Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Młodzi przyrodnicy

Obserwacje ptaków na terenie Szkolnej Ostoi Przyrody w Szamotułach

Obserwacje ptaków na terenie Szkolnej Ostoi Przyrody w Szamotułach
Fot. Piotr Tryjanowski

Obecnie około 400 uczniów ze szkół województwa poznańskiego, zrzeszonych w Szkolnych Kołach PTOP „Salamandra”, opiekuje się ciekawymi przyrodniczo terenami, w ramach naszego przedsięwzięcia zatytułowanego „Szkolne Ostoje Przyrody”. Od czerwca do października trwały prace przy wytyczaniu ścieżek dydaktycznych oraz inwentaryzacje przyrodnicze chronionych przez Koła obiektów.

We wrześniu „Salamandra” ogłosiła dwa konkursy dla Kół, związane tematycznie z Ostojami. Pierwszy z nich to konkurs na najlepszy folder reklamujący Ostoję, drugi - konkurs plastyczny pod tytułem „Moja Ostoja”. Rozwiązanie obu konkursów nastąpi pod koniec stycznia.





Redakcja

Przedsięwzięcie „Szkolne Ostoje Przyrody” realizowane jest obecnie dzięki wsparciu Fundacji „Partnerstwo dla Środowiska” oraz Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży.






































Wyprawa na Czarny Ląd

Notatki z podróży do Kenii

Już od pierwszych chwil Republika Kenii wywarła na mnie ogromne wrażenie. Na każdym kroku spotykałem coś niezwykłego - inaczej ubranych ludzi, kolorowe ptaki, palmy... Ten rejon naszej planety kojarzy się nam przede wszystkim z coraz popularniejszym bezkrwawym safari, podczas którego podziwiać można słonie, lwy, żyrafy i całe mnóstwo innych gatunków zwierząt znanych nam z telewizyjnego ekranu. Jest to kraj niezwykle zróżnicowany, położony w strefie równikowej. Występują tu wszystkie charakterystyczne dla Afryki Wschodniej krajobrazy.

U podnóża Mt. Kenya

U podnóża Mt. Kenya

Na zwiedzanie tego ogromnego bogactwa miałem zaledwie miesiąc, musiałem się więc bardzo spieszyć, aby zobaczyć choć „w pigułce” wszystko, z czym kojarzy się Afryka. Jako biolog zwracałem uwagę na bogactwo flory i fauny oraz krajobrazów, a jako turysta obserwowałem zupełnie inną od naszej kulturę, mentalność ludzi i ich obyczaje.

Swoją wyprawę zacząłem od stolicy kraju - Nairobi. Ludność tego miasta stanowi odbicie ogromnej mieszaniny różnorodnych nacji i kultur zamieszkujących tę część Czarnego Lądu. Wśród 43 rdzennych grup plemiennych Kenii najliczniejsi są Kikuju, a jednymi z najbardziej znanych są żyjący w pasterskiej tradycji Masajowie. Na północy kraju spotkać można wioski ludu Turkana, niemal nie skalanego zachodnią cywilizacją. Kolorytu dodają Arabowie i Azjaci. Nie brakuje także osiadłych tu od pokoleń „białych”. W pierwszej kolejności swoje kroki skierowałem do Utamaduni - miejsca, w którym zobaczyć można występy Masajów i Samburu oraz kupić oryginalne pamiątki. O historii, tradycji i przyrodzie Kenii wiele można dowiedzieć się także zwiedzając stołeczne Muzeum Narodowe, w którym wystawiane są m.in. cenne okazy archeologiczne, czaszki australopiteków i pierwszych ludzi oraz bogata kolekcja strojów i narzędzi rdzennych plemion Afryki Wschodniej. Mój podziw wzbudziły ogromne zbiory ptaków. Na przedmieściach Nairobi odwiedziłem dom słynnej pisarki Karen Blixen. Niezwykły, otaczający go ogród jest śladem kolonialnej przeszłości kraju. Zwiedzanie zakończyłem w Simba Club - restauracji, w której skosztować można pieczeni z krokodyla lub antylopy. Niestety, ceny potraw były równie ekskluzywne co sam lokal.

