako istotę pomocną w zabiegach związanych z pobudzaniem płodności, a jego obecność kojarzono z miłością, małżeństwem i rodzicielstwem. Gdy dziewczyna na wiosnę ujrzała parę bocianów, wieszczyło jej to szybkie zamążpójście. Ptaka latającego nad domem uważano za znak zbliżających się narodzin, a para młodych bocianów, która usiadła, a tym bardziej dłużej pozostawała na dachu domu, zapowiadała wesele i powodzenie. Formułowano nawet specjalne prośby o przyniesienie dziecka, które kierowano do bocianów, np.: „Bociek, bociek ostry, przynieś mi dwie siostry”, „Bociek dokoła, przynieś mi dziecko z kościoła”. Podczas obchodzenia uroczystości narodzin do domu przychodził człowiek przebrany za bociana, składał życzenia zdrowia i szczęścia, a na koniec zwracał się do rodziców z obietnicą przyniesienia następnych dzieci. Sny i wróżby z udziałem postaci bociana oznaczały brzemienność, urodzenie syna lub ślub. Dziewczyna niezamężna miała zakaz patrzenia na bociana, żeby nie zaszła w ciążę.
Bociana uważano za „ptaka dusz”, przede wszystkim z powodu jego regularnych migracji. Czyniło to z niego istotę mediacyjną, zdolną do przekraczania granic ziemskiego i Tamtego Świata oraz przebywania w różnych sferach kosmosu. Według wierzeń bociany odlatywały na zimę do krainy zwanej Wyrajem. Podczas odlotu ptaków na niebie pojawiała się Droga Mleczna, zwana wtedy „bocianią”. Galaktykę tę nazywano powszechnie „Drogą Dusz”, gdyż wierzono, że zmarli podążają nią do zaświatów. Z Wyraju ptaki zabierały dusze mających się narodzić dzieci. Po powrocie do ziemskiego świata, wpuszczały je przez kominy wybranych domów, aby mogły wstąpić w łona kobiet (jest z tym związane przysłowie: „Bóg dzieci pcha kominem, a oknem zabiera”).
Według wierzeń w zaświatach nie było przemijania, chorób i śmierci, za to niewyczerpane źródła uzdrawiających mocy. Dlatego też bocianom regularnie podróżującym do krainy przodków przypisywano umiejętność leczenia. Etnologia formułuje zasadę mówiącą, że każda kultura jest wewnętrznie zróżnicowana, a podejście do danego zjawiska i problemu zależy od motywacji autora zachowania. Dlatego w ludowej medycynie dopuszczalne było uśmiercenie bociana. Na zapalenie stawów stosowano ścięgna ptaków owijane wokół nóg, natomiast chorzy cierpiący na reumatyzm okładali bolące miejsca szczątkami rozerwanego żywcem bocianiątka. Spożywanie mięsa ptaka miało oczyszczać z wszelkiego rodzaju spożytych trucizn. Smalec lub mięso używane były w leczeniu reumatyzmu czy bólu oczu. Pita przy tym wódka pomagała odpędzić uroki i czary. W ludowej weterynarii żołądek bociana uważano za skuteczny środek przeciwko różnym dolegliwościom trapiącym bydło.
Szeroka gama właściwości i umiejętności bociana sprawiała, że ptak ten był bardzo pożądanym i niecierpliwie wyczekiwanym gościem, a każda rodzina pragnęła go mieć w swym najbliższym otoczeniu. Dlatego na budynku lub drzewie znajdującym się w obrębie obejścia umieszczano koło lub bronę, zachęcając w ten sposób ptaki do założenia gniazda. Ich obecność poczytywano za pomyślną wróżbę, przynoszącą szczęście, błogosławieństwo i dostatek. Podnosiła ona ponadto prestiż takiej rodziny w oczach wiejskiej społeczności, gdyż bociana postrzegano jako istotę zwracającą szczególną uwagę na etykę i moralność ludzi. Mawiano, iż siada on tylko na tym domu, gdzie mieszkają ludzie zgodni, pobożni i gościnni, czyli przestrzegający uświęconego obyczaju. Kiedy bocian nagle opuszczał takie gniazdo, oznaczało to nadchodzącą nędzę w domu, śmierć któregoś z domowników lub uderzenie pioruna.
