Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Owce smagane wiatrem

Widok z Mykineshólmur na najbardziej na zachód wysunięte miejsca Wysp Owczych

Widok z Mykineshólmur na najbardziej na zachód wysunięte miejsca Wysp Owczych

Często zdarza mi się lądować na lotniskach o dość krótkich pasach startowych. Gdy wylądowałem w Sørvágur na wyspie Vágar, będącej częścią archipelagu wulkanicznych Wysp Owczych znajdujących się na Morzu Norweskim (między Wielką Brytanią, Islandią a Norwegią), zauważyłem, że tutejszy pas nie tylko nie jest zbyt długi, ale kończy się dodatkowo skalną ścianą. Wszystkie te przykrótkie lotniska są w miejscach, w których przyroda ciągle jeszcze ma wiele do zaoferowania nie tylko przyrodnikom.


Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Konieczny
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Fundacja Przyrodnicza „pro Natura”

Mrówki na językach

Dzięcioły słyną z długiego i ruchliwego języka, którego podporę stanowią wyjątkowo dobrze rozwinięte kości aparatu gnykowego. Oplatają one całą czaszkę. Taką wymyślną budową szkieletu języka pochwalić się mogą jeszcze tylko kolibry. Ostro zakończonym i zaopatrzonym w zadziorki narzędziem dzięcioły penetrują odległe zakamarki, a wykrywszy ofiarę, przebijają nim ją jak harpunem. Z nieco innym rozwiązaniem mamy do czynienia w przypadku krętogłowa (Jynx torquilla), ptaka wielkości słowika, kolorystyką przypominającego lelka (Caprimulgus europaeus)*. Specjalizuje się on w polowaniu na różne stadia rozwojowe mrówek. Pojedyncze wyłuskiwanie tak małych ofiar byłoby nieopłacalne, dlatego język krętogłowa powleczony jest kleistą substancją, dzięki czemu za jednym wysunięciem przywiera do niego nawet kilkanaście ofiar. Ale nie to stanowi o jego wyjątkowości. Dzięcioł ten jest właścicielem najdłuższego języka w świecie ptaków w proporcji do reszty ciała. Jego język mierzy ponad osiem centymetrów, stanowiąc około połowy długości ptaka. Gdy pominiemy ogon, mamy już dwie trzecie. Krętogłów operuje językiem wyjątkowo sprawnie, co pozwala mu nawet chwytać latające stadia mrówek w powietrzu czy zgarniać owady z tafli wody.

Romuald Mikusek
rmikusek.pl

*) Zobacz: Lelek, czyli prawie wszystko o ptaku-dziwaku – SALAMANDRA 1/2013

Czy łatwo sfotografować mrówkę?

Kiedyś wydawało mi się, że fotografowanie takich mikroskopijnych zwierząt jak mrówki, jest bardzo trudne. Z czasem, gdy zacząłem próbować swoich sił w tym temacie i okazało się, że mrówka to wcale nie taki mały obiekt (zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z przedstawicielami większego gatunku), zmieniłem zdanie. Aby sprostać temu wyzwaniu trzeba jednak zaopatrzyć się przede wszystkim w odpowiedni sprzęt. I wcale nie jest powiedziane, że w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem będzie duża i ciężka lustrzanka. Znacznie lepszy może się okazać mniejszy aparat.

Zwykła łodyga dzikiego groszku wydała się atrakcyjna kilku mieszkańcom mrowiska. Zrobiłem wiele setek zdjęć, widząc, jak owady na niej pląsają. Dopiero w domu zwróciłem uwagę na to ujęcie

Zwykła łodyga dzikiego groszku wydała się atrakcyjna kilku mieszkańcom mrowiska. Zrobiłem wiele setek zdjęć, widząc, jak owady na niej pląsają. Dopiero w domu zwróciłem uwagę na to ujęcie
Canon EOS 6D; Sigma 150mm Macro; 1/2500s; f 5,6; ISO 800

Gdy będziemy próbowali zrobić zdjęcie mrówce, pierwszą rzeczą, jaka przysporzy nam problemów, będzie ruchliwość tego owada. Mrówki są niezwykle szybkie i o ile łatwo jest je obserwować gołym okiem, o tyle śledzenie pojedynczej mrówki za pomocą aparatu wydaje się prawie niemożliwe. Należałoby skonstruować specjalne szyny, po których można by przesuwać aparat tak, aby znajdował się cały czas w tej samej odległości od ziemi. Tylko jak zmusić mrówkę, by chodziła tam, gdzie sobie tego życzymy? Jak namówić ją do tego, by poruszała się powoli albo najlepiej, żeby przystanęła dokładnie w tym a nie innym miejscu? Sposobów będących odpowiedziami na powyższe pytania jest wiele. Jak zawsze w takich przypadkach pomocna staje się wiedza na temat zwyczajów i zachowań poszczególnych gatunków. Warto pamiętać o tym, że mrówki, tak jak inne organizmy zmiennocieplne, poruszają się szybciej, gdy jest ciepło. Rano, gdy temperatura jest niska, są powolniejsze. Wiedza ta może być dla nas przydatna, choć nie możemy zapominać, że gdy jest naprawdę zimno, większość mrówek w ogóle nie opuszcza mrowiska...

Gdy lato jest gorące i suche, rośnie zapotrzebowanie na wodę − mrówki, jak wszystkie inne organizmy, są wtedy bardzo spragnione. I tu możemy się wykazać pomysłowością. Nawet niewielka kropla wody na liściu staje się obiektem pożądania. Możemy zasadzić się na taką kroplę i czekać, aż jakaś mrówka zechce do niej podejść, albo spróbować przyspieszyć ten proces, dodając do wody jakąś naturalną substancję, szczególnie lubianą przez te owady (na przykład pyłek kwiatowy), która przywabi je swoim zapachem.

W ostrym słońcu małe ciała mrówek stają się przezroczyste. Wtedy możemy zauważyć, że większość ich narządów wewnętrznych znajduje się w… odwłoku. Serce również

W ostrym słońcu małe ciała mrówek stają się przezroczyste. Wtedy możemy zauważyć, że większość ich narządów wewnętrznych znajduje się w… odwłoku. Serce również
Canon EOS 6D; Sigma 150mm Macro; 1/640s; f 11; ISO 1250

Dobrym pomysłem na zatrzymanie mrówki przez dłuższą chwilę w jednym miejscu wydaje się też wytyczenie jej wąskiej ścieżki, na przykład na patyczku lub liściu. Tak ukierunkowana, będzie podążała dokładnie tam, dokąd chcemy, a na liściu będzie wyglądała dużo ciekawiej niż na piasku i tak łatwo nam nie ucieknie. Mrówki zwykle dokładnie badają nowe podłoże, warto więc jako tło wypróbowywać różne gatunki roślin. Zauważyłem, że niektóre z nich są dla mrówek atrakcyjniejsze i zatrzymują się one na nich zdecydowanie dłużej.

W przypadku sprzętu, jaki należałoby wziąć pod uwagę przy tego rodzaju zdjęciach, warto pomyśleć o odchylanym ekraniku lub wizjerze kątowym. Długie leżenie na ściółce w pobliżu mrowiska nie jest mile widziane przez jego mieszkańców i może skończyć się dotkliwymi ukąszeniami. Bardzo przydatne bywają też dodatkowe źródła światła, takie jak flesze i lusterka. Pozwalają one na doświetlenie cieni lub uzyskanie większej głębi ostrości. Z tego powodu korzystniejsze wydaje się też fotografowanie tak małych stworzeń aparatami wyposażonymi w mniejszy sensor niż pełnoklatkowa lustrzanka, ponieważ na małej matrycy głębia ostrości jest zdecydowanie większa i nie trzeba tak mocno przymykać przysłony, co z kolei powoduje wydłużenie czasu naświetlania i zdjęcia stają się poruszone.

Sądzę jednak, że najważniejsze jest to, by fotografować w pełni świadomie. Gdy już uda się nam uwiecznić po raz pierwszy mrówkę, warto podchodzić do kolejnych prób twórczo. Zmieniać tło, pierwszy plan, oświetlenie i rekwizyty po to, by nasze zdjęcia były niepowtarzalne. O ile lepiej się przecież czujemy, gdy zamiast kopiować zdjęcia innych, zrobimy coś własnego, wymyślonego przez siebie.

Tekst i zdjęcia: Jerzy Dolata
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
biebrzatrophy.blogspot.com
fajnezdjecia.pl
Prezes Okręgu Wielkopolskiego
Związku Polskich Fotografów Przyrody

Niewidomy nieznajomy

Wyglądają dość niesamowicie niczym mroczne połączenie skorpiona, pająka i osy. Na szczęście są niewielkie i chociaż przy dużym powiększeniu wywołują dreszcze, to nie musimy się ich obawiać.

Rozłupnogłowce (Schizomida), bo o nich mowa, to niewielkie tropikalne pajęczaki, które w 2013 roku zostały odkryte w Polsce przez grupę młodych naukowców badających faunę Palmiarni Poznańskiej. Spośród współcześnie odnalezionych 296 gatunków jedynie trzy stwierdzono do tej pory w Europie, a jeden – Stenochrus portoricensis – w Polsce. Wszystkie stwierdzenia dotyczyły jednak miejskich „wysp cieplnych”, a więc obiektów, w których utrzymywana jest roślinność tropikalna, ponieważ to prawdopodobnie właśnie z nią przywożono pasażerów na gapę. Rozłupnogłowce nie są w stanie przeżyć w naszym klimacie, więc ich przypadkowa introdukcja nie stanowi żadnego realnego zagrożenia dla rodzimej fauny. Są za to niezwykle interesującą grupą zwierząt, choć nadal słabo zbadaną.

Przedstawiciel gatunku Stenochrus portoricensis odkryty w 2013 roku przez młodych naukowców z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Przedstawiciel gatunku Stenochrus portoricensis odkryty w 2013 roku przez młodych naukowców z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Fot. Arkadiusz Swędrzyński

Naturalnym miejscem ich występowania jest Ameryka Północna i Południowa, od Florydy po południowo-wschodnią Brazylię. Zamieszkują wierzchnią warstwę gleby, ale są bardzo wrażliwe na przesuszenia, dlatego schronienia szukają pod kamieniami i w zbutwiałym drewnie. Niektóre gatunki zamieszkują termitiery oraz gniazda mrówcze, a wiele gatunków to tak zwane troglobionty, a więc organizmy zamieszkujące jaskinie. Częstą ewolucyjną konsekwencją życia w jaskini jest zanik narządu wzroku, co można obserwować właśnie na przykładzie rozłupnogłowców – są całkowicie ślepe. Jak wszystkie pajęczaki są to zwierzęta drapieżne, zmysł wzroku mógłby się zatem wydawać niezastąpiony – nic bardziej mylnego. Rozłupnogłowce wykształciły w zastępstwie oczu inny, doskonalszy w ich środowisku życia narząd czuciowy. Pierwsza para odnóży krocznych, na wzór owadzich czułków, przekształcona jest w rodzaj długich, niezwykle ruchliwych i giętkich struktur, którymi pajęczak stale bada otoczenie, wyczuwając najmniejsze drgania. Kiedy pojawi się potencjalna ofiara, zwierzę łapie ją przy pomocy przekształconych w rodzaj szczypiec nogogłaszczek (przypominają nieco chwytne odnóża modliszek). Ostatnia para odnóży uformowana jest specjalnie do skakania, który to sposób poruszania stanowi ich podstawową formę ucieczki.

Słabe poznanie rozłupnogłowców jest poniekąd związane z ich niewielkimi rozmiarami – osiągają zwykle nie więcej niż pięć milimetrów. Ich ciało jest stosunkowo miękkie, segmentowane, zakończone niewielkim biczykiem – u samic jest on krótki i prosty, u samców znacznie rozszerzony u nasady. Co ciekawe, introdukowane populacje bardzo często składają się z samych samic i osobników młodocianych, co może świadczyć o ich zdolności do partenogenezy, czyli dzieworództwa. W naturalnych populacjach samce występują, więc możliwe, że zjawisko to zdarza się warunkowo. Oznacza to jednak, że wystarczy jedna samica, aby przy sprzyjających okolicznościach stworzyć całą populację.

Agnieszka Graclik
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Michał Michlewicz
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Zakład Zoologii
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Salamanderka

rys. Sławomir Kiełbus, www.kielbus.pl


Więcej w drukowanym wydaniu SALAMANDRY...



Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023