Dlaczego do nazwy i logo Towarzystwa wybraliśmy salamandrę? Może dlatego, że zgodnie z dawnymi wierzeniami zwierzę to dobrze czuje się w ogniu i płomienie się go nie imają. Wybór się sprawdził – przetrwaliśmy już 20 lat w ogniu walki o ochronę przyrody i się nie wypaliliśmy!
Zanim powołaliśmy „Salamandrę”, grupa założycielska spotykała się regularnie przez wiele miesięcy, szczegółowo planując to posunięcie
Fot. Archiwum Redakcji
Gdy w 1993 roku w grupie młodych przyrodników przygotowywaliśmy się do założenia nowej organizacji, robiliśmy
to bardzo metodycznie, po poznańsku. Przez prawie rok spotykaliśmy się wieczorami dwa–trzy razy w tygodniu,
ustalając różne szczegóły. Charakter i zakres działania organizacji, cele strategiczne, pierwsze przedsięwzięcia,
struktura, statut... Problem nazwy pojawił się pierwszy i przewijał prawie do końca. Samo Polskie Towarzystwo
Ochrony Przyrody? Niestety – skrót byłby jednakowy z inicjałami innej, już istniejącej organizacji przyrodniczej.
Trzeba było uszanować prawo pierwszeństwa. Bez narodowego przymiotnika? Tu z kolei skrót brzmiałby nieco
megalomańsko*. W tym czasie wiele powstających organizacji przyrodniczych dodawało do nazwy jakieś zwierzę.
To pomaga w identyfikacji. Przydługa nazwa opisowa jest trudna do zapamiętania.
Przez kilka pierwszych lat siedziba PTOP „Salamandry” mieściła się w małym pokoju w mieszkaniu prywatnym prezesa, łącząc funkcje biura, miejsca spotkań, magazynu, a czasami także tymczasowego azylu dla zwierząt
Fot. Archiwum Redakcji
Pomysłów było wiele. Jaki klucz wybrać? Gatunek wymarły – jak drop? Może coś budzącego pozytywne emocje – np.
ryś? Jeden z symboli polskiej przyrody – żubr lub bocian? Stopniowo wszyscy przekonaliśmy się do pomysłu naszych
herpetologów – Albina Pawłowskiego i Jędrzeja Tęczyńskiego (nikt nie pamięta, który z nich zaproponował to
pierwszy) – salamandra! Rodzima, chroniona, powszechnie znana, budząca sympatię, łatwa do identyfikacji nawet
na uproszczonym rysunku. Ma też dodatkową zaletę – w wielu językach jej nazwa jest jednakowa lub bardzo zbliżona
do polskiej, nie trzeba by jej więc tłumaczyć. Rysunek do logo stworzyła przyrodniczka z graficznym talentem –
Basia Bugaja.
Nasza druga siedziba mieściła się przy ul. Ratajczaka. Miała najpierw jeden, a później aż dwa „spore” pokoje!
Fot. Archiwum Redakcji
Czy nazwa i logo przetrwały próbę czasu? Pełna nazwa jest przydługa i praktycznie niemożliwa do zapamiętania przez większość dziennikarzy. Stąd w mediach występujemy najczęściej po prostu jako Salamandra – czasami z różnymi losowo wybranymi i zmienionymi fragmentami pełnej nazwy, które jednak nie utrudniają rozpoznania, o którą organizację chodzi. Od pewnego czasu rozważamy możliwość skrócenia nazwy i unowocześnienia logo. Ze względu na podobieństwo do nazwy znanej firmy obuwniczej raczej nie możemy zrezygnować z jakiegoś elementu opisowego. Nie jest też łatwo wymyślić nowy znak, który byłby lepszy od obecnego, a nie powielał ideogramów salamandry istniejących w istniejącej grafice identyfikacyjnej licznych podmiotów, które też przyjęły ten gatunek jako herbowy.
Andrzej Kepel