Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Śródmiejska puszcza

Użytek ekologiczny „Wąwozy Grodowe” w Sopocie

Istnieje powszechne mniemanie, że duże aglomeracje miejskie nie mogą kryć w sobie ostoi dzikiej przyrody – rzadkich i zagrożonych ekosystemów, roślin, grzybów czy zwierząt. Z pewnością poglądowi temu hołdowało również wielu mieszkańców Trójmiasta, a nawet pracujących tutaj przyrodników, którzy woleli swoje zainteresowania lokować, jeśli nie w odludnych zakątkach Pojezierza Kaszubskiego, to przynajmniej w dolinach pobliskiego Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Okazuje się jednak, że w samym środku aglomeracji trójmiejskiej znajduje się miejsce (otoczone ze wszystkich stron zwartą zabudową lub ruchliwymi ulicami), które przez ponad rok angażowało do pracy zespół zoologów i botaników. Za ich sprawą musiało zaangażować również radnych Sopotu, wchodzącego w skład aglomeracji bałtyckiego kurortu. Na wniosek gdańskiego koła PTOP „Salamandra” i zaprzyjaźnionych przyrodników, 13 lutego 2004 roku Rada Miasta Sopotu podjęła uchwałę tworzącą użytek ekologiczny „Wąwozy Grodowe”.

Teren nowo utworzonego użytku ekologicznego obfituje w źródliska i drobne strumyczki, utrzymujące wilgociolubne zbiorowiska roślinne

Teren nowo utworzonego użytku ekologicznego obfituje w źródliska i drobne strumyczki, utrzymujące wilgociolubne zbiorowiska roślinne
Fot. Marcin Stanisław Wilga

Cóż to za unikalne miejsce? Położone jest ono w bezpośrednim sąsiedztwie sopockiego Grodziska – pozostałości słowiańskiej twierdzy z X wieku, eksplorowanej przez archeologów już od kilkudziesięciu lat, a obecnie zrekonstruowanej jako miejscowa atrakcja turystyczna. Granice użytku obejmują niewielki wąwóz bezimiennego strumienia, będącego dopływem Kamiennego Potoku. Strumień ten bierze w nim swój początek, cały teren jest więc silnie zabagniony, biją tu setki źródełek i wysięków, tworzących wartkie „podgórskie” potoczki. Obszar porośnięty jest przez naturalny las, budowany głównie przez olszę czarną (Alnus glutinosa) – tzw. łęg jesionowo-olszowy w odmianie źródliskowej (Fraxino-Alnetum cardaminetosum). Zbiorowisko to jest doskonale zachowane, czego nie spodziewano się po terenie położonym wewnątrz miasta i zarzucanym przez okolicznych mieszkańców wszelkimi możliwymi śmieciami. Co więcej, sopocki łęg jest bogaty w martwe drewno – zwalone pnie, kłody i konary – i to w stopniu niespotykanym w przeciętnych lasach gospodarczych. Nad źródliskowym wąwozem wznosi się podcięte urwiskiem wzgórze, porośnięte częściowo starymi bukami (Fagus sylvatica), z których najgrubszy został uznany już za pomnik przyrody.

Kwiaty zawilców tworzą na dnie lasu barwne kobierce

Kwiaty zawilców tworzą na dnie lasu barwne kobierce
Fot. Adriana Bogdanowska

Tak dziki (jak na warunki miejskie) i zróżnicowany teren okazał się być domem dla bogatej flory i fauny. Wśród roślin na uwagę zasługuje jedna z traw – manna gajowa (Glyceria nemoralis), umieszczona na Czerwonej Liście Roślin Pomorza Gdańskiego, jako gatunek bliski zagrożenia. Tworzy ona własne zbiorowisko roślinne – szuwar manny gajowej (Glycerietum nemoralis-plicatae); są to jasnozielone „trawniczki” porastające tereny zimnych, śródleśnych źródlisk. Ów szuwar jest zespołem górskim, spotykanym na niżu na tyle rzadko, że dla ochrony jego stanowiska utworzono w niedalekim Gdańsku-Oliwie rezerwat„Źródliska w Dolinie Ewy”. Wczesną wiosną dno lasu wygląda jak kwietny kobierzec, co zawdzięcza masowo kwitnącym zawilcom gajowym (Anemone nemorosa), zawilcom żółtym (A. ranunculoides), złoci żółtej (Gagea lutea) i ziarnopłonowi wiosennemu (Filaria verna). Wśród bujnego runa uważne oko dojrzy też siewki ściśle chronionego cisa (Taxus baccata). U podnóża wielu starych olch wyrastają wiosną różowe kwiatostany łuskiewnika różowego (Lathrea squamaria) – bezzieleniowej rośliny pasożytującej na korzeniach drzew, pod którymi rośnie.

