Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Szkolne Ostoje Przyrody

Edukacja przyrodnicza dzieci i młodzieży jest jednym z priorytetowych zadań PTOP „Salamandra” od początku istnienia Stowarzyszenia. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. A najlepiej uczyć się i poznawać przyrodę przez bezpośredni z nią kontakt: możliwość obejrzenia z bliska jak „to” wygląda i działa, czasem nawet dotknięcia lub powąchania. Tego kontaktu z naturą nie zastąpią często suche lekcje biologii, książki czy nawet filmy.

W wielu miejscach stawiane były tablice edukacyjne prezentujące najcenniejsze walory ostoi

W wielu miejscach stawiane były tablice edukacyjne prezentujące najcenniejsze walory ostoi
Fot. Archiwum Redakcji



Z powyższego założenia narodził się projekt „Szkolnych Ostoi Przyrody” mający w praktyce pokazać, jak się opiekować „własnym” małym ekosystemem. Ideą projektu było wybranie przez uczniów zrzeszonych w szkolnych kołach „Salamandry” i objęcie ochroną niewielkich, ale wartościowych przyrodniczo obiektów zlokalizowanych w pobliżu szkół. Uczniowie przy pomocy specjalistów z „Salamandry” mieli prowadzić inwentaryzacje przyrodnicze oraz konkretne działania porządkowe, ochronne, a także badania monitoringowe. Mieliśmy nadzieję, że takie działania na „lokalnym podwórku” pokażą dzieciom, że ich praca i zapał mogą przynosić konkretne efekty, że z odrobiną pomocy mogą wiele zdziałać dla przyrody w swoim własnym otoczeniu. Liczyliśmy, że po zakończeniu szkoły młodzi ludzie nadal będą aktywnie włączali się w lokalne inicjatywy ekologiczne, przyczyniając się do budowania w Polsce społeczeństwa obywatelskiego.

Obiekty objęte ochroną przez uczestników projektu były bardzo różne. Znalazły się wśród nich m.in. stawy z otaczającym je pasem szuwarów, stary ewangelicki cmentarz, olbrzymi głaz narzutowy z porostami, pruski fort będący zimowiskiem nietoperzy, stary schron porośnięty murawą kserotermiczną, zaniedbany park w centrum Poznania, jar w środku lasu z ciekawą roślinnością olsowo-łęgową czy zespół mrowisk. Uczniowie każdej szkoły mieli inny pomysł na swoją ostoję.

Staraliśmy się, aby we wszystkich etapach powstawania ostoi aktywnie uczestniczyła młodzież. Zaangażowanie biologów z „Salamandry” – specjalistów różnych dziedzin – było niezbędne, ale miała to być tylko pomoc. Bardzo ważna była własna inicjatywa uczniów, ponieważ jednym z celów projektu była aktywizacja młodzieży – rozbudzenie zainteresowań i ciekawości oraz zachęcanie do samodzielnych badań i realizacji własnych pomysłów. A że pomysły uczniowie mieli bardzo ciekawe, badania takie owocowały czasem interesującymi naukowymi odkryciami. W jednej z ostoi znaleziono np. nowy dla Polski gatunek porostu, w innej rzadkie dla regionu gatunki roślin, prowadzone były także obserwacje owadów i pajęczaków. Wynikiem takich badań były pisane przez uczniów prace na różne konkursy ekologiczne, w których zajmowali często wysokie miejsca. Jedną z najbardziej aktywnych na tym polu szkół było XVII LO z Poznania z niezwykle energicznym opiekunem – panią Anną Prange. Kilkoro uczniów związanych ze „Szkolnymi Ostojami Przyrody” wybrało po skończeniu nauki w szkole studia na biologii lub pokrewnych przyrodniczych kierunkach i obecnie sami uczą młodzież jak chronić przyrodę.

Uczniowie zawsze z dumą prezentowali swoje ostoje

Uczniowie zawsze z dumą prezentowali swoje ostoje
Fot. Archiwum Redakcji

Objęcie ochroną tych terenów wiązało się zawsze z wizją lokalną i wykonaniem inwentaryzacji przyrodniczej (w końcu dopiero wiedząc, co mamy „na stanie”, możemy powiedzieć, jak należy to chronić). Jeśli było to wskazane – przygotowywano plan działań ochronnych. Czasami wystarczyło tylko nieco uporządkować teren i usunąć śmieci, ale w niektórych miejscach trzeba było podjąć bardziej konkretne działania ochronne. W części ostoi, takich jak np. XIX-wieczny fort, aby zachować zimowisko nietoperzy, trzeba było wyciąć część drzew. W innych obiektach drzewa i krzewy były dosadzane. Wykonywano pomosty, wytyczano ścieżki, miejsca szczególnie cenne odgradzano drewnianymi barierkami.

Wynikiem wspólnych działań było powstanie kilku ścieżek dydaktycznych, m.in. w Jabłonnie (koło Nowego Tomyśla), Pępowie, Uzarzewie, Lusówku, Lusowie, Mogilnie i Kopankach. Niektóre doczekały się profesjonalnie przygotowanych tablic dydaktycznych, które zostały ustawione na ich terenie, dla innych opracowano różnego rodzaju przewodniki, foldery lub ulotki. Ścieżka w Lusówku połączona została ze ścieżką zdrowia i obok tablic edukacyjnych zainstalowano także drewniane przyrządy do ćwiczeń. Dla uczestników projektu przeprowadzono kilka konkursów związanych tematycznie z ostojami m.in.: na najlepszy folder reklamujący ostoję, konkurs plastyczny pod tytułem „Moja Ostoja”, a także konkurs na najciekawszą gazetkę szkolną prezentującą Szkolną Ostoję Przyrody. Za każdym razem prac było tak dużo i tak świetnie wykonanych, że trudno było wyłonić zwycięzców.

W ramach projektu wygłoszono mnóstwo pogadanek na tematy przyrodnicze i przeprowadzono wiele wycieczek terenowych. Obok naszych ulubionych prelekcji „nietoperzowych” przygotowywano także wykłady związane tematycznie z ostojami – aby przybliżyć młodzieży zagadnienia związane z konkretnymi chronionymi przez nią ekosystemami. W ten sposób powstały prezentacje na temat roślin leczniczych i chronionych, płazów czy mrówek. Dociekliwość dzieci zmuszała nas ciągle do zdobywania nowych wiadomości i wertowania kolejnych podręczników i kluczy – w końcu były to czasy, kiedy Internet był rzadkością i dostęp do wiedzy wymagał przeglądania kolejnych tomów z biblioteki. W trakcie takich spotkań okazywało się zresztą czasem, że uczniowie dysponowali wiedzą, której spodziewalibyśmy się po studentach biologii, a poziom pytań przybliżał nas do wykładów akademickich. Jednak największym zainteresowaniem i entuzjazmem dzieci cieszyły się wycieczki terenowe przeprowadzane przez współpracujących z „Salamandrą” przyrodników. Dzielili się oni z młodzieżą swoją wiedzą i pokazywali jak bezpiecznie podglądać przyrodę, nie wyrządzając jej szkód – co też jest sztuką. Wielkie podziękowania należą się tutaj w szczególności Sławkowi Janyszkowi i Andrzejowi Kepelowi – pomysłodawcom całego przedsięwzięcia, oraz Piotrowi Tryjanowskiemu, Radosławowi Dzięciołowskiemu i Magdzie Szczepanik-Janyszek – pierwszej kierowniczce projektu.

Wycieczki terenowe to ulubione i wyczekiwane przez młodzież zajęcia

Wycieczki terenowe to ulubione i wyczekiwane przez młodzież zajęcia
Fot. Archiwum Redakcji

Projekt „Szkolne Ostoje Przyrody” najbardziej dynamicznie realizowany był w latach 1996–2000. Wzięło w nim udział kilkanaście szkół z Wielkopolski i przewinęło się przez niego przeszło 700 uczniów w różnym wieku, nad którymi opiekę sprawowali fantastyczni nauczyciele. Spotkaliśmy się też z życzliwością i zaangażowaniem dyrekcji szkół. Głównymi sponsorami były: Fundacja „Partnerstwo dla Środowiska” oraz Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży, ale wsparło go też wiele firm, samorządów, a nawet osób prywatnych zainteresowanych swoimi lokalnymi „perełkami przyrodniczymi”. Przedsięwzięcie to zajęło pierwsze miejsce w konkursie „Program Promocji Zachowań Proekologicznych”, zorganizowanym w 1995 roku przez władze miasta Poznania.

Mamy nadzieję, że dorośli już teraz uczniowie pamiętają ideę, która nam wówczas przyświecała, i bardziej świadomie podchodzą do problemów ochrony przyrody. A może nawet aktywnie angażują się w działania mające zachować kolejne lokalne, cenne przyrodniczo tereny – byłby to największy sukces tego przedsięwzięcia. Ciekawi też jesteśmy, ile z założonych dzięki temu projektowi ostoi istnieje do dziś.



Magdalena Gawlak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Konkursy wiedzy przyrodniczej

Dwadzieścia lat minęło od czasu, kiedy nauczyciele z poznańskich szkół zwrócili się do nowo powstałej organizacji – „Salamandry” – z prośbą o zorganizowanie imprezy, która wypełniłaby konkursową, przyrodniczą „lukę”. Uczniowie mogli wówczas stawać w szranki jedynie w tematyce ogólnobiologicznej czy też związanej z ochroną środowiska, nie organizowano konkursów wiedzy przyrodniczej. Ponieważ propozycja nauczycieli wpisywała się w zakres działalności naszego Towarzystwa, a edukacja była i nadal jest jednym z naszych głównych celów – przystaliśmy na pomysł i zabraliśmy się za organizację imprezy.

Po konkursowych zmaganiach uczestników etapów ponadwojewódzkich zabieramy do ciekawych przyrodniczo miejsc. Tutaj – pamiątkowe zdjęcie po zwiedzaniu Rezerwatu „Meteoryt Morasko”

Po konkursowych zmaganiach uczestników etapów ponadwojewódzkich zabieramy do ciekawych przyrodniczo miejsc. Tutaj – pamiątkowe zdjęcie po zwiedzaniu Rezerwatu „Meteoryt Morasko”
Fot. Joanna Strzelczyk

Do udziału w pierwszym konkursie, którego tematem były zwierzęta Polski i ich ochrona, zgłosiło się ok. 20 szkół. Wydawało nam się wtedy, że to całkiem godziwa liczba. Nie przypuszczaliśmy, że zostanie ona w niedalekiej przyszłości, ku naszej radości i satysfakcji, pomnożona razy... dwadzieścia! Ale powróćmy do pierwszej edycji konkursu. Przygotowaliśmy trudne (naszym zdaniem!) pytania i na podstawie etapu szkolnego wyłoniliśmy kilkadziesiąt osób, które przyjechały do Poznania, aby wziąć udział w etapie wojewódzkim Konkursu. Gościny udzieliła nam Szkoła Podstawowa nr 104 w Poznaniu. Wszystko odbywało się po poznańsku, zgodnie z planem, jednak do momentu, kiedy okazało się, że nie jesteśmy w stanie wyłonić trójki laureatów, albowiem dziesiątka półfinalistów, pretendująca do zwycięstwa, na wszystkie nasze pytania (takie przecież, naszym zdaniem, trudne!) odpowiada dokładnie tak samo i bezbłędnie. Jeszcze chwilka i... kończą się przygotowane przez nas mozolnie pytania. Oczywiście zjawisko to było jak najbardziej pozytywne, jednak spowodowało u nas, początkujących organizatorów, gwałtowny wyrzut adrenaliny do krwi. Nastąpiła mobilizacja i kilkoro biologów w przeciągu kilkunastu minut ułożyło pytania dogrywkowe, tym razem „naprawdę” trudne. W końcu udało się osiągnąć zamierzony efekt organizacyjny. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele wyrazili swoje uznanie dla ciekawej formy Konkursu i miłej, życzliwej atmosfery panującej podczas jego przebiegu.

Etapy wojewódzkie i ponadwojewódzkie Konkursów odbywają się od kilkunastu lat w gościnnych progach Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu

Etapy wojewódzkie i ponadwojewódzkie Konkursów odbywają się od kilkunastu lat w gościnnych progach Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu
Fot. Archiwum Redakcji

Zachęceni sukcesem, postanowiliśmy w następnym roku zorganizować kolejną edycję Konkursu, a po trzech latach, równolegle, konkurs dla szkół średnich. Mimo że nasze pytania konkursowe nie należą do najłatwiejszych i aby się z nimi zmierzyć trzeba posiadać wiedzę często przewyższającą tę, którą dysponuje przeciętny student nauk przyrodniczych, chętnych do udziału w tych imprezach wciąż nie brakuje. Staramy się, aby laureaci, oprócz niewątpliwej satysfakcji i dużego zasobu wiadomości, wynieśli z konkursu także... torby pełne nagród – najczęściej wartościowych publikacji czy też płyt, które pozwolą im na pogłębianie wiedzy i rozwijanie przyrodniczej pasji.

Mając nadzieję, że ostatecznym i najważniejszym zwycięzcą w zmaganiach konkursowych jest przyroda, jesteśmy niezmiernie wdzięczni nauczycielom, którzy podejmują trud przygotowywania uczniów, sponsorom finansującym przedsięwzięcie, wolontariuszom angażującym się w przeprowadzenie imprez finałowych oraz szkołom, które w przeciągu minionych dwudziestu lat pomagały w organizacji etapów okręgowych, wojewódzkich i ponadwojewódzkich. Na szczególne podziękowania zasługuje Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu, z którego gościnności i serdeczności „Salamandra” korzysta niezmiennie od piętnastu lat!



Ewa Olejnik
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Pierwszy projekt – pierwszy sukces

Podczas spotkań prowadzących do założenia „Salamandry” zastanawialiśmy się m.in. nad pierwszym przedsięwzięciem Towarzystwa. Dzięki wiedzy zaczerpniętej z bogatych doświadczeń organizacji amerykańskich (za pośrednictwem naszego przyszłego prezesa) wiedzieliśmy już, że pierwszy projekt powinien być w miarę prosty do przeprowadzenia, nie za bardzo kosztowny, atrakcyjny dla potencjalnych sponsorów oraz mediów i przynosić znaczące efekty. Jednym słowem – chcieliśmy upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – zrobić coś dobrego dla przyrody i z impetem zaistnieć w świadomości ludzi. Nie przypuszczaliśmy wtedy, że temat, który zdecydowaliśmy się podjąć, przyniesie nam wręcz międzynarodową sławę, ale... po kolei.

Największy krater najlepiej widoczny jest, kiedy drzewa pozbawione są liści

Największy krater najlepiej widoczny jest, kiedy drzewa pozbawione są liści
Fot. Andrzej Kepel

Obiektem zainteresowania „Salamandry” stał się zaniedbany poznański rezerwat przyrody „Meteoryt Morasko”. Utworzony w 1976 roku w celu ochrony miejsca upadku meteorytu żelaznego oraz fragmentu lasu dębowo-grabowego (tzw. grądu) narażony był na niszczenie przez narastającą niekontrolowaną turystykę pieszą, rowerową i konną. Nieświadomi wyjątkowości tego miejsca mieszkańcy Poznania zadeptywali lub rozjeżdżali stanowiska rzadkich roślin i wyrzucali tu śmieci. Przejeżdżające przez teren rezerwatu do pobliskiego wysypiska odpadów śmieciarki gubiły po drodze swój nieosłonięty niczym ładunek. Stała tu tylko jedna uboga w informacje i prawie nieczytelna tablica, która ostatecznie przewróciła się ze starości wiosną 1995 roku. Mało kto zdawał sobie sprawę z istnienia tego chronionego obszaru i był w stanie tutaj trafić. Obiekt ten wręcz napraszał się, aby stać się naszym pierwszym, wzorcowym terenem działań ochronnych. Zatarliśmy więc ręce i pełni zapału zabraliśmy się do pracy. Postanowiliśmy z jednej strony uratować rezerwat przed zagładą, z drugiej zaś, przybliżyć wszystkim zainteresowanym jego walory.

Ten fragment meteorytu waży ponad 70 kg

Ten fragment meteorytu waży ponad 70 kg
Fot. Andrzej Kepel

Od samego początku „Salamandra” opierała swoje przedsięwzięcia na solidnych podstawach naukowych. Tak też było w przypadku Moraska. Najpierw przeprowadziliśmy na terenie rezerwatu badania (w tym pełną inwentaryzację florystyczną i faunistyczną), które przyniosły dokładne rozpoznanie wszystkich jego walorów oraz umożliwiły opracowanie optymalnej strategii ochrony. W ślad za badaniami poszły konkretne działania ochronne. Pierwsza większa akcja sprzątania rezerwatu zaowocowała ok. 40 wielkimi workami śmieci. Czego w tych workach nie było... Kiedy już teren został oczyszczony, można było działać dalej. Oznakowaliśmy granice rezerwatu, nielegalne ścieżki zagrodziliśmy drewnianymi barierkami, na stoku najwyższego w Wielkopolsce wzniesienia – Góry Moraskiej − zainstalowaliśmy progi antyerozyjne, które miały chronić przebiegające tamtędy szlaki przed rozmywaniem, a także przed szkodami powodowanymi przez rowerzystów. Chcąc umożliwić dotarcie do ciekawych stanowisk, a jednocześnie zabezpieczyć je przed zadeptywaniem, zbudowaliśmy drewniane pomosty.

Efekt pierwszej akcji sprzątania śmieci był imponujący

Efekt pierwszej akcji sprzątania śmieci był imponujący
Fot. Archiwum Redakcji

Równolegle z pracami ochronnymi prowadziliśmy działania edukacyjne. Aby odwiedzający ten unikatowy obiekt mogli się jak najwięcej dowiedzieć o jego cennych i ciekawych elementach, opracowaliśmy ścieżkę dydaktyczną dotyczącą zbiorowisk leśnych, zbiorników wodnych i geomorfologii. Przy każdym z przystanków dydaktycznych postawiliśmy tablice, które dokładnie opisują dane miejsce. Wydaliśmy też mały folder, przewodnik oraz monografię naukową. O przyrodniczej perełce Poznania opowiadaliśmy w mediach oraz w trakcie otwartych wykładów i prelekcji.


Przy wejściach do Rezerwatu zamontowaliśmy duże tablice zawierające informacje ogólne na temat tego chronionego terenu

Przy wejściach do Rezerwatu zamontowaliśmy duże tablice zawierające informacje ogólne na temat tego chronionego terenu
Fot. Archiwum Redakcji

Pomysł ochrony i propagowania rezerwatu Meteoryt Morasko nie tylko nam się spodobał. Nasze pierwsze duże przedsięwzięcie doczekało się uznania na arenie międzynarodowej – zajęło trzecie miejsce w organizowanym przez The Conservation Foundation, Fundację Forda oraz UNESCO konkursie The Ford European Conservation Awards 1994, w kategorii „ochrona środowiska”. Nasze „Morasko” rywalizowało z setkami projektów z całej Europy. Nagrodę odbieraliśmy w Londynie, w obecności Ambasadora RP. Zaproszono na tę uroczystość dwóch przedstawicieli organizacji. Wiadomo było, że jedną z nich, z przyczyn oczywistych, będzie pomysłodawca i prezes „Salamandry” – Andrzej Kepel. Druga osoba została wybrana przez Zarząd Towarzystwa w... tajnym głosowaniu. Zaszczyt towarzyszenia prezesowi przypadł autorce artykułu. Dla początkujących, młodych „Salamandrowiczów” wyprawa do stolicy Wielkiej Brytanii była nie lada przeżyciem. Z największego w Europie lotniska Heathrow przewieziono nas luksusowym fordem, niczym celebrytów, do równie luksusowego, wielogwiazdkowego hotelu, do którego wchodziliśmy ze swoimi plecakami z pewnym onieśmieleniem. Wręczenie nagród odbyło się w trakcie niezwykle uroczystego przyjęcia w Queen’s House. Rzeczywistość w naszym kraju wciąż była dość szara, więc sytuacje, w których elegancko ubrani kelnerzy wnosili w wyreżyserowanym szyku wypełnione tajemniczymi potrawami półmiski, robiły na nas spore wrażenie. Dzielnie jednak udawaliśmy, że takie przyjęcia to dla nas bułka z masłem i pozornie beztrosko gawędziliśmy z ambasadorem i jego żoną oraz innymi londyńskimi notablami, z którymi posadzono nas przy jednym z wielu wytwornie zastawionych stołów.

Nagrodę za przedsięwzięcie ochrony i zagospodarowania Rezerwatu odbieraliśmy w Londynie

Nagrodę za przedsięwzięcie ochrony i zagospodarowania Rezerwatu odbieraliśmy w Londynie
Fot. Archiwum Redakcji



Jesienią 1995 roku uznaliśmy, że pierwszy, ważny etap naszego dziewiczego przedsięwzięcia został zakończony. Nastąpiło uroczyste otwarcie zmienionego i odnowionego przez nas szlaku turystycznego oraz zaprojektowanej przez „Salamandrę” ścieżki dydaktycznej. Wiedzieliśmy jednak, że to nie koniec, ale początek naszej przygody z rezerwatem. Od tej pory regularnie odnawiamy elementy ścieżki i organizujemy tu cieszące się coraz większym powodzeniem zajęcia edukacyjno-przyrodnicze, do których prowadzenia teren rezerwatu jest miejscem wprost wymarzonym. Cztery typy lasów, kratery stanowiące atrakcję na skalę światową, ogromna różnorodność ptaków śpiewających, masowy zakwit roślin runa wczesną wiosną, góra pochodzenia polodowcowego, stawek źródliskowy – to walory, dzięki którym w rezerwacie trudno się nudzić. „Proszę pani, jaki piękny ten rezerwat...” – to jeden z milszych komentarzy, jakie miałam okazję usłyszeć podczas prowadzonych tam zajęć.

Długa byłaby lista sponsorów oraz wolontariuszy, którzy wsparli nas w dążeniach do uchronienia rezerwatu przed zniszczeniem i w realizacji działań edukacyjnych. Wszystkim – zarówno instytucjom, jak i osobom prywatnym – jeszcze raz bardzo serdecznie dziękujemy.



Ewa Olejnik
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Narodziny FOTO-EKO

„Ewa! Zaczekaj! Mogłabyś wręczać nagrody laureatom konkursu fotograficznego? Za jakieś... yyyy... pięć minut?”. Tymi słowami zatrzymał mnie lider Studenckiego Koła Ekologicznego (obecny prezes „Salamandry”), kiedy, będąc jeszcze studentką, mknęłam rączo przez korytarz Zakładu Zoologii Systematycznej mieszczącego się wówczas (1992 r.) w zabytkowym Collegium Maius przy ul. Fredry w Poznaniu. Poczułam się zaszczycona tą propozycją, więc ochoczo na nią przystałam i tym samym rozpoczęłam trwającą do dziś przygodę z Ogólnopolskim Konkursem Fotografii Przyrodniczej FOTO-EKO.

Wystawy pierwszych edycji FOTO-EKO prezentowane były m.in. w holu Collegium Maius Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, ponieważ w budynku tym mieścił się Wydział Biologii

Wystawy pierwszych edycji FOTO-EKO prezentowane były m.in. w holu Collegium Maius Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, ponieważ w budynku tym mieścił się Wydział Biologii
Fot. Andrzej Kepel

Pierwsza edycja Konkursu, jak łatwo się domyślić z opisanego powyżej wydarzenia, zorganizowana była przez Studencki Klub Ekologiczny działający przy Wydziale Biologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W roku 1993 organizację FOTO-EKO przejęło świeżo powstałe Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”. Liczba zgłoszonych na Konkurs prac przeszła najśmielsze oczekiwania organizatorów. Jury musiało bowiem wybierać najlepsze spośród ponad 800 zdjęć. Wśród autorów znalazły się osoby, które obecnie są doskonale znane w środowisku fotografów i mają w swoim dorobku wiele wybitnych zdjęć.

Początkowo zdjęcia nadsyłane na konkurs prezentowały zarówno rodzimą faunę i florę oraz polskie krajobrazy, jak i tematykę szerszą, dotykającą zagadnień związanych z zagrożeniami dla środowiska (stąd nazwa własna Konkursu). Z czasem jednak postanowiliśmy, że wystawa pokonkursowa, tworzona zazwyczaj z ok. 100 najciekawszych zdjęć, ma przede wszystkim przybliżać piękno rodzimej przyrody i w ten sposób skłaniać do jej ochrony, dlatego też okroiliśmy nieco temat, pozostając przy wizerunkach roślin i zwierząt oraz ciekawych przyrodniczo miejscach.

Od wielu lat, dzięki uprzejmości Międzynarodowych Targów Poznańskich, pierwsza ekspozycja wystawy pokonkursowej organizowana jest podczas Międzynarodowych Targów Ochrony Środowiska POLEKO

Od wielu lat, dzięki uprzejmości Międzynarodowych Targów Poznańskich, pierwsza ekspozycja wystawy pokonkursowej organizowana jest podczas Międzynarodowych Targów Ochrony Środowiska POLEKO
Fot. Adriana Bogdanowska

FOTO-EKO organizujemy co roku. Wystawa, która każdorazowo powstaje i udostępniana jest głównie szkołom, zachwyca młodych odbiorców różnorodnością oraz urodą rodzimych form życia. „Niech pani nie zabiera jeszcze wystawy! Te zdjęcia są takie piękne!” – podobne słowa nie raz słyszały nauczycielki, gdy demontowały wystawę po zakończeniu ekspozycji w swoich szkołach. To najlepsza recenzja, jaką mogliśmy uzyskać. Przeglądanie zdjęć i tworzenie wystawy to jeden z milszych momentów mojej pracy w „Salamandrze”. Oprócz przeżywania doznań natury estetycznej, dobrze jest wiedzieć, że praca (wystawa) owocuje pozytywnym nastawieniem do Natury. Dzięki uprzejmości Międzynarodowych Targów Poznańskich wystawa od wielu lat prezentowana jest także podczas Międzynarodowych Targów Ochrony Środowiska POLEKO, stanowiąc malowniczy akcent wśród szeregu raczej mało urodziwych urządzeń do uzdatniania wody, oczyszczenia ścieków, selekcji odpadów i tym podobnych.

Efekt pierwszej akcji sprzątania śmieci był imponujący

Wystawa ma postać plansz umieszczonych w antyramach
Fot. Ewa Olejnik

Aby być w zgodzie z nazwą konkursu, trzy lata temu przeszliśmy na przyjazną środowisku formę nadsyłania prac – elektroniczną – i drukujemy tylko te zdjęcia, które zostaną wybrane do wystawy.

W celu przyciągnięcia dobrych fotografów, a tym samym zapewnienia wysokiego poziomu ekspozycji, stosujemy magnes w postaci nagród. Wpadliśmy na pomysł, aby nie uszczęśliwiać laureatów na siłę sprzętem, który być może już posiadają albo będzie dla nich nieprzydatny. Zwycięzcy sami wybierają potrzebne im akcesoria fotograficzne w określonej kwocie, my zaś ten zakup finansujemy (oczywiście dzięki pomocy sponsorów, którym, korzystając z okazji, bardzo dziękujemy za dotychczasowe wsparcie).

Pasjonatów fotografii przyrodniczej zachęcamy do udziału w kolejnych edycjach naszego konkursu!



Ewa Olejnik
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Zaangażowany dobrodziej

Przez dwadzieścia lat działalności mieliśmy do czynienia z wieloma wspaniałymi ludźmi wyróżniającymi się ogromną wiedzą, wielkim sercem, poczuciem humoru, nieposkromioną pasją... Dla samej tylko przyjemności współpracy z nimi warto znosić wszelkie trudy i znoje codzienności.

Przemysław Czajkowski

Przemysław Czajkowski
Grafika na podstawie zdjęcia z archiwum UNDP GEF/SGP

Trudno byłoby wymienić wszystkie osoby, z którymi kontakty szczególnie sobie cenimy. Niniejszy artykuł zdecydowałem się poświęcić jednej z nich – Przemkowi Czajkowskiemu. Choć nigdy nie usiłował promować siebie, w środowisku osób zajmujących się ochroną środowiska był doskonale znany. W swoim życiu imał się różnych zajęć, ale trwały ślad w historii pozostawił przede wszystkim dzięki wieloletniemu sprawowaniu funkcji Krajowego Koordynatora Programu Małych Dotacji Funduszu na rzecz Globalnego Środowiska, działającego w ramach Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP GEF/SGP). Nazwa strasznie długa, więc gdy w rozmowach między przyrodnikami ktoś pytał o źródło środków na jakiś projekt, najczęściej odpowiadało się „z GEF-u”, albo „od Czajkowskiego”. I wszystko było jasne. Fundusz ten działał i działa w wielu krajach, pod różnymi kierownictwami. Ale jego polska wersja była całkowicie niezwykła i bez niej nasza przyroda byłaby uboższa, a ruch ekologiczny słabszy.

Każdy grantobiorca mógłby podać dziesiątki przykładów na unikatowość polskiego GEF/SGP, nastawionego na efekt ekologiczny i wzmacnianie organizacji chroniących przyrodę, a nie na papierologię. Ograniczę się do jednego, lecz znamiennego przypadku. Jeśli Fundusz ten finansował wydawnictwa czy gadżety reklamowe, oczywiście można je było rozdawać, ale Przemek zachęcał, by je również sprzedawać, co także było dozwolone. „Jak ktoś zapłaci – będzie to bardziej szanował, a wy uzyskacie środki na kolejne działania!” Kiedyś, w ramach projektu finansowanego z GEF/SGP, zrobiliśmy koszulki promujące ochronę nietoperzy. Przemkowi bardzo się spodobały, a ponieważ wybierał się na jakąś zagraniczną konferencję, więc... kupił od nas sporą ich partię. Rozdając je podczas konferencji, zbierał datki na ochronę przyrody w Polsce. To, co zebrał, przekazał nam na dodatkowe działania w projekcie jako darowiznę. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, ale niecodzienność tej operacji wykonanej przez grantodawcę najlepiej doceni ktoś, kto obecnie rozlicza jakieś dotacje!

Przez kilka lat na prośbę Przemka byłem członkiem Komitetu Sterującego, oceniającego wnioski kierowane do GEF/SGP. Mieliśmy je recenzować pod względem zgodności proponowanych rozwiązań z wiedzą i efektywności finansowej. Niedociągnięcia formalne były nieistotne – zawsze mogły być poprawione lub zignorowane. Jeśli we wniosku znajdowały się błędy merytoryczne, to należało wnioskodawcy zaproponować ich korektę. Jeśli na kilka planowanych działań w ramach danego projektu tylko jedno miało sens – Przemek kazał wnioskodawcy zrezygnować z tych błędnych i przyznawał grant na okrojony program. Tylko u niego kierownicy projektów przed decyzją o przyznaniu grantu byli zapraszani na rozmowy z komitetem oceniającym, by bronić swoich pomysłów. Jeśli organizacja nie mogła zapewnić obowiązkowego własnego wkładu finansowego, to Przemek stawał na głowie, by zachęcić inne fundusze do współfinansowania. Współpracował w tym względzie np. z EkoFunduszem – innym unikatowym zjawiskiem. Gdy się nie udało, bywało, że naginał zasady GEF-u i dawał 100% potrzebnych środków. Zachęcał do nawiązywania współpracy i koalicji. W dużej mierze to z jego inicjatywy powstało np. ogólnopolskie Porozumienie dla Ochrony Nietoperzy. Tak wymieniać można by długo. Dziesiątki organizacji, podobnie jak „Salamandra”, przetrwało pierwsze, najtrudniejsze lata i zrealizowało ponad 370 projektów dzięki funduszowi, który Przemek obsługiwał w zasadzie samodzielnie, z pomocą jednej, niezastąpionej asystentki.

GEF od kilku lat nie działa już w Polsce. Wiosną tego roku pożegnaliśmy też na zawsze Przemysława Czajkowskiego. Nie napijemy się już z nim piwa, nie posprzeczamy na temat wad i zalet biopaliw, nie umówimy na wizytację projektu. Ale za każdym razem, gdy przypomnimy sobie, że mieliśmy zaszczyt z nim współpracować, robi się nam cieplej na sercu.



Andrzej Kepel

Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023