Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Paolo Volponi

Wkrótce na ekrany telewizorów trafi film, który dotychczas mogli obejrzeć jedynie szczęśliwcy podczas różnego rodzaju festiwali i imprez tematycznych.

Paolo Volponi podczas kręcenia zdjęć do najnowszego filmu o Biebrzy

Paolo Volponi podczas kręcenia zdjęć do najnowszego filmu o Biebrzy
Fot. Mateusz Matysiak

Już po pierwszych ujęciach wiadomo, że nie będzie to typowy obraz przedstawiający piękno rodzimej przyrody związanej z konkretnym obszarem czy siedliskiem. Główny nacisk autorzy położyli na zagrożenia wynikające z działalności człowieka, której skutki ostatecznie obracają się często przeciw niemu samemu. Jest to też próba odpowiedzi na coraz częściej stawiane pytanie – czy korzystanie z zasobów przyrody może iść w parze z ich ochroną.

Każdy film musi mieć głównego bohatera. W tym wypadku jest nim łosoś. Ta niezwykle ciekawa ryba odbywa wędrówki z morza do rzek, aby wydać na świat następne pokolenie.

Dobrze wszystkim znany, ciepły głos Krystyny Czubówny, wprowadza nas w tematykę filmu:
„Jej dorzecze zajmuje ponad połowę powierzchni kraju. Przez tysiące lat Wisła była miejscem, gdzie odbywały się wędrówki łososi. Wędrówki niemal od jej źródeł do morza i z powrotem. Tak było jeszcze pięćdziesiąt lat temu. Dziś migracja ryb jest już niemożliwa. Dla swoich potrzeb człowiek zmienił rzekę. Jest teraz drogą wodną, źródłem energii i wody pitnej. Czasem jednak także kanałem ściekowym. Czy wykorzystywanie Wisły można pogodzić z ochroną jej przyrody? Są w Polsce ludzie, którzy o tym marzą. Wypuścili do rzek Podkarpacia – rzek stanowiących dorzecze Górnej Wisły – już półtora miliona małych łososi. Czy dotrą stąd do morza? A czy wrócą tutaj jako dorosłe ryby? Czy te łososie przeżyją? Ich los pokaże nam czy możliwy jest kompromis między naszą cywilizacją a naturą. Poznamy Wisłę wzdłuż dawnego szlaku łososi. Będziemy tam, gdzie ich nie ma, gdzie wróciły i gdzie jeszcze mogą powrócić. Odbędziemy fascynującą podróż: od gór – przez całą Polskę – aż do Morza Bałtyckiego”.

Twórcą tej niezwykłej opowieści jest Paolo Volponi – włoski reporter i filmowiec, od wielu lat mieszkający w Polsce. To kolejny aspekt podkreślający wyjątkowość tego filmu. Bo co Włoch może wiedzieć o polskiej przyrodzie i realiach jej ochrony? Postanowiliśmy go o to zapytać.

Główny bohater opowieści o Wiśle - młody łosoś

Główny bohater opowieści o Wiśle - młody łosoś
Fot. Paolo Volponi

Paolo, nie będę oryginalna, ale naszą rozmowę muszę rozpocząć od pytania, co sprawiło, że przyjechałeś do Polski i postanowiłeś związać z nią swoje życie.

W kwietniu 1993 roku pojechałem ze swoim bratem ornitologiem do Gdańska na konferencję naukową dotyczącą kormoranów. Później odwiedziliśmy Słowiński Park Narodowy i tam wszystko się zaczęło. Magiczne poranki z bielikami, książka, nad którą pracowałem aż cztery lata i... kobieta, która została matką dwójki moich wspaniałych dzieci. Zacząłem też robić reportaże dla National Geographic Polska. Przez trzy lata zajmowały mnie głównie kormorany, cietrzewie, Wisła, Białowieża, wodniczka i koniki polskie. Te ostatnie stały się też tematem mojego pierwszego filmu.

Wielu polskich przyrodników kojarzy twoje nazwisko właśnie z albumem o bieliku – majestatycznym i niezwykle pięknym symbolu naszej państwowości.

Miło mi, że polscy przyrodnicy dostrzegli moją pracę. Pomysł napisania książki o bieliku zrodził się z czystej fascynacji tym ptakiem, zapoczątkowanej pierwszym spotkaniem z parą bielików, szybującą majestatycznie nad wydmami Słowińskiego Parku Narodowego. Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od jednego magicznego poranka. Mało wtedy wiedziałem o tym gatunku, ale fakt, że we Włoszech wyginął w połowie XX wieku, zmotywował mnie do zajęcia się tym tematem w Polsce. W 1994 roku, gdy rozpocząłem pracę nad książką, populacja bielika była w dobrej kondycji, lecz jej przyszłość była niepewna, biorąc pod uwagę wzrastające zapotrzebowanie człowieka na zasoby środowiska.

Elektrownia wodna w Kozienicach widziana okiem łososia

Elektrownia wodna w Kozienicach widziana okiem łososia
Fot. Paolo Volponi

Jesteś też autorem świetnego artykułu o niedźwiedziach w rumuńskich Karpatach, który ukazał się kilka lat temu na łamach „Polityki”. Czy to też wynik przypadkowego spotkania?

Relacje między ludźmi a przyrodą są tym, co od początku mojej kariery fotograficznej i dziennikarskiej inspirowało mnie do angażowania się w pewne tematy. Mój pierwszy reportaż miał być o pierwotnym lesie górskim na granicy bułgarsko-greckiej, chronionym jako pomnik przyrody. Gdy dotarłem na miejsce, okazało się, że poza stromymi, niedostępnymi stokami porośniętymi przez monumentalne drzewostany teren był wykorzystywany gospodarczo. Artykuł, który wysłałem między innymi do Ministerstwa Zasobów Naturalnych w Grecji, dał początek ochronie całej zalesionej doliny. Było to dla mnie bardzo motywujące.

Gdy usłyszałem o dziesiątkach dzikich niedźwiedzi odwiedzających gęsto zabudowaną i zamieszkaną dzielnicę drugiego pod względem wielkości miasta Rumuni, natychmiast postanowiłem tam pojechać. Żyłem w tej dzielnicy kilka miesięcy, dzięki czemu mógł powstać jeden z najlepszych reportaży, jakie zrobiłem. Przedstawia on różne relacje między ludźmi a niedźwiedziami, również polowania na nie. Publikowano go dziesiątki razy w wielu krajach, lecz wersja napisana specjalne dla „Polityki” była chyba najlepsza. Ale podczas moich podróży dostrzegam nie tylko przyrodę. W Rumunii robiłem też reportaż o fundacji, która zajmowała się dziećmi chorymi na AIDS.

Wisła z lotu ptaka - zdjęcie z drugiego odcinka filmu

Wisła z lotu ptaka - zdjęcie z drugiego odcinka filmu
Fot. Paolo Volponi

Jednak do tej pory główny obiekt twoich zainteresowań to natura. Kiedy się to zaczęło?

Fascynacja przyrodą zrodziła się u mnie już we wczesnej młodości, podczas wakacji w Parku Narodowym Gran Paradiso, gdzie co roku spędzałem z rodziną jeden lub dwa tygodnie. Na studia wybierałem się już z myślą, że będę realizował fotoreportaże o przyrodzie i jej ochronie.

Czyli pasję uwieczniania świata żywego na kliszy rozwinąłeś już wcześniej we Włoszech?

Fotografuję przyrodę od najmłodszych lat, od kiedy jako dwunastolatek towarzyszyłem swojemu starszemu bratu w terenie i pomagałem mu nosić statyw. Kiedy miałem czternaście lat otrzymałem główną nagrodę w konkursie fotograficznym za portret koziorożca na skale w Parku Narodowym Gran Paradiso.

Czy te zwierzęta zajmują jakieś szczególne miejsce w twoim sercu?

Dwa lata temu skończyłem trzyletni projekt filmowy o koziorożcach zamieszkujących ten alpejski region. Temat był mi bliski nie tylko ze względu na wspomnienia z dzieciństwa, ale też dlatego, że te majestatyczne symbole Alp cierpią dziś z powodu zmian klimatu, które prowadzą do subtelnych zmian w ekologii alpejskich łąk.

Skończyłeś wydział reżyserski i operatorski w warszawskiej Filmówce. Kiedy odkryłeś w sobie potrzebę tworzenia ruchomych obrazów?

Przygotowując materiał fotograficzny dla National Geographic Polska o konikach polskich, często miałem ochotę je sfilmować. Naturalną koleją rzeczy było więc to, że niemal rok później powstał mój pierwszy film. Miał on dwie wersje – dwudziestoczterominutową z lektorem dla telewizji (wielokrotnie emitowała ją Telewizja Polska i kanał Planete) oraz piętnastominutową wersję festiwalową jedynie z muzyką i naturalnym tłem dźwiękowym. Druga wersja została wyróżniona za walory artystyczne na Międzynarodowym Festiwalu Filmów w Montanie (USA).

Studia w szkole filmowej kończyłem w trakcie realizacji filmu o konikach.

Najpierw władcy przestrzeni – bieliki, potem mocno stąpające po ziemi konie. Teraz przyszła kolej na żywioł płynny i Wisłę?

Naprawdę nie ma znaczenia, gdzie realizuję jakiś projekt, ważne, żeby temat był intrygujący. Oczywiście musi też istnieć możliwość jego realizacji. Pomysł filmu o Wiśle zrodził się wiele lat temu, jeszcze w trakcie studiów reżyserskich, po rozmowie z wybitnym reżyserem i genialnym nauczycielem, profesorem Gębskim. Dodałem łososia jako głównego bohatera, potem napisałem scenariusz i razem z producentem Wojciechem Szczudło wysłaliśmy go na konkurs do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dzięki uzyskanemu grantowi mogliśmy zrealizować ten film.

Nadwiślańskie łęgi

Nadwiślańskie łęgi
Fot. Paolo Volponi




Temat drożności rzek jest delikatny nie tylko w Polsce. Nie obawiałeś się negatywnego odbioru ze strony lobby związanego z hydrotechniką i podporządkowywaniem sobie przyrody?

To nie było moim zmartwieniem. Chciałem wywołać dyskusję na ważny temat. Wzbudzić u widza świadomość pewnego problemu. Obawiałem się raczej czy zrobienie tego filmu nie przerośnie naszych możliwości technicznych.

W filmie jest wiele ujęć podwodnych i takich, które kręcone były w trudnych warunkach terenowych, w miejscach występowania rzadkich i płochliwych gatunków zwierząt. Są w nim też wypowiedzi różnych osób zaangażowanych w tematy poruszane w filmie. Co było dla ciebie najtrudniejsze?

Najtrudniejsza była sama Wisła... oj, oj! I bardzo trudne zjawiska pogodowe, których nie sposób przewidzieć. Film miał powstać w 2010 roku, a wtedy Polskę dotknęła wielka powódź, z kolei w 2011 roku mieliśmy największą suszę i prawie nie dało się płynąć. Trudno było też wprowadzić widza w świat widziany oczami łososia, a jeszcze lepiej, żeby widz mógł się identyfikować z głównym bohaterem. Ważne dla mnie było, aby nie uczłowieczać łososia, ale spróbować zrozumieć i poczuć jego problemy.

Nie jest łatwo sprawić, by widz zidentyfikował się z... rybą.

Właśnie! Nie wydają dźwięków, nie są miłymi przytulankami – są bardzo różne od nas. To także nie imponujące lwy czy słonie. Poza tym na dużym odcinku Wisły w ogóle ich nie ma i niestety zapewne nigdy już nie będzie. Starałem się więc wprowadzić, tak jak to tylko było możliwe, specyficzny punkt widzenia z poziomu powierzchni wody lub całkowitego zanurzenia. Próbowałem sam się identyfikować z łososiem i trudnościami, które musi pokonywać po drodze. Chciałem zrozumieć, jak bym się poczuł jako łosoś, trafiając nagle na cieplejszą o kilkanaście stopni wodę w pobliżu elektrowni „Kozienice”, a jak przy kolonii tysiąca pięciuset kormoranów? Chyba uciekałbym jak najszybciej...

Dlaczego akurat łosoś?

To proste: ze względu na jego biologię; tę wymuszoną wędrówkę ze strumienia górskiego, gdzie się urodził lub został wypuszczony, do morza i z powrotem. Wydał mi się jedynym bohaterem, który może odpowiedzieć na pytanie czy rzeka nadal ma naturalny charakter i może pełnić funkcję swoistego korytarza ekologicznego.

Zapora wodna we Włocławku

Zapora wodna we Włocławku
Fot. Paolo Volponi

Obecnie pracujesz nad filmem o Biebrzy. Ma być zupełnie inny niż ten o Wiśle. Możesz nam zdradzić coś więcej na ten temat?

Przede wszystkim nie będzie w nim żadnego komentarza, a jedynie obraz. Scenariusz do filmu „Biebrza, żyjąca rzeka” pisałem na prośbę ówczesnego dyrektora Biebrzańskiego Parku Narodowego, Wojciecha Dudziuka. Miała to być prosta opowieść filmowa obrazująca cztery pory roku i dzikość doliny Biebrzy przez pryzmat kilku wybranych bohaterów: gęsi, żab, łosi, różnych ptaków, motyli itp. Na razie jesteśmy w trakcie realizacji zdjęć i znowu okazuje się, że stanęliśmy przed bardzo trudnym zadaniem. Mam wręcz wrażenie, że filmowanie czy fotografowanie przyrody w Polsce staje się coraz trudniejsze...

O czym chciałbyś nakręcić następny film, gdyby to zależało tylko od ciebie?

Moje kolejne plany są zaskakujące nawet dla mnie samego – ostatnio zacząłem pisać scenariusz do filmu fabularnego. Będzie to pewnie dramat psychologiczny. Może nadszedł czas, żeby zmienić tematykę? Kto wie? Mam też w głowie pomysły na dwa filmy familijne związane z przyrodą i jeden wesoły dokument społeczny. Jakby to zależało wyłącznie ode mnie, chciałbym realizować filmy o wyprawach naukowych w różne zakątki świata, tak jak dawniej, gdy robiłem reportaż fotograficzny o wyprawie naukowej BirdLife International na Madagaskar... Wtedy poczułem bardzo mocno, że właśnie do tego jestem stworzony. Eh!

Gdzie i kiedy można obejrzeć Twoje filmy?

Film o Wiśle będzie emitowany prawdopodobnie latem w TVP1, a film o koziorożcach być może jesienią w Planete. DVD z trzema odcinkami o Wiśle można też zamówić mailowo bezpośrednio u producenta, w Studiu Filmowym Kalejdoskop: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. (na stronie internetowej www.kalejdoskop.art.pl można obejrzeć zwiastun filmu).

Rozmawiała: Adriana Bogdanowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Wisła od źródeł do ujścia

scenariusz: Paolo Volponi
zdjęcia: Paolo Volponi
muzyka: Dariusz Żebrowski
grafika: Marta Karbownik
lektor: Krystyna Czubówna
montaż: Paolo Volponi, Aleksandra Panisko
organizacja projektu: Agata Balak
producent: Wojciech Szczudło
produkcja: Studio Filmowe Kalejdoskop

Wybór numeru