Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Mongolia – kraina stepu

Mongolia to kraj w centralnej Azji zajmujący powierzchnię ponad 1,5 mln km2 i zamieszkały przez około 2,6 mln ludzi. Oznacza to, że na obszarze ponad pięciokrotnie większym od Polski żyje mniej więcej tyle osób, co łącznie w Poznaniu i Warszawie.

Mijamy przepiękny masyw górski

Mijamy przepiękny masyw górski

Dzień 12. (...) jedziemy rosyjskim UAZem przez step, ciemno, kierowca zmęczony. Omal nie wpadliśmy do rzeki. Obudził mnie niebezpieczny przechył i czyjś przestraszony okrzyk. Na szczęście nic się nie stało, sytuacja opanowana, można spać dalej. (...)Ranek – jemy śniadanie w przydrożnej osadzie, nieopodal pasą się świnie – rzadki widok w Mongolii, ktoś poszedł po wodę do studni. Toogii włączył radio – mongolski rap. Jedziemy dalej, przy drodze orzeł stepowy!(...) mijamy przepiękny masyw górski Ich Ul, cała rodzina śpiewa, łącznie z małą Nemką. Żurawie majestatycznie stąpają po stepie... (ciach!)

Dzień 31. (...) idziemy już kolejny dzień stepem, plecak daje znać o sobie. Nie ma ścieżek, dróg, drogowskazów, poza słupami elektrycznymi i słońcem. Z każdym kwadransem wydaje mi się, że słońce praży mocniej i mocniej. Musimy oszczędzać wodę, najbliższa dopiero w Ułan Bator, a do drogi jeszcze spory kawałek... Znajomy, intensywny zapach, idziemy po polu czosnkowym, spod nóg uciekają dziesiątki szarańczy, wieje ciepły wiatr od pustyni... [lipiec, 2004]

A po stepie hula wiatr...

Mongolski step to zarówno porośnięte trawą równiny, jak i falujące łagodnie pasma górskie

Mongolski step to zarówno porośnięte trawą równiny, jak i falujące łagodnie pasma górskie

Często wyobrażamy sobie step jako trawiasty monolit. Jednak mongolski step to zarówno porośnięte trawą równiny, jak i falujące łagodnie pasma górskie Changaj z brzozowymi wysepkami, skaliste zbocza Ałtaju, kamieniste półpustynne obszary rejonu Gobi i połacie zieleni północnych aimaków (mongolskich prowincji) na granicy modrzewiowej tajgi, u podnóży Sajanów. Wszystko to, czym od wieków rozbrzmiewają niesione z wiatrem pieśni mongolskie śpiewane często i z zamiłowaniem w jurcie, na koniu, w autobusie.

Mongolia to step ciągnący się po kres pofałdowanego horyzontu, skaliste zbocza wydawałoby się niezamieszkałych gór, wychylający się raz po raz z nory łepek pełnego czujności tarbagana (Marmota sibirica), szybujący nad głową orzeł stepowy (Aquila nipalensis), cekiny astrów ałtajskich (Aster altaicus) na zielonozłotym dywanie równiny oraz kostrzewy syberyjskie (Festuca siberica) bijące kłosami pokłony na znak, że panem jest tu wiatr. Nad tym wszystkim zawieszona pełna kontrastów mozaika chmur na ciemnoniebieskim niebie. W oddali spokojnie pasą się konie. Bynajmniej, nie jest to kadr z arkadyjskiej panoramy ani fatamorgana w umyśle marzyciela. Ot, zwykła codzienność mongolskiego stepu. Codzienność, którą smakują każdego dnia pasterze, nomadowie, koczownicy – potomkowie Czyngis-Chana, Króla Świata, średniowiecznego wodza mongolskiego, twórcy największego imperium w historii ludzkości.

Łucznictwo jest jednym z głównych sportów narodowych w Mongolii

Magazyn Przyrodniczy SALAMANDRA to jedno z najbardziej poczytnych czasopism w Mongolii...

Nomadowie, jak nazywają się ludy pasterskie i zbieracko-łowieckie prowadzące koczowniczy tryb życia, nie rzucają słów na wiatr. Kiedy przewodnik obiecuje nam konia i później znika gdzieś w górach, możemy być pewni, że wróci z czworonogiem, choćby dopiero następnego dnia. Wcześniej przyjmie nas w jurcie częstując tabaką, kumysem, wódką i baranim mięsem. Musimy pamiętać, by przed wejściem do jurty nie pukać europejskim zwyczajem w drzwi (pięknie zdobione i zawsze skierowane na południe) lecz zawołać „noho hor”, co dosłownie oznacza „odpędźcie swoje psy”, a w praktyce uprzedza gospodarzy o nadejściu gości. Gospodyni nie poskąpi też tradycyjnej herbaty „sute caj”, której skład sprawia, że smakuje niecodziennie. „Sute caj” to połączenie herbaty, mleka, soli i zjełczałego masła (czasem dodaje się zamiast masła baraniego sadła), gotowanej na palenisku znajdującym się pośrodku jurty, w którym pali się często krowim łajnem. Po posiłku cała rodzina zacznie śpiewać pieśni stepowe. I nie będą dopytywać się, kim jesteśmy, dokąd lub po co zmierzamy. To powiemy sami, taki jest obyczaj. Możemy mieć pewność, że koń którego kupimy nie będzie kulawy, a nierzadko nasze kieszenie przed wyruszeniem w podróż zostaną wypełnione suchym prowiantem.

Z powodu braku drewna na stepie Mongołowie używają wysuszonego krowiego łajna jako opału

Z powodu braku drewna na stepie Mongołowie używają wysuszonego krowiego łajna jako opału

W Mongolii hoduje się głównie bydło, konie, owce i kozy, jednak to konie cenione są najbardziej. Ich liczba i stan są miernikiem bogactwa. Podkreśleniem zamożności bywa bogato zdobione siodło, zajmujące w jurcie zaszczytne miejsce. Wypas bydła, koni, owiec i kóz jest w Mongolii głównym źródłem utrzymania. Koczowniczy tryb życia Mongołów uwarunkowany jest głównie surowym klimatem – zdarzają się srogie zimy, podczas których temperatura spada nawet poniżej -40ºC! Ale i latem bywa zdradliwie – szczególnie w rejonie pustyni Gobi zaskakują duże różnice temperatur pomiędzy dniem i nocą. Nawet w sierpniu w nocy zdarzają się lekkie przymrozki. Dlatego trudno się dziwić, że w poszukiwaniu dobrych pastwisk i wody pasterze przemierzają ogromne odległości, przenosząc się wraz z całym dobytkiem. Zimą koczują na południowych stokach gór, w dolinach osłaniających przed mroźnym wiatrem, latem natomiast rozbijają obozy w miejscach żyznych, przy rzekach i jeziorach. Na stepie domem jest przenośna, składana jurta – okrągły namiot o drewnianym stelażu przykryty wełnianym wojłokiem (rodzajem filcu z owczej wełny) i grubym płótnem.

Mokrą wełnę ciasno zawija się w skóry i ciągnie konno po stepie

Uzyskany w ten sposób wojłok służy przede wszystkim do wyrobu okrycia jurt oraz odzieży, a nawet planszy do warcabów

Koczownicy darzą swoje zwierzęta dużym szacunkiem. W pustynnej oazie nie raz obserwowałam, z jaką bacznością pilnują, aby dla żadnego ze zwierząt nie zabrakło wody, którą czerpią ze studni gumowym „wiadrem”. Ludzie czekają cierpliwie dopóki wielbłądy, konie i kozy zaspokoją swoje pragnienie. Dopiero wówczas można napełnić bukłaki i butelki. Dla ludzi stepu i pustyni zwierzęta są skarbem i warunkiem przetrwania. Od zwierząt pochodzi drogocenne mleko, mięso, skóry, wełna i nawóz. Z zabitego zwierzęcia wykorzystuje się prawie każdy kawałek. Nie zjedzona część mięsa jest suszona na dachu jurty, ze skóry szyje się ubrania i przedmioty codziennego użytku, na przykład „beczkę” do produkcji kumysu (napoju z mleka klaczy, zwanego też po mongolsku ajrakiem), kości służą za piony w grach, z sierści tka się przędzę. W tajdze, na północy kraju, wykorzystuje się też poroże renifera wykonując z niego leki, zabawki i narzędzia. Wódką z mleka jaka wita się w górach znużonych wędrówką gości.

Dla dzieci mieszkających w jurcie, głęboko w górach, stanowimy niecodzienny widok. Na początku są zmieszane, ale garść cukierków skutecznie przełamuje bariery.

Dla dzieci mieszkających w jurcie, głęboko w górach, stanowimy niecodzienny widok. Na początku są zmieszane, ale garść cukierków skutecznie przełamuje bariery.

Step wychowuje swoje dzieci surowo, lecz w harmonii, spokoju i umiłowaniu przyrody. Warunki życia nie rozpieszczają tu nikogo, a jednak pasterze promieniują optymizmem i ciekawością świata. Z wyrozumiałością obserwują nasze nieudolne próby wydojenia klaczy lub osiodłania wielbłąda. Śmiejemy się pospołu, ucząc się słów w naszych ojczystych językach. Kraj, w którym ojcem koczowników jest wiatr, a matką-żywicielką – step, bardzo szybko stał się bliski mojemu sercu. To miejsce, do którego stale powracam, nie tylko myślami.






A może łyk kumysu?

Kumys to napój o niskiej zawartości alkoholu, nazywany potocznie „białym piwem”. Powstaje w wyniku fermentacji kobylego mleka i doskonale gasi pragnienie. Mongołowie twierdzą, że kto pije dużo kumysu, ten jest zdrów przez cały rok. W procesie jego dalszej fermentacji i późniejszej destylacji otrzymuje się wódkę, zwaną archi. Pasterze mongolscy potrafią również sporządzić „ciasteczka” z kożucha (aroo i ydzgi) – wysokoenergetyczny prowiant na długie trasy.

W stepie szerokim...

„Takhi” - tak po mongolsku nazywa się te małe dzikie konie - konie Przewalskiego. Mongolia to jedyne miejsce gdzie od niedawna, dzięki programowi reintrodukcji mogą żyć na wolności.

„Takhi” - tak po mongolsku nazywa się te małe dzikie konie - konie Przewalskiego. Mongolia to jedyne miejsce gdzie od niedawna, dzięki programowi reintrodukcji mogą żyć na wolności.

W całej Mongolii przepiękne widoki pomagają nam do końca zapomnieć o wielkomiejskim zgiełku, przejrzystość powietrza wręcz utrudnia właściwe oszacowanie odległości. Czasem coś, co wydaje się być niedaleko, w rzeczywistości okazuje się znajdować o dziesiątki, ba – setki kilometrów! Migawka aparatu nie próżnuje przy spotkaniu z dzikimi końmi Przewalskiego (Equus przewalskii). Bardzo fotogeniczne są również kosaćce syberyjskie (Iris sibirica) czy kolorowe porosty tworzące na skałach niesymetryczne mozaiki.

Podczas wędrówek konnych, samochodowych lub pieszych w Mongolii często spotyka się sępy płowe (Gyps fulvus), rozprawiające się z resztkami ludzkiego czy wilczego obiadu, a także bielejące w słońcu krowie szkielety, świadczące o ciężkich zimach w ostatnich latach. Przy odrobinie szczęścia lub przy pomocy doświadczonych mongolskich przewodników można natknąć się na stadka dropi (Otis tarda) czy strepetów (Tetrax tetrax), koziorożców syberyjskich (Capra ibex sibirica), dzikich owiec – argali (Ovis ammon ammon) czy gazeli mongolskich (Procapra gutturosa). Wytrwałych tropicieli nagrodzić może widok manula (Felis manul) – małego drapieżnika z rodziny kotów czy nawet irbisa (Uncia uncia) – nazywanego też śnieżną panterą, spotykanego w rejonie Ałtaju – co jednak należałoby uznać za szczególny przywilej. Ten zagrożony wymarciem drapieżnik nawet w Mongolii występuje coraz rzadziej, wskutek nielegalnych polowań i presji człowieka. Nie trzeba się natomiast szczególnie wysilać by posłyszeć pohukiwanie dudka (Upupa epops), spotkać kanię czarną (Milvus migrans), przyjrzeć się rodzinie żurawi stepowych (Anthropoides virgo) lub spojrzeć w oczy bobakowi (Marmota bobak), susłowi (Citellus undulatus) czy też małemu suwakowi mongolskiemu (Meriones unquiculatus). Ten ostatni jednak, jako potencjalny nosiciel dżumy, nie cieszy się dobrą sławą pośród autochtonów (czyli rdzennych mieszkańców tego obszaru). W Parku Narodowym Gurvansaikhan, w wąwozie Yolyn An obserwujemy królujące tam majestatyczne orłosępy (Gypaetus barbatus), których skrzydła osiągają rozpiętość nawet 280 cm. Te ogromne ptaki mają zwyczaj zrzucania kości na skały z dużej wysokości, aby dostać się do ukrytego w ich wnętrzu smakowitego szpiku.

Na pustyni woda jest skarbem, podobnie jak zwierzęta, które przy wodopoju mają pierwszeństwo

Gdy zimą gruba warstwa śniegu pokryje step, odcina zwierzętom dostęp do pożywienia. Tak było w 2000 r., kiedy padły aż 2 miliony zwierząt gospodarskich, a śmierć głodowa zajrzała do jurt i domów.

Co po dinozaurach?

Obszar obecnej Mongolii, zamieszkiwany w mezozoiku przez dinozaury (do dziś na pustyni Gobi znajdowane są skamieniałe kości, a nawet całe szkielety tych wymarłych gadów), obecnie znany jest również jako jedyne miejsce na ziemi, gdzie żyją na całkowitej wolności dzikie konie – konie Przewalskiego oraz dwugarbne wielbłądy – baktriany.

Step po wieki?

Pod koniec całodziennej konnej wędrówki po górach zatrzymujemy się u napotkanych pasterzy. Nie pytając o to kim jesteśmy, częstują nas wódką z mleka jaka i kumysem.

Pod koniec całodziennej konnej wędrówki po górach zatrzymujemy się u napotkanych pasterzy. Nie pytając o to kim jesteśmy, częstują nas wódką z mleka jaka i kumysem.

Niestety, taki mongolski, trawiasty obrazek to nie tylko sielanka. Intensywne użytkowanie stepów staje się powoli ich zgubą. Stepy zajmują łącznie ponad 55% powierzchni Mongolii (ok. 15% stanowią lasy, a ok. 30% tereny gospodarskie). Obecnie hoduje się tam prawie 30 milionów zwierząt, co zdecydowanie przewyższa możliwości produkcyjne stepów. Dlatego bardzo szybko niszczeje ich różnorodność biologiczna, przez co są jednym z najbardziej zagrożonych biotopów Azji Centralnej. Ponadto stepy pustynnieją, coraz głębiej wkrada się w nie pustynia Gobi (niektórzy oceniają, że zajmuje ona już niemalże 1/3 powierzchni kraju). Na szczęście najcenniejsze tereny obejmowane są od pewnego czasu ochroną państwa. Tworzone są rezerwaty i parki narodowe, powstają międzynarodowe projekty chroniące florę i faunę stepów. Jednym z takich miejsc jest Park Narodowy Hustain Nuruu. Zajmuje powierzchnię 57 tys. ha i jest miejscem szczególnym, zarówno pod względem przyrodniczym, historycznym (za czasów ostatnich Chanów był chroniony jako szczególnie cenny teren polowań), jak i krajobrazowym. Mieści się tu stacja naukowa, w której pracują naukowcy z całego świata. Główne projekty międzynarodowe dotyczą ochrony stepowej różnorodności biologicznej oraz reintrodukcji konia Przewalskiego, czyli przywrócenia tego zagrożonego wyginięciem gatunku faunie mongolskiej. Dzikie konie Przewalskiego w ciągu dnia kryją się pod osłoną drzew i skał, ponadto ich bułane umaszczenie sprawia, że nawet na zboczach gór nie zawsze łatwo je wypatrzyć. Wieczorem jednak zawsze przychodzą do wodopoju, co budzi naszą nadzieję na ich zobaczenie. Mamy dobrą lornetkę i wprawnego przewodnika, mongolskie „takhi” (po mong. konie Przewalskiego) tak łatwo nie umkną naszym teleobiektywom.

Pośrodku niczego...

Pośrodku niczego...

W takich okolicznościach przyrody rodzi się w duszy chęć, by to wszystko schować i uchronić przed niszczącym kłem cywilizacji, która jak do tej pory na szczęście traktuje te tereny po macoszemu. Oby skuteczne działania ochronne oraz siła mongolskiego ducha pomogły utrzymać dzikie stepy w ich pierwotnym stanie i zachowały piękne mongolskie niebo dla orłosępów i sokołów. A także dla tych, którzy spragnieni sięgają po czarkę z kumysem, nie zapominając, by najpierw z szacunkiem i pokorą oddać pierwsze krople czterem stronom świata.







Tekst i zdjęcia: Anna Grebieniow

Wybór numeru


Uwaga. To jest artykuł archiwalny. Przedstawione w nim informacje odpowiadają sytuacji, stanowi wiedzy i przepisom obowiązującym w chwili oddawania go do druku. Obecnie mogą one być nieaktualne.