Na budynku lub drzewie znajdującym się w obrębie obejścia umieszczano koło lub bronę, zachęcając w ten sposób bociany do założenia gniazda
Fot. Adriana Bogdanowska
Wierzono, że obecność ptaka pozytywnie oddziałuje na rzeczywistość. Przebywanie bociana w danym miejscu, a nawet samo jego gniazdo odganiało chmury, wylewy wód, burze i pioruny. Przypomina o tym przysłowie: „Gdzie bocian na gnieździe siedzi, tam piorun nie uderzy”. Ponadto ptak chronił od pożaru z zaprószonego i podłożonego ognia. Moc bociana miała tkwić w jego czerwonym dziobie i nogach, które odstręczały ogień.
Z uwagi na swoje pozytywne oddziaływanie bociany były zawsze traktowanie w szczególny sposób. Zakłócanie spokoju, niszczenie gniazda i lęgu czy okaleczenie ptaka, spotykało się z ostracyzmem społecznym. Zabicie bociana uważano za grzech śmiertelny, i to taki, który nigdy nie zostawał odpuszczony. Sam czyn miał powodować liczne nieszczęścia w postaci śmierci, kalectwa, szkody w gospodarstwie, pożaru lub uderzenia gromu w mienie tego, kto się dopuścił takiego świętokradztwa.
Pożyteczność bociana potęgowały jego zwyczaje żywieniowe. Ptak jada bowiem zwierzęta żyjące w glebie oraz w miejscach wilgotnych i podmokłych. W mitologii ludowej istoty związane z ziemią i wodą przynależą do niebezpiecznego świata podziemi i piekieł. Ich postać lubią przybierać wszelkie szkodliwe demony, dlatego uważa się je za nieczyste. Bocian, będąc wrogiem ziemno-wodnych zwierząt, stawał się sprzymierzeńcem człowieka.
Dzięki umiejętności przekraczania światów, bocian w sposób wyjątkowy łączył w sobie cechy istoty podziemnej i niebiańskiej. Z jednej strony był stworzeniem przeklętym, które musi się żywić „nieczystym” pożywieniem (choć jako związany z podziemiami, wpływa na urodzaj pól oraz zdrowie i płodność ludzi i zwierząt), z drugiej sprowadzał wiosnę i pogodę, wpływał na wzrost roślin i chronił zasiewy. Potrafił też leczyć, przy czym należy pamiętać, że w kulturze ludowej chorobę uważano przeważnie za ingerencję demona lub rzucony urok. Dbał również o zachowanie ludzi, ogniem karząc za występki. Kojarzony był z wojną, ponieważ posiadł władzę nad ogniem. O byciu wysłannikiem niebios świadczy dodatkowo nazywanie bociana „wojtkiem”. Lud utożsamiał św. Wojciecha z istotą gromowładną, która rządzi ogniem i piorunem, likwiduje moce piekielne i steruje pogodą. W konsekwencji bocian był również uważany za istotę świętą.
Marcin Stańczuk
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
W pięknym gnieździe, we wsi Błota,
Mieszkał bocian - patriota.
Kiedy lata kres nadchodził
Bociek smętnym wzrokiem wodził.
Nie w smak była mu rozłąka,
Wszak tu pole jego, łąka.
Tu się rodził, rósł, dojrzewał,
Lepsze dni, bądź gorsze miewał.
Tutaj lekcje brał latania,
Jadł obiady i śniadania.
Spał, pracował, wypoczywał
I z rodziną się widywał.
„Nie ma mowy, nic już z tego,
Nie namówią mnie do złego.
Na Afrykę gwiżdżę z góry.
Niech tam nawet deszcz i chmury.
Nie polecę, fakt jest taki,
Niech tam lecą sobie szpaki
Ja nie frajer - koniec, kropka.
Z gniazda nie wysunę dziobka”.
Jak pomyślał, tak też zrobił,
Czym przyjaciół swoich dobił.
Żegnał wszystkich braci czule
Skarżąc się na krzyża bóle.
„Lecieć z wami ja nie mogę,
W - trzeba przyznać - długą drogę.
Niezdrów jestem, zostać muszę,
W locie przeżyłbym katusze.
Martwić się nie macie o co,
W dzień pochodzę, pośpię nocą.
Przypilnuję gniazd wam mili,
Byście chętnie tu wrócili”.
Jak powiedział, tak też zrobił
I się w gnieździe zadomowił.
Tam pomachał wszystkim z góry,
Aż się stado skryło w chmury.
Przyszła jesień, deszcz i słota,
Wszędzie mokro, wszędzie błota.
Nie ma myszy, żab, robaków,
Nie ma nawet funta kłaków.
Bocian z zimna drży, się trzęsie:
„O! Już przeleciały gęsie!”.