Koczkodan zielonosiwy

Koczkodan zielonosiwy

Z atrakcji przyrodniczych w okolicach Nairobi polecam wzgórza Ngong pokryte tzw. półsuchym lasem tropikalnym. Zobaczyć tam można wiele ptaków - m.in. liczne nektarniki (Nectarina spp.) oraz turaki lilioczube (Tauraco hartlaubi) i trogony Nariny (Apaladerma narina). U podnóża znajduje się ośrodek badania ssaków naczelnych.

Najbardziej charakterystyczną naturalną formacją roślinną Wielkiego Rowu Afrykańskiego jest oczywiście sawanna. Doskonałym miejscem na pierwszy kontakt z tą skąpo porośniętą drzewami trawiastą równiną jest przylegający od południa do stolicy Park Narodowy Nairobi. Zwiedzając go wynajętym samochodem, z zapartym tchem obserwowałem stada gnu, impale, zebry, żyrafy, nosorożce, bawoły oraz liczne ptaki, np. strusie, dropie, sępy i kulony. Wielką ciekawostką przyrodniczą Kenii są także silnie zasolone jeziora (np. Nakuru i Magadi). Zbiorniki te słyną z olbrzymich stad flamingów, czapli i siewkowców. W okolicach Magadi spotkać można ubranych w tradycyjne, czerwone stroje oraz uzbrojonych we włócznie, pałki i noże Masajów, pilnujących stad bydła. Co jakiś czas spotykaliśmy ich niewielkie chatki otoczone kolczastą zeribą. Warunki życia są tu ciężkie. W porze suchej temperatura przekracza 50°C, a pastwiska zamieniają się w kamieniste pustkowia. W tej okolicy największą dla mnie atrakcję stanowiły stada pawianów, mangusty i bardzo liczne kopce termitów.

Masajka

Masajka

Oprócz wspomnianych już jezior słonych występują tu też zdecydowanie mniej liczne zbiorniki słodkowodne. Udało mi się spędzić nieco czasu nad jeziorem Naivasha. Od słonego Magadi różni się ono zasadniczo. Okolice pokrywają gęste zarośla i lasy akacjowe oraz niezwykłe, drzewiaste wilczomlecze świecznikowe (Euphorbia candelabrum). Brzegi jeziora porastają blisko czterometrowej wysokości cibory papirusowe (Cyperus papyrus) znane powszechnie pod nazwą: papirus. Niestety - powierzchnię tego akwenu stopniowo zarasta eichhornia gruboogonkowa (Eichhornia crassipes). Roślina ta, zwana też popularnie hiacyntem wodnym, to niezwykle trudny do wytępienia chwast, zawleczony do afrykańskich jezior i rzek z Ameryki Południowej. Mnie najbardziej zauroczyło bogactwo tutejszej awifauny. Wystarczy spędzić kilkadziesiąt minut na brzegu, aby zobaczyć pelikany, ibisy, czaple, czajki, zimorodki małe (Alcedo cristata), długoszpony (Actophilornis africana), łyski czubate (Fulica cristata), kaczki hotentockie (Anas punctata) oraz gęsi egipskie (Alopochen aegyptiacus).

Dość dobrze rozwinięta jest tutaj baza turystyczna. Ja zatrzymałem się na polu namiotowym Fisherman's Camp. Główną jego atrakcją są odwiedzające go regularnie nocą hipopotamy. Skorzystałem z możliwości wypożyczenia roweru i zwiedzenia niezwykle ciekawej okolicy z siodełka. Park sawannowy - Hell's Gate oraz Crater Lake Game Sanktuary to jedyne obiekty, po których można wędrować (m.in. ze względu na brak dużych drapieżników) również inaczej niż samochodem. Wygasły, niewielki, otoczony sawanną wulkan, stwarza doskonałe warunki do obserwacji przyrodniczych. Możliwość przejażdżki rowerem po sawannie, gdzie stadka antylop uciekają niemal spod kółek, jest ekscytująca, chociaż z powodu obecności bawołów afrykańskich - trochę niebezpieczna. Sam krater jest przepiękny. W środku znajduje się otoczone akacjowym lasem jeziorko o szmaragdowej wodzie, w której pławią się kaczki. Wśród drzew zobaczyć można ciekawe ptaki. Udało mi się także zaobserwować osobliwe małpy - gerezy abisyńskie (Colobus guereza).

