[...] ich [zwierząt] wewnętrzne życie emocjonalne i moralne jest zaskakująco publiczne i przejrzyste. Wystarczy patrzeć na nie, słuchać ich i – jeśli się ośmielimy – wąchać zapachy, które wydzielają, kiedy wchodzą w interakcje z przyjaciółmi i wrogami
Fot. Maciej Fiszer
Slow life, 100% organic, zero waste – to popularne i raczej wszystkim jednoznacznie kojarzące się terminy. Wiadomo, jakie treści i przesłania się pod nimi kryją, tyle że – jak to zwykle z najwznioślejszymi nawet ideami i ideałami bywa – w codziennej praktyce gubi się gdzieś ich zasadniczy sens i cel. Trudno na przykład negować jakże słuszną ideę waste to taste, chociażby dlatego, że może to oznaczać co najmniej dyskusyjną z etycznego punktu widzenia polemikę z twardymi danymi dotyczącymi setek milionów ton wyrzucanej żywności czy dwóch miliardów głodujących oraz „zaledwie” niedojadających i niedożywionych ludzi (vide: Martín Caparrós Głód). Kiedy więc czytam o zaserwowanym w jednej z restauracji Iliany Regan przejechanym szopie podanym w sosie bolognese, mogę jedynie westchnąć z ulgą, że kierowanie się w życiu zasadą niezbyt intensywnego dociekania pochodzenia spożywanego akurat posiłku ma czasem proekologiczny wydźwięk i uzasadnienie. Czerwone światełko zapala mi się jednak w głowie, kiedy ta sama „Michelin-starred” szefowa kuchni okazuje się znana [...] z nietypowych sposobów pozyskiwania produktów. Czasem wybiera się na mokradła pod miastem i łapie tam wszystko, co może się przydać w kuchni: ropuchy, jaszczurki i inne [sic!] żyjące tam płazy. To część jej szerszej koncepcji odzyskiwania mięsa, które nigdy nie trafiłoby na stół („Gazeta Wyborcza”, 23–24 kwietnia 2019). Czyżby komuś umykał sens idei waste to taste, a może ja coś rozumiem niewłaściwie?
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Aleksander Dorda
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Scenariusz: Maciej Kur
Rysunki: Sławomir Kiełbus, www.kielbus.pl
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Konsultacja merytoryczna: dr Romuald Mikusek
Dorosły puchacz jest naprawdę duży – mierzy 60–78 cm, a rozpiętość jego skrzydeł może dochodzić nawet do 180 cm
Fot. Tomasz Ogrodowczyk
Nocny tryb życia, wielkie połyskujące oczy i tajemnicze głosy rozlegające się w ciemnościach... „Sowy nie są tym, czym się wydają” − to jeden z najbardziej znanych cytatów z „Miasteczka Twin Peaks” Davida Lyncha. Czym dla ludzi przez wieki były sowy? Z pewnością nigdy nie uważano ich za zwyczajne ptaki. Przybywały z zaświatów, ze sfery mroku i śmierci. Skojarzenia te nie są typowe tylko dla naszego kręgu kulturowego i powtarzają się właściwie na całym świecie. Sowa jest symbolem śmierci w Egipcie, Chinach, Japonii, Indiach, krajach Ameryki Północnej i Środkowej, w krajach arabskich, w Afryce i oczywiście w Europie. Wydaje się, że jednym z problemów sów jest to, że zarówno ich „twarze” z oczami skierowanymi do przodu, jak i głosy przypominające płacz, lament, kwilenie czy śmiech są bardzo... ludzkie. Ptaki te robią też bardzo ludzkie miny, co można zaobserwować w Internecie, oglądając zabawne memy. Sowy nie przypominają zwykłych ptaków, przypominają ludzi, ale ludźmi nie są... A więc czym są? Odpowiedź nasuwa się sama – upiorami, duchami, duszami ludzi, których śmierć nie została pomszczona albo którzy wciąż mają niezałatwione sprawy na ziemi i dlatego błąkają się po nocach...
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Marta Jermaczek-Sitak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Klub Przyrodników
Konsultacja merytoryczna: dr Romuald Mikusek
Zapewne nie raz, czytając różne opowiadania, natknęliście się na postać sowy – ptaka o niebywałej mądrości. Najbardziej znana jest prawdopodobnie Sowa z „Kubusia Puchatka”, ale i w telewizyjnych „Domisiach” występuje Bubo – udzielający dobrych rad puchacz.
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Magda Mądrawska-Okołów
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Konsultacja merytoryczna: dr Romuald Mikusek
„Wielka twarz” - takie określenie dość szybko nasuwa się w przypadku spotkania oko w oko z puszczykiem mszarnym. Piękne, żółte oczy oraz wielka zjawiskowa szlara potęgują to odczucie
W świecie zwierząt można spotkać wiele osobliwości. Do tych mniej licznych i tylko wyjątkowo napotykanych należy bez wątpienia Wielka Twarz. Stworzenie kryjące się pod tym pseudonimem mimo pewnych oczywistych, wydawałoby się, skojarzeń nie ma nic wspólnego z legendarną Wielką Stopą. Za to od kilku lat na wschodnich rubieżach naszego kraju niczym duch ukazuje się nielicznym wybrańcom, którym dane jest stanąć z nim oko w oko, a raczej twarzą w twarz...
Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...
Tekst i zdjęcia: Karol Grabski
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
karolgrabski.pl