Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Parki, użytki, zespoły - z czym to się je?

Według obowiązującego obecnie prawa, obiekty cenne przyrodniczo mogą być w Polsce objęte wieloma różnymi kategoriami ochrony. To, do której kategorii zaliczony zostanie dany obiekt, zależy przede wszystkim od jego wielkości i stopnia jego naturalności, a także od specyficznych cech planowanego przedmiotu ochrony. Mnogość możliwych form ochrony - w tym wielu wprowadzonych stosunkowo niedawno - utrudnia niekiedy zrozumienie różnic pomiędzy nimi i celów, jakim każda z nich służy.

Jezioro Umultowskie to jeden z licznych użytków ekologicznych na terenie Poznania

Jezioro Umultowskie to jeden z licznych użytków ekologicznych na terenie Poznania
Fot. Andrzej Kepel

Poniżej zamieszczamy krótki „słownik” ochrony przyrody. Mamy nadzieję, że umożliwi on czytelnikom uporządkowanie wiedzy na ten temat.

Parki narodowe - chronią obszary wyróżniające się szczególnymi wartościami naukowymi, przyrodniczymi, społecznymi, kulturowymi i dydaktycznymi. Ich powierzchnia nie powinna być mniejsza niż 1000 ha. Na terenie parków narodowych chroniona jest całość przyrody oraz swoiste cechy krajobrazu. Warto przy tym zauważyć, że wcale nie musi to oznaczać, iż teren taki jest jednorodną oazą dzikiej przyrody. W granicach wielu polskich parków znajdują się użytkowane rolniczo pola, drogi, obiekty turystyczne, a nawet osiedla i wsie. Jednak na obszarze parku narodowego ochrona przyrody uznawana jest za cel nadrzędny w stosunku do wszystkich innych zasad gospodarowania, i jeśli pomiędzy potrzebami tej ochrony a innymi potrzebami gospodarczymi pojawiają się jakiekolwiek konflikty - powinny być one rozstrzygane na korzyść przyrody. W obrębie parków wydzielane być mogą rezerwaty przyrody, chroniące szczególnie cenne fragmenty danego terenu. Bardzo często są to rezerwaty ścisłe.

Obecnie w Polsce istnieją 22 parki narodowe, a planowane jest utworzenie trzech następnych. Nowe parki tworzone są w zasadzie na terenach jak najmniej przekształconych przez działalność człowieka. Dla ich utworzenia potrzebna jest decyzja Rady Ministrów.

Rezerwaty przyrody - w tej formie chronione są obiekty mające istotną wartość naukową, przyrodniczą, kulturową bądź krajobrazową, o powierzchni mniejszej, niż w przypadku parków narodowych. Tworzone są one w zasadzie po to, aby chronić całe ekosystemy zachowane w stanie naturalnym lub mało zmienionym, a także takie fragmenty przyrody, które stanowią siedliska rzadkich i cennych gatunków roślin i zwierząt.
Ze względu na dopuszczalność ingerencji człowieka, rezerwaty podzielić można na ścisłe i częściowe. Rezerwaty ścisłe to takie, w których nie jest dopuszczalna jakakolwiek ingerencja ludzka. Wszystkie zachodzące tam procesy (np. starzenia się i odnawiania lasu) zachodzą w sposób naturalny. Tereny takie są więc swoistymi „laboratoriami”, w których zachowano fragmenty przyrody w takich warunkach, w jakich funkcjonowały one, zanim zaczął na nie oddziaływać człowiek. Rezerwaty częściowe natomiast - to obiekty, w których dopuszcza się ingerencję człowieka. Interweniować można jednak jedynie wtedy, kiedy zagrożone jest istnienie przedmiotu ochrony rezerwatu. Jeżeli na przykład przedmiotem ochrony w danym rezerwacie są cenne zbiorowiska łąkowe - objęcie takiego miejsca ochroną ścisłą spowodowałoby, że nie koszone łąki zarosłyby zbiorowiskami krzewów, a później lasem. W takim przypadku niezbędne jest prowadzenie na terenie rezerwatu zabiegów „naśladujących” dawny sposób użytkowania tego terenu (w tym przypadku jest to coroczne koszenie). Jak łatwo się domyślić - rezerwaty ścisłe są formą optymalną dla ochrony ekosystemów naturalnych (lasów, szuwarów, wód i torfowisk, zbiorowisk wysokogórskich itp.), zaś rezerwaty częściowe - dla ochrony tzw. ekosystemów antropogenicznych, czyli tych, które ukształtowały się pod wpływem gospodarki człowieka (w warunkach polskich są to głównie łąki i murawy stepowe).
Podziału rezerwatów na typy nie należy utożsamiać z dopuszczeniem - lub nie - określonego obiektu do zwiedzania. Zarówno na terenie rezerwatu ścisłego jak częściowego wytyczyć można ogólnie dostępny szlak turystyczny. W znakomitej większości polskich rezerwatów poruszanie się po ich terenie poza szlakiem turystycznym jest niedozwolone. Niekiedy także - wtedy, gdy duża liczba zwiedzających szczególnie zagraża przyrodzie rezerwatu - obiekt taki może być całkowicie zamknięty dla ruchu turystycznego.
Rezerwaty przyrody powołuje Minister Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.