Z głodu schudł i pióra zgubił,
Myśli: „chybam się wygłupił.
Chciałem zostać patriotą,
Mogłem zaś - martwym idiotą.
Swój kraj kochać można przecie
Będąc gdzieś w dalekim świecie”.
Jak pomyślał, tak też zrobił
I do stada gęsi dobił.
Potem pognał hen, za morze,
Gdzie jest słońce o tej porze.
Wiosną jednak - stwierdzić mogę,
Uda się w powrotną drogę.
I zawita do wsi Błota,
Bo to bocian - patriota.
Krzysztof Pawlukojć
Bocian biały jest chyba najlepiej rozpoznawalnym gatunkiem ptaka w Polsce. Większości ludzi nie trzeba go przedstawiać. Jego charakterystyczna sylwetka i duże gniazdo umieszczone blisko osad ludzkich to nieodłączny element polskiego krajobrazu rolniczego. Polskie bociany stanowią około 20% światowej populacji tego gatunku. Zatem co piąty bocian na świecie jest Polakiem. Mimo że jest to gatunek dobrze znany, to szczegóły z jego życia są dla wielu osób zagadką.
Podczas wspólnego żerowania, niekiedy dochodzi do utarczek i walk między polującymi bocianami. Starcia są czasem tak energiczne, że dosłownie pióra lecą.
Fot. Tomasz Ogrodowczyk
Bociany białe (Ciconia ciconia) zasiedliły Europę po ustąpieniu lodowca. Gnieździły się wtedy jednak w miejscach bardziej odosobnionych. Zasiedlały podmokłe doliny rzeczne, a gniazda budowały na drzewach połamanych podczas burz czy silnych wiatrów. Były też wówczas ptakami kolonijnymi, podobnie jak czaple. Stopniowo zaczęły się jednak osiedlać coraz bliżej ludzi. Zaczęły też wykorzystywać pastwiska i łąki koszone przez człowieka, jako miejsce zdobywania pokarmu. Pierwsze udokumentowane informacje mówiące o zasiedlaniu przez bociany terenów zamieszkałych przez ludzi pochodzą ze Średniowiecza.
Obecnie bocian biały jest gatunkiem bardzo bliskim człowiekowi. Świadczy o tym fakt, że aż ponad 80% jego gniazd jest zlokalizowanych w odległości nie większej niż 100 m od zabudowań. Występowanie bociana jest nierozerwalnie związane z gospodarką rolną. Dzięki koszeniu i wypasaniu łąk ptak ten ma dostęp do odpowiednich żerowisk.
Bocian klekocze na skutek różnych podniet, np. gdy wyląduje na gnieździe, na powitanie partnera lub na widok rywala. Klekot wydawany w duecie jest częścią rytuału godowego.
Fot. Tomasz Ogrodowczyk
Pierwsze bociany wracają z zimowisk już na początku marca, choć zdarzają się też obserwacje pierwszych ptaków pod koniec lutego. Po przylocie na tereny lęgowe wybierają zwykle to samo gniazdo, które zajmowały w roku poprzednim. Z reguły samce przylatują kilka dni wcześniej, aby spenetrować terytorium, zregenerować siły i czasami również podreperować gniazdo. Gdy przyleci samica, oba ptaki przystępują do gruntownego remontu i rozpoczynają gody. Wkrótce potem samica znosi jaja. Zdarza się jednak, że na to samo gniazdo jest więcej chętnych. Wtedy nierzadko dochodzi do walk między parami. Bywa nawet, że walki te kończą się śmiercią dla niektórych ptaków, szczególnie gdy toczą się na gniazdach umiejscowionych na słupach energetycznych. Często też podczas walk dochodzi do zniszczenia lęgów.
Bociany znoszą od dwóch do siedmiu jaj. Jednak najczęściej lęgi są 4–5 jajowe. Rodzice wysiadują je naprzemian. Po około 30–33 dniach, najczęściej w pierwszej połowie maja, z jaj wykluwają się pisklęta. Jednak nie są one wcale podobne do osobników dorosłych – mają czarne dzioby i czarne lub cieliste nogi. Wydają również bardzo specyficzny głos, w niczym nie przypominający głosu ptaka. W ogóle bardziej przypominają małe dinozaury niż piękne dostojne ptaki. Pisklęta rosną błyskawicznie, przybierając na wadze kilkanaście lub kilkadziesiąt gramów dziennie. Początkowo są jednak bardzo nieporadne. Po około sześciu tygodniach próbują same stawać, a po około sześćdziesięciu dniach zaczynają latać. Zwykle ma to miejsce w drugiej połowie lipca. Młode bociany pozostają w okolicy swojego rodzinnego gniazda jeszcze przez około dwa tygodnie. Uczą się wtedy, jak zdobywać pokarm i ćwiczą latanie. Są w tym czasie ciągle dokarmiane przez rodziców. Na noc wracają do gniazda. W końcu jednak odlatują na dobre. Rodzice zwykle pozostają jeszcze kilka dni na miejscu, by zregenerować siły po wyczerpującym sezonie i przygotować się do wędrówki na zimowisko.
Ptaki tworzące parę przez cały okres lęgowy przynoszą materiały, rozbudowują i umacniają gniazdo
Fot. Tomasz Ogrodowczyk
Mniej więcej na początku drugiej połowy sierpnia bociany gromadzą się w duże, liczące po kilkaset osobników stada (tzw. sejmiki) i odlatują do Afryki. Młode ptaki najczęściej zostają w Afryce przez następny rok, żywiąc się szarańczą. Natomiast osobniki dorosłe i trochę starsze, ale jeszcze niedojrzałe młode, wracają na tereny lęgowe. Starszyzna zajmuje gniazda i przystępuje do lęgów, a młodzież w tym czasie łączy się w małe i średnie grupy, latając na dużym obszarze kraju i penetrując różnorodne siedliska, noce spędzając zwykle zbiorowo, z dala od osad ludzkich, najczęściej na suchych drzewach. Takie zgrupowania mogą liczyć nawet ponad sto ptaków.
Polskie bociany należą do tzw. wschodniej populacji migracyjnej. W odróżnieniu od ptaków z populacji zachodnioeuropejskiej, które migrują przez Gibraltar do Zachodniej Afryki, nasze boćki pokonują znacznie większy dystans. Lecą przez Ukrainę, Rumunię, Bułgarię, Grecję, Turcję, Syrię, Izrael, Egipt i dalej do Afryki Centralnej, a nawet RPA. Dlaczego lecą aż tak daleko? Przede wszystkim dlatego, że na terenach lęgowych w okresie zimy brakuje pożywienia. W Afryce w tym czasie jest pod dostatkiem szarańczy. Tu od razu nasuwa się pytanie, dlaczego w takim razie nie zostają tam na stałe, tylko narażają się na trudy długiej wędrówki? Otóż, w porze letniej w Afryce panuje susza, a więc niedostatek pokarmu. Bociany nie mogłyby tam odchować potomstwa.
W okresie godowym, podczas znoszenia jaj, bociany potrafią wielokrotnie kopulować w ciągu dnia
Fot. Tomasz Ogrodowczyk
Wbrew obiegowym opiniom, żaby nie są głównym składnikiem diety bocianów. Nie znaczy to jednak, że ptaki w ogóle ich nie jedzą. Większość badań nad pokarmem bocianów opiera się na analizie wypluwek*. Bociany natomiast mają tak silne soki trawienne, że praktycznie żadne kości nie zachowują się w wypluwkach, a tym bardziej delikatne kości płazów. Poza tym w ostatnich latach liczebność płazów na terenie naszego kraju, ale też i całej Europy, drastycznie spadła. Nie są więc one łatwo dostępnym pokarmem, a bociany wybierają ofiary, których jest w danym momencie najwięcej. Zwykle są to gryzonie, które stanowią nierzadko 80% diety, oraz owady (chrząszcze, szarańczaki). Bociany potrafią też polować na ryby czy gady, a także inne ptaki, szczególnie te gniazdujące na ziemi. Pisklęta bocianów są najczęściej karmione dżdżownicami, ślimakami, szarańczakami, a czasem też kijankami. Ale bywa i tak, że rodzice przynoszą do gniazda zaskrońce czy krety, które mogą utknąć w małych przełykach piskląt i wtedy dochodzi do tragedii.
Długodystansowe wędrówki, wiążące się z przelotem w trudnych warunkach pogodowych (susze, silne wiatry i burze piaskowe), nad terenami niesprzyjającymi odpoczynkowi (pustynie), są prawdziwym wyzwaniem, szczególnie dla młodych i niedoświadczonych ptaków. Wiele z nich wtedy ginie. Wędrujące ptaki są też w niektórych krajach masowo zabijane, albo dla sportu (np. na Malcie zgodnie z odwieczną tradycją w okresie sezonowych wędrówek zabija się wszystko, co ma pióra – w wyniku tych „polowań” ginie od dwóch do trzech milionów ptaków rocznie), albo dla wprawy w strzelaniu (w Izraelu i Turcji stanowią ruchome tarcze dla wojska). Gdy po wielu trudach dotrą w końcu do Afryki, narażone są na strzały i kule miejscowych plemion. Znane są przypadki bocianów powracających do Polski z utkwionymi w ciele grotami. Podczas wędrówek mogą więc przetrwać tylko najsilniejsze i najbardziej doświadczone ptaki, ale nawet one muszą mieć dodatkowo sporo szczęścia.
