Wyobraźmy sobie coś takiego: ktoś pokazuje nam na moment obrazki lub zdjęcia z różnymi zwierzętami, a my – błyskawicznie i bez namysłu – musimy powiedzieć, co przedstawia dany wizerunek. Widzimy tłustawego, sympatycznego wodnego ssaka, który podrzuca pyskiem piłkę. Co to jest? Prawie każdy odpowie szybko: „foka!” i... minie się z prawdą. Nie znaczy to wcale, że foki nie lubią się bawić i nie mają figlarnego usposobienia. Jednak oglądane w wodnych cyrkach stworzenia to blisko spokrewnione z fokami egzotyczne uchatki. W naszym kraju foki (bynajmniej nie podczas cyrkowych występów!!!) możemy obejrzeć w Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu oraz w niektórych ogrodach zoologicznych. A czy mamy szansę zobaczyć te zwierzęta na wolności?
Foka szara (Halichoerus grypus)
Fot. Lutz Gerken/Naturfoto-Online.de
Foki to ssaki określane jako ziemnowodne, przy czym zdecydowaną większość czasu spędzają w wodzie. Ich wrzecionowate ciało, z wszystkimi kończynami w postaci płetw i palcami połączonymi błoną, jest znakomicie przystosowane do przebywania w tym środowisku. Na lądzie poruszają się zazwyczaj bardzo niezgrabnie. Przedstawiciele wielu gatunków (w tym wszystkich bałtyckich) nie są w stanie zagiąć tylnych płetw tak, aby oprzeć na nich ciało. Dlatego mogą tylko pełzać na brzuchu, pomagając sobie nieco przednimi kończynami. Jednak po wejściu do wody przechodzą prawdziwą metamorfozę i od razu widać, że znajdują się w swoim żywiole. Stają się sprawne, zwrotne i szybkie. O ile widok foki poruszającej się na lądzie może wywołać uśmiech politowania, oglądanie jej w wodzie wzbudza tylko podziw.
Foki są znakomitymi nurkami. Potrafią osiągnąć głębokość 300 m i wytrzymują bez wynurzenia 45 minut. Nurkując, zamykają otwory uszne i nosowe, a ich tętno obniża się nawet kilkunastokrotnie. Krew (zawierająca dużo czerwonych ciałek, które bardzo efektywnie wiążą tlen) krąży słabiej, dotleniając przede wszystkim najważniejsze narządy – serce i mózg. Dzięki temu organizm zwierzęcia znacznie zmniejsza zużycie tlenu, co pozwala mu przebywać dłużej pod wodą.
Foki, mimo swego łagodnego wyglądu i krągłych kształtów, należą (według obecnie przyjętej systematyki) do rzędu ssaków drapieżnych (Carnivora). Wraz z uchatkami (Otariidae) i morsami (Odobenidae) tworzą podrząd płetwonogich (Pinnipedia). Odrębność tych zwierząt od innych mięsożernych powodowała, że jeszcze niedawno płetwonogie były wydzielane jako osobny rząd. No cóż – może foki nie są zbyt podobne do wilków, rysi czy niedźwiedzi, ale łączy je z nimi taki sam sposób zdobywania pożywienia – polowanie. Ofiarami fok są przede wszystkim ryby. Morscy drapieżcy uzupełniają dietę bezkręgowcami wodnymi, głównie mięczakami i skorupiakami. Bałtyckie foki bardzo rzadko jedzą inne zwierzęta, np. ptaki wodne.
Rodzina fok (Phocidae) liczy obecnie 19 gatunków (w tym jeden najprawdopodobniej wymarły). Trzy spośród nich występują w Morzu Bałtyckim i są zaliczane do fauny Polski. Najliczniejszym ssakiem w wodach Bałtyku jest foka szara (Halichoerus grypus). Charakterystyczną cechą fizjonomii tego zwierzęcia jest wydłużony, nieco stożkowaty z profilu pysk, po którym można ją łatwo odróżnić od innych rodzimych płetwonogów. Foka szara jest jednocześnie naszym największym morskim drapieżnikiem. Samce, które (tak jak u większości gatunków fok) są znacznie większe od samic, mogą dorastać do ponad trzech metrów długości i niemal 300 kg wagi. Foka szara nie zawsze jest szara, choć najczęściej w jej umaszczeniu dominują różne odcienie tego koloru. Samice są zdecydowanie jaśniejsze (tylko brzuch i boki mają pokryte nieregularnymi ciemniejszymi plamami), samce natomiast wyróżniają się w miarę jednolitym ciemnym futrem – może być ono szare, brązowe lub nawet czarne. Foki szare żyją w wodach przybrzeżnych (pojawiają się także w ujściach rzek, a nawet w przymorskich jeziorach). Nieobce są im dalekie wędrówki. Choć znaczna część fok nie oddala się zbytnio od miejsca narodzin, wiele osobników podejmuje kilkusetkilometrowe podróże.
Foki rodzą zazwyczaj jedno, niezwykle rzadko dwa młode, zwane szczeniętami. Są one stosunkowo duże, np. u fok bałtyckich ważą od 4 do ok. 20 kg i w ciągu pierwszych dni bardzo szybko przybierają na wadze – mogą utyć nawet kilka kg dziennie. Mleko fok jest bardzo energetyczne – zawiera ok. 50% tłuszczu (dla porównania, najtłustsze mleko dostępne w sklepach – 3,8%) i ma wielokrotnie więcej substancji odżywczych niż np. mleko krowie.
Samce foki szarej są znacznie większe i ciemniejsze od swych partnerek
Fot. Lutz Gerken/Naturfoto-Online.de
Foki szare są bardzo wytrwałymi pływakami – na ląd wychodzą właściwie tylko w okresach rozrodu i linienia. Wtedy też stają się towarzyskie – w czasie rui, która następuje około dwóch tygodni po porodzie, samce gromadzą haremy, składające się z kilku samic, a w czasie linienia (na przełomie wiosny i lata) zwierzęta obojga płci łączą się w duże stada i spędzają nawet kilka tygodni na lądzie. Kiedy zdecydują się opuścić swój żywioł i wyjść na ląd, najbezpieczniej czują się na niegościnnych (w naszym rozumieniu), trudno dostępnych, skalistych wybrzeżach, choć nie stronią też od piaszczystych plaż. Pod koniec zimy, na piasku, wśród skał lub na lodzie przychodzą na świat młode foczki, pokryte białym, delikatnym futerkiem. Przez kilka pierwszych tygodni przebywają na brzegu i są zazwyczaj pozostawiane przez matkę, która jednak dwukrotnie w ciągu dnia odwiedza swe potomstwo, aby je nakarmić. Potem mała foczka musi radzić sobie sama – pozostaje na lądzie dopóki dotkliwy głód nie skłoni jej do wejścia do wody i zabrania się do intensywnego polowania na ryby. Jest to najtrudniejszy okres w życiu młodych fok – łowy na początku nie są zbyt efektywne i zwierzęta bardzo szybko chudną (niektóre w ogóle nie podejmują prób samodzielnego zdobywania pokarmu). Ponad połowa z nich nie dożywa pierwszej rocznicy urodzin.
Małe foczki pokryte są delikatnym futerkiem zwanym lanugo (z łaciny – puch, meszek), które w naszych warunkach klimatycznych zanika po kilku tygodniach, a u foki pospolitej jeszcze w łonie matki. Lanugo ma zazwyczaj inną barwę niż futro dorosłych osobników, najczęściej białą lub kremową.
Foka szara to gatunek, który dawniej licznie występował na polskim wybrzeżu, upodobawszy sobie zwłaszcza rejon Zatoki Gdańskiej. Jednak (z wyjątkiem pojedynczych przypadków) od połowy ubiegłego wieku nie obserwowano rozrodu tej foki na naszych brzegach.
Drugim rodzimym ssakiem morskim jest foka pospolita (Phoca vitulina). Nazwa ta, przynajmniej w odniesieniu do Bałtyku, jest nieco myląca. Mimo że jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych płetwonogów na świecie, w Morzu Bałtyckim występuje bardzo nielicznie (znacznie rzadziej od foki szarej), a u polskich wybrzeży pojawia się wyjątkowo, choć jeszcze w XIX wieku nie była u nas rzadkością.
Foka pospolita, ze względu na kształt głowy, nazywana jest czasami także psem morskim. Moim zdaniem niesłusznie. Bardziej „psi” pysk ma foka szara (zresztą – wszystko zależy od tego, z jakim psem będziemy porównywać), a foka pospolita przypomina raczej kota – jej pysk jest krótki i zaokrąglony. Dzięki takiemu łagodnemu i subtelnemu kształtowi pyska oraz skierowanym ku górze kącikom warg, co sprawia wrażenie, że zwierzę się uśmiecha, foka ta wygląda przesympatycznie i naprawdę trudno jej nie polubić.
Foka pospolita jest o wiele mniejsza od szarej. Samce osiągają zaledwie 150 kg wagi, samice są niewiele mniejsze. Umaszczenie jest bardzo różne, od jasnobrązowego do ciemnoszarego. Skóra usiana jest małymi, ciemnymi plamkami.
Foki pospolite żyją w płytkich, przybrzeżnych partiach mórz, często także wpływają do ujściowych odcinków rzek. Nie są wytrawnymi wędrowcami – prowadzą raczej osiadły tryb życia, a w poszukiwaniu pokarmu przepływają zazwyczaj nie więcej niż kilkadziesiąt kilometrów. W odróżnieniu od swych większych krewniaków „psy morskie”, gdy wychodzą na ląd, wybierają z reguły łagodne fragmenty wybrzeży, np. plaże.
Późną wiosną i latem na piaszczystych brzegach i płyciznach przychodzą na świat młode foki pospolite. Pływają już kilka godzin po urodzeniu – niekiedy rodzą się w miejscach odsłoniętych przez odpływ, a po kilku godzinach ponownie zalewanych falami przypływu. Foczęta przez kolejnych kilka tygodni pozostają pod troskliwą opieką matki. Foki pospolite, podobnie jak inne, rodzą zazwyczaj jedno młode, ale częściej niż u innych gatunków zdarzają się im bliźnięta. Niestety, tak jak to ma miejsce u wielu innych zwierząt, matka nie jest w stanie zaopiekować się dwojgiem młodych naraz i jedno odpędza. Porzucona foczka nie ma praktycznie żadnych szans na samodzielne przeżycie i zazwyczaj szybko ginie.
Trzecia z żyjących w Bałtyku fok – nerpa (Phoca hispida), zwana także foką obrączkowaną, to wśród naszych płetwonogów prawdziwy Eskimos. Występuje głównie w wodach arktycznych, u północnych wybrzeży Ameryki Pn., Europy i Azji. W Bałtyku jest reliktem z okresu arktycznego i obserwuje się ją bardzo rzadko. Zimne, północne wody, w których żyją foki obrączkowane, są przez znaczną część roku zamarznięte. Dlatego już jesienią, kiedy lód jest jeszcze cienki, nerpy wybijają w nim przeręble oddechowe, które starają się utrzymać przez całą zimę. Życie w tak ekstremalnych warunkach wymaga specjalnych przystosowań. W przypadku nerp jednym z najważniejszych jest gruba, podskórna warstwa tłuszczu, stanowiąca niekiedy połowę masy ciała zwierzęcia. Tłuszcz stanowi świetną izolację przed zimnem, a także pomaga przetrwać okresy głodu.
Aż trudno uwierzyć, że przesympatyczne, pokryte delikatnym lanugo małe foczki, w niektórych krajach nadal są obiektem brutalnych polowań
Fot. Monika Rolińska-Jaros
Zimnolubność nerp odzwierciedlają miejsca, w których pod koniec zimy przychodzą na świat młode. Rodzą się głównie w wykopanych w śniegu jamach, znajdujących się zazwyczaj nie na stałym lądzie, ale na pływających polach lodowych (tzw. paku lodowym) i dryfujących krach. Ze śnieżnych schronień często korzystają także dorosłe osobniki, aby przetrwać okresy najsroższych mrozów.
Nerpy pod względem rozmiarów i wagi są porównywalne z fokami pospolitymi. Są również do nich nieco podobne: mają krótki, zaokrąglony pysk i koci kształt głowy. Dlatego rozróżnienie osobników, a zwłaszcza szczeniąt tych gatunków może stanowić problem. A skąd wzięła się nazwa: foka obrączkowana? Otóż jej skóra pokryta jest okrągłymi, jasno obrzeżonymi plamami, rzeczywiście przypominającymi nieco ślubne atrybuty.
Bałtyckie płetwonogie mają niewielu naturalnych wrogów – czasami na młode foczki polują bieliki (Haliaeetus albicilla). Niestety, tak jak w przypadku wielu zagrożonych gatunków, największym niebezpieczeństwem jest dla nich człowiek. Szacuje się, że jeszcze na początku XX wieku w Bałtyku żyło łącznie 300–320 tys. fok. Obecnie jest ich najwyżej kilkanaście tysięcy. Zatem przez zaledwie 100 lat ich populacja zmniejszyła się ponad 15-krotnie!
Płetwonogie od wieków były cenionym obiektem polowań, zwłaszcza u ludów Północy, zamieszkujących wybrzeża. Wykorzystywane były zarówno skóry (na okrycia i schronienia), tłuszcz (jako olej i paliwo) jak i mięso zwierząt. Łowcy posługiwali się prymitywną bronią, nie zabijali więcej osobników, niż wymagała tego ich egzystencja i nie stanowili zagrożenia dla przetrwania poszczególnych gatunków. Problem pojawił się, gdy zaczął wzrastać popyt na focze futra, polowania na foki stały się niezłym interesem, a do zabijania zaczęto używać broni palnej. Specjalne kutry penetrowały północne morza w poszukiwaniu nowych, nieznanych kolonii, których odnalezienie kończyło się zazwyczaj rzezią bezbronnych fok. Niestety, wśród nich znajdowało się wiele dopiero urodzonych szczeniąt. Szczególnie cenione przez kuśnierzy było bowiem delikatne lanugo.
W rejonie Bałtyku również intensywnie polowano na płetwonogie, ale nie tylko ze względu na ich skóry czy mięso. Jedną z głównych przyczyn eksterminacji bałtyckich fok w XIX i XX wieku były... ryby. Ssaki morskie, zjadające po kilka kilogramów ryb dziennie uważane były za konkurentów, umniejszających ilość darów morza, które mogły być przecież pozyskane przez ludzi. Ponadto foki mają mało sympatyczny zwyczaj wyjadania ryb z zanurzonych w wodzie sieci rybackich, które dawniej ulegały przy tym zniszczeniu. Straty w połowach i sprzęcie doprowadzały rybaków do prawdziwej furii. Foki zostały uznane za szkodniki (i to oficjalnie, np. przez Międzynarodową Radę Badań Morza, która popierała ich zwalczanie) i były bezlitośnie tępione. W pewnych okresach ich zabicie nawet nagradzano. Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Polsce wypłacano premię za każdą upolowaną fokę.
Po wielu tygodniach spędzonych w wodzie czas na kąpiel w piasku. Jak widać, sprawia ona tej foce ogromną przyjemność.
Fot. Lutz Gerken/Naturfoto-Online.de
Obecnie wszystkie krajowe gatunki płetwonogich objęte są w Polsce ścisłą ochroną gatunkową (w niektórych europejskich krajach, np. w Danii, Szwecji oraz Finlandii, prowadzi się limitowane odstrzały) i polowania przestały mieć większe znaczenie dla lokalnych populacji. Pojawiły się jednak pośrednie zagrożenia, związane z działalnością człowieka, np. zanieczyszczenia wód morskich, powodujące zatrucia fok, a także zmniejszenie ich odporności na choroby. Śmiertelną pułapką dla wielu zwierząt są współczesne sieci. Bardzo niekorzystne dla fok jest zabudowywanie lub przeznaczanie na potrzeby rekreacji niemal każdego zakątka wybrzeża. Foki potrzebują do wypoczynku i rozrodu spokojnych, ustronnych miejsc. A takich w naszej części Bałtyku już prawie nie ma. Teoretycznie więc, wybierając się nad morze, mamy szansę zobaczyć wylegującą się na plaży lub pływającą w przybrzeżnych wodach fokę, ale gdyby nam się to udało, moglibyśmy mówić o wyjątkowym szczęściu. Jednak podczas nadmorskich spacerów wytężajmy wzrok. Może będziemy jednymi z nielicznych, którzy nie wybierając się na Daleką Północ zobaczą w naturze te ciekawe morskie stworzenia.
Jeśli zauważysz lub znajdziesz fokę, zawiadom Stację Morską UG w Helu, dzwoniąc pod całodobowy numer 0 601 88 99 40 lub Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego: 0 601 100 100. Specjaliści doradzą Ci, co należy w danej sytuacji zrobić. Pamiętaj, że:
Radosław Jaros