Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


FOTO-EKO po raz jedenasty

FOTO-EKO

Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” już po raz jedenasty zorganizowało Ogólnopolski Konkurs Fotografii Przyrodniczej FOTO-EKO. Przedmiotem Konkursu były zdjęcia przedstawiające przyrodę Polski - rośliny, zwierzęta lub ciekawe przyrodniczo miejsca. Przez cały rok 2002 zachęcaliśmy do wnikliwego przyglądania się naszej rodzimej przyrodzie, uwieczniania jej piękna na kliszy fotograficznej i przesyłania efektów tych bezkrwawych łowów do „Salamandry”.

Konkurs cieszy się niesłabnącym powodzeniem wśród osób fotografujących przyrodę. Również w tym roku w naszym biurze zrobiło się kolorowo od kwiatów, motyli, ptaków i innych ciekawych obiektów przyrodniczych zatrzymanych w kadrze. Różnorodność tematyczna zdjęć była ogromna. I jak zwykle jury miało nie lada zadanie - wybrać kilka tych rzeczywiście najlepszych zdjęć spośród ok. 1300 nadesłanych prac. Pamiętajmy jednak, że tak jak w każdym tego typu konkursie - ostateczny werdykt jest wypadkową gustów i fotograficznego smaku członków jury, którzy tym razem za najbardziej godne nagrodzenia uznali zdjęcie pt. „Trio”, wykonane przez Rafała Gawełdę. Drugie miejsce zajęło zdjęcie pt. „Spółka” autorstwa Marcina Karetty, trzecie zaś - „Mewa w pogoni za czaplą” Saturniny i Artura Homanów. Jury przyznało ponadto wyróżnienia za następujące zdjęcia: „Czajki” i „Drzewo” (Jerzy Chaberek), „Gęsi” (Dariusz Żabiński), „Purchawka” (Saturnina i Artur Homan), „Zaskroniec” (Piotr Medyna), zestaw zdjęć pt. „Rykowisko” (Krystian Tórz), „Zimorodek” (Maciej Rębiś) i „Sarny” (Rafał Gawełda).

Po raz pierwszy najlepsze zdjęcia z tegorocznej edycji konkursu FOTO-EKO można było obejrzeć podczas targów POLEKO 2002

Po raz pierwszy najlepsze zdjęcia z tegorocznej edycji konkursu FOTO-EKO można było obejrzeć podczas targów POLEKO 2002
Fot. Radosław Jaros

Dla zwycięzców FOTO-EKO przygotowaliśmy jak zwykle atrakcyjne nagrody - wysokiej klasy sprzęt fotograficzny, książki, filmy. Tym razem, aby maksymalnie „dogodzić” laureatom I, II i III miejsca, wprowadziliśmy innowację w przyznawaniu nagród. Zwycięzcy mogą sami wybrać sobie taki sprzęt fotograficzny, jaki jest im najbardziej potrzebny (oczywiście - w ramach określonej przez nas kwoty). Mamy nadzieję, że taki sposób nagradzania okaże się dla pasjonatów fotografii przyrodniczej najbardziej zadowalający i zachęci kolejne osoby do uczestniczenia w następnych edycjach FOTO-EKO.






I miejsce

„Trio”

„Trio”
Fot. Rafał Gawełda


II miejsce

„Spółka”

„Spółka”
Fot. Marcin Karetta


III miejsce

„Mewa w pogoni za czaplą”

„Mewa w pogoni za czaplą”
Fot. Saturnina i Artur Homan


Wyróżnienia

Zdjęcie z zestawu „Rykowisko”

Zdjęcie z zestawu „Rykowisko”
Fot. Krystian Tórz


„Purchawka”

„Purchawka”
Fot. Saturnina i Artur Homan


„Zimorodek”

„Zimorodek”
Fot. Maciej Rębiś


Z najlepszych prac nadesłanych na konkurs utworzona została jak zwykle wystawa pokonkursowa. Znalazła się na niej rekordowa w porównaniu z ubiegłorocznymi konkursami liczba prac - około 150. Jej pierwsza ekspozycja odbyła się w listopadzie 2002 r., podczas Międzynarodowych Targów Ekologicznych POLEKO 2002, w ramach EKO MEDIA FORUM. Kolejna prezentacja będzie miała miejsce na początku 2003 r. w budynku Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Informacje o dokładnej dacie ekspozycji uzyskać będzie można w styczniu 2003 r. w naszym biurze lub na stronie internetowej.

Ewa Olejnik

Sponsorami Konkursu oraz nagród byli: Gminny Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu, sklep FOTO-KADR oraz wydawnictwo Rebis Publishing House Ltd


Nieoceniona pomoc

Nasi wolontriusze poza pracą mają też trochę czasu na zwiedzanie Polski. Na zdjęciu - podczas wypadu w Góry Sowie. Od lewej: Frédérique, Samuel i autor artykułu.

Nasi wolontriusze poza pracą mają też trochę czasu na zwiedzanie Polski. Na zdjęciu - podczas wypadu w Góry Sowie. Od lewej: Frédérique, Samuel i autor artykułu.
Fot. Anna Grebieniow

Od ponad dwóch lat w naszych pracach pomagają nam stale wolontariusze z zagranicy. Zżyliśmy się z nimi bardzo i w tej chwili nie wyobrażamy już sobie „Salamandry” bez nich. Niestety, każdego roku, gdy nasi zagraniczni przyjaciele wracają do domów, przychodzi czas rozstań. W sierpniu pożegnaliśmy trójkę wolontariuszek z Finlandii i Niemiec: Aili Pihlajamäki, Ivy Frenger i Julię Berger, które pomagały nam przez rok, a teraz kontynuują naukę w swych krajach. Niedługo powróci również do swojej ojczyzny Steffi Mayer z Niemiec, pracująca przy programie ochrony nietoperzy.

Od września gościmy natomiast dwójkę ochotników z Francji: Samuela Delobbe i Frédérique Marquot, którzy przyjechali pomagać głównie przy ochronie ptaków i terenów podmokłych, ale pracują również przy innych przedsięwzięciach. Na początku października powitaliśmy także dwie kolejne ochotniczki z Niemiec: Steffi Arnold i Nataszę Kozłowską. Będą pomagać przede wszystkim w działaniach dotyczących ochrony nietoperzy. Nowi wolontariusze oprócz pracy w „Salamandrze” poznają nasz kraj i szybko uczą się polskiego (z wyjątkiem Nataszy, która doskonale włada naszym językiem). Witamy i mamy nadzieję, że ich pobyt będzie równie udany jak naszych poprzednich zagranicznych ochotników.

Radosław Jaros

Pobyt zagranicznych wolontariuszy w „Salamandrze” możliwy jest dzięki pomocy Narodowej Agencji Programu Młodzież oraz niemieckiej organizacji Stiftung Naturschutz Berlin, a także (w przypadku ochotników z Niemiec) współpracy ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Niezależnych Mikuszewo.










































Szablą po wodzie

Prawo, lewo, prawo, lewo... Długi, czarny, elastyczny, silnie wygięty ku górze i nieco otwarty dziób przeczesuje systematycznie cienką warstwę wody nad błotnistym dnem płytkich rozlewisk przy brzegach "śląskiego morza" - zbiornika zaporowego na Wiśle w okolicach Goczałkowic. W ten bardzo charakterystyczny sposób skutecznie wyłapuje żyjące licznie w tym środowisku drobne skorupiaki, pierścienice i owady rzadki nad naszymi wodami gość - szablodziób (Recurvirostra avosetta).

Długie, niebieskoszare nogi to druga, po wyjątkowym dziobie, charakterystyczna ozdoba szablodzioba

Długie, niebieskoszare nogi to druga, po wyjąt- kowym dziobie, charakterystyczna ozdoba szablodzioba
Fot. Marcin Karetta

Przez stulecia ten przedstawiciel rzędu ptaków siewkowych (Charadriiformes), rodziny szczudłonogich (Recurvirostridae) był w naszym kraju obserwowany jedynie sporadycznie. Gniazduje zwykle nad morzami, w błotnistych zatokach i lagunach, przy ujściach rzek, znacznie rzadziej nad jeziorami - głównie słonymi. Jego liczne kolonie lęgowe znajdują się w południowo-wschodniej Azji, południowej Europie i w Afryce. Niegdyś był także dość liczny na wybrzeżach Bałtyku, Morza Północnego i u europejskich brzegów Atlantyku, jednak m.in. z powodu wybierania przez ludzi jaj na cele kulinarne, na początku XX w. stał się tu skrajnie rzadki. Częściej można go było spotkać jedynie podczas sezonowych przelotów na zimowiska, które zlokalizowane się m.in. na Półwyspie Iberyjskim. W drugiej połowie ubiegłego wieku jego zachodnioeuropejska populacja lęgowa zaczęła się odbudowywać, co zaczęło skutkować coraz liczniejszymi spotkaniami wędrujących osobników także w Polsce. Od końca lat siedemdziesiątych nasilały się w naszym kraju obserwacje przelotnych szablodziobów - wiosną mniej więcej od ostatnich dni marca do końca maja, a po zakończeniu lęgów od lipca do października. Przeważnie były to pojedyncze osobniki lub pary, choć w roku 1996 zdarzyło się i stadko liczące ponad 10 ptaków. Choć owe coraz częstsze obserwacje pozwalały ornitologom oczekiwać także pojawienia się w Polsce lęgów tego gatunku, trzeba było na to wydarzenie poczekać do ostatnich lat XX wieku 1.

Zaniepokojony szablodziób podrywa się do lotu wydając donośny, fletowy głos i krąży w pobliżu drapieżnika

Zaniepokojony szablodziób podrywa się do lotu wydając donośny, fletowy głos i krąży w pobliżu drapieżnika
Fot. Marcin Karetta

Dopiero w połowie maja 1994 r., w okolicach miejscowości Wizna nad Narwią znaleziono trzy gniazda z jajami. Ptaki te przypuszczalnie jednak utraciły swe zniesienia, gdyż podczas kolejnej kontroli już ich nie odnaleziono. Po stracie jaj lub piskląt szablodzioby często podejmują jednak tego samego roku kolejną próbę lęgów. I to właśnie prawdopodobnie powtórny lęg jednej z tych trzech par zakończył się powodzeniem! W pobliżu wsi Łęg, w drugiej połowie lipca tego roku widziano dorosłego szablodzioba wraz z czterema pisklętami. Dwa lata później para ptaków z tego gatunku zbudowała gniazdo i złożyła jaja w Policach pod Szczecinem. Lęg ten niestety został zniszczony.

Szablodzioby niemal cały czas przebywają w płytkiej wodzie - tam żerują i odpoczywają

Szablodzioby niemal cały czas przebywają w płytkiej wodzie - tam żerują i odpoczywają
Fot. Marcin Karetta

W 2002 roku szablodzioby sprawiły kolejną niespodziankę! W wyniku rozpoczętego remontu wału zapory Zbiornika Goczałkowickiego znacznie obniżono w nim poziom wody. Zmniejszająca się powierzchnia zalanej części zbiornika stworzyła doskonałe warunki bytowe dla ptactwa wodno-błotnego. Już na przełomie kwietnia i maja zauważono tu żerujące szablodzioby. Widywano je regularnie podczas niemal każdej wizyty 2 - w liczbie do czterech osobników. Obserwowano także ich oryginalne toki. Ptaki te stają wówczas kołem głowami do siebie (oczywiście przy zaledwie 2 lub 4 tokujących osobnikach jest ono nieco kanciaste), pochylają się kładąc dziób na ziemi i wydają głośne okrzyki. Wreszcie na początku czerwca, znaleziono dwa oddalone od siebie gniazda. W jednym z nich było już wyklute pisklę i trzy jaja. Gniazdo to znaleziono na kamienistej wyspie, gdzie sąsiadowało z lęgami śmieszek i rybitw rzecznych. Drugie znajdowało się na fragmencie lewego wału Wisły, oddzielonego od stałego lądu kilkumetrowej szerokości kanałem. Ten lęg był nieco późniejszy - na dosyć skąpej wyściółce leżały cztery jaja.

Pisklęta szablodziobów pływają równie sprawnie i chętnie jak ptaki dorosłe

Pisklęta szablodziobów pływają równie sprawnie i chętnie jak ptaki dorosłe
Fot. Marcin Karetta

Niedługo potem przyszły obfite deszcze i woda spływająca do Zbiornika zalała wszystkie wyspy i większą część wiślanych wałów. Trzeba się było pogodzić z myślą o wielu zniszczonych lęgach, w tym i szablodziobów. Jak się jednak okazało, młode z jednego lęgu zdążyły się już wcześniej wykluć, dotarły do odległego lądu i przeżyły powódź. Swój ratunek zawdzięczały cesze wyróżniającej szablodzioby wśród ich brodzących krewniaków. Ptaki te mają bowiem palce u długich niebieskich nóg spięte błoną i wyśmienicie pływają. Dorosłe osobniki - podobnie jak mewy czy rybitwy - potrafią nawet lądować na wodzie i podrywać się z jej powierzchni do lotu. Co ciekawe - w razie potrzeby umieją także zanurkować i przepłynąć pod wodą spory dystans, wiosłując skrzydłami.

Na początku kalendarzowego lata cztery pisklęta pływały sobie dumnie wraz z rodzicami na jednym z większych, izolowanych rozlewisk. Z tygodnia na tydzień upodabniały się do dorosłych ptaków i osiągały ich wielkość (zbliżoną do rozmiarów gołębia). Już po uzyskaniu zdolności lotu przeniosły się w południowe rejony zbiornika, by późnym latem ostatecznie go opuścić.

Dorosły szablodziób polujący na bezkręgowce na płyciznach Zbiornika Goczałkowickiego

Dorosły szablodziób polujący na bezkręgowce na płyciznach Zbiornika Goczałkowickiego
Fot. Marcin Karetta

Prawdopodobnie jestem jedynym człowiekiem, który miał okazję przebywać w bezpośrednim sąsiedztwie tych młodych szablodziobów. Ptaki te były bardzo płochliwe. Tymczasem kryjówka, z której je fotografowałem, okazała się na tyle dobra, że kilka razy zdarzyło się, iż cała czwórka piskląt żerowała w odległości mniejszej niż jeden metr ode mnie. Początkowo byłem z tego bardzo zadowolony. W miarę upływu czasu zacząłem się jednak obawiać, że nie uda mi się zrobić ani jednego zdjęcia, gdyż moim teleobiektywem nie można ustawić ostrości na tak niewielki dystans. Na szczęście młode szablodzioby uznały w pewnym momencie, że muszą wracać do rodziców i spokojnie sobie odeszły. Pozwoliły mi tym samym na naświetlenie kilku klatek.

Niski stan wody na Zbiorniku Goczałkowickim ma być utrzymany jeszcze przez kilka lat. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby te wielce oryginalne z wyglądu i zachowania ptaki ponownie wyprowadziły lęgi na Górnym Śląsku. Trzeba jedynie trzymać kciuki, by niespodziewane zmiany poziomu wody nie niszczyły ich gniazd.

Marcin Karetta

  1. O coraz częstszym zalatywaniu i lęgach w naszym kraju innego przedstawiciela rodziny szczudłonogich - szczudłaka (Himantopus himantopus), można przeczytać w poprzednim numerze Biuletynu (2/2001) w artykule: Miniaturowe bociany.
  2. Regularne obserwacje ptaków nad Zbiornikiem Goczałkowickim prowadzą obserwatorzy z Ornitologicznej Grupy Roboczej Doliny Górnej Wisły „Czaplon”.


Okruszki w szuwarach i szuwarki jak okruszki,
czyli obrazki z życia chruścików

Część II

W ostatnim numerze Biuletynu zostawiliśmy naszego chruścika (Trichoptera) w momencie wyjścia z osłon jajowych (zobacz: Okruszki w szuwarach i szuwarki jak okruszki - część I - Biuletyn 2/2001). Teraz ta mała i bezbronna „nitka” musi stawić czoła twardym warunkom życia, panującym w środowisku wodnym - zabójczej sile nurtu w wodach płynących, niskiej zawartości tlenu w stojących, drapieżnikom, a przede wszystkim - widmu głodu. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż wśród wszystkich gatunków chruścików na całym świecie znalazło się czterech odmieńców, których larwy żyją na lądzie, wśród wilgotnych liści i mchów. Co ciekawsze, jeden z nich - Enoicyla pusilla - był notowany pod koniec XIX wieku w obecnych granicach naszego kraju. Niemniej jednak larwy większości gatunków chruścików wiodą wodny tryb życia i właśnie im przyjrzymy się z bliska.

Pokaż mi swój łepek, a powiem ci kim jesteś

Mieszkaniec wód stojących i płynących - chruścik z rodzaju Anabolia sp.

Mieszkaniec wód stojących i płynących - chruścik z rodzaju Anabolia sp.
Fot. Tomasz Ogrodowczyk

Nie tylko dorosłe chruściki przypominają motyle. Także ich larwy wykazują podobieństwo do gąsienic motyli. W odróżnieniu od nich, posiadają jednak tylko trzy pary nóg tułowiowych, a na ostatnim segmencie odwłoka dwie pronóżki, każdą zakończoną pazurkiem analnym. Na odwłoku mogą znajdować się także pojedyncze lub rozgałęzione skrzelotchawki (choć znaczna część gatunków nie posiada ich w ogóle). Na pierwszym jego segmencie mogą być również obecne charakterystyczne wyrostki, służące do „trzymania” domku. Po nich można rozpoznać, czy dany osobnik należy do „domkowców” czy do „bezdomkowców”. Pokryta grubym i sztywnym pancerzem z chityny głowa jest często ciekawie i kontrastowo ubarwiona. Jej rysunek w wielu wypadkach wykorzystuje się jako cechę kluczową przy oznaczaniu gatunku larwy.

Po nitce do... domku

Różne rodzaje domków zbudowanych przez rozmaite gatunki chruścików

Różne rodzaje domków zbudowanych przez rozmaite gatunki chruścików
Fot. Edyta Serafin

Najbardziej intrygującym i chyba najlepiej znanym faktem z życia larw chruścików jest ich zdolność do budowy domków. Ale... nie od razu Rzym zbudowano! Zacząć należy od tego, iż wszystkie larwy chruścików mają zdolność do produkcji jedwabnych nitek. Wydzielane są one przez gruczoły wargowe, mające ujście na szczycie wargi dolnej. Nitki spełniają odmienne zadania u różnych rodzin; przede wszystkim służą do tworzenia szkieletu domku i kokonu poczwarkowego (obie konstrukcje wyglądają jak półprzezroczyste pończoszki); lecz mogą również stanowić materiał do budowy sieci. Tu należy zaznaczyć, iż choć większość Trichoptera buduje domki, są także i takie, które żyją wolno (np. rodzina otworówkowatych (Rhyacophilidae) lub konstruują sieci. Jednakże kokony poczwarkowe budują bez wyjątku wszystkie chruściki.

Domek ciasny, ale własny

Larwy pospolitych chruścików domkowych z gatunku Limnephilus flavicornis

Larwy pospolitych chruścików domkowych z gatunku Limnephilus flavicornis
Fot. Tomasz Ogrodowczyk

Do uprzednio przygotowanego szkieletu z przędzy chruściki domkowe dobudowywują część zewnętrzną domku. Larwy wykazują niezwykłą pomysłowość w wyborze materiałów. Wykorzystują praktycznie wszystko, co znajdzie się w ich zasięgu - kamyczki, muszelki, nasiona, fragmenty roślin, ziarenka piasku oraz materiały nietypowe, np. kulki styropianu, kawałeczki szkła, drobno pocięte fragmenty papieru, folii aluminiowej czy... domki mniejszych sąsiadów (często z właścicielami). Rodzaj dobieranego materiału zależy od gatunku - część larw jest bardzo konserwatywna, inne zmieniają swoje metody i budulec w miarę rozwoju. W sytuacji, gdy brakuje jakiegoś składnika, larwa zmienia strategię konstrukcyjną kilka razy podczas stadium larwalnego. Dzieje się tak np. u Lepidostoma hirsutum. Gatunki letnie z reguły budują domki z piasku lub kamyczków, podczas gdy jesienne - z opadłych liści i innych szczątków roślinnych. Domki zbudowane z kamyków i piasku są na ogół trwale przymocowane do podłoża, natomiast łatwiejsze do przemieszczania, lżejsze domki roślinne, są konstruowane przez gatunki bardziej mobilne. Larwa trzyma swój domek za pomocą wyrostków na pierwszym segmencie odwłoka, a przemieszczanie domku jest możliwe dzięki użyciu nóg oraz pronóżek (tych ostatnich tylko pod warunkiem, że domek jest drożny, czyli ma otwory po obu stronach). U Glossosomatidae funkcjonuje specjalny uchwyt, łączący larwę z domkiem - można powiedzieć, że chruściki te trzymają swoje domki na smyczy. Aby opisać różne typy domków, badacze przyrównali ich kształty do przedmiotów. I tak mamy domki w kształcie tuby, gałązki, torebki, butelki, siodła i muszli ślimaka. Niestety, rodzina budująca te ostatnie (Helicopsychidae), nie jest spotykana w Polsce. A szkoda - domek ten, zbudowany z malutkich ziarenek piasku, wygląda dokładnie jak muszla ślimaka.

Larwy-leniuchy

Budowa domku jest zajęciem żmudnym, pochłaniającym wiele czasu i energii. Dlatego też warto wspomnieć o wyjątkowych zachowaniach niektórych gatunków, które można by określić mianem oportunistycznych (wygodnickich). Zamiast trudzić się i trwonić siły na budowę, część larw chroni się w... pustych źdźbłach, plątaninie roślin wodnych czy opuszczonych domkach innych gatunków (o ile nie są za ciasne).

Domkowce górą!

Larwy chruścików: domkowego (po prawej) z charakterystycznymi wyrostkami na pierwszym segmencie odwłoka oraz bezdomkowego (po lewej)

Larwy chruścików: domkowego (po prawej) z charakterystycznymi wyrostkami na pierwszym segmencie odwłoka oraz bezdomkowego (po lewej)
Fot. Edyta Serafin

Pierwotnie domki miały pełnić funkcję ochronną podczas rozwoju owada. Do dziś Trichoptera domkowe górują nad bezdomkowcami jeżeli chodzi o zajmowanie miejsc i siedlisk, w których czyhają potencjalni drapieżcy. Larwy budujące domki są bezpieczniejsze i tym samym zamieszkują bardziej różnorodne siedliska. Domek zapewnia ponadto kamuflaż, gdyż owad wykorzystuje do jego budowy elementy pochodzące z najbliższego otoczenia. Dodatkowo spełnia on rolę przewodnika bodźców - larwa odbiera informacje dotykowe za pośrednictwem przedniej części domku i wykorzystuje je przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu żerowania. Domek jest również pomocny w przymocowywaniu się do podłoża - ma to szczególne znaczenie dla gatunków żyjących w wartkim nurcie. Chruściki wykorzystują swoje domki także w procesie oddychania. Mechanizm ten jest dość prosty - larwa wykonując oscylujące ruchy odwłokiem powoduje ciągły napływ do środka domku wody przez przedni otwór i jej wypływanie przez tylny (domki drożne) lub wpływanie i wypływanie przez otwór przedni (domki otwarte z jednej strony). Zarówno odwłok, jak i skrzelotchawki są dzięki temu stale omywane natlenioną wodą. Niektóre larwy potrafią zmieniać kierunek przepływu wody w obrębie domku, co powoduje jej wielokrotne wykorzystanie. Badania wykazały, iż Trichoptera domkowe dzięki takiemu mechanizmowi lepiej znoszą niskie stężenia tlenu w wodzie oraz sprawniej go z niej pobierają.

Paluszki i trąbki, czyli jak złapać co nieco

Sieci trąbkowe bezdomkowego chruścika z gatunku Neureclipsis bimaculata

Sieci trąbkowe bezdomkowego chruścika z gatunku Neureclipsis bimaculata
Fot. Edyta Serafin

Rodziny: wodosówkowate (Hydropsychidae), strugomiłkowate (Philopotamidae) i przyocznicowate (Polycentropodidae), wykorzystują nici do budowy sieci, służących głównie do łapania pokarmu. Ponadto owe konstrukcje u wolno żyjących larw są namiastką domków - larwy bez przeszkód chodzą sobie w ich obrębie i szybko kryją się w ich wnętrzu w razie niebezpieczeństwa. Każda rodzina przędzie inny rodzaj sieci, jednakże cel jest ten sam - złapanie do jej środka małych zwierząt, roślin, glonów i detrytusu (martwej materii organicznej), toteż otwór sieci skierowany jest zawsze pod prąd. Typ sieci i miejsce jej rozpięcia zdradza rodzinę, do której należy właściciel. Do tkania larwy są zdolne już w chwilę po opuszczeniu osłon jajowych. Wraz ze wzrostem ciała i zapotrzebowania na pokarm, sieci stają się większe i bardziej skomplikowane. Bywa, że są wzmacniane kamyczkami lub kawałkami roślin. Larwy budujące sieci żerują aktywnie nawet zimą. Strugomiłkowate budują sieci palczaste, mające kształt długich, cienkich kieszonek; przyocznicowate - sieci trąbkowe, w postaci tuby z otworem w kształcie lejka, rozpiętej w ten sposób, aby prąd mógł je nadymać; wodosówkowate - duże sieci, z przodu mające kształt tub, często ukryte w szczelinach lub zakamuflowane liśćmi, mchami lub kawałkami drewna.

Im zimniej, tym lepiej

Larwy Trichoptera spotykane są we wszystkich typach siedlisk wodnych - w rzekach, jeziorach, potokach itd. Pierwotnym siedliskiem chruścików jest jednak zapewne zimny, szybko płynący strumień. Wody tego typu zamieszkują prymitywne rodziny, np. otworówkowate (Rhyacophilidae). Potoki górskie są jednocześnie najbogatsze pod względem liczby gatunków. Im siedlisko cieplejsze, tym mniej gatunków, za to bardziej wyspecjalizowanych. Istnieje hipoteza, która sukces ewolucyjny Trichoptera upatruje w produkcji sieci i oprzędów, pozwalających chruścikom na działanie specyficznego mechanizmu oddychania w środowiskach cieplejszych i uboższych w tlen, a w konsekwencji na zasiedlenie różnych typów wód.

Menu

Gody chruścików

Gody chruścików
Fot. Tomasz Ogrodowczyk

Chruściki zajmują każdy dostępny poziom troficzny - generalnie można powiedzieć, że żywią się wszystkim co organiczne. Najrzadziej zjadają tkanki żywych roślin. Można je zaklasyfikować do różnych kategorii ze względu na technikę żerowania. Spotykamy wśród nich detrytusożerców (najbardziej prymitywna grupa), roślinożerców, glonojady i drapieżniki. Gatunki przędące sieci to zbieracze, wolno żyjące - drapieżniki, budujące domki - zeskrobywacze (żywiące się peryfitonem, czyli zarówno organizmami roślinnymi, jak i zwierzęcymi, przyczepionymi do łodyg i liści roślin wodnych oraz innych zanurzonych przedmiotów), przeżuwacze, wysysacze (pobierające soki roślinne), a czasem zbieracze. Drapieżne chruściki często atakują zwierzęta większe od siebie, a niektóre żerują nawet na martwych kręgowcach.

