Podczas spotkań prowadzących do założenia „Salamandry” zastanawialiśmy się m.in. nad pierwszym przedsięwzięciem Towarzystwa. Dzięki wiedzy zaczerpniętej z bogatych doświadczeń organizacji amerykańskich (za pośrednictwem naszego przyszłego prezesa) wiedzieliśmy już, że pierwszy projekt powinien być w miarę prosty do przeprowadzenia, nie za bardzo kosztowny, atrakcyjny dla potencjalnych sponsorów oraz mediów i przynosić znaczące efekty. Jednym słowem – chcieliśmy upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – zrobić coś dobrego dla przyrody i z impetem zaistnieć w świadomości ludzi. Nie przypuszczaliśmy wtedy, że temat, który zdecydowaliśmy się podjąć, przyniesie nam wręcz międzynarodową sławę, ale... po kolei.
Obiektem zainteresowania „Salamandry” stał się zaniedbany poznański rezerwat przyrody „Meteoryt Morasko”. Utworzony w 1976 roku w celu ochrony miejsca upadku meteorytu żelaznego oraz fragmentu lasu dębowo-grabowego (tzw. grądu) narażony był na niszczenie przez narastającą niekontrolowaną turystykę pieszą, rowerową i konną. Nieświadomi wyjątkowości tego miejsca mieszkańcy Poznania zadeptywali lub rozjeżdżali stanowiska rzadkich roślin i wyrzucali tu śmieci. Przejeżdżające przez teren rezerwatu do pobliskiego wysypiska odpadów śmieciarki gubiły po drodze swój nieosłonięty niczym ładunek. Stała tu tylko jedna uboga w informacje i prawie nieczytelna tablica, która ostatecznie przewróciła się ze starości wiosną 1995 roku. Mało kto zdawał sobie sprawę z istnienia tego chronionego obszaru i był w stanie tutaj trafić. Obiekt ten wręcz napraszał się, aby stać się naszym pierwszym, wzorcowym terenem działań ochronnych. Zatarliśmy więc ręce i pełni zapału zabraliśmy się do pracy. Postanowiliśmy z jednej strony uratować rezerwat przed zagładą, z drugiej zaś, przybliżyć wszystkim zainteresowanym jego walory.
Od samego początku „Salamandra” opierała swoje przedsięwzięcia na solidnych podstawach naukowych. Tak też było w przypadku Moraska. Najpierw przeprowadziliśmy na terenie rezerwatu badania (w tym pełną inwentaryzację florystyczną i faunistyczną), które przyniosły dokładne rozpoznanie wszystkich jego walorów oraz umożliwiły opracowanie optymalnej strategii ochrony. W ślad za badaniami poszły konkretne działania ochronne. Pierwsza większa akcja sprzątania rezerwatu zaowocowała ok. 40 wielkimi workami śmieci. Czego w tych workach nie było... Kiedy już teren został oczyszczony, można było działać dalej. Oznakowaliśmy granice rezerwatu, nielegalne ścieżki zagrodziliśmy drewnianymi barierkami, na stoku najwyższego w Wielkopolsce wzniesienia – Góry Moraskiej − zainstalowaliśmy progi antyerozyjne, które miały chronić przebiegające tamtędy szlaki przed rozmywaniem, a także przed szkodami powodowanymi przez rowerzystów. Chcąc umożliwić dotarcie do ciekawych stanowisk, a jednocześnie zabezpieczyć je przed zadeptywaniem, zbudowaliśmy drewniane pomosty.
Równolegle z pracami ochronnymi prowadziliśmy działania edukacyjne. Aby odwiedzający ten unikatowy obiekt
mogli się jak najwięcej dowiedzieć o jego cennych i ciekawych elementach, opracowaliśmy ścieżkę dydaktyczną
dotyczącą zbiorowisk leśnych, zbiorników wodnych i geomorfologii. Przy każdym z przystanków dydaktycznych
postawiliśmy tablice, które dokładnie opisują dane miejsce. Wydaliśmy też mały folder, przewodnik oraz monografię
naukową. O przyrodniczej perełce Poznania opowiadaliśmy w mediach oraz w trakcie otwartych wykładów i prelekcji.
Przy wejściach do Rezerwatu zamontowaliśmy duże tablice zawierające informacje ogólne na temat tego chronionego terenu
Fot. Archiwum Redakcji
Pomysł ochrony i propagowania rezerwatu Meteoryt Morasko nie tylko nam się spodobał. Nasze pierwsze duże przedsięwzięcie doczekało się uznania na arenie międzynarodowej – zajęło trzecie miejsce w organizowanym przez The Conservation Foundation, Fundację Forda oraz UNESCO konkursie The Ford European Conservation Awards 1994, w kategorii „ochrona środowiska”. Nasze „Morasko” rywalizowało z setkami projektów z całej Europy. Nagrodę odbieraliśmy w Londynie, w obecności Ambasadora RP. Zaproszono na tę uroczystość dwóch przedstawicieli organizacji. Wiadomo było, że jedną z nich, z przyczyn oczywistych, będzie pomysłodawca i prezes „Salamandry” – Andrzej Kepel. Druga osoba została wybrana przez Zarząd Towarzystwa w... tajnym głosowaniu. Zaszczyt towarzyszenia prezesowi przypadł autorce artykułu. Dla początkujących, młodych „Salamandrowiczów” wyprawa do stolicy Wielkiej Brytanii była nie lada przeżyciem. Z największego w Europie lotniska Heathrow przewieziono nas luksusowym fordem, niczym celebrytów, do równie luksusowego, wielogwiazdkowego hotelu, do którego wchodziliśmy ze swoimi plecakami z pewnym onieśmieleniem. Wręczenie nagród odbyło się w trakcie niezwykle uroczystego przyjęcia w Queen’s House. Rzeczywistość w naszym kraju wciąż była dość szara, więc sytuacje, w których elegancko ubrani kelnerzy wnosili w wyreżyserowanym szyku wypełnione tajemniczymi potrawami półmiski, robiły na nas spore wrażenie. Dzielnie jednak udawaliśmy, że takie przyjęcia to dla nas bułka z masłem i pozornie beztrosko gawędziliśmy z ambasadorem i jego żoną oraz innymi londyńskimi notablami, z którymi posadzono nas przy jednym z wielu wytwornie zastawionych stołów.
Nagrodę za przedsięwzięcie ochrony i zagospodarowania Rezerwatu odbieraliśmy w Londynie
Fot. Archiwum Redakcji
Jesienią 1995 roku uznaliśmy, że pierwszy, ważny etap naszego dziewiczego przedsięwzięcia został zakończony. Nastąpiło uroczyste otwarcie zmienionego i odnowionego przez nas szlaku turystycznego oraz zaprojektowanej przez „Salamandrę” ścieżki dydaktycznej. Wiedzieliśmy jednak, że to nie koniec, ale początek naszej przygody z rezerwatem. Od tej pory regularnie odnawiamy elementy ścieżki i organizujemy tu cieszące się coraz większym powodzeniem zajęcia edukacyjno-przyrodnicze, do których prowadzenia teren rezerwatu jest miejscem wprost wymarzonym. Cztery typy lasów, kratery stanowiące atrakcję na skalę światową, ogromna różnorodność ptaków śpiewających, masowy zakwit roślin runa wczesną wiosną, góra pochodzenia polodowcowego, stawek źródliskowy – to walory, dzięki którym w rezerwacie trudno się nudzić. „Proszę pani, jaki piękny ten rezerwat...” – to jeden z milszych komentarzy, jakie miałam okazję usłyszeć podczas prowadzonych tam zajęć.
Długa byłaby lista sponsorów oraz wolontariuszy, którzy wsparli nas w dążeniach do uchronienia rezerwatu przed zniszczeniem i w realizacji działań edukacyjnych. Wszystkim – zarówno instytucjom, jak i osobom prywatnym – jeszcze raz bardzo serdecznie dziękujemy.
Ewa Olejnik
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.