Interesująca okazała się też fauna owadów badanego terenu. Są wśród nich prawdziwe rarytasy, zwłaszcza wśród muchówek. Wiele stwierdzonych na terenie użytku owadzich rzadkości nie posiada niestety polskich nazw. Do prawdziwych „rodzynków” należy w grupie tej zaliczyć Stratiomys potamida, przedstawiciela rodziny lwinkowatych (Stratiomyidae), którego larwy rozwijają się w wolnych od zanieczyszczeń wodach. Gatunek ten – umieszczony na Polskiej Czerwonej Liście Zwierząt, jako zagrożony wyginięciem – znalazł jak widać przytulną ostoję w środku miejskiej aglomeracji. W zimnych źródliskach i wysiękach rozwijają się też larwy olbrzymki (Pedicia rivosa), smukłej, długonogiej muchówki z rodziny kreślowatych (Limoniidae), o charakterystycznych plamistych skrzydłach. Rzadkie i zagrożone muchówki stwierdzono tu również w rodzinie bzygowatych (Syrphidae). Warto wśród nich wymienić szałaśnicę Sericomyia lappona – gatunek górski i rzadko spotykany w nizinnej części kraju, niemal wyłącznie w lasach łęgowych; na Polskiej Czerwonej Liście sklasyfikowany jako bliski zagrożenia. Na szczególną troskę zasługują owady, których larwy rozwijają się w martwym drewnie – chrząszcz z rodziny jelonkowatych – kostrzeń (Sinodendron cylindricum) oraz muchówka Temnostoma vespiforme (bzygowate). Larwy dwóch innych rzadkich bzygowatych – Sphegina clunipes i Sphegina elegans – są amatorami drewna butwiejącego w wodzie, co jest dość nietypowe w ekskluzywnym klubie próchnojadów. W nasłonecznionym, gliniastym urwisku nad źródliskami kopią swoje norki niewielkie żądłówki – pszczolinki z gatunku Andrena clarkella, nie notowanego wcześniej z Trójmiasta i jego okolic. Z uwagi na bujny podszyt i runo, cały teren rozbrzmiewa śpiewem licznych gnieżdżących się tu bezpiecznie ptaków z około 20 gatunków. Nie tylko ptasi śpiew można tu zresztą usłyszeć, ale i... pohukiwanie. Do dziś pamiętam spotkanie z wyrośniętymi pisklętami jednej z naszych sów – puszczyka (Strix aluco), siedzącymi w dzień na niewielkim (2 m) drzewku i wpatrującymi się we mnie pełnymi strachu, wielkimi oczami.

Kwiatostany łuskiewnika różowego pojawiają się na powierzchni ziemi tylko wczesną wiosną, by przez pozostały okres wieść życie w postaci podziemnego kłącza

Kwiatostany łuskiewnika różowego pojawiają się na powierzchni ziemi tylko wczesną wiosną, by przez pozostały okres wieść życie w postaci podziemnego kłącza
Fot. Adriana Bogdanowska

Ochrona prawna w postaci użytku ekologicznego może zabezpieczyć sopocki łęg przed zlokalizowaniem na nim kolejnego parkingu czy osiedla. Nie uratuje go jednak przed zniszczeniem, bez odpowiedzialnej postawy samych sopocian. Będzie to wymagało przerwania odwiecznej polskiej tradycji, według której każde „krzaki”, „chaszcze” i „bajoro” to przynajmniej kosz na śmieci, jeśli nie darmowe wysypisko. Taką też funkcję (na szczęście na niewielką skalę) od lat pełnią wąwozy przy sopockim grodzisku. Na wzgórzu nad najcenniejszymi źródliskami, skąd rozciąga się widok na zielony gąszcz u podnóża urwiska, stowarzyszenie „Sopot dla Środowiska” zbudowało barierki, ławeczkę i kosze na śmieci – wszystko na użytek odwiedzających to piękne miejsce spacerowiczów. Już po dwóch tygodniach cała ta infrastruktura, łącznie z zawartością koszy, znalazła się na dole, wzbogacając zasoby martwego (niestety tym razem zaimpregnowanego) drewna w łęgu źródliskowym. Kilkakrotnie podpalano też pień starego, częściowo spróchniałego buka, będący (o czym piroman nie wiedział) żerowiskiem larw wspomnianego już chrząszcza kostrzenia i siedliskiem życia innych interesujących owadów. Nie śmiałbym podejrzewać o takie czyny czytelników naszego Magazynu, nie apeluję więc o ich zaniechanie, ale o aktywne reagowanie na obserwowane akty wandalizmu. Sopot jest pięknym miastem, właśnie dzięki harmonijnej symbiozie starej architektury i przyrody – bez tej ostatniej straci wiele ze swojego niepowtarzalnego nastroju.

W inwentaryzacji przyrodniczej „Wąwozów Grodowych” uczestniczy kilku zaangażowanych w tym regionie przyrodników – entomolodzy: Jan Krzysztof Kowalczyk i Sławomir Zieliński, mikolog (badacz grzybów) Marcin Stanisław Wilga oraz piszący te słowa Mateusz Ciechanowski, który zajął się inwentaryzacją fauny ptaków i ssaków. Botaniczną część badań przeprowadził dr Ryszard Markowski z Uniwersytetu Gdańskiego, zaś motyle dzienne na przylegających do wąwozu murawach spisał Konrad Sachanowicz.

Mateusz Ciechanowski
Akademickie Koło Chiropterologiczne PTOP „Salamandra”

Użytek ekologiczny „Wąwozy Grodowe” nie zostałby utworzony bez zaangażowania sopockiej radnej – pani Aleksandry Jankowskiej oraz pracowniczki Wydziału Inżynierii i Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Sopocie – pani Magdaleny Czeczatki. Obu Paniom serdecznie dziękujemy za wsparcie naszego projektu i doprowadzenie go do szczęśliwego końca.

Wybór numeru


Uwaga. To jest artykuł archiwalny. Przedstawione w nim informacje odpowiadają sytuacji, stanowi wiedzy i przepisom obowiązującym w chwili oddawania go do druku. Obecnie mogą one być nieaktualne.