Parki krajobrazowe - są to obszary chronione ze względu na wartości przyrodnicze, historyczne i kulturowe, lecz w odróżnieniu od parków narodowych, celem ochrony jest tu nie tylko ochrona tych wartości, lecz także ich popularyzacja i upowszechnienie w warunkach racjonalnego gospodarowania. Jest to więc jak gdyby „luźniejsza” forma ochrony dużych obiektów, dopuszczająca w ich granicach większość form normalnej działalności gospodarczej, nakładająca jednak na tę działalność różnorodne ograniczenia (ustalane dla każdego parku przez właściwego wojewodę). Celem tych ograniczeń jest takie uregulowanie sposobu zagospodarowania chronionego terenu, aby jego wysokie wartości przyrodnicze nie uległy degradacji.
Jako obiekty chronione „obłożone” mniejszą liczbą ograniczeń, mogą parki krajobrazowe obejmować znacznie większe obszary, niż większość parków narodowych. To one właśnie pełnić mają rolę obszarów rekreacyjnych, na których możliwy będzie dla każdego kontakt ze stosunkowo mało zmienioną przyrodą. To tutaj także zlokalizowane powinny być zakłady prowadzące różnorodne „ekologiczne” formy działalności gospodarczej - np. uzdrowiska, czy gospodarstwa produkujące tzw. zdrową żywność.

Strefy ochronne stanowisk rzadkich gatunków zwierząt - ta kategoria ochrony utworzona została w celu zabezpieczenia miejsc rozrodu niektórych, płochliwych gatunków zwierząt. Strefy takie tworzy się wokół gniazd rzadkich gatunków ptaków (bielika, rybołowa, orła przedniego, orlików, gadożera, kani czarnej i rudej, bociana czarnego, puchacza, cietrzewia, głuszca, kulona, kraski i żołny), a także wokół miejsc godowych węża Eskulapa i żółwia błotnego. Wymienione gatunki to zwierzęta rzadko spotykane i w dodatku nie tolerujące w otoczeniu swoich gniazd obecności człowieka. Niepokojenie ich w okresie rozrodu grozi porzuceniem wysiadywanych jaj (w przypadku ptaków) i w związku z tym - utratą lęgów. Zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem o ochronie gatunkowej zwierząt, w promieniu 200 m od miejsc lęgowych tych gatunków (a od 1 lutego do 31 sierpnia - w promieniu 500 m) zabronione jest dokonywanie wszelkich zmian w otoczeniu, przebywanie poza miejscami wyznaczonymi i prowadzenie jakichkolwiek prac, mogących mieć wpływ na chronione zwierzęta. Granice takich stref zatwierdza wojewoda.

Starorzecze Warty koło Naramowic - jeden z proponowanych przez „Salamandrę” użytków ekologicznych

Starorzecze Warty koło Naramowic - jeden z proponowanych przez „Salamandrę” użytków ekologicznych
Fot. Andrzej Kepel

Użytki ekologiczne - kategoria stworzona dla ochrony wielu licznych, niewielkich fragmentów przyrody, cennych w skali lokalnej (tj. typowych dla jakiegoś obszaru, lub przeciwnie - rzadkich na jakimś terenie), lecz posiadających zbyt małą wartość przyrodniczą, aby mogły być uznane za rezerwaty przyrody. Użytki ekologiczne powołuje rada gminy lub wojewoda. W związku z tym, że na lokalnym szczeblu decyzje zapadają znacznie szybciej niż w ministerstwie - objęcie ochroną w formie użytku ekologicznego wykorzystywane jest niekiedy do „tymczasowego zabezpieczenia” jakiegoś cennego terenu, do czasu, aż Minister Ochrony Środowiska rozpatrzy wniosek o objęcie go ochroną rezerwatową. Szerzej na temat tej kategorii ochrony pisaliśmy w poprzednim numerze Biuletynu.

Stanowiska dokumentacyjne przyrody nieożywionej - rzadko spotykana kategoria ochrony, utworzona w celu zabezpieczenia dostępnych na powierzchni Ziemi, bądź możliwych do udostępnienia miejsc występowania formacji geologicznych, nagromadzeń skamieniałości lub minerałów itp. tworów geologicznych bądź glebowych. Stanowiskiem dokumentacyjnym może więc być np. fragment nieczynnego wyrobiska żwirowni z dobrze widocznym profilem glebowym i układem warstw geologicznych. Ważnym kryterium przy podejmowaniu decyzji o objęciu takich miejsc ochroną jest ich wysoka wartość naukowa lub dydaktyczna. Decyzję o ich utworzeniu podejmuje wojewoda lub rada gminy.

Zespoły przyrodniczo-krajobrazowe - ochroną w tej formie obejmuje się wyjątkowo cenne fragmenty krajobrazu naturalnego lub kulturowego, dla ochrony ich wartości estetycznych. Takie sformułowanie kryteriów utworzenia zespołu pozwala na objęcie tą formą ochrony bardzo różnorodnych terenów - także takich, które oprócz wysokich wartości estetycznych posiadają bardzo duże walory przyrodnicze. Podobnie jak w przypadku użytków ekologicznych - także zespoły przyrodniczo krajobrazowe stosowane są niekiedy jako „czasowe zabezpieczenie” obiektów, które kandydują do rangi rezerwatów przyrody. Ich utworzenie leży w gestii wojewody lub rady gminy.

Obszary chronionego krajobrazu - tę rangę nadaje się wyróżniającym się krajobrazowo terenom o zróżnicowanym środowisku przyrodniczym, które powinny być zagospodarowywane w sposób zapewniający stan względnej równowagi przyrodniczej ekosystemów. Jest to „najluźniejsza” forma ochrony przyrody, która nadawana jest obszarom mającym stanowić „łączniki” pomiędzy poszczególnymi obszarami chronionymi w sposób bardziej ścisły. Rolą tych łączników jest przede wszystkim zabezpieczenie możliwości migracji roślin i zwierząt pomiędzy poszczególnymi rezerwatami, parkami krajobrazowymi i narodowymi. Dzięki temu wszystkie te obiekty nie są odizolowanymi „wyspami przyrody” w zmienionym krajobrazie, lecz tworzą dynamiczny system, stwarzający możliwość przetrwania rzadkich gatunków w najlepiej zachowanych obszarach naszego kraju.

Dęby - pomniki przyrody w Rogalińskim Parku Krajobrazowym

Dęby - pomniki przyrody w Rogalińskim Parku Krajobrazowym
Fot. Andrzej Kepel

Pomniki przyrody - są to pojedyncze, bądź grupowo występujące twory przyrodnicze szczególnej wartości naukowej, kulturowej, historyczno-pamiątkowej bądź krajobrazowej. Mogą to więc być np. sędziwe drzewa bądź ich skupiska, duże głazy narzutowe, skałki lub inne widowiskowe „dzieła natury”. Pomnikiem stać się mogą także obiekty mniej okazałe, lecz mające jakieś szczególne znaczenie (np. drzewko posadzone przez kogoś znanego). Pomniki przyrody, jako kategoria chroniąca pojedyncze, szczególne egzemplarze określonego gatunku drzewa, czy pojedyncze duże głazy, mają więc przede wszystkim znaczenie kulturowe i dydaktyczne. Status pomnika przyrody nadaje danemu obiektowi wojewoda lub rada gminy.

Rzecz jasna, aby poszczególne obszary i obiekty chronione mogły funkcjonować jako system - niezbędne jest odpowiednie ich rozmieszczenie na terenie całego kraju, oraz istnienie odpowiedniej siatki powiązań między nimi. To zaś stwarza konieczność odpowiedniego planowania takich obiektów. Więcej na temat tego jak to się robi, i jakie instytucje się tym zajmują - w następnym numerze Biuletynu.

Sławomir Janyszek


Jak to ze Żwirkiem było

Podczas studiów na Wydziale Biologii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu prowadziłam obserwacje zachowań popielic (Glis glis), zamieszkujących wolierę (rodzaj dużej, wolnostojącej klatki) w poznańskim Ogrodzie Zoologicznym. Na podglądaniu tych zabawnych stworzeń spędziłam wiele długich, letnich nocny. Nad sufitem klatki zainstalowane było czerwone światło, które umożliwiło mi prowadzenie badań, a które popielicom nie przeszkadzało (zwierzęta te prawdopodobnie nie odbierają tych długości fal świetlnych).

A ku ku!

A ku ku!
Fot. Andrzej Kepel

„Moja” gromadka składała się z 5 osobników. Najstarszą była dostojnie wyglądająca samica. Wielkością nie różniła się ona specjalnie od pozostałych osobników, jednak odznaczała się wyraźnie białobrązowo umaszczonym brzuszkiem. Cecha ta jest prawdopodobnie charakterystyczna dla tych popielic, które osiągnęły dość sędziwy wiek. U młodych popielic spód ciała jest całkowicie biały. Z racji wieku samica o której mowa została nazwana Starą. Co prawda imię to nie jest zbyt piękne, jednak w pełni odzwierciedlało jej „babciną” pozycję w grupie. Stara była postacią biernie poddającą się biegowi wydarzeń i raczej nie walczyła o prymat na terenie klatki. Drugą i zarazem ostatnią osobniczką płci pięknej była Pitusia. Wspominam ją z wielkim sentymentem, gdyż razem z „atrakcyjnym” Kazimierzem tworzyła niezapomnianą parę. Szczególnie często można ich było spotkać śpiących razem w jednej z zamontowanych w wolierze drewnianych budek. Odnosiłam wrażenie, że Pitusia intryguje wszystkich samców. Wspomniany Kazik był najstarszym w grupie „facetem”. Dwaj pozostali - tj. Żwirek i Muchomorek (patrz - bajka na dobranoc) zostali złapani i przywiezieni do Poznania w tym samym roku, w którym się urodzili, podczas gdy pozostałe osobniki trafiły tu już jako dorosłe.

Portret Żwirka

Portret Żwirka
Fot. Andrzej Kepel

Na terenie klatki popielice ustaliły sobie tak zwaną hierarchię socjalną, opartą na wyraźnej dominacji jednego osobnika nad pozostałymi. W lecie 1994 roku dominantem (czyli panem i władcą) był Żwirek - młody samiec, którego cechą charakterystyczną był ogon dużo krótszy niż u pozostałych popielic. Pora aktywności moich podopiecznych rozpoczynała się około godziny 21.00, kiedy to pojedyncze łepki z różowymi noskami bardzo ostrożnie pokazywały się w otworach budek, w których popielice przesypiały dzień. Następnie poszczególne osobniki szybko wyskakiwały ze swoich kryjówek i zastygały przez krótką chwilę w bezruchu na siatce klatki, strzygąc uszami i nadsłuchując. Żwirek, jak na szefa woliery przystało, wiódł prym przede wszystkim przy misce z jedzeniem, toteż zaraz po wyjściu z budki, a wychodził najczęściej jako pierwszy (wódz zawsze na czele), gnał co sił w nogach do wyłożonego pokarmu. Kiedy inne popielice chciały uszczknąć coś dla siebie, w Żwirku budził się demon! Straszył intruzów wydając dźwięki podobne do terkotania, skakał na nich i gryzł, nie pozwalając im zbliżyć się do wyłożonego pokarmu. Był tak zaciekły w swoim działaniu, że pozostałym osobnikom nie pozostawało nic innego, jak szukać pokarmu na ziemi, pod liśćmi lub wręcz kopiąc w ściółce. Z biegiem czasu waga Żwirka wyraźnie się zwiększyła. Doprowadziło to do tego, że nie mógł jak dotychczas wygodnie przysiadać sobie na brzegu miseczki, gdyż tylna część jego niegdyś zgrabnego ciałka teraz wyraźnie powiększyła swoją objętość i przeważała go do tyłu. Przypuszczałam, że nic go nie powstrzyma przed nadmiernym objadaniem się kosztem współtowarzyszy.

Ćmy to ulubiony przysmak Kazika

Ćmy to ulubiony przysmak Kazika
Fot. Andrzej Kepel

Niepohamowany apetyt popielic znany był już starożytnym Rzymianom, którzy tuczyli je w specjalnie do tego celu zrobionych naczyniach z gliny, zwanych gliridiami (od łacińskiej nazwy rodziny popielicowatych - Gliridae). Podobno utuczone w ten sposób zwierzątka stanowiły przysmak na rzymskich ucztach. Ja osobiście zjeść Żwirka nie chciałam, ale patrzeć na niego w tym stanie też nie było miło. W rezultacie, zamiast jednej pełnej miski, w wolierze znalazły się dwie - średnio pełne i oddalone od siebie o około dwa metry. Wyszłam z założenia, że przecież nie może on pilnować dwóch miejsc jednocześnie! Jak się później okazało, rzeczywiście nie mógł, ale... „sprytny” Żwirek przyjął metodę, którą nazwałam ”taktyką powracającego bumeranga”. Polegało to mniej więcej na tym, że szalenie głodny biegał od jednej miski do drugiej i nadal przeganiał intruzów, nie mając czasu samemu się posilić. Zastanawiałam się, co wywołuje u niego taką agresję? Może widok innej popielicy przy misce, a może dźwięki jakie wywołuje intruz podczas jedzenia? Postanowiłam zrobić mały eksperyment. Widząc przy której misce jest mój bohater, podeszłam do drugiej i usiadłam obok. Nic, żadnej reakcji. Powolutku zaczęłam mieszać ręką w wysypanym ziarnie i nagle... popielata kulka śmignęła mi koło nosa! Szczerze mówiąc przestraszyłam się tak gwałtownej reakcji, ponieważ nigdy nie wiadomo co takiej żarłocznej bestii może przyjść do łepka. Spróbowałam jeszcze raz. Żwirek podbiegł i w odległości zaledwie kilkunastu centymentrów od mojej głowy zaczął groźnie terkotać. Przeszywał mnie spojrzeniem swoich idealnie czarnych oczu, nerwowo poruszał wąsikami, prężył ogonek na przemian w prawo i w lewo - wyglądał naprawdę groźnie. Czekał. Musiałam zrobić pierwszy krok i rozładować niezręczną sytuację - przecież to ja wkroczyłam na jego teren. Powolutku przesunęłam się do wyjścia. Wtedy agresor niespodziewanie odskoczył w stronę tylnego rogu pomieszczenia. Przypuszczam, że przestraszył się szelestu wywołanego przez stąpanie po suchych liściach, którymi wysypane było dno klatki. Korzystając z okazji szybciutko opuściłam niebezpieczną dla mnie strefę. Po tym wydarzeniu nie miałam już wątpliwości co do rozmiarów apetytu mojego bohatera, który nie zważając na gabaryty, czy też przynależność gatunkową przeciwnika, zdolny był do takiego ataku. W tym miejscu muszę nadmienić, że wydarzenie to miało miejsce podczas drugiego roku obserwacji i do tej pory nigdy nie ingerowałam w to, co działo się na terenie klatek pomiędzy popielicami. Na pewno można jednak stwierdzić, że były one w pewnym sensie przyzwyczajone do widoku dwunożnej postaci, spokojnie przycupniętej za siatką.

Może pod liścmi będzie coś do zjedzenia?

Może pod liścmi będzie coś do zjedzenia?
Fot. Andrzej Kepel

W warunkach naturalnych istnieje szereg udokumentowanych doniesień na temat skłonności popielic do penetrowania strychów lub piwnic, w celu skorzystania z naszych zapasów, takich jak owoce czy ziarno. Jednak nie tylko łakomstwo popycha je do działania. Uczestnicząc w badaniach popielic na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego usłyszałam od tamtejszego leśniczego, że gdy pewnego razu zaintrygowany odgłosami dochodzącymi z jego łazienki wszedł do środka, znalazł popielicę topiącą się w jego toalecie. Myślę, iż jedzenia chyba tam nie szukała. Prawdopodobnie świadczy to jedynie o wrodzonej potrzebie zaspokajania ciekawości i pchania się tam, gdzie ich nie proszą.

Wszystkie popielice, których zachowanie mogłam badać, były dla mnie wyjątkowe. Każda była bohaterem wielu obserwowanych przeze mnie wydarzeń. Podglądając je, miałam okazję dowiedzieć się wielu interesujących, czasem zupełnie nieznanych rzeczy o ich upodobaniach i zwyczajach. Dlatego też, mimo iż w ZOO spędziłam wiele nieprzespanych nocy, gdy wracam do nich pamięcią, nasuwa mi się szereg wspaniałych wspomnień i pamiętam jedynie mile spędzone chwile.

Justyna Białecka-Jagodzińska

Więcej informacji o biologii i zwyczajach popielic można znaleźć w artykule Mirosława Jurczyszyna O popielicy słów kilka... - Biuletyn 1-2/1994.


Życie pod ziemią

Chociaż prawie każdy wie jak wygląda kret (Talpa europaea), niewiele osób widziało go żywego. Jest on doskonale przystosowany do podziemnego trybu życia, o wiele lepiej niż górnicy. Ciało ma walcowate (a górnicy nie), pokryte czarnym, aksamitnym futerkiem. Pysk wydłużony, opatrzony włoskami czuciowymi. Przednie kończyny są szerokie, zwrócone wewnętrzną stroną ku tyłowi i stanowią doskonałe „łopaty”, za pomocą których kret potrafi kopać korytarze z prędkością nawet kilkunastu metrów na godzinę. Co pewien czas klinowatą głową wypycha ziemię w górę, czego wyniki obserwujemy na powierzchni w postaci kretowisk. Za jednym razem kret może wypchnąć do dwóch kilogramów ziemi, podczas gdy sam waży zaledwie około 100 gram!

Krety są wielkimi amatorami dżdżownic

Krety są wielkimi amatorami dżdżownic
Fot. Przemysław Sujak

Nora kreta składa się z gniazda, spiżarni, korytarzy mieszkalnych, biegowych i żerowiskowych. Gniazdo znajduje się zazwyczaj pod korzeniami drzewa lub pod kamieniami i jest wyściełane miękką trawą i liśćmi. Korytarze mieszkalne charakteryzują się wygładzonymi i ubitymi ściankami, natomiast ścianki korytarzy żerowiskowych są porowate i stanowią pułapki dla drobnych zwierząt. Kret codziennie poprawia zapadnięte fragmenty swego podziemnego mieszkania, a także kopie nowe tunele. Jednakże większość czasu spędza biegając chodnikami swego rewiru łowieckiego w poszukiwaniu zdobyczy. Poluje praktycznie na wszystko co wpadnie do jego korytarzy, począwszy od dżdżownic, pająków, owadów i ich larw, a skończywszy na ślimakach, żabach, drobnych gryzoniach, a nawet potomstwie przedstawicieli własnego gatunku. Ta ostatnia pozycja w jadłospisie dotyczy oczywiście tylko samców, bo samice, jak to w świecie zwierząt bywa, są grzeczne, troskliwe i opiekują się młodymi.

Mimo swojej żarłoczności kret nie zjada wszystkiego od razu. Część zdobyczy magazynuje w specjalnej komorze - spiżarni. Może się w niej znajdować nawet do kilkuset unieruchomionych, lecz ciągle żywych dżdżownic.

Kretowiska są przez niektórych ludzi niemile widziane, zwłaszcza gdy pojawiają się na ich trawniku lub w ogródku. Wtedy najchętniej pozbyliby się intruza. Na mocy Rozporządzenia Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z dnia 6 stycznia 1995 r. kret podlega ochronie gatunkowej na obszarze całego kraju, z wyjątkiem terenów zamkniętych, takich jak ogrody, lotniska, wały przeciwpowodziowe, boiska itp. W ogrodach kret uważany jest za szkodnika, gdyż dużą cześć jego pożywienia stanowią niezwykle pożyteczne dżdżownice. Poza tym drążone przez niego korytarze zwiększają wysychanie gleby. Czasem też, prowadząc swoje prace wiertnicze, uszkadza korzenie młodych roślin. Pamiętajmy jednak, że w przyrodzie nie ma „szkodników” - pojęcie to zostało wymyślone przez człowieka.

W jaki sposób pozbyć się kreta z działki czy ogrodu?

Często spotykanym sposobem jest stosowanie środków toksycznych. Występują one zazwyczaj w postaci świec kreto- i gryzoniobójczych takich jak np. „Anorin”. Zawiera on truciznę III klasy toksyczności - fosforan wapnia. Gazowanie przeprowadza się wtykając zapaloną świecę do każdej czynnej nory. Podczas spalania wydziela się fosforek wapnia (II klasa), który pod wpływem wilgoci rozkłada się do fosforowodoru, będącego trucizną najwyższej - I klasy toksyczności, a więc bardzo niebezpieczną także dla człowieka. Karencja, czyli okres ulatniania lub rozkładania się substancji toksycznych do względnie nieszkodliwych produktów wynosi w przypadku fosforowodoru 14 dni. Oznacza to, że przez dwa tygodnie nie wolno spożywać żadnych płodów rolnych z terenu objętego gazowaniem, gdyż grozi to zatruciem. Ponieważ łączna długość korytarzy w norze kreta często przekracza 100 metrów, należy uważać, aby razem z kretem nie pozbyć się sąsiadów.

Łapa kreta to prawdziwa „maszyna” do kopania

Łapa kreta to prawdziwa „maszyna” do kopania
Fot. Przemysław Sujak

Na szczęście istnieją też inne, bardziej godne polecenia metody. Dostępny jest np. szereg środków chemicznych o działaniu odstraszającym - tak zwanych repelentów. Aby były skuteczne, nie można ich jednak stosować bezładnie, dawkując je do wszystkich nor równocześnie. Otoczone odstraszającymi zapachami zwierzę nie będzie miało wówczas drogi ucieczki. Dlatego też należy postępować według opracowanej strategii. Dzielimy ogród na kilkumetrowe strefy i wypłaszamy kreta z jednej strony na drugą i dalej na zewnątrz, bądź też zaczynając od środka, stopniowo przechodzimy do okręgów położonych dalej, aż nieproszony „gość” opuści nasz teren.

Kret jest obdarzony znakomitym słuchem i nie lubi hałasu. Czasami, aby go przegonić z naszego ogrodu, wystarczy powbijać w kretowiska wiatraczki brzęczące na wietrze lub nawet wkopać puste butelki w taki sposób, by wystawały kilka centymetrów nad powierzchnię i buczały pod wpływem wiatru.

Zanim jednak podejmiemy jakiekolwiek działania przeciw zamieszkującemu naszą posesję krecikowi (niezależnie czy miałaby to być wojna konwencjonalna, czy też chemiczna), zastanówmy się, czy naprawdę nie moglibyśmy się pogodzić z obecnością tego interesującego lokatora. Być może wystarczy co jakiś czas zdjąć łopatą ziemię z kretowiska i rozsypać ją równomiernie wokół (nie warto udeptywać kopców, bowiem pracowite zwierzątko natychmiast będzie próbowało odbudować zasypany korytarz). W zamian mieszkaniec podziemnych korytarzy będzie zjadał np. larwy chrabąszczy podgryzających korzonki naszych upraw.

Wojciech Stephan


Pokrzywa

Każdy z nas, niezależnie czy mieszka w mieście czy na wsi, często spotyka na swej drodze wieloletnią roślinę zielną o ciemnozielonych, u nasady sercowatych, zaopatrzonych w ogonek liściach. Cieszy się ona nie najlepszą sławą ze względu na pokrywające ją parzące włoski. Jest to oczywiście pokrzywa zwyczajna (Urtica dioica) rosnąca w żyznych lasach, na polanach, pastwiskach, przychaciach i w zaroślach. Bylina ta nie odznacza się dekoracyjnym wyglądem, a dodatkowo sok z jej gruczołków powoduje u człowieka bolesną wysypkę. Wydaje się zatem nieciekawym i wręcz niebezpiecznym elementem naszego otoczenia. Przyjrzyjmy się jej jednak trochę bliżej i sami oceńmy, czy godna jest tylko negatywnych odczuć.

Kwiatostany pokrzywy nie grzeszą urodą

Kwiatostany pokrzywy nie grzeszą urodą
Fot. Andrzej Kepel

Pokrzywa jest rośliną nitrofilną, to znaczy preferującą gleby bogate w azot i dlatego, jako tak zwana roślina ruderalna, występuje często w pobliżu siedzib ludzkich. Jej obecność wskazuje, że podłoże na którym rośnie, jest bogate w składniki odżywcze.

Niepozorne kwiatki Urtica dioica są zielonkawe i nie służą przywabianiu owadów. Pokrzywa zwyczajna jest bowiem rośliną wiatropylną i do tego dwupienną. Oznacza to, że kwiaty męskie i żeńskie występują na różnych osobnikach. Kwiatostany wyrastają z kątów liści na długich i wiotkich osiach. Najlżejszy powiew wiatru sprzyja ich ruchowi i pyleniu kwiatów męskich. Okres kwitnienia przypada od czerwca do października.

Małe owocki, bogate w tłuszcze i białka, są chętnie zjadane przez mrówki. Owady te zbierają orzeszki pokrzyw i transportują w kierunku swojego mrowiska, często gubiąc je po drodze. Zjawisko to nazywane jest myrmekochorią. Jest to przykład symbiozy - mrówki czerpią korzyść uzyskując pokarm, natomiast roślina ma zapewnione rozsiewanie nasion.

Na liściach pokrzywy żerują gąsienice licznych gatunków motyli, między innymi: szewnicy miętówki (Spilosoma lubricipeda), rusałki admirał (Vanessa atalanta), rusałki pokrzywnik (Aglais urticae), rusałki pawik (Nymphalis io), rusałki ceik (Polygonia c-album) i rusałki kratkowca (Araschnia levana).

Z punktu widzenia człowieka, pokrzywa jest cenną rośliną użytkową, mającą rozliczne zastosowania. Przede wszystkim znana jest jako zioło lecznicze. Jej liście zawierają między innymi różne kwasy organiczne, witaminy (C, K, B2), garbniki, chlorofil, aminy (np. histaminę, acetylocholinę, serotoninę), białka i niewielką ilość olejku eterycznego. Również w korzeniach znajdują się kwasy organiczne, śluzy, woski i sole mineralne (w tym rozpuszczalna krzemionka). Dzięki zawartości tych substancji, pokrzywa jest wykorzystywana przy leczeniu wielu schorzeń. Wyciąg z jej liści działa moczopędnie i oczyszcza organizm ze szkodliwych produktów przemiany materii. Ponadto zapobiega drobnym krwawieniom przewodu pokarmowego i korzystnie wpływa na zwiększenie poziomu hemoglobiny w osoczu, jest pomocny w problemach gastrycznych i obniża poziom cukru we krwi. Wyciągi z pokrzywy stosowane zewnętrznie przeciwdziałają łupieżowi, łojotokowi skóry i wypadaniu włosów. W lecznictwie ludowym pokrzywa bywa także zalecana jako środek przydatny w zwalczaniu zapalenia stawów, reumatyzmu, anemii, chorób wątroby, owrzodzenia żołądka, podagry, epilepsji, chorób dróg oddechowych, a nawet histerii. Chlorofil wydobywany (ekstrahowany) z liści jest stosowany jako barwnik w przemyśle spożywczym, farmaceutycznym i kosmetycznym. Młode rośliny wykorzystuje się jako składnik sałatek i zup. Pokrzywa może być również dodatkiem wzbogacającym pasze dla zwierząt hodowlanych. Nie wszyscy zapewne wiedzą o tym, że jest to również roślina włóknodajna. Z otrzymanej z łodyg przędzy wytwarzano sieci, powrozy, liny i grube tkaniny. Do tego właśnie faktu nawiązuje znana angielska baśń, w której siostra musiała utkać dla 7 zaczarowanych w gęsi braci koszule z łyka pokrzywy.

Miłość w pokrzywach

Miłość w pokrzywach
Fot. Ilona Kobylińska-Konieczna

Pokrzywa zwyczajna nie jest jedynym występującym w Polsce przedstawicielem rodzaju Urtica. Poza nią spotykamy u nas również, nie pochodzące z naszej rodzimej flory, jednoroczną i jednopienną pokrzywę żegawkę (Urtica urens) oraz uprawianą kiedyś na włókno, a obecnie zdziczałą, pokrzywę konopiolistną (Urtica cannabina). Pokrzywa bywa mylona z jasnotą białą (Lamium album) należącą do rodziny jasnotowatych (Lamiaceae), która jest rośliną o podobnych liściach, lecz nie posiadającą włosków parzących, a za to odznaczająca się białymi kwiatami ustawionymi na kilku poziomach wokół kwadratowej łodygi.

W tropikach przedstawiciele rodziny pokrzywowatych (Urticaceae) mogą przybierać formy epifitów (rosną na innych roślinach), lian, krzewów oraz drzew. Pochodząca z Azji tropikalnej Boehmeria nivea, zwana rami, jest ważną rośliną włóknodajną, dostarczającą przędzy zbudowanej z prawie czystej celulozy. Zastosowania rami są liczne: do produkcji sznurów, sieci, papieru wysokiej klasy (np. potrzebnego do wytwarzania banknotów), materiału na namioty i spadochrony.

Teraz, gdy poznaliśmy już nieco biologię i zastosowania pokrzywy, spójrzmy na nią nieco łaskawszym okiem i nie miejmy jej za złe niewinnej broni w postaci parzących włosków.

Justyna Wiland-Szymańska


Kot - zwierzę społeczne?

Powszechna jest opinia, że kot, w odróżnieniu od psa, jest urodzonym samotnikiem, chodzącym własnymi drogami, a innych przedstawicieli swojego gatunku traktuje jedynie jako rywali lub partnerów seksualnych.


Fot. Adriana Bogdanowska

Pogląd ten jest słuszny jedynie w odniesieniu do kotów żyjących dziko i mających rozległe tereny łowieckie. Samce nieudomowionych krewniaków kota domowego (Felis catus) posiadają pod swoją kontrolą rewiry o wielkości 70 ha. Na obszarach słabo zaludnionych również zdziczałe koty domowe zajmują duże terytoria - wiejskie kocury ok. 60 ha, kotki zaś zadowalają się mniejszym terenem, o powierzchni ok. 6 ha.

W miastach i na przedmieściach zwierzęta te żyją w dużym zagęszczeniu. Przykładowo kot żyjący w Londynie ma do dyspozycji tylko ok. 8 arów (0,08 ha). Koty będące pod opieką człowieka posiadają jeszcze mniejszą przestrzeń życiową. W naturalnym rewirze 1 dzikiego kota zmieściłyby się terytoria 8750 naszych domowych pupilków.

W warunkach większego zagęszczenia styl życia kotów musiał ulec zmianie. Nie mając wyboru, dostosowały się one do zaistniałej sytuacji, wzbogacając swoje życie towarzyskie.

Ziewnięcie tygrysa

Ziewnięcie tygrysa
Fot. Archiwum

Obecnie, spośród wszystkich przedstawicieli rodziny kotowatych (Felidae) liczącej ok. 40 gatunków, właśnie koty domowe i lwy osiągnęły najwyższy stopień uspołecznienia. Zgrupowania kotów cechują się pewnymi formami organizacji społecznej, ale nie jest ona tak wyraźna, tak łatwo zauważalna jak u innych zwierząt. Mówi się o przystosowaniu psów do życia w grupie, przeciwstawiając im indywidualizm kotów. Koty są wprawdzie bardziej samodzielne i niezależne od psów, ale chętnie nawiązują kontakty z przedstawicielami swojego gatunku. Żyją w trwałych grupach rodzinnych lub też grupach nie spokrewnionych ze sobą. Bardzo często zdarza się, że członkowie takiego stada nie tolerują obcych przybyszów na swoim terenie.

Koty mają wielorakie i wysoko rozwinięte sposoby porozumiewania się między sobą. Do tego celu służą im różnorodne systemy sygnalizacyjne. Są to między innymi: przybieranie różnych postaw, ułożenie uszu i ogona, mimika pyszczka oraz gesty i czynności - np. przyjazne ocieranie się dwóch osobników, wzajemne mycie czy obwąchiwanie się. Dysponują również całą gamą sygnałów głosowych: od ostrzegającego prychania do przyjaznego mruczenia. Bardzo ważną rolę w stosunkach między osobnikami danej grupy pełnią też znaki zapachowe.

W większych grupach kotów powstaje hierarcha społeczna

W większych grupach kotów powstaje hierarcha społeczna
Fot. Wojciech Stephan

Zwierzęta te zdolne są do tolerancji, współpracy i wzajemnej pomocy. Jest to szczególnie widoczne wtedy, gdy jedna z kotek spodziewa się potomstwa. W takiej sytuacji inne samice służą jej, pełniąc rolę „akuszerek”. Pomagają przegryźć pępowinę i wylizują nowo narodzone maleństwa. Bardzo często samice na zmianę opiekują się młodymi, przynoszą upolowaną zdobycz karmiącej matce, a nawet dopuszczają do ssania kocięta z innych miotów. Również kocury przejawiają ojcowskie uczucia wylizując kocięta, otaczając opiekują i bawiąc się z nimi. Oczywiście, jak w każdej grupie społecznej, zdarzają się nieporozumienia. Osobniki dominujące wyładowują czasem swą agresję na osobnikach słabszych, ale w obliczu niebezpieczeństwa z zewnątrz, zawsze stają w obronie całej grupy.

W ostatnim czasie na naszym rynku wydawniczym pojawiły się ciekawe pozycje: Zuzanny Stromenger „Być kotem - esej” i „Koty - Poradnik”, Desmonda Morrisa „Dlaczego kot mruczy - O czym mówi nam zachowanie kota” oraz Elizabeth Marshall Thomas „Plemię Tygrysa - Koty i Ich Świat”, ukazujące życie kotów i stosunki panujące w kocich społecznościach.

Agnieszka Dąbrowska

Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer