Powszechnie wiadomo, że ludzki umysł jest wyjątkowo przewrotny. Latem, kiedy doskwierają nam upały, marzymy o śnieżnej, mroźnej zimie. Okres zimowy pomaga przetrwać wspomnienie upałów i ciepłej wody w jeziorze. Wiosną tęsknimy do rykowiska i zlotowisk żurawi, a w czasie jesiennej szarugi, kiedy wieczór nadchodzi zdecydowanie zbyt wcześnie, nasze myśli uciekają do ukwieconych, barwnych łąk, pełnych równie wielokolorowych motyli. Idąc tym tropem, aby rozjaśnić nieco jesienno-zimową nostalgię, postanowiłem przewrotnie podzielić się z Czytelnikami plonem fotograficznych łowów na te malownicze owady. Niech będzie to również zachętą i inspiracją dla wszystkich fotoprzyrodników, którzy jeszcze nie zdecydowali, nad jakim tematem chcieliby się pochylić najbliższej wiosny.
Dwa samce podlatujące do kopulującej pary dały szansę na zrobienie dynamicznego zdjęcia. Modraszek korydon (Polyommatus coridon) |
Kilka owadów w zestawieniu również może stworzyć ciekawą kompozycję. Modraszek korydon (Polyommatus coridon) |
Zbliżenie makro, pozwala pokazać „owłosione” nogi i głowę owada. Szlaczkoń siarecznik (Colias hyale) |
Warto szukać owada siedzącego na ciekawej roślinie. Czerwończyk uroczek (Lycaena tityrus) |
Fotografowanie motyli na pierwszy rzut oka wydawało mi się bajecznie proste i przez wiele lat skrupulatnie omijałem ten temat, skupiając się na fotografii krajobrazowej i ptasiej. Widywane od czasu do czasu pawiki, admirały czy bielinki nie motywowały wystarczająco, by zająć się nimi na poważnie. Przełom nastąpił, gdy udało mi się trafić na pewną murawę kserotermiczną, która okazała się motylim rajem. Bogactwo i różnorodność, jakie tam zobaczyłem, były w stanie na wiele dni przyćmić główny obiekt moich fotograficznych zainteresowań, czyli ptaki. Modraszki, czerwończyki, paziki, dostojki – trudno było się zdecydować, w którą stronę skierować obiektyw.
Do fotografowania motyli użyłem jasnego obiektywu makro: Sigma 150mm ze światłem 2,8. Używam lustrzanki cyfrowej, w której powierzchnia matrycy jest mniejsza w stosunku do pełnej klatki aparatów analogowych. Ogniskowa w połączeniu z tzw. cropem mojego aparatu dawała odpowiednik 240 mm przy pełnej klatce, co już pozwala na fotografowanie owadów bez zbyt bliskiego podchodzenia do nich. Czynnik ten okazał się bardzo istotny, gdyż moje motylki odkryły przede mną swoją niezwykle płochliwą naturę. Szybko więc zapomniałem o fotografowaniu ze statywu, bo zanim byłem w stanie go rozstawić, niedoszłego bohatera zdjęć już nie było.
Przy fotografowaniu obiektywem makro możemy poeksperymentować z kolorystyką tła. Modraszek amandus (Polyommatus amandus) |
Fotografując „pod światło”, mamy szansę pokazać fakturę skrzydeł. Przeplatka atalia (Melitaea athalia) |
Wiele motyli zachwyca nas swoimi barwami, kiedy patrzymy na nie „od góry”. Czerwończyk zamgleniec (Lycaena alciphron) |
...ale warto pamiętać, że wiele gatunków również od spodu ma niezwykle fotogeniczne wzory. Czerwończyk dukacik (Lycaena virgaureae) |
Przy fotografii motyli, podobnie zresztą jak w przypadku innych tematów, ogromną rolę pełni oświetlenie. Aby uzyskać najlepsze efekty, czyli najbardziej plastyczne zdjęcia, fotografowałem zwykle od wschodu słońca, do około dwóch godzin po nim. Szczególnie moment tuż po wschodzie jest bardzo ciekawy – owady nie są wtedy tak płochliwe, zazwyczaj siedzą nieruchomo na roślinach i cierpliwie czekają, aż słońce osuszy im skrzydła skąpane w porannej rosie. Warto też poeksperymentować ze światłem, czyli nie tylko robić zdjęcia ze słońcem „za plecami”, ale skusić się również na kadry pod światło. Mogą się one okazać o wiele ciekawsze, uwidaczniając więcej szczegółów i faktur na motylich skrzydłach, czego nie dostrzeżemy w tym pierwszym przypadku. Ważne jest także tło. Przy dużych zbliżeniach obiektywem makro najczęściej jest rozmyte, warto więc pobawić się kolorami: zrobić zdjęcie, później spróbować ustawić się pod innym kątem i złapać tło o innej kolorystyce.
Temat ten z pewnością wymaga dużej dozy cierpliwości, jednak nie warto się zniechęcać przy pierwszych porażkach. Opanowanie sztuki podchodzenia do motyli, dostrzegania szczegółów ich budowy i kolorystyki, wyszukiwania ciekawych kadrów, grania światłem czy tłem może przynieść naprawdę zaskakujące efekty. Jeżeli jeszcze do tych wszystkich walorów dodamy różnorodność, wielobarwność i atrakcyjność tych latających kwiatów, wówczas satysfakcja gwarantowana. Zachęcam więc wszystkich do cierpliwego czekania na wiosnę. Niech to oczekiwanie będzie pierwszą lekcją cierpliwości przed spotkaniem z tymi pięknymi owadami, bo wtedy ta cecha charakteru z pewnością będzie nam bardzo potrzebna. Powodzenia!
Tekst i zdjęcia: Łukasz Łukasik
www.lukaszlukasik.pl