Bociany od kilkuset lat są nierozerwalnie związane z gospodarką rolną człowieka. Jako miejsca żerowania wykorzystują koszone łąki oraz pastwiska. Niestety, po wejściu Polski do Unii Europejskiej wiele łąk zostało przekształconych w grunty orne. Nastąpiły również inne, dość drastyczne zmiany w zagospodarowaniu gruntów. Przykładowo wiele małych pól i łąk zostało scalonych, a rolnictwo stało się bardziej intensywne. Wszystkie te zmiany niekorzystnie wpływają na bociana. W związku z tym w Polsce liczebność populacji tego gatunku od kilku lat systematycznie spada.
Młode bociany rosną szybko. Pod koniec ósmego tygodnia życia opuszczają gniazdo.
Fot. Tomasz Ogrodowczyk
Kolejnym poważnym problemem jest zła melioracja. W Polsce nadal panuje pogląd, że wodę z łąk i naturalnych terenów zalewowych należy jak najszybciej odprowadzić. Zamiast więc wyznaczać obszary, na których będzie prowadzona ekstensywna gospodarka rolna i wprowadzi się zakaz zabudowy, podwyższa się wały, reguluje brzegi rzek i buduje zbiorniki retencyjne. W efekcie znikają miejsca, gdzie rzeka może się swobodnie wylewać, a w bezpośrednim jej sąsiedztwie łąki zamieniane są na grunty orne. Nie mogąc zdobyć dostatecznej ilości pokarmu dla swoich młodych, bociany opuszczają takie tereny.
Również chemizacja rolnictwa nie sprzyja temu gatunkowi. Bocian stoi na szczycie piramidy troficznej. Wszystkie substancje toksyczne i metale ciężkie kumulują się w jego ciele. Często w okresie opryskiwania upraw dochodzi do zatrucia osobników dorosłych polujących w pobliżu, lub młodych, które otrzymały skażony pokarm.
Bociany, jak wiele innych ptaków, znoszą do gniazd sznurki nylonowe i inne śmieci pozostawiane przez ludzi. Są one powodem uduszenia lub amputacji kończyn u piskląt. Ptaki giną w wielkich cierpieniach albo zostają kalekami na całe życie. Nie są więc w stanie normalnie funkcjonować w naturze.
Polujący na łące bocian, to realne zagrożenie dla jaj i piskląt innych ptaków, szczególnie siewkowców. Czajka zdecydowanym atakiem stara się przepędzić intruza.
Fot. Tomasz Ogrodowczyk
Dużym problemem są gniazda umieszczone bezpośrednio na drutach energetycznych. Niestety część z nich nie posiada specjalnych platform. Często dochodzi do kolizji zarówno młodych, jak i dorosłych ptaków z elementami sieci. W Polsce około 60% gniazd zbudowanych jest na słupach energetycznych, więc jest to tutaj duży problem. Sytuację może poprawić zakładanie platform pod gniazdami umieszczonymi bezpośrednio na drutach, albo przenoszenie gniazd na słupy wolnostojące. Również w okresie migracji kolizje z liniami energetycznymi są jedną z najczęstszych przyczyn śmierci bocianów.
Wiele gniazd zlokalizowanych jest na drzewach. Gałęzie żywych drzew często przerastają gniazda, co uniemożliwia ptakom dolot. Z drugiej strony, gdy drzewa są martwe, to po pewnym czasie próchnieją i przewracają się. Warto wtedy w miejsce przewróconego drzewa postawić słup wolnostojący.
Innym problemem jest drapieżnictwo kuny (Martes sp.). Gniazda na słupach bez platform, dachach budynków i na drzewach, są szczególnie na nie narażone.
Obecnie w naszym kraju prowadzi się wiele akcji czy programów, które mają na celu poprawienie losu bocianów. Miejmy nadzieję, że nasza populacja nadal będzie najliczniejszą w Europie i bocian biały nie zniknie z krajobrazu polskiej wsi.
Marcin Tobółka
Instytut Zoologii
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu