W czasach prehistorycznych (w epoce pliocenu i plejstocenu) jaszczurka zielona była prawdopodobnie pospolitym przedstawicielem herpetofauny na obszarze dzisiejszej Polski, o czym świadczyć mają jej stosunkowo liczne szczątki kopalne. Jednak do czasów obecnych w Europie Środkowej zachowała się jedynie na reliktowych, często izolowanych stanowiskach. Czy w Polsce istnieje szansa na spotkanie z tą największą i najpiękniejszą jaszczurką?
Jaszczurki zielone (podobnie jak i inne gatunki jaszczurek) lubią wygrzewać się w promieniach słońca, zwłaszcza po kilku miesiącach zimy
Fot. Renata i Marek Kosińscy
Pojawiające się w niedalekiej przeszłości sporadyczne doniesienia o obserwacjach jaszczurek zielonych (Lacerta viridis) w Polsce dotyczyły różnych okolic naszego kraju. W XIX i XX wieku ich obecność odnotowano między innymi na Roztoczu, w rejonach Warszawy, Płocka, prawdopodobnie Ciechocinka, w dolinie Odry – w miejscu położenia dzisiejszego rezerwatu Bielinek, a ponadto na Śląsku Cieszyńskim. Te i inne informacje obejmowały zazwyczaj obserwacje pojedynczych bądź niewielkiej liczby osobników, a w niektórych przypadkach były niestety mało wiarygodne lub słabo udokumentowane. Po tych stanowiskach już dawno nie ma śladu, a poszukiwania jaszczurek prowadzone na pobliskich i potencjalnych terenach jej występowania nie przyniosły dotychczas pozytywnych rezultatów.
Jaszczurka zielona jest jednym z największych europejskich gatunków jaszczurek, dorastającym do około 40 cm długości. Tak wyrośnięte okazy spotykane są na południu Europy. Populacje zasiedlające północny zasięg (potencjalnie również nasz kraj) osiągają jedynie około 21 cm. Jaszczurki zielone zaciekle bronią swoich terytoriów przed innymi osobnikami tego samego i innych gatunków.
Typowo ubarwiony samiec jaszczurki zwinki
Fot. Marek Szczepanek
Inne liczne, najczęściej ustne doniesienia o stwierdzeniach jaszczurek zielonych, były dotychczas pomyłkami dotyczącymi obserwacji nietypowo ubarwionych samców jaszczurek zwinek (Lacerta agilis), których kolorystykę i plamistość można uznać za wyjątkowo zróżnicowane. Niektóre charakteryzują się niemal jednolitym zielonym zabarwieniem wierzchniej i bocznych części ciała z różnymi plamkami i cętkami. Czasami zupełnie brak jest ciemnej plamistości, co przy zielonkawym czy zielonkawoniebieskim zabarwieniu niekiedy bardzo upodabnia je do jaszczurek zielonych. Trudność poprawnego oznaczenia takich osobników wiąże się głównie z niemożnością przyjrzenia się im z bliska i porównania układu tarczek np. głowowej części ciała, co powinno być w tym wypadku podstawą przy określaniu przynależności gatunkowej (układ tarczek jest typowy dla poszczególnych gatunków*). Natomiast cechą, która bez konieczności chwytania zwierząt, w jednoznaczny sposób umożliwia odróżnienie samców jaszczurki zwinki od samców jaszczurki zielonej, jest pojawienie się u tych drugich w okresie godowym (maj–czerwiec) błękitnie zabarwionego podgardla. Tak wybarwione osobniki, w ciepłe słoneczne dni, podnosząc głowę ponad poziom niskich traw, wrzosu bądź innej roślinności, a niekiedy wspinając się na pień drzewa lub stertę gałęzi, dumnie prezentują walory swojego ciała, odstraszając konkurentów i mając nadzieję na zwabienie partnerek. Są wówczas dosyć łatwe do zauważenia, jednak ze względu na dużą płochliwość i zwinność niełatwo je podejść. U samic ubarwienie godowe nie występuje.
Jaszczurki zielone w przeciwieństwie do pozostałych gatunków naszych jaszczurek potrafią wspinać się po pionowych drzewach nawet na wysokość przekraczającą kilkanaście metrów. Doskonale też poruszają się po gałęziach drzew, pomagając sobie przy tym długim ogonem.
Okazałe, gęste wrzosy występują głównie w miejscach nasłonecznionych, zwłaszcza w suchych borach sosnowych
Fot. Renata i Marek Kosińscy
W ostatnich latach najwięcej ustnych doniesień o obecności jaszczurki zielonej dotyczy Ziemi Lubuskiej. Obszar ten jest w ok. 45% pokryty lasami, z czego w zdecydowanej większości są to suche i świeże bory sosnowe z domieszką drzew liściastych, położone na ubogich bielicowych glebach. Dno i otoczenie takiego lasu porastają kwaśno- i sucholubne rośliny, z których najbardziej charakterystyczny jest wrzos (Calluna vulgaris), tworzący rozległe zbiorowiska, szczególnie atrakcyjne w porze kwitnienia, tj. późnym latem i wczesną jesienią. Wrzosowiska zajmują stanowiska mocno nasłonecznione, są więc zasiedlane przez ciepłolubne gatunki zwierząt, w tym również niektóre rodzime gady. Zdecydowanie największe połacie wieloletnich wrzosowisk w tym rejonie znajdują się niestety na terenach zajętych i aktywnie wykorzystywanych przez wojsko. Wstęp do takich miejsc jest utrudniony, niekiedy niemożliwy i często bardzo niebezpieczny ze względu na zalegające na powierzchni ziemi niewybuchy.
W okresie godowym dorosłe samce jaszczurek zielonych są bardzo agresywne i często dochodzi między nimi do zażartych walk, zwłaszcza w obecności samicy. Zdarza się wtedy, że w ferworze walki odgryzają sobie nawzajem ogony, a czasami dochodzi nawet do śmierci jednego z walczących osobników. Urwany ogon z czasem regeneruje się, ale nigdy nie osiąga pierwotnej długości.
Czasami można napotkać jaszczurki zwinki (na przykład w rejonie Głogowa), które z daleka do złudzenia przypominają jaszczurki zielone
Fot. Bartłomiej Najbar
W ślad za ustnymi przekazami, prowadzone są (z różną intensywnością od lat 80. XX w.) poszukiwania jaszczurek zielonych na Ziemi Lubuskiej. Koncentrują się one głównie na ogólnie dostępnych wrzosowiskach, wszelkich terenach trawiastych (otwartych i półotwartych), przecinkach leśnych itp., czyli wszędzie tam, gdzie spodziewana jest ich obecność. Po kilkunastu latach bezowocnych poszukiwań impuls do ich wznowienia dała obserwacja jednego pięknie wybarwionego samca, którego przez kilka chwil widziano na obszarze wrzosowiska, pod linią energetyczną w rejonie Gubina w 1997 r. Późniejsze wielokrotne penetracje tego terenu pozwoliły na jeszcze jedną obserwację, przypuszczalnie tego samego osobnika. Niestety nie stwierdzono dotychczas samic czy młodocianych jaszczurek.
