Wieloryby to potoczna nazwa ssaków należących do rzędu waleni (Cetacea) – bardzo ciekawej, a jednocześnie tajemniczej grupy zwierząt. Choć systematycznie bliskie ssakom lądowym, w trakcie ewolucji upodobniły się wyglądem i sposobem życia do najprymitywniejszych kręgowców – ryb. Znane są każdemu, ale czy każdy zdaje sobie sprawę, ile ciekawostek kryje ich życie? Niektóre, mimo że ważą dziesiątki ton i mierzą po kilkadziesiąt metrów, odżywiają się maleńkimi skorupiakami. Inne odbywają wędrówki wzdłuż i wszerz oceanów, porozumiewają się na odległość setek kilometrów, potrafią nurkować w ponad tysiącmetrowe głębiny. To tylko kilka przykładów z życia do niedawna bezlitośnie tępionych, a obecnie powszechnie podziwianych władców oceanów.
Tylko uważny obserwator dostrzeże maleńkie oko na głowie pływacza szarego (Eschrichtius robustus), nazywanego też walem szarym (z ang. gray whale)
Fot. T. Walmsley/SplashdownDirect.com
W przeciwieństwie do innych morskich ssaków, takich jak foki (Phocidae), uchatki (Otariidae) czy morsy (Odobenidae), walenie spędzają całe swe życie w wodnej toni. Dzięki sile wyporu mogą się sprawnie poruszać, mimo olbrzymich rozmiarów, natomiast wyrzucone na brzeg – giną, ponieważ wielka masa ciała utrudnia im oddychanie. Ich ciało ma opływowe kształty, przednie kończyny przekształcone są w płetwy, a tylne całkowicie zredukowane. Ruch nadaje im potężna płetwa ogonowa, która – inaczej niż u ryb – położona jest poziomo. Niewiarygodne, ale niektóre gatunki fiszbinowców oraz orki potrafią osiągać prędkość do 50 km/h! Najbardziej zadziwiające są jednak przystosowania związane z paradoksalnym faktem, że te przebywające niemal cały czas pod wodą zwierzęta oddychają powietrzem atmosferycznym. Umożliwiają im to położone na górnej powierzchni głowy nozdrza oraz niezwykle silna przepona, dzięki której mogą bardzo sprawnie wentylować płuca.
Włosy, które stanowią główną izolację termiczną dla zwierząt lądowych, nie spełniają swego zadania w wodzie, a nawet stawiają opór i przeszkadzają w pływaniu. Dlatego u waleni występują one w formie szczątkowej, natomiast rolę izolującą spełnia podskórna warstwa tłuszczu, której grubość dochodzi niekiedy do 50 centymetrów. Tłuszcz, poza izolacją termiczną, jest magazynem energii pozwalającym na przetrwanie długich okresów wędrówki między łowiskami a miejscami, w których zwierzęta odbywają gody.
Człowiek przeciętnie wydycha co 4 sekundy pół litra powietrza, co stanowi 20% objętości jego płuc. Tymczasem finwal potrafi w 2 sekundy wypuścić aż 1500 litrów – 90% całego zgromadzonego w płucach zapasu. Po zaczerpnięciu powietrza następuje zanurzenie na różny, w zależności od gatunku, czas i głębokość. Rekordzistami są tu kaszaloty potrafiące pozostawać pod wodą ponad godzinę i schodzić w tym czasie na głębokość przekraczającą 1500 metrów. Specjalne mechanizmy fizjologiczne zabezpieczają je przed śmiercią z powodu nagłych zmian ciśnienia – trzeba sobie bowiem uświadomić, że na tak dużych głębokościach nacisk wywierany przez masy wody odpowiada tysiącom ton na każdy metr kwadratowy powierzchni ciała!
Nurkujący kaszalot „żegna się” z obserwatorami pokazując płetwę ogonową. Kształt jej krawędzi jest „odciskiem palca”, po którym można poznać danego osobnika.
Fot. Krzysztof Przybysz
Typowym wizerunkiem wieloryba, przychodzącym większości z nas na myśl, jest obraz olbrzymiego zwierzęcia z małą płetwą grzbietową, ostro zakończoną głową i wydatnym podgardlem pobrużdżonym podłużnymi fałdami. Są to cechy przedstawicieli rodziny fałdowców (Balaenopteridae) należącej do podrzędu fiszbinowców (Mysticeti). Należy do niej pięć gatunków: płetwal błękitny (Balaenoptera musculus), sejwal (B. borealis), finwal (B. physalus), płetwal karłowaty (B. acutorostrata) oraz humbak, zwany również długopłetwcem (Megaptera novaeangliae). Gatunki te, mimo że są podobne pod względem ogólnego wyglądu, różnią się ubarwieniem, a przede wszystkim rozmiarami (najmniejszy z nich płetwal karłowaty osiąga 10 metrów długości, płetwal błękitny, który jest największym zwierzęciem, jakie kiedykolwiek zamieszkiwało Ziemię – może mieć nawet 33 metry długości i 190 ton wagi). Poza fałdowcami do fiszbinowców należą rodziny wali gładkoskórych (Balaenidae) oraz pływaczowatych (Eschrichtidae) – ta ostatnia z jednym tylko gatunkiem – występującym w Pacyfiku pływaczem szarym (Eschrichtius robustus).
W przechowaniu zapasu tlenu na długi czas między oddechami pomaga wielorybom dodatkowe białko wiążące tlen, które występuje w mięśniach – mioglobina. To właśnie ono nadaje ich tkankom ciemnoczerwony kolor. Ponadto najważniejsze organy ciała oplata system drobnych naczyń krwionośnych tzw. sieć cudowna. W naczyniach tych, będących czymś pośrednim między żyłami a tętnicami, przechowywany jest dodatkowy zapas bogatej w tlen krwi. Nie uczestniczą one w wymianie gazowej, ale spełniają ważną rolę w utrzymaniu właściwej temperatury ciała w zmieniającej się gwałtownie z głębokością temperaturze otaczającego środowiska. W zależności od warunków mogą służyć jako chłodnica albo nagrzewnica dla narażonych na przegrzanie lub wychłodzenie organów.
Wszystkie fiszbinowce, mimo swych potężnych rozmiarów, odżywiają się planktonem (unoszącymi się w toni wodnej organizmami roślinnymi i zwierzęcymi), krylem (drobnymi skorupiakami morskimi) i drobnymi rybami. Zagarniają wielkie masy wody do szeroko otwartej paszczy (płetwal błękitny potrafi jej nabrać ponad 50 ton naraz!), a następnie odfiltrowują zawarty w niej pokarm. Robią to wyciskając wodę za pomocą potężnego, mocno umięśnionego języka, przez fiszbiny – kilkaset ułożonych, jedna przy drugiej, rogowych płyt, wyrastających z podniebienia. Postrzępione wewnętrzne krawędzie fiszbinów tworzą rodzaj sita, na którym osadza się zawarty w wodzie pokarm. Jak efektywny jest to sposób odżywiania może świadczyć fakt, że wspominany już płetwal błękitny podczas intensywnego żerowania spożywa do sześciu ton planktonu i krylu dziennie, co stanowi 3–4% masy zwierzęcia.
Grupka orek – pośrodku samiec (z wysoką płetwą grzbietową), drugi od góry osobnik młody – prawdopodobnie będzie przebywał z matką do końca jej życia
Fot. Krzysztof Przybysz
Drugim obok fiszbinowców podrzędem waleni są zębowce (Odontoceti). Polują na pojedyncze ofiary, najczęściej ryby i głowonogi, dlatego zamiast w fiszbiny ich szczęki wyposażone są w różną, w zależności od gatunku, liczbę ostrych, stożkowatych zębów.
Kolejną cechą charakterystyczną dla zębowców jest ich skłonność do życia w stadach lub grupach rodzinnych. Więzi socjalne są bardzo silne – znane są np. przypadki bronienia słabszych lub zranionych osobników w obliczu zagrożenia, poza tym członkowie stada wspólnie polują. Również przypadki wyrzucania waleni na plaże (są to prawie zawsze zębowce) dotyczą na ogół nie pojedynczych osobników, a całych stad.
Największą, liczącą ponad 30 gatunków, grupą waleni jest, należąca do zębowców, rodzina delfinów (Delfinidae) – darzonych przez człowieka wyjątkową sympatią ze względu na inteligencję i ciekawość oraz rozbudowane zachowania socjalne. Te same cechy powodują, że delfiny są hodowane i tresowane w ogrodach zoologicznych i akwariach na całym świecie. Powszechnie znanym przedstawicielem tej rodziny jest orka (Orcinus orca) – występujący we wszystkich oceanach świata największy morski drapieżnik. Do zębowców należy również morświn (Phocoena phocoena) – mniej znany krewniak delfinów – jedyny waleń żyjący stale w Bałtyku. Jeszcze w okresie międzywojennym na morświny polowali rybacy z Helu, obecnie jednak zwierzęta te stały się tak rzadkie, że głównym dowodem na ich występowanie są odnajdywane od czasu do czasu martwe osobniki zaplątane w rybackie sieci. Morświny i większość delfinów nie przekracza kilku metrów długości i kilkuset kilogramów wagi. Większe, dorastające 10 metrów i ważące kilka ton są orki, grindwale (Globicephala melaena) i niektóre wale dziobogłowe (Ziphiidae).
Fiszbinowce potrafią wydawać niezwykle głośne, rozchodzące się w wodzie na setki kilometrów dźwięki o niskiej częstotliwości (najbardziej znane są „pieśni” humbaków), zębowce wydają dźwięki cichsze i wyższe, którymi potrafią posłużyć się do echolokacji. Pomaga im w tym ukryta pod wypukłym czołem, specjalnie ukształtowana tłuszczowa poduszka, tzw. melon. Spełnia on rolę soczewki, dzięki której emitowane ultradźwięki są skupiane w równoległą wiązkę, a następnie po odbiciu od przeszkód odbierane i analizowane, aby dać informację o otoczeniu.
Płetwal karłowaty – najmniejszy z fiszbinowców, często żeruje blisko brzegu. Zdjęcie wykonane na południowym wybrzeżu Islandii
Fot. Michał Przybysz
Prawdziwymi olbrzymami wśród zębowców są natomiast kaszaloty (Physeter macrocephalus) – samce tego gatunku mogą osiągać nawet 20 metrów długości i 50 ton masy ciała, dorównując dużym fiszbinowcom. Charakterystyczny wygląd nadaje kaszalotom wielka, tępo zakończona głowa z małą, uzbrojoną w ostre zęby żuchwą.
W czasach, kiedy przez morza i oceany podróżowano drewnianymi żaglowcami, w marynarskich legendach często pojawiały się morskie potwory. Ich wizerunki zapełniały też białe plamy na dawnych mapach morskich. Większość była zapewne tworami wyobraźni, lecz niektóre odpowiadały wyglądem lub poszczególnymi cechami rzeczywiście istniejącym wielorybom. I nic dziwnego, skoro te budzące podziw olbrzymy, licznie zasiedlały kiedyś morza i oceany, a więc musiały być często widywane. Od zamierzchłych czasów dla ludzi żyjących na wybrzeżach wieloryby były jednak nie tylko przedmiotem podziwu i wierzeń – stanowiły obiekt pożądania jako niewyczerpane źródło wielu surowców, przede wszystkim tłuszczu i mięsa. Jak bardzo były ważne dla ludzkiej egzystencji, może świadczyć islandzkie słowo hvalreki, które współcześnie oznacza „dar z niebios”, a w dosłownym tłumaczeniu to po prostu – wyrzucony na plażę wieloryb. Łatwo sobie wyobrazić, że kilkudziesięciotonowy kaszalot lub stado grindwali, które zabłąkane trafiły na brzeg, były dla ówczesnych ludzi rzeczywiście wspaniałym zrządzeniem losu, pozwalającym wielu rodzinom poczynić zapasy jedzenia na długie miesiące.
Tą nazwą są czasem określane orki – jedne z największych morskich drapieżników. Są to najszerzej rozprzestrzenione zwierzęta na świecie – zamieszkują wszystkie oceany, pod każdą szerokością geograficzną. Jak większość delfinów – są zwierzętami stadnymi – żyją w grupach od kilku do kilkudziesięciu osobników. W grupach panuje struktura matriarchalna – przewodzi zawsze doświadczona samica. Umiejętność zorganizowanego polowania całej grupy, podczas którego poszczególne osobniki pełnią określone role, upodabnia je właśnie do wilków. Orki polują na różne zwierzęta, a poszczególne grupy wręcz specjalizują się w chwytaniu konkretnego rodzaju ofiar. Mogą to być ryby, morskie ptaki i ssaki, a nawet młode osobniki dużych waleni. Nigdy natomiast nie zanotowano ataku orki na człowieka.
Z biegiem czasu ludzie doskonalili techniki polowań i w XIX w. w Ameryce wielorybnictwo było już liczącą się gałęzią przemysłu. Giętkich fiszbinów używano do produkcji gorsetów, parasoli, wędek oraz w wielu dziedzinach, w których obecnie używa się tworzyw sztucznych lub metalu. Olej wytapiany z wielorybiego tłuszczu świetnie nadawał się do celów oświetleniowych, a także do produkcji smarów czy mydła. Szczególnie cennym surowcem była używana do wyrobu perfum ambra – szara substancja powstająca z niestrawionych resztek kałamarnic w jelitach kaszalotów.
Początkowo wielorybnicy używali żaglowców i zabijali swe ofiary harpunami rzucanymi z wiosłowych łodzi. W ten sposób mogli polować tylko na wolno pływające wale gładkoskóre i kaszaloty. Było to przy tym bardzo ryzykowne – ranione zwierzę miotając się w konwulsjach często wywracało łódź z napastnikami. Sytuacja zmieniła się, kiedy zaczęto używać statków parowych, które umożliwiały polowanie na szybciej pływające gatunki, m.in. duże fiszbinowce. Prawdziwą rewolucję spowodował natomiast wystrzeliwany z działka harpun wyposażony w głowicę z materiałem wybuchowym. Zastosowanie go spowodowało gwałtowny rozwój wielorybnictwa w XIX i pierwszej połowie XX wieku. Zaczęto masowo zabijać przede wszystkim płetwale błękitne, a w miarę spadku ich liczebności również mniejsze gatunki: finwale, sejwale, płetwale karłowate. Gdy, z powodu przetrzebienia stad, polowania na Atlantyku stały się nieopłacalne, wielorybnicy przenieśli się na południową półkulę, by kontynuować swe niszczycielskie dzieło. W okresie największej prosperity działające na antarktycznych wyspach stacje przerabiały na olej tysiące wielorybów rocznie (np. w rekordowym roku 1931 zabito 29 tys. płetwali błękitnych, podczas gdy dziś całkowitą liczebność tego gatunku na świecie ocenia się na 1–2 tys. osobników). Powołana w 1946 roku Międzynarodowa Komisja Wielorybnicza wprowadziła (od 1986 roku) całkowity zakaz komercyjnych połowów wielorybów. Mimo to do dziś liczebność wielu gatunków nie przekracza kilku procent stanu sprzed epoki wielorybnictwa. Japonia, a w mniejszym stopniu także Norwegia, kontynuują połowy pod pozorem badań naukowych.
Wiele gatunków wielorybów odbywa sezonowe wędrówki. Najczęściej wiosną płyną do stref polarnych, gdzie podczas arktycznego lub antarktycznego lata następuje eksplozja życia związana z masowym rozwojem planktonu. Intensywne żerowanie w tym okresie umożliwia im odłożenie dodatkowych warstw tłuszczu, które pozwolą na przetrwanie kilku miesięcy bez jedzenia. Na zimę wieloryby wracają do cieplejszych, ale ubogich w pokarm wód tropikalnych. Najdalej migrującym gatunkiem jest pływacz szary – co roku najpierw samce, a za nimi samice z młodymi, płyną wzdłuż zachodniego wybrzeża Ameryki Północnej, aby po kilku miesiącach dotrzeć do żerowisk na Morzu Czukockim. Na zimę wracają tą samą trasą do wybrzeży Meksyku, gdzie w spokojnych lagunach Zatoki Kalifornijskiej samice rodzą młode. Pokonywana corocznie trasa wynosi 16 tys. km, co jest najdłuższą znaną wędrówką podejmowaną przez ssaki.
Obecnie w wielu miejscach na świecie rozwija się nowa forma turystyki, związana z możliwością obserwowania wielorybów w ich naturalnym środowisku, (z ang. whalewatching). Z roku na rok przybywa ludzi chcących zobaczyć te fascynujące zwierzęta oraz dowiedzieć się więcej o ich tajemniczym życiu. Najlepsze miejsca do obserwacji znajdują się na półkuli południowej oraz na zachodnim wybrzeżu obu Ameryk. Wiele możliwości spotkań z waleniami mamy jednak także na dużo bliższym nam Atlantyku – szczególnie wokół wybrzeży Islandii, Norwegii, a także w Zatoce Biskajskiej i na Wyspach Kanaryjskich.
Wybierając się na obserwacje wielorybów trzeba się jednak liczyć z tym, że na powierzchni możemy je zobaczyć tylko przez krótki czas, kiedy wynurzają się, by zaczerpnąć powietrza. Najczęściej zaobserwujemy fontannę wydychanej pary i grzbiet zwierzęcia, czasem również płetwę ogonową. Jeśli będziemy mieli dużo szczęścia i w przypadku niektórych gatunków, ujrzymy całe zwierzę wyskakujące nad taflę wody. Zawsze jednak widok potężnego tułowia przesuwającego się nad powierzchnią wody i świadomość niezwykłego trybu życia tych morskich olbrzymów wywołują niezapomniane wrażenia.
Michał Przybysz
Autor jest przewodnikiem Klubu Podróży „HORYZONTY” – biura podróży specjalizującego się w turystyce poznawczej. Na obserwacje wielorybów można wybrać się podczas organizowanych przez „HORYZONTY” wycieczek na Islandię, do Norwegii, Hiszpanii i płd. Afryki.