Okazała Lobelia telekii - botaniczna ciekawostka masywu Kenya

Okazała Lobelia telekii - botaniczna ciekawostka masywu Kenya

Miejscem o zupełnie odmiennym charakterze jest położony na równiku masyw górski wulkanicznego pochodzenia - Kenya. Jest to drugi co do wielkości szczyt Afryki (5199 m n.p.m.). Najwyższe jego partie dostępne są jedynie dla doświadczonych wspinaczy. Ja zadowoliłem się jedynie pokonaniem szlaku od wsi Chogoria do położonego na wysokości ok. 4200 m n.p.m. pola namiotowego Mintos Hut. Rwące potoki i wodospady oraz rośliny i zwierzęta często nigdzie indziej nie spotykane sprawiają, że dla przyrodnika jest to miejsce, które musi odwiedzić. Ze zwierząt, które dane mi było obserwować, wymienić można kameleony i góralki oraz liczne ptaki, m.in. nektarniki, drozdy i białorzytki. Roślinność niższych pięter to górski, wilgotny las równikowy przechodzący w zarośla bambusowe. Powyżej 3500 m n.p.m. roztaczają się ogromne, otwarte przestrzenie. Botanicy znajdą tam endemiczne, drzewiaste starce (Senecio keniodendron) i krzewiaste lobelie (Lobelia telekii). Pokryte śniegiem szczyty i liczne wysokogórskie jeziorka dostarczają niezapomnianych wrażeń estetycznych.

Od wschodu Kenia graniczy z Oceanem Indyjskim. Liczne ośrodki wypoczynkowe (o różnym standardzie) oferują oglądanie rafy koralowej, kąpiele w oceanie oraz zbyt szybko przychodzącą opaleniznę. Ja zatrzymałem się w Mombasie, gdzie zwiedziłem Fort Jesus Museum, jednak jak wszędzie, przede wszystkim interesowała mnie tutejsza przyroda. Na wybrzeżu zobaczyć można olbrzymie baobaby i palmy, na których obserwowałem żywiące się ich owocami sępy palmojady (Gypohierax angolensis). W ujściach rzek rosną słynne lasy mangrowe. Jeśli chodzi o rafę, zdecydowałem się jedynie na odwiedzenie jej przybrzeżnych partii, które przy wieczornym odpływie można zwiedzać... pieszo. Ponieważ jak wszędzie w pobliżu równika zmrok zapada tu szybko, niewiele miałem czasu, aby podziwiać liczne małże i ślimaki (również jadowite), kraby, kolorowe ryby (m.in. te biegające na płetwach po skałach), wężowidła, strzykwy, rozgwiazdy i jeżowce oraz polujące na nie ptaki - czaple czarnogłowe (Ardea melanocephala), mewy szarogłowe (Larus cirrocephalus), sieweczki mongolskie (Charadrius mongolus) itd. Zwierzęta zamieszkujące głębsze okolice rafy mogłem poznać jedynie w restauracjach, gdzie prezentowano je... na talerzach.

Gnu białobrode

Gnu białobrode

To wszystko nie wyczerpuje bogactwa obserwacji poczynionych przeze mnie w ciągu tego miesiąca. Z kolei cztery tygodnie to i tak za mało, by zobaczyć choćby dziesiątą część tego, co oferuje Kenia. Wszystkim polecam odwiedzenie tego ciepłego zakątka. Zachęcam jednak do uprzedniej lektury przewodników i poradników. Kenia uchodzi obecnie za kraj dość niebezpieczny dla turystów. Często zdarzają się rabunki. Radzę dowiedzieć się o grożących tropikalnych chorobach i sposobie ich unikania. Dobre przygotowanie i podstawowa znajomość panujących w danym kraju warunków i obyczajów ludności zapewnić jednak mogą stosunkowo bezpieczną, obfitującą w niezwykłe wrażenia wyprawę.

Tekst i zdjęcia: Adam Krupa


Chrońmy wiejskie parki

Jakiś czas temu wraz z kolegami z Akademii Rolniczej w Poznaniu otrzymaliśmy zlecenie na zrobienie inwentaryzacji w zabytkowym parku otaczającym szlachecki pałac. Park położony był w niewielkiej wiosce Podwilcze (40 kilometrów na południe od Koszalina). Ponieważ miała to być moja pierwsza tego typu praca, nie przerażał mnie ani kilkugodzinny dojazd, ani duży zakres planowanych działań. Cieszyłem się na samą myśl o spędzeniu kilku chwil poza miastem.

Gdyby tak tę bramę trochę odrestaurować...