Samiec jaszczurki zielonej w szacie godowej w całej okazałości (okaz pochodzący z południa Europy)
Fot. Bartłomiej Najbar
Czy wobec tak sporadycznych i nieregularnych obserwacji, ale przy obecności wielu potencjalnych siedlisk jaszczurek, można mieć nadzieję, że do dziś zachowała się gdzieś u nas reliktowa populacja tego pięknego gatunku? Wydaje się, że tak. Potwierdzeniem takiego poglądu (poza ww. obserwacjami) mogą być odkrycia poczynione w Brandenburgii, gdzie nieopodal naszej granicy, na wrzosowiskach brandenburskich (m.in. na byłych poligonach wojskowych), niedawno odkryto kilka stosunkowo licznych populacji tego gatunku. Po stronie niemieckiej wcześniej znane stanowiska koło Guben i Lieberose były regularnie badane jeszcze w latach 50.– 70. ubiegłego wieku. Liczebność jaszczurek wykazywała tam znaczące wahania, a niekiedy obserwacje dotyczyły tylko pojedynczych osobników w ciągu dłuższego okresu. Niektóre ze stanowisk do dziś zanikły, jednak dzięki regularnemu i bardzo szczegółowemu kartowaniu terenu dokonanemu w latach 90. XX w., udało się zlokalizować być może jedne z ostatnich, najbardziej na północ wysuniętych stanowisk tego gatunku w tej części Europy Środkowej.
Nietypowo ubarwiona jaszczurka zwinka, przypominająca jaszczurkę zieloną (Bieszczady)
Fot. Bartłomiej Najbar
Czy obserwacje pojedynczych osobników jaszczurek zielonych
sprzed kilku lat, z rejonu Gubina, świadczyły o obecności ostatnich
przedstawicieli tego gatunku, czy może dają nadzieję na znalezienie populacji w
nieco innych miejscach? Aby odpowiedzieć na to pytanie, niezbędny jest łut
szczęścia podczas poszukiwań w nadchodzących sezonach, a przede wszystkim
konieczność jak najszybszego przeprowadzenia kompleksowej inwentaryzacji
przyrodniczej w miejscach potencjalnego występowania jaszczurki zielonej.
Częstokroć w poszukiwaniach bardzo pomocni są młodzi miłośnicy przyrody,
których na łamach niniejszego czasopisma zachęcam do działań w tym zakresie.
W Polsce stosunkowo łatwo spotkać można trzy gatunki jaszczurek – zwinkę, żyworodną (Lacerta vivipara) i padalca zwyczajnego (Anguis fragilis). Występują one w całym kraju (z różnym nasileniem), ale preferują różne środowiska. Najmniejszą i smuklejszą jaszczurkę żyworodną znajdziemy przede wszystkim w miejscach wilgotnych: na torfowiskach, podmokłych łąkach, wilgotnych polankach śródleśnych i obrzeżach lasów. W razie zagrożenia potrafi ona wskoczyć do wody i doskonale sobie w niej radzi. Zarówno samce jak i samice są barwy brązowej w różnych odcieniach. Ponieważ nie występuje u nich zielona barwa, nie mogą zostać pomylone z jaszczurką zieloną. Zwinka, na pierwszy rzut oka masywniejsza, upodobała sobie przede wszystkim miejsca suche i nasłonecznione, chociaż można ją spotkać również w okolicy zbiorników wodnych, od których jednak stroni. U tego gatunku jest bardzo wyraźnie zaznaczony dymorfizm płciowy – samce w okresie godowym na wierzchniej stronie ciała przybierają trawiastozieloną barwę. Pozbawiony szaty godowej wężopodobny padalec, podobnie jak jaszczurka żyworodna, zasiedla wilgotniejsze stanowiska i chyba najliczniejszy jest w cienistych lasach, gdzie pod mchami, wśród innej gęstej roślinności, pod zalegającymi ziemię gałęziami, pniami itp., prowadzi skryty tryb życia. Tak jak wszystkie nasze jaszczurki lubi się wygrzewać, dlatego w słoneczne dni najłatwiej go zaobserwować np. w pobliżu własnej kryjówki.
Bartłomiej Najbar
Instytut Inżynierii Lądowej i Środowiska
Uniwersytet Zielonogórski
*) W rozróżnianiu poszczególnych gatunków jaszczurek pomocne są klucze do
oznaczania płazów i gadów Polski.
Pewnie niejeden młody adept ornitologii zadawał sobie kiedyś pytanie: co robi kłębuszek waty na drzewie?! Ooo! Ruszył się! A jaki ma długi ogon! Więc to jednak jakiś ptak. Ale sądząc po ogonie, to może być tylko rajski ptaszek zbiegły z któregoś ogrodu zoologicznego. Dla pewności bierzemy jednak do rąk atlas ptaków Polski. Z uwagą wertujemy kartki i... jest! To raniuszek! Jednym tchem czytamy dalej: „mały ptaszek z rodziny raniuszków (Aegithalidae), o długości ciała ok. 16 cm...”.
Raniuszek białogłowy jest najczęściej spotykanym podgatunkiem raniuszka w Polsce
Fot. Marek Szczepanek
W książkowym, często lakonicznym opisie, nie sposób zawrzeć naturalnego piękna i interesujących faktów z życia raniuszków. Gdy zdecydujemy się na spędzenie z nimi większej ilości czasu, na pewno odkryją przed nami swoje tajemnice. Mnie urzekły niemal od pierwszego wejrzenia, dlatego zdecydowałem się im towarzyszyć w najważniejszym dla nich okresie – okresie lęgowym. Swoimi spostrzeżeniami oraz wiedzą zgromadzoną przez innych ornitologów, podzielę się z Wami, Drodzy Czytelnicy.
Raniuszek (Aegithalos caudatus) jest ptakiem pod wieloma względami niezwykłym. Przez wiele lat przysparzał trudności taksonomom, pragnącym zakwalifi kować go do jednej ze znanych rodzin ptaków. Raz umieszczano go w rodzinie remizów (Remizidae), by następnie przenieść do ogonatek (Panuridae), do których należy wąsatka (Panurus biarmicus), a innym razem do rodziny sikor (Paridae). Ostatecznie doczekał się swojej własnej. Raniuszka można spotkać w prawie całej Europie. Zasięg jego występowania obejmuje także większość azjatyckiej Rosji, Chiny, Mongolię (aż po Kamczatkę) i Japonię. Lokalnie występuje on także w Azji Mniejszej. Dotychczas opisano około 20 jego podgatunków, z czego w Polsce występują dwa: raniuszek białogłowy (Aegithalos caudatus caudatus) i czarnobrewy (A. c. europaeus).
Raniuszek białogłowy jest ptakiem na ogół średniolicznym w Polsce, ma czysto białą głowę i słaby różowy nalot na bokach brzucha. Zasięg tego podgatunku obejmuje północną i wschodnią Europę. Kontynentalny raniuszek czarnobrewy jest dość rzadkim gościem, obserwowanym głównie w zachodniej części kraju. Jego lęgi zdarzają się u nas sporadycznie, częściej tworzy pary mieszane z raniuszkiem białogłowym. Cechą rozpoznawczą tego podgatunku jest szeroka czarna brew nad okiem, sięgająca aż na kark, oraz intensywnie różowy nalot na bokach brzucha, obejmujący większą jego część niż u raniuszka białogłowego. Wzdłuż zachodniej granicy kraju występuje strefa wtórnej hybrydyzacji, gdzie spotyka się raniuszki z obu podgatunków oraz ich mieszańce. To interesujące zjawisko może często sprawiać niemały kłopot obserwatorowi, chcącemu jednoznacznie zakwalifikować obserwowane osobniki do któregoś ze znanych podgatunków.
Międzypodgatunkowe mieszańce raniuszków najczęściej można spotkać w zachodniej części kraju
Fot. Marek Szczepanek
Raniuszki występują na całym obszarze naszego kraju, w różnego typu lasach. Zdecydowanie rzadziej gniazdują w parkach i różnego rodzaju zadrzewieniach. Najczęściej można je spotkać w wilgotnych lasach liściastych: łęgach, grądach i olsach. Pora lęgowa zaczyna się u nich czasami bardzo wcześnie – mnie na przykład udało się zaobserwować budowę gniazda już 14 lutego, przy zalegającej pokrywie śnieżnej! Większość par rozpoczyna jednak budowę gniazda w drugiej połowie marca. Przed ptakami jest wtedy kawał morderczej pracy. Ich gniazdo, wyglądające jak jajowaty worek z bocznie położonym niewielkim otworem, zbudowane jest z dużej ilości mchów, porostów, kory brzozowej, pajęczyn, kokonów, no i piór. Każdy z tych materiałów ma swoje zadanie. Mech stanowi główny budulec i warstwę izolacyjną, porosty i kora brzozy wplątane w warstwę zewnętrzną mają ukryć gniazdo przed wzrokiem drapieżnika. Kokony i pajęczyna muszą wszystko razem związać. Pióra z kolei stanowią wyściółkę, w której ma spocząć w przyszłości do kilkunastu małych jajeczek. W niektórych gniazdach naliczono aż 2000 piórek! W podopolskich grądach odrzańskich, gdzie dane mi było uganiać się za raniuszkami, obserwowałem pary ptaków, które znalazłszy źródło dużej ilości cennych piór w postaci zabitego puszczyka bądź wywiezionych do lasu nieczystości z kurzej fermy, uporczywie pokonywały dystans prawie 1 km, jaki dzielił je od gniazda do dostępnego budulca. W okresie budowy swojego lokum raniuszki nie są płochliwe i możemy je łatwo obserwować nawet z odległości kilku metrów. Już w latach 50. pewien polski naukowiec badający te ptaki w Wielkopolskim Parku Narodowym, testował płochliwość i determinację raniuszków, stojąc nieopodal gniazda z piórkami w dłoni. Po jakimś czasie ufne ptaki siadały na ręce ornitologa i zbierały ten cenny materiał.
W grądach jednym z ulubionych miejsc na zakładanie gniazd są rozwidlenia koron drzew |
Raniuszek chętnie zakłada swe gniazda także w pnączach |
Raniuszki są bardzo plastyczne w wyborze miejsca na gniazdo. Znajdowane są one zarówno nisko nad ziemią, jak i wysoko w koronach drzew. O ile jednak najczęściej położone są do 2 m wysokości, to w pierwotnych lasach Puszczy Białowieskiej raniuszki gniazdują głównie w koronach drzew, aż do 35 m. Wybór rośliny, na której osadzone będzie gniazdo, także nie nastręcza im trudności. Mogą to być zarówno drzewa iglaste, jak i liściaste, krzewy, pnącza. W grądach odrzańskich znajdowałem nawet gniazda w trzcinowisku przylegającym do lasu oraz za odstającą korą drewnianej podpory ambony myśliwskiej. Sposób posadowienia gniazda zależy od roślinności, w której się znajduje. W lasach iglastych jest ono uwite zwykle wśród gałązek korony drzew, a w lasach liściastych w rozwidleniu konarów oraz w odroślach, przy pniu drzewa.
Grądy odrzańskie są licznie zamieszkiwane przez raniuszki |
Ozdoba polskich lasów – raniuszek w całej krasie |
Gdy gniazdo w końcu jest gotowe, rozpoczyna się składanie jaj. O ile ptaki spieszą się często z budową swojego lokum (luty), to ze złożeniem pierwszego jaja czekają najczęściej do końca marca i początku kwietnia. W ciągu około 10 dni składają one w jednodniowych odstępach przeciętnie 10 jaj (8–12). Rozpoczyna się wówczas wysiadywanie, które u tego gatunku trwa 14 dni. Jest to bardzo newralgiczny okres w życiu ptaków, są one wtedy bardzo skryte i ciche, szczególnie przy gnieździe. Gdy w końcu pojawią się pisklęta, dorosłe ptaki muszą zaspokoić hiperapetyt mnogiej gromadki. Żerują wtedy intensywnie, zbierając przeróżne drobne bezkręgowce z powierzchni gałęzi, pni i liści, bardzo rzadko schodząc w warstwę runa. W ich diecie do minują gąsienice motyli, pająki, pluskwiaki. Rodzice kursują z pokarmem przez około 17 dni, a po tym czasie młode są zachęcane do opuszczenia gniazda i usamodzielnienia się. Niestety jedynie co piąta para odniesie sukces lęgowy. U tego gatunku straty potomstwa wynoszą przeciętnie aż 70–80% i jest to zjawisko powszechne u wielu badanych populacji. Główną przyczyną strat w lęgach jest drapieżnictwo ze strony ptaków krukowatych (głównie sójki), ssaków z rodziny łasicowatych (kuny, łasice) oraz gryzoni (wiewiórki, myszy). Dodatkowo do niskiego sukcesu lęgowego przyczynia się działalność człowieka (wycinki) oraz czynniki atmosferyczne (deszcze, porywiste wiatry).
Pary lęgowe, które poniosły straty, stoją przed alternatywą: albo rozpoczną budowę nowego gniazda (o ile czas na to jeszcze pozwala) albo przyłączą się do gniazdujących w pobliżu par. Raniuszki często wybierają tę drugą opcję, co jest zjawiskiem bardzo rzadkim u naszych ptaków. Pomagają w wykańczaniu gniazda sąsiadów, jego obronie przed intruzami czy karmieniu piskląt. Tacy to altruiści z naszych raniuszków!
Zimą raniuszki odwiedzają różne środowiska, nawet zieleń miejską
Fot. Marek Szczepanek
Po sezonie lęgowym przed ptakami jest kilkumiesięczny okres beztroski, ale także czas przygotowań do najsurowszej z pór roku – zimy. Co zaskakujące, wciąż nie wiadomo, czy ptaki, które gniazdują w Polsce, odlatują w cieplejsze rejony, czy pozostają w bliskości swych stanowisk lęgowych. Pewnym jest, że obszar naszego kraju jest miejscem zimowania dla raniuszków z północno-wschodnich regionów Europy. Co roku, podczas jesiennej Akcji Bałtyckiej, odławia się na wybrzeżu ptaki obrączkowane w Estonii, na Litwie, Łotwie czy w Rosji. Od jesieni częściej obserwuje się także osobniki z zachodniego podgatunku – raniuszka czarnobrewego. Generalnie, od jesieni do wczesnej wiosny, raniuszki przemieszczają się w zwartych stadkach liczących na ogół nie więcej niż 20–30 osobników. Co kilka lat obserwuje się jednak naloty ptaków z północy Europy i wtedy liczba osobników może nawet przekraczać 100! Stopień socjalności u raniuszków jest tak duży, że osobniki z jednego stada mają bardzo zbliżoną faunę pasożytów (w tym wypadku: roztoczy żyjących na piórach). Nawet ich liczba u poszczególnych osobników ze stada jest podobna i różni się od liczby pasożytów u ptaków z innego stada. Nietrudno sobie wyobrazić proces przenoszenia pasożytów pomiędzy ptakami, gdy spojrzymy na ilustracje przedstawiające raniuszki siedzące przyciśnięte jeden do drugiego na gałęzi, niczym kury na grzędzie. W czasie zimy ptaki przemieszczają się, wyszukując nowych źródeł pokarmu. Zdarza się, że czasem uzupełniają swoją dietę pokarmem roślinnym. Zalatują też wówczas na tereny znajdujące się poza obszarem ich zainteresowania w sezonie lęgowym: do miast i wnętrza wsi. Wraz z pojawieniem się pierwszych przebiśniegów, stada się rozpadają. Każdy z osobników rozpoczyna nowy, nam już poniekąd dobrze znany, etap w życiu – okres lęgowy.
Grzegorz Hebda
Pracownia Zoologii Kręgowców
Uniwersytet Opolski
Wycieczki ornitologiczne organizowane przez PTOP „Salamandra” mają już kilkuletnią tradycję i spore grono stałych uczestników. 25 września 2004 po raz kolejny wybraliśmy się podglądać ptaki, tym razem na drugi pod względem wielkości zbiornik zaporowy w Polsce – Jeziorsko. Został on zbudowany w latach 80. na Warcie pod Sieradzem, na granicy województw wielkopolskiego i łódzkiego. Jego powierzchnia przy maksymalnym piętrzeniu wynosi około 42 km2. Mimo że jest to sztuczny akwen, stanowi on bardzo cenną ostoję ptaków wodno-błotnych.
Pozostałością po rosnących tu niegdyś drzewach są nagie pniaki, służące wielu ptakom za punkty widokowe
Fot. Adriana Bogdanowska
Z Poznania wyjeżdżaliśmy nieco
zaniepokojeni pogodą, gdyż przez kilka dni poprzedzających wycieczkę wiał silny
wiatr i padał deszcz. Okazało się jednak, że aura była dla nas łaskawa – dzień
był słoneczny i bezwietrzny, idealny do obserwowania ptaków. A było ich
niemało. Na zaporze czołowej zbiornika, podczas pierwszego postoju, przywitał
nas rybołów (Pandion haliaetus). Ten wspaniały ptak wzbudził
podziw u wszystkich wycieczkowiczów, tym bardziej że można go było obserwować
przez kilkanaście minut z niedużej odległości, również podczas polowania. Inne
gatunki ptaków obserwowaliśmy z różnych miejsc położonych na wschodnim brzegu
akwenu. Na lekko pofalowanej powierzchni wody pływały stada perkozów dwuczubych
(Podiceps cristatus), łysek (Fulica atra) oraz kaczek,
m.in. rożeńce (Anas acuta) i świstuny (A. penelope).
Nad zbiornikiem krążyły liczne mewy srebrzyste (Larus argentatus),
mewy pospolite (L. canus) oraz śmieszki (L. ridibundus).
Uczestnicy wycieczki z dużym zainteresowaniem obserwowali odpoczywające na rozlewiskach ptaki
Fot. Paweł Śliwa
Dzięki znakomitej pogodzie, możliwości obserwowania wielu ciekawych ptaków oraz miłej atmosferze, ten wrześniowy dzień będzie zapewne często wspominany przez uczestników wyprawy.
Paweł Śliwa
Wycieczka ornitologiczna dofinansowana została z funduszu Unii Europejskiej.
„Wiewiórkowate” to nazwa rodziny kojarzonej powszechnie z jednym tylko gatunkiem – wiewiórką pospolitą, znaną większości z nas już od wczesnego dzieciństwa. Prawie każdy miał możliwość obserwowania imponujących skoków w wykonaniu tej rudej akrobatki. Czy jest ona jednak jedyną przedstawicielką swojej rodziny w Polsce?
Długi i puszysty ogon wiewiórki zwiększa jej powierzchnię lotną w czasie karkołomnych skoków w koronach drzew
Fot. Joanna Ratajczak
Wiewiórkowate (Sciuridae) to jedna z siedmiu rodzin tworzących podrząd wiewiórkokształtnych (Sciuromorpha), należący do rzędu gryzoni (Rodentia). Jest ona zdecydowanie najliczniejsza w gatunki (ponad 250). Jej przedstawicieli spotkamy praktycznie na wszystkich kontynentach świata, za wyjątkiem Australii i Antarktydy. Znaleźć ich można wysoko wśród koron drzew albo w głębokich norach pod ziemią. Niektóre starają się również opanować przestrzeń powietrzną (tzw. polatuchy, które potrafią szybować pomiędzy drzewami nawet do 450 m).
Osoby, które uważają, że w Polsce występuje tylko jeden gatunek należący do tej licznej rodziny, są w dużym błędzie. Obecnie na wolności żyją trzy gatunki: wspomniana wcześniej wiewiórka pospolita (Sciurus vulgaris), świstak (Marmota marmota), oraz suseł perełkowany (Spermophilus suslicus) – wszystkie objęte ochroną prawną. Jeszcze do niedawna kraj nasz zamieszkiwał także inny przedstawiciel rodzaju Spermophilus – suseł moręgowany (Spermophilus citellus), który wyginął blisko 30 lat temu.
Jak już wspomniano we wstępie, nie ma chyba w Polsce osoby, która nie widziałaby wiewiórki przynajmniej raz w życiu. Nic w tym dziwnego, ponieważ zasięg występowania tego nadrzewnego gryzonia obejmuje w zasadzie cały nasz kraj. Większą część życia wiewiórka spędza na drzewach, a więc jej występowanie ograniczone jest głównie do lasów (zarówno liściastych jak i iglastych), choć często spotkać ją można także w parkach. Wybiera przede wszystkim tereny porośnięte dojrzałym drzewostanem, który zapewni jej odpowiednią ilość pokarmu. Jadłospis tego gryzonia składa się głównie z nasion drzew, ale nie brakuje w nim również pączków, kwiatów, pędów, młodej kory, jagód i grzybów. Nie gardzi także pokarmem zwierzęcym: owadami, jajami ptaków, jak i samymi pisklętami. Dojrzałe drzewostany oprócz wyżywienia zapewniają wiewiórkom schronienie. Ssaki te gniazda budują głównie w dziuplach, ale potrafi ą też zagnieździć się w koronach drzew lub przerobić gniazdo ptasie na własne potrzeby, dorabiając do niego dach.
Wiewiórka szara zaliczana jest do 100 najgroźniejszych gatunków inwazyjnych na świecie
Fot. Małgorzata Adamska
Myśląc o wiewiórce, każdy ma przed oczami zwierzę pokryte lisiorudą sierścią. Tymczasem wśród wiewiórek pospolitych obserwuje się bardzo duże zróżnicowanie kolorystyczne. Sierść na grzbiecie może być w kolorze od jasnorudego po brunatnoczarny. W jednym miocie mogą zdarzyć się zarówno osobniki jasne jak i ciemne. W wielu rejonach różne odmiany barwne występują wspólnie na jednym terenie. Istnieją jednak obszary, gdzie spotykane są wyłącznie osobniki o jednolitym ubarwieniu – np. w Wielkiej Brytanii występuje wyłącznie odmiana ruda, gdy np. w regionie Sila w południowych Włoszech spotykane są wyłącznie osobniki czarne. W Polsce odmianę ciemną spotkać można głównie na obszarach górskich, a ruda dominuje w pozostałej części kraju. Charakterystyczne pędzelki sierści na uszach oraz długi puszysty ogon to znaki, które jednoznacznie kojarzymy z wiewiórkami. Ciekawostką jest fakt, że mimo iż wiewiórki linieją dwa razy do roku, dłuższe włosy na uszach oraz ogonie zmieniane są wyłącznie raz w roku.
Wiele wskazuje na to, że wiewiórka pospolita może zostać wyparta z Europy przez inną przedstawicielkę swojej rodziny – wiewiórkę szarą (Sciurus carolinensis). Jest to gatunek obcy w Europie, ponieważ naturalny zasięg jego występowania ogranicza się do wschodniej części Ameryki Północnej. Niestety na skutek przeprowadzonych przez człowieka introdukcji (wprowadzenie gatunku na obszarach, na których wcześniej nie występował) gryzoń ten pojawił się między innymi w Anglii oraz we Włoszech. W obu tych państwach obserwuje się gwałtowne zanikanie lokalnych populacji wiewiórek pospolitych na korzyść konkurencji. Gatunki obce, które wywierają negatywny wpływ na różnorodność biologiczną nazywane są gatunkami inwazyjnymi. Na Wyspach Brytyjskich rodzime wiewiórki pospolite spotkać można już tylko w lasach Szkocji oraz na kilku oddzielnych obszarach. We Włoszech jedyną granicą broniącą dostępu wiewiórce szarej do reszty Europy jest pasmo Alp. Jeśli uda się jej sforsować tę barierę, wówczas wszystkie europejskie populacje wiewiórki pospolitej narażone będą na wyginięcie. Warto tu wspomnieć, że gatunki inwazyjne uważane są za drugą, zaraz po degradacji siedlisk, przyczynę zanikania różnorodności biologicznej na świecie.
Wiewiórki żyją z reguły samotnie. Jedynie w okresie rui, trwającej od lutego aż do końca lipca, samce wkraczają na obszary zajmowane przez samice i rozpoczynają intensywne zaloty przejawiające się między innymi długimi gonitwami wśród koron drzew. Konsekwencją tych podniebnych igraszek jest od trzech do siedmiu nagich i ślepych osesków. Wiewiórki mają zazwyczaj dwa mioty, chociaż dosyć częste są również przypadki trzech miotów w trakcie jednego sezonu. Śmiertelność młodych jest stosunkowo wysoka i powodowana głównie przez ptaki drapieżne oraz ssaki (szczególnie kuny leśne Martes martes wyspecjalizowały się w polowaniu na wiewiórki). Statystyki wskazują, że na cztery wiewiórczęta mniej niż jedno przeżywa rok. Jeśli jednak uda się im przeżyć ten krytyczny okres, mogą dożyć nawet siedmiu lat.
Wiewiórka pospolita jest zwierzęciem nadrzewnym, nie oznacza to jednak, że nigdy nie schodzi na ziemię. Wręcz przeciwnie, w celu zmagazynowania pokarmu często zakopuje szyszki i orzechy w ziemi, aby w okresach chłodu skorzystać z tych swoistych spiżarni. Wielokrotnie zdarza się jej jednak zapomnieć o ukrytych wiktuałach i w ten sposób przyczynia się do rozsiewania niektórych gatunków drzew. Gryzonie te, jako jedyne spośród polskich przedstawicieli wiewiórkowatych, nie hibernują. Oznacza to, że w czasie zimy pozostają aktywne. W razie niesprzyjającej pogody potrafi ą się na dłuższy czas zaszyć w swoich kryjówkach.
Szarobrunatna sierść świstaka jest doskonałym kamuflażem utrudniającym wypatrzenie zwierzęcia na górskich zboczach
Fot. Roman Rąpała
O ile wiewiórkę pospolitą łatwo jest zaobserwować w zasadzie na terenie całej Polski, o tyle świstaka spotkać można wyłącznie w ściśle określonym rejonie naszego kraju – w Tatrach, a dokładniej w Tatrzańskim Parku Narodowym. Mało kto może poszczycić się spotkaniem z tym fascynującym stworzeniem. Nie jest to łatwe, ponieważ cała polska populacja tego gryzonia liczy zaledwie około 190 osobników. Świstaki zasiedlają tereny pokryte roślinnością zielną i spotykane są od 1380 do 2050 m n.p.m. Zamieszkują doliny i zbocza górskie o nachyleniu do 40°.
Na terenie naszego kraju zamieszkuje podgatunek świstaka: świstak tatrzański (Marmota marmota latirostris). Jest to zdecydowanie największy członek rodziny wiewiórkowatych w Polsce – jego waga może przekraczać sześć kilogramów. Osobniki należące do tego podgatunku występują jeszcze tylko na Słowacji. W porównaniu z podgatunkiem nominatywnym występującym w Alpach, świstak tatrzański jest mniejszy, jaśniejszy i ma inne proporcje kości nosowych.
Świstaki są zwierzętami kolonijnymi. W ramach kolonii żyją w grupach rodzinnych, które z reguły nie przekraczają 4 osobników. Życie ich toczy się wokół nory głównej, która jednocześnie jest sypialnią, spiżarnią oraz miejscem narodzin młodych. Świstaki należą do zwierząt hibernujących, czyli przesypiają zimę tzw. snem zimowym. W tym czasie temperatura ich ciała oraz rytm pracy serca znacząco się obniżają. Zanim jednak udadzą się na zimowy spoczynek (rozpoczynający się zwykle w drugiej połowie września lub na początku października), intensywnie żerują oraz gromadzą zapasy siana w norze zimowej. W cyklu rocznym stosunek okresu hibernacji do okresu aktywności wynosi mniej więcej 3:2. Świstaki można więc śmiało nazwać śpiochami. Kilka tygodni po przebudzeniu ze snu zimowego rozpoczyna się ruja. Po trwającej niewiele ponad miesiąc ciąży, na świat przychodzą najczęściej 2 do 3 młodych. W przeciwieństwie do wiewiórek, u świstaków w ciągu roku występuje wyłącznie jeden miot. Młode osiągają ostateczne wymiary ciała dopiero w czwartym roku życia. W porównaniu z innymi wiewiórkowatymi żyjącymi w Polsce, świstaki są zwierzętami długowiecznymi – potrafi ą dożyć nawet 18 lat.
Darzony powszechną sympatią świstak był w przeszłości obiektem polowań. Zabijano go głównie w celu pozyskania sadła, któremu przypisywano właściwości lecznicze (w medycynie ludowej stosowano je na dolegliwości reumatyczne oraz „choroby piersiowe”). Późną jesienią amatorzy sadła wykopywali śpiące zwierzątka spod śniegu. Polowania były tak intensywne, że w XIX w. doprowadzono prawie do zupełnego wyniszczenia tego gatunku w Polsce. Sytuacja zaczęła się poprawiać od roku 1868, kiedy świstak oraz kozica (Rupicapra rupicapra) objęte zostały ochroną prawną. Niestety w okresach I i II wojny światowej na skutek kłusownictwa oraz degradacji siedlisk ponownie odnotowano spadek liczebności świstaków w Tatrach. Powolną odbudowę populacji obserwuje się od połowy XX w., co niewątpliwie związane jest z powstaniem Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Te największe wiewiórkowate mają jednak licznych wrogów, wśród których dominują orzeł przedni (Aquila chrysaetos), ryś (Lynx lynx) i lis (Vulpes vulpes), a także niestety człowiek. Ten ostatni jest szczególnie groźny. Kłusownictwo, nadmierny ruch turystyczny połączony z eksploatacją urządzeń sportowych, a także prowadzenie dużych inwestycji w rejonach występowania świstaka mają poważny wpływ na życie tych rzadkich zwierząt.
Kolejni przedstawiciele rodziny wiewiórkowatych – susły – mają również ograniczony zasięg występowania, ale już nie tak bardzo, jak to miało miejsce w przypadku świstaków.
Aby obserwować większy teren suseł perełkowany przyjmuje charakterystyczną pozę – staje słupka
Fot. Renata i Marek Kosińscy
Suseł perełkowany występuje wyłącznie na południowym wschodzie Polski, głównie na terenie województwa lubelskiego. Jego bliski kuzyn, suseł moręgowany, w czasach swojej ekspansji zasiedlał tereny po przeciwnej stronie kraju, w województwach: dolnośląskim, śląskim, opolskim oraz lubuskim. Oba gatunki związane są nierozerwalnie z siedliskami stepowymi i preferują pastwiska, słoneczne i łagodne stoki wzgórz, suche łąki, drogi polne, a także pobocza dróg i szos. Istotnym warunkiem ich obecności jest czynnik zapewniający przycinanie roślinności trawiastej, tak żeby zwierzęta miały swobodę obserwowania otaczającego je terenu. W przypadku susła perełkowanego ciekawostką jest, że największa polska populacja licząca około 11400 osobników powstała w wyniku wsiedlenia przez człowieka. Znajduje się ona na trawiastym lotnisku w Świdniku. Niestety jest to jedyna tak liczna populacja. Druga co do wielkości znajduje się w Tyszowcach i liczy już zaledwie około 1000 osobników. Susły moręgowane uważane są obecnie za zwierzęta wymarłe w naszym kraju. Jako główną przyczynę podaje się zmianę sposobu użytkowania gruntów, przejawiającą się intensyfikacją rolnictwa oraz zaprzestaniem wypasu zwierząt hodowlanych. Obecnie PTOP „Salamandra” prowadzi program reintrodukcyjny, mający na celu przywrócenie tego gatunku faunie Polski.
Suseł perełkowany ma na grzbiecie charakterystyczne białe plamki
Fot. Grzegorz Leśniewski
Oba gatunki charakteryzują się niewielką masą ciała, która rzadko przekracza 400 g. Suseł perełkowany jest nieco mniejszy od swojego wymarłego kuzyna i ma krótszy ogon. Najbardziej rzucającą się w oczy różnicą pomiędzy tymi gatunkami jest jednak ubarwienie. U susła perełkowanego grzbiet pokryty jest charakterystycznymi, owalnymi, białymi plamkami o średnicy ok. 0,5 cm (stąd nazwa tego gatunku). U susła moręgowanego, mimo że ubarwienie grzbietu jest pstre, brak jest wyraźnych plam na plecach.
Susły, podobnie jak świstaki, są zwierzętami kolonijnymi. W ramach kolonii nie tworzą jednak grup rodzinnych. Każdy suseł posiada własną norę i żyje swoim życiem. Wyjątkiem od tej zasady są narodziny młodych (tylko raz do roku), które przez pewien czas pozostają w norze u boku matki. Zimę spędzają w norach hibernując (może to stąd wzięło się powiedzenie: „śpi jak suseł”?). Nie zbierają jednak zapasów pożywienia, polegając wyłącznie na zgromadzonej w okresie letniej aktywności warstwie tłuszczu. Pierwsze w norach znikają osobniki dorosłe. Młode zaszywają się pod ziemią kilka tygodni później. Najwcześniej budzą się dojrzałe płciowo samce, a zaraz po nich samice oraz te samce, które nie osiągnęły jeszcze dojrzałości płciowej. Po obudzeniu się samic rozpoczyna się ruja, w trakcie której kojarzą się one z jednym tylko partnerem. Samce z kolei w trakcie jednego sezonu starają się pokryć kilka samic. Mniej więcej w pierwszej połowie maja na świat przychodzą 3 do 9 młodych. Rodzinne nory opuszczają po raz pierwszy dopiero po około miesiącu. Już wkrótce, po pierwszym wyjściu z gniazda suśla młodzież zaczyna kopać własne lub poszukiwać opuszczonych nor w pobliżu macierzystej. Jest to najbardziej niebezpieczny okres w życiu tych zwierząt i właśnie w tym czasie śmiertelność wśród młodych jest największa.
Borys Kala
Fotografia przyrodnicza staje się w Polsce dość popularnym hobby. Wzrasta też liczba osób, które traktują to zajęcie jako źródło głównego lub dodatkowego zarobku – coraz więcej coraz bardziej doświadczonych fotografów coraz lepszym sprzętem robi coraz piękniejsze zdjęcia. Przyczynia się to do popularyzacji naszego przyrodniczego dziedzictwa i uwrażliwia na jego piękno. Jednak proces ten może mieć i ciemne strony. Wzrasta bowiem presja fotografów na urokliwe miejsca i interesujące zwierzęta. Każdy chciałby mieć jak najciekawsze ujęcia jak najrzadszych gatunków z jak najmniejszej odległości. Na razie skala zjawiska jeszcze nie jest groźna. Ale przy obecnym rozwoju fotografii cyfrowej, który znacząco zredukował kosztochłonność tego hobby, wkrótce może się to stać poważnym problemem. Przeciwdziałać można temu na dwa sposoby. Przede wszystkim – ustalając i propagując zasady etycznego fotografowania przyrody (zobacz: Kodeks etyczny fotografii przyrodniczej ZPFP). Pomocne może być jednak także ustanowienie i przestrzeganie w tym zakresie dobrych przepisów.
Obecnie można bez specjalnych zezwoleń fotografować większość gatunków ptaków. Nalezy jednak przestrzegać zasad etychnych - robić to w taki sposób, aby im nie zaszkodzić. Na zdjęciu - rybitwa białowąsa (Chlidonias hybridus).
Fot. Marek Szczepanek
Do niedawna przepisy regulujące fotografowanie zwierząt trudno było uważać za rozsądne. Obowiązujące do 25 października 2004 r. rozporządzenie ministra środowiska dotyczące ochrony gatunkowej wprowadzało w stosunku do wszystkich zwierząt objętych ochroną gatunkową wszystkie zakazy przewidziane w obowiązującej do 1 maja 2004 r. ustawie o ochronie przyrody. Oznacza to, że wprowadzono „całkowity zakaz” płoszenia, niepokojenia, filmowania i fotografowania wszystkich tych zwierząt (poczynając od pijawki lekarskiej, przez żabę i bociana, na żubrze kończąc). Nie wolno było także obserwować tych zwierząt z odległości powodującej ich zaniepokojenie. W ustawie zaznaczono, że dotyczy to także snu zimowego oraz okresu rozrodu i wychowu młodych (ale każdego innego okresu także). Oczywiście taki totalny zakaz jest pozbawiony sensu. „Trochę” więc to złagodzono i także w stosunku do wszystkich zwierząt przyjęto zasadę, że zakaz fotografowania nie dotyczy obrębu zabudowań i miejsc ogólnodostępnych... Czyli fotografować można było praktycznie wszędzie, za wyjątkiem niezabudowanych obszarów zamkniętych (np. poligonów lub nie udostępnionych turystycznie rezerwatów). Zakaz nie dotyczył więc np. filmowania nietoperzy zimujących w fortyfikacjach (obszar zdecydowanie zabudowany) czy fotografowania samicy głuszca siedzącej na gnieździe w miejscu „dostępnym”.
Ustawa
z dnia 16 X 1991 r. o ochronie przyrody (z licznymi zmianami)
„Art.
27b. 1. W stosunku do rodzimych dziko występujących zwierząt objętych
ochroną gatunkową, zabrania się:
2)
płoszenia, niepokojenia, fotografowania, filmowania, obserwacji z odległości
powodującej zaniepokojenie zwierząt, w tym w czasie snu zimowego lub w okresie
rozrodu i wychowu młodych, bez zezwolenia wojewody, <...>
2.
Zakazy, o których mowa w ust. 1, nie dotyczą: <...>
3)
filmowania, fotografowania zwierząt w obrębie zabudowań i w miejscach
ogólnodostępnych,”
1 maja 2004 r. weszła w życie nowa ustawa o ochronie przyrody. Jeśli chodzi o zakazy dotyczące filmowania i fotografowania, wprowadza ona dwie zasadnicze różnice. Po pierwsze: podając zakaz, którym można objąć gatunki zwierząt, nie wymieniono osobno niepokojenia, a po słowie „obserwacji” postawiono przecinek. Osobom mniej obeznanym z prawem może się wydawać, że jest to różnica nieistotna. Ale to tylko pozory. Oznacza bowiem, że skorygowano wcześniejszy błąd i obecnie wyrażenie „z odległości mogącej powodować niepokojenie” dotyczy nie tylko obserwacji, ale wszystkich wymienionych wcześniej czynności. Tak więc nawet jeśli jakieś zwierzę zostanie tym zakazem objęte, można je będzie fotografować z odpowiedniego oddalenia (np. ptaki w locie). Druga istotna zmiana dotyczy wyjątków. Wykreślono w całości zapis o obszarach zabudowanych i ogólnie dostępnych.
PTAKI: ślepowron, bocian czarny, szlachar, bielik, gadożer, orlik krzykliwy, orlik grubodzioby, orzeł przedni, orzełek, kania czarna, kania ruda, rybołów, raróg, sokół wędrowny, cietrzew, głuszec, mornel, biegus zmienny, puchacz, uszatka błotna.
SSAKI: wszystkie nietoperze.
Podobnie jednak jak poprzednio – ustawa podaje jedynie listę zakazów, które można zastosować w stosunku do wybranych gatunków. A to, w stosunku do których ostatecznie będą obowiązywały, zależy od decyzji ministra środowiska, który normuje to w rozporządzeniu w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt. Początkowo Ministerstwo Środowiska rozważało zastosowanie podobnego rozwiązania jak poprzednio – czyli objęcie wszystkich zwierząt chronionych wszystkimi zakazami. Ostatecznie jednak, m.in. dzięki wspólnym protestom organizacji przyrodniczych i fotograficznych, przyjęto znacznie rozsądniejsze rozwiązanie. 26 października 2004 r. weszło w życie nowe rozporządzenie dotyczące ochrony gatunkowej zwierząt, w którym zakazem filmowania i fotografowania objęto jedynie niektóre gatunki ptaków (patrz ramka) oraz wszystkie nietoperze.
Niestety, w rozporządzeniu po słowie „obserwacji” zabrakło przecinka, który występuje w ustawie. Można by więc rozumieć, że tylko obserwacja z bezpiecznej odległości jest dozwolona, a filmowanie i fotografowanie nie. Na szczęście obowiązuje zasada nadrzędności ustawy nad rozporządzeniem. Rozporządzenie może wprowadzić jedynie takie ograniczenia, jakie przewidziano w ustawie, albo mniejsze. Nigdy większe. Skoro więc ustawa nie przewiduje możliwości totalnego zakazu fotografowania, nie można go wprowadzić rozporządzeniem. Należy więc przyjąć, że ów brak przecinka jest jedynie oczywistym błędem (tak też jest w rzeczywistości) i uściślenie dotyczące odległości obowiązuje w przypadku wszystkich zabronionych czynności.
Za mogące niepokoić zwierzęta z wymienionych w rozporządzeniu gatunków (i to w stopniu, który może im zaszkodzić) należy uznać następujące sposoby fotografowania:
Za zdjęcia wykonane z odległości, która sprawia, że fotografowanie nie niepokoiło zwierzęcia, można uznać:
Poza wymienionymi wyżej przypadkami możliwa jest niemal nieskończona liczba różnych sytuacji. Należy przy nich kierować się wiedzą i doświadczeniem. Jeśli ktoś ich nie posiada, lepiej aby wstrzymał się od fotografowania tych gatunków.
Ale co to jest „odległość mogąca powodować zaniepokojenie”? Ustawa tego nie precyzuje. Nie udało się także doprowadzić do sprecyzowania tego w rozporządzeniu. Trzeba więc w tym przypadku kierować się aktualną wiedzą i zdrowym rozsądkiem.
Ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody
Art. 52. 1. W stosunku do dziko występujących zwierząt objętych ochroną gatunkową mogą być wprowadzone następujące zakazy: <...>
12) fotografowania, filmowania i obserwacji, mogących powodować ich płoszenie lub niepokojenie; <...>
Art.
56. 1. Minister właściwy do spraw środowiska może zezwolić <...> na inne
czynności podlegające zakazom lub ograniczeniom w stosunku do gatunków:
1)
objętych ochroną ścisłą; <...>
2.
Wojewoda na obszarze swojego działania może zezwolić: <...>
2) w
stosunku do gatunków objętych ochroną ścisłą – <...> na fotografowanie i
filmowanie mogące powodować niepokojenie lub płoszenie.”
Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 28 września 2004 r. w sprawie gatunków dziko występujących zwierząt objętych ochroną
§ 6. W
stosunku do dziko występujących zwierząt, należących do gatunków, o których mowa
w § 2–4, wprowadza się następujące zakazy: <...>
12)
fotografowania, filmowania i obserwacji mogących powodować płoszenie lub
niepokojenie ptaków, przy nazwach których w załączniku nr 1 do rozporządzenia
zamieszczono symbol „(1)”, oraz nietoperzy;
Podobnie jak za czasów poprzedniej ustawy, upoważnionym do wydania zezwolenia na filmowanie czy fotografowanie z odległości mogącej powodować niepokojenie jest wojewoda (w praktyce wniosek jest zwykle przekazywany wojewódzkiemu konserwatorowi przyrody). Na terenach parków narodowych kompetencje wojewody posiadają w tym względzie dyrektorzy tych parków. Zezwolenie takie może także wydać minister środowiska. Z tej drugiej możliwości należy korzystać przede wszystkim w dwóch sytuacjach – jeśli zezwolenie ma obejmować więcej niż jedno województwo oraz jeśli fotografowanie ma stanowić tylko jedno z działań (np. badań naukowych) objętych zakazami, na które zezwolenie wydaje minister.
Czy ktoś słyszał, aby kogoś ukarano za fotografowanie zwierzęcia z chronionego gatunku? Czy takie zakazy w ogóle mają sens, skoro nikt ich nie przestrzega? Zakazy, których nikt nie przestrzega, są wręcz szkodliwe, bo podważają sens wszelkich unormowań funkcjonujących w danej dziedzinie. Dlatego dobrze się stało, że poprzednie przepisy zostały zmienione. Teraz także od nas – fotografów, badaczy, osób chroniących przyrodę lub zajmujących się jej popularyzowaniem – zależy, czy te nowe, sensowniejsze przepisy będą przestrzegane. I nie chodzi o to, abyśmy wszyscy zabrali się za ściganie osób, które robią „niedozwolone zdjęcia”. Wprowadzanie tych przepisów w życie należałoby zacząć od następujących 5 kroków:
1) przestrzegajmy tych przepisów sami (jeśli np. zajmujemy się badaniem nietoperzy – występujmy do wojewody o zezwolenia na fotografowanie tych zwierząt, a jeśli nie mamy zezwolenia – nie róbmy zdjęć);
2) starajmy się propagować informacje o nowych zasadach fotografowania zwierząt chronionych;
3) jeśli do naszych publikacji przesyła nam ktoś zdjęcie, na wykonanie którego potrzebne jest zezwolenie, żądajmy albo kopii zezwolenia, albo oświadczenia, że zdjęcie zostało wykonane przed wejściem w życie zakazu;
4) publikując zdjęcia wspomniane w poprzednim punkcie podajmy informację, że wykonano je na podstawie zezwolenia (możemy podać jego numer), albo że wykonano je przed wejściem w życie zakazu;
5) organizując konkursy fotograficzne, zaznaczajmy w regulaminach, że do zdjęć wymagających zezwolenia należy dołączyć jego kserokopię, albo w ogóle wyłączajmy takie zdjęcia z konkursów („Salamandra” przyjęła to drugie rozwiązanie, aby nie różnicować szans uczestników).
Na razie, poza pojedynczymi negatywnymi przypadkami, filmowanie i fotografowanie zwierząt nie stanowi w Polsce poważnego zagrożenia dla przyrody. Czy tak będzie w przyszłości, zależy także od nas wszystkich. Na pewno rozwiązaniem nie jest wprowadzenie restrykcyjnych zakazów. Starajmy się raczej – przy przestrzeganiu możliwie niewielkiej i rozsądnej listy zakazów – propagować etyczne, nie szkodzące niczemu metody fotografowania.
Andrzej Kepel
Powyższy artykuł można przedrukowywać w całości, pod warunkiem podania źródła.
Artykuł powstał w ramach projektu finansowanego przez Fundację im. Stefana Batorego, Program Małych Dotacji Globalnego Funduszu Ochrony Środowiska (GEF/SGP, UNDP) i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Od czasu publikacji tego artykułu przepisy uległy zmianie. Od 15 listopada 2008 r. zezwolenia na fotografowanie i filmowanie mogące powodować płoszenie lub niepokojenie chronionych zwierząt może wydawać wyłącznie właściwy regionalny dyrektor ochrony środowiska (art. 56 ust. 2 pkt 2 ustawy o ochronie przyrody), a na terenie parku narodowego – jego dyrektor (art. 94 ust. 1 ustawy). Nie ma więc możliwości uzyskania „ogólnopolskiego zezwolenia” np. od Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Może ten błąd będzie w przyszłości naprawiony.