Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

U bociana czarnego w gnieździe

Bocian czarny nie doczekał się takiej estymy w wierzeniach ludowych jak jego biały krewniak. Zwykle jest w nich nieobecny, choć niedawno usłyszałem zaskakującą historię świadczącą o czymś innym. Marek Kołodziejczyk – ornitolog z Lubelszczyzny – opowiedział mi, jak to podczas swoich wypraw po Roztoczu na początku lat 90. ubiegłego wieku spotkał się kilkakrotnie z jawną wrogością wobec tego ptaka, nazywanego tam potocznie japosem. Dla kontrastu z bocianem białym*, który uważany jest za symbol płodności i szczęścia, bociana czarnego kojarzono tam ze złem. Upatrywano w nim przyczynę nieszczęść i bezpłodności, nazywając ‘czarnym czartem’ lub ‘lichem leśnym’. Niestety, na samych wierzeniach i słowach się nie kończyło – chcąc uniknąć sąsiedztwa tego ptaka, ludzie wyszukiwali i zrzucali jego gniazda.

Wzorcowe gniazdo bociana: na dębie, przy pniu i na pierwszych gałęziach od dołu

Wzorcowe gniazdo bociana: na dębie, przy pniu i na pierwszych gałęziach od dołu
Fot. Grzegorz Bobrowicz

Niemal we wszystkich językach bocian czarny (Ciconia nigra) to... po prostu bocian czarny. Jeśli ktoś oglądał tego ptaka w świetle słonecznym i z niewielkiej odległości, to wie, że czerń jego upierzenia mieni się fioletem, purpurą, błękitem, zielenią, a nawet czerwienią. A to wszystko dzięki specyficznej budowie strukturalnej piór załamującej światło. Białe pióra spodu ciała i podbarkówki (pióra u nasady spodu skrzydeł) rzucają się w oczy wyraźniej dopiero u ptaka przelatującego nad naszą głową. Jest jeszcze jeden „fragment” bieli, szczególnie eksponowany podczas bardzo efektownych lotów godowych i w czasie rytualnych pokazów na gnieździe. Otóż ptaki rozkładają pióra podogonia na tyle szeroko, że wystają one poza czarne sterówki, sprawiając wrażenie, jakby ptak błyskał bielą piór ogona. W tym samym czasie bociany wyginają szyję, unoszą głowę, opuszczają lekko zgięte skrzydła, a w locie tokowym również nogi. Nazwa „czarny” ma zapewne podkreślać różnice między rozpowszechnionym i niestroniącym od człowieka bocianem białym (Ciconia ciconia), który też nie do końca jest biały, biorąc pod uwagę jego smoliste lotki. Gdy przeprowadzałem wywiady z ludźmi w ramach liczenia bocianów białych, nie raz zdarzało mi się usłyszeć, że nie ma w okolicy bociana białego, są tylko bociany czarno-białe... Oba gatunki łączy intensywna czerwień dzioba i nóg ptaków dorosłych, a bociana czarnego odróżnia dodatkowo czerwona skóra okalająca oko. Może zgrabniej byłoby podkreślić w nazwie obu bocianów inne dualizmy, jak choćby te dotyczące głosu (klekoczący v. milczący), środowiska (wiejski v. leśny), sposobu życia (stadny v. samotny) czy miejsc zdobywania pokarmu (łąkowy v. wodny). Jednak gdy przyjrzymy się tym gatunkom bliżej – zobaczymy, że czasami trudno wytyczyć między nimi ostre granice.

Choć jeszcze całe w białym puchu, to połowa pobytu w gnieździe za nimi

Choć jeszcze całe w białym puchu, to połowa pobytu w gnieździe za nimi
Fot. Romuald Mikusek

Kto obcował z bocianami czarnymi, przyglądając się ich ruchom i wydawanym dźwiękom, tego nie dziwi fakt, że ptaki te uznawane są za najbardziej prymitywnych przedstawicieli rzędu bocianowatych (Ciconidae). Oprócz zachowania wskazuje na to też ich morfologia: niestety nasz bohater ma jeden z najmniejszych mózgów wśród wszystkich brodzących (Ciconiformes, czyli także spośród czaplowatych – Ardeidae) w stosunku do masy ciała. Ta cecha może wskazywać na to, że bociany czarne silniej podlegają instynktowi i w konsekwencji trudniej przystosowują się do jakichkolwiek zmian. Obecnie możemy podglądać, co dzieje się w bocianich gniazdach na żywo, siedząc w domu przed komputerem, a mimo to wciąż wiele aspektów z życia tych ptaków owianych jest tajemnicą. Żeby opisać pewne elementy związane z ich życiem rodzinnym i podjąć próbę zrozumienia niektórych zachowań, zwróciłem się do dwóch znajomych fotografów i filmowców zarazem: Sławomira Wąsika i Grzegorza Bobrowicza, aby podzielili się ze mną swoim doświadczeniem, bazującym na setkach godzin spędzonych w ukryciu przy gniazdach bociana czarnego. (Co ciekawe, niezależnie od siebie obaj swego czasu zrobili filmy o tym gatunku, które niestety nie doczekały się szerszej emisji.)

Czułe chwile w gnieździe

Czułe chwile w gnieździe
Fot. Grzegorz Bobrowicz

Bociany czarne, jak podkreślają moi rozmówcy, przejawiają wiele zachowań, które świadczą o ogromnej więzi łączącej samca i samicę. Od powrotu z zimowisk gniazdo staje się dla nich stałym miejscem spotkań, gdzie co chwilę oddają się wzajemnej pielęgnacji upierzenia. Nie pamiętam, by takie zachowania były częste u ich krewniaka. Potwierdził to w rozmowie Artur Homan, który wiele dni spędził przy gniazdach bociana białego, przygotowując materiał do pięknego filmu „Kraina tysiąca bocianów” . Możemy spekulować, jaka jest tego przyczyna. Być może częste iskanie wzmacnia więzi partnerskie, które muszą łączyć ptaki żyjące w dużym odosobnieniu, w miejscach trudnych do wykrycia przez inne, przelatujące podczas wiosennej wędrówki bociany. Na podstawie znakowania bocianów białych wiemy, że ptaki te silnie przywiązują się do gniazda, szczególnie tego, w którym lęg zakończył się sukcesem w poprzednich latach. Prawdopodobnie mniejsze znaczenie ma obecność dawnego partnera. Jak to jest u bocianów czarnych, do końca nie wiadomo. Można jednak przypuszczać, że tworzą one wieloletnie związki, które odnawiają corocznie na czas rozrodu.

Klekotanie, czyli kłapanie dziobem, jest głosem mechanicznym, podobnie jak dźwięk, który emitujemy, klaszcząc w dłonie. Jest on bardzo charakterystyczny i często wydawany przez bociana białego, a niesie się na duże odległości. Według literatury bocian czarny ma być niemal bezgłośny w porównaniu ze swoim białym kuzynem. Moi rozmówcy stwierdzili jednak solidarnie, że bociana czarnego trudno nazwać milczkiem, aczkolwiek prawdą jest, że usłyszymy go z odległości nie większej niż kilkadziesiąt metrów. Ale w końcu nie o donośność chodzi. Bocian czarny również kłapie dziobem, jednak czyni to cicho. Nie kładzie przy tym głowy na grzbiet, jak ma to w zwyczaju jego biały krewniak, a jedynie wyprostowuje szyję i opuszcza głowę. Sławek bardzo często widywał takie zachowanie i – jak twierdzi – ptaki robiły to bez wyraźnej przyczyny. Grzegorz z kolei obserwował kłapiące dziobem bociany w obliczu zbliżającego się drapieżnika, jakim była kuna. Głosy, które ptaki wydają najczęściej, moi rozmówcy opisują jako syczenie i mieszankę dźwięków „mrucząco-zawodzących”. Syczenie towarzyszy też ptakom tokującym w locie.

Młode wypróżniają się poza nieckę gniazdową, dlatego brzeg gniazda wygląda jak spryskany wapnem

Młode wypróżniają się poza nieckę gniazdową, dlatego brzeg gniazda wygląda jak spryskany wapnem
Fot. Sławomir Wąsik

Drzewa zasiedlane przez bociany czarne muszą być bardzo wytrzymałe i odporne na złamanie, jeśli mają stanowić stabilną podporę pod gniazdo o średnicy 150 cm, które po latach użytkowania może ważyć nawet tonę. Są nimi najczęściej dęby na niżu i buki w górach. O takie drzewa nie jest łatwo, szczególnie jeśli dodatkowo mają one rosnąć w miejscu oferującym swobodny dolot dla ptaka o rozpiętości skrzydeł dochodzącej do 185 cm oraz w spokojnej okolicy, wolnej od presji człowieka. To dość spore wymagania we współczesnym świecie, dlatego dziwić może rozpowszechnienie bociana czarnego w naszym kraju – populację szacuje się obecnie na około dwa tysiące par. Niestety, po latach szybkiego wzrostu, w ostatnim okresie obserwuje się powolny acz regularny spadek liczebności tego gatunku w kilku krajach europejskich, w tym również w Polsce. Dzieje się tak głównie za sprawą wzmożonej aktywności człowieka, połączonej m.in. z intensyfikacją prac leśnych. Jeśli dodamy, że bocian czarny potrzebuje do żerowania wód o wysokiej skali czystości, to można zrozumieć, dlaczego stanowi on ważny indykator jakości środowiska i określany jest mianem gatunku parasolowego. Nie bez znaczenia jest fakt, że jest to ptak łatwo rozpoznawalny, a jego występowanie rzadko uchodzi uwadze. Innymi słowy, obecność bociana czarnego wskazuje na istnienie naturalnych siedlisk, które zajmować może wiele rzadkich, wrażliwych i trudniej wykrywalnych organizmów: chroniąc siedliska bociana czarnego, chronimy więc przy okazji całą rzeszę innych, cennych stworzeń. Na szczęście dodatkowo sprzyja temu prawo. Według aktualnego rozporządzenia w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt jest to gatunek wymagający ochrony czynnej, a wokół jego gniazd tworzy się strefy ochronne z zakazem wstępu: całoroczną o promieniu 200 m i okresową na czas lęgów (od 15 marca do 31 sierpnia) o promieniu 500 m.

Już za rok ten młody bocian będzie mógł się pysznić piórami z charakterystycznym połyskiem

Już za rok ten młody bocian będzie mógł się pysznić piórami z charakterystycznym połyskiem
Fot. Rafał Bojanowski

Bocian czarny utrzymuje duże terytoria lęgowe, a dystans między gniazdami przekracza 1–2 km. Życie w większym zagęszczeniu wiąże się z większą konkurencją zarówno o zasoby pokarmowe, jak i miejsca gniazdowe czy nawet sam materiał gniazdowy. Ponadto istnieje większe ryzyko przenoszenia chorób pasożytniczych czy dopuszczania się zdrad małżeńskich. Żyjąc w grupie, zyskuje się wprawdzie na skutecznej obronie przed drapieżnikami, ale te z kolei łatwiej odnajdują takie kolonie. Wrażliwość na niepokojenie a dystans ucieczki to dwa różne pojęcia. Mała płochliwość bociana czarnego – niezwyczajna jak na dużego ptaka żyjącego w lasach i w odosobnieniu – jest, jak się wydaje, dostosowaniem do skuteczniejszej obrony przed drapieżnikami, o czym świadczyć może mała liczba strat lęgowych. Na filmikach krążących w sieci możemy podziwiać, jak bociany skutecznie odpierają desperackie ataki drapieżników. Z drugiej strony wiemy, że choć ptaki wyprowadzają młode nawet tam, gdzie są często niepokojone, to w kolejnym roku do takiego gniazda zwykle nie wracają, pomne stresu, który w nim przeżywały. Na szczęście mają dodatkowe 2–3 gniazda w rewirze, ewentualnie biorą się za budowę nowego, jeśli oczywiście pozwalają na to panujące warunki i czas.

Żerujący bocian czarny jest bardzo czujny

Żerujący bocian czarny jest bardzo czujny
Fot. Włodzimierz Smardz

W przypadku bociana białego możemy stosunkowo łatwo zaobserwować, że rodzice uzupełniają materiał w gniazdach do chwili wylotu piskląt. Bocian czarny robi to zwykle tylko do czasu, gdy złoży jaja. Potem poprawia jedynie to, co jest. Aktywność lepiej ograniczyć do minimum, jeśli chce się pozostać niezauważonym. Mech i trawy wyściełające nieckę gniazdową, które stykają się bezpośrednio ze skorupką jaj a potem z delikatnym ciałkiem świeżo wyklutych piskląt, aby odgrywać swoją rolę jako ochrona fizyczna i termiczna, muszą być ciągle przekładane i „spulchniane” dziobem. Grzegorz obserwował wyjątkowe uzupełnianie gniazda mchem na krótko przed opadem deszczu, gdy w środku przebywały puchowe pisklęta. Być może w takim przypadku wyściółka chroni przed nadmierną wilgocią, jeśli został użyty materiał silnie absorbujący wodę. Gniazda bociana czarnego są w miarę dobrze osłonięte, dlatego rodzice nie muszą dodatkowo chronić piskląt przed deszczem i słońcem czy polewać ich wodą z dzioba w czasie upałów, jak to czynią często bociany białe. Takie zachowania obserwuje się tylko sporadycznie.

Współczesne badania bazujące na telemetrii pokazały, że bociany czarne poszukują pokarmu zwykle do 20 km od gniada, a nawet dalej. Wyjątkowo obfite żerowiska mogą skupiać sąsiadujące pary z danej okolicy. W takich miejscach ptaki tolerują swoją obecność, nie tracąc niepotrzebnie energii na spory. Często tylko na podstawie pokarmu możemy przekonać się, w jakich środowiskach żerują. W karcie dań u naszego bohatera pojawiają się głównie ryby i płazy, a tylko wyjątkowo są to ssaki, ptaki, gady czy bezkręgowce. Potwierdzają to obserwacje żerujących bocianów, poszukujących ofiar w płytkich wodach, nierzadko w rwących potokach, na brzegach rowów, stawów, jezior czy bagien. Spośród ryb ptaki te preferują małe gatunki, często związane z czystymi wodami, takie jak np. piskorz, głowacz, miętus, wzdręga, płoć, okoń czy kiełb.

Ryby chwytane w płytkiej wodzie to najczęstszy pokarm bocianów czarnych

Ryby chwytane w płytkiej wodzie to najczęstszy pokarm bocianów czarnych
Fot. Mateusz Matysiak

Karmienie młodych nie odbywa się bezpośrednio z dzioba do dzioba, jak u większości gatunków ptaków. Rodzice zwracają zawartość żołądka na dno gniazda, skąd pokarm pobierany jest przez pisklęta. Ponieważ młode bociany klują się w różnym czasie, a różnica między najmłodszym i najstarszym może wynosić nawet tydzień, zapobiega to monopolizowaniu żywności przez największe pisklaki. Mimo to dorosłe ptaki potrafią regulować liczbę potomstwa, jeśli zajdzie taka konieczność, np. w okresach głodu. Przypadki dzieciobójstwa u bociana białego notowano wielokrotnie, zapewne z racji częstszych i wnikliwych obserwacji człowieka. Dość długo sądzono, że ten proceder nie dotyczy jego krewniaka. Pierwszy, dobrze udokumentowany przypadek zanotowano w Polsce, kiedy to Grzegorz i Tomasz Kłosowscy sfotografowali moment wyrzucenia z gniazda żywego pisklęcia przez jednego z rodziców. Grzegorz Bobrowicz z kolei obserwował wyrzucenie już martwego pisklęcia. Nie wiemy, czy w tym przypadku dorosłe ptaki przyczyniły się do jego śmierci. Takie zdarzenia są notowane w przyrodzie bardzo rzadko, w tym np. u innych bocianowatych (warzęch) czy mew.

Jak widać, aby być odludkiem, nie wystarczy tylko gniazdować w odosobnieniu, gdyż towarzyszyć temu muszą liczne mniej lub bardziej wyraźne przystosowania. Ciągle jeszcze wiele z nich czeka na swoich odkrywców. Na koniec chciałbym przytoczyć słowa Sławka Wąsika, który nie oparł się emocjom, siedząc gdzieś tam samotnie na drzewie, ukryty za zimnym okiem obiektywu: Uroda czarnych bocianów potęgowana jest scenerią... stare drzewa, konary dębów, przestrzenie zatopionych olsów, leśne potoki, rozlewiska... do tego ich głosy, taniec – to wszystko sprawia, że bociany fascynują, kuszą, cieszą...

Romuald Mikusek
rmikusek.pl

*) Zobacz np.: Z bocianiego punktu widzenia - SALAMANDRA 1/2011 i Obraz bociana białego w kulturze ludowej Słowian – SALAMANDRA 1/2011.

Nietoperzowe lekcje podczas... spaceru

Pokazanie fascynującego świata nietoperzy jak najszerszemu gronu odbiorców jest jednym z głównych celów działań edukacyjnych prowadzonych przez Akademickie Koło Chiropterologiczne PTOP „Salamandra” w Gdańsku. Dlatego też w dniach 19−23 maja br., już po raz dwunasty członkowie Koła poprowadzili „Spacer z Nietoperzami” w ramach Bałtyckiego Festiwalu Nauki. Jest to wieczorna wycieczka do śródleśnej Doliny Radości w Gdańsku Oliwie, w której trakcie uczestnicy mogą przekonać się na własne oczy i uszy jak dużo nietoperzy żyje w naszym najbliższym otoczeniu.

Uczestnicy „Spaceru z nietoperzami” twarzą w twarz z organizatorami – chwilę przed wyruszeniem w teren

Uczestnicy „Spaceru z nietoperzami” twarzą w twarz z organizatorami – chwilę przed wyruszeniem w teren
Fot. Konrad Bidziński

Uzbrojeni w detektory ultradźwięków uważnie nasłuchujemy i obserwujemy te latające ssaki, gdy polują nad naszymi głowami czy nad gładką taflą pobliskiego stawu. Jest to doskonała okazja do tego, żeby tym, którzy nie mieli dotąd kontaktu z nietoperzami, opowiedzieć, jak ważną rolę zwierzęta te odgrywają w środowisku, jakie zagrożenia na nie czyhają oraz w jaki sposób możemy je chronić. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, ile nietoperzy żyje tuż obok, również w miastach. Krótki, bo zaledwie dwugodzinny spacer uświadamia im, że można je spotkać wszędzie, a z problemami ich ochrony może się zetknąć każdy z nas. W tym roku na „Spacer z nietoperzami” wybrało się przeszło 130 osób, w większości uczniów trójmiejskich szkół. Tego rodzaju zajęcia cieszą się coraz większym zainteresowaniem – już na tydzień przed pierwszym planowanym wyjściem mieliśmy zarezerwowane prawie wszystkie miejsca, a część uczestników to stali bywalcy naszych wycieczek. Żadna inna forma prezentacji nie daje tak wymiernych korzyści jak możliwość bliskiego spotkania z jej bohaterami. Mamy też już pierwsze zgłoszenia kryjówek nietoperzy pochodzące od ludzi, którzy dowiedzieli się o działalności Koła właśnie dzięki różnego rodzaju otwartym imprezom popularnonaukowym, co wyraźnie pokazuje, że poświęcony czas nie poszedł na marne.

Dzięki działaniom edukacyjnym coraz większa część społeczeństwa wie, dlaczego nie należy zakłócać nietoperzom ich snu zimowego, jak się zachować w przypadku spotkania ze zwierzęciem, które jest ranne lub wpadło do mieszkania, a także do kogo się zgłosić w takiej sytuacji.

Martyna Jankowska-Jarek
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Gdańskie Koło PTOP „Salamandra”

Słoń od krokodyla różni się... ceną

Zbliżają się wakacje, a wraz z nimi egzotyczne wyjazdy, podczas których niejednokrotnie dajemy sobą zawładnąć manii zakupowej, zwłaszcza gdy tubylec kusi „very cheap, only for you, my dear”. Breloczek z konika morskiego albo pasek do zegarka z krokodyla, a może spinka z kolca jeżozwierza... Okazja? Niewątpliwie tak, ale do wpędzenia się w tarapaty i przyłożenia ręki do zgubnego dla przyrody procederu, jakim jest nielegalny handel okazami zagrożonych gatunków. A może by tak urządzić mieszkanie w palisandrowej boazerii − gazetka z marketu kusi przeceną na egzotyczne drewno... Czy masz świadomość, jaka jest prawdziwa cena tych gadżetów?

Plansze przedstawiające wystawę dotyczącą nielegalnego handlu egzotycznymi pamiątkami

Plansze przedstawiające wystawę dotyczącą nielegalnego handlu egzotycznymi pamiątkami
Fot. Anna Grebieniow

PTOP „Salamandra” uczestniczy od tego roku w realizacji kampanii medialnej GINĄCE GATUNKI, skierowanej do widzów TVP, internautów, turystów i architektów wnętrz. Celem kampanii jest odsłonięcie kulisów handlu okazami gatunków zagrożonych, skali nielegalnego procederu oraz uświadomienie konsekwencji prawnych, jakie czekają sprzedawców lub/i nieświadomych kupców. Głównym elementem kampanii ma być cykl filmów dokumentalnych z Mateuszem Damięckim w roli przyrodnika-podróżnika odwiedzającego egzotyczne regiony świata, m.in. RPA, Madagaskar i kraje Azji. Widzowi zostaną zaprezentowane wybrane tematy: handel pamiątkami wykonanymi ze zwierząt chronionych, handel drewnem wiążący się z rabunkową wycinką drzew w cennych przyrodniczo regionach świata. Naświetlone zostaną powiązania między tym, co kupujemy, a niszczeniem środowiska na wielką skalę. Oprócz tego w Internecie już niedługo zaczną krążyć tematyczne spoty i banery. Do szkół już od czerwca trafia wystawa dotycząca egzotycznych pamiątek, a podczas wybranych imprez targowych o tematyce architektonicznej i budowlanej będzie prezentowana wystawa na temat egzotycznego drewna. Zagadnienia te pojawią się również na festiwalach podróżniczych w formie prezentacji, wystaw i ulotek. Broszury z Mapą Ginącego Świata dostępne będą na lotniskach, dzięki czemu będzie można się dowiedzieć, czego nie należy przywozić z podróży, aby nie szkodzić przyrodzie i... sobie. Dla turystów ułatwieniem w podejmowaniu właściwych decyzji ma być aplikacja mobilna Świadomy Podróżnik, która od 2016 roku będzie do pobrania z witryny projektu: www.ginacegatunki.pl lub w sklepie Google Play.

Kampanię prowadzi firma BANZAI we współpracy z Fundacją na rzecz Kultury i Edukacji „Sztuki Wszystkie” oraz PTOP „Salamandra”, dzięki finansowemu wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Patronat honorowy nad projektem sprawuje Minister Środowiska.

Anna Grebieniow
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Handel okazami CITES w Internecie − międzynarodowe warsztaty w Warszawie

W dniach 8−10 czerwca br. PTOP „Salamandra”, wraz z Państwową Radą Ochrony Przyrody (polskim organem Naukowym CITES) oraz CEEweb for Biodiversity, przeprowadziło międzynarodowe warsztaty, których głównym celem była prezentacja i przetestowanie metodyki monitoringu internetowego handlu okazami CITES.

Staci McLennan z IFAW przedstawia wyniki kontroli skali internetowego handlu okazami CITES w wybranych państwach

Staci McLennan z IFAW przedstawia wyniki kontroli skali internetowego handlu okazami CITES w wybranych państwach
Fot. Borys Kala

Handel roślinami i zwierzętami z gatunków chronionych przez Konwencję Waszyngtońską (CITES) prowadzony w Internecie to zjawisko, które na przestrzeni ostatnich lat przeżywa dynamiczny rozkwit. Mimo że Internet, ze względu na swą specyfikę, jest narzędziem o zasięgu międzynarodowym, przepisy CITES nie regulują transakcji dokonywanych za jego pośrednictwem. Przyczyna jest prozaiczna − Konwencja weszła w życie w 1975 roku, gdy prace nad tworzeniem sieci internetowej były w fazie wstępnych eksperymentów. Nic więc dziwnego, że tekst Konwencji nie odnosi się w ogóle do tego problemu. Tymczasem na zjawisko to już od wielu lat uwagę zwracają różne organizacje przyrodnicze − w tym również „Salamandra”. Nasz pierwszy raport na ten temat, zatytułowany „Ginące gatunki w sieci”, wydany został w 2004 roku. Od tego czasu systematycznie przyglądamy się temu problemowi, wydajemy kolejne raporty, które prezentowane były m.in. podczas kilku ostatnich Konferencji Stron CITES, i uczestniczymy aktywnie w międzynarodowych dyskusjach na ten temat. Dzięki tym i podobnym działaniom kilka lat temu udało się doprowadzić do przyjęcia na Konferencji Stron CITES rezolucji, która m.in. rekomenduje wszystkim państwom – stronom Konwencji − monitorowanie handlu internetowego chronionymi gatunkami.

W przeprowadzonych przez „Salamandrę” warsztatach w czerwcu br., wzięli udział przedstawiciele 11 państw z Europy Centralnej i Wschodniej: Bułgarii, Chorwacji, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Serbii, Słowacji, Węgier i Ukrainy. Były to głównie osoby zajmujące się praktycznym egzekwowaniem przestrzegania przepisów CITES, tj. reprezentujące różnego rodzaju inspekcje ochrony środowiska, ale również przedstawiciele organów zarządzających i naukowych CITES. Dla uczestników przygotowano serię wykładów i ćwiczeń w wyszukiwaniu ofert sprzedaży chronionych gatunków i wstępnej ocenie ich legalności. Ponadto, dzięki uprzejmości Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, zorganizowano krótką wycieczkę do funkcjonującego tam od niedawna azylu dla gadów z gatunków objętych Konwencją Waszyngtońską.

Borys Kala
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Szkolne zmagania konkursowe

Etapy wojewódzkie i ponadwojewódzkie konkursów od kilkunastu lat odbywają się w gościnnych progach Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu

Etapy wojewódzkie i ponadwojewódzkie konkursów od kilkunastu lat odbywają się w gościnnych progach Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu

W ramach działalności edukacyjnej w roku szkolnym 2014/2015 PTOP „Salamandra” zorganizowało Konkurs Przyrodniczy dla Uczniów Gimnazjów i Szkół Podstawowych pt. „Parki narodowe w Polsce” oraz Konkurs Przyrodniczy dla Uczniów Szkół Ponadgimnazjalnych pt. „Płazy i gady Polski”.

Łącznie w obydwu imprezach uczestniczyło ponad cztery tysiące osób. Bardzo nas cieszy ta liczba, ponieważ mamy nadzieję, że zasilamy w ten sposób szeregi miłośników i sprzymierzeńców naszej przyrody. Imprezy finałowe – wojewódzkie, odbyły się tradycyjnie wiosną – 7 i 21 marca. Etap dodatkowy, ponadwojewódzki, w którym co roku biorą udział laureaci konkursów organizowanych przez „Salamandrę” i Klub Przyrodników, przeprowadzono 18 kwietnia w Poznaniu. Oprócz rozgrywek konkursowych zorganizowaliśmy wycieczkę przyrodniczą do Rezerwatu Meteoryt Morasko.

Gratulujemy wszystkim zwycięzcom i ich nauczycielom! Chcielibyśmy też podziękować osobom i instytucjom, które wsparły finansowo, rzeczowo oraz swoją pracą organizację konkursów.

Z nazwiskami laureatów etapów wojewódzkich i ponadwojewódzkich oraz listą sponsorów konkursów można się zapoznać na naszej stronie internetowej − www.salamandra.org.pl/konkursy.html.

Ewa Olejnik
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023