Gdyby tak tę bramę trochę odrestaurować...
Fot. Paweł Strzeliński

Wyprawa zapowiadała się atrakcyjnie - świeciło słońce, a wiaterek przyjemnie muskał twarz. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, już na pierwszy rzut oka widać było, iż cały interesujący nas teren jest bardzo zaniedbany. Wejścia do parku „strzegła” stuletnia, ręcznie kuta brama, przyozdobiona wspaniałymi ornamentami - niestety przeżarta rdzą i pozbawiona kilku elementów. Na centralnym gazonie zamiast fantazyjnie przystrzyżonych krzewów ktoś posadził truskawki, pomidory i ziemniaki. W fontannie natomiast z powodzeniem zadomowiły się... krzewy. Oczywiście nic nie wskazywało na to, iż były one sadzone przez ogrodnika. W najgorszym jednak stanie znajdował się pałac. Niegdyś wspaniały, wybudowany w 1895 roku przez potomków rodziny Podwilczów, obecnie stanowi całkowitą ruinę.

Odwracając wzrok od budowli z ulgą stwierdziliśmy, że otaczający ją park sprawia lepsze wrażenie. Z każdym krokiem w jego głąb napotykaliśmy nową, zachwycającą ciekawostkę przyrodniczą. Ze starych, dotyczących parku zapisków, które udało się nam zdobyć wynikało, że powstawał on przez szereg dziesięcioleci, ulegając w tym czasie sporym zmianom. Po wybudowaniu pałacu zdecydowano się na powiększenie otaczającego go parku, włączając do niego m.in. podmokłą łąkę i kilka hektarów przyległego drzewostanu bukowego. Urozmaicono także istniejące zadrzewienia okolic pałacu, wprowadzając licznie gatunki egzotyczne i odmiany ozdobne. Prawdopodobnie zabiegi te miały uatrakcyjnić całą posiadłość i zapewnić jego mieszkańcom wiele wrażeń estetycznych podczas poobiednich spacerów lub konnych przejażdżek. Niestety, nie dotrwały do dziś żadne szczegółowe opisy, szkice lub fotografie, które pozwoliłyby dokładniej odtworzyć ówczesną strukturę parku, a tym samym poznać i zrozumieć zamysły, jakie przyświecały właścicielom i ich ogrodnikom podczas tworzenia tego miejsca.

Pałac w Podwilczu

Pałac w Podwilczu
Fot. Paweł Strzeliński

Pierwszego interesującego odkrycia dokonaliśmy w południowo wschodnim narożniku parku, gdzie otoczone kamiennym murem rosło monumentalne drzewo - prawdopodobnie jedno z największych i najstarszych w okolicy. Ogromny, górujący ponad koronami sąsiadów dąb szypułkowy (Quercus robur) na wysokości 130 cm od nasady pnia, czyli w tzw. pierśnicy, miał imponujący obwód 451 cm. Wkrótce okazało się, że dąb jest jednym z sześciu drzew o pomnikowych rozmiarach, rosnących w tej części obiektu. W pobliżu znaleźliśmy także dwie daglezje (Pseudotsuga menziessi) - 485 i 433 cm obwodu oraz dwa buki (Fagus silvatica) - 436 i 349 cm obwodu. Szóstym drzewem do kolekcji była purpurowa odmiana buka o obwodzie 269 cm. Jak się mieliśmy przekonać później, była to zaledwie namiastka rzeczywistych walorów przyrodniczych tego terenu.

W czasie inwentaryzacji obejmującego 20 hektarów parku zmierzyliśmy i oznaczyliśmy ponad 3.500 drzew i krzewów (wszystkie, które tam rosły) należących do 52 gatunków. Okazało się, że aż 84 z nich (reprezentujące 17 gatunków i odmian) osiągnęły wymiary pomnikowe! Były to, obok najliczniejszych buków (22 drzewa) i daglezji (16 drzew), graby (Carpinus betulus), jesiony (Fraxinus excelsior), klony (Acer spp.), czereśnie dzikie (Prunus avium), cyprysiki Lawsona (Chamaecyparis lawsoniana), cyprysiki groszkowe (Chamaecyparis pisifera), żywotniki (Thuja spp.) oraz platan (Platanus acerifolia), wiąz szypułkowy (Ulmus laevis), olsza czarna (Alnus glutinosa), jodła kaukaska (Abies normandiana) i jałowiec wirginijski (Juniperus virginiana). Przeciętny wiek starszych, rosnących tu buków wynosi ponad 200 lat, a ich wysokość często przekracza 35 m. Wyobraźcie sobie też grupę kilkudziesięciu ponad stuletnich jesionów, o przeciętnej wysokości 32 m, gęsto obrośniętych starym bluszczem. Botanicy twierdzą, że bluszcz może „wspinać się” na drzewa i budowle do 20 m. W Podwilczu, na jesionach, dorastał do 26 m! Nic dziwnego, że wygląd niektórych partii parku przywodził na myśl pierwotną knieję.

W parku znajduje się sporo stanowisk chronionego bluszczu

W parku znajduje się sporo stanowisk chronionego bluszczu
Fot. Paweł Strzeliński

Wśród drzew rosnących w parku dominują dorodne buki

Wśród drzew rosnących w parku dominują dorodne buki
Fot. Paweł Strzeliński

Park w Podwilczu to nie tylko pojedyncze potężne drzewa. Wspomniałem już wcześniej o rzadkich gatunkach egzotycznych. Oprócz wymienionych cyprysików i jodły kaukaskiej rośnie tu też np. imponujących rozmiarów kasztan jadalny (Castanea sativa). Bardzo malowniczo prezentuje się też w jesiennych kolorach aleja starych kasztanowców (Aesculus hippocastanum). Do tego należy dodać spory staw z wyspą, fosy częściowo okalające pałac, kilka niewielkich wzgórz i podmokłe łąki. Starsi mieszkańcy wioski rozmawiając z nami, wspominali opowieści swoich rodziców o tym jak „dziedzic objeżdżał konno park aleją pod grabami”. Dziś znaleźliśmy tylko jeden duży fragment tej alei, miejscami zresztą uzupełnionej bukami. Nie pielęgnowana i nie formowana przynajmniej od wojny, zatraciła w znacznej części swój dawny charakter i urok.

Smaczne opieńki przyczyniają się do zamierania starych drzew

Smaczne opieńki przyczyniają się do zamierania starych drzew
Fot. Paweł Strzeliński

Niestety, ostatnie dziesięciolecia nie były łaskawe dla zabytkowego parku w Podwilczu. Bezprawnie wycięto tu najprawdopodobniej około 200 drzew, głównie starych buków. Wysoce niezadowalający jest również stan zdrowotny wielu drzew. Ponad 40% z nich posiadało oznaki chorobowe. Przyczyną tego są zarówno patogeny grzybowe (opieńka, huba korzeni, monetka kleista i in.) jak i szkodniki owadzie (brudnica mniszka, korniki, ogłodki i in.). Nie tylko choroby przyczyniły się do zniszczenia parkowej flory, ale także prowadzone w ostatnich latach różnego typu działania, które doprowadziły do całkowitego osuszenia położonego przy pałacu stawu. Spowodowało to okresowe zmiany poziomu wód gruntowych, a zjawiska takie, określane często jako huśtawka wodna, wpływają bardzo niekorzystnie na starsze drzewa - szczególnie na świerki. Dochodzi do tego destrukcja rowów i przepustów wodnych. Wszystko to spowodowało zakłócenia w stosunkach wodnych. Bajkowy ogród zamienia się powoli w ... ogród strachów.

Po powrocie do Poznania, długo jeszcze miałem przed oczami widok sędziwych drzew i okolicy w Podwilczu. Zastanawiałem się, czy urok tego miejsca odejdzie w zapomnienie, tak jak jego mieszkańcy?

Szanowny Czytelniku, jeżeli natrafisz na interesujący park, który będzie sprawiał wrażenie cennego przyrodniczo, a jego stan wzbudzi Twoje wątpliwości, proponuję przedsięwziąć następujące kroki:

  1. Przede wszystkim trzeba zorientować się, kto jest właścicielem obiektu. Najlepszym źródłem informacji jest miejscowa społeczność lub właściwy urząd gminy. Za park odpowiada właściciel lub jego dzierżawca.
  2. Należy sprawdzić, czy park ten jest już objęty jakąś formą ochrony prawnej. Jeśli jest to obiekt zabytkowy, to pieczę nad nim sprawuje Wojewódzki Konserwator Zabytków. Jeśli chroniony jest ze względu na wartości przyrodnicze, będzie o tym wiedział Wojewódzki Konserwator Przyrody.
  3. Dalsze postępowanie powinno być uzależnione od rodzaju parku i sytuacji prawnej. Historyczne lub przyrodnicze walory należy zgłosić właściwemu Wojewódzkiemu Konserwatorowi (Przyrody lub Zabytków). Z wnioskiem o objęcie ochroną prawną - w zależności od rangi obiektu - należy zwrócić się do rady gminy, starosty powiatu lub do wojewody.
  4. PTOP „Salamandra” może poradzić - jakie działania ochronne będą w danym przypadku najlepsze. Biolodzy z naszej organizacji mogą także pomóc w ustaleniu rzeczywistych walorów przyrodniczych obiektu.

Myślę, że takich parków jak ten w Podwilczu można w naszym kraju znaleźć jeszcze wiele. Rozejrzyjcie się dobrze i spenetrujcie swoje okolice. Przyroda może nie obronić się sama!

Paweł Strzeliński


Smakowita babka

Podczas ostatniego lata, na trawniku przy parkingu na terenie jednego z poznańskich osiedli, znalazłam intrygującą roślinę. Rosła ona w odległości około 30 cm od rur wydechowych parkujących tam samochodów. Wyróżniała się dużymi (nie tylko w porównaniu z otaczającymi ją trawami, ale i z innymi przedstawicielami tego gatunku) liśćmi i grubymi kłosami, których ciężar przyginał łodygi do ziemi.

Babka lancetowata

Babka lancetowata
Fot. Iwona Dostatnia

Mimo pozornego podobieństwa, roślina ta nie ma nic wspólnego z trawami i w odróżnieniu od nich należy do klasy dwuliściennych. Chodzi o pospolitą w Polsce babkę lancetowatą (Plantago lanceolata). Można ją spotkać w całym kraju na łąkach, pastwiskach, polanach, brzegach wód, przydrożach. Również miejskie trawniki obfitują w ten gatunek. Bylina ta osiąga od 10 do 40 cm wysokości. Jej długie, lancetowate liście (od ich kształtu pochodzi nazwa tego gatunku) zebrane są w przyziemną różyczkę. Niepozorne kwiatki tworzą jajowaty kłos, osadzony na szczycie bezlistnej łodyżki.

Mimo, że babka lancetowata jest bardzo popularnym gatunkiem, niewiele osób wie, iż posiada właściwości lecznicze. Niegdyś liście babki nakładano na miejsce ukąszenia żmii. W medycynie naturalnej po dziś dzień jej ziela używa się jako okładu na trudno gojące się rany, owrzodzenia, oparzenia, obrzęki, czy ukąszenia owadów.

W ziołolecznictwie wykorzystuje się przede wszystkim liście babki lacetowatej, które zbiera się od maja do września. Zawierają one np. glikozydy, ksantofil, śluzy, karotenoidy, krzemionkę oraz dość dużą ilość witaminy C. Składniki te mają m.in. działanie wykrztuśne, powlekające błony śluzowe, łagodnie przeczyszczające i antyseptyczne. Babka jest również lekiem pobudzającym wydzielanie soku żołądkowego oraz osłaniającym w chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy.

Młode liście babki są jadalne. W wielu krajach Europy przyrządza się je w postaci sałatek lub gotuje jak kapustę. Wczesną wiosną radzę wszystkim spróbować surówki, do której oprócz babki lancetowatej warto dodać liście mniszka i pokrzywy. Oprócz niewątpliwych walorów smakowych taka solidna dawka witamin może nam pomóc uniknąć wiosennych przeziębień i innych nękających nas w tym okresie dolegliwości.

Suszone liście babki są również składnikiem niektórych gatunków tytoniu fajkowego, a także herbaty. Dojrzałe nasiona zawierają dużo tłuszczu i białka, dzięki czemu mogą być stosowane jako doskonały dodatek do pokarmu dla ptaków hodowlanych.

Zbierając liście babki do celów spożywczych pamiętajmy o ogólnej zasadzie, iż nie należy zrywać jakichkolwiek ziół w miejscach zanieczyszczonych - np. w pobliżu centrum miasta, przy zakładach przemysłowych, w pasie wzdłuż jezdni, w miejscach gromadzenia odpadów itp. Rośliny rosnące na takich stanowiskach mogą zawierać szkodliwe dla ludzkiego zdrowia składniki np. metale ciężkie. Czasami takie babki mogą wyglądać wyjątkowo „zdrowo” i okazale (tak jak ta, opisana na początku - rosnąca na osiedlowym trawniku). Jednak owa wybujałość może wbrew pozorom stanowić właśnie objaw działania szkodliwych (także dla człowieka) czynników - np. zbyt dużej zawartości związków azotowych w glebie, herbicydów, różnych toksyn ograniczających wzrost innych, bardziej wrażliwych roślin, z którymi normalnie babka musi konkurować o pokarm, a nawet rozmaitych mutagenów.

Iwona Dostatnia













Wpływ niektórych wierzeń ludowych na ochronę zwierząt

Stosunek ludu do zwierząt dzikich uwarunkowany jest głównie przeświadczeniem o ich pożyteczności lub szkodliwości.

Najlepszymi obrońcami jaskółek są tradycja i przesądy

Najlepszymi obrońcami jaskółek są tradycja i przesądy
Fot. Andrzej Kepel

Przy tępieniu niektórych gatunków odgrywa rolę nie tylko przekonanie o ich szkodliwości, lecz także względy moralne i estetyczne. Żmiję tępi się więc również z racji jej brzydoty, a lisa jako niegodziwego złodziejaszka. Nieraz przesądy i wierzenia ludowe są powodem dręczenia zwierząt. Schwytanemu szczurowi wypala się oczy, by puszczony na wolność straszył inne szczury, a do wrót stodoły przybija się żywą sowę, by ze strachu przed nią wyniosły się myszy. Niekiedy znów wierzenia i przesądy są przyczyną skutecznej ochrony niektórych gatunków, jak np. bociana i jaskółki. Wypadki tępienia tych dwóch ptaków należą do wydarzeń wyjątkowych. Boć przecież bocian, gnieżdżący się na stodole, przynosi jej właścicielowi szczęście i chroni budynek przed piorunem i ogniem, a jaskółka dymówka gnieżdżąca się w oborach i chlewach, chroni zwierzęta przed chorobami i przed „urokiem”. Wybieranie z gniazd małych bocianiątek mści się rzekomo na potomstwie niszczyciela w ten sposób, że rodzi się ono bez języków, a gdy się niszczy gniazda jaskółcze, to krowy dają mleko krwawe (co jak wiadomo pochodzi od zanieczyszczenia czerwonemi bakteriami).

Sowom niestety wierzenia ludowe nie sprzyjają

Sowom niestety wierzenia ludowe nie sprzyjają
Fot. Andrzej Kepel

Dużo takich przesądów odnosi się do ptaków. Jedzenie jaj niektórych ptaków dzikich ma być powodem „wielkiej choroby” (epilepsji). Opowiadanie o gniazdach ptasich, ma powodować opuszczenie takich gniazd; zaglądanie zaś do gniazda po zachodzie słońca ma pociągać za sobą zjedzenie piskląt przez mrówki. Nietoperze przed napaściami młodzieży chroni przesąd, że wkręcają się we włosy. Przesąd taki chroni też łasicę. Lud jej nie prześladuje ze strachu, że mogłaby „nadąć” swego prześladowcę. Na Kujawach chroni się jaszczurkę, gdyż w niej rzekomo ukrywa się dusza pokutującego; kto zaś ropuchę zabija, naraża się na „parchy”, a zabicie żaby pociąga za sobą powstanie brzydkiego wrzodu na języku. Również mści się według wierzeń ludowych dręczenie pająków korsarzy czyli krawców. Długie ich nogi po oderwaniu od ciała jeszcze przez pewien czas drgają, co wzbudza zainteresowanie dzieci, które nieraz zwierzątka te przez ciekawość dręczą. Takie dręczenie ma pociągać za sobą ból głowy i bezsenność. Podobnych przesądów krąży między ludem wielka ilość i przyczynia się niejednokrotnie do ochrony przyrody. Z postępem oświaty zanikają te wierzenia i przesądy; należy więc uświadamiać ludność o nowoczesnych motywach przemawiających za koniecznością ochrony otaczającej nas przyrody.

Jerzy W. Szulczewski (Poznań)

Przedruk tekstu z: Wydawnictwo Okręgowego Komitetu Ochrony Przyrody na Wielkopolskę i Pomorze. Poznań 1932 - Zeszyt 5: str. 68-69












Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023