Wyjście na ląd

Wejście w stadium poczwarki zachodzi pod wodą. Chruściki domkowe zamieniają domek larwalny w poczwarkowy przez umocnienie całej konstrukcji i zamknięcie jej z obu stron. Duże domki larwalne są maksymalnie redukowane (larwy obgryzają je do jak najmniejszych rozmiarów). W stadium poczwarki ciało owada cały czas pozostaje w ruchu, co umożliwia mu oddychanie. Bezdomkowce budują mocny domek poczwarkowy: wodosówkowate używają do tego kamyków i piasku, otworówkowate - kamyczków przytwierdzonych przędzą do podłoża, a Glossosomatidae wewnątrz domku poczwarkowego dodatkowo budują błoniasty kokon. Kiedy owad jest gotowy do wyjścia, przegryza mocnymi żuwaczkami domek poczwarkowy i podpływa do powierzchni wody. Kilka gatunków z rodziny chruścikowatych (Phryganeidae) ma otwarty domek poczwarkowy, dlatego też larwy nie muszą go przegryzać. Gatunki te mają zredukowane żuwaczki. Ostatnia wylinka odbywa się na lądzie, w miejscu, w którym poczwarka wypełznie z wody - na kamieniach, gałęziach czy roślinach.

Lubić, nie lubić?

Największy i jeden z najpospolitszych chruścików występujących w Polsce - Phryganea grandis

Największy i jeden z najpospolitszych chruścików występujących w Polsce - Phryganea grandis
Fot. Andrzej Kepel

Chruściki są istotnym elementem łańcuchów pokarmowych w ekosystemach wodnych. Stanowią bardzo ważną bazę pokarmową dla ryb i ptaków. Jest to szczególnie ważne w wodach zdegradowanych, w których brakuje jętek i widelnic. Larwy chruścików są także stosowane jako świetna przynęta dla ryb (stąd angielskojęzyczna popularna nazwa tych owadów - stick bait, czyli przynęta wędkowa). Obecność sieci oraz dużych ilości domków chruścików spowalnia przepływ wody w rowach i kanałach. Do „mniej pozytywnych” (z ludzkiego punktu widzenia) aspektów istnienia chruścików należy zjadanie przez nie rybich jaj. Z drugiej jednak strony, wiele gatunków z rodziny wodosówkowatych poluje na larwy gzów. Czasami chruściki stają się uciążliwe dla człowieka - np. masowe pojawy imagines (osobników dorosłych) są zmorą mieszkańców obszarów przyrzecznych, gdyż masowo oblegają w tym okresie wszelkie lampy i inne źródła światła. Bardziej dotkliwe są straty na plantacjach ryżowych, ponieważ larwy pewnych gatunków wąsatkowatych (Leptoceridae) obgryzają młode pędy ryżu. Niedawno również odkryto, iż niektóre osoby są uczulone na włoski pokrywające ciało chruścików.

Dzięki swej wrażliwości na różnego typu zanieczyszczenia, chruściki mogą być wykorzystywane jako organizmy wskaźnikowe do określania jakości wód. Również w Polsce coraz częściej wykonuje się tego typu badania, co sprawia, że coraz więcej osób zaczyna dostrzegać i doceniać tę interesującą grupę owadów.

Edyta Serafin


Świat trawą stoi?

Piękne są góry i lasy
i róże zawsze ciekawe
lecz z wszystkich cudów natury
jedynie poważam trawę.
Ks. Jan Twardowski

Trawy (Poaceae, Gramineae) są najbardziej rozpowszechnioną i czwartą pod względem liczby rodzajów (600-800) i gatunków (8-10 tys.) rodziną botaniczną na świecie. W Polsce stwierdzono występowanie około trzystu gatunków tych roślin!

Intensywne nawożenie użytków zielonych przyczynia się do ubożenia składu gatunkowego ich runi i preferowania traw azotolubnych - np. kupkówki pospolitej

Intensywne nawożenie użytków zielonych przyczynia się do ubożenia składu gatunkowego ich runi i preferowania traw azotolubnych - np. kupkówki pospolitej
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

W biblijnym opisie stworzenia świata, trawy zajęły szczególne miejsce. Czytamy tam: Bóg [...] rzekł: „Niechaj ziemia wyda rośliny zielone: trawy dające nasiona, drzewa owocowe rodzące na ziemi według swego gatunku owoce, w których są nasiona”. I stało się tak [...] A Bóg widział, że były dobre. 1 Zyskały więc rangę symbolu określającego wszystkie rośliny zielne (nie posiadające pędów zdrewniałych). Przejawem „elitarności” traw jest także rola, jaką spełniły w rozwoju cywilizacji - będąc najpierw podstawowym źródłem pokarmu człowieka i paszy dla jego trzody, a potem także inspiracją dla malarzy czy motywem dla poetów.

Kłopoty z zakwalifikowaniem

Pod względem morfologicznym i anatomicznym trawy charakteryzują się swoistą prostotą: mają długie, cienkie, nie przyrastające na grubość, puste wewnątrz i nie rozgałęzione źdźbło; wąskie blaszki liściowe; wiązkowy system korzeniowy; zredukowany do minimum, przystosowany do wiatropylności kwiat. W rozumieniu potocznym „trawy” są pojęciem znacznie szerszym, niż w ujęciu botanicznym. Ze względu na podobieństwo budowy, a po części także biologii, nazwy tej używa się często również w odniesieniu do przedstawicieli rodzin turzycowatych (Cyperaceae) i sitowatych (Juncaceae), a także innych.

Turzyca zaostrzona (Carex gracilis). W odróżnieniu od traw, kwiaty turzyc są rozdzielnopłciowe i występują w osobnych kwiatostanach lub w odrębnych partiach tego samego kwiatostanu.

Turzyca zaostrzona (Carex gracilis). W odróż- nieniu od traw, kwiaty turzyc są rozdziel- nopłciowe i występują w osobnych kwiatostanach lub w odrębnych partiach tego samego kwiatostanu.
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Botanicy i przedstawiciele pozostałych dyscyplin naukowych, dla których trawy stanowią przedmiot badań, dostrzegają oczywiście wyraźne różnice między trawami a roślinami turzycowatymi czy sitowatymi. Największe podobieństwo do traw wykazują turzyce, nazywane czasami „kwaśnymi trawami”. W rzeczywistości można je jednak łatwo odróżnić - choćby po trójkątnym przekroju łodygi (łodygi traw są w przekroju okrągłe lub eliptyczne) oraz po kwiatostanach, w których występują kwiaty żeńskie i męskie (u traw dominują kwiaty obupłciowe). Sitowate również najłatwiej rozpoznać po budowie łodygi, kwiatów i kwiatostanów, choć taksonomowie potrafią wskazać mnóstwo dodatkowych cech wyróżniających. Trzeba jednak przyznać, że w kontekście ekologicznym podziały te zacierają się, albowiem zarówno trawy, jak i turzycowate oraz sitowate występują często razem, stanowiąc wspólnie główny składnik tzw. zbiorowisk trawiastych.

My jednak skoncentrujemy się na trawach w ścisłym, naukowym tego słowa znaczeniu. Pochodzenie (filogeneza) i pozycja tej rodziny w systematyce organizmów żywych nie są jednoznacznie określone. O ile pewnym jest, że Poaceae należą do klasy roślin jednoliściennych (Monocotyledones), to przynależność tej rodziny do niższych jednostek była przez taksonomów wielokrotnie weryfikowana. Obecnie najczęściej zaliczane są do rzędu plewowców (Poales). Również wewnętrzny podział rodziny traw - na poziomie plemion, rodzajów, a nawet gatunków - ulega ciągłym zmianom. Całe to zamieszanie stanowi jeden z wielu przykładów na to, że przyroda jest materią bardzo dynamiczną i mimo pracy wielu pokoleń badaczy nigdy nie będzie do końca poznana, a jej elementy jednoznacznie zaszufladkowane.

Odporne i wszędobylskie

Wspomniana prostota budowy traw, granicząca z prymitywizmem, to, jak się okazuje, „najnowsza technologia”, wytworzona przez ewolucję stosunkowo późno, bo prawdopodobnie w paleocenie. Swoją „nowoczesność” trawy potwierdzają olbrzymimi osiągnięciami ekologicznymi. Dzięki swoim właściwościom biologicznym - przede wszystkim zdolności do krzewienia (wyrastania nowych pędów z ukrytego pod ziemią węzła krzewienia) oraz usytuowaniu merystemów wzrostu łodygi oraz zawiązków liści w dolnej części pędu, mogą rosnąć niemal wszędzie. Występują na całej kuli ziemskiej - od równikowej sawanny po kręgi polarne, i w większości biotopów - od bagien, mokradeł i terenów zalewanych, przez żyzne ziemie rolnicze, po suche piaski i skały. Często są roślinami pionierskimi, wkraczającymi na tereny o ekstremalnych warunkach siedliskowych, a więc kształtują pierwsze etapy sukcesji roślinnej. W wielu miejscach, w których inne rośliny kwiatowe mają niewielkie szanse przetrwania - trawy dominują. Wielkie formacje trawiaste, takie jak stepy, sawanny, prerie czy pampasy, zajmują blisko 1/3 powierzchni lądów i stanowią na naszej planecie, obok morskich glonów i lasów, podstawę tzw. produkcji pierwotnej (czyli produkcji materii organicznej ze związków nieorganicznych, z wykorzystaniem energii słonecznej).

Bogata w kumarynę turówka wonna (Hierochloë odorata) bywa wykorzystywana do aromatyzowania wódek. W naturze występuje rzadko i podlega w Polsce ochronie gatunkowej.

Bogata w kumarynę turówka wonna (Hierochloë odorata) bywa wykorzystywana do aroma- tyzowania wódek. W naturze występuje rzadko i podlega w Polsce ochronie gatunkowej.
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Zbiorowiska trawiaste zdominowały szatę roślinną wszędzie tam, gdzie w ciągu roku występują bardzo duże amplitudy temperatur lub opadów. Okresom suszy i upałów towarzyszą często siejące spustoszenie pożary, a na prerii czy sawannie roślinność tratowana jest (lub była w przeszłości) i przygryzana przez milionowe stada wielkich i trochę mniejszych roślinożerców. Wysoko w górach, powyżej granicy karłowatego lasu, gdzie królują chłód i wiatr, też dominują trawy. Są to np. bliźniczka psia trawka (Nardus stricta) czy kostrzewy (Festuca spp.) o szczeciniastych, bardzo wąskich blaszkach liściowych). Tworzą wysokogórskie murawy, którym nadano różne lokalne nazwy - w naszych Tatrach są to hale, a w Bieszczadach połoniny. Wyżej są już tylko skały, pokryte ewentualnie porostami. Gdy nadziemne organy roślin padają cyklicznie ofiarą wiatru, mrozu czy ognia, większość z nich ginie zupełnie. Natomiast ukryte pod ziemią merystemy wzrostu traw zaczynają się rozwijać niemal natychmiast po ustąpieniu żywiołu, dając początek nowej, zielonej, soczystej runi.

Nie tylko lądy mogą być zdominowane przez trawy. A porastające brzegi naszych wód szuwary? Większość z nich to właśnie zbiorowiska trawiaste. Wszak trzcina pospolita (Phragmites australis) to najokazalsza trawa naszej krajowej flory. Trudno przecenić znaczenie ekologiczne szuwaru trzcinowego. Dla iluż to np. gatunków ptaków jest on schronieniem lub miejscem, w którym zakładają gniazda?! Przypomnijmy sobie bąka (Botaurus stellaris), błotniaka stawowego (Circus aeruginosus) czy trzciniaka (Acrocephalus arundinaceus), dla których bez trzcinowiska świat niemal nie istnieje. Lecz szuwary, to także np. łany manny mielec (Glyceria maxima) i mozgi trzcinowatej (Phalaris arundinacea).

Proso - zboże spotykane dziś w Polsce niezwykle rzadko

Proso - zboże spotykane dziś w Polsce niezwykle rzadko
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Występowanie traw wcale nie jest ograniczone do zbiorowisk trawiastych - rosną w niemal wszystkich ważniejszych formacjach roślinnych. W naszym klimacie w lesie liściastym spotkamy m.in. niewielką, choć bardzo urokliwą perłówkę zwisłą (Melica nutans) albo znacznie od niej potężniejszą prosownicę rozpierzchłą (Milium effusum). W borze sosnowym znajdziemy śmiałka pogiętego (Deschampsia flexuosa), śmiałkę wczesną (Aira praecox) czy kostrzewę owczą (Festuca ovina), a przy piaszczystych leśnych drogach, na najuboższych glebach - szczotlichę siwą (Corynephorus canescens). Z nawożonych i intensywnie użytkowanych łąk „uciekła” do lasu trzęślica modra (Molinia caerulea), a na piaszczystych zrębach i w młodych nasadzeniach doskonale się czuje ekspansywny trzcinnik piaskowy (Calamagrostis epigejos) - najgroźniejszy chyba trawiasty wróg leśników.

Gdy mowa o siedliskach suchych i ubogich, to niełatwo znaleźć trudniejsze warunki niż te, które panują na nadmorskich, piaszczystych wydmach. Tu również zwyciężają trawy - okazała, a więc trudna do zasypania wydmuchrzyca piaskowa (Elymus arenarius) i piaskownica zwyczajna (Ammophila arenaria) - odgrywające niezwykle istotną rolę w stabilizacji tychże wydm.

Trawy i ludzie

Żyto - jedno z podstawowych zbóż uprawianych na naszych polach. Niezastąpione na glebach lżejszych i uboższych.

Żyto - jedno z podstawowych zbóż uprawianych na naszych polach. Niezastąpione na glebach lżejszych i uboższych.
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Ostrze kosy lub specyficzna „kosiarka”, jaką jest pysk krowy, to także niszczycielskie żywioły, determinujące istnienie specyficznych zbiorowisk trawiastych - łąk i pastwisk. Na nich rosną najpospolitsze z naszych traw: wiechliny - łąkowa (Poa pratensis) i zwyczajna (P. trivialis), kostrzewy - łąkowa (Festuca pratensis), trzcinowa (F. arundinacea) i czerwona (F. rubra), mietlica biaława (Agrostis gigantea), wszędobylska kupkówka pospolita (Dactylis glomerata), soczysta życica trwała (Lolium perenne), stokłosa bezostna (Bromus inermis), wyczyniec łąkowy (Alopecurus pratensis), zwany też lisim ogonem, potężna mozga trzcinowata (Phalaris arundinacea), apetyczna tymotka łąkowa (Phleum pratense), pokryta futerkiem z drobnych włosków kłosówka wełnista (Holcus lanatus), znienawidzony przez rolników śmiałek darniowy (Deschampsia caespitosa) i nieco dziś rzadsze, wykształcające misterne kwiatostany - drżączka średnia (Briza media) i grzebienica pospolita (Cynosurus cristatus).

A pola uprawne malowane zbożem rozmaitem, wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem? 2 Niemal wszystkie zboża, a więc rośliny uprawiane dla bogatych w skrobię ziarniaków, z których uzyskujemy mąki i kasze; rośliny, na których opierała się niemal każda wielka cywilizacja, to trawy. Wyjątkiem wśród naszych rodzimych zbóż jest gryka (Fagopyrum esculentum) z rodziny rdestowatych (Polygonaceae). Jednak nawet uprawiane u nas trawy zbożowe nie każdy potrafi wymienić. O ile pszenica (Triticum aestivum), żyto (Secale cereale), jęczmień (Hordeum vulgare), owies (Avena sativa) i egzotyczna kukurydza (Zea mays) prawie każdemu szybko przychodzą na myśl (znacznie gorzej bywa z ich rozpoznawaniem), to o stworzonym niedawno przez człowieka pszenżycie (Triticale) czy coraz rzadszym prosie (Panicum miliaceum) i sorgu (Andropogon sorghum), zapominamy. Trawy na polach to jednak nie tylko zboża, ale i chwasty tych zbóż oraz innych roślin uprawnych. Perz właściwy (Agropyron repens), wiechlina roczna (Poa annua), chwastnica jednostronna (Echinochloa crus-galli), włośnice (Setaria spp.), miotła zbożowa (Apera spica-venti) czy owies głuchy (Avena fatua), to te najważniejsze.

Największe obszarowo zbiorowiska trawiaste Polski niżowej to łąki i pastwiska, powstałe i trwające dzięki regularnemu koszeniu lub wypasowi

Największe obszarowo zbiorowiska trawiaste Polski niżowej to łąki i pastwiska, powstałe i trwające dzięki regularnemu koszeniu lub wypasowi
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Łańcuch współzależności pomiędzy trawami a naszym gatunkiem, nie ogranicza się tylko do traw pastewnych i zbóż. Tak jak wielkie jest bowiem zróżnicowanie gatunków traw, tak olbrzymie jest ich oddziaływanie na środowisko, w którym żyjemy, i tak wielorakie są możliwości ich wykorzystania. Jednym z podstawowych kierunków pozapaszowego użytkowania traw jest zakładanie trawników. Mieszanki trawnikowe w naszych warunkach klimatycznych komponuje się w oparciu o wyspecjalizowane odmiany hodowlane kilkunastu gatunków traw, z których największe znaczenie przypada życicy trwałej, wiechlinie łąkowej, kostrzewie czerwonej, kostrzewie owczej, mietlicy pospolitej (Agrostis capillaris) i mietlicy psiej (Agrostis canina). Ich udział w runi trawnikowej uzależniony jest od charakteru trawnika i warunków siedliskowych, w których ma funkcjonować. Tak więc intensywnie użytkowany trawnik rekreacyjny zdominowany jest najczęściej przez życicę trwałą i kostrzewę czerwoną, podczas gdy na dekoracyjnym trawniku dywanowym prym wiedzie kostrzewa owcza, a mietlica psia króluje w koszonym na wysokości kilku milimetrów „greenie” na polu golfowym. Specyficznym rodzajem „trawników” są przeciwerozyjne zadarnienia skarp, nasypów, hałd czy wałów przeciwpowodziowych, w których główna rola również przypada trawnikowym odmianom traw.

Charakterystyczne dla naszych gór i pogórzy smukłe sylwetki ostwi z dosychającym sianem niestety stopniowo znikają z naszego krajobrazu

Charakterystyczne dla naszych gór i pogórzy smukłe sylwetki ostwi z dosychającym sianem niestety stopniowo znikają z naszego krajobrazu
Fot. Andrzej Kepel

Trawy to także materiał budulcowy (np. maty i strzechy trzcinowe, pręty i drągi bambusowe itp.), ściółka dla zwierząt gospodarskich (np. manna mielec, mozga trzcinowata), źródło celulozy (np. gatunki z rodzajów lasecznica - Arundo czy miskant - Miscanthus), a nawet surowiec zielarski (np. perz właściwy). Niektóre gatunki traw wytwarzają bardzo dużą ilość biomasy w przeliczeniu na jednostkę zajmowanej przez nie powierzchni. Są to najczęściej gatunki pochodzące z obszarów o cieplejszym klimacie, jednak często z powodzeniem uprawiane i u nas - np. gatunki z rodzajów miskant i spartina (Spartina). Wykorzystuje się je w celach energetycznych, w postaci masy opałowej lub biogazu uzyskiwanego w procesie kompostowania. Jako opał z powodzeniem wykorzystywana jest również słoma zbóż, natomiast biogaz pozyskiwać można także z zielonej runi łąk, co w wielu regionach, w których zaniechano użytkowania łąk jako źródła paszy, może być dla nich szansą na przetrwanie. Jednym z najważniejszych gatunków wykorzystywanych w gruntowo-roślinnych oczyszczalniach ścieków jest też trawa - trzcina pospolita. Niektóre, zwłaszcza egzotyczne gatunki traw, np. miskant chiński (Miscanthus sinensis), drżączka olbrzymia (Briza maxima), kostrzewa zwana niedźwiedzim futrem (Festuca scoparia), perłówka wyniosła (Melica altissima) czy niezwykle okazała trawa pampasowa (Cortaderia selloana), a także barwne lub atrakcyjne pokrojowo formy wielu rodzimych traw, np. śmiałka darniowego czy mozgi trzcinowatej, odgrywają coraz większą rolę jako rośliny ozdobne, wykorzystywane w kształtowaniu architektury ogrodów i parków.

Wyselekcjonowane formy śmiałka darniowego - trawy będącej jednym z groźniejszych chwastów użytków zielonych - wykorzystuje się jako ozdobę ogrodów

Wyselekcjonowane formy śmiałka darniowego - trawy będącej jednym z groźniejszych chwastów użytków zielonych - wykorzystuje się jako ozdobę ogrodów
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Zbiorowiska trawiaste, a zwłaszcza łąki, pastwiska i szuwary, stanowią ważną barierę w migracji biogenów. Co to znaczy? Biogeny to pierwiastki niezbędne w życiu roślin, jak azot, fosfor, potas itd. Jednak ich nadmierna koncentracja w ekosystemie, będąca najczęściej efektem ubocznym nawożenia roślin uprawnych, zakłóca jego prawidłowe funkcjonowanie (poprzez zbytnie użyźnienie czyli eutrofizację). Eutrofizacja prowadzi do poważnego naruszenia równowagi ekosystemu, wynikającego z ekspansji pewnych gatunków roślin, osiągających optimum rozwoju w siedliskach zasobnych w takie pierwiastki. Problem jest szczególnie widoczny w przypadku ekosystemów wodnych. Wody gruntowe, a następnie cieki, to szlaki, którymi pierwiastki biogenne migrują z pól uprawnych do jezior i innych zbiorników. W tym miejscu zaznacza się rola łąk. Otóż okazuje się, że woda w rowach melioracyjnych, strumykach i rzekach przepływających przez duże kompleksy użytków zielonych zostaje w istotnym stopniu pozbawiona azotanów, fosforanów i innych użyźniających soli, które dostały się do niej z wodami gruntowymi spływającymi z pól uprawnych. Dzieje się tak z wielu powodów, ale głównym czynnikiem sprawiającym, że użytki zielone stają się swoistym filtrem, jest trwała okrywa roślinna. Niemal równomiernie przez cały okres wegetacji pobiera ona z podłoża i wbudowuje w swoją biomasę olbrzymie ilości biogenów. Ponadto gleba łąkowa, bogata w próchnicę, przerośnięta korzeniami i rozłogami traw, charakteryzująca się bardzo bogatym życiem mikrobiologicznym, nawet poza okresem wegetacji, ogranicza przenikanie pierwiastków biogennych do wód gruntowych.

Wpływ runi trawiastej na temperaturę i uwilgotnienie gleby, którą porasta, i powietrza, które ją otacza, przekłada się na specyficzny mikroklimat panujący w obrębie dużych kompleksów łąk i pastwisk. Niezwykłą „rześkość” tego klimatu zna każdy, kto choć raz wędrował pośród łąk osnutych poranną mgłą.

Porośnięta trawami węgierska Puszta. Rozwój roślinności drzewiastej jest tu ograniczany przez ekstensywny wypas i silne zasolenie gleby.

Porośnięta trawami węgierska Puszta. Rozwój roślinności drzewiastej jest tu ograniczany przez ekstensywny wypas i silne zasolenie gleby.
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Murawy z bliźniczką psią trawką na górskich halach i trasach narciarskich, zapobiegają ich erozji wodnej. Podobną funkcję pełni trwała okrywa roślinna zalewanych okresowo łąk dolinowych. Zaoranie łąki na glebie torfowej przyczynia się do jej przesuszenia i napowietrzenia, co wielokrotnie przyspiesza procesy mineralizacji (murszenia) torfu, czyli prowadzi do jego degradacji.

Zbiorowiska trawiaste uważa się także za naturalne zbiorniki retencyjne. Z jednej strony są one zdolne do zatrzymywania znacznych ilości wody opadowej, a więc ograniczania i spowalniania jej spływu do wód gruntowych i cieków wodnych, z drugiej zaś, jako że bez większej dla siebie szkody mogą pozostać okresowo zatopione, są wykorzystywane jako tereny zalewowe (poldery), przejmujące na pewien czas wody nie mieszczące się w korytach rzek.

Jednak zagrożone

Łąki i pastwiska, choć stworzone przez człowieka, odznaczają się bardzo dużą bioróżnorodnością. Ze swoim bogactwem florystycznym i faunistycznym wykazują największe walory przyrodnicze spośród wszystkich obszarów użytkowanych rolniczo. Za zwieńczenie tych walorów uznać chyba należy rolę, jaką podmokłe, okresowo zatapiane użytki zielone spełniają wobec ptaków wodno-błotnych. Przede wszystkim stanowią miejsce ich rozrodu i żerowania. Dotyczy to zwłaszcza ptaków siewkowatych, np.: kulika wielkiego (Numenius arquata), rycyka (Limosa limosa), czajki (Vanellus vanellus), krwawodzioba (Tringa totanus) i bataliona (Philomachus pugnax), oraz łąkowych kaczek: płaskonosa (Anas clypeata), cyranki (Anas querquedula) czy coraz rzadszego rożeńca (Anas acuta).

Wypalanie na ogół nie szkodzi trawom, lecz sieje spustoszenie wśród innych organizmów zasiedlających ekosystemy trawiaste

Wypalanie na ogół nie szkodzi trawom, lecz sieje spustoszenie wśród innych organizmów zasiedlających ekosystemy trawiaste
Fot. Tomasz Ogrodowczyk

Zaniechanie użytkowania, a więc odstąpienie od wypasu czy koszenia sprawia, że w zbiorowiskach łąkowych i pastwiskowych zaczynają pojawiać się krzewy i drzewa - najczęściej brzoza lub olcha. W naszych warunkach klimatyczno-glebowych sukcesja tej roślinności jest często tak szybka, że zbiorowisko trawiaste pozostawione samo sobie, po kilku latach przestaje istnieć, uzyskując stopniowo charakter leśny. Paradoksalnie, ten naturalny proces bywa problemem tam, gdzie zależy nam na ochronie cennych ekosystemów trawiastych. Przyczyną zaprzestania użytkowania runi jest zwykle spadek pogłowia bydła oraz niska opłacalność produkcji pasz na trudnych, podmokłych lub okresowo zatapianych siedliskach. Najbardziej znamiennym przykładem takiej sytuacji jest Biebrzański Park Narodowy, w którym olbrzymie połacie podmokłych łąk, stanowiące największe w Europie Środkowej stanowiska lęgowe wielu rzadkich przedstawicieli awifauny wodno-błotnej, zamieniają się w łozowiska i lasy. Rozwiązaniem tych problemów jest wprowadzanie ekstensywnych wypasów lub przynajmniej okresowego koszenia, co niesie za sobą problemy organizacyjne, finansowe i inne, którym jednak trzeba sprostać, by ochronić „świat, który nie może zaginąć”. Podobnie zresztą ma się rzecz z ochroną muraw kserotermicznych, rozsianych w różnych miejscach naszego kraju, które pod względem florystycznym są namiastką stepów i stanowią refugium (ostoję) bardzo rzadkich gatunków roślin - w tym i traw - np. podlegających ochronie gatunkowej ostnic (Stipa spp.) - z przepiękną ostnicą Jana (Stipa joannis) na czele.

Wędrując przez miejsca suche i bagniste, świetliste i cieniste, zimne i gorące, jałowe i żyzne - wszędzie spotkamy trawy: na łące, górskiej polanie, w świetlistej dąbrowie, mrocznej buczynie, na trawniku, na wydmach, w sadach, na polach i ugorach, ale także na zmurszałym dachu czy między chodnikowymi płytami. A ileż tam gatunków bardzo do siebie podobnych!

Któż odróżni
jeden listek trawy od drugiego?
Łodygę od łodygi?
Kwiat od kwiatu?
 3.

To zagadnienie będzie tematem kolejnego artykułu.

Arkadiusz Swędrzyński

  1. Rdz. 1, 11.126, tłum. wg Biblii Tysiąclecia.
  2. Adam Mickiewicz - „Pan Tadeusz”
  3. Jan Baranowicz - „Trawa”

Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023